Skip to main content

Full text of "Dzieje unii jagielloskiej"

See other formats


it 


(A. 


^ 


.'.^?^ 


4IS^' 


/'i 


,-..-^"  \'^ 


'\^ 


^ł^ 


W  M 


=^ 


/ 


>^ 


OSKAR  HALECKI 


DZIEJE   UNII 
JAGIELLOŃSKIEJ 

TOM  I 
W  WIEKACH  ŚREDNICH 


Hanna  Ka^ 


KRAKÓW 

AKADEMIA  UMIEJĘTNOŚCI 
NAKŁADEM  FUNDUSZU  NESTORA  BUCEWICZA 

SKŁAD    GŁÓWNY    W    KSIĘGARNI    O.   GEBETHNERA    I    SP.    W    KRAKOWIE, 
GEBETHNERA  I  WOLFFA  W  WARSZAWIE,  ORAZ  W  POZNANIU,  RYCERSKA  17. 

1919. 


DZIEJE   UNII  JAGIELLOŃSKIEJ 


OSKAR  HALECKI 


DZIEJE    UNII 
JAGIELLOŃSKIEJ 

TOM  I 
W  WIEKACH  ŚREDNICH 


KRAKÓW 

AKADEMIA  UMIEJĘTNOŚCI 
NAKŁADEM  FUNDUSZU  NESTORA  BUCEWICZA 

SKŁAD    GŁÓWNY    W    KSIĘGARNI    O.   GEBETHNERA    I    SP.    W    KRAKOWIE, 
GEBETHNERA  I  WOLFFA  W  WARSZAWIE,  ORAZ  W  POZNANIU,  RYCERSKA  17. 

1919. 


SEEN  BY 

PRESERVATłON 

SERVICES 

DATĘ ;Trr.M.i.'......i-  . 


1)K 


p)R  n^ 


JUN  2  6  ie 


909845 


yy 


^/j 


Kraków.  —  Drukarnia  Uniwersytetu  Jagiellońskiego 
pod  zarządom  Józefa  Filipowskiego. 


,•/' 


(i.,; 


t    ^ 


spis  treści  I-go  tomu. 


Przedmowa  s.  I. 

Myśli  przewodnie  pracy,  jej  zakres  i  podział  s.  I;  stosunek  do 
literatury  przedmiotu  i  poszukiwania  archiwalne  s.  XIV. 


CZĘŚĆ  I.  Geneza  Unii  s.  1—112. 

1.  Podstawy  geograficzne  I  historyczne  s.  1—11. 

Widownia  dziejów  Unii,  dorzecza  i  wododziały  s.  1—3;  napór 
sąsiadów  i  spory  wewnętrzne  8.4 — 7;  klęski  a  zapowiedzi  przy- 
szłości w  Xin  wieku  s.  8—11. 

2.  Najdawniejsze  stosunki  polsko-litewskie  (do  r.  134^)  s.  11—30. 

Charakterystyka  ogólna  s.  11  —  12;  Polska  wobec  Prusaków 
i  Jadźwingów  s.  12  —  15;  pierwsze  walki  Polski  z  Litwą  s.  15—17; 
Polska  wobec  króla  Mendoga  s.  17—21;  drugi  okres  najazdów 
litewskich  s.  22-24;  pierwsze  przymierze,  jego  geneza,  znaczenie 
i  powody  rozluźnienia  s.  25—30. 

3.  Polska  i  Litwa  wobec  Rusi  w  jej  epoce  dzielnicowej  s.  31—51. 

Pierwsze  zetknięcia  s.  30—31;  1.  Polska  a  Ruś:  w  walce 
o  grody  czerwieńskie  s.  31-32,  za  Romanowiczów  s.  83—35; 
2.  Litwa  a  Ruś:  charakterystyka  ekspansyi  litewskiej  s.  35— 37, 
pierwsze  najazdy  i  podboje  s.  38—39,  Mendog,  Danilo  i  ich  sy- 
nowie s.  39—42,  za  Witena  i  Gedymina  s.  43 — 45,  pierwsze  walki 
o  Ruś  południową  s.  46—47,  początki  rywalizacyi  z  Moskwą  s. 
48-49  i  z  Polską  s.  50-51. 

4.  Walka  Polski  i  Litwy  o  Ruś  halicko-wołyńską  s.  52—83. 

Znaczenie  tej  walki  s.  52  —  53;  ostatnie  lata  Bolesława-Jerzego 
s.  54—59;  walki   Kazimierza  W.  o   Ruś:  walki  z  Diedka  s. 


VI 


69—62,  wyprawa  z  r.  1349  s.  63—65,  wyprawy  polsko-węgier- 
skie z  lat  1350/1  s,  65—69,  rozejm  z  r.  1352  i  jego  zerwanie  s. 
70-75,  od  wyprawy  r.  1366  do  śmierci  króla  s.  75—77;  polityka 
ruska  Ludwika  Węgierskiego  i  jej  rezultaty  s.  77—81; 
nowe  sukcesy  Litwy  na  wschodzie  i  ich  skutki  s.  81—83. 
6.  Geneza  układu  krewskiego  s.  83—112. 

Przyczyny  Unii  s.  83  —  85;  plany  Kazimierza  W.:  w  spra- 
wie chrztu  Litwy  i  przymierza  z  nią  s.  85—89,  w  sprawie  su- 
kcesyi  litewskiej  w  Polsce  s.  89—92;  projekt  chrystyanizacyi  Li- 
twy z  r.  1373  s,  93;  projekt  powołania  JagielZy  na  tron 
polski:  pierwsze  układy  w  r.  1383  s.  94— 97,  położenie  państwa 
litewskiego  s.  98—101,  stanowisko  W.  Księcia  s.  102-104,  Skir- 
gielly  8.  105  i  Witolda  s.  105—106,  plan  konsolidacyi  państwa 
litewskiego  s.  107—109,  poselstwo  do  Polski  w  r.  1385  s.  110—112. 

CZĘŚĆ  II.    Okres  Jagiełłowy  1385—1440  s.  113—330. 

1;  Wcielenie  i  wznowienie  państwa  litewskiego  1385 — 1401  s.  113—166. 
Układ  krewski  s.  113—115;  wstąpienie  Jagiełły  na  tron  polski 
s.  115 — 119;  przyłączenie  ziem  litewskich  i  ruskich  do 
Polski:  Skirgiełło  namiestnikiem  Litwy  s.  120— 122,  urządzenie 
ziem  ruskich  s.  123—128,  położenie  zewnętrzne  i  odpadnięcie  Wi- 
tolda s.  129—132,  walka  z  nim  s.  133—137;  ugoda  ostrow- 
ska z  r.  1392  s.  137—141  i  jej  skutki:  usuwanie  książąt  dziel- 
nicowych przez  Witolda  s.  141—146,  rywalizacya  z  Polską  o  Wo- 
łyń i  Podole  s.  146  —  148,  polityka  zewnętrzna  Witolda  do  r. 
1397  s.  149—152;  przełom  lat  1398—1400:  żądania  Jadwigi, 
pokój  saliński  i  stanowisko  Jagiełły  s.  152—157,  śmierć  Jadwigi, 
klęska  nad  Worsklą,  Swidrygiełło  na  Podolu  s.  157—160;  unia 
wiłeń  sko -radomska:  jej  treść  i  uczestnicy  s.  161 — 165,  jej 
ocena  s.  165—166. 

2.    Utwierdzenie    zewnętrzne    państwa    Jagiellońskiego    1401—1412 
s.  167-203. 

Charakterystyka  sytuacyi  politycznej  s.  167 — 170;  zaburzenia 
podolskie  r.  1402/3  s.  170—175;  pokój  w  Raciążu  176— 177;  nowe 
układy  Jagiełły  z  Witoldem  1404—1406  s.  178—180;  wojny  z  Mo- 
skwą 1404—1408  i  udział  w  nich  Polski  s.  180—186;  w  przed- 
dzień rozprawy  z  Zakonem  s.  186—189;  wielka  wojna:  przy- 
gotowania s.  190—192,  Grunwald  s.  19.1—194,  pod  Malborgiem 
s.  194—195,  pokój  toruński  s.  196;  utwierdzenie  od  Wschodu  s. 
197—199  i  od  Zachodu  s.  200—202;  rezultaty  s.  202—203. 


VII 


3.  Od  Horodła  do  sporu  o  koronacyę  Witolda  1413—1430  s.  203—246. 

Unia  horodelska:  jej  geneza  s.  203— 207,  postanowienia 
s.  208—212,  uczestnicy  s.  212—215  i  rezultat  s.  215—217;  wspólna 
polityka  zewnętrzna:  stosunek  do  Zakonu  od  wojny  "gło- 
dowej* do  pokoju  melneńskiego  s.  217— 224,  sprawa  husycka  s. 
225 — 226  i  spór  o  Lubicz  s.  227—230,  wschodnie  wyprawy  Wi- 
tolda i  udziaZ  w  nich  Polski  s.  230—234;  Witold  wobecPol. 
ski:  spory  terytoryalne  s.  234 — 236,  sprawa  sukcesyi  w  Koronie 
s.  286—240;  burza  koronacyjna:  plan  Zygmunta  luksem- 
burskiego a  stanowisko  Jagiełły  s.  240 — 243,  król  a  panowie  pol- 
scy s.  243-246,  śmierć  Witolda  s.  246—247. 

4.  Pierwsze  przywileje  Litwy  a  sprawa  ruska  s.  247 — 274. 

Skutki  sporu  o  koronacyę  Witolda  s.  247—249;  problem  assy- 
milacyi  Litwy  i  Rusi  do  Polski  s.  249—251;  1.  uprzywilejo- 
wanie Litwy:  przywilej  z  r.  1387  i  jego  skutki  s.  251—257, 
przywilej  horodelski  i  adopcya  bojarów  litewskich  s.  257—260, 
stanowisko  kniaziów  s.  261—262,  »starina«  s.  263;  2.  stanowi- 
sko ziem  ruskich:  Ruś  koronna  a  litewska  s.  263—266,  plan 
zrównania  Rusi  koronnej  z  Polską  w  prawach  i  przj-wilejach 
s.  266—269,  wpływ  na  Ruś  litewską  s.  269—270;  przyczyny  nie- 
zadowolenia s.  270—272. 

5.  Kryzys  Unii  1430—1440  s.  274-330. 

Charakterystyka  okresu  s.  272 ;  stanowiska  Polaków,  Litwinów 
i  króla  s.  273—275;  walka  Polski  z  w.  księciem  Świdry- 
giełłą:  próby  ugody  i  spór  o  Podole  s.  276— 280,  starcia  dyploma- 
tyczne i  orężne  r.  1431  i  charakter  walki  s.  281—284,  rozejm  Czarto- 
ryski i  rola  Krzyżaków  s.  286— 287,  plan  wyniesienia  Zygmunta  8. 
288—289;  Polska  wobec  walki  między  Zygmuntem  aSw i- 
drygiełłą:  rozłam  we  w.  księstwie  i  jego  charakter  s.  289—293, 
unia  grodzieńska  r.  1432  s.  294—299,  projekt  zrównania  dzielnic 
ruskich  s.  300—302,  projekt  przyłączenia  Wołynia  do  Polski  s. 
303—305,  zjazd  krakowski  na  początku  r.  1433  s.  305—306,  walki 
ze  Świdrygiełłą  i  daremne  próby  pokojowe  s.  307—311,  zjazd 
w  Krynkach  i  uprzywilejowanie  Rusi  w  r.  1434  s.  312—315,  jego 
skutki  s.  315—319,  zwycięstwo  nad  Świętą  r.  1435  s.  319—321, 
układy  ze  Świdrygiełłą  o  Ruś  południową  s.  322—324,  odnowie, 
nie  unii  z  Zygmuntem  i  wyparcie  Świdrygiełły  s,  324— 326;  Zy- 
gmunt Kiejstutowicz  wobec  Polski  po  r.  1437:  przy- 
mierze z  królem  rzymskim  i  jego  udaremnienie  s.  327 — 328.  osta- 
tnie zatwierdzenie  unii   i   zamordowanie  Zygmunta  s.  329 — 330. 


VIII 

CZĘŚĆ  III.    Okres  Kazimierzowy   1440—1499   s.  331—482. 

1.  Dwie  elekcye    Kazimierza   Jagiellończyka  i   spór   o    Unię  1440— 

1453  s.  331—384. 

Gharaltterystyka  nowego  okresu  s.  331  —  332;  stronnictwa  na 
Litwie  i  w  Polsce  s.  333—338;  Kazimierz  jako  w.  książę 
Litwy:  elekcya  s.  338—340,  powstania  w  dzielnicach  w.  księ- 
stwa s.  341—343,  Świdrygiello  na  Wołyniu  s.  343—346,  spór 
o  Podlasie  346—350,  polityka  zewnętrzna  Litwy  s.  351—352; 
elekcya  Kazimierza  w  Koronie:  pierwsze  targi  s.  353  — 
356,  Krzyżacy  a  Bolesław  mazowiecki  s.  357— 359,  zjazd  brzesko- 
parczowski  s.  360—361,  w  przeddzień  wyjazdu  z  Litwy  s.  361— 
363;  zatarg  polsko-litewski:  jego  początki  s.  363,  położenie 
Litwy  s.  364—365,  zjazd  lubetski  r.  1448  s.  366—367,  Michalu- 
szko  a  Moskwa  s.  368—372,  król  wobec  żądań  Polaków  i  Litwi- 
nów s.  372—375,  zjazd  parczowski  r.  1451  s.  375—376,  śmierć 
Świdrygiełly  i  jej  skutki  s.  376—  379,  zjazd  parczowski  i  sejm 
piotrkowski  r.  1453  s.  379— 383,  spisek  panów  wołyńskich  s.  383— 
384. 

2.  Uśmierzenie  zatargu    polsko-litewskiego  1453—1478  s.  384—416. 

Położenie  polityczne  s.  384 — 387;  Litwa  wobec  wojny 
trzynastoletniej:  do  klęski  chojnickiej  s.  387— 389,  śmierć 
Olelki  i  jej  skutki  s.  389 — 391,  żądania  litewskie  a  wpływy  Za- 
konu s.  391  —  393,  opozycya  litewska  i  jej  przezwyciężenie  394— 
399,  plany  pośrednictwa  pokojowego  s.  400—402,  nowe  spory 
8.  402—406,  od  zjazdu  w  Łomazach  do  pokoju  toruńskiego  s- 
406—408;  Polska  wobec  niebezpieczeństwa  wscho- 
dniego: jego  powody  s.  409—411,  stanowisko  Polaków  a  poli- 
tyka dynastyczna  s.  411  —  413,  Krym  a  Turcya  s.  413— 414;  osta- 
tnie intrygi  krzyżackie  s.  415 — 416. 

3.  Geneza  testamentu   Kazimierza  Jagiellończyka  I  odnowienie  Unii 

1478-1499  s.  416—455. 

1.  Ostatnie  lata  Kazimierza:  sejm  brzeski  r.  1478,  jego 
geneza  i  wpływ  na  politykę  króla  s.  416—422,  zwrot  przeciwko 
Moskwie  i  spisek  kniaziów  s.  422—427,  rokowania  polsko-litew- 
sk-ie  w  r.  1482,  1484  i  1486  s.  428—433,  zbliżenie  Polski  i  Litwy 
w  przeddzień  śmierci  króla  s.  4B3 —436;  2.  za  Olbrachtai  Ale- 
ksandra: ich  elekcye  i  pierwsza  wymiana  poselstw  s.  437  — 
440,  rokowania  o  pomoc  wzajemną  i  zaopatrzenie  Zygmunta 
s,  441—444,  projekt  pdnowienia  Unii  w  r.  1496  s.  445—448,  Li- 
twa wobec  wyprawy  bukowińskiej  s.  449 — 450,  Unia  z  r.  1499 
i  jej  znaczenie  s.  450—455. 


IX 

Panowie  litewsko-rusoy  s.  456—482. 

Charakterystyka  przeobrażeń  wewnętrznych  na  Litwie  i  Rusi 
s.  456  —  457;  Dpanowies  w.  księstwa:  ich  charakter  prawny 
i  geneza  s.  457—459,  znaczenie  przywilejów  z  r.  1447  s.  460  — 
463  i  z  r.  1492  s.  464—466,  geneza  >egzemptów«  s.  466—467; 
Ruś  koronna:  utwierdzenie  jej  przywilejów  i  równoupraw- 
nienia s.  468—470,  jej  możnowładztwo  s.  470—472;  Ruś  litew- 
ska: stosunek  do  właściwej  Litwy  s.  473—476,  stanowisko  w  po- 
lityce zewnętrznej  i  wewnętrznej  s.  476—478,  zlanie  się  możno- 
władztwa litewskiego  i  ruskiego  s.  479—481 ;  wyniki  s.  482. 


Przedmowa. 


Chwila,  w  której  się  ukazują  te  Dzieje  Unii  Jagiel- 
lońskiej podwójnie  nadaje  się,  aby  największemu  dziełu 
przodków  naszych  oddać  hołd  należny.  Wzywa  do  tego 
350-1  etnia  rocznica  unii  lubelskiej,  wzywają 
w  wyższym  jeszcze  stopniu  wypadki  współczesne. 
Jeśli  dziś  odczuwa  się  potrzebę  objęcia  wszystkich  naro- 
dów jednym  wielkim  związkiem,  opartym  na  zasadach 
sprawiedliwości  i  dobrej,  woli,  równości  i  wolności,  to  wy- 
pada przypomnieć  sobie,  że  podobny  zupełnie  problem 
w  skromniejszym  tylko  zakresie  rozwiązano  na  ziemiach 
naszych  przed  setkami  lat.  A  jeśli  dziś  właśnie  na  tych 
ziemiach  szaleją  nienawiści  plemienne  i  społeczne,  utru- 
dniając odbudowę  tego,  co  zniszczyła  przemoc  zewnętrzna, 
to  wiarą  w  lepszą  przyszłość  natchnąć  nas  może  tylko  rzut 
oka  w  daleką  przeszłość,  wskrzeszając  przed  nami  czasy 
zgodnego  współżycia  zjednoczonych  narodów,  wspólnego 
szczęścia  i  potęgi. 

Aby  te  czasy,  pozornie  tak  odległe,  złote  wieki  jagiel- 
lońskie, należycie  zrozumieć  i  ocenić,  trzeba  stosować  wyż- 
sze kryterya,  aniżeli  doraźny  interes  własnego  tylko  na- 
rodu, ciasno  i  egoistycznie  pojęty.  Spoglądając  na  te  wy- 
padki z  odległości  stuleci,  to  tylko  można  uznać  za  pra- 
wdziwie dodatnie,  za  czynnik  postępu  w  dziejowym  roz- 
woju, co  zbliżało    do    siebie    trzy   narody,    Unią  objęte,  co 


xn 


łagodząc  małostkowe  spory,  prowadziło  je  do  wielkich  ce- 
lów wspólnych,  do  wspólnego  dobra,  zawsze  zgodnego 
z  prawdziweni  i  trwałem  dobrem  każdego  z  nich.  Stojąc 
na  takiem  stanowisku,  historyk  najłatwiej  uczyni  zadość 
obowiązkom  bezstronności,  a  myśl  jego  szukając  twórczej 
idei  w  wirze  szczegółowych  zjawisk,  pozostanie  w  zgo- 
dzie z  majestatem  praw  Bożych,  rządzących  losami  świata. 

Tryumf  tych  praw  moralnych,  który  w  cudowny  spo- 
sób przywrócił  nam  wolną  Ojczyznę,  uzasadnia  nadzieję, 
że  także  idea  jagiellońska,  święta  spuścizna  jej  dawnych 
dziejów,  mimo  nieprzezwyciężonych  na  pozór  przeszkód, 
może  się  ziścić  na  nowo.  Ona  jedna,  zwrot  do  jej  tradycyi, 
może  rozwiązać  dziś,  jak  w  XIV  lub  XVI  wieku,  problem 
trwałej  odbudowy  Wschodniej  Europy.  Stąd  właśnie  wy- 
nika znaczenie  wyników  teoretycznego  badania  dla  współ- 
czesnych potrzeb  życiowych. 

Zakres  niniejszej  pracy  zaznacza  poniekąd  jej  tytuł. 
Nie  ograniczając  się  do  omówienia  samego  tylko  szeregu 
układów  prawnopaństwowych,  określanych  mianem  unii 
polsko-litewskich,  pragnie  ona  przedstawić  Dzieje  Unii, 
całokształt  wzajemnych  stosunków  między  zjednoczonymi 
narodami  w  rozwoju  historycznym  od  Krewa  do  Lublina, 
nie  wyjmując  tych  długich  okresów,  w  których  ten  stosu- 
nek nie  wyraził  się  w  żadnym  nowym  akcie  prawnym. 
Nie  mogły  się  też  ograniczyć  te  dzieje  do  stosunków  pol- 
sko-litewskich. Unia  Jagi  ellońska  obejmowała  przecież 
także  Ruś  i  chociaż  ziemie  ruskie  we  wzajemnym  zwią- 
zku nie  utworzyły  odrębnej  jednostki  państwowej,  jak 
Polska  i  Litwa,  ich  stosunek  do  Korony  i  do  W.  Księstwa 
jest  niemniej  ważną  i  istotną  częścią  dziejów  Unii  aniżeli 
stosunek  tych  dwóch  państw  pomiędzy  sobą. 

Wyłączono  natomiast  z  naszego  przedstawienia  kul- 
turalną stronę  Unii,  odkładając  ją  na  razie  do  późniejszych, 
już  zresztą  rozpoczętych  badań.  Możliwość  jej  wyodrębnie- 
nia od  strony  politycznej  uzasadniliśmy  mimochodem  wtoku 


XIII 


pracy  (str.  250).  W  dziejach  politycznych  natomiast, 
które  w  ten  sposób  silniej  się  uwypukliły  w  swych  zmien- 
nych kolejach,  równomiernie  staraliśmy  się  uwzględnić 
sprawy  wewnętrzne  obok  zewnętrznych.  Dlatego 
też,  pomijając  zgodnie  z  założeniem  historyę  Unii  religij- 
nej albo  też  polskich  wpływów  językowych  i  oświatowych 
na  wschodzie,  uwzględniliśmy  chociaż  w  ogólnych  zary- 
sach te  przemiany  ustrojowe  i  społeczne  w  ziemiach  li- 
tewsko ruskich,  które  wycisnęły  tak  silne  piętno  na  każ- 
dym z  głównych  okresów  politycznych  dziejów  Unii. 

Ten  podział  na  okresy  i  nadane  im  nazwy  również 
trzeba  krótko  objaśnić.  Jasnem  samo  przez  się  jest  przed- 
stawienie genezy  Unii,  oraz  unii  lubelskiej  w  osobnych 
częściach  pracy,  pierwszej  i  ostatniej.  Czas  od  r.  1385  do 
1568  podzielono  na  trzy  okresy,  przedzielone  datami  1440 
i  1500  r.  Podział  ten  uzasadnia  zarówno  ustrój  prawnopań- 
stwowy  Unii  Jagiellońskiej,  jak  i  jej  wspólna  polityka  za- 
graniczna. W  pierwszym  okresie  raz  po  raz  odnawiane 
akty  unii  podtrzymują  zasadę  podporządkowania  Litwy 
pod  Polskę;  obie  zaś  łączą  się  w  ciągle  ponawianych  wal- 
kach z  głównym  wówczas  wrogiem  wspólnym,  Zakonem 
Krzyżackim.  W  okresie  drugim  poprzednie  unie  tracą  moc 
prawną,  a  Litwa  nie  zawierając  żadnej  nowej,  staje  obok 
Polski  jako  państwo  równorzędne,  co  wreszcie  uznaje  od- 
mienny od  poprzednich  układ  wzajemny;  zewnętrzna  zaś 
polityka  obu  państw  na  ogół  zwraca  się  ku  odmiennym 
zagadnieniom,  rozwiązywanym  na  własną  rękę,  przez  Pol- 
skę na  Zachodzie  a  Litwę  na  Wschodzie.  W  trzecim  wre 
szcie  okresie  od  początku  znaleziono  rozwiązanie,  które 
dojrzewając  przez  cały  jego  przebieg,  godziło  równorzędne 
stanowisko  W.  Księstwa  obok  Korony  z  zabezpieczeniem 
i  zacieśnieniem  wzajemnego  związku,  a  związek  ten,  bez 
względu  nawet  na  akty  prawne,  utwierdzał  się  w  ścisłej 
znowu  solidarności  na  zewnątrz,  zwróconej  tym  razem 
głównie  przeciwko  Moskwie.  Około  dat,  rozgraniczających 


XIV 


te  trzy  okresy,  nastąpiły  też  przełomowe  zmiany  w  dzie- 
jach Rusi:  wszak  w  r.  1434  Polska  i  Litwa  niemal  równo- 
cześnie rozszerzają  swoje  przywileje  i  prawa  na  swe  zie- 
mie ruskie,  a  wskutek  klęsk  Litwy  koło  r.  1500  po  raz 
pierwszy  znaczne  obszary  białoruskie  i  małoruskie  prze- 
chodzą pod  panowanie  mioskiewskie. 

Aczkolwiek  te  okresy  nie  pokrywają  się  całkowicie 
z  latami  panowań  poszczególnych  królów,  przecież  nazwy 
nadawały  im  postacie  tych  władców,  którzy  w  każdym 
z  nich  dzieje  Unii  kształtowali,  a  których  działalność  albo 
w  skutkach  swoich,  jak  u  Jagiełły  i  Kazimierza,  albo  też 
w  swej  genezie,  jak  u  Zygmunta  I,  sięga  po  za  daty  ich 
śmierci,  względnie  wstąpienia  na  tron. 

Niniejsze  dzieje  Unii  Jagiellońskiej,  pojęte  jako  wstęp 
do  dziejów  epoki  Jagiellońskiej  wogóle,  same  oparły  się 
na  szeregu  prac  przygotowawczych  swego  autora,  na  które 
kilkakrotnie  się  powołano  i,  aby  uniknąć  ponownego  cy- 
towania źródeł,  podanych  już  tam  szczegółowej  analizie. 
Na  ogół  jednak  w  tem  syntetycznem  przedstawieniu  nie 
cytowano  dawniejszej  literatury,  gdyż  także  w  tych 
miejscach,  gdzie  ta  literatura,  cenna,  lecz  dotąd  nierówno- 
miernie rozwinięta,  była  szczególnie  obfitą,  odnośne  zaga- 
dnienia zostały  ponownie  zbadane  na  bezpośredniej  pod- 
stawie źródłowej.  Rzecz  jasna  jednak,  że  powołane  zostały 
te  prace,  z  których  zaczerpnięto  gotowy  pomysł  lub  hipo- 
tezę, gdzie  można  było  wskazać  metodyczne  zestawienia 
źródeł,  lub  które  korzystały  z  materyałów  źródłowych  wy- 
jątkowo niedostępnych. 

Temu  pominięciu  cytatów  z  literatury  przedmiotu 
zaradzą   może   wskazówki    bibliograficzne   na   końcu  II-go 

1  RozdziaZ  p.  t.  »Wcielenie  i  wznowienie  państwa  litewskiego* 
(t.  I  str,  113—166)  ukazał  się  pod  tym  samym  niemal  tytułem,  lecz 
w  innej  zupełnie  formie,  jako  studym  przygotowawcze  do  ostate- 
cznego ujęcia  tych  zagadnień,  w  Przeglądzie  historycznym  t.  I  dru- 
giej seryi  (Warszawa  1917  —  1918),  str.  1—77. 


XV 


tomu.  Obejmą  one  także  źródJa,  mimo  że  je  wszędzie 
najdokładniej  cytowano  w  samej  pracy.  Z  jej  zakresu  wy- 
nikła bowiem  niezwykła  różnorodność  tych  źródeł.  Oprócz 
tych,  które  odnoszą  się  bezpośrednio  do  dziejów  Unii,  jak 
zwłaszcza  jej  pamiętne  akty  z  lat  1385 — 1569^,  lub  świa- 
dectwa rokowań  polsko-litewskich  w  jej  sprawie,  należało 
uwzględnić  wszystkie  wogóle  źródła  z  epoki  jagiellońskiej, 
gdyż  w  każdem  mógł  się  znaleść  przyczynek,  oświetlający 
wzajemne  stosunki  Polski,  Litwy  i  Rusi. 

Aby  przynajmniej  zbliżyć  się  do  pożądanego  wyczer- 
pania tych  materyałów,  trzeba  było  już  dla  pierwszego 
tomu  przedsięwziąć  poszukiwania  archiwalne, 
a  drugi  tom  opiera  się  w  całych  ustępach  na  źródłach 
niedrukowanych.  Z  dążeniem  do  uwzględnienia  całego  ma- 
teryału  z  czasów  jagiellońskich  zostały  w  tym  celu  przej- 
rzane rękopisy  i  dyplomy  Biblioteki  XX.  Czartoryskich, 
Biblioteki  Jagiellońskiej  i  Akademii  Umiejętności  w  Kra- 
kowie, Bibliotek  ordynacyi  hr.  Krasińskich  i  hr.  Zamoj- 
skich *  w  Warszawie,  Biblioteki  publicznej  w  Wilnie,  ar- 
chiwum XX.  Radziwiłłów  w  Nieświeżu,  oraz  Polonica  we 
wiedeńskie m  Haus-  Hof-  u.  Staatsarchiv;  w  olbrzymiej 
skarbnicy  archiwum  państwowego  w  Królewcu  zbadano 
najmniej  znane  dot^d  okresy  Kazimierza  Jagiellończyka 
i  drugiej  połowy  rządów  Zygmunta  Augusta,  a  w  Archi- 
wum Głownem  w  Warszawie,  oprócz  wszystkich  dyplo- 
mów pergaminowych,  szereg  ksiąg  Metryki  Koronnej,  we- 
dług wskazówek  jej  Summaryuszów.  Luźne  wreszcie  przy- 
czynki   pochodzą    z  rękopisów  hr.  Morstinów  w  Krakowie 

1  Z  przytoczonego  przez  prof.  St.  Kutrzebę  i  WI.  Semkowicza 
systematycznego  wydawnictwa  tych  aktów,  którego  druk  niedawno 
się  rozpoczął,  nie  mogłem  jeszcze  korzystać  przy  pisaniu  tej  książki. 
Te  jednak  części,  z  któremi  dzięki  uprzejmości  Wydawców  obecnie 
już  mogłem  się  zapoznać,  nie  nasuwałyby  w  niej  żadnych  zmian. 

*  Cytowany  tu  niejednokrotnie  Inwentarz  archiwum  koron- 
nego J.  Zamoyskiego  jest  rękopisem  Nr  1603  tej  Biblioteki. 


XVI 


i  hr.  Branickich  w  Suchej,  z  rachunków  sejmowych  w  Ar- 
chiwum Skarbowem  w  Warszawie,  z  Archiwum  Central- 
nego w  Wilnie  i  t.  d. 

Z  pośród  tych  wszystkich,  którzy  przez  radę  i  zachętę 
lub  przez  udzielenie  materyałów  źródłowych  ^  zobowiązali 
mnie  do  głębokiej  wdzięczności,  pragnę  wymienić  przede- 
wszystkiem  swych  dwóch  głównych  Nauczycieli  na  polu 
historyi,  których  umiejętnej  szkole  zawdzięczam  możliwość 
przezwyciężenia  największej  trudności  przy  niniejszej  pracy 
t.  j.  konieczności  połączenia  metody  średniowiecznej  z  no- 
wożytną; są  to  nieodżałowany  mój  Mistrz  ś.  p.  prof.  St. 
Krzyżanowski  i  prof.  W.  Sobieski,  który  pięć  lat  temu 
pierwszy  mnie  zachęcił  do  badań  nad  naszym  stosunkiem 
do  Litwy  i  Rusi. 

Wdzięczność  serdeczną  wyrazić  też  pragnę  mojej  Zo- 
nie, która  od  chwili,  gdy  powziąłem  plan  napisania  tej 
książki,  aż  do  czytania  ostatnich  korekt,  wspierała  mnie 
pomocą  i  wymianą  myśli. 

O.  ChalecM-Halecki: 

Pisałem  w  350-letnią  rocznicę  ostatecznego  zatwier- 
dzenia unii  lubelskiej,  dnia  11  sierpnia  1919  r. 

^  Jeśli  pewne  źródło  zostało  mi  łaskawie  dostarczone  przez 
innego  badacza,  zwracam  na  to  uwagę  na  odpowiedniem  miejscu. 
Tutaj  zaś  zaznaczam,  że  cytaty  z  kopiaryuszów  przywilejów  biskup- 
stwa wileńskiego  (z  wyjątkiem  tego  tomu,  który  w  Muzeum  XX. 
Czartoryskich  sam  mogłem  przeglądać)  są  oparte  na  regestach,  spo- 
rządzonych przez  ś.  p.  Ks.  J.  Kurczewskiego  dla  prof.  W.  Semko- 
wicza, który  mi  je  uprzejmie  wypożyczył. 


CZĘŚĆ  I. 

Geneza  Unii. 


1.  Podstawy  geograficzne  i  historyczne. 

Obszar  państwa,  które  powstało  przez  Unię  jagiel- 
lońską, pokrywa  się  mniej  więcej  z  obszarem  pierwot- 
nych siedzib  ludów  słowiańskich  i  bałtyckich. 

Obszar  to  przejściowy,  jako  część  wielkiej  ni- 
ziny europejskiej,  a  zarazem  pomost  między  morzem  Bał- 
tyckiem  a  Czarnem.  Tworząc  przejście  od  Europy  zacho- 
dniej i  środkowej  do  Europy  wschodniej  i  do  Azyi,  między 
dwoma  światami,  biegunowo  przeciwnymi,  lecz  nie  prze- 
dzielonymi żadną  wyraźną  linią  graniczną,  obszar  ten  sam 
jest  pozbawiony  od  zachodu  i  od  wschodu  wybitnych  gra- 
nic naturalnych,  któreby  zamykały  lub  chociaż  utrudniały 
dostęp  do  jego  wnętrza. 

Na  wewnątrz  jest  jednak  silnie  spojony  przez  wa- 
runki hydrograficzne,  które  tutaj,  jak  wszędzie  indziej, 
wytykały  najdawniejsze  drogi  osiedlenia,  główne  szlaki 
historycznego  życia. 

Sześć  głównych  dorzeczy  tego  terytoryum  stało  się 
widownią  dziejów  plemion  litewskich  i  tych  szczepów  sło- 
wiańskich, które  nie  oddaliły  się  od  swej  kolebki  ani  przez 
wędrówkę  po  za  góry  karpackie  i  sudeckie,  ani  przez  ko- 

O.  Halecki:  Dzieje  Unii  Jagiellońskiej.  1 


GEMEZA  UNII 


lonizacyę  wschodnią.  Z  tych  dorzeczy  po  dwa  łączą  się 
w  osobne  od  zarania  dziejów  środowiska  etnograficzne.  Nad 
Wisłą  i  Odrą  siedziały  plemiona  polskie,  gdy  się  tworzyło 
państwo  Piastów;  nad  Dnieprem  i  Dniestrem  wiodły  żywot 
liczne  szczepy  wschodnio-słowiańskie,  zanim  je  połączyło 
państwo  Rurykowiczów  i  dało  im  nazwę  Rusi;  nad  Niem- 
nem i  Dźwiną  latorośle  odrębnej  nadbałtyckiej  gałęzi  indo- 
europejskiego  pnia  czekały,  ażby  choć  jedna  z  nich  wy- 
dała własny  twór  państwowy. 

Odra  należy  jeszcze  do  tej  zachodnio-środkowej  czę- 
ści kontynentu  europejskiego,  gdzie  dorzecza  wód,  spływa- 
jących ku  północy  i  ku  południowi,  są  przedzielone  przez 
znaczne  wzniesienia  i  pasma  górskie.  Ale  przez  rozgałę- 
zioną sieć  wodną  swego  największego  dopływu  Warty, 
przez  drogę,  którą  niegdyś  przeddziejowa  Pra-Wisła  ku 
zachodowi  dążyła,  Odra  łączy  się  z  dorzeczem  wiślańskiem. 
Wisła  zaś  prawymi  dopływami  swymi  sięga  już  do  tej 
wschodniej  połowy  Europy,  gdzie  w  nizinie,  ciągnącej  się 
od  morza  do  morza,  brak  wyraźnego  wododziału  między 
rzekami  północy  i  południa.  Przejściową  rolę  Polski  ja- 
giellońskiej między  Zachodem  a  Wschodem  spełniała 
w  mniejszym  zakresie  już  Polska  piastowska. 

Brak  wybitnych  wododziałów  nabiera  histo- 
rycznego znaczenia  w  dwóch  miejscach,  gdzie  dorzecze 
Wisły  łączy  się  bliskiemi  i  łagodnemi  przejściami  z  do- 
rzeczami Dniestru  i  Dniepru.  Pierwsza  z  tych  bram  dzie- 
jowych między  podłożem  geograficznem  Polski  a  Rusi 
znajduje  się  tam,  gdzie  źródła  Wiśni,  wpadającej  do  Sanu, 
niemal  dotykają  górnego  Dniestru  i  jego  pierwszych  północ- 
nych dopływów.  Drugą  dostrzegamy  tam,  gdzie  w  bagnach 
zachodniego  Polesia  Muchawiec,  dopływ  Buga,  zbliża  się 
swemi  źródłami  do  źródeł  Prypeci.  Nawet  zaś  na  prze- 
strzeni między  temi  dwiema  tak  wyraźnemi  przejściami 
linia  działu  wód  bałtyckich,  polskich,  i  czarnomorskich,  ru- 


PODSTAWY  GEOGRAFICZNE  I  HISTOKTCZKK  ó 

skich,  gubi  się,  dziwacznie  wykrzywiona,  bez  geograficz- 
nego i  Historycznego  znaczenia. 

Już  Długosz  wiedział',  że  tam,  gdzie  u  ujścia  Mu- 
chawca  do  Buga  powstał  prastary  gród  brzeski,  otwierała 
się  droga  w  głąb  nietylko  ruskich,  ale  i  litewskich 
ziem.  Także  bowiem  między  Rusią  a  Litwą  brak  granic 
naturalnych,  trudnych  do  przebycia,  i  dwie  również  drogi, 
geograficzne  i  historyczne  zarazem,  wiodą  przez  niezna- 
cznie wzniesiony  wododział  ich  rzek.  Jedną  tworzą  Jasiołda 
i  Szczara,  dopływy  Prypeci  i  Niemna,  połączone  już  za 
czasów  Rzplitej  przez  kanał  Ogińskiego,  tak,  jak  Prypeć 
z  Muchawcem  złączył  kanał  Królewski.  Drugą  wskazuje 
miejsce,  gdzie  górne  biegi  Dniepru  i  Dźwiny,  nim  ku  prze- 
ciwnym zwrócą  się  stronom,  najbardziej  się  zbliżają;  nie- 
darmo  naddnieprzańska  Orsza  i  Witebsk  nad  Dźwiną 
znajdą  się  w  jednej  ziemi-dzielnicy.  Tą  ostatnią  drogą 
posunęła  się  ku  północy  najdawniejsza,  przed -Rurykowa 
ekspansya  plemion  wschodnio-słowiańskich;  pierwszą  kro- 
czyła o  parę  wieków  później  ekspansya  państwa  litew- 
skiego ku  Rusi  południowej. 

Ogniwo  połączeń  hydrograficznych  na  obszarze  przy- 
szłego państwa  jagiellońskiego  zamyka  wreszcie  droga  od 
Wisły  wzdłuż  Narwi  i  Biebrzy  aż  niemal  do  kolana  Niemna 
koło  Grodna.  Między  nią  a  drogą  poleską,  którą  nam  wska- 
zał Muchawiec,  tam,  gdzie  z  odwiecznej  puszczy  biało- 
wieskiej wybiegają  dopływy  i  Wisły  i  Niemna  i  Dniepru, 
znajduje  się  geograficzny  ośrodek  Polski,  Litwy 
i  Rusi,  a  w  historyi  klasyczna  widownia  ścierania  się  ich 
wpływów:  ziemia  podlaska. 

W  ten  sposób  przyroda,  nie  wytknąwszy  żadnych 
granic  między  siedzibami  tych  trzech  narodów,  spoiła  je 
między  sobą  o  wiele  ściślej,  aniżeli  Polskę  z  jej  zachod- 
niem   a   Ruś    pierwotną    z  jej    wschodniem   sąsiedztwem. 

'  Hist.  Pol.  III  240. 


GBNEZA  UNII 


Przez  to  zarazem  wyraźniej  wykreśliła  zewnętrzne  gra- 
nice wspólnego  dziejowego  podłoża.  Nie  wystarczało  to 
jednak,  aby  je  utwierdzić,  aby  u  nich  zatrzymać  wę- 
drówki sąsiednich  ludów  albo  ekspansye  sąsiednich  państw. 
Były  to  bądź  co  bądź  granice  otwarte,  których  bezpie- 
czeństwo zależało  od  tego,  kto  mieszkał  po  za  niemi. 

Sąsiedztwo  to  bezpiecznem  było  tylko  na  północnym 
wschodzie,  gdzie  słabe  i  bierne  szczepy  f  i  ńsk  ie,  zamiast 
zagrażać  rubieżom  indoeuropejskiego  osiedlenia,  usuwały 
się  przed  niem  i  nie  zdołały  nawet  przeszkodzić  temu,  że 
Słowianie  krywiccy,  odcięci  przez  Łotwę  od  Bałtyku,  wdzie- 
rali się  w  fińskie  dzierżawy  w  kierunku  północnym,  po- 
suwając się  ku  zatoce  i  jeziorom  fińskim.  Tutaj,  w  swym 
))Nowogrodzie«,  nie  zrywając  związku  z  południową  ko- 
lebką, dotarli  do  najstarszej  drogi  od  wybrzeży  bałtyckich 
ku  Wschodowi:  przez  Wołgę.  Kolonizacya  słowiańska  jej 
dorzecza  tutaj  miała  główny  punkt  wyjścia.  Tutaj  też  roz- 
począł się  pochód  zdobywczy  normańskich  Rusów  ku  po- 
łudniowi, wzdłuż  nowej  drogi  »waregskiej«  do  Grecy  i. 

Gdy  jeszcze  podłoże  przyszłej  Moskwy  do  fińskiego 
zaliczało  się  świata,  prastarym  siedzibom  słowiańskim  gro- 
ziła zagłada  z  dwóch  innych  stron,  gdzie  niemal  od  sa- 
mego początku  swego  bytu  miały  nadzwyczaj  niebezpie- 
cznych sąsiadów:  od  zachodu  i  od  południowego  wschodu. 
Wprawdzie  teorya  o  niewoli  prasłowiańskiej  pod  jarzmem 
germańskiem  i  turkotatarskie  m  nie  mogła  się 
ostać  w  świetle  krytyki;  ale  nie  ulega  wątpliwości,  że  od- 
kąd na  zachodzie  sąsiedztwo  celtyckie  zmieniło  się  na  ger- 
mańskie, a  w  stepach  nad  morzem  Gzarnem  żywioł  turko- 
tatarski  zyskał  przewagę  nad  irańskim,  brak  zamkniętych 
granic  stał  się  w  tych  miejscach  niesłychanie  niekorzystnym 
dla  słowiańskiej  praojczyzny.  Spowodował  nietylko  miej- 
scowe straty  i  klęski,  lecz  umożliwił  nadto,  że  stały  — 
przez  długie  wieki  —  napór  z  tych  dwóch  stron  odbił  się 
złowrogo  na  całem  jej  życiu  dziejowem. 


PODSTAWY  GEOGRAFICZNE  1  HISTORTCZNK  O 

Już  W  czasach  przedchrystusowych  zachodni  obszar 
między  Łabą  i  Wisłą  poddał  się  po  raz  pierwszy  g-ermańskiej 
przewadze.  Wielka  wędrówka  ludów,  choć  przejściowo 
umożliwiła  germańskim  plemionom  rozciągnąć  władzę  nad 
znacznemi  częściami  rdzennej  Słowiańszczyzny,  pozwoliła 
Słowianom,  przez  ogólne  przesunięcie  się  szczepów  euro- 
pejskich ku  zachodowi,  posunąć  się  znów  za  Germanami 
aż  po  Łabę  a  częściowo  i  po  za  nią.  Za  to  właśnie  u  progu 
historyi  polskiej  powrotna  fala,  w  formie  niemieckiego  par- 
cia na  wschód,  wschodniej  ekspansyi  Karolingskiego,  za- 
chodnio-frankońskiego,  wreszcie  niemieckiego  państwa,  za- 
częła znów  odsuwać  coraz  dalej  ową  zachodnią  granicę  sło- 
wiańską między  Sudetami  a  Bałtykiem.  Równocześnie  zaś 
poddała  pod  swój  wpływ  i  przewagę  to  plemię  słowiań- 
skie, które,  osiadłszy  za  Sudetami,  zrazu  zasłaniało  inne 
od  południowego  zachodu. 

Odmienny  charakter  miało  niebezpieczeństwo  połu- 
dniowo-wschodnie. Z  nazw  szczepowych,  jakie  starożytni 
pisarze  umieścili  gdzieś  na  nieznanych  przestworach  Scytyi 
i  Sarmacyi,  niepodobna  wysnuć  pewnych  wniosków  o  pier- 
wotnych granicach  i  pierwszych  starciach  między  światem 
słowiańskim  a  turańskim.  To  tylko  pewne,  że  wzdłuż  pon- 
tyjskich  wybrzeży,  przez  owe  »dzikie  pola«  przodków  na- 
szych, przelewały  się  jedna  po  drugiej  fale  azyatyckich 
hord,  jak  to  jeszcze  w  XVI  wieku,  gdy  ostatnia  z  nich, 
tatarska,  rozbijała  się  o  polskie  straże  kresowe,  przypomi- 
nali królowie  nasi  zachodniej  Europie  ^.  Pierwsze  narażone 
były  na  tę  stałą  plagę  plemiona  wschodnio-słowiańskie, 
które  wskutek  tego  nigdy  nie  zdołały  się  mocno  usadowić 
nad  brzegami  Czarnego  Morza,  u  ujść  swych  rzek. 

Trudno  rozstrzygnąć,  o  ile  to  podwójne  niebezpie- 
czeństwo, germańskie  i  turańskie  najazdy  i  podboje,  było 
przyczyną    lub    skutkiem    późnego    stosunkowo    wy- 

»  Acta  Tomiciana,  VIII  nr.  224,  X  nr.  127. 


GENEZA  UNII 


tworzenia  się  organizmów  państwowych  na 
przejściowym  obszarze  między  Wschodem  a  Zachodem. 
W  końcu  jednak  nad  Wartą  napór  germański  przyspie- 
szył utworzenie  i  konsolidacyę  państwa  rodzimego,  nad 
Dnieprem  zaś  germańscy  przybysze  narzucili  wschodnio- 
słowiańskim  plemionom  wspólne  państwo  i  jego  nazwę. 
Zadaniem  pierwotnem  pierwszego  z  tych  państw  było  po- 
wstrzymanie zwycięzkiego  pochodu  Niemiec;  zadaniem 
drugiego,  które  niebawem,  po  wchłonięciu  nielicznych  zdo- 
bywców przez  żywioł  tubylczy,  stało  się  słowiańskiem, 
stworzenie  silnego  przedmurza  przeciw  chronicznym  zale- 
wom słowiańskiego  pogranicza  przez  Turkotatarów. 

Tak  Polsce  jak  i  Rusi  utrudniało  te  zadania  pierw- 
wszorzędne,  odwracając  wielokrotnie  od  nich  uwagę,  to, 
że  na  wewnątrz  obszaru,  który  miały  zasłaniać,  brakowało 
linii  granicznych,  wytkniętych  przez  przyrodę  dla  tworów 
państwowych,  które  na  nim  powstawały.  To  też  zaledwo 
wzmocniły  się  państwa  Piastów  i  Rurykowiczów,  gdy  obok 
nieuniknionych  walk  pierwszego  na  zachodzie  a  drugiego 
na  wschodzie,  rozpoczęła  się  też  wewnętrzna  walka  mię- 
dzy niemi,  ciągnącą  się  odtąd  przez  wieki,  o  ziemię 
grodów  czerwieńskich.  Polskę  wiodły  tam  prze- 
cież San  i  Bug,  Ruś  zaś  Dniestr  i  Prypeć  z  jej  dopływami, 
a  granica  mogła  być  tylko  sztuczną,  zależną  od  chwilowej 
przewagi  politycznej  jednej  strony.  Chwilowej  tylko,  bo 
naogół  potęga  obu  państw  rozwijała  się  równolegle,  do- 
chodząc do  szczytu  na  przełomie  z  wieku  X  na  XI,  oka- 
zując pierwsze  oznaki  rozstroju  od  połowy  wieku  XI, 
a  kończąc  się  ostatecznem  rozbiciem  dzielnicowem  pod  ko- 
niec pierwszej  połowy  następnego  stulecia. 

Przelotnie  tylko  Polska  pierwszych  Bolesławów,  jak 
gdyby  znacząc  drogi  swej  przyszłej  ekspansyi  wschodniej, 
sięgała  swym  wpływem  aż  po  Kijów,  a  ze  związków  mał- 
żeńskich i  politycznych  między  członkami  obu  dynastyi 
nie  wyłaniała  się  żadna  głębsza  myśl  łączności  i  trwałego 


PODSTAWY  GEOGRAFICZNE  1  HISTORYCZNE  t 

porozumienia.  Co  gorsza,  do  sporu  granicznego  przybyła 
też  r  ozbieźn  oś  ć  rozwoju  kulturalnego.  Powstała 
już  w  chwili,  gdy  niemal  równocześnie  oba  państwa  ten 
rozwój  rozpoczęły,  przyjmując  chrzest,  lecz  jedno  w  za- 
chodnim, drugie  we  wschodnim  Kościele;  pogłębiła  się  zaś, 
wzrastając  z  wiekami  do  zasadniczego  antagonizmu,  odkąd 
schizma  obu  kościołów  stała  się  ostateczną. 

Lecz  niedość  na  tem!  Siły  młodzieńcze  Polski  i  Rusi 
marnowały  się  i  tam,  gdzie  ich  państwa  się  stykały,  rów- 
nież bez  wyraźnego  odgraniczenia,  z  siedzibami  trzeciej 
grupy  etnograficznej,  zamieszkałej  na  tym  samym  obsza- 
rze słowiańsko-litewskiej  praojczyzny,  z  ludami  bałty- 
ckimi. Długo,  zanim  w  pośrodku  swych  siedzib  zdołały 
wytworzyć  własną  organizacyę  państwową,  bitne  ich 
szczepy,  sąsiadujące  z  Polską  i  Rusią,  nękały  jedną  i  drugą 
napadami,  wywołując  wyprawy  odwetowe  i  chęć  podboju. 
Już  od  X  wieku  walki  z  Prusakami  i  Jadźwingami  wy- 
pełniają poważną  a  krwawą  kartę  w  początkowych  dzie- 
jach polskich  i  ruskich. 

Wewnętrzne  rozbicie,  jakie  przyniósł  wiek  XII,  obja- 
wiało się  coraz  mniejszą  odpornością  Polski  wobec  cesar- 
stwa niemieckiego,  Rusi  wobec  Połowców,  ówczesnych 
przedstawicieli  turańskich  hord  koczowniczych  nad  Czar- 
nem  Morzem.  W  tym  samiym  czasie  osłabiły  się  jednp, 
i  druga  przez  pierwszą  zapowiedź  utraty  znacznej 
części  własnego,  rodzimego  żywiołu.  Na  zacho- 
dzie Niemcy,  załatwiwszy  się  ostatecznie  z  pokrewnymi 
Polsce  szczepami  połabsko-łużyckimi,  wpływami  polity- 
cznymi i  kulturalnymi  zarazem  zaczęły  sięgać  po  jedną 
z  dzielnic  piastowskich,  korzystając  z  wyodrębnienia  się 
Śląska  pod  władzą  najstarszej  linii  potomków  Krzywou- 
stego, a  nieco  dalej  na  północy  w  marchii  askańskiej  zbli- 
żali się  coraz  bardziej  do  dzielnicy  wielkopolskiej.  Na 
wschodzie  zaś  nadmierna  kolonizacya  Rusi  po  za  jej  pier- 
wotnym obszarem,  wśród  plemion  fińskich,  stworzyła  tam 


8  aSMBZA  UNII 

nowe  zupełnie  i  z  gruntu  odmienne  ogniska  jej  history- 
cznego życia;  pustosząc  owiany  tradycyjną  powagą  Kijów, 
Ruś  zaleska  dowiodła  niebawem,  jak  daleko  odbiegła  od 
pierwotnego  pnia,  jak,  przeniknięta  obcym  duchem,  może 
się  zwrócić  przeciwko  niemu.  Tak  przygotowały  się  już 
w  XII  wieku  dwie  okoliczności  nadzwyczaj  niepomyślne 
dla  przyszłego  rozwoju  Polski  i  Rusi;  wyłączenie  znacznej 
części  narodu  polskiego  z  granic,  w  których  miało  nastą- 
pić odrodzenie  jego  państwa,  i  rozbicie  Rusi  na  dwa  światy, 
w  których  wzajemnym  stosunku  groziła  przewaga  nowego 
nad  starym. 

Niebezpieczeństwa,  grożące  z  dwóch  stron,  ziściły  się 
w  XIII  stuleciu,  chociaż  inną  przybrały  formę.  Bezpo- 
średni napór  germański  od  zachodu  osłabł  wśród  walk  we- 
wnętrznych rzymskiego  cesarstwa.  Ale  za  to  żywioł  nie- 
miecki w  formie  państw  duchownych,  a  więc  otoczonych 
szczególną  powagą  w  świecie  chrześcijańskim,  usadowił  się 
u  ujścia  Dżwiny,  Wisły,  a  wreszcie  i  Niemna. 
Był  to  cios  równie  dotkliwy  dla  Polski,  odciętej  od  morza 
o  wiele  gruntowniej  niż  dotąd,  jak  i  dla  Litwy.  Gdy  bo- 
wiem wreszcie  jej  plemiona  centralne  zdobyły  się  na  utwo- 
rzenie państwa,  nie  mogło  ono  objąć  pruskich  i  kurońsko- 
łotyskich  pobratymców,  już  podbitych  przez  Zakony  nie- 
mieckie; samo  zaś  stało  się  od  początku  swego  istnienia  upra- 
gnionym celem  podbojów  krzyżackich,  jako  przeszkoda  do 
terytoryalnego  złączenia  kolonii  niemieckich  nad  Bałtykiem. 

Tymczasem  stara  droga  ludów  na  północ  od  Morza 
Czarnego  zaroiła  się  nowym  najazdem  azyatyckim,  którego 
państwo  ruskie,  już  przedtem  wewnętrznie  rozbite,  nie  zdo- 
łało powstrzymać.  Z  wyjątkiem  ziem  północno-zachodnich, 
które  coraz  dotkliwiej  cierpiały  od  napadów  potężniejącej 
Litwy,  cała  Ruś,  nowa,  nadwołżańska,  taksamo  jak  dawna, 
w  pierwotnej  kolebce,  popadła  pod  jarzmo  mongolskie; 
cięższe  co  prawda  na  wschodzie,  który  pod  jego  wpływem 
jeszcze  bardziej  oddalił  się  od  własnej  macierzy,  niemniej 


PODSTAWY   GEOGRAFICZNE  I  HISTORYCZNE  \) 

szkodliwie  wpłynęło  na  rozwój  Rusi  zachodniej.  Bezpo- 
średnie nad  Dnieprem,  gdzie  zgasiło  ostatecznie  najdostoj- 
niejsze ognisko  jej  dziejowego  życia,  nie  pozwoliło  się  roz- 
winąć nowej  formacyi  państwowej  nad  Dniestrem  i  Bu- 
giem. Po  przez  państwo  halicko-wołyńskie  docierały  zagotiy 
tatarskie  aż  do  ziem  polskich,  które,  wyrastając  na  ostatnie 
przedmurze  chrześcijaństwa  i  europejskiej  kultury,  opłaciły 
to  stałą  grozą,  wiszącą  nad  ich  rozwojem  kulturalnym  i  do- 
brobytem materyalnym. 

Była  w  XIII  wieku  jedna  chwila,  lepszą  zwiastująca 
przyszłość.  Prawie  równocześnie,  wnet  po  jego  połowie, 
zebrali  się  wszyscy  niemal  książęta  rozczłonkowanej  Pol- 
ski przy  podniesieniu  zwłok  św.  Stanisława,  jak 
gdyby  przed  symbolem  państwowej  i  duchowej  jedności, 
a  władcy  Litwy  i  Rusi  halicko- wołyńskiej  przyjmowali 
z  Rzymu  królewskie  korony,  jako  znamiona  utwierdzenia 
swych  państw.  Katolicki  chrzest  Litwy,  nie  narzu- 
cony mieczem  niemieckich  zdobywców,  lecz  połączony  z  za- 
chowaniem samodzielności  narodowej  i  politycznej,  i  unia 
kościelna  Rusi  z  Kościołem  łacińskim,  warunki 
i  podstawy  obu  koronacyi,  mogły  zarazem  pogłębić  ich 
związek  wzajemny  i  związek  z  Polską,  oparty  dotąd  tylko 
na  położeniu  geograficznem,  przez  zjednoczenie  w  tym  sa- 
mym świecie  kulturalnym.  Niedarmo  też  przy  wspomnia- 
nej uroczystości  wawelskiej  uczestniczyli  też  pierwsi  — 
według  kronikarza  polskiego*  —  katoliccy  biskupi  Litwy 
i  Rusi. 

Okoliczności  polityczne  zdawały  się  sprzyjać  wza- 
jemnemu zbliżeniu.  Wrogi  do  niedawna  stosunek  między 
młodemi  królestwami  Mendoga  i  Daniły,  po  układzie  po- 
lubownym w  sprawie  spornych  ziem  granicznych,  ustąpił 
przymierzu,  zwróconemu  przeciw  wspólnemu  niebezpie- 
czeństwu tatarskiemu.  Wspólność  tego  niebezpieczeństwa 

»  MPh.  II  573. 


10  GENEZA  UNII 

skłaniała  też  króla  Rusi  do  uzupełnienia  związku  kościel- 
nego z  Zachodem  przez  oparcie  polityczne  o  jego  najbliż- 
szą przedstawicielkę,  Polskę,  która,  zrażona  zawodami  Le- 
szka Białego  i  wmieszaniem  się  Węgier,  nie  myślała  wzna- 
wiać pretensyi  do  dawnego  jabłka  niezgody,  ziem  nad  gór- 
nym Sanem  i  Bugiem.  A  skoro  ziemia  Jadźwingów,  nie- 
objęta państwem  litewskiem,  miała  uledz  podziałowi  między 
Mazowsze,  Ruś  i  Krzyżaków  S  mogło  się  zdawać,  że  także 
w  stosunku  Polski  do  Litwy  nowy  rozpocznie  się  okres. 
Znikała  przecież  terytoryalna  między  niemi  zapora,  a  zara- 
zem gniazdo  łupieżczych  wypraw  na  Polskę  ze  strony  tego 
wyodrębnionego  szczepu  litewskiego;  z  państwem  Men- 
doga  zaś,  po  zetknięciu  się  granic,  Polskę  mogła  polity- 
cznie zjednoczyć  konieczność  wspólnej  obrony  przed  dal- 
szymi postępami  niemieckich  podbojów,  gdyż  dobre  sto- 
sunki, jakie  na  razie  łączyły  z  Krzyżakami  i  książąt  pia- 
stowskich i  króla  litewskiego,    długo    potrwać    nie  mogły. 

Były  więc  widoki,  że  mogłyby  stanąć  obok  siebie 
trzy  niezależne  od  siebie,  ale  sprzymierzone 
państwa:  polskie,  litewskie  i  ruskie,  zabezpie- 
czając się  wspólnemi  siłami  przed  Zachodem  i  przed  Wscho- 
dem. Krótko  trwały  te  widoki,  bo  złudne  były  ich 
podstawy.  W  Polsce  niebawem  rozgorzały  na  nowo 
walki  wewnętrzne  książąt  piastowskich;  ówczesne  ich  po- 
kolenie nie  dożyło  nawet  pierwszej  próby  wznowienia 
i  zjednoczenia  królestwa  polskiego.  Litwa,  zrywając  z  Za- 
konem, zerwała  zarazem  z  chrześcijaństwjem.  Ruś,  zawie- 
dziona co  do  czynnej  pomocy  zachodniego  świata,  uko- 
rzyła się  przed  mongolskim. 

Z  chwilą,  gdy  Romanowicze  nie  byli  już  w  stanie 
uniknąć  udziału  w  najazdach  tatarskich  na  Polskę  i  Litwę, 
skończyła  się  prawdziwa  niezawisłość  państwa  łialicko-wo- 
łyńskiego.  Odtąd,  choć  niebawem  dla  jego  książąt  zdawała 

»  Cod.  dipl.  Pol.  III  nr.  30. 


NAJDAWNIEJSZE  SrosUNKI  POLSKO-LITEWSKIE  11 

się  otwierać  władza  nad  zawichrzoną  Litwą,  nieuniknio- 
nem  było,  że  gdy  Polska  i  Litwa  odrodzą  się  na  nowo, 
państwo  ruskie  nie  stanie  już  obok  nich  jako  równorzę- 
dna potęga.  Do  takiego  odrodzenia  państwa  polskiego  i  li- 
tewskiego było  wówczas  daleko;  ale  dalej  jeszcze  do  ich 
wzajemnego  porozumienia.  Reakcya  pogańska  na  Litwie 
popchnęła  także  polskie  Mazowsze  do  obozu  jej  wrogów. 

Gdy  w  rok  po  rusko-tatarskich  napadach  na  Litwę 
i  Polskę,  Mendog  ziemię  płocką  »okrutnie  pustoszył  mie- 
czem i  ogniem,  łupieżą  i  rabunkiemw^,  mogło  się  zdawać, 
że  ze  związków  geograficznych  między  ziemią  polską,  li- 
tewską a  ruską  wynikną  tylko  nieskończone  walki 
wzajemne,  udaremniające  wewnętrzne  wzmocnienie 
trzech  państw  i  obronę  przeciw  wspólnym  wrogom  ze- 
wnętrznym. Druga  alternatywa,  aby  na  związkach  geo- 
graficznych i  wspólnych  zadaniach  historycz- 
nych oprzeć  wspólną  budowę  polityczną 
o  wspólnej  kulturze,  musiała  się  wydawać  zupełnie 
wykluczoną. 

A  jednak  po  wiek.u  zaledwie,  mimo  niekorzystnych 
chwilowo  warunków,  ta  wielka  idea  wyrosła  ze  swoich  od- 
wiecznych, historycznogeograficznych  podstaw.  Wystar- 
czyło do  tego,  aby  choć  dwa  z  tych  państw,  po  własnej 
konsolidacyi  wewnętrznej,  zdały  sobie  sprawę  z  tego,  że 
jedyną  drogą  i  do  uzyskania  wspólnych  celów  i  do  usu- 
nięcia wzajemnych  przeciwieństw  jest:  Unia. 


2.   Najdawniejsze   stosunki    polsko-litewskie   (do   r.   1340). 

Ze  wspólności  najważniejszego  celu  polityki  ze- 
wnętrznej, t.  j,  odparcia  niebezpieczeństwa  krzyżackiego 
i  otwarcia  sobie  drogi  do  bałtyckich  wybrzeży,  Polska 
i  Litwa  długo    sobie    nie    zdawały    sprawy.    Wprzód  oba 

1  MPh.  II  586. 


12  eSNBZA  UNII 

państwa  musiały  wyjść  z  okresu  rozterek  wewnętrznych, 
uświadomić  sobie  niemożliwość  porozumienia  z  państwem 
zakonnem,  a  wreszcie  zyskać  władców  tej  miary,  co  Wła- 
dysław Łokietek  i  Gedymin. 

Za  to  przeciwieństwa  polsko-litewskie,  za- 
nim jeszcze  wyłonił  się  spór  zasadniczy  o  Ruś  łialicko-wo- 
łyńską,  zarysowały  się  od  samego  początku  historycznego 
stosunku  Polski  do  plemion  bałtyckiego  szczepu.  Stałą  ce- 
chą tego  stosunku  to  najazdy  tych  plemion  na  ziemie 
polskie,  ułatwione  przez  brak  naturalnych  zapór  grani- 
cznych, a  wzbudzające  w  Polsce  chęć  odwetu  a  zwłaszcza 
radykalnego  zabezpieczenia  się  od  nich. 

Tak  było  w  obu  wypadkach,  gdzie  Polska  od  zarania 
swych  dziejów  bezpośrednio  stykała  się  z  temi  plemionami, 
mianowicie  z  Prusakami  i  z  Jadźwingami.  Z  oboma  grani- 
czyła przedewszystkiem  dzielnica  mazowiecka,  która 
wogóle  w  stosunkach  polsko-litewskich  dziwnie  doniosłą 
odegrała  rolę. 

W  stosunku  do  Prusaków-  wielkie  znaczenie  miała 
i  ta  okoliczność,  że  oni  to  właśnie  wraz  z  sąsiednimi  Po- 
morzanami, szczepem  słowiańskim,  pokrewnym  polskiemu, 
rozsiadłszy  się  u  ujścia  Wisły,  zagradzali  państwu  polskie- 
mu drogę  do  morza.  Dlatego  po  próbach  nawrócenia  ich 
na  chrześcijaństwo  drogą  misyjną,  któraby  doprowadziła 
stopniowo  także  do  politycznej  zależności,  ale,  przypłacona 
życiem  św.  Wojciecha  i  św.  Brunona,  nigdy  trwałych  nie 
dawała  rezultatów,  rozpoczęły  się  rychło  próby  orężnego 
ich  podboju  przez  Polskę.  Łącząc  się  z  podobnemi  stara- 
niami o  podbój  Pomorza,  wyprawy  pruskie  czterech  pierw- 
szych Bolesławów  przynosiły  wprawdzie  czasem  sukcesy 
doraźne,  łatwe  wobec  braku  organizacyi  państwowej  u  ple- 
mion pruskich,  lecz  nigdy  nie  zdołały  utwierdzić  nad  niemi 
władzy  państwa  piastowskiego.  Powagę  jego  osłabiały  nie- 
rzadkie wypadki,  kiedy  w  czasie  zaburzeń  wewnętrz- 
nych w  Polsce  jedna  strona  wzywała  Prusaków,  podobnie 


NAJDAWNIEJSZE  STOSUNKI  POLSKO-LITEWSKIE  13 

jak  i  Pomorzan,  do  pomocy  przeciw  drugiej.  Posługiwał 
się  nijni  Masław  przeciw  Kazimierzowi  Odnowicielowi, 
Zbigniew  przeciw  Krzywoustemu,  Władysław  II  przeciw 
młodszym  braciom.  Ośmielało  to  oczywiście  Prusaków  do 
napadów  na  własną  rękę,  zwłaszcza  odkąd  w  r.  1166  pol- 
skiej wyprawie  odwetowej  zdołali  zadać  dotkliwą  klęskę, 
przypieczętowaną    śmiercią  ks.  Henryka    sandomierskiego. 

Stała  niemal  walka  z  Prusakami  u  granic  Mazowsza 
wzrosła  wreszcie  do  poważniejszych  rozmiarów  za  czasów 
ks.  Konrada,  mniejwięcej  od  1219  r.  Ani  krucyaty,  ogła- 
szane przez  papieża,  ani  udział  książąt  i  rycerstwa  z  ca- 
łej Polski  w  obronie  północnych  rubieży  nie  zdołały  jej 
położyć  końca.  Dla  ostatecznego  zaś  rozwiązania  sprawy 
przez  podbój  Prus,  Polska,  rozbita  na  dzielnice^  oczywiście 
jeszcze  mniej  była  zdolna  od  potężnego  państwa  pierw- 
szych Piastów^  Gdy  nawet  założenie  osobnego  zakonu  ry- 
cerskiego, braci  Dobrzyńskich,  nie  przyniosło  zmiany  na 
lepsze,  zdecydował  się  Konrad  na  powołanie  zakonu 
niemieckiego,  Krzyżaków. 

Nie  odrazu  wyszły  na  jaw  zgubne  następstwa.  Do- 
raźna korzyść,  że  odtąd  napady  pruskie  zdarzały  się  tylko 
wyjątkowo,  skłaniała  nawet  książąt  polskich,  zwłaszcza 
Konrada  i  jego  syna  Kazimierza  Kujawskiego,  do  wspólnej  ^' 
z  Krzyżakami  walki  przeciw  Prusakom  i  ich  jedynemu/ 
obrońcy,  Świętopełkowi  pomorskiemu.  Na  stosunek  do  po- 
wstającego równocześnie  państwa  litewskiego  nie  wpłynęło 
to  jednak  bezpośrednio.  Gdy  ono  się  wzmocniło,  Krzyżacy 
posunęli  już  tak  daleko  podbój  Prusaków,  że  Mendog  nie 
mógł  ich  już  objąć  swą  władzą,  a  zanim  Litwa  przezwy- 
ciężyła zawieruchę  po  jego  śmierci,  opanowanie  całych 
Prus  przez  Zakon  było  faktem  dokonanym.  Rola  dziejowa 
dawnych  Prusaków  skończyła  się  zbyt  wcześnie,  aby  wpły- 
nąć na  rozwój  stosunków  polsko-litewskich.  Stało  się  to 
tylko  pośrednio,    przez    pierwszorzędne   znaczenie,  jakiego 


14 


OBałRZA  UNII 


miało  nabrać  dla  tych  stosunków  państwo  ich  zwycięzców, 
Prusy  krzyżackie. 

Przed  powołaniem  Zakonu  niemieckiego  Mazowsze, 
dzięki  dzielności  wojewody  płockiego  Krystyna,  zabitego 
niestety  w  r.  1217  na  rozkaz  Konrada,  chwilowo  zdobyło 
sobie  własnemi  siłami  przewagę  nad  Prusakami  »i  in- 
nymi wrogimi  ludami«  i.  Tymi  ostatnimi  byli  zapewne  nie- 
tyle  Litwini'  właściwi,  co  pokrewne  im  plemię  Jadźwin- 
gów.  Wszak  ich  prastary  gród  stołeczny  3  Drohiczyn  nad 
Bugiem  wznosił  się  niedaleko  wschodnich  granic  Mazo- 
wsza i  w  nim  też  osadził  ks.  Konrad  resztki  braci  Dob- 
rzyńskich w  r.  1237*;  stąd,  dzierżąc  z  rąk  księcia  cały  ob- 
szar między  Bugiem  a  Nurem  »aż  po  granice  Rusinów«, 
mieli  bronić  Mazowsza  od  strony  Jaćwieży,  skoro  Krzy- 
żacy zasłaniali  je  od  strony  Prus. 

Niewiadomo,  kiedy  Mazowszanie  Drohiczyn  zdobyli. 
Wogóle  najdawniejsze  stosunki  do  Jadźwingów  są  nad- 
zwyczaj mało  znane.  Wątpliwym  pozostaje  ich  udział  w  po- 
wstaniu Masława  %  a  mało  konkretnych  szczegółów  przy- 
nosi opowieść  mistrza  Wincentego  ^  o  zwycięzkim  pocho- 
dzie Kazimierza  Sprawiedliwego  naPodlasian  (Pollexiani} 
i  sprzyjającego  im  księcia  ruskiego  na  Drohiczynie.  Kon- 
rad prowadził  dalej  dzieło  ojcowskie,  rozszerzając  podboje 
na  Podlasie  północne.  Zwycięzkie  walki  przeciw  rozdrob- 
nionym plemionom  jadźwińskim,  z  których  książąt  raz  sie- 
dmiu wziął  do  niewoli  jeden  rycerz  mazowiecki  ^,  uwień- 

1  MPh.  IV  752. 

2  Długosz  II  204. 
'  Długosz  I  496/7. 

*  Cod.  Pomer.  dipl.  I  556/7. 
'Wymienia  ich  tylko  Dług.  I  284. 

•  MPh  II  421—424,  por.  s,  537  (Kronika  wp.);  Dług.  II  135  od- 
nosi wyprawę  do  Prusaków,  ale  (s.  103)  zajęcie,  a  nawet  odzyskanie 
Drohiczyna  przypisuje  Kaz.  Sprawiedliwemu,  taksamo  jak  Kadłubek 
(MPh  II  390,  397,  421)  i  Kronika  wp.  (ib.  530). 

'  Cod.  dip.  Pol.  II  1.  nr.  28. 


NAJDAWNIEJSZE  STOSUNKI  POLSKO-LITEWSKIE  15 

czyło,  mimo  rychłego  zaniknięcia  rycerzy  dobrzyńskich, 
zajęcie  Rajgrodu,  niedaleko  pruskiej  granicy.  Chwilowo  obsa- 
dził go  książę  wiernem  rycerstwem,  lecz  utracił  niebawem  tę 
placówkę,  prawdopodobnie  w  r.  1244  \  gdy  Świętopełk  po- 
morski popchnął  także  Jadźwingów  do  walki  z  Konradem. 

Kraj  Jadźwingów  sięgał  od  "siedzib  pruskich  aż  po' 
Ruś,  której  książęta  jeszcze  wcześniej,  a  zdaje  się  i  częściej 
walczyli  z  nimi,  aniżeli  Piastowie.  Ale  Ruś  nietylko  wcze- 
śnie wystąpiła  jako  rywalka  Mazowszan  w  podboju  Pod- 
lasia, zwłaszcza  odkąd  Daniło  Romano wicz  odebrał  »krzy- 
żewnikom«  Drohiczyn  (k.  1238  r.)  -,  lecz  spowodowała  też 
pierwsze  walki  Polski  z  Lit wą,  zupełnieoddzieloną 
od  księstw  piastowskich  przez  Jaćwież. 

Bitność  plemienia  litewskiego  znała  Ruś  oddawna, 
choć  pono  już  gdzieś  za  czasów  Jarosława  Mądrego  zmu- 
siła je  do  daniny.  Już  od  XII  wieku,  gdy  tylko  osłabło 
wewnętrznie  państwo  kijowskie,  cierpiało  od  litewskich 
napadów.  Pierwsze  wieści  o  Litwie,  jakie  dotarły  do  na- 
szych średniowiecznych  dziejopisarzów',  dotyczą  właśnie 
jej  walk  z  Rusią,  o  zmiennem  bardzo  szczęściu. 

Mimo  to  w  czasie  zaburzeń  po  śmierci  Romana  ha- 
licko-wołyńskiego  jego  potomkowie  nie  wahali  się  wezwać 
niebezpiecznych  litewskich  sąsiadów  do  pomocy  w  wal- 
kach z  Polską.  Już  z  lat  1209  i  1211*  pochodzą  pierwsze 
niewyraźne  ślady  o  »pomocy  i  radziew,  udzielonej  Rusinom 
przez  Litwę,  a  przymierze  Romanowiczów  z  książętami 
litewskimi  i  żmudzkimi  z  r.  1219  było  wymierzone  naj- 
wyraźniej przeciw  Polsce.  Wszak  od  razu,  »gdy  Lachowie 

*  Por.  dok.  Bolesława  maz.  z  29/VI  1244,  wyd.  i  omówiony 
przez  W.  Semkowicza:  Przyczynki  dypl.  z  wieków  śr.,  s.  26  nast. 

*  Polnoje  sobr.  russkich  letop.  II  175;  daty  kroniki  wołyńskiej 
poprawiamy  według  pracy  o  jej  chronologii,  ogłoszonej  prz«z  M. 
Kruszewskiego  w  t.  41  Zap.  tow.  Szewcz.  (por.  ib.  s.  26). 

"  Dług.  I  447,  II  177. 

*  MPh  IV  12;  Dług.  I  191. 


16 


GENEZA  UNII 


nie  przestawali  pustoszyć,  przywiódł  na  nich  Daniło  Lit- 
winowa i  właśnie  to  krwawe  »litewskie  wojowanie  Pol- 
ski«  skłoniło  w  r.  1220  Leszka  Białego  do  zawarcia  po- 
koju ^ 

Ale  nietylko  Ruś  przyzwyczaiła  Litwę,  zajętą  na  tylu 
innych  polach  walki,  do  coraz  częstszych  na  Polskę  naja- 
zdów 2.  Gdy  w  r,  1227,  po  śmierci  Leszka,  Konrad  ma- 
zowiecki rozpoczął  długoletnią  walkę  o  Małopolskę,  od 
razu  zastosował  stały  odtąd  system  naprowadzania  nietylko 
prusko-podlaskich  sąsiadów,  ale  i  dalekich  Litwinów  i  Żmu- 
dzinów^.  Odtąd  dopiero  słyszymy  coraz  częściej  o  naja- 
zdach rozmaitych  plemion  litewskich  na  Krakowskie  i  San- 
domierskie. 

Zwłaszcza  odkąd  po  śmierci  Henryka  Pobożnego  wr. 
1241  walka  o  Kraków  wybuchła  ze  zdwojoną  siłą,  Litwini 
—  obok  Prusaków  i  Jadźwingów  —  biorą  udział  w  każ- 
dej wyprawie  Konrada.  Choć  niemal  równocześnie  sam 
z  nimi  walczył  u  granic  Mazowsza,  posługiwał  się  tymi 
pogańskimi  pomocnikami  w  r.  1241,  gdy  ubiegł  Kraków, 
korzystając  z  pogromu  tatarskiego,  w  r.  1243,  gdy  ich 
»barbarzyńskie«  zastępy  nie  uchroniły  go  od  klęski  pod 
Suchodołem*,  i  w  r.  1244,  gdy  skłonił  ich  do  strasznego 
napadu  na  ziemię  lubelską,  który  kwitnące  jej  osady,  zwła- 
szcza na  sieciechowskiem  i  łukowskiem  pograniczu,  zmie- 
nił w  pustynię  a  Danile  utorował  drogę  do  chwilowego 
zajęcia  Lublina  ^  Wreszcie,  gdy  Prusacy  woleli  pustoszyć 
jego  własne,  bliższe  im  Kujawy,  a  podobno  właśnie  po  wy- 
prawie lubelskiej,  niedostatecznie  wynagrodzeni,  rzucili  się 


1  Połnoje  sobr.  11  161/2;  por.  MPh  III  132. 
'  Tak  n.  p.  w  r.  1238  Daniło  naprowadził  Litwinów  na  Mazo- 
wsze (Polnoje  sobr.  II  175;  chronol.  Hrusz.  s.  27). 
3  MPh.  II  556. 

*  Dług.  II  284,  293/4,  z  nieznanego  źródła. 
5  Dług.  II  297/9;  por.  MPh  II  804,  838. 


NAJDAWlflBJSZB  STOSUNKI    P0ŁSK0-L1TKWSKIK  17 

«ia  Mazowsze  1,  Konrad  samych  już  tylko  Litwinów  powo- 
'łał  do  ostatniej  walki  z  Bolesławem  Wstydliwym  w  r.  1246. 
3ch  to  właśnie  »niezmierzone  zastępyw  zadały  rycerstwu 
krakowskiemu  i  sandomierskiemu  dotkliwą  klęskę  pod  Za- 
rzyszowem,  a  podczas  drugiej  wyprawy  Konradowej  w  tym 
Toku,  z  której  Prusacy  skorzystali  dla  napadu,  na  Ciecłia- 
nów,  Litwini  z  jego  namowy  złupili  Opatowskie'. 

Jak  wiadomo,  pomoc  litewska  nie  zdołała  doprowa- 
dzić Konrada  do  upragnionego  celu.  Za  to  po  jego  śmierci, 
w  r.  1247,  mogły  wreszcie  spokojniej  odetchnąć  ziemie 
małopolskie,  mógł  sądzić  Bolesław  Wstydliwy,  że  w  po- 
kojowej pracy  nie  przeszkodzą  mu  już  ani  mazowieckie, 
ani  też  litewskie  napady,  które  dotąd  były  niemal  wy- 
-łącznie  następstwem  polityki  Konrada '. 

Ale  ta  polityka  splotła  także  na  przyszłość  dzieje  Pol- 
ski z  dziejami  Litwy.  Niedarmo  córka  Konradowa  wyszła 
za  jednego  z  książąt  litewskich,  Trojnata,  siostrzeńca  Men- 
doga*,  co  było  zarazem  pierwszym  związkiem  małżeńskim 
między  obiema  dynastyami;  niedarmo  stanęli  w  r.  1245 
Konrad  wraz  z  Mendogiem  po  stronie  Daniły  w  rozstrzy- 
gającej o  losach  Rusi  bitwie  pod  Jarosławiem '.  Jeśli  zaś 
Polska  następnie  nie  odegrała  większej  roli  w  dziejach 
efemeryczne  go  królestwa  lite  wsk  i  ego,  to  oprócz 
Jadźwingów,  rozdzielających  oba  kraje,  stanęła  na  prze- 
szkodzie ta  okoliczność,  że  każdy  z  trzech  książąt  wscho- 
dniej Polski  inną  wobec  Litwy  prowadził  politykę. 

Zrazu,  gdy  koło  r.  1249  Daniel  chciał  pozyskać  Pia- 
stowiców  dla  wielkiej  koalicyi  przeciw  Mendogowi,  wszy- 
scy trzymali  się  zdała,  nie  biorąc  obiecanego  udziału  w  wy- 


'  Dług.  n  300,  z  niezn.  źródła. 

»  Dług.  II  307/8;  por.  MPh  II  564  W  rocmikach  (MPh  II  838, 
•877,  III  49,  168/9)  zwykle  jest  mowa  tylko  o  samyoh  Litwinach. 
»  Dług.  II  314. 

*  Balzer;  Genealogia  Piastów,  304/7. 
»  Polnoje  sobr.  II  182/4. 

O.  Halecki:  Dzieje  Unii  Jagielloiskiej.  8~ 


18  ajINBSA   UHII 

prawie  K  Za  to  wobec  chrztu  Litwy  nie  pozostali  obojętni- 
Chrzest  ten  otwierał  przecież  możliwość  trwałego  zabez- 
pieczenia się  z  tej  strony,  na  drodze  przemiany  państwa 
barbarzyńskiego,  ciągnie  gotowego  do  najazdów,  w  zaprzy- 
jaźnione królestwo  katolickie.  Stąd  dążność  do  współdzia- 
łania w  dziele  nawrócenia,  ponętnem  dla  pobożnego  umy- 
słu Bolesława  Wstydliwego.  Z  gorliwością  apostolską  szła 
w  parze  głęboka  myśl  polityczna.  Przy  szerzeniu  się  kato- 
licyzmu na  Litwie  obok  ścierających  się  wpływów  niemiec- 
kich miał  wystąpić  i  polski,  przy  czem  późniejsza  o  sto  lat 
myśl  Kazimierza  Wielkiego,  aby  młody  kościół  litewski  włą- 
czyć do  archidyecezyi  gnieźnieńskiej,  już  prześwieca  jako 
cel  ostateczny,  W  rywalizacyi  z  arcybiskupem  Rygi  i  Krzy- 
żakami, arcybiskup  Pełka  wyświęcił  w  r.  1253  polskiego 
dominikanina  Wita  na  biskupa  Litwy. 

Stało  się  to  w  Kozłowie,  wsi  ks.  mazowieckiego  Zie- 
mowita'.  Młodszy  syn  Konrada  nie  mógł  stać  zdała  od  tej 
sprawy,  gdyż  jego  dzielnica  była  przecież  głównie  nara- 
żona na  napady  Jadźwingów,  któreby  ustać  musiały,  gdyby 
chrystyanizacya,  jak  pragnął  książę  krakowski,  także  to  ple- 
mię objęła. 

Niestety  zawiodły  piękne  plany,  zarówno  szersze,  obli- 
czone na  szerzenie  wpływu  polskiego  na  całej  Litwie,  jak 
i  ciaśniejsze,  zmierzające  do  zabezpieczenia  się  od  niej, 
a  zwłaszcza  od  Jadźwingów.  Ci  ostatni,  wrodzy  chrześci- 
jańskiemu królowi  Litwy,  który  też  gotów  był  odstąpić 
Krzyżakom  północną  część  ich  ziemi,  już  w  czasach,  gdy 
Mendog  stał  szczerze  przy  nowej  wierze,  nie  przestawali 
nękać  napadami  polskiego  pogranicza. 

Im  to  bowiem  niewątpliwie  przypisać  trzeba  »litew- 
8kie«  najazdy  na  ziemię  wizką  Ziemowita  w  r.  1253  i  na 
ziemię  lubelską    Bolesława    w    r.    1255*    i    wogóle    owe 

1  Ibid.  s.  187. 

«  MPh  III  22;  Dług.  II  343. 

*  Dług.  II  345,  S&O,  z  nieznanych  źr6deL 


NAJDAWNIBJSIK  STOSUHKl    POLSKO-ŁITRWSKIK  19 

nieustanne  pustoszenia,  które  w  latach  1255  do  1257  do- 
prowadziły do  głoszenia  krucyaty  przeciw  poganom,  napa- 
stującym Polskę  ^  Jeśli  w  nich  obok  Jaćwieży  uczestniczyli 
także  Litwini  właściwi,  to  byli  to  chyba  poganie,  nie  uznający 
władzy  Mendog^.  W  walce  przeciwko  nim  Piastowie  byli 
jeszcze  solidarni.  Gdy  Jadżwingowie  chwilowo  objawiali 
gotowość  poddania  się  starszemu  Konradowicowi,  Kazi- 
mierzowi kujawskiemu,  który  się  odznaczał  na  czele  krzy- 
żowców, od  Wstydliwego  wyszła  myśl  założenia  biskup- 
stwa misyjnego  dla  Jadźwingów  w  pogranicznym  Łukowie*. 

Myśl  ta,  choć  chwilowo  urzeczywistniona  przez  bullę 
papieską,  niebawem  upadła.  Świadczy  jednak,  źe  już  po- 
żegnano się  z  nadzieją,  aby  biskup  polski  stał  się  duszpa- 
sterzem dla  całej  Litwy;  rzeczywiście  Wit  —  kto  wie.  czy 
wogóle  na  Litwę  dopuszczony  —  dwa  lata  przedtem  zre- 
zygnował ze  swej  godności  '. 

Co  gorsza,  niebaw^em  w  stosunku  książąt  polskich  do 
samego  Mendoga  zaszedł  zwrot  stanowczy.  Nie  spowodował 
go,  zdaje  się,  udział  Litwinów  w  napadzie  tatarskim  na  Ma- 
łopolskę r.  1259,  gdyż,  jeśli  wogóle  wiadomość  o  nim  jest 
prawdziwa*,  był  taksamo  wymuszony,jak  udział  Rusi.  Zwrot 
ów  pozostaje  raczej  w  związku  z  wewnętrznymi  sporami 
Piastowiców,  którzy  w  tym  samym  roku  1259  zwrócili  się 
prawie  wszyscy  przeciw  Kazimierzowi,  gdy  jako  zarzew  ie 
ciągłych  niepokojów  okazał  się  godnym  spadkobiercą  Kon- 
rada. 1  oto  zagrożony  książę  kujawsko-łęczycki,  wbrew^ 
własnym  układom  z  Zakonem  krzyżackim,  związał  się  oso- 

»  Mon.  Pol.  Vatieana  tli  nr.  76,  84.  Ich  też  skutkiem  było  prze- 
niesienie klasztoru  zawichojskiego  do  Skały,  które  trzeba  odnieść  do 
r.  1257  (B.  Ulanowski:  O  założeniu  klasztoru  św.  Andrzeja  w  Kra- 
kowie, Pamiętn.  Akad.  fil.  VI  17  nn.,  33). 

*  Theiner:  Monum.  I  nr.  1.S9,  143  (r.  1256'7),  Mon.  Pol.  Vatie. 
III  nr.  512. 

»  Mon.  Pol.  Vatic.  III  nr.  73. 

*  Litwinów  wymienia  tylko  Długosz  (II  373),  Kronika  wp.  z«ś 
Prusaków. 

2* 


20  (4BNBSA   UNII 

bnem  przymierzem  z  Litwą  ^  Krok  ten  popchnąt  wrogiego 
mu  brata  Ziemowita  do  układu  z  mistrzem,  zawartego 
w  czerwcu  1260  r.,  w  którym  w  zamian  za  szóstą  część 
ziemi  Jadźwingów  nieopatrznie  obiecał  Zakonowi  pomoc 
zbrojną*.  Jeśli  się  uwzględni,  że  w  niecały  miesiąc  później 
bitwa  pod  Durben  przyniosła  zwrot  w  polityce  Mendoga 
i  stała  się  hasłem  do  ogólnej  walki  Litwy  z  Krzyżakami, 
to  niema  powodu  nieufać  opowieści  kronikarza  o  strasz- 
nym napadzie,  jakim  Mendog  w  tym  samym  jeszcze 
roku  nawiedził  mazowieckie  księstwo  sprzymierzeńca  krzy- 
żackiego'.  Ziemowit  nie  śmiał  stanąć  do  boju  z  30,000  za- 
stępami wszystkich  plemion  litewskich,  Litwinów  i  Żmu- 
dzinów,  Jadźwingów  i  Prusaków;  pierwszy  raz  Mazowsze 
doszczętnie  spustoszono,  spalono  miasto  i  gród  stołeczny 
w  Płocku,  tłumy  Mazowszan  poszły  w  litewską  niewolę. 
W  niefortunnej  wyprawie  odwetowej  Krzyżaków  za 
równoczesne  zniszczenie  Prus,  w  r.  1261,  uczestniczyli  także 
polscy,  przew^ażnie  zapewne  mazowieccy  rycerze*.  Udział 
ten,  oraz  zagrożenie  litewskiego  sojusznika,  Kazimierza 
kujawskiego,  przez  innych  książąt  polskich,  wywołały 
w  r.  1262  drugie  spustoszenie  Mazowsza  przez  Litwinów 
i  sprzymierzonych  z  nimi  Rusinów  ^.  Chociaż  zapewne  ani 
Mendog  ani  Szwarno  Daniłowicz  nie  brali  osobistego 
udziału  w  wyprawie,  Ziemowit,  z  nienacka  napadnięty  w  Ja- 
zdowie,  zginął  z  rąk  wrogów,  a  wierne  rycerstwo,  chcąc 
pomścić  księcia,  poniosło  klę.skę  pod  Długosiedlem,  która 
ośmieliła  najeźdźców  do  tem  śmielszych  pustoszeń.  Dwu- 
krotne wyniszczenie  Mazowsza  było  tak  gruntownem,  że 
w  roku  następnym  Litwini,    nie  znajdując  tam  już  dosta- 

»  Voigt:  Cod.  dipl.  Pruss.  I  nr.  145  s.  U9. 

*  Ibid.,  nr.  129. 

»  MPh  II  586;  Dlng.  II  376. 

*  MPh  II  587;  Dług.  II  379/80. 

^  MPh  II  588,  807,  839,  878,  III  75,  170,  308,  362,    715;   Polnoje 
sobr.  II  200;   Dług.  II  384-/5. 


NA J DA WNIIMSZK  STOSUNKI    POLSKO  LlTKWiiK I E  21 

tecznego  łupu,  rzucili  się  na  kasztelanię  łowicką  arcybi- 
skupa gnieźnieńskiego  ^  Dopiero  śmierć  Mendoga  i  wywo- 
łane nią  zaburzenia  na  Litwie  przerwały  na  kilka  lat  ten 
pierwszy  szereg  wielkich  najazdów  litewskich  na  ziemie 
polskie. 

Ofiarą  padło  wówczas  niemal  wyłącznie  Mazowsze, 
niewątpliwie  dzięki  przymierzu  jego  księcia  z  Krzyżakami, 
Trudno  też  wątpić,  że  do  napadów  litewskich  przyczynił 
się  wróg  innych  Piastowiców,  Kazimierz,  naśladując 
i  pod  tym  względem  przykład  ojcowski. 

Wysoko  góruje  nad  polityką  dwóch  synów  Konrada 
ostrożne  a  celowe  postępowanie  Bolesława  Wstydli- 
wego, który  chociaż  walczył  z  księciem  kujawskim,  nje 
łączył  się  z  Krzyżakami  przeciw  Litwie,  i  tem  samem  nie 
narażał  się  na  jej  odwet;  nie  zbliżał  się  też  do  Mendoga^ 
odkąd  ten  się  związał  z  obozem  pogańskim.  Książę  kra- 
kowski starał  się  tylko  aż  do  ostatniej  chwili,  aby  nie  upa- 
dło do  szczętu  dzieło  nawrócenia  Litwy  ^. 

Ale  niedość,  że  walki  wewnętrzne  po  zamordowaniu 
króla  litewskiego  nie  sprzyjały  pracy  misyjnej  w  państwie,, 
wydzieranem  sobie  przez  pogan  i  schizmatyków;  zawiodła 
też  praca  nad  nawróceniem  Jadźwingów,  których  bi- 
skup nie  śmiał  czy  nie  mógł  nawet  pokazać  się  w  swej 
dyecezyi^.  Wtedy  Bolesław,  widząc,  że  nie  ma  innego  spo- 
sobu uwolnienia  się  od  stałego  niebezpieczeństwa  z  ich 
strony,  zaraz  w  rok  po  śmierci  Mendoga  skorzystał  z  tego, 
że  Litwa,  sama  zawichrzona,  nie  mogła  stanąć  w  ich  obro- 
nie, aby  im  zadać  cios  stanowczy.  Nie  przyszło  do  trwa- 
łego podboju  Podlasia,  ale  wyprawa  księcia  krakowskiego 
w  r.  1264  dokazała  tego,    czego    nie    osiągnęły  ani  mazo- 


*  Dług.  II  387;  weeUug  kroniki  wp.  byl  to  napad  Prusaków. 
Ale  por.  Mon.  Pol.  Vatic.  III  nr.  91,  óii  o  ciągJych  napadach  Litwi- 
nów na  prow.  gnieźu.  (1263). 

«  Theiner,  I  nr.  148. 

'  Mon.  Pol.  Vatic.  III  nr.  513. 


S2 


OKNEZA  UMII 


wieckio  ani  Danilowe  wysiłki:  choć,  zjednoczeni  pod  wo- 
dzą jednego  ze  swych  książąt  pleniiennych,  Jadźwingowie 
ponieśli  klęskę  tak  straszną,  że  wyginęli  niemal  doszczętu^ 
Tylko  resztki  ich  brały  jeszcze  udział  w  późniejszych 
napadach   litewskich. 

Te  zaś  powróciły  niebawem,  częstsze  i  dotkliwsze 
niż  przedtem,  skoro  tylko  państwo  litewskie  zaczęło  się 
wzmacniać  na  nowo,  najpierw  przez  związek  z  Rusią,  po- 
tem przez  ustalenie  się  władzy  Trojdena.  Rozgromienie 
Jadżwingów,  w  których  ziemi  nie  umiało  się  utrzymać 
żadne  z  rywalizujących  państw  sąsiednich,  miało  tę  złą 
stronę,  że  Litwie  właściwej  otworzyło  na  oścież  drogę  na 
zachód.  Korzystała  z  tego  obficie.  Na  krótki  przeciąg  czasu 
od  r.  1264,  w  którym  ta  plaga  zaczęła  się  na  nowo*,  aż 
do  śmierci  Wstydliwego,  przypada  sześć  znanych  dokła- 
dniej napadów  litewsko-pruskich  na  wszystkie  ziemie 
wschodniej  Polski '.  Tym  razem  nie  spowodowała  ich  nie- 
zgodna polityka  książąt  piastowskich;  dorywczo  tylko,  jak 
np.  w  r.  1273,  korzystali  Litwini  z  ich  zatargów,  a  naogół 
równomiernie  nawiedzali  ziemie  różnych  książąt,  Mazo- 
wsze tak  samo  jak  Kujawy,  Lubelskie  tak  samo  jak  Łę- 
czyckie. Tę  ostatnią  ziemię,  choć  najdalszą,  choć  należącą 
do  syna  dawnego  sprzymierzeńca  Litwy,  Kazimierza,  w  r. 
1277  najokrutniej  dotknięto;  wszak  liczba  uprowadzonych 
jeńców,  pomijając  zabitych,  dochodziła  do  40.000. 

Najbardziej  jednak  musiał  myśleć  o  zabezpieczeniu 
się  sąsiadujący  bezpośrednio  z  Litwą  książę  na  Płocku, 
syn  zabitego  w  r.  1264  Ziemowita,  Bolesław.  To  też  w  r. 
1279    zaślubił    córkę    groźnego    sąsiada,    w.    ks.  Trojdena, 


»  MPh  II  808,  839;  Dlag.  II  38990. 

»  Theiner,  I  nr.  149. 

»  1265/6  (MPh  II  592;  Poln.  sobr.  II  203;  Dług.  II  399),  1267 
(Dług.  II  405),  1269  (Dług.  II  411),  1273  (MPh  11842;  Dług.  II  429/30), 
1277  (MPh  II  843.  III  176;  Dług.  II  443),  1278  (Ss.  rer.  Pruss.  1  138, 
497;  Połn.  sobr.  II  207;  Dług.  II  449/50). 


MAJOAWmSJSER   8TU«UaKl   POLSKO-LITEWSKI R  23 

*Oaudemundę,  która,  przybrawszy  na  chrzcie  imię  Zofii. 
•t)dznaczyła  się  pobożnością  i  zacnością  ^  Łącznie  z  dobremi 
stosunkami,  jakie  nawiązał  z  Litwą  drugi  z  ksią^^ąt  mazo- 
wieckich, Konrad  czerski,  ślub  Bolesława  zabezpieczył  Ma- 
zowsze na  długie  lata  od  najazdów  litewskich.  Gdy  raz 
Prusacy  pokusili  się  o  zdobycie  Płocka,  Bolesław  odparł 
ich  zwycięzko*,  Litwinom  zaś  miał  nawet  dostarczać  wy- 
godnego schronienia  w  swym  grodzie  wizkim,  skąd  na- 
jeżdżali ziemie  zakonne  i  małopolskie,  aż  Krzyżacy,  nie 
mogąc  skłonić  Bolesława,  by  temu  przeszkodził, w  r,  1294 
Wiżnę  zdobyli  i  spalili ». 

Ale  w  wyższym  stopniu  od  brata,  Konrad  czerski 
ponosił  winę,  że  w  tych  szczęśliwych  dla  Mazowsza  latach 
plaga  litewska  ciężyła  w  dalszym  ciągu  nad  Małopolską. 
Taksamo,  jak  Lew  Daniłowicz  postarał  się  o  pomoc  li- 
tewską, gdy  w  r.  1280  pokusił  się  o  spuściznę  po  Bole- 
sławie Wstydliwym*,  tak  też  i  Konrad  nie  gardził  tym  środ- 
kiem w^  walce  z  linią  kujawską.  Wyraźnie  zaświadczają 
źródła,  że  się  nim  posłużył,  aby  w  r.  1286  Władysławowi  Ło- 
kietkowi chwilowo  wydrzeć  Gostynin,  przy  czem  co  prawda 
jego  litewscy  i  ruscy  sojusznicy  mimochodem  łupili  też  na 
Mazowszu';  ciężkie  zaś  walki  Leszka  Czarnego  z  resztkami 
Jadźwingów  i  Litwą  w  latach  1282  i  1283*  tak  znamieu- 
łiie  schodzą  się  z  pierwszą  próbą  Konrada,  aby  za  pomocą 

»  Dług.  n  458,  492.  in  73;  Balzer:  Geneal.,  423/4. 

*  Dług.  II  459  (r.  1281.  z  nieznanego  źródła). 

*  Dług.  II  523  4;  por.  Ss.  rer.  Pruss.  I  158,  538. 

*  MPh  II  847,  III  50,  181;  Dług.  II  455  (gdzie  nadto  wymie- 
niono Jadźwingów).  W  październiku  1280  r.  obawiał  się  Leszek 
Czarny  napadu  Litwinów  lub  Prusaków,  Kod.  małop.  II  nr.  490. 

»  MPh  II  851  (tfraude  Conradi  ducis*),  III  185;  Dług.  II  482/3, 
por.  Połnoje  sobr.  II  211. 

*  MPh  II  816  848'9,  878,  III  51.  76,  308.  364;  Dług.  II  468/4, 
466/8  (por.  469  o  udziałe  biskupa  Pawła  z  Przemankowa  w  spro- 
<wadzeniu  najazdów,  z  czem  zestawić  należy  analogiczne  posądzenia 
w  r.  1273,  MPh  II  842). 


24  ORNBZA    UNII 

Btrohnictwa,  wrogiego  Leszkowi,  wydrzeć  mu  jego  ziemier 
że  posądzenie,  jakoby  zwolennicy  jego  sprowadzili  pogań- 
skie najazdy,  nie  wydaje  się  bezpodstawnem.  Świetne  zwy- 
cięstwa Leszka  za  Narwią  i  pod  Równem  pomściły  jednak. 
złupienie  łukowskiego  i  lubelskiego  pogranicza;  odebrały  tez. 
Litwie  ochotę  wydatniej  popierać  Konrada  i  jego  sprzymie- 
rzeńców ruskich  w  głównej  walce  o  Kraków  w  r.  1285.  O  Ja- 
dźwingach  wogóle  ginie  odtąd  słuch  wszelki,  Litwini  zaś 
od  wyprawy  gostynińskiej  z  r.  1286  na  pewien  czas  skie- 
rowali swe  zagony  w  owe  zachodnie  strony,  przepuszczani, 
przychylnie  przez  Mazowszan^. 

Dobrzyń,  Kujawy  i  Łęczyca,  dzielnice  trzech  przy- 
rodnich braci  Leszka,  oto  w  latach  1287^  do  1301  cel  czę- 
stych napadów  Litwy,  którym  od  r.  1291  zwykle  przewo- 
dził założyciel  jej  nowej  dynaslyi,  w.  ks.  Witen  *.  Z  nieb 
najstraszniejszym  był  najazd  na  ziemię  łęczycką  w  r.  1294, 
kiedy  to  ks.  Kazimierz  śmiały  pościg  przypłacił  ^miercią. 
Gdy  wyjątkowo  wdarli  się  Litwini  do  ziemi  sandomier- 
skiej (1296),  spotkała  ich  klęska '. 

W  Małopolsce  wogóle  przestało  im  si^  szczęścić:  w  r.. 
1302  pomoc  ich,  udzielona  Rusinom,  nie  przeszkodziła  ry- 
cerstwu krakowsko-sandomierskiemu  odzyskać  Lublina,, 
chwilowo  znów  zagarniętego  przez  ks.  halickiego  u^  czasie 
walk  o  tron  krakowski  *.  Za  to  jednak  walka  o  Wielko- 
polskę pozwoliła  zastępom  litewskim  nawiedzić  w  latacb 
1305/7  i  tę  ziemię,  dotąd  od  nich,    dzięki    odległości,  bez- 


'  Por.  8s.  rer.  Pruss,  I  534  i  Dług.  II  520. 

'  1287  (Dług.  II  486,  z  niezn.  źródła),  1291  (Ss.  rer.  Pruss.  t 
155,  532;  Dług.  II  510),  1294  (MPh  II  852,  883,  943,  III  43,  47,  185,  283, 
IV  10;  Dług.  II  520,  błędnie  powtórz.  III  20  pod  r.  1304;  Ss.  rer.  Pruss. 
I  156,  534),  1300  (Ss.  rer.  Pruss.  I  166,  549),  HiOl  (Dług.  III  9). 

*  MPh  II  853  (tamże  zapisano  —  w  roczniku  Traski  —  napad  li- 
tewski z  r.  1295  »usque  in  Gnoyno*,  lecz  niewiadomo,  która  to  miej- 
•cowość  tej  nazwy),  III  186. 

*  MPh  II  863,  879,  III  188/9;  Dług.  III  9/10. 


NAJDA WNIEJtjZK  STOSUNKI   POLSKO-LITBWSKIE 


25^ 


pieczną,  żJupić  bezkarnie  okolice  Kalisza,  Stawiszyna  i  Sie- 
radza^. 

Po  tych  najdalej  sięgających  wyprawach  w  głąb  ziemt 
polskich  nastąpił  dłuższy  szereg  lat  zupełnego  spokoju 
ód  strony  litewskiej,  zwiastując  zasadniczy 
zwrot  we  wzajemnym  stosunku.  Litwa  poznała,  że 
niebezpiecznym  wrogiem  są  dla  niej  tylko  Krzyżacy,  a  te- 
renem ekspansyi  może  być  tylko  Ruś.  O  trwałe  bo- 
wiem rozszerzenie  granic  i  wpływów  politycznych,  a  nie 
o  dorywcze  łupieże,  zaczęło  chodzić  rozkwitającemu 
państwu,  które  po  Witenie  objął  jego  wielki  brat  Ge  dy- 
mi n.  A  w  wyższym  jeszcze  stopniu,  aniżeli  poprzednikowi, 
nowemu  władcy  Litwy  chodziło  też  o  to,  aby  zdjąć  z  niej 
znamię  barbarzyństwa  pogańskiego,  uprawniającego  krzy- 
żackie najazdy,  aby  sparaliżować  zaborcze  plany  Zakonu 
przez  wprowadzenie  Litwy  do  wspólnej  rodziny  państw 
europejskich,  nawiązanie  dobrych  stosunkó\v  z  chrześcijań- 
skimi sąsiadami,  a  ewentualnie  nawet  przez  przyjęcie  chrztu. 

W  planach  chrystyanizacyi  Litwy  za  Gedymina  Pol- 
ska współdziałała  tylko  *  przez  pracę  misyjną  polskich  księży,. 
zwłaszcza  Franciszkanów  i  Dominikanów,  i  wpływ  owych 
licznych  tysięcy  polskich  jeńców,  osiedlonych  na  Litwie 
po  napadach  poprzedniej  doby,  których  język  tam  roz- 
brzmiewał obok  rozmaitych  litewskich  narzeczy  i  rusczy- 
zny.  Jako  zaś  polityczni  sprzymierzeńcy  w.  księcia  w  świe- 
cie katolickim,  wśród  książąt  polskich  w  pierwszym  rzę- 
dzie wchodzili  w^  rachubę  mazowieccy,  synowie  zięcia  Troj- 
denowego  Bolesława.  Rzeczywiście  też  wcześnie,  już  przed 
r.  1321,  Gedymin  wydał  córkę  za  jednego  z  nich,  Wańka 
płockiego ^  i  był  gotów  udzielać  pomocy  zięciowi  w  spra- 

»  Kod.  wielkop.  II  nr.  894;  MPh.  111  41,  45,  229;  Dług.  III  28,  37. 

»  Nie  wiadomo,  czy  wpłynęła  na  wezwanie  do  chrztu,  jakie- 
papież  Jan  XXII  wystosował  do  Gedymina  w  r.  1317  (Mon.  Pol.  Va- 
tic.  III  nr.  139),  awracając  się  równocześnie  do  książąt  Rusi  halickiej. - 

*  Balzer,  o.  c  s.  44ł'5. 


:26  ^  aENRZA  unii 

wach  polskich,  spodziewając  się  zapewne  znaleźć  w  nim 
pewnego  sojusznika. 

Plan  ten  pokrzyżował  Zakon,  którego  intrygi  udare- 
mniły też  wieczyste  przymierze,  zawarte  przez  Gedymina 
w  Wilnie  w  r.  1323  z  innymi  sąsiadami  chrześcijańskimi, 
a  także  jego  zamiary  przyjęcia  chrztu.  Ks.  Wańkę  już  w  r. 
1321  wciągnął  Zakon  do  swego  obozu,  zobowiązując  go  nie  łą- 
czyć się  z  Litwą  przeciw  Zakonowi,  lecz  przeciwnie  wspie- 
rać Krzyżaków  w  obronie  przed  nią  ^  Kto  wie,  czy  nie 
było  to  skutkiem  takich  usług  księcia  płockiego  dla  Krzy- 
żaków, że  w  czasie  walk  litewsko-krzyżackich  w  r.  1322 
dzielny  wódz  Gedymina  Dawid,  starosta  bliskiego  Mazo- 
wszu grodu  grodzińskiego,  spustoszył  też  mazowieckie  po- 
granicze*. Mimo  to  nie  nastąpiło  jeszcze  zerwanie:  owszem 
jeszcze  w  r.  1323,  taksamo  jak  w  r.  1321  •,  wojska  Gedy- 
minowe  na  usilne  prośby  Wańka*  zwróciły  się  przeciw 
ziemi  dobrzyńskiej,  z  której  księżną,  bratową  Łokietka,  ks. 
płocki  pozostawał  w  zatargach.  Ta  pomoc  litewska,  która 
oczywiście  nie  obeszła  się  bez  krwawych  pustoszeń  i  upro- 
wadzenia tysięcy  jeńców,  przyniosła  Gedyminowi,  zamiast 
wzajemnych  usług  Wańka,  dotkliwą  szkodę;  naraziła  go 
bowiem  na  skwapliwie  szerzone  zarzuty  Krzyżaków,  że 
jego  układy  z  chrześcijańskim  światem  muszą  być  obłu- 
dne, skoro  równocześnie  niszczy  chrześcijańskie  kraje  ^ 

To  spowodowało  zupełny  zwrot  w  polskiej  polityce 
Gedymina.  Od  razu  w  r.  1324  wysłał  Dawida  na  złupienie 
księstwa  płockiego',  a  już  w  roku  następnym,  przyjmując 

*  Voigt:  Cod,  dłpl.  Pruss.  II  nr.  96. 
«  Dług.  III  110, 

»  MPh  III  119,  Dług.  III  104. 

*  Liv-Est-  u.  Kurland.    Urkundenb.   VI  nr.  3072.   Opis  napadu 
mPh  III  45, 119,  229,  IV  14;  Ss.  rer.  Pruss.  1 188, 602 ;  Dług.  III  1 10,  por.  112 ; 

Voigt:  Cod.  II  nr.  108. 

»  Voigt:  Cod.  II  nr.  107. 

«  Ss.  rer.  Fruss.  I  191,  606,  V  223;  Voigt:  Cod.  II  nr.  114;  Dług. 
III  113. 


IfAJDAWNIKJSZE  SruSUNKl   POL8KO-LITKW8KIC  27 

propozycyę  Władysława  Łokietka,  aby  wydał 
•córkę  za  królewicza  Kazimierza,  pozyskał  w  Pol- 
sce sprzymierzeńca  bez  porównania  potężniejszego  i  pew- 
niejszego. Łokietka  łączyło  przecież  z  w.  księciem  Litwy 
wspólne  niebezpieczeństwo  ze  strony  Zakonu,  który  od 
czasu  zagrabienia  Pomorza  gdańskiego  stał  się  śmiertel- 
nym wrogiem  odradzającego  się  królestwa  polskiego. 

Już  współcześni  wiedzieli,  że  bezpośrednim  powodem 
starań  Łokietka  o  ten  ślub  była,  jak  przy  litewskich  ślu- 
bach książąt  mazowieckich,  chęć  zabezpieczenia  się  od  na- 
jazdów, które  mimo  polepszenia  się  stosunków  w  ostatnich 
latach  przecież  stale  wisiały  także  nad  rubieżami  mało- 
polskiemi.  Zdawano  sobie  też  doskonale  sprawę  z  prze- 
łomu, jaki  nastał  w  r.  1325  we  wzajemnych  stosunkach: 
» pokój  nastąpił  między  Polską  a  Litwą«,  zapisał 
jeden  z  ówczesnych  naszych  rocznikarzy^,  gdy  dotąd  znano 
conajwyżej  przerwy  w  najazdach;  Długosz  przy  tej  spo- 
sobności po  raz  pierwszy  pisał  w  swych  annałach  o  »unii 
^dusz  i  miłości  wzajemnej«  między  Polakami  i  Lit- 
winami -,  a  jeszcze  w  przeddzień  unii  lubelskiej  przypo- 
minano sobie  »najpierwszą  przyjaźń  i  konfederacyę  przo- 
dków naszych  za  króla  Łokietka  i  Gedymina,  czemu  już 
jest  lat  250«  \  Niema  też  powodu  odrzucać  tradycyi  o  ode- 
słaniu jeńców  polskich  wraz  z  przybyciem  Aldony-Anny 
do  Krakowa. 

Zaraz  następne  lata  przyniosły  polityczne  owoce  so- 
juszu: wspólne  walki  przeciw  sprzymierzeńcom  Krzyża- 
ków*, a  niebawem  i  przeciw  samemu  Zakonowi.  Szcze- 
gólnie głośnym    był    udział    Litwinów,   znowu  pod  wodzą 


'  MPh  II  884,  por.  854. 

*  Dług.  III  114  5.    Dalsze  źródła  u  Balzera,  s.  382.    O  oddaniu 
jeńców  por.  też  Po/n.  sobr.  II  227. 

»  Żródlopisma  do  dziejów  Unii  II/I,  301. 

♦  Należą  tu  polsko-litewskie  najazdy    na  Mazowsze  w  r.  1325 
;i  1328:  por.  Arch.  Kora.  histor.  IV  307  i  XI  248. 


28  ORNRZA  UHH 

Dawida,  w  dalekiej  wyprawie  Łokietka  do  marchii  bran- 
denburskiej w  r.  1326  \  gdy,  przeszkadzając  Ludwikowi 
bawarskiemu  w  jej  opanowaniu  dla  syna,  spodziewał  się 
odzyskać  dawne  straty  Wielkopolski  w  tych  stronach. 
Gwałty,  popełnione  przez  Litwinów,  które  skłoniły  nawet 
zgorszonego  rycerza  mazowieckiego  do  zabicia  Dawida, 
nie  przyniosły  jednak  trwalszych  korzyści  i  zdyskredyto- 
wały tylko  cały  obóz,  przeciwny  królowi  niemieckiemu. 

Bardziej  obiecującem  było  współdziałanie  polsko-li- 
tewskie przeciw  Krzyżakom.  Rozpoczęło  się  już  w  czasie 
wyprawy  krzyżowej  na  Litwę  w  r.  1329  przez  wtargnię- 
cie Polaków,  jako  » popleczników  i  przywódców«  Litwy^ 
do  ziemi  chełmińskiej  2,  a  w  wojnie  pruskiej  r.  1330  wal- 
czył przy  boku  Łokietka,  prócz  posiłków  węgierskich,  sam 
Gedymin  z  Litwinami  i  Zmudzinami,  przyczyniając  się  do- 
uzyskania  rozejmu  na  pomyślnych  warunkach^ 

Tembardziej  zadziwić  musi,  że  niebawem  stosunki 
polsko-litewskie  rozluźniły  się  na  nowo.  Gdy  w  zimie 
1331  r.  roztopy  przeszkodziły  wspólnej  wyprawie  na  Krzy- 
żaków, »niezliczone«  zastępy  posiłków  litewskich,  które 
król  polski  trzymał  u  siebie,  złupiły  podobno  jego  własną 
ziemię*.  W  tym  samym  zaś  roku  Gedymin,  zamiast  po- 
pierać Władysława  w  dalszych  ciężkich  walkach  z  Zako- 
nem, wydaje  siostrę  Aldony  za  BolesławaJerzego  Trojde- 
nowicza,  ks.  halickowołyńskiego  ^,  jednego  z  książąt  ma- 


«  MPh  III  703;  Ss.  rer.  Pruss.  I  194,  287,  608/11,  III  66,  470; 
Arch.  Komisyi  histor.  Xl  247.  Por.  Mi^h  111  703,  229  (9  3  1327)  i  45  (pod 
r.  1343!),  IV  15 

»  Kod.  wielkop.  II  nr.  1097;  Ss.  rer.  Pruss.  I  215,  616,  III  67. 

»  Ss.  rer.  Pruss.  I  283,  II  467;  MPh  II  854;  Dług.  III  129/31. 
W  tym  samym  już  jednak  r.  1330  Łokietek  skarży  się  w  Rzymie  na 
napady  litewskie  i  tatarskie,  Dług.  111  137  8. 

*  Relacya  mistrza  z  r.  1331  w  Kwart,  histor.  XIX  40  (wyd.  Ad. 
Kłodziński). 

«  Balzer,  s.  455/7. 


NAJDA WNISJSZR  STOSUNKI  POLSKO-ŁITBWSKIB  29 

;zowieckich  sprzymierzonych  z  Zakonem,  bratanka  Wańka, 
-w  którego  zamku  płockim  ślub  się  odbyJ.  Natomiast  wła- 
śnie, gdy  Bolesław-Jerzy  w  ostatnich  latach  życia  szukał 
oparcia,  zamiast  u  Krzyżaków,  u  Kazimierza  Wielkiego, 
książęta  litewscy  (1336/7)  najeżdżają  jego  mazowieckich 
krewniaków,  dotkliwie  pustosząc  ich  ziemie,  mimo  pokre- 
wieństwa i  układów  pokojowych  ^). 

Być  może,  że  bezpośrednim  powodem  były  spory 
graniczne  o  dawną  ziemię  Jadźwingów,  które  znacznie 
większego  nabrały  znaczenia,  odkąd  ekspansya  Litwy  wy- 
darła książętom  ruskim  ich  część  Podlasia,  Drohiczyn 
i  Brześć,  i  zamącały  odtąd  stosunki  litewsko-mazowieckie 
aż  do  unii  lubelskiej.  Ale  wobec  udziału  wszystkich  nie- 
mal książąt  litewskich  w  tych  walkach  przyczyna  była 
niezawodnie  głębszą.  Widocznie  już  wówczas  rozpoczy- 
nała się  rywalizacya  o  spuściznę  po  księciu  ha- 
lifko-wołyńskim,  bezdzietnym  i  niezbyt  pewnym  na 
swym  tronie.  Domysł  ten  potwierdza  okoliczność,  że  od 
razu,  gdy  po  jego  śmierci  wybuchła  walka  o  jego  państwo, 
książęta  mazowieccy  staną  po  stronie  Kazimierza  W.,  a  Li- 
twini znowu  się  rzucą  na  Mazowsze. 

Słusznie  zaznaczyć  jeden  z  roczników  naszych  *,  że 
po  r.  1325  dzięki  zgodzie  z  Litwą  kwitnęły  ziemie  mało- 
polskie, używając  słodyczy  pokoju,  aż  —  w  rok  zaledwie 
po  śmierci  Aldony  —  »siewca  wszelkiego  zła  ponownie 
rozniecił  nieprzyjaźni  między  Polską  a  Litwą«.  Wskutek 
chwiejnej  polityki  mazowieckich  Piastów  nie  wyzyskano 
chwili,  gdy  niemal  równocześnie  z  przymierzem  Łokietka 
i  Gedymina  syn  księcia  czerskiego  zasiadł  na  tronie  Ro- 
manowiczów,  tak,  że  —  podobnie  jak  w  połowie  XIII  w. — 
zdawały  się  powstawać  trzy  niezawisłe,  lecz  ścisłym  soju- 
:szem  umocnione  państwa:  polskie,  litewskie  i  ruskie.  Od 
tT,  1340  walka   dwóch   pierwszych  o  trzecie,  pozornie  roz- 

'  MPh  III  119;  Dług.  III  172,  179. 
»  MPh  III  209,  por.  IV  167. 


30  aiNRZA    UNII 

chwiała  zupełnie  świeżą  przyjaźń  polsko-litewską,  a  prze- 
cież z  niej,  po  półwiekowych  zapasach,  wyrosła  Unia.  da- 
której  dojrzewały  równocześnie  stosunki  wewnętrzne  Pol- 
ski i  Litwy  i  stosunki  każdej  z  nich  do  świata  niemieckiego. 


3.  Polska   i  Litwa   wobec  Rusi   w  jej  epoce  dzielnicowej. 

Gdy  Polska  i  Litwa  stanęły  do  walki  o  państwo  halicko- 
włodzimierskie,  obie  już  były  związane  z  Rusią  stosun- 
kami bardzo  dawnymi  i  ścisłymi,  które  jednak  w  po- 
przednich 200  latach,  w  epoce  dzielnicowej  dziejów  ru- 
skich, rozwinęły  się  w  sposób  zgoła  odmień  ny  od  siebie. 
Z  nich  wyniknęły  wypadki  po  r.  1340  i  przełomowe  /.na- 
czenie  tej  daty. 

W  pierwszej  epoce  sweg-o  istnienia,  Ruś,  jako  potę- 
żne państwo  kijowskie  Włodzimierzów  i  Jarosława,  t\vo- 
rzyła  całość  nietyiko  kulturalną,  ale  i  polityczną,  i  nie  og"ra- 
niczając  się  do  kolonizacyi  wschodniej,  rozszerzyła  się  także 
w  kierunku  zachodnim  i  zachodnio-północnym.  ))L  acbom« 
wydarła  i,  mimo  dwukrotnego  odebrania,  opanowała  osta- 
tecznie ziemię  grodów  czerwieńskich,  obejmującą  prawdo- 
podobnie późniejszą  Ruś  halicką  wraz  z  pograniczem  za- 
chodniego Wołynia  nad  górnym  Bugiem.  Znaczniejsze  je- 
szcze, lecz  niedające  się  bliżej  oznaczyć  obszary  utraciły 
równocześnie  na  rzecz  Rusi  plemiona  litewskie,  ode- 
pchnięte ku  dolinie  Niemna  i  Wilii. 

Etnograficzne  przemiany  na  spornych  terytoryach,  da- 
jące się  wyświetlić  tylko  hipotetycznie,  były  już  dokonane 
na  korzyść  żywiołu  wschodnio-słowiańskiego,  ruskiego,  gdy 
te  ziemie  wyodrębniały  się  z  państwa  ogółno-ruskiego 
jako  osobne  dzielnice  i  księstwa.  Pod  względem  politycz- 
nym państwo  piastowskie,  do  którego  należały  grody  czer- 
wieńskie przed  r.  981,  podtrzymywało  stałe  do  nich  pre- 
tensye;    kilkakrotne   mieszanie   się  jego    władców  do  we- 


PULtKA  I   LtrWA  WOBBC  RUSI   W  JKJ   BPOCC  DZllCI>NICOWIU^  Sf 

wnętrznych  zamieszek  na  Rusi  nie  zapewniło  mu  jednak 
przewagi  nad  nią,  gdyż  równocześnie  Rurykowicze  mie- 
szali się  do  wewnętrznych  kryzysów  w  Polsce.  Litwini- 
nie  wytworzywszy  państwa  własnego,  ruszcząc  się  szybko 
na  granicznych  obszarach,  sami  popadli  w  nieznaną  bliżej 
zawisłość  od  państwa  kijowskiego. 

Jego  rozbicie,  zaczynające  się  wnet  po  śmierci  Mo- 
nomacha.  uwidocznione  przez  upadek  Kijowa  po  złupieniu 
•uzdalskiem  w  1169  r.,  dokonane  ostatecznie  przez  najazd 
mongolski,  zdawało  się  dostarczać  Polakom  i  Litwinom 
dobrej  sposobności  do  odwetu. 

Polsce  odzyskanie  ziem  czerwieńskich  i  zdobycie  de- 
cydującego wpływu  na  sprawy  ruskie ,  obok  własnego 
dzielnicowego  rozbicia,  utrudniała  i  ta  okoliczność,  że  wła- 
śnie przyległe  jej  dzielnice  ruskie:  halicka  i  wołyńska,  stały 
się  silnemi  jednostkami  politycznemi  i  na  przełomie  XII  w., 
po  wygaśnięciu  pierwszej  dynastyi  halickiej,  złączyły  się 
w  ręku  drugiej,  która  wydała,  jak  poprzednia,  szereg  wy- 
bitnych władców,  twórców  nowego  »m^oruskiego«  państwa. 

Przelotnie  tylko  Kazimierz  Sprawiedliwy,  potęż- 
niejszy od  poprzedników  i  następców  na  tronie  krakow- 
skim, w  ciągu  walk  wewnętrznych  ostatnich  Rościsławi- 
czów  zdobył  sobie  rodzaj  zwierzchnictwa  nad  Rusią  czerwoną,^ 
od  Przemyśla-  po  Brześć  V  Zagrożony  we  własnem  księ- 
stwie przez  Mieszka  Starego,  nie  zdołał  tej  przew^agi  utrzy- 
mać, a  walki  o  Halicz  nietylko  skończyły  się  utworzeniem 
potężnego  państwa  halicko-wołyńskiego  pod  władzą  Ro- 
mana Mścisławicza,  ale  doprowadziły  też  do  wmieszania 
się  nowego  współzawodnika,  Węgier.  W  r.  1189  poraź 
pierwszy  król  węgierski  chwilowo  zawładnął  Haliczenv 
i  przybrał  tytuł  »króla  Galicyi«'. 

Niepomyślne  dla  Polęki  skutki  tych  wypadków  oka- 


1  MPh  II  390,  397. 

*  Hruszewśkyj:  Istorija  Ukrainy-Ruty,  11  449  prsyp.  1. 


32  afCNKZA   UNII 

zały  8ię  za  L  esz  ka  Bi  alego.  Roman  zwrócił  się  zacze- 
pnie przeciw  księciu  krakowsko-sandomierskiemu,  a  choć 
już  przez  jego  śmierć  pod  Zawichostem  zniknęło  niebez- 
pieczeństwo dla  Małopolski,  Leszek  daremnie  się  wysilał 
przez  około  20  lat,  aby  wśród  nowych  zaburzeń  wewnętrz- 
nych na  Rusi  halicko-wołyńskiej  wznowić  zwierzchnictwo 
polskie  lub  odzyskać  graniczne  grody.  W  pretensyach  do 
zwierzchnictwa  ubiegły  go  Węgry  i,  jak  odtąd  stale  tytuło- 
w^ali  się  królowie  węgierscy.  »król  Galicyi  i  Lodomeryi« 
Andrzej  II,  tak,  że  nawet  w  chwilach  przewagi  nad  zwal- 
czającymi się  kniaziami  i  bojarami  ruskimi  walna  korzyść 
nieprzypadałaPolsce,leczWęgrom.Ich  to  przecież  królewicza, 
co  prawda  ożenionego  z  córką  Leszka,  koronowano  w  r. 
1215/6  na  króla  halickiego,  a  Polsce  przyznano  tylko  brze- 
sko chełmskie  pogranicze  i  Przemyśl  z  Lubaczowem,  Gdy 
zaś  o  Przemyśl  poróżniono  się  z  Węgrami,  rozpadła  się 
cała  sztuczna  kombinacya:  przewagę  odzyskują  Ruryko- 
wicze,  najpierw  Mścisław  Udały  z  dalekiego  Torczeska, 
niebacznie  wezwany  przez  Leszka,  potem  zaś  Daniło  Ro- 
manowicz  włodzimierski,  który  ostatecznie  zawładnął  całą 
spuścizną  ojcowską.  Wpływ  polski  na  zmienny  los  tych 
walk  zmalał-  już  za  Leszka  Białego,  który  wyszedł  z  nich 
bez  jakichkolwiek  korzyści  terytoryalnych  lub  politycznych. 
Po  jego  śmierci  zaś,  podczas  201etnich  walk  o  tron  kra- 
kowski, wpływ  ten  zniknął  zupełnie.  Przeciwnie,  Daniło, 
skoro  tylko  wzmocnił  swe  stanowisko,  mieszał  się  do  walk 
wewnętrznych  Piastowiców,  wydarł  im  Drohiczyn,  a  chwi- 
lowo nawet  Lublin.. 

To  nastąpiło  już  po  nawale  tatarskiej,  która 
mimo  strasznego  spustoszenia  całej  Rusi  południowej 
i  początków  chańskiego  zwierzchnictwa  nie  przeszko- 
dziła Danile  ugruntować  swego  państwa  halicko-wołyń- 
skiego  po  klęsce  wszystkich  współzawodników.  Węgrom 
pozostał  tylko  czczy  tytuł,  pozwalający  jednak  po  stu  la- 
tach odświeżyć    dawne   pretensye;    w  stosunku    do  Polski 


POr.SKA  I  LITWA  WOBEC  RUSI   W  JEJ  EPOCE  DZIELNICOWEJ  33 

aaś  wytworzyła  się  pewna  równowaga  sił,  w  chwilach  za- 
równo walk  wzajemnych,  jak  i  współdziałania. 

Stosunki  Romanowiczów  do  Piastów  ma- 
łopolskich i  mazowieckich,  blisko  spokrewnionych 
przez  nadzwyczaj  liczne  małżeństwa  między  obiema  dy- 
nastyami,  były  naprzemian  wrogie  i  przyjazne,  na  ogół  zaś 
-całkiempodobne  do  stosunków  dzielnicowych  książąt  polskich 
pomiędzy  sobą;  taksamo  bojarzy  halicko-wołyńscy  w  swym 
stosunku  do  kniaziów  żywo  przypominają  wielmożów  kra- 
kowskich, z  którymi  nieraz  te  same  noszą  imiona,  świad- 
czące może  o  lechickiem    pochodzeniu   niektórych  rodów. 

Waśni  książęce  nie  zdołały  wytworzyć  między  Pol- 
ską a  Rusią  czerwoną  jakiegokolwiek  zasadniczego  anta- 
■gonizmu,  głębszego  od  tego,  jaki  dzielił  zastępy  dwóch 
Piastów  lub  Rurykowiczów,  walczących  pomiędzy  sobą. 
Nie  przeszkadzały  też  wcale  temu,  że  Romanowicze  towa- 
rzyszyli Bolesławowi  Wstydliwemu  na  wyprawy  śląskie  ^ 
on  zaś  wysyłał  swych  wojewodów  na  wspólne  walki  ru- 
rsko-mazowieckie  z  wspólnymi  dręczycielami,  Jadźwingami'. 

Jak  daremne  pozostały  zabiegi  Kazimierza  Sprawie- 
dliwego i  Leszka  Białego  o  rozszerzenie  granic  kosztem 
Rusi  lub  zapanowanie  nad  nią,  tak  nie  udało  się  Danile 
i  jego  synom  na  trwałe  oderwać  ziemi  lubelskiej  od  Ma- 
łopolski, ani  też  zasiąść  na  tronie  krakowskim.  Zresztą  ich 
wystąpienia  przeciw  książętom  krakowskim  były  najczęściej 
skutkiem  porozumienia  z  ich  rywalami  mazowieckimi,  po- 
sługującymi się  Rusią,  taksamo  jak  Litwą.  Jak  od  początku 
stosunków  polsko-ruskich,  tak  i  w  wieku  XIII,  Ruryko- 
wicz walczył  z  Piastem  zwykle  wtedy,  gdy  go  inny  z  Pia- 
stowiców  do  tego  zawezwał  —  i  oczywiście  odwrotnie. 


»  MPh  II  805;  Polnoje  sobr.  II  189/90;  Grunhagen:  Regesten  II 
;28/30  (r.  1253).' 

«  Polnoje  sobf.  II  185/6,  192/4  (r.  1248/9  i  1254,  ohronol.  Hrusz. 
3.  34,  39). 
<Q.  Halecki :  Dzieje  Unii  Jagiellońskiej.  * 


34  SKNRZA  UNII 

Przybyły  jednak  w  tych  czasach  dwa  nowe  czyn- 
niki, wpływające  na  wzajemny  stosunek:  sprawy  ta-»- 
tarekie  i  —  pośrednio  przynajmniej  —  litewskie.  Zda- 
wało się  zrazu,  że  pierwsze  go- zacieśnią,  skłaniając  Da- 
niłę  do  oparcia  się  o  Zachód,  do  wyrównania  jedynej  głęb- 
szej różnicy  między  polskim  a  ruskim  światem  przez 
unię  kościelną,  której  torowała  drogę  polska  praca  misyjna 
na  Rusi.  Stało  się  przeciwnie.  Zachodni,  katoliccy  książęta, 
zamiast  wspierać  Romanowiczów  przeciw  Tatarom,  wcią- 
gali ich  do  własnych  rywalizacyi  orężnych,  do  wałki  o  spu- 
ściznę po  Baben.bergach ;  najbliżsi  zaś  polscy  sąsiedzi,  ła- 
godząc dopiero  u  siebie  rany,  zadane  pierwszym  najazdem 
mongolskim,  nie  byli  w  stanie  poprzeć  Daniły,  gdy  chciał 
uratować  swą  samodzielność  wobec  ordy.  Wskutek  tego 
król  ruski  zerwał  z  unią,  ukorzył  się  przed  Tatarami, 
a  Ruś,  zamiast  zasłaniać  Polskę  przed  nimi,  musiała  ich 
przepuszczać,  a  nawet  uczestniczyć  w  ich  najazdach. 

Odtąd  stosunek  Polski  do  Rusi  stał  się  zależnym  od 
stosunku  Rusi  do  Tatarów.  Walki  z  nią  musiały  nabierać 
ostrzejszego  charakteru,  odkąd  Romanowicze  posługiwali 
się  posiłkami  swych  mongolskich  zwierzchników  ^  Za  to 
naodwrót  każda  ich  próba,  aby  mimo  upadku  swej  potęgi 
na  początku  wieku  XIV  zrzucić  to  zwierzchnictwo,  ogra- 
niczone zresztą  na  Rusi  halicko-wołyńskiej  do  pobie- 
rania daniny  *,  musiała  się  spotkać  w  Polsce  z  żywą  sym- 
patyą.  Zabezpieczała  ją  przecież  od  strony  południowo- 
wschodniej,  gdy  w  walce  z  potęgami  zachodniemi  odzy- 
skiwała swą  jedność  państwową. 

Próbę  taką  podjęli  właśnie  ostatni  Romanowi- 
cze, Andrzej  i  Lew,  którzy  taksamo,  jak  ich  ojciec  Jerzy, 
żonaty  z  siostrą  Łokietka,    utrzymywali  z  nim  dobre  sto- 

»  N.  p.  w  r.  1280  (MPh  II  847),  1302  (ib.  853,  879). 

*  »Nunc  autem  est  sub  tributo  Tatarorumc,  czytamy  o  Uusi 
Romanowiczów  w  »Anonymi  descriptio  Europae  orientaiis  a.  1808*.. 
ed.  O.  Górka  1916,  str.  40. 


POLSKA  1   I.ITWA  WOBBC  KUSI   W  JKJ   KPOCR  DZIELNICOWEJ  35 

sunki,  a  których  papież  chyba  nie  bezpodstawnie  wzywał 
do  odnowienia  unii '.  Próba  się  nie  powiodła.  Obaj  ksią- 
żęta przypłacili  ją  może  nawet  życiem.  » Mieliśmy  ich  obok 
siebie  jako  tarczę  niezwyciężoną  przeciw  okrutnemu  ludowi 
Tataróww,  pisał  po  ich  śmierci  król  polski  do  Avignonu*, 
^skarżąc  się,  że  obecnie  grozi  mu  zajęcie  Rusi  przez  Tata- 
rów i  bezpośrednie  z  nimi  sąsiedztwo. 

Na  szczęście  państwo  halicko-włodzimierskie,  którego 
istnienie  leżało  w  najżywotniejszym  interesie  Polski,  od- 
żyło raz  jeszcze.  Co  więcej,  władzę  uzyskał  książę  pia- 
stowski, siostrzeniec  ostatnich  książąt  rodzimych,  Bole- 
sław Trojdenowicz,  na  Rusi  przezwany  Jerzym.  Pomijając 
jednak  rozłam  między  kujawską  a  mazowiecką  linią  Pia- 
stów, tak  widoczny  w  sprawach  krzyżackich,  inna  jeszcze 
okoliczność  wpłynęła  na  to,  że  przeciw  Tatarom  oparcia 
szukał  nie  u  Łokietka,  lecz  na  Litwie.  Oto  Litwa,  która 
już  za  czasów  Daniły,  w  chwilach  zgody  z  nim,  dawała 
mu  tę  czynną  pomoc  przeciw  Tatarom,  jakiej  daremnie 
oczekiwał  od  Zachodu,  nietylko  musiała  opędzać  się  na- 
jazdom mongolskim,  jak  Polska,  lecz  prowadziła  zaczepną 
walkę  z  Tatarami,  oswobadzającą  Ruś  od  ich  zwierzchni- 
ctwa. Już  bowiem  przed  pojawieniem  się  Tatarów  na  Rusi 
Litwa  rozpoczęła  swą  bezprzykładną  w  dziejach  eks- 
pansyę  na  ziemiach  ruskich,  która  przygotowała 
przyszłe  warunki  współżycia  Rusi  z  Polską  i  Litwą  w  Unii 
jagiellońskiej. 

Podczas  gdy  Polska  w  epoce  dzielnicowej  Rusi  nie 
zdołała  ani  na  krok  rozszerzyć  jej  kosztem  swych  granic, 
Litwa,  zanim  się  rozpoczęła  rywalizacya  o  spuściznę  po 
Romanowiczach,  podbiła  i  wcieliła  duży  obszar  mniejszych 
księstw  i  włości  ruskich,  związała  z  sobą  całe  dzielnice 
dawnego  państwa  Rurykowiczów,  a  na  inne  już  rozciągała 


1  Monum.  Pol.  VatJc.  III  nr.  138  (r.  1317). 

2  Monum.  Pol.  Vatic.  I  nr.  83. 


36  GRNKZA   UNII 

■chociażby  luźne  zwierzchnictwo.  Rozpoczęła  te  podboje, 
zanim  na  własnynti  gruncie  wytworzyła  jednolite  państwo, 
nie  przerwała  swego  pochodu  w  głąb  Rusi  ani  w  chwi- 
lach wewnętrznego  osłabienia,  ani  w  śmiertelnych  zapa- 
sach z  Krzyżakami,  i  choć  o  tyle  niższa  kulturalnie,  choć  tej 
niższości  świadoma,  skoro  od  podbitej  Rusi  stopniowo  przyj- 
mowała nawet  wiarę  i  język,  postawiła  sobie  jako  fa- 
sadę, jasno  sformułowaną  przez  Olgierda,  że  wszystka 
Ruś  powinna    należeć    do  Litwinów. 

Do  wytłómaczenia  tego  zjawiska  nie  wystarczy  ani 
bitność  plemienia  litewskiego,  ani  stosunkowo  bardzo 
wcześnie  wyrobiona  organizacya  służby  wojennej,  ani  gę- 
stość zaludnienia,  na  Litwie  etnograficznej  prawdopodobnie 
znacznie  większa,  aniżeli  w  przeważnej  części  jej  ruskich 
zdobyczy.  Litwa  przedewszystkiem  dlatego  tak  skutecznie, 
bez  porównania  łatwiej  od  Polski,  mogła  skorzystać  z  roz- 
bicia dzielnicowego  Rusi  dla  własnej  ekspansyi,  ponie- 
waż to  rozbicie  właśnie  w  sąsiadujących  z  nią 
obszarach  było  naj  zupełniej  szem. 

Tylko  z  najsilniej  wyodrębnionych  części  dawnego 
państwa  kijowskiego,  na  południowym  zachodzie  i  na  pół- 
nocnym wschodzie,  wyrosły  równocześnie  z  jego  rozkładem 
nowe,  mniejsze,  lecz  zwarte  i  silne  organizmy  państwowe. 
Natomiast  na  olbrzymiej  przestrzeni  między  państwem 
halicko-wołyńskiem  a  suzdalskiem  nie  dokonało  się  nic  po- 
dobnego. Wszakże  w  samem  ognisku  potęgi  Ruryko- 
w^iczów,  nad  Dnieprem,  w  Kijowie,  wydzieranym  sobie 
przez  władców  Rusi  zachodniej  i  wschodniej,  a  wreszcie 
zlekceważonym  i  zaniedbanym,  samodzielne  życie  pań- 
stwowe zamarło  już  przed  pogromem  tatarskim;  a  w  dziel- 
nicy czernichowskiej  rozdrobnienie  udziałów  książęcych 
doszło  do  szczytu.  Nie  wiele  lepiej  było  też  w  ziemiach  ru- 
skich, które  oddzielały  Litwę  na  południu  od  Wołynia,  a  na 
wschodzie  od  Suzdalszczyzny:  na  obszarze  Rusi  Czarnej  i  Po- 
lesia, oraz  Białej   Rusi. 


POLSKA   I  IjITWA   wobec  KUSI  W  JKJ   KPOCE  DZIELNICOWEJ  37 

Tylko  Białoruś  "miała  dwa  dawne  ośrodki  polityczne 
w  Połocku  i  Smoleńsku;  ale  i  te  księstwa,  choć  znacznie 
obszerniejsze  od  późniejszej  ziemi  połockiej  i  smoleńskiej 
za  rządów  litewskich,  nie  tworzyły  silnych,  jednolitych 
państw;  wskutek  rozgałęzienia  ich  dynastyi,  i  Połock  i  Smo- 
leńsk były  otoczone  kołem  luźnie  spojonych  księstewek 
i  włości,  których  oderwanie,  zwłaszcza  podczas  rozterek 
wewnętrznych,  nie  mogło  przedstawiać  trudności.  Na  Rusi 
zaś  nadniemeńskiej  i  poleskiej  spotykamy  wogóle  tylko 
księstwa  drobne,  nieraz  efemeryczne,  zwykle  juz  pozba- 
wione samodzielności,  gdy  źródła  po  raz  pierwszy  o  nich 
wspominają;  nigdy  nie  złączone  w  jakikolwiek  związek 
państwowy. 

Najsilniej  występuje  to  tam,  gdzie  Ruś  nie  miała  za 
sobą  silnych  tradycyi  historyczno-etnicznych,  tam,  gdzie 
wyparła  lub  zruszczyła  żywioł  pierwotnie  litewski,  wdarła 
się  w  podłoże  geograficzne  Litwy  i  nawet  za  czasów  swej 
największej  potęgi  nie  wytworzyła  odrębnej,  rurykowi- 
czowskiej  dzielnicy.  Te  właśnie  obszary  Litwa,  choć  etno- 
graficznie nigdy  ich  nie  odzyskała,  podbiła  najwcześniej 
i  najłatwiej,  zaraz  w  pierwszem  stadyum  rozpadania  się 
państwa  ruskiego  a  przed  konsolidacyą  własnego.  Za  niemi 
poszły  dawne  dzielnice:  turowska  i  połocka,  jak  gdyby 
drugi  etap  tej  ekspansyi.  W  jej  dalszym  ciągu  najlepiej 
się  odsłaniają  jej  cechy  charakterystyczne,  jej  zupełna  za- 
leżność od  prawa  słabszego  oporu:  tam,  gdzie  Litwa,  po 
pierwszych  łatwych  sukcesach,  dotarła  do  granic  państwa 
halickowołyńskiego  lub  wkraczała  w  sferę  wpływów  Rusi 
suzdalskiej,  zaleskiej,  ekspansya  jej  zatrzymywała  się,  cze- 
kając pomyślniejszych  warunków,  a  za  to  rozwijała  się 
znowu  z  dawną,  zdumiewającą  szybkością,  gdy  stanęły  jej 
otworem  nawpół  bezpańskie  obszary  nad  Dnieprem.  Stałe 
zaś  opanowanie  tych  właśnie  obszarów,  przez  które  prze- 
pływała główna  arterya  życia  dziejowego  Rusi,  miało  zna 
czenie  rozstrzygające  o  jej  przyszłości. 


38  (JKNK7.A    IINMI 

Gdy  Ruś.  przedtem  walcząca  tylko  z  Jadźwingami, 
w  r.  1040,  za  Jarosława  Mądrego,  po  raz  pierwszy  wo- 
jowała z  właściwą  Litwą,  przewaga  jej  była  tak  nie- 
wątpliwą, że  tradycya  o  dani,  jaką  jej  Litwa  płaciła,  znana 
w  Kijowie  jeszcze  w  XV  wieku  i,  zupełnie  zasługuje  na 
wiarę. 

Niestety  brak  źródeł  nie  pozwala  śledzić  dokładnie, 
jak  we  wzajemnym  stosunku  powoli  przewaga  prze 
chodziła  do  litewskiej  strony.  Pierwszy  ślad  tej 
zmiany,  to  klęska,  jaką  ponieśli  Kijowianie  w  r.  1132,  na 
schyłku  rządów  ostatniego  władc'y  wszech  Rusi,  Mścisława 
Włodzimierzowicza,  gdy  wracali  z  wyprawy  na  Litwę  ^.  Odtąd 
Litwini  coraz  częściej  występują  zaczepnie.  W  ciągu  nastę- 
pnych stu  lat  ich  najazdy,  Polsce  jeszcze  niemal  nieznane, 
objęły  już  cały  obszar  ziem  ruskich  aż  po' Czernichów - 
szczyznę  i  południowy  Wołyń.  W  tych  dalekich  stronach 
szerzyły  tylko  doraźne  pustoszenia  i  nieraz  kończyły  się 
klęską.  Ale  za  to  bliższe  okolice  tą  drogą  zostały  podbite 
na  trwałe  lub  conajmniej  poddane  pod  wpływ  litewski. 
Proces  ten  za  czasów  Mendoga,  gdy  źródła  zaczynają  pły- 
nąć obficiej,  już  był  dokonany.  Co  do  jego  początków, 
to  tylko  wywnioskować  można,  że  zachodnia  część  t.  zw. 
Rusi  Czarnej,  okolice  Grodna  i  Wołkowyska,  może  też  No- 
wogródka i  Słonimia,  dostały  się  pod  władzę  litewską  już 
na  schyłku  XII  wieku,  a  wschodnia,  jak  n.  p.  Nieśwież, 
zapevA'ne  po  bitwie  nad  Kałką.  Kniaziowie  ruscy,  jakich  pó- 
źniej jeszcze  spotykamy  w  tych  stronach,  już  znajdują  się 
pod  litewskiem  zwierzchnictwem,  a  powoli  tracą  nawet 
swe  udziały.  Rychło  podzielili  ich  los  kniaziowie  w  połu- 
dniowo zachodnich  włościach  pierw^otnej  ziemi  połockiej,  na 
Swisłoczy  lub  Mińsku.  Cnociaż  trwałe  podboje  Litwy  w  kie- 
runku wschodnim  posunęły  się  może  nieco  później,  aniżeli 


1  Dług.  V  547,  por.  II  177. 
*  1'olnoje  sobr.  U  12. 


POLSKA   I  LITWA   WOBKC  RUSI    W  JBJ   KPOCB  DZIELNICOWEJ  39 

•\\  południowym,  doraźne  napady,  mieszanie  się  Litwy  do 
-waśni  wewnętrznych,  zależność  od  jej  wpływów,  tu,  na 
Białejrusi,  można  nawet  stwierdzić  jeszcze  wcześniej*,  bo 
od  połowy  XII  wieku.  Księstwo  połockie  nie  umiało  nawet 
przeszkadzać  temu,  że  wyprawy  litewskie  sięg-ały  poprzez 
jeffo  dzierżawy  aż  do  Rusi  pskowskiej  i  nowogrodzkiej. 

Pierwsze  sukcesy  litewskiego  oręża  powiązały  tylko 
mgliste  podania  z  imi-onami  pierwszych  bajecznych  ksią- 
żąt Litwy.  Ich  rezultat  objął  już  w  spuściżnie  historyczny 
twórca  państwa  litewskiego,  Men  dog,  który,  zespalając 
pierwotne  siedziby  litewskie  i  dotychczasowe  zdobycze 
książąt  plemiennych,  w<^ielił  do  tego  państwa  znaczne  ru- 
skie obszary. 

Pomijając  dorywcze  wyprawy  w  daleką  Czernichow- 
szczyznę  i  pod  Briańsk,  polityka  ruska  Mendoga  obracała  się 
około  dwóch  odrębnych  zagadnień.  Na  południu  rywa- 
lizował z  Romanowiczami  halicko- wołyńskimi  o  Ruś 
Czarną  i  Polesie,  na  wschodzie  starał  się  utrwalić 
zwierzchnictwo  litewskie  nad  całą  ziemią  połocką. 

Pierwszej  sprawie  zawdzięczamy  pierwszą  o  nim  wia- 
domość: w  r.  1219  jest  wymieniony  jako  jeden  z  książąt 
rozdrobnionej  jeszcze  Litwy  w  układzie  pokojowym  z  Ro- 
manowiczami. Dobre  też  utrzymywał  stosunki  z  Daniłą 
na  początku  swych  rządów  wielkoksiążęcych.  Ale  już  wów- 
czas, w  latach  1244/5  -,  w  wałkach  Romanowiczów  z  na- 
wpół  niezawisłymi  wodzami  litewskimi,  ujawniał  się  przed- 
miot zasadniczego  sporu  mię(tzy  państwem  litewskiem 
a  halicko-włodzimierskiem.  Pierwsze,  objąwszy  Ruś  nad- 
niemieńską,  sięgało  po  poleską;  drugie  nietylko  chciało  za- 
chować zwierzchnictwo  nad  Polesiem,  dawną  dzielnicą  tu- 
rowską,  i  przeciągnąć  na  swoją  stronę  drobnych  kniaziów 


*  Por.  Latkowski:  Mendog,    król  litewski,  Rozpr.  Akad.  hist.  t. 
38,  str.  304  6. 

»  Polnoje  sobr.  II  181.  182;  chronol.  Hrusz.  z  31  2. 


40  GKNE/,A   UNir 

pińskich,  trzymających  się  zwykle  strony  mocniejszej,  ale* 
czekało  też  tylko  na  sposobność,  aby  Litwie  wydrzeć  Ruś- 
Czarną.  Bagna  nad  Prypecią,  zamiast  rozgraniczyć  oba 
państwa,  dla  obu    były  jak  gdyby  terenem  przejściowymv 

Sposobności  pożądanej  dostarczyli  Danile  książęta  li- 
tewscy Towciwił  i  Edywił,  wrogowie  Mendoga,  którzjr 
zbiegli  do  niego,  z  prośbą  o  pomoc.  Walki,  rozpoczęte- 
w  r.  1249,  wyprawy  Daniły  na  Wołkowysk,  Słonim  i  Zdzi- 
tów,  w  Nowogrodzkie,  na  Grodno  i  pod  Bielsk,  zakończył, 
po  koronacyach  obu  współzawodników,  pokój  chełmski 
z  r.  1254/5  \  zawarty  za  pośrednictwem  zruszczonego  syna 
Mendogowego,  Wojsiełka.  Oznacza  on  chwilowe  cofnięcie 
się  Litwy  wstecz,  ale  zarazem,  w  parę  lat  zaledwie  po- 
przyjęciu  katolicyzmu,  krok  naprzód  w  jej  zbliżeniu  się 
do  żywiołu  ruskiego.  Oto  Mendog,  wydając  córkę  za  je- 
dnego z  Daniłowiczów,  Szwarna,  drugiemu,  Romanowi,  od- 
daje Nowogródek  i  dzielnicę  Wojsiełka:  Słonim  z  Wołko- 
wyskiem.  Oznaczało  to  oezyvAaście,  obok  chwilowej  rezy- 
gnacyi  Litwy  z  Polesia,  kompromis  co  do  Rusi  Czarnej. 
Kompromis  tylko,  bo  Roman,  choć  syn  króla  Rusi,  jako- 
książę  Rusi  Czarnej  niewątpliwie  podlegał  zwierzchnictwu- 
króla  Litwy;  zajmował  wobec  niego  podobne  stanowisko^ 
jak  owi  drobni  książęta  ruscy,  którzy  się  jeszcze  utrzymy- 
wali na  obszarach,  zdobytych  przez  Litwinów,  n.  p.  Hleb- 
wołkowyski,  z  którego  córką  się  ożenił.  Chwilowo  jednak 
sporne  ziemie  znalazły  się  w  pewnym  stosunku  zależno- 
ści od  obu  współzawodników,  jak  to  nieraz  stwierdzić 
można  przy  rywalizacyach  o  poszczególne  dzielnice  i  wło- 
ści ruskie. 

Daniło  mógł  to  wyzyskać  tylko  wtedy,  gdyby  mu  się- 
udało  podbić  Jadźwingów,  których  siedziby  przecinały 
mu  drogę  do  zachodniej  części  Rusi  nadniemeńskiej.  O  ile- 
przedtem  chciał  się  nimi  posługiwać  przeciw  Mendogowi,. 

»  Ib.  .s.  192. 


POf-SKA   I  LITWA   WOBKO   RUSI  W  JEJ   EPOCE  DZIKLNICOWKJ  41 

O  tyle  po  układzie  chełmskim  wytężył  wszystkie  siły,  aby 
poddać  icłi  pod  swą  władzę  przez  układy  z  Zakonem  i  Ma- 
zowszem, w  których  mu  przyznano  trzecią  część  Podlasia, 
a  zwłaszcza  przez  walną  wyprawę  r.  1254/5,  z  pomocą  Ro- 
mana i  książąt  polskich  ^  Chwilowo  cel  swój  osiągnął. 
Jadźwingowie  płacili  mu  dań,  a  Szwarno  Daniłowicz,  osa- 
dzony na  Brześciu  i  Drohiczynie,  miał  ich  zapewne  utrzy- 
mywać w  zależności. 

Plany  Daniłowe  udaremnił  niebawem  nowy  rozłam 
z  Litwą,  który  ujawjiił  się  podczas  wspólnej  wyprawy  przeciw 
Tatarom,  na  Zwiahel,  w  r.  1255 2,  a  spowodowany  był  naj- 
pewniej sporem  o  dzielnicę  nowogrodzką  Romana  ^  Mimo 
ciężkich  przejść  następnych  lat,  Litwa  ostatecznie  wyszła 
z  tych  walk  zwycięsko.  Po  Romanie  żaden  książę  ruski 
już  nie  władał  na  Czarnej  Rusi;  przeciwnie,  te  strony  naj- 
ściślej się  zespoliły  z  Litwą  etnograficzną,  która  zaczęła  je 
zabezpieczać  od  strony  Wołynia  osadnikami  pruskimi, 
a  tylko  całkiem  chwilowo,  w  r.  1289,  udzielny  kniaź  li- 
tewski na  Wołkowysku  ustąpił  tego  grodu  jednemu  z  Ro- 
manowiczów*. 

Przedtem  jednak  Romanowicze,  nie  zdoławszy  wy- 
drzeć Litwie  spornego  pogranicza,  wskutek  własnej  nie- 
zgody zmarnowali  sposobność,  aby  zawładnąć  całem 
państwem  litewskiem.  Oto  Szwarno,  który  stał  pa 
stronie  swego  teścia  Mendoga,  gdy  król  litewski  już  zer- 
wał z  chrześcijańskimi  sąsiadami,  po  śmierci  Mendoga  i  ry- 
chłym upadku  Towciwiła  i  Treniaty  zaczął  »pomagać« 
w  rządach  nowemu  władcy  Litwy,  Wojsiełkowi.  Syn  ten 
Mendoga,  w  przerwach  swej  działalności  politycznej  mnich 
prawosławny,   skłaniał   się    do    wpływów    ruskich   tak,  jak 

'  PoJnoje  sobr.  II  192/ł,  chronol.  Hrusz.  s.  38;  Cod.  dipl.  Pol. 
III  nr.  bO. 

»  Ib.  s.  195,  chronol.  Hrusz.  s.  40. 
»  Ib.  s.  197  (1258). 
*  Ib.  s.  225. 


42  GBNBKA   UNIi 

wielki  jego  ojciec  do  zachodnich.  Zawładnąwszy  Litwą 
z  ruską  pomocą  (kniazia  pińskiego),  Wasiikę,  który  od 
śmierci  brata  Daniły  przewodził  Romanowiczom,  uznał 
swym  »ojcem  i  panem «,  a  więc  jak  gdyby  zwierzchnikiem 
Litwy,  a  wreszcie  wogóle  rządy  litewskie  oddał  Szwar- 
nowi  ^  Nastąpiło  pierwsze  połączenie  Litwy  i  Rusi, 
z  przewagą  Rusi  nietylko  kulturalną,  ale  i  polityczną,  pod 
ruską  dynastyą. 

Związek  ten  nie  potrwał  długo.  Lew  Daniłowicz,  za- 
zdrosny o  potęgę  brata,  podstępnie  zgładził  Wojsiełka 
i  podkopał  w  ten  sposób  stanowisko  Szwarna,  po  którego 
rychłej  śmierci  władza  nad  Litwą  nie  wróciła  już  do  ża- 
dnego z  Romanowiczów,  lecz  przeszła  do  rodzimych,  li- 
tewskich książąt.  Mimo  ich  krwawych  waśni  wewnętrz- 
nych, mimo  że  malkontenci,  jak  za  Mendoga,  szukali  po- 
mocy na  Rusi,  nie  udało  się  Lwowi,  najstarszemu  z  Ro- 
manowiczów po  śmierci  stryja  Wasylka  (1269),  odzyskać 
przewagi  nad  Litwą.  Podczas  gdy  Sz warno,  łącząc  się 
z  Litwinami  przeciw  Polsce,  naraził  Ruś  na  klęskę  w  walce 
z  Bolesławem  Wstydliwym'-^,  Lew,  Litwie  wrogi,  z  księciem 
Małopolski  dobre  utrzymywał  stosunki;  nie  gardził  jednak 
.litewską  pomocą,  gdy  się  ubiegał  o  jego  spuściznę. 

Państwo  halicko-włodzimierskie  nie  zdołało  już  przy- 
wrócić dawnego  stosunku  zależności  Litwy  od  Rusi,  ale 
w  czasie  swej  potęgi  wstrzymało  skutecznie  ekspansyę 
Litwy  w  kierunku  południowym.  Gdy  jednak  Litwa  od 
końca  XIII  wieku  pod  nową  dynastyą  dźwigała  się  z  roz- 
stroju po  śmierci  Mendoga,  potęga  Romanowiczów  nie- 
mal równocześnie,  conajmniej  od  śmierci  Lwa  koło  r.  1301, 
zaczyna  upadać  nadzwyczaj  szybko.  Mimo  to  nie  od  razu 
skorzystała  Litwa  z  tych  pomyślniejszych  warunków  dla 
rozszerzenia  swej  południowej  granicy;  załatwiła  przedtem 


1  Polnoje  sobr.  U  202. 

»  MPh  II  878,  III  75;  PoJnoje  sobr.  II  20.^. 


POLSKA   I  MTWA   WOBKU  UU81  W  JKJ   KfOOE  DZIKLNICOWKJ  43 

drug-ą  sprawę^,  którą' w  zakresie  polityki  ruskiej  już  Men- 
•dog  przekazał  swym  następcom,  mianowicie  dalszą  eks- 
pansyę  w  kierunku  wschodnim,  opanowanie  Połocka. 

Drobniejsze  księstwa  i  włości  białoruskie,  luźnie  tylko 
związane  z  Połockiem,  jak  zwłaszcza  całą  Mińszczyznę  ^ 
Litwa  mogła  odrywać  stosunkowo  łatwo  i  —  prawdopodobnie 
już  za  Mendoga  lub  jeszcze  wcześniej  —  wcielać  do  swego 
pierwotnego  obszaru,  taksamo  jak  Ruś  Czarną.  Inaczej 
było  z  samym  Połockiem,  oraz  z  drugim  ośrodkiem  histo- 
rycznym rozdrobnionego  obecnie  księstwa  połockiego,  z  Wi- 
tebskiem. Gdzie  Litwa  spotykała  się  na  Rusi  z  silnemi 
tradycyami  odrębności  dzielnicowej,  tam  nie  rozszerzała 
swej  władzy  drogą  prostego  podboju,  ale  posługiwała  si^ 
innym  systemem.  Zostawiając  takiej  ziemi  zupełną  od- 
rębność terytoryalną  i  samorząd  partykularny,  starała  się 
tylko  n  aj  pierw  poddać  k  sięcia  m  i  ejsco  w  ego  pod 
swoje  zwierzchnictwo,  a  następnie  osadzić  na 
jego  miejscu  księcia  litewskiego,  związanego  już 
samem  prawem  rodowem  z  w.  księciem  Litwy.  Trzeci 
etap  procesu  dziejowego,  zastąpienie  księcia  dziel- 
nicowego z  litewskiej  dynasty  i  przez  namie- 
stnika wielkoksiążęcego,  przypada  już  na  czasy  po 
połączeniu  z  Polską. 

W  ziemi  połockiej.  gdzie  wpływy  litewskie  szerzyły 
się  już  od  XII  wieku,  nietylko  przez  najazdy,  ale  też  przez 
wspólne  walki  z  Zakonem  inflanckim  i  rodzinne  związki 
książąt,  spotykamy  kniaziów  litewskich  już  za  Mendoga. 
Zrazu  ci  kniaziowie,  których  udziały  na  rdzennej  Litwie 
Mendog  przy  tej  sposobności  zagarniał  dla  siebie,  zamiast 
uznawać  jego  zwierzchnictwo,  łączyli  się  z  jego  wrogami; 
tylko  Towciwił  chwilowo  godził  się  z  królem  Litwy  i  pod- 
leorał  mu. 


'  Kniaź  Wasil   Miński   jest  w  r.  1326    posłem    litewskim  przy 
mkladach  z  Nowogrodem  (Polnoje  sobr.  VII  199!. 


44  aKNKZA   UNII 

Dwie  jednak  okoliczności  utrudniły  i  opóźniły  ugrun- 
towanie się  władzy  litewskiej  w  tych  stronacłi.  Jedna,  ze- 
wnętrzna, to  sięgające  aż  tutaj  na  zachód  wpływy  s  u  z- 
dalskie.  Wprawdzie  słynny  Aleksander  Newski  daremnie- 
chciał  wyprzeć  Litwę  z  ziemi  połockiej,  poślubiając  córkę 
tamtejszego  księcia;  ale  już  ojciec  jego,  Jarosław  Wsze- 
wołodowicz,  wydarł  jej  w  r.  1239  chwilowo  opanowany 
Smoleńsk*,  który  —  stały  odtąd  przez  cztery  wieki  przed- 
miot rywalizacyi  litewsko -moskiewskiej  —  najpóźniej^ 
z  ziem  białoruskich  dostał  się  pod  władzę  litewską.  W  o- 
kresie  wewnętrznych  zaburzeń  na  Litwie  po  Mendogu  dy- 
nastya  smoleńska  usadowiła  się  nawet  w  Witebsku,  wy- 
pierając kniaziów  litewskich. 

Rozstrój  państwa  litew^skiego  po  zamordowaniu  jeg'o- 
króla  był  właśnie  drugim  powodem,  dlaczego  zawisłość 
Połocka  i  Witebska  od  Litwy  pozostała  przez  cały  wiek 
XIII  dosyć  problematyczną,  chociaż  pojawiają  się  tam,  na- 
przemian  z  ruskimi,  coraz  to  nowi  kniaziowie  litewscy. 

Zmieniło  się  to  dopiero  po  ugruntowaniu  się  no«wej 
dynastyi  litewskiej,  wywodzącej  się  od  nawpół  bajecz- 
nego Lutuwera:  za  w.  księcia  Wite  na.  Gdy  Połockowi 
zagroziło  zwierzchnictwo  niemieckie,  ponieważ  rządzący 
tam  kniaź  litewski,  nieznanego  imienia,  przyjąwszy  kato- 
licyzm, poddał  się  arcybiskupowi  ryskiemu,  Witen  zajął  tę 
ziemię  ostatecznie  w  r.  1307  ^.  Być  może,  że  zrazu  władał 
nią  bezpośrednio,  ale  od  początku  ziemia  połocka  (w  ści- 
ślejszem  znaczeniu),  gdzie  dzięki  rządom  wiecowym  czyn- 
nik społeczny  znaczny  wpływ  zachował,  zapewniła 
sobie  w  formie  osobnego  układu  utrzymanie  swych  praw 
partykularnych »,    a-  niebawem    zyskała    też    swego    dziel- 


»  Połnoje  sobr.  VII  144,  XVII  22. 

'  Datę  ustalił  już  Naruszewicz:  Historya  narodu  polskiego,  VIII 
137  przyp.  1. 

'  Rekonstrukcyę  Briadu*,  zawartego  przez  Pofoczan  z  knia- 
ziami litewskimi  w  pierwszej  pol.  XIV  w.,  podał  Jakubowski:  Ziem^ 


POLSKA    I    LITWA   WOBKC  RUSI  W  JRJ   EPOCE  DZIELNICOWEJ  45 

jiicowego  księcia ;  został  nim  brat  Witena  Woin,  wspom- 
niany w  r.  1326^  jako  książę  połocki  pod  wJadzą  zwierzch- 
niczą  trzeciego  z  braci,  w.  księcia  Gedymina,  który  koło 
r.  1315  nastąpił  po  Witenie. 

Gedymin  niedarmo  się  tytułował  »królem  Litwinów 
i  wielu  Rusinów«.  Jak  jeeo  poprzednikowi,  tak  i  jemu  ciężka 
walka  z  Krzyżakami  nie  przeszkadzała  rozszerzać  w  dalszym 
ciągu  władzy  Litwy  nad  Rusią.  Dokładnie  wiemy,  jakim 
sposobem  Witebsk  podzielił  niebawem  los  Potocka.  Syn 
Gedymina  Olgierd,  poślubiwszy  córkę  ostatniego  księcia 
witebskiego  z  dynastyi  smoleńskiej,  koło  r.  1320  odziedzi- 
<jzył  po  nim  ziemię  witebską ',  łącząc  ją  z«  swym  udzia- 
łem krewskim  na  właściwej  Litwie.  I  tutaj  nie  było  mowy 
o  wcieleniu  nowego  nabytku  do  Litwy.  Już  droga,  jaką 
Witebsk  wszedł  w  ród  Gedyminowiczów,  zabezpieczał  jego 
odrębność  dzielnicową;  ale  jego  nowy  książę,  choć  następca 
dawnych  książąt  ruskich,  podlegał  potężnemu  ojcu,  a  gdy 
później  sam  po  nim  nastąpił  na  w\  księstwo,  związek  Wi- 
tebska z  Litwą  stał  się  nierozerwalnym. 

Dalej  w  kierunku  wschodnim  nie  posunęła  się  jednak 
Litwa  Gedymina,  chociaż  książę  smoleński  już  nazywał  go 
-swym  »starszym  bratem«  ^.  Nawet  słabo  zaludnione,  poli- 
tycznie bierne  włości  nad  Berezyną  i  średnim  Dnieprem, 
wschodnie  przedłużenie  Mińszczyzny,  opanowano  dopiero 
za  Olgierda  i  Kiejstuta,  jak  na  to  wskazuje  ich  podział  na 
^'ileńskie  i  trockie  połowy.  Więcej  nęciły  Gedymina  pod- 
boje w  kierunku  południowym,  gdzie  właśnie  wówczas 
tak  szybko  słabł  opór,  jaki  państwo  halicko- w^łodzimier- 
skie  dotąd  stawiało  ekspansyi  litewskiej. 

skjje  priwilei  w.  kniaź,  lit,  Żurnał  minist.  narodn.  prosw.  1903, 
zesz.  6,  s.  296  (dod.  III),  por.  s.  278. 

»  Polnoje  sobr.  VII  199. 

*  Poln.  sob.  XVII  71;  Długosz  III  404. 

»  LEK  (tem  skróceniem  oznaczamy  Liv-  Est-u.  KurlSnd.  Urkun- 
<lenb.i  II  nr.  796. 


46 


OBKEZA   UNII 


Zanim  i  to  państwo  mogło  popaść  w  zależność  od  Litwy,, 
musiał  się  rozstrzygnąć  los  Polesia,  przedzielającego  je 
od  wcześniejszych  litewskich  zdobyczy,  oraz  Podlasia, 
ziemi  drohickiej  i  brzeskiej.  Ziemie  te,  najluźniej  spojone 
z  Wołyniem,  oddzielały  jeszcze  klinem  ziemie  litewskie 
od  polsko -mazowieckich,  z  któremi  się  stykały  dotąd  chyba 
tylko  u  północnych  krańców  dawnych  siedzib  jadźwińskich. 

Zajęcie  Polesia  i  Podlasia  przez  Litwę  skończyło  się 
ich  wcieleniem  do  właściwego  w.  księstwa,  gdyż  dawna 
dzielnica  turowska  rozpadła  się  już  przedtem  na  drobne 
księstewka,  a  ziemię  Jadźwingów  siłą  wydarto  Romano- 
wiczom.  Niestety  szczegóły  tych  podbojów  są  całkiem  nie- 
znane.  O  Polesiu  wiadomo  tylko  tyle,  że  ostatni  z  jego 
rodzimych  książąt  ruskich,  którzy  niegdyś  chwiali  się  mię- 
dzy Mendogiem  a  Daniłą,  władał  Pińskiem  aż  do  śmierci 
w  r.  1289/90  \  i  że  Gedymin  jeszcze  za  życia  swego  osa- 
dził tutaj  syna  Narymunta,  którego  potomstwo  na  Polesiu 
bujnie  się  rozrodziło.  Wszelkie  późniejsze  ślady,  jakoby 
się  tu  jeszcze  utrzymali  na  jakichś  udziałach  kniaziowie 
z  dawnej  dynastyi  ruskiej,  są  wielce  wątpliwe.  Kiedy  ich 
jednak  wyparto,  jaka  w  tem  była  rola  Gedymina,  a  może 
już  jego  poprzedników,  tego  się  nawet  domyślać  nie  można. 

Walka  między  książętami  halicko-wołyńskimi  a  li- 
tewskimi o  Drohiczyn  i  Brześć  rozpoczęła  się  zapewne  po 
śmierci  Szwarna,  a  musiała  się  zakończyć  na  korzyść  Litwy 
jeszcze  przed  upadkiem  państwa  Daniłowego;  gdy  bowiem 
Lubart  zawładnął  Wołyniem,  Podlasie  już  nie  należało  do 
niego,  lecz  do  trockiej  dzielnicy  Kiejstuta,  ł^onieważ  zaś 
ostatni  książę  halicko-włodzimierski,  Bolesław-Jerzy,  pozo- 
stawał z  Litwą  w  dobrych  stosunkach,  oderwanie  tej  ziemi 
przenieść  trzeba  na  czas  ostatnich  Romanowiczów.  Póź- 
niejsza tradycya  przypisuje  podbój  ziem  nadbużańskich 
bądź  to  Gedyminowi,   bądź   też   jeszcze  Witenowi;  przyj- 


»  PoJnoje  sobr.  II  226,  chronol    Hrusz,  s.  60. 


POLSKA   I  LITWA  W«)BKC  RUSI  W  JBJ  EPOCK  DZiKLNICoWKJ  47' 

muje  się  więc  zwykle  datę  około  r.  1315,  lecz  trudno  na 
niej  polegać. 

Jeszcze  więcej  wątpliwości  nasuwa  legendarna  i  ba- 
łamutna opowieść  szerszej  redakcyi  latopisa  litewsko-ru- 
skiego,  jakoby  Gedymin,  w  szeregu  walk  z  książętami  ru- 
skimi, podbił  ponadto  także  sam  Wołyń  i  Kijowszczyznę. 
O  zajęciu  przez  Litwę  chociażby  części  Wołynia  przed 
r.  1340  mowy  być  nie  może;  oczywiście  nie  jest  wykłu- 
czonem,  że  walki  o  Brześć  przeniosły  się  przejściowo  na 
jego  obszar,  oraz  że  zięć  jednego  z  ostatnich  wołyńskich 
książąt,  Lubart  Gedyminowicz,  już  za  życia  Bolesława-Je- 
rzego  cieszył  się  tam  pewnym  wpływem. 

Co  do  Kij  o  wszczy  zny,  to  po  zajęciu  Polesia  eks- 
pansya  Litwy  niewątpliwie  posuwała  się  wzdłuż  dolnej 
Prypeci  w  głąb  dawnej  ziemi  Drewlan.  Chwiejna  w  póź- 
niejszych wiekach  przynależność  powiatu  mozyrskiego 
wskazuje  może  na  wcześniejsze  jego  oderwanie  od  reszty 
dzielnicy  kijowskiej.  Wdzieranie  się  w  jej  obszar  jeszcze 
przed  zajęciem  samego  Kijowa  było  tem  łatwiejszem,  że 
w  podupadłej  kijowskiej  stolicy  siedzieli  tylko  jacyś  drobni 
kniaziowie,  zdaje  się  z  dynastyi  czernichowskiej,  gałęzi 
putywlskiej,  niezdolni  do  silniejszego  oporu.  Z  tych  knia- 
ziów Fedor,  choć  za  jego  czasów  Kijów  jeszcze  nie  należał 
do  Litwy,  już  w  r.  1331,  a  może  i  1326  \  pozostaje  w  pew- 
nej zależności  od  Gedymina.  Ale  książę  kijowski  podlegał 
i  innej  jeszcze  sąsiedniej  potędze,  mianowicie  chanowi  ta- 
tarskiemu, którego  zwierzchnictwo  było  tutaj  o  wiele 
realniejsze,  aniżeli  na  Wołyniu,  który  w  Kijowie  miał 
swego  baskaka.  Jeśli  w  rzekomych  wyprawach  kijowskich 
Gedymina  jest  rdzeń  prawdy,  to  trwały  ich  rezultat  był  uda- 


1  Świadectwa  latopisów  o  wypadkach  s  r.  1381  zestawione 
u  Kruszewskiego:  Istorija,  III  173  przyp.  1.  Czy  Fedor  Światoslawicz 
z  r.  1826  (Poln.  sobr.  VII  199)  jest  identyczny  z  Fedorem  kijowskim,, 
nie  da  się  stwierdzić. 


-48  GRNKZA   UNII 

remniony  przez  wzgląd  na  ordę  i,  z  którą  dopiero  w  chwili  jej 
wewnętrznego  rozstroju  rozprawi  się  o  władzę  nad  Rusią 
południową  syn  Gedymina,  Olgierd. 

Gdy  Litwa  z  bagien  i  lasów  poleskich  wysunęła  się 
w  stepy  naddnieprzańskie,  musiała  się  rozpocząć  jej  ry- 
walizacya  o  Ruś  ze  światem  tatarskim.  Obok  niej  jednak 
Gedymin  przekazał  swym  następcom  jeszcze  rywalizacyę 
drugą,  o  wiele  bardziej  zasadniczą,  bo  wynikającą  z  sa- 
mego faktu,  że  Litwa  zaczęła  zbierać  pod  swą  władzę  co- 
raz większe  obszary  Rusi.  Jej  sukcesy  umożliwiało  dziel- 
nicowe rozbicie  Rusi,  ale  wywoływały  one  oczywiście 
współzawodnictwo  każdego  rodzimego  państwa  ruskiego, 
które,  wyłoniwszy  się  z  jednej  z  dzielnic  ruskiego  świata, 
pragnęło  w  nim  zająć  naczelne  miejsce  dawnego  państwa 
kijowskiego.  Pierwszym  takim  rywalem  Litwy  było  pań- 
stwo Romanowiczów.  W  tym  samym  zaś  czasie,  gdy  ono 
podupadało,  potężniało  inne,  położone  na  przeciwnym 
Itrańcu  Rusi:  państwo  suzdalsko-włodzimierskie,  niebawem 
—  od  czasów  współczesnego  Gedyminowi  Iwana  Kality  — 
moskiewskie. 

Od  czasu  pierwszej  walki  o  Smoleńsk  w  r.  1239  długo 
nie  słyszymy  o  bezpośrednich  starciach  Litwy  z  Rusią 
zaleską.  Nie  przeszkodziła  ona  przejściu  Połocka  i  Witeb- 
ska pod  władzę  litewską,  gdyż  była  wówczas  pogrążona 
w  rozterki  wewnętrzne  między  Moskwą  a  Twerem.  Litwa 
zaś  nie  kusiła  się  na  razie  o  księstwo  smoleńskie,  które 
wraz  z  księstwami  siewierskiemi  dzieliło  Ruś  litewską  od 
moskiewskiej.  Rychło  jednak  zaczęły  się  krzyżować  obu- 
stronne wpływy  dalej  na  północy,  na  obszarze  pskowsko- 
nowogrodzkim.  Obie  rzeczy  pospolite  przez  stosunki 
-handlowe,  wynikające  z  ich  geograficznego  położenia,  miały 


*  1324  Gedymin  przyjmuje  poselstwo  tatarskie  (LEK  VI  s. 
481);  słyszymy  też  za  jego  panowania  o  walkach  tatarsko-litew- 
skich,  bliżej  nieznanych. 


POLSKA  I  LITWA  WOBBO  R17S1  W  JBJ  HPOCB  DZiBLNICOWBi  49 

dawne  związki  zarówno  z  południem,  z  naddźwińskimi  gro- 
dami połockim  i  witebskim,  jak  i  z  Rusią  nadwołżańską, 
która  w  znacznej  części  była  produktem  ich  własnej  ko- 
lonizacji. 

Wielkoruskiemi  ziemiami  Pskowa  i  Nowogrodu  W. 
Litwa  nigdy  nie  zawładnęła  w  zupełności.  Ale  jej  wpływy 
sięgały  tam  już  przed  Gedyminem.  W  ich  sile,  większej 
lub  mniejszej,  odzwierciadlała  się  przez  blizko  dwa  wieki 
większa  lub  mniejsza  przewaga  Litwy  nad  Moskwą,  aż  zu- 
pełne wyparcie  wpływów  litewskich  było  pierwszym  zna- 
kiem, że  przewaga  przechodziła  do  wschodniej  rywalki. 

Z  bliższym  Pskowem,  którego  kościelną  i  polityczną 
odrębność  od  Nowogrodu  Gedymin  stale  popierał,  Litwa 
łączyła  się  już  w  latach  1322/3,  broniąc  go  przed  Inflant- 
czykami i  Duńczykami  przez  swego  najwybitniejszego  wo- 
dza, starostę  grodzieńskiego  Dawida  ^;  nieco  później  zaś 
popierała  prześladowanego  przez  Moskwę  kniazia  Aleksan- 
dra Michajłowicza  Twerskiego,  gdy  go  Pskowianie  przy- 
leli na  kniażenie  *. 

W  tym  samym  charakterze  powołano  (r.  1331/3)  je- 
dnego z  synów  Gedymina,  Narymunta.  do  W.  Nowogrodu, 
który  jeszcze  niedawno  łączył  się  z  Zakonem  przeciw  Li- 
twie. To  powołanie  miało  zabezpieczyć  Nowogrodzian  przed 
pretensyami  Iwana  Kality  i  pomogło  im  też  rzeczywiście 
w  stosunku  do  Moskwy;  było  jednak  tylko  chwilowem, 
gdyż  w  r.  1338,  w  czasie  najazdu  niemiecko-szwedzkiego, 
Narymunt  wraz  z  synem  swoim  wycofał  się  z  ziemi  no- 
wogrodzkiej ^ 

Na  razie  kwestya  wpływu  na  Ruś  nowogrodzko- 
pskowską  pozostała  w  zawieszeniu,  a  syn  Kality  poślubił 
<M3rkę  Gedymina.  Rozprawa  orężna  z  Moskwą,  której  pierw- 


»  Polnoje  sobr.  V  11,  216.  Ss.  rer.  Pruss.  I  187,  284,  III  589. 

»  Polnoje  sobr.  V  12,  218. 

»  Polnoje  sobr.  III  77  8,  IV  52  S,  V  220^1,  VII  203,  205. 

O.  Halecki:  Dzieje  Uaii  Jagiellońskiej.  4 


50 


ORNBZA  UNII 


szą  zapowiedzią  była  wyprawa  na  Możajsk  w  r.  1341  \  po- 
została do  stoczenia  Olgierdowi  taksamo,  jak  rozstrzygająca 
walka  z  Tatarami.  Przedtem  jednak,  jeszcze  w  ostatnim  roku 
życia  Gedymina,  Litwa  spotkała  się  na  Rusi  z  nowym 
współzawodnikiem,  z  Polską,  tracąc  w  niej  tem- 
samem  sprzymierzeńca  z  r.   1325  przeciwko  Krzyżakom. 

W  innym  zupełnie  charakterze  i  dla  odmiennych  po- 
wodów Polska  i  Litwa  sięgały  równocześnie  po  państwo 
halicko-włodzi  m  ierskie,  choć  dla  obu  punktem  wyj- 
ścia były  związki  krwi  z  jego  ostatnim  władcą. 

Polsce,  pomijając  odwieczne,  lecz  wówczas  już  na- 
wpół  zapomniane  pretensye  do  ziemi  grodów  czerwień- 
skich, chodziło  o  cel  podwójny.  Pierwszym  było  bezpie- 
czeństwo wschodniej  granicy.  Nie  zawsze  je  zapewniało 
sąsiedztwo  z  samóistnem  państwem  ruskiem,  chociażby 
nawet  pod  władzą  Piasta;  ale  już  nader  groźnem  było  usa- 
dowienie się  tam  dynastyi  litewskiej,  z  którą  stosunki  wi- 
docznie się  pogarszały  w  ostatnich  latach:  wszak  napady 
Gedyminowiczów,  rozpoczynające  się  na  nowo  u  rubieży 
mazowieckich,  mogły  się  też  rozszerzyć  przy  danej  sposob- 
ności na  Małopolskę,  gdyby  ogromne  państwo  litewskie^ 
stanęło  u  całej  wschodniej  ściany  rozkwitającego  królestwa 
Kazimierzowego.  Zresztą  litewski  pretendent  do  Rusi  ha- 
licko-wołyńskiej  rychło  zaczął  się  porozumiewać  z  Tata- 
rami. Po  drugie  Polska,  chcąc  przeboleć  świeże  straty  na 
zachodzie  i  pomnożyć  zasób  sił  dla  ich  odzyskania,  musiała^ 
po  wiekach  zastoju,  o  nowej  pomyśleć  ekspansyi,  możliwej 
tylko  w  kierunku  Rusi  czerwonej. 

Litwa  dalszej  ekspansyi  pozornie  nie  potrzebowała. 
Ale  pozornie  tylko.  t*rawda,  że  nie  zbywało  jej  na  ziemi,, 
ale  każdy  przybytek  ludności  był  niesłychanie  pożądany 
w  czasie  ciężkich  walk  z  Zakonem,  w  których  już  od  cza- 
sów Witena  obok  rdzennej  Litwy  uczestniczyła  Ruś  litew- 

»  Połnoje  sobr.  VII  206,  XVII  32. 


POLSKA  1  LITWA  WOBEC  RU8i  W  JRJ  BPOCB  DaiEŁNiCOWBJ  51 

ska.  Przedewszystkiem  zaś  Litwa  nie  mogła  się  zatrzymać 
w  »zbieraniu«  ziem  ruskich,  odkąd  prąd  zjednoczenia  roz- 
bitych dzielnic  Rusi  ogarnął  młode  państwo  litewskie.  Nie- 
tylko  w  luźnie  zespolonych  dzielnicach  połockiej  i  witeb- 
skiej, ale  też  w  Litwie  właściwej,  do  której  wcielono  Ruś 
Czarną  i  Polesie,  oraz  ruszczące  się  'szybko  Podlasie,  ży- 
wioł ruski  był  już  tak  silnym,  że  państwo  to,  zagrożone- 
od  północy  przez  Zakon,  tylko  wtedy  mogło  się  utrzymać,, 
jeśli  ono  zastępowało  Rusinom  ich  własne,  zanikające  twory 
państwowe.  Ten  charakter  państwa  Gedyminowiczów  cierpiał; 
na  tem,  jeżeli  jakakolwiek  część  dawnej  Rusi 
pozostawała  po  za  jego  granicami,  mogąc  wywo- 
łać prądy  odśrodkowe  wśród  ruskiej  ludności  w.  księstwa 
litewskiego.  Takie  niebezpieczeństwo  groziło  ze  strony 
Rusi  moskiewskiej,  chociaż  na  swem  obcem,  kolonialnem. 
podłożu  tak  daleko  odbiegła  od  pierwotnej  macierzy  i  mu- 
siała uznawać  w  całej  pełni  zwierzchnictwo  tatarskie.  Ale 
bez  porównania  groźniejszem  było  dla  Litwy,  że  ta  wła- 
śnie część  rdzennej  Rusi,  która  w  epoce  dzielnicowej  wy- 
tworzyła poważny  organizm  państwowy  i  po  upadku  Ki- 
jowa stała  się  jej  główną  przedstawicielką,  miała  się  po- 
łączyć, zamiast  z  nią,  z  innem  państwem  i  narodem. 

To  t6ż  odkładając  rozwiązanie  antagonizmu  do  Moskwy^ 
cały  ród  Gedyminowiczów  wytężył  wszystkie  siły,  aby  da 
tego  nie  dopuścić.  Jak  Polska  —  Węgry,  tak  Litwa  dopu- 
szczała do  walki  o  spuściznę  Daniłową,  do  udziału  we 
własnych  pretensyach,  niebezpiecznego  sojusznika:  Tata- 
rów. Samą  zaś  Ruś  halickowołyńską,  którą  Polska  starała 
się  zyskać  przez  szanowanie  jej  wiary,  praw  i  zwyczajów^ 
Litwa  chciała  przeciągnąć  na  swoją  stronę  w  analogiczny 
sposób:  uwzględniając  jej  historyczną  odrębność  państwową 
nie  myślała  jej  podbić  i  wcielić,  lecz  wierna  swemu  syste- 
mowi, na  razie  chciała  tylko  zastąpić  jej  dawnych  książąt 
przez  Gedyminowicza,  solidarnego  z  resztą  rodu. 

4* 


52  GENEZA  UNII 


4.  Walka  Polski  i  Litwy  o  Ruś  halicko-wołyńską. 

Rok  1340,  choć  nie  zamyka  jeszcze  czasów  dzielni- 
cowego rozbicia  Rusi,  ma  przecież  w  jej  dziejach  znacze- 
czenie  przełomowe.  Wszak  wtedy  zanikło  ostatecznie 
jedyne  jej  znaczniejsze  własne  państwo  na  pierwotnym 
obszarze  Rusi,  które  co  prawda  już  przedtem,  po  śmierci 
ostatnich  rodzimych  książąt,  musiało  powołać  księcia  z  obcej 
dy nastyi.  Wówczas  nie  ustał  jeszcze  byt  odrębny  tego  państwa, 
gdyż  związek  dynastyczny  z  Mazowszem  nie  mógł  mu 
zagrażać.  W  roku  zaś  1340  nawet  utwierdzenie  się  Lubarta 
Gedyminowicza  w  całem  państwie  nie  byłoby  utrzymało 
jego  samoistności;  cały  bowiem  proces  ekspansyi  litewskiej 
dowodzi,  że  osadzenie  księcia  litewskiego  w  jednej  z  dziel- 
nic ruskich  było  zawsze  tylko  wstępnym  krokiem  do  jej 
przejścia  pod  władzę  Litwy. 

Państwo  halicko- wołyńskie,  ))M a ło  r  u ś«  według  źró- 
deł bizantyńskich  i  tytułu  swego  ostatniego  władcy,  było 
też  małoruskiem  według  dzisiejszego,  etnograficznolingwi- 
stycznego  znaczenia  tej  nazwy.  Dlatego  na  pierwszy  rzut 
oka  upadek  tego  tworu  politycznego,  nie  obejmującego 
nawet  całej  małoruskiej  (w  tem  ostatniem  znaczeniu)  Rusi 
południowej,  wydaje  się  przełomowym  dla  jednej  tylko 
części  świata  ruskiego.  W  istocie  jednak  jest  nim  dla  ca- 
łej Rusi,  bo  z  tą  dopiero  chwilą  Litwa  zaczęła  łączyć 
w  swem  ręku  główne  obszary  i  Białej  i  Małej  Rusi,  ze- 
spalając je  obie  na  długie  wieki  w  jedną  całość,  coraz  sil- 
niejszą zyskującą  odrębność  w  stosunku  do  Wielkiej  Rusi 
Odtąd  to  właśnie  granice  państwowe  na  terytoryum  ruskiem 
stają  się  podstawą  i  wytyczną  dla  jego  rozdziału  kultu- 
ralno narodowościowego. 

Rzecz  jasna,  że  stąd  też  wynika  decydujące  znacze- 
nie r.  1340  dla  Litwy.  Dopiero  gdy  się  stała  jedyneni 
państwem  na  obszarze  państwa  staroruskiego,  kijowskiego, 


WALKA  POLSKI  I  LITWY  O  RUŚ  HALIOKO-WOŁYŃSKĄ  53 

mogła  się  uważać  za  jego  przedłużenie,  jego  spadkobier- 
czynią, co  tak  silnie  zaznaczać  będą  Jagiellonowie  w  ry- 
walizacyi  z  Moskwą. 

Jest  to  jednak  charakterystycznem  w  dziejach  Rusi, 
że  od  czasu  jej  rozbicia  na  dzielnice  każde  państwo,  które 
część  jej  opanowuje,  zaczyna  dążyć  i  wytaczać  pretensye 
do  zagarnięcia  całości.  W  tern  tkwi  znaczenie  wystąpienia 
Polski  w  r.  1340.  Dla  niej  samej  zaś  już  z  pierwszym 
krokiem  ekspansyi  po  za  obszar  etnograficzny  rozpoczyna 
się,  choć  Piast  go  dokonał,  epokowa  przemiana  z  »pia- 
stowskiejw  w  »jagie  llońsk  ą«  Polskę.  Wcielenie  Rusi 
czerwonej  było  szkołą,  która  jej  umożliwiła  podjęcie 
niebawem  dzieła  analogicznego,  lecz  w  tyle  szerszym  za- 
kresie: przyłączenie  wszystkich  ziem  litewskich  i  ruskich. 

Przyszłość  okazała  nawet,  że  Unia  była  nieodzowną 
dla  utrzymania  zdobyczy  Kazimierza  Wielkiego.  Co  wię- 
cej, dopiero  przez  spór  o  ziemie  ruskie  i  nieprzezwycię- 
żoną trudność  ich  rozdziału  między  dwa  odrębne  państwa 
Unia  stała  się  jedynem  możliwem  rozwiązaniem  stosunku 
polsko-litewskiego.  Dla  zażegnania  wspólnego  niebezpie- 
czeństwa krzyżackiego  wystarczało  krótsze  lub  dłuższe 
przymierze.  Spór  o  Ruś  tylko  wtedy  mógł  przybrać  ła- 
godniejszą formę,  jeśli  z  zagadnienia  polityki  zewnętrznej, 
rozstrzyganego  mocą  oręża,  zmieniał  się  w  wewnętrzny 
problem  ustrojowy  jednej  federacyi  politycznej,  gdzie  uży- 
cie siły  zbrojnej  musiało  być  czemś  wyjątkowem 

Właśnie  więc  to,  co  przyszłe  ukształtowanie  współ- 
życia Polski,  Litwy  i  Rusi  niesłychanie  utrudniło,  miano- 
wicie poprzednie  zaniknięcie  odrębnego  państwa  ruskiego, 
stało  się  pierwszą  pobudką  do  stworzenia  tego  współ/ycia. 
Teza  roku  1325:  konieczność  złączenia  się  Pol- 
ski i  Litwy  wskutek  wspólności  interesów 
w  sprawie  krzy/acki ej,  dopiero  przez  antytezą 
roku     1340:    powstanie    antagonizmu     polsko-li- 


&4  GEKBZA  UNII 

tewskiego  w  sprawie  ruskiej,  dojrzała  do  syn- 
tezy: do  Unii. 

W  późniejszych  zatargach  polsko  litewskich  o  Wołyń 
i  Podole,  przez  które  spór  z  r.  1340  przedłużył  się  aż  do 
T.  1569,  nieraz  obie  strony  sięgać  będą  po  argumenty  do 
^vypadków  z  czasów  Kazimierza  Wielkiego,  interpretując 
je  zwykle  bezkrytycznie  i  jednostronnie.  Należyte  ich  zro- 
zumienie zależy  bowiem  znów  od  wniknięcia  w  wypadki 
poprzedzaj  ące  r.  1340,  których  niestety  żadne  wyraźne 
świadectwa  nie  przekazały  potomnym. 

Właśnie  bowiem  lata  poprzedzające  bezpośrednio  kata- 
strofę tego  roku  należą  do  najciemniejszych  w  mało  znanych 
dziejach  Bolesława-Jerzego  Trojdenowicza.  Tra- 
giczna ta  postać,  stojąca  jak  gdyby  na  przełomie  dwóch 
epok,  to  —  jak  świadczą  same  imiona,  które  długo  bała- 
muciły historyków  —  potomek  polskich  królów  Chrobrego 
i  Śmiałego  po  ojcu,  ruskich  poprzedników  po  matce,  przed- 
gedyminowych  książąt  Litwy  po  babce.  Wraz  z  państwem 
Romanowiczów  objął  w  spadku  ich  trudny,  nieokreślony 
ściśle  stosunek  do  Tatarów,  do  Węgier,  do  własnych  bo- 
jarów. Szwagier  Kazimierza  W.  a  zięć  Gedymina,  porzucił 
katolicyzm,  aby  Rusią  zawładnąć,  a  zginął  otruty  za  skłon- 
ność do  katolicyzmu  i  jego  propagandę.  Wśród  wiru  sprze- 
cznych wpływów  trudno  stwierdzić,  jak  się  one  ukształ- 
towały w  ostatnich  latach  jego  życia. 

Przez  pierwsze  dziesięciolecie  swych  rządów  należał 
taksamo,  jak  inni  Piastowie  mazowieccy,  do  obozu  prze- 
ciwnego odrodzonemu  królestwu  polskiemu;  świadczą 
o  tem  jego  kilkakrotnie  odnawiane  traktaty  z  Krzyżakami 
z  lat  1325  do  1335  ^  Równocześnie  jednak,  żeniąc  się  w  r. 
1331  z  Gedyminówną,  postarał  się  też  o  dobre  stosunki 
z  Litwą,  niewątpliwie  dla  zabezpieczenia  się  od  jej  napa- 


*  Keprodukcye  fotograficzne  przy  zbiorowem  dziele:  Boleslaw- 
Jurij  II,  kniaź  wsiej  Maloj  Rusi,  Petersburg  1907,  labl.  3,  4.  6,  9. 


WALLA  POLSKI  I  LITWY  O  RUŚ  HALICKO-WOŁYŃSKĄ  55 

clów,  solidarnj  i  pod  tym  względem  z  mazowieckimi  kre- 
^wniakami,  u  których  ślub  się  odbył.  Katolicki  obrząd  ślubny 
nie  jest  jedynym  dowodem,  że  Bolesław-Jerzy,  choć  sam 
nie  powrócił  już  do  wiary  ojców,  rzeczywiście  skłaniał  się 
do  Zachodu,  jak  mu  to  zarzucało  stronnictwo,  którego  padł 
ofiarą.  On,  którego  papież  utwierdzał  w  zamiarze  po- 
wrotu do  jedności  z  Kościołem  rzymskim  i,  zawisłość  od 
Tatarów  musiał  znosić  niemniej  niechętnie  od  ruskich  po- 
przedników. Udział  Rusi  w  ówczesnych  napadach  tatar- 
skich na  Węgry,  a  w  r.  1337  na  polski  Lublin*  był  albo 
przymusowy,  albo  też  pozostaje  w  związku  ze  stanowi- 
skiem przeciwników  księcia,  którzy  też  zaraz  po  jego  śmierci 
łączyć  się  będą  z  Tatarami. 

Z  dotychczasowych  sojuszników,  pomocy  przeciwko 
Tatarom  nie  mogli  mu  dostarczać  Krzyżacy,  którzy  raczej 
sprzymierzonych  książąt  ruskich  uważali  za  przedmurze  od 
pogan,  lecz  jedynie  Litwa,  Skoro  zaś  Gedyminowicze  wła- 
śnie w  latach  1336/7  wrogo  się  zwracali  przeciwko  ksią- 
żętom mazowieckim,  to  zapewne  wówczas  musiały  się  po- 
psuć także  ich  stosunki  z  Bolesławem  Jerzym.  Najłatwiej 
możnaby  to  wytłómaczyć  pretensyami  Lubarta,  żonatego 
z  księżniczką  halicką  (ale  napewno  nie  z  córką  Bolesława', 
lecz  jednego  z  R.omanowiczów),  do  państwa  małoruskiego. 
Lubart  zbliżył  się  może  już  wtedy  do  wrogiego  księciu  stron- 
nictwa, które  następnie  pragnęło  go  wynieść  na  tron  gwał- 
townie opróżniony. 

Dlatego  pod  koniec  życia  Trojdenowicza  można  stwier- 
dzić wyraźny  zwrot  w  jego  polityce  zewnętrznej.  Nim  to 
bowiem  tylko  może  być  ów  yydominus  Lothka  dux  Ru- 
thenorumv,  który  w  czerwcu  1338  r.  bawi  z  częścią 
swego  rycerstwa  na  dworze  wyszehradzkim,  sprzymierza- 


li Theiner:  Monum.  Pol.  nr.  1  383  4. 

^  MPh.  III  78,  295. 

*  Por.  Korzon:  Dzieje  wojen,  I  s.  87  przyp. 


56  GRNEZA  UNII 

jąc  się  z  królem  węgierskim,  Karolem  Robertem  ^  Przy- 
jaźń z  nim  nie  była  jednak  możliwą  bez  równoczesnego 
zbliżenia  się  do  Kazimierza  Wielkiego,  do  Polski,  trzyma- 
jącej się  wiernie  sojuszu  węgierskiego;  co  więcej,  w  rok 
zaledwo  później  stanął  w  tym  samym  Wy  szehradzie  pamiętny 
układ  co  do  sukcesyi  andegaweńskiej  w  Polsce,  gdyby 
Kazimierz  nie  pozostawił  męskiego  potomka. 

Jeśli  się  teraz  uwzględni,  że  według  wszelkiego  pra- 
wdopodobieństwa równocześnie  z  tym  układem  stanął  też 
pierwszy  układ  Kazimierza  z  Węgrami  w  sprawie  Rusi, 
że  w  chwili  zamachu  na  Bolesława-Jerzego  i  Polska  i  Wę- 
gry były  już  przygotowane  do  zbrojnej  interwencyi,  że 
wreszcie  przed  i  po  wyprawach  na  Ruś  w  r.  1340  Litwini 
nękają  napadami  książąt  mazowieckich,  walczących  po 
stronie  Kazimierza,  a  Tatarzy  pustoszą  ziemie  polskie  i  wę- 
gierskie, to  nasunąć  się  może  jedno  tylko  wytłómaczenie 
tych  faktów.  Kazimierz  w  zamian  za  układ  sukcesyjny  zy- 
skał niewątpliwie  od  Węgier  dożywotnie  odstąpienie  praw, 
jakie  sobie  rościły  do  »królestwa  ruskiego«,  ale  to  tylko  wtedy 
miało  realną  wartość,  jeśli  król  polski  miał  pewne  widoki, 
że  zawładnie  Rusią  po  Bolesławie.  To  też  zupełnie  słusznie 
wyrażano  już  domysł,  że  bezpotomny  książę  halicko-wo- 
łyński,  zwracając  się  pod  koniec  życia  do  obozu  polsko- 
węgierskiego,  wykonał  również  prawo,  przysługujące  wszy- 
stkim Piastom,  aby  wyznaczyć  na  swego  następcę 
któregokolwiek  z  krewnych,  a  wybrał  w  tym 
celu  n  aj  potężniejszego.  Domysł  ten  popiera  jego  pobyt 
w  Wyszehradzie  przed  traktatem  sukcesyjnym  z  1339  roku 
i  stanowisko  Piastów  mazowieckich  po  jego  śmierci,  któ- 
rzy, zamiast  wystąpić  jako  najbliżsi  krewni  z  własnemi 
pretensyami  do  jego  spuścizny,  stale  popierają  Kazimierza 
Wielkiego. 

Taka  dezygnacya  dawała  oczywiście  królowi  polskie- 

1  Gron.  Budense>  Hist.  Hung,  fontes  dom    III  128. 


WALKA   POLSKI  I  LITWY  O  RUŚ   HAL1CKO-WOŁYŃ8KĄ  57 

mu  silną  podstawę  prawną  do  sukcesyi  w  państwie  ma- 
łoruskiem.  Ale  pozostawały  dwie  poważne  trudności.  O  ile 
sądzić  można  z  późniejszego  odnowienia  układu  w  spra- 
wie Rusi  \  Węgry  od  początku  podtrzymywały  stanowisko,, 
że  »regnum  Russiaea  jest  prawowitą  własnością  królów^ 
węgierskich.  Król  polski  miał  je  otrzymać  tylko  w  formie 
dożywotniej  darowizny,  a  ewentualni  jego  potomkowie 
mogli  je  dzierżeć  tylko  aż  do  wykupienia  przez  Węgry. 
Dlatego  Kazimierz,  gdy  istotnie  zawładnął  Rusią,  tytułu 
»króla  (Małej)  Rusi«  używał  całkiem  wyjątkowo  ^  a  zre- 
sztą tytułował  się  tylko  »panem  i  dziedzicem  (po  Bo- 
lesławie!) Rusi«,  pozostawiając  tytuł  »króla  Galicyi  i  Lo- 
domeryia  węgierskiemu  sprzymierzeńcowi.  Formalną  unię 
państwa  ruskiego  z  polskiem  pod  polską  dynastyą  unie- 
możliwił wzgląd  na  Węgry.  Tradycya  państwowa  Rusi  ha- 
licko-wołyńskiej,  zamiast  się  zachować  na  miejscu  i  odżyć 
w  ustroju  federacyi  jagiellońskiej,  przylgnęła  teoretycznie 
do  korony  św.  Szczepana. 

Utrzymaniu  się  tego  państwa  jako  całości  przeszko- 
dziła też  druga  okoliczność,  utrudniająca  Kazimierzowi 
jego  opanowanie.  Odkąd  bojarzy  czerwonoruscy,.. 
którzy  już  przeszło  sto  lat  temu  naśladowali  swych  mało- 
polskich  sąsiadów  w  usuwaniu  i  powoływaniu  książąt^, 
odegrali  decydującą  rolę  przy  obsadzeniu  tronu  po  wyga- 
śnięciu Romanowiczów,  pokrewieństwo  z  poprzednikiem, 
a  chociażby  nawet  przekazanie  władzy  przez  niego,  nie 
mogło  wystarczyć  do  jej  objęcia  bez  zgody  bojarów.  I  otóż 
taksamo,  jak  w  czasie  walki  polsko-litewskiej  o  państwo 
halicko-wołyńskie,  tak  też  niewątpliwie  w  przeddzień  jej 
wybuchu  bojarstwo  dzieliło  się  na  dwa  obozy.  Część  jego,. 

1  Kwart.  hist.  VI  31. 

*  Oprócz  tyluJu  wkróla  Lachii  i  Mafej  Rusie  w  piśmie  Kazi- 
mierza do  patryarchy  carogrodzkiego  Xl"iassk.  istoricz.  bibl.  VI  dod. 
nr.  22)  znamy  dwa  dokumenty  Kazimierza  z  r.  1356/8  (Kwp.  III  nr.._ 
1340,  1372)  z  tytułem  »rex  Polonie  et  Russie*. 


68 


GBNK/-A  UNII 


y>elecłus  populus  milituma^  który  w  r.  1338  pojechał  do 
Węgier  wraz  ze  swym  księciem,  sprzyjała  jego  rozwiąza- 
niu kwestyi  następstwa.  Druga,  niecłiętna  katolickiemu  Za- 
cłiodowi,  spiskująca  nawet  przeciw  obecnemu  władcy,  mu- 
siała sobie  upatrzyć  innego  po  nim  kandydata. 

Rurykowicza  zabrakło  tak  samo,  jak  kilkanaście 
lat  temu,  gdy  wygaśli  Romanowicze.  Niepodobieństwem 
było  powołać  jakiegoś  kniazia  z  północy  lub  wschodu  daw- 
nej Rusi,  oddzielonej  obecnie  przez  dzierżawy  Litwy  lub 
Tatarów,  pod  których  zwierzchnictwem  utrzymywali  się 
zaledwo  drobni,  efemeryczni  książęta  bez  politycznego  zna- 
czenia. Na  samym  Wołyniu  zaś  kniaziowie  udzielni,  jacy 
jeszcze  w  XIII  wieku  siedzieli  na  Peresopnicy  lub  Doroho- 
bużu,  zanikli  bez  śladu,  zapewne  wymarli,  a  późniejsi  knia- 
ziowie wołyńscy  według  wszelkiego  prawdopodobieństwa 
dopiero  z  Lubartem  i  jego  krewnymi  zaczęli  napływać 
z  północy. 

Na  kandydata  opozycyi  nadawał  się  za  to  sam  Lu- 
bart,  jako  jeden  z  tych  Gedyminowiczów,  którzy  także 
w  innych  dzielnicach  ruskich  zaczęli  zajmować  miejsce 
Rurykowiczów,  przyjmując  wiarę  swych  nawych  podda- 
nych; uczynił  to  też  odrazu  Lubart-  »Dymitr«\  który 
w  dodatku  pod  względem  związków  krwi  z  poprzedni- 
kami miał  podobne  prawa  do  Małejrusi,  co  Kazimierz. 

Związek  ruchu  bojarskiego,  wrogiego  Bolesławowi- 
Jerzemu,  ze  sprawą  następstwa  po  nim  tłómaczy  bezpo- 
średnio, dlaczego  Kazimierz  i  Karol -Robert  gotowali  się 
do  orężnego  wystąpienia  w  jego  obronie.  Przynaglała  ich 
do  tego  konieczność  zasłonienia  własnych  państw  od  Litwy, 
popierającej  oczywiście  Lubarta,  i  od  Tatarów,  dla  których 


'  Jeśli  od  niego  pochodzi  dzwon  lwowski  z  r.  13il  z  napisem 
(Bolesław  Jurij  II,  s.  79)  wymieniającym  »kniazia  Dymitra«,  to  mo- 
inaby  przejście  Lubarta  na  prawosławie  związać  bezpośrednio  ze 
«prawą  jego  sukcesyi  po  Boleslawie-Jerzym. 


WALKA  POLSKI   1  LITWY  O  RUŚ  HALICKO- WOŁYŃSKĄ  59 

dotychczasowego  zwierzchnictwa  nad  Rusią  sukcesya  pol- 
ska, poparta  przez  Węgry,  była  najniebezpieczniejszą  i  któ- 
rzy dlatego  również  stanęli  w  przeciwnym  obozie.  Być 
może,  że  ich  napad  na  Polskę  i  Węgry  w  zimie  r.  1339/ 
40  opóźnił  pomoc  dla  Trojdenowicza,  którego  otruli  spi- 
skowcy dnia  7  kwietnia  1340  r.,  prawdopodobnie  we  Wło- 
dzimierzu. Było  to  jak  gdyby  hasłem  do  walki  o  jego 
państwo,  która  odtąd,  z  kilkuletniemi  przerwami,  trwała 
przez  całe  panowanie  Kazimierza  Wielkiego  i  Ludwika, 
aż  przez  Unię  polsko-litewską  inną  zupełnie  przybrała  formę. 
Na  wieść  o  śmierci  Bolesława  wojska  polskie  i  wę- 
gierskie niemal  równocześnie,  pod  koniec  kwietnia,  wyru- 
szyły na  Ruś.  O  wyprawie  Węgrów,  których  zapewne 
układ  z  r.  1339  obowiązywał  do  pomocy,  wiadomo  tylko, 
że  na  jej  czele  stanął  palatyn  Wyllerm  ^  Kazimierz,  wy- 
stępując od  razu  z  pretensyami  do  spuścizny  po  zamordo- 
wanym, jako  jego  krewny  i  powinowaty  2,  ruszył  szybkim 
pochodem  na  Lwów.  Po  królkiem  oblężeniu  gród  się  pod- 
dał; Kazimierz,  uprowadzając  z  sobą  nietylko  cudzoziem- 
ców, zwłaszcza  katolickich  —  zapewne  niemieckich  i  pol- 
skich —  kupców,  zagrożonych  przez  ruch  powstańczy,  ale 
też  znaczne  skarby  wraz  z  insygniami  dawnych  władców 
Rusi,  powrócił  do  Krakowa,  gdzie  stanął  z  powrotem  już 
15  maja  3.  W  parę  tygodni  później,  pod  koniec  czerwca, 
drugą  przedsięwziął  wyprawę,  aby  utwierdzić  swą  władzę 
nad  Rusią.  Wtedy  jednak  jeden  z  tamtejszych  bojarów, 
Dymitr  Diedko^,  który  już  za  poprzedniego  księcia  zajmo- 
wał wybitne  stanowisko,  wówczas  zaś  trzymał  gród  prze- 
myski, wraz  z  Daniłą  z  Ostrowa,  a  bez  wiedzy  innych  bo- 

«  Cod.  dipl.  Andegay.  IV  nr.  20. 

*  Por.  zwłaszcza   świadectwa   kronikarzy   zachodnich,  których 
teksty  są  zestawione  w  cyt.  dziele  Bolesfaw-Jurij  II,  s.  190—193. 

»  Kod.  raalop.  III  nr.  662. 

*  O  wlaściwem   brzmieniu  tpgo  nazwiska  por.  uwagi  B.  Bar- 
wińskiego,  w  Mieś.  herald.  1909,  str.  118. 


60  •  GBNBZA  UNII 

jarów,  sprowadził  Tatarów,  donosząc  im,  że  Kazimierz  za- 
bronił płacić  dotychasowej  daniny  cłianowi.  Dopiero  naci 
Wisłą,  a  więc-  już  na  małopolskiej  ziemi,  udało  się  wstrzy- 
mać icłi  nawałę  z  pomocą  mazowiecką;  obronił  się  im  też 
Lublin,  ale  okazało  się,  że  na  razie  bezpośrednie  opano- 
wanie Rusi  było  niemożliwem.  Jak  wobec  takieg'o  przebiegu 
wypadków,  przedstawionego  w  współczesnych  źródłach 
dziejopisarskich^,  postąpił  sobie  król  polski,  o  tem  poucza 
bulla  papieska  z  czerwca  następnego  roku,  na  jego  wła- 
snej relacyi  oparta  2.  Pozostawiony  bez  pomocy  przez  ka- 
tolickich sąsiadów,  gdyż  Węgry  za  początkowe  poparcie 
również  doznały  spustoszenia  tatarskiego,  zadowolił  się 
uznaniem  swego  zwierzchnictwa  przez  Rusinów,  składając 
im  za  to  przysięgę,  że  »starostę  i  naród  ruski  ma 
we  wszystkiem  ochraniać  i  zachować  przy  ich 
obrządkach,  prawach  i  obyczajach«. 

Wspomnianym  tutaj  starostą  Rusi  był  właśnie  Diedko^. 
który  jako  «provisor  seu  capitaneusterrae  Bussiaea  doniósł  ze 
Lwowa  kupcom  toruńskim,  że  nastał  znów  spokój  na  Rusi 
po  jego  ugodzie  z  królem  polskim^.  Kazimierz,  a  pośred- 
nio król  węgierski  *  jako  ten,  który  Kazimierzowi  tylko  chwi- 
lowo ustąpił  swych  praw  do  Rusi,  uważali  na  podstawie  tej: 
ugody  Diedkę  za  swego  wasala.  W  rzeczywistości  je- 
dnak Diedko,  dążąc  do  możliwie  niezależnego  od  nich  stano- 
wiska, nie  przeszkodził,  że  właściwie  całem  państwem  ha- 
licko wołyńskiem  zawładnął  na  razie  Lubart^ 

1  Rocznik  niałop.  MPh  II  860/1  (Kod.  t.  zw.  Traski,  gdyż  ten 
właśnie  ustęp  kończy  się  słowami  »Thrasca  eciam  fuit  ibidem*}  i  III 
199/200;  Janko  z  Czarnkowa,  MPh  II  620/2.  Napadu  tatarskiego  oba- 
wiał się  Kazimierz  już  w  lecie  r.  1340;  por.  Theiner:  Monum.  Hung. 
I  nr.  958. 

»  Theiner:  Monum.  Pol.  I  nr.  566. 

3  Bolesław- Jurij  II,  tabl.  III. 

*  Fejer:  Cod.  dipl.  Hung.  IX/1  s.  209  (20/5  1344). 

*  Oprócz  cyt.  napisu  na  dzwonie  lwowskim  por.  ustęp  Janka, 
z  Czarnkowa:  MPh  II  629;  do  Lubarta  też  zwraca  się  jeszcze  w  roku> 


WALKA  POLSKI  1  LITWY   O  RUŚ  HALICKO-WOŁYŃSKĄ  61 

To  też  Kazimierz,  widząc,  że  jego  własne  pretensye 
stają  się  illuzoryczne,  nosił  się  od  razu  z  planem  ponow- 
nego podjęcia  walki  i  w  tym  celu  wystarał  się  w  Awi- 
gnonie  o  zwolnienie  z  przysięgi,  złożonej  przy  układzie 
hołdowniczym  Rusi.  Ponieważ  Kazimierz,  jak  tego  dowio- 
dły późniejsze  jego  rządy,  nie  myślał  naruszać  »obrządków, 
praw  i  zwyczajowa  Rusinów,  zwolnienia  żądał  niewątpli- 
wie dlatego,  aby  się  uwolnić  od  tycti  zobowiązań,  jakie 
miał  wobec  starosty  Rusi.  Jeśli  się  teraz  zwróci  uwagę 
na  to,  że  Kazimierz  prawdopodobnie  już  przy  jednej 
z  swych  wypraw  na  wiosnę  1340  r.  odebrał  po  raz  pierw- 
szy hołd  Rusinów  ^  że  jednak  wówczas  Diedko  otrzymał 
tylko  l^rzemyśl  w  dzierżenie  a  starostą  całej  ziemi  »lwow- 
skiej«  został  podobno  ^  Polak,  to  postępowanie  możnego 
bojara  staje  się  całkiem  zrozumiałem:  powołując  Tatarów 
dla  wyparcia  Kazimierzowych  rycerzy,  chciał  niewątpliwie, 
zmusić  króla,  aby  jemu  powierzył  naczelne  na  Rusi  sta- 
nowisko. Ustąpiwszy  chwilowo,  Kazimierz  zamierzał  mu 
je  odebrać  na  nowo. 

Tłómaczy  nam  to  także  osobisty  charakter  jego  akcyi, 
wyraźnie  zaznaczony  przez  Janka  z  Czarnkowa.  Nie  da  się 
niestety  rozstrzygnąć,  czy  współdziałający  z  nim  Daniło 
był  bojarem  z  halickiego  Ostrowa,  czy  też  jest  identyczny 
z  kniaziem  Daniłą,  który  z  ramienia  Lubarta  trzymał  Ostróg 
na  Wołyniu,  protoplastą  kniaziów  Ostrogskich.  Gdyby  ten 
domysł  był  słuszny,  to  okazałoby  się  jeszcze  wyraźniej,  że 
na  Rusi  halickiej  opór  przeciwko  Kazimierzowi  był  tylko 
całkiem  wyjątkowy,  główne  zaś  ognisko  miał  na  Woły- 
niu, gdzie    władza    Lubarta,    z  Łuckiem   jako    ośrodkiem, 

1347  cesarz  bizantyński  w  sprawie   metropolii  halickiej,  por.  Russk. 
fstoricz.  bibl.  VI  dod.  nr.  6. 

*  Według  Długosza  (Hist.  III  197)  zaraz  przy  pierwszej  wypra- 
wie, według  rocznika  Traski  przy  drugiej ;  sam  fakt  podaje  też  Janko 
z  Czarnkowa  pod  r.  1340. 

*  Długosz,  1.  c. 


62 


OBMBZA  UNII 


skutecznie  się  utrwaliła,  że  nadto  i  tam  kierowali  walką 
przybysze  z  północy,  z  obszaru  W.  Księstwa  litewskiego^ 

Sania  też  Litwa  od  początku  energicznie  popierała, 
starania  Gedyminowicza  o  opanowanie  całej  Rusi  halicko- 
wołyńskiej.  Zrazu,  w  r.  1340,  ograniczyła  się  do  dywersyi 
przeciwko  Mazowszu  2,  ale  gdy  Kazimierz,  zerwawszy  wi- 
docznie bezskuteczny  układ  z  Diedkiem,  walkę  podjął  na 
nowo,  miał  przeciwko  sobie  nietylko  Tatarów  i  Rusinów^ 
ale  i  Litwinów;  dla  obrony  przeciwko  ciągłym  napadom 
z  ich  strony,  musiał  sobie  w  r.  1343  uprosić  od  papieża, 
odstąpienie  dziesięcin  z  dyecezyi  polskich  na  dwa  lata^ 

Zaledwo  jednak  ten  czas  upłynął,  w  jesieni  1345  r.,. 
król  polski  tłómaczył  się  przed  stolicą  apostolską,  że  ze 
względu  na  niebezpieczeństwo  od  strony  Czech  musiał  za- 
wrzeć pokój  »ze  sch  i  z  maty  k  ami  litewskimi«\ 
a  więc  z  Lubartem  i  jego  ruskimi  zwolennikami.  Zdaje^ 
się,  że  układ  ten  poprzedziły  szczególnie  ciężkie  zapasy 
w  r.  1344;  o  ile  bowiem  Długosz  '^  niewątpliwie  błędnie 
umieścił  pod  tą  datą  szczegóły  o  powołaniu  Tatarów  przez. 
Diedka  i  Daniłę,  o  tyle  sam  fakt  walk,  w  tym  właśnie  roku 
odbytych,  musiał  zaczerpnąć  z  nieznanego  dziś  źródła. 

Warunki  tego  pierwszego  układu  z  Lubartem,  rów- 
nież nieznane,  można  wysnuć  z  faktu,  że  gdy  przeważną 
część  Rusi  halickiej  Kazimierz  opanował  dopiero  przy  zwy- 
cięskim pochodzie  z  r.  1349,  to  część  jej  południowo-zacho- 
dnią,  podgórską,  mianowicie  wyodrębnioną  właśnie  od  czasu 


*  Ostrogscy  pochodzą  od  kniaziów  pińsiioturowskich,  czy  od 
dawnych  z  rodu  Ruryka,  czy  też  od  nowych,  Gedyminowiczów,  o  to 
się  jeszcze  toczy  spór  genealogiczny. 

*  Długosz  III  198,  z  nieznanego  źródła. 

»  Theiner:  Monum.  Pol.  I  nr.  604/5,  Monum,  Pol.  Yaticana  I 
nr.  2U. 

*  Ib.,  nr.  628  (18/10  1345). 
5  III  213/4. 


WALKA  POLSKI  I  LITWY  O  RUŚ  HALICKO- WOŁYŃSKA  63* 

rządów  polskich  ziemię  sanocką,  miał  pod  swoją  wła- 
dzą już  w  maju  1345  t.\ 

Ale  chwilowo  tylko  zrezygnował  za  tak  nikłą  cenę 
z  reszty  spuścizny  po  Bolesławie-Jerzym.  Skorzystał  z  cięż- 
kiej klęski,  jaką  ponieśli  Litwini  od  Krzyżaków  w  bitwie 
nad  Strawą,  i  zabezpieczywszy  się  chwilowo  od  Tatarów* 
którzy,  taksamo  jak  w  walkach  litewsko-moskiew^skich,  dla 
żadnej  strony  nie  byli  wiernymi  sprzymierzeńcami  a  za- 
niepokoili się  szybkimi  postępami  ekspansyi  litewskiej  na 
Rusi,  w  jesieni  r.  1349  przedsięwziął  znowu 
walną  wyprawę  na  Ruś'.  Jej  nadzwyczajne  sukcesy,. 
odniesione  nawet  bez  węgierskiej  pomocy,  tłómaczą  się 
tem,  że  gdy  ani  Litwini,  widocznie  tym  razem  zaskoczeni, 
ani  Tatarzy  nie  stawali  do  boju,  to  sama  Ruś  nie  myślała 
się  wysilać  w  walkach  między  rywalizującymi  o  nią  są- 
siadami. Głos  oburzenia  wydała  tylko  daleka  Ruś  północno- 
wschodnia,  zapisując  w  swych  latopig-ach  *,  że  »król  krakow- 
ski«  wówczas  »dużo  zła  wyrządził  chrześcijanom,  a  cerkwie- 
święte  obrócił  na  bezbożną  służbę  łacińskąc,  zarzut  sprze- 
czny z  całym  systemem  rządów  Kazimierzowych  na  Rusi. 
W  szybkim,  bo  zaledwo  trzymiesięcznym  pochodzie  za- 
jął wówczas  nietylko  Ruś  halicką,  ziemię  lwowską 
w  szerszem  znaczeniu,  gdzie  odtąd  na  stałe  ugruntował, 
swą  władzę,  nietylko  Wołyń  zachodni,  Bełz,  Chełm. 
i  Włodzimierz,    ale  nawet    Brześć,    którego    później  już- 


*  Wskazówki  źródłowe  zebrał  Hruszewśkyj  (Istorija  IV  s.  31, 
przyp.  1  i  3),  ale  trzeba  zauważyć,  że  żaden  z  zacytow.  przywilejów 
lokacyjnych  Kazimierza  na  podgórzu  jasielskiem  z  lat  1345  9  nie  do- 
tyczy osady,  którąby  można  zaliczyć  do  sąsiedniej  Sanoczyzny.  Za 
to  należy  wskazać,  że  w  lutym  r.  1346  po  raz  pierwszy  pojawia  się 
tytuł  pana  Rusi  na  dok.  Kazimierza  W.  (AGZ  VII  nr.  6). 

»  MPh.  II  885. 

»  MPh  II  629,  630,  885;  Ss.  rer.  Pruss.  III  78;  Dług.  III  234. 

*  Zestawił  te  wzmianki  W.  Abraham:  Powstanie  organiz.,  Ii 
231  przyp. 1. 


"64  GKNKZA  UNII 

nigdy  nie  dosięgnął  oręż  polski.  Lubarl  utrzymał  się  tylko 
w  ziemi  łuckiej,  ale  pod  zwierzchnictwem  Kazimierza.  Za- 
pewne też  wówczas  udało  się  królowi  oderwać  od  Podola, 
wówczas  nawpół  bezpańskiego,  choć  płacącego  dań  tatar- 
skim baskakom,  dwie  włości,  złączone  od  jego  czasów  ^ 
z  Rusią  halicką,  mianowicie  Trembowlę  z  obszarem  mię- 
dzy Strypą  a  Zbruczem  i  Ściankę  na  półn. -zachód  od  niej, 
koło  Złoczowa.  Tryumfalny  powrót  do  Krakowa,  o  którym 
^ię  rozpisuje  Długosz,  był  w  całej  pełni  usprawiedliwionym. 

Ale  niebawem  nastąpił  zwrot  niepomyślny,  tłó- 
maczony  przez  kronikarzy  naszych  ciężką  winą,  jaką  się 
splamił  król  przez  utopienie  księdza  Baryczki.  Zaraz  w  r. 
1350  napady  litewskie  ponowiły  się  ze  zdwojoną  siłą,  tem- 
bardziej,  że  zabór  Brześcia  dotykał  już  nietylko  wołyńskiej 
dzielnicy  Lubarta,  ale  ziem  dawno  przyłączonych  do  Litwy, 
dzielnicy  Kiejstuta.  Już  nie  sama  solidarność  rodowa,  ale 
własne  niebezpieczeństwo  zmuszało  Gedyminowiczów  do 
poparcia  księcia  łuckiego. 

W  grudniu  1350  r.  Kazimierz  tłómaczył  się  papie- 
"żowi ',  że  nie  mógł  się  udać  do  Rzymu  dla  zyskania  od- 
pustu, ponieważ  od  wiosny  znajduje  się  wraz  z  woj- 
skami swemi  na  wyprawie  wojennej.  Istotnie  już  w  maju 
musiał  odeprzeć  najazd  litewski  na  ziemię  łęczycką  K 
Punkt  kulminacyjny  walki  przypadł  jednak  na  koniec 
sierpnia,  gdy  Litwini  dotkliwie  spustoszyli  Ruś*.  Osobisty 
pobyt  króla  we  Lwowie  ^  uratował  Ruś  halicką  od  trwa- 
łego opanowania  przez  Litwę,  która,  zabijając  i  uprowa- 
dzając swym  zwyczajem  ludność  miejscową,  zniechęcała 
ją  sobie  ostatecznie;  podczas  tych  walk,    które  się  jeszcze 

1  Por.  wzmiankę  w  nadaniu  Podola  dla  Spytka  z  Meisztyna 
:z  1395  r.  (Cod.  Yitoldi  nr.  115). 

*  Monura.  Pol.  Yaticana  III  nr.  336. 
»  MPh  111  120.  _^—  . 

*  MPh  II  630, 
5  Cod.  dipirPrussiae  III  nr.  65;  Cod.  dipl.  Pol.  III  nr.  104, 


"WALKA  PULSKI  I  LITWY  O   RUŚ  HALICKO-WOŁYiłSKĄ  65 

przeciągnęły  na  rok  następny*,  nie  uniknęła  jednak  stolica 
lwowska  spustoszenia  przez  najeźdźców:  spłonął  nawet  jej 
«tary  gród,  zamiast  którego  Kazimierz  wzniósł  dwa  nowe 
zamki,  wyższy  i  niższy*. 

Zdaje  się,  że  właśnie  podczas  bezskutecznych  walk 
o  Lwów  Lubart  dostał  się  do  niewoli.  Ale  za  to  zdobyta 
w  r,  1349  część  Wołynia,  z  Włodzimierzem,  Bełzem 
i  Chełmem,  została  nietylko  złupioną,  lecz  odzyskaną 
przez  Litwę.  To  samo  stało  się  z  Brześciem,  który  też 
od  razu  odegrał  na  nowo  rolę  bramy  wchodowej  dla 
najazdów  litewskich  w  głąb  ziem  polskich,  po  przez  zie- 
mię łukowską  aż  do  radomskiej  i  sandomierskiej'. 

Skargi  Kazimierzowe  w  Awinionie  *,  które  wykołatały 
ustąpienie  połowy  dziesięcin  z  czterech  lat,  nie  pozwalają 
wątpić,  że  Tatarzy,  którzy  naprzemian  nękali  obie  strony 
'wojujące,  i  tym  razem  nie  pominęli  sposobności,  aby  ucze- 
stniczyć w  łupie -najeźdźców  litewskich.  Niema  za  to  ża- 
dnego śladu  o  udziale  ludności  rus  k  iej  w  walkach;  prze- 
ciwnie, Kazimierz  chwali  się  nawet  postępami  katolicyzmu 
■wśród  swych  nowych  poddanych  i  otwiera  przed  papie- 
•żem  widoki  rozszerzenia  organizacyi  kościelnej  na  ziemie 
ruskie,  gdyby  mu  udzielono  pomocy  do  ich  obrony,  która 
wymagała  utrzymywania  rot  zaciężnych  i  budowy  twierdz. 

I  otóż  istotnie  w  dwóch  następnych  wypra- 
-wach  przeciwko  Litwie,  król  węgierski  Ludwik  nie- 
tylko udzielił  takiej  pomocy,  lecz  nawet  stanął  na  jej  czele. 
Widocznie  Kazimierz  odwołał  się  znowu  do  obietnicy  po- 
parcia w  walkach    o  Ruś,    zawartej   już    w  jego  traktacie 


»  MPh  III  251  (Spominki  lwowskie). 

*  Por.  rozprawę  A.   Czolowskiego  p.  t.  Lwów  ea  ruskich  oia- 
•sów  w  Kwart.  hist.  V,  zwłaszcza  s.  811/2  i  mapkę. 

»  MPh  II  630;  Dług.  Ul  238/40. 

*  Monum.  Pol.  Vatic.  II  nr.  80  (14/3  1851). 

O.  Halecki:  Deieje  Unii  Jagiellońskiej.  » 


66  OKlfltŁA   UNII 

Z  ojcem  Ludwika.  Układ  odnowiono^  na  wiosnę  1350  r. 
na  tych  samych  warunkach  i  w  rok  zaledwo,  w  czerwcu 
r.  1351 8,  rycerstwo  węgierskie  wyruszyło  z  Budy,  aby  się 
z  polskiem  połączyć  w  Lublinie.  Wskutek  choroby  Kazi- 
mierza Ludwik  objął  dowództwo,  odebrawszy  wprzód  od 
panów  polskich  przysięgę,  że  w  razie  śmierci  swego  króla 
przyjmą  go  jako  pana,  i  zapewniwszy  im  za  to  szereg  kon- 
cesyi,  objętych  później  słynnym  przywilejem  koszyckim. 

Po  tem  ważnem  ugruntowaniu  prawnem  wpływu 
i  znaczenia  wielmożów  polskich  nadeszła  niebawem  chwila, 
gdy  po  raz  pierwszy  zaświtał  plan,  urzeczywistniony  przez 
ich  synów:  rozwiązanie  sporu  z  Litwą  przez  przy- 
jazny z  nią  związek.  Plan  ten  wyłonił  się  na  wypra- 
wie wojennej,  która,  jak  świadczył  już  punkt  zborny,  nie 
skierowała  się  na  główny  przedmiot  rywalizacyi,  na  Wo- 
łyń, którego  książę,  Lubart,  i  tak  był  wówczas  w  niewoli 
polskiej,  lecz  na  ziemię  brzeską  i  Podlasie,  punkt  wyjścia 
dla  wycieczek  litewskich  do  ziem  rdzennie  polskich,  na 
dzielnicę  Kiejstuta,  którego  udziałowi  w  walkach  o  Wo- 
łyń chciano  widocznie  kres  położyć.  Dwutygodniowa  droga 
przez  nadbużańskie  bory  zaprowadziła  wojsko  polsko-wę- 
gierskie aż  do  pogranicza  właściwej  Litwy.  Nie  śmiąc 
jednak  posunąć  się  dalej,  nie  mogąc  widocznie  wroga  zmu- 
sić do  bitwy,  zdecydowano  się  na  układy.  Inicyatorem  ta- 
kiego projektu  był  magnat  węgierski  Mikołaj  Kont,  po- 
wiernik Ludwika,    który    starał  się   stale  omijać  trudności 


1  Kwart.  hist.  VI  .^1,  gdzie  wydawca  A.  Prochaska,  ustalił  datę 
na  4/4:  1350;  wątpliwości  świeżo  podniesione  przez  Korzona:  Dzieje 
wojen  I  90  przyp.  1,  który  się  oświadcza  za  dawniej  przyjętym  ro- 
kiem 1352,  nie  eą  uzasadnione,  gdyż  Ludwik  wyruszył  do  WJoch  do- 
piero w  drugiej  polowie  kwietnia  1350  r. 

*  Opis  wypraw  z  r.  1351  i  1352  w  często  omawianym  fragmen- 
cie kroniki  dubnickiej,  ogłoszonym  przez  A.  Lewickiego  w  Kwart, 
hist.  III  208—213.  Do  pierwszej  z  nich  odnosi  się  zapewne  zapiska 
w  MPh  II  886. 


WALKA  POLSKI   I  LITWY  O  RUŚ   HALICKO-WOŁTŃ8KĄ  6T 

orężne  drogą  pokojową,  przez  polubowną  ugodę.  Treść  zaś 
układu,  który  Kiejstut,  zatrzymawszy  posłów  w^ęgierskich 
jako  zakładników  w  obozie  litewskim  i  udawszy  się  oso- 
biście do  Ludwika,  zaprzysiągł  dnia  15  sierpnia  z  zachowa- 
niem całego  ceremoniału  pogańskiego,  ze  wszech  miar  za- 
sługuje na  uwagę. 

Oto  Kiejstut  z  braćmi  i  całym  narodem  miał  przyjąć 
chrzest,  a  za  to,  jak  niegdyś  Mendog,  uzyskać  od  papieża 
za  pośrednictwem  Ludwika  koronę  królewską  dla 
Litwy,  gdzieby  powstało  osobne  arcybiskupstwo  z  bi- 
skupstwami i  klasztorami.  Trzy  królestwa:  węgier- 
skie, polskie  i  nowe  litewskie,  miało  złączyć 
przymierze,  nacechowane  jednak  pewną,  jak 
gdyby  lenną  podległością  Litwy  wobec  Wę- 
gier, którym  w  całym  związku  uprzywilejow^ane  przypa- 
dało stanowisko.  Wszak  królowie  węgierski  i  polski  po- 
dejmowali się  tylko  obrony  Litwy  przed  Tatarami  i  Krzy- 
żakami, i  odzyskania  ziem,  zajętych  przez  Zakon,  Kiej- 
stut zaś  zobowiązał  się,  że  w  każdej  wojnie  przyłączy  się 
» własnym  trudem  i  kosztem «  do  wojska  króla  węgier- 
skiego; Węgrom  zabezpieczono  ponadto,  że  bez  wszelkicłi 
opłat  będą  mogli  udawać  się  na  Litwę,  tam  przebywać 
i  ztamtąd  powracać.  Chrzest  miai  Kiejstut  przyjąć  w  Bu- 
dzie, towarzysząc  tam  Ludwikowi. 

Trudno  tu  nie  dostrzedz  jak  gdyby  przebłysku 
idei  unii  z  Litwą  drogą  jej  nawrócenia  na  ka- 
tolicyzm. Pomijając  jednak,  że  zgoda  Kiejstuta  —  bez 
upoważnienia  w.  księcia  Olgierda  —  okazała  się  obłudnym 
wybiegiem ,  brak  temu  układowi  owego  genetycznego 
związku  z  układem  krewskim,  jaki  przyznać  trzeba  nie- 
którym pokrewnym,  choć  mniej  wyraźnym  planom  Kazi- 
mierza Wielkiego.  Projekt  z  1351  r.,  wyszedłszy  z  kół 
węgierskich,  wybitne  też  nosi  piętno  tego  pochodzenia. 

Sporu  polsko-litewskiego  o  Ruś  projekt  nie  rozwiązuje 
wcale,  a  nawet  w  zakresie    organizacyi    kościelnej  nie  lą- 

5*^ 


68  aBNRZA  UNII 

czy  Litwy  z  Polską,  Daje  za  to  Węgrom  nowe  państwo, 
od  nich  zawisłe,  i  rozszerza  wpływy  dynastyi  andegaweń- 
skiej na  całą  wschodnią  Europę.  Wobec  tych  widoków, 
Ludwik  nie  zawahał  się  pozbawić  Polski  jedynej  korzyści 
z  poprzednich  walk,  uwięzienia  jej  najniebezpieczniejszego 
wroga,  Lubarta.  Wypuściwszy  go  od  razu  z  niewoli,  wy- 
brał się  wraz  z  Kiejstutem  w  drogę  powrotną  wzdłuż  gra- 
nic ziemi  wołyńskiej  ^. 

Ucieczka  Kiejstuta  w  trzy  dni  po  układzie  szybko 
rozwiała  związane  z  nim  nadzieje.  Zdaje  się,  że  wałka  od 
razu  rozgorzała  na  nowo;  musiano  przynajmniej  wtargnąć 
do  dzielnicy  Kiejstuta  od  strony  Mazowsza,  skoro  20  sier- 
pnia ks.  Bolesław  płocki  zginął  pod  Mielnikiem  ^.  Odwet 
za  upokarzający  zawód  miała  jednak  przynieść  dopiero 
druga  walna  wyprawa  polsko-węgierska  w  roku 
następnym. 

Pierwszy  tym  razem,  wyzdrowiawszy  widocznie,  wy- 
ruszył Kazimierz  W.  Już  25  stycznia  wydaje  w  Sanoku 
przywileje  lokacyjne  dla  podgórskich  obszarów  swej  Rusi', 
a  nie  zapuszczając  się  śladami  Ludwika  w  dalekie  puszcze 
podlaskie,  przystępuje  do  oblężenia  najbliższego  grodu,  który, 
w  ręku  litewskiem,  zagrażał  ziemi  lwowskiej  od  północy, 
mianowicie  Bełza.  Pod  jego  murami  połączył  się  z  nim 
21  marca  król  węgierski,  który  również  przez  Sanok  po- 
spieszył z  pomocą.  Kasztelan  bełzki  Drozge  przez  tydzień 
iudził  ich  układami,  a  tymczasem  w  ich  oczach  obwaro- 
wał gród.  Szczegóły  bohaterskich  walk,  stoczonych  w  na- 
stępnych dniach,  które  nam  przekazał  kronikarz  węgier- 
ski, potwierdza  w  uderzający  sposób  współczesne  nadanie 


«  Fejer:  Cod.  dipl.  Hung.  lX/2  s.  77  (16/8  1351);  o  dacie  por. 
Hruszewśkyj:  Istorija,  IV  440  przyp.  1. 

»  MPh  III  120,  284,  309/10. 

»  Cod.  Pol.  I  nr.  117;  Kmp.  I  nr.  696;  AGZ  VIII  nr.  1.  Por.  St. 
Kętrzyński:  Elementy  chronolog.  w  dok.  Kazimierza  W.,  Rozpr.  Ak. 
hist.  t.  66  8.  130,  oraz  Przegl.  hist.  XVIII  98/9,  110. 


WALKA  POLSKI   ]  LITWY  O  RUŚ  HALICKO-WOŁYMSKĄ  69 

Ludwika  dla  jednego  z  towarzyszących  mu  chorwackich  ryce- 
rzy |^  Ale  daremnie  ginęli  Polacy  i  Węgrzy  przed  twierdzą, 
położoną  w  omal  niezdobytem  położeniu  u  spływu  dwóch 
rzek.  Wreszcie  ten  sam  Mikołaj  Kont,  który  zainicyował 
zeszłoroczny  układ  z  Kiejstutem,  znowu  wynalazł  wyjście 
ugodowe:  Ludwik  zadowolił  się  hołdem  Drozgi  i  wywie- 
szeniem chorągwi  węgierskiej  zamiast  litewskiej  i  odstą- 
pił od  oblężenia. 

Powrót  jego  » przez  ziemię  Białych  Rusinów«,  rzeki 
i  stawy  Rusi  halickiej  i  leśne  pustkowia  Karpat,  pełen  nie- 
bezpiecznych przygód  i  trudów,  mimo  barwnego  opisu, 
jaki  się  zachował,  nie  da  się  dokładnie  wykreślić  na 
mapie.  Zdaje  się  jednak,  że.  odesławszy  rannych  i  wozy 
bliższą,  wygodniejszą  drogą,  Ludwik  chciał  wynagrodzić 
Kazimierzowi  zawód,  jaki  mu  sprawił  pod  Bełzem,  przez 
próbę  opanowania  Włodzimierza  wołyńskiego^.  Ze  się 
to  udało  chociażby  chwilowo,  za  tern  przemawia  pojawie- 
nie się  wojewody  włodzimierskiego  przy  boku  króla  pol- 
skiego w  roku  następnym  ^  Trwałe  sukcesy  wyprawy 
uniemożliwiło  jednak  to,  że  z  Litwinami  współdziałali  ich 
dawni  sojusznicy  tatarscy,  którzy  nietylko  zagrażali  od- 
wrotowi króla  węgierskiego,  lecz  już  podczas  oblężenia 
Bełza  wpadli  do  Polski,  spustoszyli  Lubelskie  i,  pod  prze- 
wodem Litwy,  poprzez  Ruś  mieli  iść  na  Kraków*. 

Jeśli  się  uwzględni,  że  równocześnie  rozpoczęły  się 
kilkuletnie  walki    Polski   i    Węgier  z  Tatarami  o  pogra- 


>  Zap.  Tow.  Szewcz.  t.  73,  s.  158.  Dok.  Kazimierza  sin  expe- 
ditione  nostra  prope  castrum  Bełz*  z  23/;^  1352  w  Arch.  m.  Krakowa. 

*  Choć  kronikarz  węgierski  wszystkie  nazwy  miejscowości 
przekręcił  do  niepoznania,  trudno  i>Lodomeriam<,  najlepiej  mu  chyba 
znaną,  interpretować  inaczej  jak  przez  Włodzimierz,  co  zarazem 
wyjaśniałoby  dwukrotną  wzmiankę  Długosza  (III  240,  246,  choć  pod 
r.  1351  i  1353)  o  zajęciu  Włodzimierza  przez  Kazimierza  i  Ludwika. 

»  Kmp.  III  nr.  701. 

*  Bohmer:  Fontes  r©r.  Gerra.  IV  284,  539;  MPh  II  885. 


70 


GKNBZA  UNII 


nicze  podolskiej  to  łatwo  zrozumieć  coraz  to  nowe 
skargi  i  prośby,  z  jakiemi  Kazimierz  zwracał  się  do  Awi- 
nionu;  taksamo  jak  w  r.  1340,  papież  ogłosił  krucyatę 
przeciwko  poganom,  z  którymi  walczył  król  polski,  i  po- 
lecał go  w  zapasach  z  Litwą  i  Tatarami  modlitwom  świata 
katolickiego  '. 

Kazimierz,  choć  już  bez  udziału  Ludwika,  który  dzię- 
kował u  grobu  Św.  Władysława  za  wyratowanie  z  »pa- 
szczy  śmierci«,  gotował  się  jeszcze  w  tym  samym  r.  1352 
do  nowej  wyprawy.  Zapożyczywszy  się  u  mieszczan  kra- 
kowskich, w  sierpniu  stanął  pod  Szczebrzeszynem,  na  po- 
graniczu Chełmszczyzny  5,  Mimo  poparcia  przez  przedsta- 
wicieli możnego  w  tych  stronach  rodu  bojarskiego  Kor- 
czaków, których  wynagrodził  niebawem  hojnemi  nadaniami 
w  ziemi  sandomierskiej*,  zadowolił  się  uzyskaniem  ro- 
zejmu,  jaki  już  we  wrześniu  udało  mu  się  zawrzeć  z  ksią- 
żętami litewskimi  aż  do  24  czerwca  1355  r.''. 

Układ  ten  mimo  rychłego  zerwania  stał  się  podstawą, 
na  jakiej  się  ułożyły  stosunki  na  Rusi  aż  do  r.  1366.  Po 
stronie  Kazimierza  występują,  jak  zwykle,  książęta  mazo- 
wieccy, wśród  Gedyminowiczów  zaś  zjawiają  się  już  przed- 
stawiciele nowego  pokolenia,  Jerzy  Koryatowicz  i  Jerzy 
Narymuntowicz.  Niepodobna  rozstrzygnąć,  czy  Koryatowi- 
cze  już  wówczas,  za  wzorem  Kazimierza,  zawładnęli  czę- 
ścią Podola,  gdzie  ostatecznie  utwierdzili  się  dopiero  dzie- 


*  Długosz,  III  245;  por.  Hruszewśkyj:  Istorija  IV,  ekskurs  11. 
»  Theiner:  Monum.  Pol.  I  nr.  718,  715;  Mon.  F^ol.  Vatic.  III  nr.  347. 
»  Kod.  m.  Krakowa,  I  nr.  27;  AGZ  Vnr.  3.  Co  do  itineraryum 

króla  por.  St.  Kętrzyński:  Elementy  chronolog.  s.  137/8.  Być  może, 
ie  również  dla  uzyskania  środków  na  tę  wyprawę  król  zastawił 
Krzyżakom  ziemię  dobrzyńską,  ale  dala  zastawu  nie  da  się  ozna- 
czyć dosyć  dokładnie  (8t.  Kętrzyński  w  Przegl.  histor.  XIV  191  przyp.3). 

*  Kmp.  III  nr.  701;   o  ich   pochodzeniu   por.  Piekosiński:  Ry- 
cerstwo III  629  nn. 

»  Faksimile  w  Faleogr.  snimkach  ruskich  gramot,  Petersb.  1903, 
nr.  46. 


WALKA   HOLSKr   1  LITWY  O   KUŚ  HAL1CKOWOŁYŃ8KĄ  71 

«ięć  lat  później,  po  zwycięstwie  Olgierda  nad  Tatarami. 
Jeśli  jednak  ów  książę  ruski,  o  którego  chrzcie  król  pol- 
ski donosił  papieżowi  już  na  początku  1351  r.,  jest  iden- 
tyczny z  Aleksandrem  Koryatowiczem  \  to  bardzo  być 
może,  że  także  brat  jego  Jerzy  siedział  współcześnie  na 
jakiejś  włości  na  pograniczu  Rusi  halickiej  i  Podola. 

Sam  układ  z  r.  1352  kwestyi  Podola  wcale  nie  po- 
rusza. Kazimierz,  oprócz  ziemi  lubelskiej,  której,  pozor- 
nie niepotrzebne,  wymienienie  miało  ją  zapewne  za- 
bezpieczyć od  napadów  litewskich,  zatrzymał  ziemię 
lwowską,  podczas  gdy  jego  zdobycze  wołyńskie  z  1349  r. 
wraz  z  Brześciem,  faktycznie  i  tak  już  utracone,  przyznano 
książętom  litewskim.  W  najciekawszy  sposób  rozwiązano 
na  razie  sprawę  Krzemieńca,  jednej  z  pogranicznych 
włości  ziemi  łuckiej,  o  którą  musiały  się  toczyć  nieznane 
bliżej  walki.  Oto  Jerzy  Narymuntowicz,  któremu  jako  dziel- 
nica z  ramienia  Litwy  przypadła  ziemia  bełzka,  miał  trzy- 
mać Krzemieniec  »od  kniaziów  litewskich  i  od 
króla«.  Ten  charakterystyczny  stosunek  podwójnej  zale- 
żności dał  początek  wyodrębnieniu  Krzemieniecczyzny 
od  księstwa  łuckiego  i  uczynił  pierwszy  wyłom  w  ścisłej 
solidarności  Gedyminowiczów  przy  walce  o  Wołyń. 

Niemniej  znamiennem  jest,  że  Ludwik  węgierski, 
który  na  osobnym  zjeździe  na  wiosnę  miał  rozstrzygnąć, 
o  ile  ucieczka  Kiejstuta  w  roku  poprzednim  była  upraw- 
nioną, nie  był  objęty  rozejmem.  Kazimierz,  przekonawszy 
się  o  bezskuteczności  jego  pomocy,  zobowiązał  się  nie  uczest- 
niczyć w  ewentualnej  wyprawie  węgierskiej,  skierowa- 
nej na  ziemie  ruskie,  przyznane  Litwie;  ta  zaś  nawzajem 
przyrzekła  nie  wspierać  Tatarów  w  najazdach  na  ziemię 
lwowską. 

*  Domysł  ten,  wcale  prawdopodobny,  przyjął  prof.  Abraham: 
Założenie  biskupstwa  lacińsliiego  w  Kamieńcu  pod.  (Księga  pam. 
Uniw.  Lwów.  I),  a.  5. 


72  aKNBZA  UNII 

Te  postanowienia,  w  których  tkwiła  realna  korzyść 
rozejmu  dla  samej  Rusi,  znękanej  ciągłemi  pustoszeniami, 
pozwoliły  Kazimierzowi  rozpocząć  pokojową  pracę,^ 
zwłaszcza  osadniczą  i,  w  tej  ziemi,  gdzie  odtąd  panowanie 
polskie  silnie  się  utwierdziło.  Ziemia  »lwowska«  w  swych 
ówczesnych  granicach  odpowiadała  późniejszemu  woje- 
wództwu ruskiemu,  z  tą  różnicą,  że  obejmowała  nadto 
włość  lubaczowską^  gdy  przeciwnie  włość  oleska  pozostała 
jeszcze  przy  Wołyniu. 

Kazimierz  nie  zrzekał  się  pretensyi  do  Wołynia,  skoro 
oprócz  starosty  generalnego  ruskiego  czyli  lwowskiego 
i  podwładnych  mu  urzędników  powiatowych  miał  w  swem 
otoczeniu  także  wojewodę  włodzimierskiego,  a  później 
i  krzemienieckiego'.  Nie  on  jednak  zerwał  rozejm  z  1352  r., 
tylko  Lubart,  który  zaraz  na  wiosnę  roku  następnego  na- 
padł na  Lwów,  w  lipcu  dotarł  aż  do  Halicza,  spalił  go  po 
rzezi  mieszkańców,  a  we  wrześniu  nawiedził  nawet  oko- 
lice Zawichostu,  podczas  gdy  równocześnie  Litwa  zagra- 
żała też  Mazowszu*. 

Nie  dziw,  że  wobec  tego  król  polski,  szląc  nowe 
skargi  do  stolicy  apostolskiej  ^  i  chcąc  zasłonić  Ruś  czer- 
woną od  dalszych  najazdów,  wyruszył  w  jesieni  r.  135S 
pod  Bełz ',  co  prawda  bez  widocznego  skutku. 

Odtąd  trwała  przez  szereg  lat  niemal  nieustanna 
walka  graniczna,  która  jednak  nie  zmieniła  stanu  posiada- 
nia a  Kazimierzowi  tern  bardziej  się  dawała  we  znaki,  że 
wobec  braku  gorliwości  kleru    polskiego  nie  mógł  korzy- 


*  Z  roku  1352  posiadamy  pierwsze  przywileje  lokacyjne  i  akty, 
dotyczące  spraw  majątkowych  na  Rusi,  z  czasów  Kazimierza  W. 

*  Oprócz  późniejszych   wypadków,   niżej  omówionych,  świad- 
czy o  tem  dok.  z  r.  1360  w  Kod.  miasta  Krakowa  I  nr.  33. 

»  Kmp.  III  nr.  701  (1353);  AGZ  I  nr.  5  (1361).  "* 

*  MPh  II  885;  Długosz,  III  246. 

»  Monum.  Pol.  Vat.  II  nr.  97  (10/2  1354). 

*  Kmp.  III  nr.  702  (2.H/10  1353). 


WALKA   POLSKI  J   LlTWy  O  RUŚ  HALICKO- WOŁYŃSKĄ  75- 

stać  należycie  z  pomocy  materyalnej,  przyznawanej  mu' 
przez  papieża,  przyczem  utrudniały  mu  walkę  z  Litwą  in- 
trygi krzyżackie  ^  A  kiedy  jego  sprzymierzeniec  węgierski 
wspierał  go  zgoła  niedostatecznie.  Tatarzy  zrazu  wystę- 
pują ciągle  po  stronie. litewskiej. 

W  tej  przynajmniej  sprawie  Kazimierz  pragnął  za- 
radzić »wspólnemu  dobru  Polski  i  Rusi«,  wysyłając  ryce- 
rza małopolskiego,  Jana,  syna  Pakosława  ze  Stróżysk,  w  nie- 
bezpiecznem  poselstwie  do  ordy.  Wynagrodzony  za  to  nada- 
niem włości  rzeszowskiej  *,  Jan  odegrał  także  w  następnych 
latach '  główną  rolę  w  usiłowaniach  króla,  aby  rozerwać 
sojusz  litewskotatarski.  Starania  te,  przeplatające  dalekie- 
wyprawy  przeciw  Tatarom,  narażały  nawet  Kazimierza  na 
rozmaite  zarzuty  i  plotki,  szerzone  na  Zachodzie*;  za  to 
Rusi,  z  której,  jak  twierdzili  Krzyżacy  na  schyłku  1356  r., 
król  polski  zobowiązał  się  rzekomo  płacić  Tatarom  roczną 
daninę,    zapewniały  choć  chwilowo  spokój  z  ich  strony. 

Mniej  udatne  były  równoczesne  wysiłki  królewskie, 
aby  przygotować  odpór  i  odwet  także  wobec  Litwy.  Tylko 
Ludwik  węgierski  na  początku  r.  1355,  w  przeddzień  zło- 
żenia mu  nowego  hołdu  przez  stany  polskie  °,  udzielił  Kazi- 
mierzowi pożyczki  aż  do  czasu,  gdy  za  wzorem  przodków 
swoich  wejdzie  w  spokojne  posiadanie  Rusi,  i  obiecał' 
znaczniejszą  niż  kiedykolwiek  pomoc  w  zamierzonym 
pochodzie  przeciwko  Litwie  ^  Za  to,  mimo  pośrednictwa 
Ludwika   brandenljurskiego,    nie    udało    się  porozumienie 


»  Theiner:  Monum.   Pol.  I  nr.  739,    742,   769/70  i   779;  Monum. 
Pol.  Vatic.  II  np.  110,  113. 

*  Cod.  Pol.  I  nr.  119;    poprawki  u  St.   Krzyżanowskiego:  Po- 
selstwo Kaz.  W.  do  Awinionu,  6  przyp.  2. 

»  Mon.  Pol.  Vatic.  III  nr.  421  (1363). 

*  Por.  np.  Theiner,  I  nr.  776. 

»  Por.  dok.  jego  z  13/4  1355,  wyd.  przez  Prochaskę  w  Kwarta 
histor.  VI  31/2. 

*  Dogiel:  Cod.  dipl.  I  s.  37/8  (24/1  1355). 


74 


ORNNIA   UMII 


Z  Krzyżakami  co  do  wspólnego  podjęcia  tej  wyprawy  ^ 
Natomiast,  przy  wzrastającej  nieufności  między  Polską 
a  Zakonem,  nastąpiło  chwilowe  zbliżenie  się  Kazi- 
mierza do  książąt  litewskich.  Powraca  myśl,  aby 
to,  czego  siłą  oręża  nie  można  było  wywalczyć,  uzyskać 
przez  ugodę  szczerszą  i  trwalszą,  aniżeli  w  r.  1351  i  1352. 

W  czerwcu  r.  1358  Kazimierz  w  otoczeniu  licznych 
dostojników  udaje  się  na  Lubelszczyznę,  ku  litewskiej  gra- 
nicy*. Nie  mamy  wyraźnego  świadectwa  jakiegoś  zjazdu 
z  Gedyminowiczami,  ale  już  w  sierpniu  doszło  do  układu 
Ziemowita  mazowieckiego  z  Kiejstutem  ^  w  sprawie  gra- 
nicy na  Podlasiu,  gdzie  król,  który  jeszcze  niedawno  za- 
braniał lennikowi  mazowieckiemu  traktatów  z  Litwą*,  te- 
raz w  porozumieniu  z  Patyrkiem  Kiejstutowiczem  zaczął 
budować  twierdzę  w  Rajgrodzie  przeciwko  Krzyżakom  5. 
Nadto  w  latach  1357/60  pojawiają  się  plany  chrystyaniza- 
cyi  Litwy  za  pośrednictwem  Kazimierza,  pozostające  w  nie- 
zaprzeczonym związku  ^  z  planem  przymierza  jej  książąt 
z  cesarzem  Karolem  IV. 

Plany  i  związki  polityczne  tych  lat  można  uważać  za 
pierwsze  wyraźne  zwiastuny  idei  Unii;  na  razie  jednak  nie 
zdołały  one  usunąć  antagonizmu  w  sprawie  ruskiej.  Walki 
Kazimierza  z  Litwą,  Tatarami  i  »schizmatykami«,  a  więc 
z  Rusią  litewską,  najpóźniej  koło  r.  1363  rozgorzały  na 
nowo'',  z  tą  tylko  różnicą,  że  niebawem  walka  Olgierda 
z  Tatarami,  lepiej  od  własnych  zabiegów  Kazimierza  w  or- 


»  Źródła   zestawione   u   Abrahama:   Powstanie  organiz.,  I  223, 
przyp.  3. 

»  Kwp.  III  jir.  1380  (7/6);  Kmp.  III  nr.  722  (U/6). 

*  Kod.  dypl.  mazow.  nr.  80  (w  transumcie  z  XV  wieku),  oryg. 
w  MS.  Czarter.  307  s.  1. 

*  Arch.  Komisyi  histor.  IV  328. 
»  Voigt:  Cod.  Pruss.  III  nr,  87. 

*  Por.  wywody  K.  Chodynickiego  w  Przegl.  histor.  XVIII  292/3. 
'  Theiner,  I  nr.  8H3;  Monum.  Pol.  Vatio.  III  nr.  432. 


WALKA  POf.SKI   I  LlTWy  O  RUŚ  HALIOKOWOŁYŃSK-^  75 

•dzie,  zabezpieczyła  Polskę  przed  współdziałaniem  Tatarów 
z  Lubartem. 

Już  na  wiosnę  r.  1364  król  polski  prosił  papieża,  aby 
go  uwolnił  od  dotrzymania  układów,  zawartych  na  nieko- 
rzyść swego  państwa;  współcześni  wiedzieli  dobrze,  że 
prośba  ta  świadczyła  m.  i.  także  o  zamiarze  odzyskania 
Wołynia,  a  nawet  i  Brześcia  na  Gedyminowiczach  ^.  Na 
walną  rozprawę  z  nimi  Kazimierz  zdecydował  się  jednak 
dopiero  wtedy,  gdy  w  r.  1366  zaniechał  ostatecznie  za- 
miaru wojny  z  Krzyżakami  2,  Korzystając  z  tego,  że  nie- 
dawno przedtem  w.  mistrz  Winrich  v.  Kniprode  aż  trzy 
razy  wypraw^iał  się  w  głąb  Litwy  ',  król  uzyskał  na  Wo- 
łyniu nadzwyczajne  sukcesy,  niemal  równe  tym  z  r.  1349. 

Zebrawszy  pod  koniec  czerwca  znaczne  wojsko,  Ka- 
zimierz po  miesięcznych  przygotowaniach  szybkim  pocho- 
dem wyruszył  najsam przód,  jak  zwykle,  na  Bełz.  Siedzący 
tam  książę  litewski.  Jerzy  Narymuntowicz,  który  wido- 
cznie już  przed  wyprawą  porozumiewał  się  z  królem*, 
złożył  mu  hołd,  unikając  walki.  Tern  szybciej  udało  się 
zająć  na  Lubarcie  grody  ściślejszego  Wołynia,  podobno 
nawet  Łuck,  napewno  zaś  Włodzimierz,  gdzie  28  sier- 
pnia Kazimierz  wystawia  dokument  w  otoczeniu  woje- 
wodów i  kasztelanów  małopolskich  ^  Wyprawę,  skończoną 
już  parę  tygodni  później,  uwieńczyło  zajęcie  Chełma, 
który  dodano  Narymuntowiczowi  do  jego  dzielnicy  bełzkiej*. 

*  A.  Mosbach:  Wiad.  do  dziejów  polskich,  str.  4:V/4;  datę  roczną 
ustaliły  ostatecznie  Monum.  Pol.  Vatic.  III  nr.  468. 

»  Ss.  rer.  Pruss.  II  656,  III  85. 

»  Długosz,  III  310;  co  do  chronologii  por.  Ss.  rer.  Pruss.  II 
650  nn. 

*  Występuje  jako  świadek  na  dwóch  jego  dokumentach  z  9 
marca  1365  r.  (Mosbach:  Wiadom.  s,  45/6;  Kwp.  III  nr.  1557,  o  daci* 
rocznej  por.  Balzer:  Geneal.  Piastów,  s.  391  przyp.  9). 

»  AGZ  III  nr.  16. 

«  MPh  II  631;  Długosz,  III  307/8;  dla  chronologii  por.  zesta- 
wienie u  Hrussewskiego,  IV  46  przyp.  2. 


76  ORNKZA  umi 

Najważniejszem  było,  że  tym  razem  Gedyminowicze 
w  układzie  pokojowym  ^  musieli  uznać  podział  ziemi 
wołyńskiej.  Co  więcej,  w  układzie  tym  nietylko  książę 
bełzko-chełmski,  lecz  także  Koryatowicze:  Jerzy,  wów- 
czas już  niewątpliwie  władający  Podolem,  oraz  Aleksan- 
der, któremu  Kazimierz  oddał  w  dzierżenie  ziemię  wło- 
dzimierską, występują  po  stronie  polskiej.  Jak  silnie  się^ 
zachwiała  solidarność  "Gedyminowiczów,  o  tem  świadczy 
także  osobny  układ  uzupełniający,  zawarty  niebawem  z  Ka- 
zimierzem przez  Lubarta^,  który  utrzymał  się  przy  zna- 
cznie uszczuplonej  ziemi  łuckiej:  i  on  bowiem  wchodził 
w  stosunek  zależności  od  Polski,  skoro  jej  królowi  zobo- 
wiązał się  do  wzajemnej  pomocy  przeciw  wrogom,  gdy 
w.  księciu  Olgierdowi  miał  pomagać  tylko  w  wojnach,  pod- 
jętych wspólnie  z  Kazimierzem. 

Po  za  tem  oba  układy  uzupełniały  się  w  dokładnem 
oznaczeniu  nowej  granicy.  Pierwszy  odstępował  Kazi- 
mierzowi, który  się  wyrzekał  pretensyi  tylko  do  Podlasia, 
Brześcia  i  Kobrynia,  cały  pas  zachodnich  włości  wołyńskich, 
od  Ratna  nad  Prypecią  aż  po  Olesko,  zabezpieczających 
Lwów  od  północnego  wschodu.  Po  części  oderwano  je  od 
ziemi  łuckiej,  po  części  zaś  przypadły  Polsce  wraz  z  Wło- 
dzimierzem, najcenniejszą  wogóle  zdobyczą.  Wschodnie  je- 
dnak włości  włodzimierskie  przyłączono  do  Lucka,  któ- 
ryby inaczej  znalazł  się  zbyt  blisko  nowej  granicy;  część 
ich  północną,  leżącą  za  Turją,  wymienia  traktat  główny, 
dalsze  rozgraniczenie  aż  ku  rubieżom  ziemi  lwowskiej  po- 
daje drobiazgowo  umowa  z  Lubartem. 

Chcąc  tym  razem  stworzyć  pokój  trwały,  dodano  sze- 
reg postanowień,  zwłaszcza  o  obustronnym  sądzie  granicz- 


'  Najlepsze   wydanie  u   B.  Barwińskiego:    Istor.   pryczynki,  II 
57-61. 

*  Arch.  8ang.  I  nr.  1. 


'  WALKA    POLSKI  1  LITWY  O   RUŚ  HłLlCKO-WOŁTNSKĄ  77 

nym  w  Horodle  nad  Bugiem,  któreby  zapobiegły  zer- 
waniu. Zaledwo  jednak  minęły  dwa  lata,  gdy  słyszymy  na 
nowo  o  napadach  »niewiernych  Litwinów  i  schizmaty- 
ków«,  nietylko  na  Mazowsze,  ale  i  na  ziemie  bezpośrednio 
podległe  Kazimierzowi  ^  Zważywszy,  że  jak  poprzednio, 
najwięcej  od  nich  cierpiał  Lwów,  to  widocznie  książę  łucki 
nie  dotrzymał  obietnicy  zawartej  w  dodatkowym  układzie, 
że  w  razie  wyprawy  braci  na  króla  nie  będzie  im  po- 
magał. Natomiast  nie  ma  powodu  przypuszczać,  jakoby 
już  wówczas  odpadł  Jerzy  Narymuntowicz^  z  Chełmem 
i  Bełzem.  Inaczej  trudnoby  wytłómaczyć,  jak  utrzymano 
Włodzimierz  aż  do  śmierci  Kazimierza.  Przewidując  je- 
dnak dalsze  walki  z  Litwą,  do  których  gotowano  się  na- 
wret  w  dalekiej  Wielkopolsce ',  król  jeszcze  w  ostatnich 
chwilach  życia  zajmował  się  budową  nowego,  murowa- 
nego zamku  w  stolicy  zachodniego  Wołynia  *. 

Ale  Lubart  z  Kiejstutem  skorzystali  z  tego,  że  wierny 
Polsce  aksiążę  włodzimierski«  Aleksander  Koryatowicz 
w  chwili  śmierci  królewskiej  bawił  w  Krakowie, 
aby  niespodzianym  napadem  skłonić  polskiego  dowódzcę 
zamku  włodzimierskiego  do  poddania  się  ^  Budowla  Ka- 
zimierzowa  uległa  zniszczeniu,  a  Polska  aż  po  czasy  unii 
lubelskiej  nie  miała  już  osiągnąć  wytkniętej  przez  niego 
granicy. 

Nowy  podział  Wołynia,  który  tylko  ziemie  bełzką 
i  chełmską  na  trwałe  zespolił  z  Rusią  halicką,  ustalił  się 
w  kilkunastoletnich  walkach  po  jego  śmierci.  Towarzyszył 

1  MPh  II  631;  Dług.  III  312/.^;  Theiner,  I  nr.  882  =  Mon.  Pol. 
Yatic.  II  nr.  226  {Ib/b  1369);  AGZ  III  nr.  19;  Ss.  rer.  Pruss.  III  87. 

*  Kolo  Nowego  roku  1368  bawi  we  Lwowie,  w  otoczeniu  sta- 
rosty królewskiego;  por.  Hruszewśkyj:  Istorija,  IV  49  przyp.  3,  który 
jednak  przypuszcza,  że  Bełz  i  Chełm  utracono  już  w  r.  1368/9. 

»  Kwp.  III  nr.  1639  (25/7  1370). 

*  MPh  II  643/4. 

»  Ib.  i  Dług.  III  380/1. 


78 


OENICZA  UNII 


im  jednak  proces  inny,  który  jeszcze  dotkliwiej  zagrażał 
dziełu  jego  życia:  stopniowe  odłączenie  ))krółestwa  ru- 
skiegoa  od  polskiego  a  przyłączenie  do  węgierskiego. 
Jeszcze  w  r.  1371,  kiedy  to  prawdopodobnie  po  raz  ostatni 
Lubart  pokusił  się  o  sam  Lwów  i,  starostą  Rusi  był  pan 
polski,  ustanowiony  przez  Kazimierza,  i  władała  nią  rejent- 
ka  królestwa  polskiego,  Elżbieta  Lokietkówna^.  Ale  już 
w  roku  następnym  wspólny  monarcha  polsko-węgierski  przy- 
gotował zmianę  w  położeniu  prawnopaństwowem  Rusi, 
osadzając  tam  Władysława  Opolczyka  ^  w  charakterze  na- 
wpół  namiestnika,  nawpół  lennego  dziedzicznego  księcia. 
Liczne  jego  nadania  na  prawie  feudalnem,  dalszy  ciąg  na- 
dań Kazimierzowych,  również  ściśle  określających  obowią- 
zek służby  wojennej,  nie  zdołały  zapewnić  Rusi  lepszej 
niż  dotąd  obrony,  zwłaszcza  odkąd  niepewny  lennik,  Jerzy 
Narymuntowicz,  odpadł  ostatecznie  i  w  r.  1376  wywołał 
śmiały  napad  Lubarta  i  Kiejstuta  wgłąb  Małopolski,  aż 
pod  Kraków  ^ 

Małopolskie  też  rycerstwo  poniosło  główny  ciężar 
wyprawy  odwetowej,  na  jaką  się  Ludwik  wreszcie 
zdecydował  w  r.  1377  ^  Podczas  gdy  król  przez  7  tygodni 
y>vicłoriosissime«,  ale  bezskutecznie  oblegał  Bełz,  ono,  pod 
wodzą  Sędziwoja  z  Szubina,  szybko  zdobyło  Chełm  i  mniej- 
sze grody  ziemi  bełzkiej.  Wtedy  Kiejstut  zapośredniczył 
ugodę,  pragnąc  siły  Litwy,  której  właśnie  odumarł  Olgierd, 
skupić  przeciwko  Krzyżakom.  Chełm  i  Bełz  przyłączono 
do  ruskiego  księstwa  Opolczyka,  uczestnika  wyprawy,  osa- 

*  Cod.  epist.  Vłtoldi,  dod.  nr.  1 ;  co  do  daty  por.  Hrnszewśkyj 
IV  ekskurs  15,  oraz  AGZ  III  nr.  21. 

»  AGZ  II  nr.  3;  Kmp.  III  nr.  8U  (8/10  1371). 
»  AGZ  III  nr.  20. 

*  MPh  II  675,  III  201,  212;  Ss.  rer.  Pruss.  II  111/2;  Dług.  III 
367/8. 

»  MPh  II  674/8,  III  212;  Ss.  rer.  Pruss.  II  lU/5,  III  106;  Dług. 
III  372;  Kmp.  III  nr.  893,  894. 


WALKA   POLSKI    1    LITWT   O   RUŚ   H ALICKO-WOŁYNSK^  79 

dzając  Nąrynvuntowicza  na  niewielkiej  wJości  lubaczow- 
skiej,  otoczonej  zewsząd  ziemiami  tego  księstwa.  » Wiel- 
kim księciem  Włodzimierza  i  Lucka«  pozostał  Lubart,  lecz 
uznawał  odtąd  zwierzchnictwo  Ludwika  ^ 

Nawet  najsporniejsze  włości  graniczne,  najluźniej  spo- 
jone z  Rusią  czerwoną,  Krzemieniec,  Olesko,  Peremil,  Lo- 
pacin,  Horodło  i  Ratno,  Lubart  zdołał  oderwać  dopiero 
przy  sposobności  śmierci  Ludwika  *,  którego  córka  Marya 
toczyła  z  nim  dalsze  o  nie  walki  »dla  rozszerzenia  króle- 
stwa ruskiego«^  Ale  sukcesy  oręża  polskiego  w  r.  1377, 
pomijając  lepsze  zabezpieczenie  rdzennej  Małopolski  od 
napadów  litewskich,  samej  Polsce  na  razie  nie  przyspo- 
rzyły żadnych  korzyści;  wszak  zaledwo  po  roku  Ruś  dostała 
się  z  pod  przejściowych  rządów  śląskiego  Piasta,  który 
miał  objąć  chwilowo  regencyę  w  Polsce,  pod  bezpośredni 
zarząd  węgierski*.  Polacy  dopiero  w  czasie  burzliwego 
bezkrólewia  po  śmierci  Ludwika  upomnieli  się  o  jej  zwrot"^; 
mimo  to  pozostała  pod  władzą  węgierskich  starostów  i  »wo- 
jewodów«,  aż  w  r.  1386  stanął  znów  po  nad  nimi  ks.  Wła- 
dysław opolski  6,  jako  bezpośredni  zwierzchnik  Rusi,  oczy- 
wiście z  ramienia  Węgier. 

Powrót  jego  do  tej  ziemi,  którą  porzucił  parę  lat 
przedtem,  sprzykrzywszy  sobie  rzekomo  ciągłe  walki  z  Li- 
twą, pozostaje  już  w  bezpośrednim  związku  z  nową  zu- 
pełnie sytuacyą,  stworzoną  przez  połączenie 
L  i  t  w  y  z  P  o  1  s  k  ą. 

W  chwili  układu  krewskiego  i  ślubu  Jadwigi 
z  Jagiełłą  Polska,  która  w  ciężkich,  wieloletnich  zapa- 
sach nie  dopuściła  do  zagarnięcia  całego  państwa  halicko- 

»  AGZ  III  nr.  30;  por.  też  Kod.  ra.  Krakowa  I  nr.  66. 
»  MPh  II  722;  Dług.  III  415. 
»  AGZ  VII  nr.  U. 

*  AGZ  V  nr.  U;  por.  MPh  II  680  i  Dług.  III  37*. 
5  MPh  II  735. 

•  AGZ  II  nr.  U,  15;  VI  nr.  1. 


'80  (iENBaA   UNII 

wołyńskiego  przez  ród  Gedymina,  nie  posiadała  ani 
cząstki  Rusi.  Cała  korzyść  polityczna  z  podziału  tego 
państwa  przypadła  sojusznikowi  węgierskiemu.  Przerwały  się 
w  ten  sposób  również  i  stosunki  Polski  z  Podolem;  zmalała 
ogromnie  przestrzeń,  na  której  państwo  polskie  bezpośre- 
dnio stykało  się  z  litewskiem.  Mimo  to  właśnie  taki 
zwrot  walki  o  Ruś  wpłynął  nadzwyczaj  silnie 
na  połączenie  Polski  z  Litwą.  Ich  i nteresy,  dotąd 
w  tej  sprawie  zasadniczo  sprzeczne,  zbiegły  się  przez  to 
we  wspólnem  przeciwieństwie  do  trzeciego  współzawod- 
nika. Wobec  tego  walki  wzajemne  prędzej  mogły  pójść 
w  niepamięć,  a  odzywały  się  te  doniosłe  czynniki  zbliżenia, 
które  już  w  przebiegu  wojny  wyłaniały  się  chwilowo.  Kilka- 
krotnie przecież  spróbowano  usunąć  rywalizacyę  przez 
ugody  polubowne,  połączone  z  planami  chrztu  Litwy  i  po- 
rozumienia przeciw  wspólnym  wrogom,  a  równocześnie 
nawiązano  ściślejsze  stosunki  między  Polską  a  poszcze- 
gólnymi Gedyminowiczami. 

Przed  rozpatrzeniem  istotnej  roli,  jaką  odegrały  te 
czynniki  w  genezie  układu  krewskiego,  należy  jeszcze 
uwydatnić  pierwsze  upodobnienie  się  obu  państw  co  do 
składu  wewnętrznego  i  zadań  zewnętrznych  na  wschodzie, 
które  wynikło  z  ich  równoczesnego  wmieszania  się  do 
spraw  Rusi  południowej. 

Polska,  zupełnie  wyparta  z  Rusi  przez  Węgry  pod 
względem  politycznym,  przecież  nie  zatraciła  związku 
z  nią  dzięki  możnowładcom  małopolskim,  którzy  za  czasów 
Kazimierza  W.  nietylko  pias.towali  starostwo  ruskie,  lecz 
otrzymywali  tam  na  własność  całe  obszerne  włości  i,  dzięki 
rycerstwu  z  wszystkich  stron  Korony,  które  król  osadzał 
na  tamtejszych  pustkowiach*.  Przy  tych  nadaniach,  które 
miały   przyczynić  się    do    zagospodarowania   i  obronności 

»  Cod.  dipl.  Pol.  I  nr.  119;  AGZ  XIX  s.  VI. 
»  AGZ  II  nr.  2;  Kmp.  III  nr.  739,  816. 


WAŁKA  POLSKI   I   LITWr  O  ROŚ  HALICKO- WOLTŃ  SKĄ  8l 

Łraju,  nie  pomijano  ani  wówczas,  ani  za  Opolczyka,  mieJBco- 
wego  żywiołu  ruskiego  i  obdarowywano  też  przybySiŁÓw 
z  Węgier^  Pozostał  jednak  na  Rusi  halickiej  zna- 
czny zastęp  rodzin  polskich'  i  rozległa  polska 
własność  ziemska,  co  nie  dawało  zagasnąć  preten- 
syom  do  tak  rychło  utraconej  prowincyi.  Zdarzało  się  też 
naodwrót,  że  ruscy  bojarzy,  którzy  tutaj  tylko  całkiem  wy- 
jątkowo' sprzyjali  Litwie,  na  ogół  zaś  wiernie  się  wysłu- 
giwali Kazimierzowi,  otrzymywali  za  to  majątki  na  ob- 
szarze rdzennej  Polski*.  Przekroczywszy  raz  etnograficzne 
granice,  rozpocząwszy  ekspansyę  ku  wschodowi,  w  dorze- 
cze Morza  Czarnego,  państwo,  którego  odumarł  Kazimierz, 
nie  mogło  już  zatracić  dwoistego  charakteru  o  dwóch 
kulturach,  dwoistości  sfery  interesów  i  programów  poli- 
tycznych. 

Równocześnie  Litwa,  wyparta  z  większej  połowy 
spuścizny  po  Romanowiczach,  powetowała  sobie  te  straty 
przez  ekspansyę  po  wschodniej  połaci  Rusi  południowej. 
Przynależność  Podola  pozostała  chwiejną,  nawet  po  bitwie 
nad  Siną  Wodą  koło  r.  1363°;  ale  w  związku  z  tem  zwy- 
cięstwem nad  Tatarami  przypadła  Litwie  cała  ogromna 
K  ij  o  w  szc  zy  z  na,  wraz  z  zadnieprzańską  Perejasław- 
szczyzną.  Na  północnym  wschodzie  nie  udało  się  Olgier- 
dowi wyprzeć  wpływów  moskiewskich  z  Nowogrodu 
i  Pskowa,  gdzie  tylko  przelotnie  osadził  syna  Andrzeja*. 
Mimo    trzykrotnych    wypraw  na   Moskwę  \    nie  zdołał  tei 

*  Nadania  Kazimierza  W.  dla  Rusinów  w  Kmp.  III  nr.  716, 
737,  743,  797;  AGZ  I  nr.  5,  X  nr.  9;  Akty  jugo  zap.  Rossii  II  nr.  62.  — 
Dla  Węgrów  w  Kmp.  III  nr.  741,  807. 

*  W  r.  1381  Otto  z  Pilczy,  za  Kazimierza  W.  starosta  Rusi, 
wystawił  dokument  w  swym  Lańoucie  (AGZ  III  nr.  S4-). 

*  Kmp.  III  nr.  739. 

*  Kmp.  III  nr.  701,  I  nr.  265. 

*  Rozbiór  źródeł  u  Kruszewskiego,  IV  74  nn. 

*  Polnoje  sobr.  V  13,  223,  VII  808  etc. 
'  Ib.  XVII  37-39  etc. 

O.  Halecki:  Dzieje  Unii  Jagielloński*}.  6 


82  OKNKKA   UN«r 

skutecznie  poprzeć  współzawodniczącego  z  nią  Tweru,, 
a  chociaż  nieraz  zmuszał  Smoleńsk  do  pomocy  wojennej^ 
nie  mógł  go  opanować.  Wydarł  jednak  książętom  smo- 
leńskim Rżew,  Białe  i  Toro  piec  z  jednej,  a  Mści- 
sławi  Briańsk  z  drugiej  strony,  a  wcieliwszy  widocznie 
już  przedtem  t.  zw.  włości  podnieprskie,  podzielone 
między  wileńską  i  trocką  połowę  Litwy,  otoczył  rozdrobniony 
świat  księstw  siewierskich.  Musiał  je  też  zająć  nie- 
bawem \  skoro  zaopatrywał  niemi  synów,  a  wpływem 
swym  sięgał  nawet  po  za  wododział  Dniepru  i  Wołgi,  do 
pokrewnej  grupy  księstw  wierchokskich*. 

Teraz,  gdy  żywioł  ruski  zyskał  bezsprzeczną  prze* 
wagę  w  państwie  litewskiem,  w  którem  się  zespoliły 
wszystkie  dzielnice  pierwotnej  Rusi  zachodniej  oprócz  Ha- 
licza i  Smoleńska,  rozwiązanie  sprawy  ruskiej 
stało  się  dla  Litwy  drugim  —  obok  odparcia  Krzy- 
żaków —  warunkiem    istnienia. 

Nasuwało  się  jedno  rozwiązanie,  na  pozór  bardzo  pro- 
ste: usunięcie  coraz  wyraźniejszej  dwoistości  państwa  przez 
zupełne  poddanie  się  wpływowi  żywiołu  ruskiego.  Ozna- 
czało to  jednak  poświęcenie  rodzimej  Litwy:  część  jej, 
przy  zaniedbaniu  zadań  politycznych  na  północnym  za- 
chodzie, byłaby  uległa  Zakonowi,  reszta  zaś  zaniknęła 
w  świecie  ruskim.  To  też  Gedyminowicze  wahali  się  przed 
taką  decyzyą.  Podjęli  za  to  śmiałą  próbę  przystosowania 
się  do  dwoistego  charakteru  państwa  i  jego  zadań  przez 
dwoistość  władzy  wielkoksiążęcej.  Nadto,  podzie- 
liwszy właściwe  wielkie  księstwo  na  dwie  połowy,  zacho- 

*  Fakt  ten,  wcale  nie  zaznaczony  w  źródłach,  pozostaje  raoż© 
w  związku  z  tem,  ie  do  walki  o  Briańsk,  zajęty  przez  Olgierda  praw- 
dopodobnie koło  r.  1358  (równocześnie  z  Mścislawiem),  wmieszał  się 
też  jeden  z  książąt  czernichowsko-siewierskich,  Roman;  daty  o  nim 
u  Kruszewskiego  IV,  ekskurs  17. 

*  Por.  jego  pismo  do  patryarchy  carogrodzkiego  z  r.  137t! 
w  Rusak,  istoriez.  bibl.,  dod.  nr.  24  s.  137. 


WALKA   POLSKI  I  LITWY   O  KUŚ  HALICKO- WOŁYŃSKĄ  85 

dnia:  trocką  i  wschodnią:  wileńską,  utrzymywali  odręb- 
ność polityczną  znaczniejszych  dzielnic  ruskich. 

I  oto  państwo  litewskie,  rozdwojone  między  pogań- 
stwem a  prawosławiem,  przerzucające  swe  wysiłki  raz  ku 
obronie  brzegów  bałtyckich,  raz  ku  ekspansyi  w  kierunku 
wybrzeży  czarnomorskich,  zetknęło  się  w  rywalizacyi 
o  Ruś  z  państwem  polskiem,  które  stało  na  podobnem 
rozdrożu  przeznaczeń  dziejowych,  cieszyło  się^ 
jednak  widokami  o  tyle  pomyślniejszymi,  że  przy  ekspan- 
syi wschodniej  miało  zapewnioną  kulturalną,  a  zrazu  i  li- 
czebną przewagę  własnego,  rodzimego  żywiołu. 

Odtąd  musiała  wisieć  w  powietrzu  myśl  wspólnego 
rozwiązania  problemu  ruskiego.  Ginąc  zrazu  w  za- 
ciętości walki,  myśl  ta  stawała  się  coraz  naturalniejszą  i  zro- 
zumialszą,  odkąd  się  zmienił  zasadniczo  stosunek  obu  rywali 
do  początkowych  sojuszników,  najpierw  Litwy  do  Tata- 
rów, potem  Polski  do  Węgier,  odkąd  ci  sprzymierzeńcy  — 
zawsze  niepewni  —  stali  się  wspólnymi  dla  Polski  i  Litwy 
współzawodnikami  o  Ruś, 

Do  przyjęcia  tej  myśli  dojrzewała  też  sama  Ruś 
w  ciągu  blisko  półwiekowej  walki  o  państwo  halicko-wo- 
łyńskie.  Po  upadku  tego  państwa  rodzimego,  które  zresztą 
nie  obejmowało  całego  obszaru  ruskiego,  tylko  połączenie 
Polski  z  Litwą  mogło  też  wprowadzić  'Ruś  w  je- 
den organizm-  państwowy  i  zabezpieczyć  ją 
możliwie  najlepiej  od  plagi  ustawicznych  wo- 
jen o  jej  posiadanie  i  podział,  oraz  od  łupież- 
czych   napadów. 

5.  Geneza  układu  krewekiego. 

Związek  genetyczny  układu  krewskiego  ze  sprawą 
ruską  nie  może  ulegać  wątpliwości.  Bez  niego  Polska  byłaby 
musiała  wykreślić  tę  sprawę  ze  swego  programu  politycznego,. 
Litwa  zaś  rozwiązać  ją  kosztem    poświęcenia  swego  wła- 

6* 


84  GKNKZA    UNII 

•snego  bytu ;  Ruś  mogła  wprawdzie  zyskać  przewagę 
w  państwie  Gedyminowiczów,  ale  za  cenę  nieustannej 
walki  z  wrogami,  otaczającymi  Litwę  ze  wszystkich  stron, 
od  której  niepewnego  wyniku  zależała  możliwość  jej  zje- 
dnoczenia w  w.  księstwie  litewskiem. 

Związek  Unii  z  walką  o  Ruś  jest  nadto  szczególnie 
ważny  z  tego  powodu,  że  dzięki  niemu  Unia  musiała  przy- 
brać formę  pr  a  wno  pańs  t  wo  wą  o  wiele  bardziej 
s kom  pi  i  kowaną,  aniżeli  w  razie  połączenia  trzech  państw 
odrębnych  i  równorzędnych,  jak  to  się  dawniej  wydawało 
możliwem,  albo  samej  tylko  Polski  i  Litwy,  gdyby  je  zbli- 
żyła tylko  sprawa  krzyżacka. 

Mimo  tak  widocznej  doniosłości  kwestyi  ruskiej  dla 
genezy  Unii  nie  wystarcza  ona  bynajmniej  do  jej  wytłó- 
maczenia.  Co  więcej,  związek  obu  problemów  nie  jest  na- 
wet bezpośrednim.  Zaznaczył  się  dopiero,  gdy  inne  czyn- 
niki wysunęły  plan  połączenia  Polski  z  Litwą.  Bezpośred- 
nie zetknięcie  się  obu  państw  w  dziedzinie  spraw  ruskich 
przerwało  się  jeszcze  przed  układem  krewskim  przez 
przejście  Rusi  polskiej  pod  władzę  Węgier.  Rola  Rusi, 
która  w  sporach  o  nią  była  naogół  bierna,  pozostała 
też  bierną  wobec  decyzyi  o  jej  losach,  jaką 
przyniósł  r.  1385.  Dla  Polski  zaś,  jak  i  dla  Litwy, 
w  ostatnich  latach,  poprzedzających  tę  datę,  inne  zagadnie- 
nia chwilowe  odepchnęły  sprawę  ruską  na  znacznie  dal 
szy  plan,  aniżeli  za  czasów  Kazimierza  W.  i  Olgierda. 

Oba  państwa  przechodziły  równocześnie  podwójny 
kryzys  polityczny:  zewnętrzny,  wskutek  naporu  nie- 
mieckiego, dochodzącego  właśnie  do  szczytu,  oraz  we- 
wnętrzny, w  sprawach  sukcesyjno-dynastycznych. 

Litwę  oba  te  czynniki  stawiały  przed  konieczno- 
ścią rozwiązania  innego  jeszcze  zagadnienia,  którego  do- 
tychczasowe odkładanie  było  powodem  ciągłej  chwiej- 
ności  i  załamywań  się  jej  rozwoju  od  czasów  Mendoga. 
Chodziło    o    określenie    stosunku     Litwy    do    chrześcijan- 


GENEZA    UKŁADU    KRKWSKIK(U)  8& 

stwa,  o  wynalezienie  dla  niej  miejsca  w  świecie  kultury 
europejskiej.  Mimo  wszystkich  sprzyjających  okoliczności  po- 
litycznych, Unia  nie  byłaby  przyszła  do  skutku,  gdyby  nie 
decydująca  rola,  jaka  dzięki  dawnym  przesłankom  histo- 
rycznym w  tej  właśnie  najdonioślejszej  sprawie  przypaść 
musiała  Polsce. 

Walka  o  byt  z  nawałą  germańską,  moment 
dynastyczny  i  religijny,  oto  czynniki,  które  dopro- 
wadziły bezpośrednio  do  Unii.  Z  chwilą  zaś,  gdy  one 
ją  powołały  do  życia,  problem  wschodni  wpłynął  na 
formę,  w  jakiej  przyszła  do  skutku,  i  dalsze  przed  jej  twór- 
cami postawił  zadania.  W  bliższym  zakresie,  j  ak  o  sprawa 
ruska,  problem  ten  stał  się  obok  stosunku  prawnopaństwo- 
wego  w.  księstwa  do  Korony  najważniejszem  zagadnienien> 
we  wnętrz  nem  wspólnego  państwa.  W  zakresie  dalszym 
i  szerszym,  jako  ciążąca  na  Rusi  od  zarania  dziejów,  ko- 
nieczność obrony  przed  azyatyckim  wschodem, 
problem  ten  stanął  obok  obrony  przed  światem  niemieckim 
jako  drugie  decydujące  zagadnienie  polityki  zewnętrznej. 

Dzięki  tym  rozgałęzionym  związkom  przyczynowym 
Unia,  według  zgodnej  opinii  historyków  wszystkich  obo- 
zów, stała  się  faktem  przełomowym,  epokowym 
whistoryi  wschodniej  Europy.  Fakt  ten  nastąpił 
jednak  jak  gdyby  nagle,  po  przygotowaniach  i  wstępnych 
rokowaniach  albo  zdumiewająco  szybkich  i  gł.idkich,  albo 
też  dziwnie  ukrytych  przed  okiem  współczesnych,  zaledwo 
zaznaczonych  w  zabytkach  źródłowych.  Dlatego  teoretyczne 
wmioski  o  jego  genezie,  domniemany  stosunek  wzajemny 
jego  przyczyn,  trudno  sprawdzić  w  przebiegu  wypadków, 
które  go  poprzedziły. 

Punktów  wyjścia  należy  szukać  bezsprzecznie  wcza- 
sach Kazimierza  W.  Niedarmo  jeszcze  w  r.  1390  je- 
den   z  panów    polskich  1,    pamiętających    czasy    ostatniego 

>  Bartosz  z  Wezemburga;  por.  Voigt:  Gesch.  Preussens,  "V  576 
przyp.  (urywek  listu  Wallenroda  do  Bartosza). 


GBNEZA   UNII 


Piasta,  wyraźnie  wskazał  Krzyżakom,  że  pierwszą  inicyaty wę 
■do  połączenia  Litwy  z  Polską  dał  poniekąd  już  król  Kazimierz. 
On,  który  wprowadził  problem  ekspansyi  na  ziemiach  ruskich 
>do  życia  dziejowego  Polski,  z  którego  szkoły  wyszło  po- 
kolenie, kierujące  jej  losami  w  pamiętnym  r.  1385,  pierw- 
szy też  spróbował  zużytkować  wszystkie  okoliczności,  które 
przedtem  tylko  dorywczo  zaznaczały  wspólność  interesów 
Polski  z  Litwą,  w  systematycznych  planach  i  kombinacyach 
politycznych. 

We  wczesnej  młodości  wielkiego  króla  ślub  z  Aldoną 
był  jak  gdyby  symbolem  pierwszego  przymierza 
polsko-litewskiego.  Wywołane  li  tylko  wspólnym  anta- 
gonizmem do  Zakonu,  przymierze  to  odbiło  się  we  wzajem- 
nych stosunkach  jedynie  przez  przerwę  w  najazdach  litewskich 
na  ziemie  polskie.  Nie  pozostawało  w  związku  ani  z  potrze- 
bami duchowemi  obu  narodów,  chociażby  z  Gedymino- 
wymi  planami  chrztu,  ani  też  z  przyszłością  obu  dynastyi, 
których  istnienie  było  wówczas  zapewnione  a  trony  silnie 
ugruntowane.  Dlatego  przymierze  to  nie  przetrwało  kon- 
stellacyi  politycznej,  której  było  wynikiem. 

Początki  rządów  Kazimierza  nie  rokowały 
rychłego  powrotu  podobnej  sytuacyi.  Zrazu  jego  śmiała  ini- 
cyatywa  w  polityce  wschodniej,  która  doprowadziła  do  zbroj- 
nego starcia  z  Litwą,  szła  w  parze  z  ustępstwami  wobec  Za- 
chodu. Uwieńczone  traktatem  kaliskim  z  1343  r..  zdawały 
się  usuwać  na  daleką  metę  jedyny  wspólny  z  Litwą  czyn- 
nik polityczny.  Już  przedtem,  gdy  Aldona  nie  dała  Kazi- 
mierzowi męskiego  potomka  i  zmarła  w  r.  1339,  układ 
sukcesyjny  z  dynastyą  andegaweńską  miał  rozstrzygnąć  i  tę 
aprawę  w  kierunku  oparcia  się  o  Zachód.  Unia  z  Węgrami 
otwierała  przed  Polską  inne  zgoła  widoki,  aniżeli  możli- 
wość zbliżenia  się  do  Litwy. 

Ale  zanim  w  toku  walk  o  Ruś  wyniknął  stąd  równie 
niespodziany,  jak  nierealny  plan  związku  i  Polski  i  Litwy 
z  Węgrami,  z  którym  spotkaliśmy  się  w  r.  1351,  dwa  lata 


GSNKZA   UKŁADU  KRSWSKISOO  87 

przedtem,  w  chwili  pozornie  najmniej  odpowiedniej,  bo 
"W  przeddzień  wielkiej  wyprawy  przeciw  Gedyminowiczom, 
pojawia  się  projekt  chrystyanizacyi  Litwy  za  po- 
śre*dnictwem  Polski*,  po  stuletniej  niemal 
przerwie  w  pracy  natem  polu. 

Bulle  papieskie  z  16  września  1349  r.,  wystosowane 
równocześnie  do  książąt  Litwy,  oraz  do  Kazimierza  W. 
i  do  arcybiskupa  gnieźnieńskiego,  nie  pozostawiają  wątpli- 
wości, że  nadzieję  nawrócenia  się  Gedyminowiczów  spo- 
wodowały starania  króla  Polski,  której  duchowieństwo 
miało  podjąć  pracę  apostolską  na  Litwie.  Plan  się  nie  po- 
wiódł. Zanim  mogły  nadejść  pisma  Klemensa  VI,  porzucił 
go  Kazimierz,  podejmując  za  to  walkę  orężną.  Ale  zna- 
miennem  jest,  że  przelotny  zwrot  ku  pokojowym  stosun- 
kom z  Litwą  został  wywołany  przez  nowe  zaostrzenie  się 
antagonizmu  do  Zakonu  krzyżackiego,  przeciwko  któremu 
król  polski  gromadził  sprzymierzeńców*,  którego  zarzuty, 
że  się  łączy  z  poganami,  odpierał  przez  zabiegi  około  ich 
chrztu. 

To  też  znaczenie  niedoszłego  projektu  polega  na  tem, 
że  po  raz  pierwszy  starał  się  chwilową  chociażby  zgod- 
ność interesów  politycznych  Polski  i  Litwy  oprzeć  na 
trwalszych  podstawach,  na  zbliżeniu  w  dziedzinie 
ducho  wo-kultural  nej.  Dojrzewaniu  tej  myśli  stały  na 
przeszkodzie  zwroty  polityczne;  cel  bliższy:  opanowanie 
jaknajznaczniejszej  części  państwa  halicko-wołyńskiego 
i  obrona  zdobyczy  przed  napadami  Litwy,  odsuwał  zwykle 
-cel  dalszy:  przygotowanie  akcyi  przeciwko  Krzyżakom, 
Gdy  jednak  prąd  ku  porozumieniu  z  Litwą  powtórnie 
się  zaznaczył  w  latach  1357  do  1360,  w  których 
stwierdziliśmy  naj wyraźniejsze  osłabienie  w  walkach  o  Ruś, 
łwtedy  powraca  również  myśl  współdziałania  przy  chrzcie 

»  Theiner,  I  nr.  691— €93. 

»  Kwp.  II  nr.  1277;  Kw*rt.  hi»t.  VI  31. 


88    .  OBNKZA   UMII 

Litwy',  a  to   w  formie    o    wiele    wyraźniejszego 
programu,  aniżeli  poprzednio. 

Program  ten,  przedstawiony  w  Awinionie  na  schytku 
1357  r.',  łączy  już  całkiem  ściśle  moment  polityczny 
z  religijnym.  Już  nie  teoretyczny  zaszczyt  korony  kró- 
lewskiej ma  wynagrodzić  Gedyminowiczów  za  przyjęcie 
wiary  Św.,  lecz  obrona  nowochrzczeńców  przez 
króla  polskiego  wraz  z  jego  sprzymierzeńcami,  królem  wę-^ 
gierskim  i  cesarzem  Karolem  IV,  w  którego  rokowaniach 
o  przymierze  z  Olgierdem  i  Kiejstutem  Kazimierz  pośred- 
niczył jeszcze  w  latach  następnych.  Główna  rola  w  tej 
opiece  politycznej  nad  Litwą  przypadłaby  oczywiście^ 
w  przeciwieństwie  do  projektu  węgierskiego  z  1351  r.,  ini- 
cyatorowi  całej  akcyi  obecnej  i  najbliższemu  sąsiadowi, 
Kazimierzowi.  Zapewniał  to  chociażby  drugi  punkt  jego 
programu:  włączenie  organizacyi  kościelnej,  ma- 
jącej powstać  na  Litwie,  do  archidyecezyi  gnie- 
źnieńskiej. Tutaj  plan  Kazimierza  W.  jest  już  najwy- 
raźniej poprzednikiem  dzieła  Unii  za  Jadwigi  i  Jagiełły, 
gdyż  od  razu  byłby  stworzył  trwały  czynnik  jedności 
Litwy  z  Polską. 

Ale  ostatni  z  Piastów  poszedł  jeszcze  dalej.  W  zwią- 
zku z  projektem  z  1357  r.  szczególnego  nabiera  znaczenia 
ostatnie  ze  świadectw  źródłowych  owego  kilkuletniego 
zbliżenia  do  Litwy.  Oto  blisko  trzy  lata  później,  w  lecie 
r.  1360,  Kazimierz  stara  się,  u  papieża  o  dyspenzę  z  prze- 
szkody pokrewieństwa  dla  ułożonego  już  małżeństwa 
swego  wnuka  Kazka  szczecińskiego  ze  świeżo 
nawróconą  córką  Olgierda  Joanną*.  Kto  wie,  czy 
nie  właśnie  ponowne    spowinowacenie   obu  dynastyi  było 

•  Że  rzekomy  projekt  chrztu  Litwy  w  r.  1355  polega  tylko  na 
pomyłce  Theinera,  wykazał  Chodynicki  w  Przegl.  histor.  XVIII  285^ 
przyp.  1. 

»  Abraham:  Początki  organiz.,dod.nr..ł;Mon,  Pol.Vatic.IIInr.3754^ 
»  Abraham,  o.  c,  dod.  8;^  Mon.  Pol.  Vatic.  111  ar.  393  s.  371. 


OENKZA    UKŁADU   KKKWtiKIB(łO  89 

przedmiotem  domniemanych  rokowań  z  Litwą,  dla  któ- 
rych król  w  r.  1358  zjechał  w  gronie  dostojników  z  ca- 
łej Polski  na  lubelskie  pogranicze  ^  W  każdym  razie  wiel- 
kie do  tego  ślubu  przywiązywał  nadzieje,  skoro  przedstawiał 
papieżowi,  że  za  nim  pójść  może  wreszcie,  oczekiwane 
od  paru  lat,  nawrócenie  całego  »niewiernego  na- 
rodu  litewskiego    na    chrześcijańst  wo«. 

W  tym  wypadku  smiate    widoki  w  dziedzinie  wiary 
ściślej,  niż  kiedykolwiek  przedtem,  łączyły  się  z  politycz- 
nymi. Przecież  książę  Kazko,  wnuk  Gedyniinówny  Aldony 
a  obecnie  zięć  Olgierda,  według  planów  Kazimierzowych 
przejrzyście    zaznaczonych    w  późniejszym  zapisie   Kujaw 
Łęczycy  i    Sieradza  dla    księcia    szczecińskiego,    miał    za 
siąść    na    tronie    Piastów    po  Ludwiku  węgierskim 
pozbawionym  męskiego  potomstwa.  Związany  z  dynastyą 
panującą  na  Litwie,    któraby    za  wzorem  jego  żony  przy 
jęła  chrzest  i  poddała    się    metropolii  polskiej,  miał  wyra 
źnie  wskazaną  drogę  dla  swej  przyszłej  polityki.  Droga  ta 
ścisła    solidarność    z  Litwą,    wiodła    do  tego  samego 
celu,    który    wypływał     z    geograficznego    rozmieszczenia 
dzierżaw,  zapisanych    Kazkowi,    t.   j.  do  okrążenia    Za- 
konu krzyżackiego  i  wyparcia  go  z  Pomorza  i  Prus. 

Litewska  małżonka  domniemanego  władcy  Polski  po 
Ludwiku  węgierskim  umarła  jednak  jeszcze  przed  śmier- 
cią Kazimierza  W.,  27  kwietnia  1368  r.'.  I  oto,  jak  gdyby 
w  dowód,  jak  uporczywie  powracała  myśl  powiązania 
przyszłych  losów  Polski  z  Litwą,  około  tego  samego  czasu 
pojawia  się  inny  jeszcze  projekt  sukcesyjny,  podejmu- 
jący ją  najwyraźniej  i  najśmielej.  Jest  to  projekt  wyda- 
nia córki  Kazimierza  za  jednego  z  książąt  po- 
dolskich, Konstantego  Koryatowicza,  wraz 
z  przelaniem  na  niego  prawa  następstwa 
w  Polsce. 

•  Por.  wyżej,  str.  74. 

*  MPh  II  920;  por.  Balzer:  Genealogia  Piastów,  471. 


20  •  OKNBZA   UNII 

Prawda,  że  szczegół  ten  przekazało  nam  tylko  źródło 
późniejsze  i  niezbyt  pewne,  nacechowane  tendencyjnością 
i  przewagą  ustępów  o  ctiarakterze  anegdotycznym,  mia- 
nowicie latopis  litewsko-ruski ;  ale  zgodnie  powtarzają  tę 
wiadomość  nietylko  jego  redakcya  szersza,  najpóźniejsza 
i  najbałamutniejsza,  t.  zw.  kronika  Bychowca,  lecz  także 
dwa  kodeksy  redakcyi  pierwotnej,  znacznie  wiarygodniej- 
szej  ^  Co  najważniejsze  zaś,  rzecz  wydaje  się  całkiem  mo- 
żliwą w  świetle  stosunków,  łączących  Kazimierza  W.  z  Ko- 
ryatowiczami. 

Stosunki  jego  do  innych  Gedyminowiczów  po  r.  1860 
rychło  się  popsuły  i,  odkąd  rozgorzały  na  nowo  walki  o  Ruś, 
mimo  pokoju  z  r.  1366  nie  poprawiły  się  już  aż  do  jego 
śmierci.  Za  to  jednak  związki  z  Koryatowiczami  równo- 
cześnie zacieśniały  się  coraz  bardziej.  Właśnie  układ  z  r. 
1366  dowiódł  stanowczo,  że  chwiejne  dotąd  stanowisko 
książąt  podolskich  ustąpiło  wyraźnemu  uznaniu  zwierzch- 
nictwa polskiego.  Zwycięstwo  Olgierda  nad  Tatarami  koło 
r.  1363  zapewne  nie  pozostało  bez  wpływu  na  utwierdze- 
nie władzy  Koryatowiczów  na  Podolu;  ale  ))pomoc  litew^ 
skiej  ziemi«,  której  według  latopisa  mieli  tę  władzę  za- 
wdzięczać, musiała  być  dosyć  illuzoryczną,  skoro  trzy  lata 
później  stanęli  w  obozie  polskim  i,  w  przeciwieństwie  do 
Jerzego  Narymuntowicza,  wiernie  w  nim  wytrwali.  Ko- 
rzyść tego  stosunku  była  obustronna.  Koryatowiczom  za- 
pewniał oparcie  o  najbliższe,  potężne  państwo  sąsiednie. 
Ruś  polską  zabezpieczał  od  wschodu,  usuwał  zatargi  gra- 
niczne, a  otwierał  natomiast,  wytkniętą  przez  samą  przy- 
rodę, drogę  handlową  z  Rusi  Czerwonej  przez  Po- 
dole ku  Morzu  Czarnemu,  oraz  drogę  dla  wpływów 
kulturalnych  Zachodu,  przygotowaną  przez  misye  francisz- 
kańskie i  dominikańskie. 

Zwłaszcza    odkąd    w    r.    1359    plan    Kazimierza,    aby 

'  PoZnoje  sobr.  XVII  82,  100,  497. 


GRNEZA   UKŁADU  KRBWSKIEOO  ^  91 

otworzyć  sobie  tę  drogę  poprzez  Mołdawię,  doprowa- 
dził do  dotkliwej  klęski*,  sprawa  Podola  nabrała  pierw- 
szorzędnego znaczenia.  Wspólność  interesów  jego  książąt 
z  Polską,  rozszerzona  w  r.  1366  także  na  sprawy  wołyń- 
skie, wyrażała  się  w  ich  podróżach  do  Krakowa,  tak  za 
Kazimierza,  jak  i  po  jego  śmierci.  Źródła,  choć  fra- 
gmentaryczne, świadczą  o  tern  kilkakrotnie,  po  raz  pierw- 
szy w  r.  1368  *. 

1  otóż  właśnie  pojawienie  się  Aleksandra  Koryato- 
wicza  przy  boku  Kazimierza  w  sierpniu  tego  roku  można 
łatwo  wprowadzić  w  związek  z  opowieścią  latopisa  o  planie 
ślubu  jego  młodszego  brata  z  córką  królewską.  Krótko 
przedtem  bezdzietna  śmierć  Joanny  Olgierdówny  usunęła 
chwilowo  na  dalszy  plan  projekty,  związane  z  osobą  Kazka. 
Kazimierz,  który  parę  lat  temu  utracił  obie  córki  z  pierw- 
szego małżeństwa,  doczekał  się  potomstwa  z  małżeństwa 
z  Jadwigą  Głogowską,  świeżo  uznanego  przez  papieża, 
a  wzmianka  latopisa,  że  miał  wtedy  jedną  córkę,  da  się 
całkiem  dobrze  pogodzić  z  r.  1368 '.  Właśnie  w  tej  chwili 
dawny  układ  sukcesyjny  z  Węgrami  mógł  się  królowi 
wydawać  mniej  pożądanym*,  a  podczas  gdy  następstwo 
Ludwika  poważnie  zagrażało  przynależności  Rusi  do  Pol- 
ski, nowy  projekt  otwierał  dla  tej  sprawy  najpomyślniej- 
sze  widoki. 

'  Długosz.  III  277/8;  wiarygodność  jego  opowiadania  wyliazal 
A.  Czolowski  w  Kwart,  histor.  IV  258 — 285. 

2  AGZ  VII  nr.  7;  24/8  1368  r.  Aleksander  Koryatowicz  wystę- 
puje jako  świadek  na  dokumencie  Kazimierza  W.,  wystawionym 
w  Drugni  kolo  SzydJówa. 

*  Por.  Balzer,  o.  c,  s.  411  nast. ;  legitymacya  dla  dwóch  star- 
szych córek  Kazimierza  z  Jadwigi  (Theiner:  Mon.  Hung.  II  nr.  171) 
jest  datowaną  z5/13 1569,  dlatego  sądzimy,  że  trzeciej  córki,  legitymowa- 
nej dopiero  w  r.  1371,  wówczas  jeszcze  nie  było,  tak,  że  urodzin  dru- 
giej nie  potrzeba  przesuwać  wstecz  do  r.  1367. 

*  Dlatego  też  Ludwik  postarał  się  o  jego  odnowienie  w  lutym 
r.  1369  (Dogial  I  39/40). 


92  (lENKZA    UNII 

Niestety  nie  da  się  rozwiązać  pytanie,  dlaczego  projekt 
ten  nie  przyszedł  do  skutku.  Nie  mógł  się  rozbić  o  niechęć 
Konstantego  do  przyjęcia  katolicyzmu,  jak  twierdzi  latopis^ 
skoro  ten  sam  książę  niebawem  prosił  papieża  o  założe- 
nie biskupstwa  katolickiego  w  Kamieńcu  podolskim.  Prze- 
ciwnie, wobec  gorliwości  Koryatowiczów  w  wierze  rzym- 
skiej ^  splatają  się  znowu  czynniki  polityczne,  dynastyczne 
i  religijne,  zwiastujące  Unię,  która  w  razie  zapanowa- 
nia Gedyminowicza  na  tronie  polskim  byłaby  doszła  do 
skutku  prędzej  czy  później. 

Trudno  się  oprzeć  przypuszczeniu,  że  powtórny  po- 
byt Aleksandra  Koryatowicza  w  Krakowie  przy  samej 
śmierci  królewskiej  w  r.  1370  2  dowodzi  conajmniej  cią- 
głego interesowania  się  kwestyą  sukcesyi  w  Polsce  ze 
strony  książąt  podolskich  Jeszcze  wyraźniej,  w  bezpośre- 
dnim już  związku  z  genezą  Unii,  świadczy  o  tem  przyjazd 
Konstantego  Koryatowicza  do  Krakowa  na  wiosnę  1385  r.^ 
gdy  radzono  nad  poselstwem  swadziebnem  jego  brata  stry- 
jecznego Jagiełły.  W  ten  sposób  rola  pośredników, 
zbliżających  Polskę  do  rodu  Gedymina,  ode- 
grana przez  Koryatowiczów  w  czasie  walk 
o  Ruś,  ciągnie  się  aż  w  przeddzień  układu 
krews kiego,  chociaż  rządy  węgierskie  w  Halickiem  od- 
cięły ich  księstwo  od  Korony,  tak,  że  nawet  sprawę  biskup- 
stwa w  Kamieńcu,  poruszoną  w  tym  samym  czasie,  trzeba 
było  powierzyć  węgierskim  dostojnikom  kościelnymi 

Za  to  w  latach,  gdy  pod  panowaniem  Ludwika  wę- 
gierskiego,   przyjaciela    Krzyżaków,    zdawała    się    zanikać 

♦  Por.  co  do  Aleksandra  bullę  papieską  z  r.  1378  u  Theinera: 
Monum.  Pol.  I  nr.  1015. 

»  MPh  II  643. 

»  Kod.  m.  Krakowa,  I  nr,  60  (17/ł) ;  brat  jego  Aleksander  bawi 
w  Krakowie  2/4  1375  r.,  ib.  nr.  47. 

*  Bulla  z  lat  1382/4,  ogłoszona  przez  Abrahama:  Zaloż.  biskup- 
stwa lac.  w  Kamieńcu,  s.  12  przyp.  2. 


OKNEZA   UKŁADU   KREWSKIKCiO  93 

^w  Polsce  wszelka  myśl  politycznego  zbliżenia  do  Litwy, 
idea  zapewnienia  sobie  wpływu  na  Litwę  przez  za- 
biegi około  jej  chrztu  coraz  bardziej  ogarniała 
społeczeństwo  polskie.  W  nowym  projekcie  chry- 
styanizacyi  Litwy  z  r.  1373  główną  rolę  odegrał^  jeden  z  du- 
chownych dostojników  polskich,  który  miał  zawieść  bullę 
papieską'  do  Olgierda.  Kiejstuta  i  Lubarta.  Był  nim  póź- 
niejszy biskup  poznański  i  arcybiskup  gnieźnieński,  Do- 
brogost  z  rodu  Nałęczów.  Związany  pochodzeniem, 
dobrami  i  beneficyami  kościelnemi  z  wszystkiemi  dzielni- 
cami Polski,  był  jednak  szczególnie  bliski  Ziemowitowi 
mazowieckiemu,  na  którego  już  dwa  lata  przedtem  skar- 
żyli się  Krzyżacy,  że  się  łączy  z  Litwą ^  Znowu  Mazo- 
wsze, dzięki  stosunkom  rodzinnym  swych  książąt — Zie- 
mowit wydał  córkę  za  owdowiałego  Kazka  szczecińskiego, 
—  a  zwłaszcza  ze  względu  na  bezpośrednie  sąsiedztwo, 
zdawało  się  wyprzedzać  inne  ziemie  polskie  w  zrozumieniu 
potrzeby  zbliżenia  się  do  Litwy. 

Tymczasem  jednak  nietylko  plany  z  r.  1373  prze- 
brzmiały bez  echa,  lecz  niebawem  stanowisko  Piastów  ma- 
zowieckich stało  się  czynnikiem  wielce  utrudniającym 
Unię.  Niedość,  że  podczas  walk  wewnętrznych  na  Litwie 
w  r.  1382  wybuchł  też  na  nowo  odwieczny  między  nią 
a  Mazowszem  spór  o  Podlasie,  które  zajął  ks.  Janusz 
mazowiecki  zamiast  przyjść  na  pomoc  teściowi  Kiejstu- 
towi*; ważniejszem  było,  że  w  bezkrólewiu  po 
śmierci  Ludwika  otwarci  przeciwnicy  jego  niemieckich 
zięciów  popierali  kandydaturę  brata  Januszowego,  Ziemo- 
wita młodszego,  tak,  że  inny  jeszcze  plan  sukcesyjny  nie 
zdawał  się   wcale  wchodzić  w  rachubę. 

«  Chodynicki,  1.  c,  s.  300  nn. 
»  Theiner:  Monura.  Pol.  I  nr.  934/6. 

»  Raczyński:  Kod.  dypl.  Litwy,  s.  45/6.  Por.  MPh  II  694. 
*  MPh  U  720;  Dług.  III  409/10  ipor.  Kwart,  histor.  II  199) ;  Pol- 
noje  sobr.  XVII  87,  145/6,  158. 


94  GENEZA  UNII 

Słusznie  się  przypuszcza,  że  taki  plan  mógł  się  wyło- 
nić tylko  w  gronie  tych,  którzy  nie  chcieli  dopuścić  do 
tronu  ani  niemieckiego  księcia,  ani  też  Mazowszanina,  po- 
pieranego przez  rycerstwo  wielkopolskie,  mianowicie 
wśród  m  ało  pol  s  kich  wielmożów.  Wszak  ich  osobi- 
ste interesy  łączyły  się  z  Kazimierzowską  ideą  ekspansyi 
wschodniej,  która  tym  razem,  dokonana  bez  przelewu  krwi,^ 
pozwalała  współdziałać  odtąd  z  Litwą  wobec  Krzyżaków 
i  na  Rusi,  rozwiązać  kwestyę  następstwa  w  Polsce  i  roz- 
szerzyć wiarę  i  cywilizacyę  ku  dalekim,  niezmierzonym 
obszarom. 

Zupełny  jednak  brak  współczesnych  świadectw  źró- 
dłowych w  tej  sprawie  zastępowała  dotąd  tylko  wzmianka 
latopisa  litewsko  ruskiego  ^  która,  opowiadając  —  zresztą 
dość  nieściśle  —  o  chrzcie  i  ślubie  Jagiełły,  genezę  Unii 
tłómaczy  w  ten  sposób,  że  »zaczęli  Lachowie  posy- 
łać z  Krakowa  do  w.  księcia  Jagiełły,  aby  przyjął 
chrzest  starego  Rzymu,  pojął  ich  królewnę  Jadwigę  i  stał 
się  ich  królem«.  Nadto  i  w  Polsce  jeszcze  po  dwóch  wie- 
kach utrzymywała  się  tradycya,  że  »gdy  przodkowie  nasi 
starali  się  o  króla  Jagiełłą,  aby  go  za  pewnemi  kondy- 
cyami  za  pana  przyjęli,  słali  do  niego  posły  nie- 
raz«2.  Długosz  wreszcie  twierdzi-,  że  z  pośród  kierowni- 
ków polityki  polskiej  w  czasie  bezkrólewia  według  prze- 
konania samego  Jagiełły  głównie  się  przyczynił  do  jego 
powołania  na  tron  wojewoda  krakowski  Spytek  z  Mel- 
s  z  ty  na.  Po  za  tem  bezpośrednia  geneza  najważniejszego 
faktu  w  dziejach  naszych  zdawała  się  osłoniętą  mrokiem 
niedocieczonej  tajemnicy,  zarówno  co  do  czasu  i  okolicz- 
ności, w  jakich  się  porozumiano  z  w.  księciem  Litwy,  jak 


»  Polnoje  sobr.  XVII  77,  90,  148,  162. 

.*  Mowa  biskupa  Padniewskiego   na   sejmie  warszawskim  z  r. 
1564,  Zródlopisma  do  dziejów  Unii,  11/1  s.  272. 
»  Ul  463. 


OENBZA  UKŁADU  KREWSKIEGO  9&^ 

i  CO  do  osób,  od  których  wyszła  inicyatywa.  Jasnem  byJa 
tylko,  że  zgodnie  z  ową  późniejszą  tradycyą  takie  poro- 
zumienie musiało  nastąpić  przed  przybyciem  poselstwa  li- 
tewskiego do  Krakowa  w  styczniu  r.  1385. 

Na  szczęście  jednak  zachował  się  w  oryginale  jeden 
dokument  współczesny  \  błahej  na  pozór  treści  i  dlatego 
dotychczas  przeoczany,  który  znakomicie  wyjaśnia  te  za- 
gadnienia. Oto  dnia  18  kwietnia  r.  1383,  w  Wilnie^ 
Jagiełło  awielki  król  Litwy«  i  Skirgiełło  wy- 
stawiają »kochanym  naszym  mieszczanom  lu- 
bel  s  kim«  p  r  żywi  lej,  w  którym  im  pozwalają  na  wolny 
i  bezpieczny  handel  na  Litwie.  Uderzający  fakt,  że  mie- 
szczanie polscy,  którzy  dotąd  zabiegali  tylko  o  otwarcie 
drogi  handlowej  na  południowy  wschód  przez  przywileje^ 
książąt  wołyńskich  i  podolskich,  właśnie  w  zawierusze 
bezkrólewia  i  wśród  niewyjaśnionych  stosunków  na  Litwie 
tam  się  starają  o  koncesye  handlowe  i  otrzymują  je  w  jej 
dalekiej  stolicy,  można  wytłómaczyć  tylko  w  ten  sposób, 
że  bawiło  wówczas  w  Wilnie  jakieś  poselstwo  z  Polski 
i  prowadziło  z  Jagiełłą  nieznane  bliżej  układy.  Jeśli  się  zaś 
uwzględni,  że  starostą  lubelskim,  który  najłatwiej 
mógł  wyjednać  ów  przywilej  dla  tamtejszych  mieszczan, 
był  cześnik  krakowski  Włodek  z  Charbinowic 
i  Ogrodzieńca',  który  w  r.  1385/6  stanie  na  czele 
trzech  znanych  poselstw  w  sprawie  elekcyi  Jagiełły, 
do  Budy.  Krewa  i  Wołkowyska,  to  nasunie  się  od  razu 
wniosek  dalszy,  że  właśnie  on  w  tej  samej  sprawie  już 
w  kwietniu  r.  1383  pojechał  do  Wilna. 

Wniosek  ten  zamienia  się  w  pewnik  w  zestawie- 
niu ze  znanymi  skądinąd  wypadkami,  które  po- 
przedziły tę  datę  i  po  n^i ej  nastąpiły.  W  Pol- 
sce trzy  tygodnie  przedtem,  na  zjeździe  sieradzkim,  jeden 


'  Kmp.  III  nr.  931. 

«  Arch.  komisyi  histor.  VIII  91  J  213. 


96  ORMKZA   UNII 

Z  panów  małopolskich,  kasztelan  wojnicki  Jaśko  z  Tęczjma, 
udaremnił  w  ostatniej  chwili  elekcyę  Ziemowita,  a  równo- 
cześnie zaczęto  się  domagać  od  Węgier  zwrotu  Rusi*;  parę 
tygodni  później  zaś,  w  Koszycach,  najwyżsi  dostojnicy  ko- 
ronni, godząc  się  na  dalsze  odroczenie  przybycia  Jadwigi, 
zaznaczają  —  według  twierdzenia  Długosza  2,  które  nie- 
słusznie się  zwykle  odrzuca, —  że  sami  jej  wybiorą  męża. 
Na  Litwie  znów  Jagiełło,  który  jeszcze  w  układzie  z  1  li- 
stopada poprzedniego  roku'  oddawał  się  niemal  pod  zwierzch- 
nictwo Zakonu,  teraz  odwleka  i  udaremnia  ostatecznie 
nowy  zjazd  nad  Dubissą,  który  się  miał  odbyć  w  maju, 
i  nie  waha  się  doprowadzić  do  wypowiedzenia  wojny 
przez  w.  mistrza*,  chociaż  na  pozór  jego  stanowisko  w  ni- 
czem  się  nie  wzmocniło.  Nadto  w.  książę,  który  jeszcze  6 
stycznia  oświadczał  Krzyżakom  gotowość  zachowania  ro- 
zejmu  z  książętami  mazowieckimi  chociażby  przez  dalszy 
rok**,  jeszcze  tej  samej  wiosny  niespodzianym  najazdem 
odbiera  Mazowszanom  Podlasie',  co  również  przyspieszyło 
zerwanie  z  Zakonem. 

Ws/ystkie  te  fakty  łatwo  wytłómaczyć,  jeśli  się  przyj- 
mie, że  właśnie  ze  zjazdu  sieradzkiego  wysłano 
starostę  lubelskiego  do  Jagiełły  zpropozycyą 
wyniesienia  go  na  tron  polski  przez  ślub  z  Ja- 
dwigą, zachęcając  go  zarazem,  aby  zerwał  z  Krzyżakami 
i  przyłączył  się  do  akcyi  Małopolan  przeciwko  Mazowszu. 

Nasuwa  się  jeszcze  pytanie,  kto  właściwie  stał  za 
Włodkiem  z  Charbinowic,  a  poniekąd  i  za  kasztelanem 
wojnickim,  kto   z  pośród   pierwszych   dygnitarzy   państwa 


»  MPh  II  735. 

»  III  429:  >Regnurn  Poloaiae,  sponso  ex  sententia  praelatorum 
©t  baronum  illi  iungendo,  possessura*. 

»  Raczyński:  Kod.  dypl.  Litwy,  s.  56  nn. 

*  Ib.,  s.  62/8. 

»  Ib.,  s.  60/1. 

«  MPh  II  734/6:  Dług.  III  441/2. 


GK»BZA    UKŁADU  KRRW8KIKGO  97 

kierował  całą  tą  akcyą.  Otóż  przytoczona  wzmianka  Dłu- 
:g-osza  o  Spytku  z  Melsztyna  znajduje  potwierdzenie  i  uzu- 
pełnienie w  znamiennym  szczególe,  również  zaczerpniętym 
z  współczesnych  dokumentów.  Niedość,  że  zaraz  po  ślubie 
i  koronacyi  Jagiełły,  w  latacłi  1386/7,  panowie  z  Tar- 
nowa i  Melsztyna,  zwłaszcza  Jan  z  Tarnowa, 
wojewoda  sandomierski,  a  także  i  brat  jego  Spytek, 
podkomorzy,  oraz  stryjeczny  Spytek  z  Melsztyna,  wojewoda 
krakowski,  niezwykle  hojne  otrzymują  przywileje  ^,  ale,  co 
jest  bardziej  doniosłem,  że  w  tych  nadaniach,  obok  zwykłych 
ogólnikowych  zwrotów  o  zasługach  odbiorców,  stałe  się 
powtarza  wzmianka,  że  y>muUae  diligeniiae  conatibusa 
pracowali  »ad  nostros  et  regni  nosłri  Poloniae  instauran- 
dos  honoresK,  co  w  tym  wypadku  odnosi  się  najpewniej  do 
wyniesienia  Jagiełły  na  tron  polski.  Jako  ogniwo  naszych 
wniosków  niech  wreszcie  służy  spostrzeżenie,  że,  kiedy 
Włodko  z  Charbinowic  w  r.  1385  z  posłami  Jagiełły  po- 
jechał do  Węgier  po  odpowiedź  królowej  Elżbiety  na  ich 
propozycye,  miał  właśnie  od  Jaśka  z  Tarnowa  specyalne 
polecenia  do  kardynała-arcybiskupa  ostrzyhomskiego,  który 
krótko  przedtem  sprowadził  Jadwigę  do  Polski  ^ 

Później  poznamy  jeszcze  kilku  innych  panów,  którzy 
musieli  brać  wybitny  udział  w  powołaniu  Jagiełły.  Decy- 
dującą rolę  odegrali  jednak  ci  sami,  którzy  równocześnie 
starali  się  najusilniej  i  najcierpliwiej  o  przybycie  Jadwigi: 
wnukowie  owego  kasztelana  krakowskiego  Spicymira,  który 
należał  do  najbliższych  powierników  politycznych  Kazi- 
mierza Wielkiego.  Najprawdopodobniej  też  z  nadania  Ka- 
zimierzowego  dzierżyli  Melsztyńscy  powiat  Samborski  na 
Rusi  3,  której  starosta  z  ramienia  Węgier,  Emeryk  Bebek, 

»  Arch.  Sang.  nr.  II  nr.  59;  Kmp.  IV  nr.  972,  991,  por.  też 
1022  (r.  1393). 

»  Kmp.  III  nr.  940;  por.  Koneczny:  Jagiełło  i  Witold,  s.  32 
przyp.  2. 

»  AGZ  VI  nr.  2. 
-o.  Halecki:  Dzieje  Unii  Jtigiellońskiej .  ' 


98  GKNKZA  imir 

wydał   córkę    za   Tarnowskiego,    późniejszego   starostę  ru- 
skiego za  Jagiełły. 

Najlepszy  to  dowód,  że  inicyatorowie  układu 
krewskiego  wyszli  ze  szkoły  politycznej  ostat- 
niego Piasta  i  rozwijali  jego  program  ekspan- 
syi  wschodniej.  Czy  oni  też  ułożyli  warunki  układu 
z  r.  1385,  które,  nie  wyjmując  najważniejszego:  o  wciele- 
niu ziem  litewskich  i  ruskich  do  Polski,  posłowie  Jagiełły 
przywiozą  gotowe  do  Krakowa?  Według  wspomnianej  tra- 
dycyi  z  XVI  wieku,  panowie  polscy  przedłożyliby  rzeczy- 
wiście swe  wkondycye«  Jagielle,  który  zrazu  był  wobec 
nich  )yperplexu8((.  Jeśli  je  jednak  potem  przyjął  bez.  za 
strzeżeń,  jak  o  tem  już  świadczą  wypadki  z  1383  r.,  to  nie- 
uczynił  tego  bynajmniej  pod  naciskiem  Polski, 
która  wówczas  mniej  niż  kiedykolwiek  była  w  stanie  wy- 
musić przyłączenie  Litwy.  Posłowie  polscy  mogli  conaj- 
wyżej  oświadczyć,  że  w  razie  odmowy  »my  to  możem 
gdzie  indziej  naleźć«,  t.  zn.  wybrać  kogo  innego.  Ale  ich 
propozycya,  aczkolwiek  może  zdumiewająca  w  pierwszej 
chwili,  była  zbyt  pożądaną  i  korzystną  dla  Jagiełły  i  dJa 
Litwy,  aby  ją  odrzucić.  Zwracając  się  bowiem  ku  stro- 
nie litewskiej,  znajdziemy  tam  w  przeddzień  układu 
krew^skiego  całkiem  podobne  jak  w  Polsce  czyn- 
niki, skłaniające  do  Unii. 

Nadzieja  korzyści  w  polityce  zewnętrznej 
musiała  działać  jeszcze  znacznie  silniej,  aniżeli  w  Polsce. 
Dość  przypomnieć,  że  nawet  w  szczęśliwych  dniach  01- 
gierdowej  potęgi  Litwa,  jak  świadczą  wspomiane  roko- 
wania z  Karolem  IV  koło  r.  1358,  gotową  była  do  chrztu, 
do  przymierza  z  zachodniemi  potęgami,  byleby  odzyskać 
ziemie,  opanowane  przez  Zakon.  Od  tego  czasu  jej  poło- 
żenie znacznie  się  pogorszyło.  Antagonizm  do  Krzyżaków, 
który  dla  Polaków  ograniczał  się  ciągle  do  pragnień  re- 
windykacyi  Pomorza,  stał  się  dla  Litwinów  takim  cięża- 
rem, że  skłaniali    się    do    rozpaczliwego    planu  porzucenia 


eB.xK7.A  irKŁADir  kkew:«kibqo  99 

siedzib  ojczystych  *.  Na  Rusi,  z  której  Polska  była  chwi- 
lowo zupełnie  wypartą,  Litwa  zajęła  wprawdzie  ogromne 
obszary,  ale  właśnie  przewaga  terytoryalna  i  kulturalna 
tych  zdobyczy  stawała  się  dla  państwa  litewskiego  czyn- 
nikiem rozkładu. 

Niebezpieczeństwo  to  było  najwidoczniejsze  w  dzie- 
dzinie religijnej,  w  której  zarówno  utrzymanie  po- 
gaństwa, jak  i  przyjęcie  chrztu  z  rąk  Zakonu  groziło  od- 
padnięciem ziem  ruskich,  zaś  w  razie  przyjęcia  prawosła- 
wia przez  samego  w.  księcia,  Litwa  musiała  się  rozpłynąć 
w  świecie  ruskim. 

Ale  ta  alternatywa  nie  wystarcza  do  wytłómaczenia 
wewnętrznego  kryzysu,  jaki  przechodziło  państwo,  prze- 
kazane Jagielle  przez  ojca.  Dwoisty,  litewsko  ruski  chara 
kter  tego  państwa  dopiero  wtedy  zaczął  zagrażać  jego  ca- 
łości, a  nawet  i  istnieniu,  odkąd  uwidoczniał  się  także  wśród 
rozrodzonego  grona  Gedyminowiczów.  Najgłębszym  bo- 
wiem powodem  zachwiania  się  potęgi  litewskiej  był  wielce 
-skomplikowany  problem  dynastyczny.  Na  ią 
właśnie  okoliczność  głównie  należy  zwrócić  uwagę,  chcąc 
zrozumieć  konieczność  oparcia  się  Litwy  o  jedno  z  państw 
sąsiednich. 

Państwo  litewskie  było  wspólną  ojcowizną 
wszystkich  członków  rodu  panującego.  Ich  nie- 
zwykle szybkie  rozmnożenie  się  w  dwóch  ostatnich  po- 
koleniach umożliwiało  podejmowanie  różnorodnych  przed- 
sięwzięć politycznych  na  zewnątrz,  ale  podkopywało  spoistość 
państwa  na  wewnątrz,  gdyż  każdy  książę  miał  prawo  do 
zaopatrzenia  wpostaci  oso  b  n  ej  dzielnicy.  Odbi- 
jało się  to  już  na  rozczłonkowaniu  terytoryalnem  ściślej- 
szej Litwy.  Tu  jednak  udziały  książęce,  dowolnie  wykro- 
jone przez  w.  księcia,  nie  tworzyły  odrębnych  jednostek  hi- 
storycznych o  silnych  tradycyach  partykularnych.  Nadto  po- 


»  Długosz,  111  382  (r.  1378) 

7* 


100 


OBKBZA    UH  1 1 


nad  podziatem  na  te  księstwa  o  zmiennej  liczbie  i  obszarze 
górował  od  czasów  Olgfierda  i  Kiejstuta  podział  całej  ściślej- 
szej Litwy  na  dwie  wielkie  połowy,  zcentralizo- 
wane około  dwóch  ośrodków:  Wilna  i  Trok. 
W  ręku  książąt  na  Wilnie  i  Trokach,  z  których  pierwszy 
był  zarazem  naczelnym  władcą  całego  państwa,  skupiał  się, 
zwłaszcza  pod  względem  wojskowym,  zarząd  tych  dwóch 
ozęści  składowych  właściwego  w.  księstwa.  Między  siebie 
dzielili  udziały,  opróżnione  po  innych  kniaziach,  i  nowe  ob- 
szary, wcielane  do  Litwy. 

I  ten  system  miał  swoje  niebezpieczne  strony,  o  ile 
mu  nie  odpowiadała  harmonijna  solidarność  między  oboma 
wyszczególnionymi  członkami  rodu,  Ale  istniało  jeszcze 
drugie  źródło  rozterek  wewnętrznych.  Było  niem  wyod- 
rębnione stanowisko  »ziem  ruskie  h«  państwa, 
tych  odwiecznych  księstw  i  dzielnic  dawnej  Rusi,  które 
w  całości,  jako  osobne  jednostki  historyczne,  popadły  w  za- 
wisłość od  Litwy.  Szan4>wanie  ich  odrębności  tradycyjnej, 
ich  ))stariny«,  było  co  prawda  tajemnicą  szybkiej  eks- 
punsyi  Litwy,  ale  zarazem  też  powodem  słabej  spoistości 
jej  organizmu  państwowego. 

Wprawdzie  po  zhołdowaniu  książąt  miejscowych,  Ru- 
rykowiczów, osadzano  niebawem  na  ich  miejsce  jednego 
z  Gedyminowiczów;  ionijednak,wnikającnadzwyczaj  szybko 
w  swe  nowe  otoczenie,  stawali  się  w  ustroju  państwa  li- 
tewskiego przedstawicielami  tego  samego  systemu  dziel- 
nicowego, który  na  wieki  przed  podbojem  litewskim  roz- 
bił jedność  państwową  dawnej  Rusi. 

Stosunek  tych  dzielnic  do  właściwego  w.  księstwa 
nie  był  bynajmniej  ujednostajniony.  Tylko  Witebsk  był 
osobistym  udziałem  w.  księcia,  zaopatrzeniem  wdowiem 
matki  Jagiełły  ^  któremu  podlegał  bardziej  bezpośrednio, 
aniżeli  znaczne  części  ściślejszej  Litwy.    Za  to  na  Woły- 


»  Polnoje  sobr.  XVn  77,  89. 


GKNKZA    LKŁADi;   KREWSKIKOO  101 

II  i  U,  gdzie  Lubart  następstwo  po  książętach  miejscowych 
opierał  na  prawie  krwi  i  na  powołaniu  przez  jedno 
stronnictwo  bojarskie,  pewne  zwierzchnictwo  naczelnika 
rodu,  w.  księcia  Litwy  \  wytworzyło  się  dopiero  przez 
pomoc  innych  Gedyminowiczów,  udzieloną  Lubartowi 
w  walce  z  Polską  i  Węgrami.  Nie  przeszkadzało  mu  to  je- 
dnak zawierać  osobnej  umowy  z  Kazimierzem  W.,  w  któ- 
rej poniekąd  odstępował  braci,  lub  nazywać  swym  panem 
króla  węgierskiego.  Taksamo  też  Koryatowicze  podol- 
scy, których  władza  miała  swe  pierwotne  źródło  w  po- 
rozumieniu z  ludnością  miejscową  i  jej  »atamanami«  *, 
trzymali  się  tego  państwa  sąsiedniego,  które  zdawało  się 
zabezpieczać  ich  najlepiej  przed  Tatarami.  Włodzimierz  k  i- 
j  o  w  s  k  i  znowu,  choć  przez  ojca  osadzony  w  swej  dzielnicy, 
uznawał  prawdopodobnie  zwierzchnictwo  ordy*,  która  do- 
piero za  czasów  Witołdowych  zrzeknie  się  swych  praw 
do  Rusi  na  rzecz  Litwy. 

Luźności  związku  z  Litwą,  jaką  stwierdzić  można 
w  południowych  dzielnicach  ruskich,  odpowiadały  we 
wschodnich  wyraźne  prądy  odśrodkowe  wśród 
malkontentów  kiiiaziowskich.  wyzyskiwane  przez  Moskwę 
i  Zakon  niemiecki.  Ich  głównymi  przedstawicielami  byli 
w  Połocku,  pod  bokiem  witebskiej  dzielnicy  Jagiełły, 
Andrzej  Olgierdowicz,  a  wśród  01gierd,owiczów,  między 
których  podzielono  księstwa  siewiersko-czerniechowskie, 
Dymitr  briański  i  trubczewski.  W  chwili  połączenia 
Litwy  z  Polską  pierwszy  z  nich  brał  właśnie  swą  dzielnicę, 
jako  osobne  wkrólestwo  połockie«,  w  lenno  od  Zakonu  in- 
flanckiego*, drugi  zaś.  odpadłszy  do  Moskwy  w  r.  1319^,  je- 

*  Jest  ono  widocznem  w  układzie  z  Kazimierzem  W.  co  do 
podziału  Wołynia  w  r.  1366. 

»  Polnoje  sobr.  XVII  82  etc. 

'  Por.  Hruszewskyj :  Istorija  IV  84  przjp.  '2. 

*  LEK  III  nr.  1226/7. 

»  Polnoje  sobr.  VIII  34. 


102  GKNK/.A  umi 

«zcze  nie  powrócił  do  uległości  wobec  Jagiełły.  Stanowisko 
Andrzeja  podkopywało  dawne  wpływy  litewskie  w  Pskowie 
i  Nowogrodzie,  cofało  je  wstecz  w  upragnionym  Smoleń- 
sku; odstępstwo  Dymitra  odcięło  Litwę  od  księstw  wierch- 
okskich,  które  po  części  już  Olgierd  zdołał  zhołdować 
w  chwilach  przewagi  nad   Moskwą. 

Władza  w.  księcia  nie  posiadała  ani  dostatecznej  po- 
wagi ani  dość  silnych  podstaw  materyalnych,  aby  wytwo- 
rzyć łącznik  dla  rozbieżnych  części  składowych  państwa. 
Tytuł  wielkoksiążęcy  przybierali  także  książęta  dzielnicowi, 
jak  Lubart  wołyński,  a  dzielnica  wileńska,  chociaż, 
zwłaszcza  połączona  z  witebską,  obszarem  i  zaludnieniem 
przewyższała  inne,  nie  podlegała  w  całości  bezpo- 
średnio w,  księciu;  i  z  niej  bowiem  wydzielano  zao- 
patrzenia dla  różnych  c/ionków  dynastyi,  podobne  do  dru- 
gorzędnych udziałów  kniaziowskich  na  obszarze  ziem  ru- 
skich, zwłaszcza  Wołynia.  Nieraz  zaś  taki  udział  w  Wi- 
leńskiem  łączono  w  jednem  ręku  z  dzielnicą,  leżącą  po  za 
ściślejszem  w.   księstwem. 

Powagę  i  siłę  władzy  wielkoksiążęcej  podkopała  prze- 
dewszystkiem  zawierucha  lat  1381/2.  Po  śmierci 
Kiejstuta  miejsce  jego  w  Trokach,  jako 
zwierzchnika  zachodniej  połaci  właściwej 
Litwy,  objął  Skirgiełło^  Wierny  Jagielle,  nie  mógł 
jednak  być  dla  niego  taką  podporą,  jak  niegdyś  Kiejstut 
dla  Olgierda.  Obszar  bowiem,  którym  władał  bezpośrednio, 
zmalał  ogromnie,  odkąd  w  r.  1384  powrót  Witołda  od 
Krzyżaków  oUupiono  pr/.ez  to,  że  wykrojono  mu  z  trockiej 
połowy  Litwy  dużą  dzielnicę*,  sięgającą  od  Grodna  po 
Brześć,  aż  do  udzielnych  księstw    poleskich,  Pińska  i  Ko- 


'  Polnoje  8obr.  XVII  77,  89;  por.  Cod.  epist.  H  nr.  1. 

*  Zaginiony  dokument  streszczają  inwentarze  archiwum  ko- 
ronnego, ułożone  przez  Kromera  (Kniga  posolsk.  mietriki  w.  kn.  lit., 
a.  455)  i   Warszewickiego  (Kwart,  histor.  IX  2531 


OKNEZA   UKŁADU  KKKW8KIEOU  lOS 

brynia.  Skirgielle,  obok  wyszczególnionego  stanowiska, 
związanego  z  posiadaniem  Trok,  jako  udział  osobisty  po- 
została tylko  najbliższa  ich  okolica,  do  której  Jagiełło  da- 
remnie starał  się  dodać  jeszcze  księstwo  połockie  na  Rusi. 

Aby  utrzymać  w  związku  rozczłonkowane  części  pań-' 
«twa,  tak  Litwy  właściwej,  jak  i  ziem  ruskich,  które 
Litwa  objęła  w  przedwczesnej,  obecnie  zresztą  powstrzy- 
manej ekspansyi,  trzeba  było  znałeść  punkt  oparcia 
dla  naczelnego  władcy  po  za  obszarem  w. 
księstwa. 

Wykryto  dotąd  jedno  tylko,  lecz  wielce  znamienne 
świadectwo  źródłowe,  które  dowodzi,  że  myśl  ta  pojawiała 
się  istotnie  na  wielkoksiążęcym  dworze,  podobno  nawet  już 
za  czasów  Olgierda.  Oto  Swidrygiełło  twierdził  jeszcze  po 
wielu  latach,  że  według  woli  ojca  miał  zająć  miejsce  Ja- 
giełły na  Litwie,  otrzymać  » księstwo  litewskie«,  zapewne 
w  znaczeniu  ziem,  bezpośrednio  podległych  Jagielle,  w  ra- 
zie, gdyby  bratu  udało  się  BJakieś  królestwo  osią- 
gn.ąć((  K 

Nie  może  ulegać  wątpliwości,  że  królestwem  tem 
mogła  być  tylko  Polska,  gdzie  w  dodatku  sprawa  sukce- 
syi  rzeczywiście  stała  na  porządku  dziennym.  Jeśli  istotnie 
już  Olgierd,  zaniepokojony  o  przyszłość  Litwy,  nosił  się 
z  taką  myślą,  to  tem  natarczywiej  musiała  się  ona  nasu- 
wać Jagielle,  zwłaszcza  od  r.  1382..  Przedtem  Jagiełło,  na- 
śladując również  przykład  ojcowski  z  r.  1358,  starał  się 
wzmocnić  swoje  stanowisko  przez  nawiązanie  stosunków 
z  dalszym  Zachodem  chrześcijańskim,  nietylko  z  królem 
Polski  i  Węgier,  wrogim  dotąd  wobec  Litwy,  lecz  także 
z  cesarstwem  i  papiestwem.  Świadczy  o  tem  podróż  Skir- 
giełły  na  dwory  zachodnie,  której -czas  (lato  r.  1379)  i  oko- 


*  Na  tę  cenną  wzmiankę  z  czasów  soboru  bazylejskiego  (Mo- 
oum.  Coneiliorum  II  619)  pierwszy  zwrócił  uwagę  A  Lewicki-  Po- 
wstanie ŚwidrygieWy,  s.  291  przyp.  8, 


104  OBNKZA   UNII 

liczności  udało  się  ustalić  dokładnie  \  cel  zaś  dotyczył  chyba 
nietyle  spraw  ruskich,  co  raczej  mocarstwowej  powagi 
państwa  litewskiego  wogóle.  W  roku  zaś  1382  jego  roz- 
kład wewnętrzny  doszedł  do  takiego  stopnia,  że  podobne- 
rokowania  lub  nawet  przymierza  zagraniczne  nie  wystar- 
czały już,  aby  go  powstrzymać.  Za  to  jednak  równocześnie 
otworzyła  się  inna  droga  ratunku,  gdy  tron  polski  się 
opróżnił  przez  śmierć  Ludwika.  Obietnica, 
przyjęcia  chrztu  w  Kościele  zachodnim,  złożona 
przy  układzie  z  Zakonem  w  jesieni  tego  roku,  dowodzi, 
że  ustało  dotychczasowe  wahanie  się  Jagiełły  i  Litwy  mię- 
dzy chrztem  katolickim  a  prawosławnym.  Ale  narzuca  się 
domysł,  że  zdecydowano  się  na  nią  właśnie  dlatego,  bo 
już  widziano  drogę  do  jej  spełnienia  przy  równoczesnem 
wyswobodzeniu  się  z  politycznej  zawisłości  od  Krzyżaków. 

Drogę  tę  Litwie,  taksamo  jak  Polsce,  wska- 
zał już  Kazimierz  Wielki  i  dlatego  nie  jest 
wykluczoną  pewna  inicyatywa  ze  strony  li- 
tewskiej, gdy  wstąpiono  na  tę  drogę  w  pamiętną  wio- 
snę r.  1383.  O  tem  bowiem,  co  się  działo  w  Polsce,  do- 
wiadywał się  Jagiełło,  wysyłając  tam  często  posłów  na 
wywiady,  zapewne  od  samego  początku  bezkrólewia,  a  nie 
dopiero  od  przybycia  Jadwigi,  jak  opowiada  Długosz  ^.  Co 
więcej,  zanim  jeszcze  wieść  o  przyjeździe  i  koronacyi  kró- 
lowej w  październiku  r.  1384  pozwoliła  mu  zgłosić  się  juź 
otwarcie  ojej  rękę,  musiał  na  Litwie  przygotować 
grunt  dla  przełomowego  planu,  który  powziął  zapewne- 
już  wówczas,  gdy  tajne  poselstwo  zjazdu  sieradzkiego 
zwróciło  się  do  niego  z  pierwszą  propozycyą  ze  strony 
polskiej. 

Gdy  Jagiełłów  dobrze  zrozumianym  interesie  własnym 
i  swego  państwa    przyjmował    »kondycyę«    o  przyłączeniu 


*  St.  Smolka:  Kiejstut  i  Jagiełło,  Pamiętn   akad.  fil.  VII  92  nn. 
»  III  460. 


GRNRZA   UKŁADU  KRKWSKIKaO  105 

ziem  litewskich  i  ruskich  do  swego  przyszłego  królestwa 
polskiego,  śmiało  rozporządzał  wspólnem  dzie- 
dzictwem Gedyminowiczów.  A  przecież  ich 
przyzwolenie  na  to,  co  zamierzał  uczynić,  było  postula- 
tem nietylko  prawa  rodowego. 

Znając  stanowisko  w.  księcia  w  państwie  litewskieni^ 
łatwo  zrozumieć,  że  o  ile  porozumienie  się  z  bojarami  li- 
tewskimi przed  pierwszą  unią  z  Polską  jest  anachronisty- 
cznym  wymysłem  późniejszych  źródeł,  o  tyle  Jagiełło  nie 
był  w  stanie  przeprowadzić  tej  sprawy  bez  poparcia 
najpotężniejszych  książąt,  władających  obok  niego 
ziemiami  litewskiemi  i  ruśkiemi. 

Wrogi  stosunek  do  niektórych  braci  wykluczał  zgodę 
ogólną.  Najłatwiej  było  pozyskać  Skirgiełłę,  którego  też 
już  przy  układach  z  Polakami  w  kwietniu  r.  1383  spotka- 
liśmy obok  »wielkiego  króla  Litwy«.  Wszak  dla  niego, 
który,  najbliższy  Jagielle,  już  przed  unią  współwładał  ściślej- 
szą Litwą  w  charakterze  księcia  na  Trokach,  z  chwilą 
wstąpienia  brata  na  tron  polski  otwierały  się  widoki,  że 
on  to  właśnie  zajmie  jego  miejsce  na  Litwie,  zwła- 
szcza, że  młody  Świdrygiełło  nie  objawiał  jeszcze  wów- 
czas swych  późniejszych  pretensyi  w  tym  kierunku. 

Ale  potrzebną  była  conaj mniej  jeszcze  zgoda  ze  strony 
tego,  który  niebezpieczne,  choć  innego  rodzaju  pretensye 
objawiał  z  całą  stanowczością,  mianowicie  W  i  tołd  a.  Ucie- 
kając sią  pod  opiekę  Zakonu  i  oddając  mu  się  w  usługi, 
chciał  z  jego  pomocą  dopiąć  swego  celu  t.  j.  odzyskać 
»ojcowiznę«\  całą  dzielnicę  trocką  Kiejstuta, 
z  którą  się  łączyło  wyszczególnione  stanowi- 
sko obok  w.  księcia,  dotąd  zajęte  przez  Skir- 
giełłę. Jagiełło,  chociaż  zdawał  sobie  sprawę  z  konie- 
czności przejednania  Witołda,  zrazu  nie  mógł  spełnić  tego- 
żądania  Kiejstutowicza,  jeśli    nie    chciał  zrazić  sobie  Skir- 

»  Cod.  Yitoldi,  nr.  15. 


106  OKMRZA   UNII 

gieMy.  Mógł  conajwyżej  ofiarować  Witołdowi  ten  udział, 
wykrojony  z  dzielnicy  trockiej,  którym  władał  już  za  ży- 
cia ojca  ^  Tyle  też  tylko  otrzymał,  gdy  w  r.  1384  rzeczy- 
wiście powrócił  od  Krzyżaków.  Nie  ulega  jednak  wątpli- 
wości, że  na  przyszłość  Jagiełło  obiecał  mu  wtedy  więcej, 
tj.  całą  upragnioną  ojcowiznę*.  Dlaczego  zaś  mógł  to  uczy- 
nić, a  Witołd  zgodził  się  czekać,  to  kwestya  ta  staje  się 
całkiem  jasną,  jeśli  się  przyjmie,  że  było  to  już  po  poro- 
zumieniu się  Jagiełły  z  Polakami  co  do  objęcia  ich  tronu. 
Jak  Krzyżacy  dobrze  to  zachowali  w  pamięci',  Jagiełło  wła- 
dnie dzięki  temu,  że  sam  miał  zostać  królem  polskim,  mógł 
skłonić  Witołda  do  »zdrady«,  robiąc  mu  widoki  na  »w. 
księatwoft  Kiejstutowskie  w  Trokach,  skąd  Skirgiełło  po 
koronacyi  brata  mógł  się  przenieść  na  jego  dotychczasową 
Tezydencyę  w  Wilnie,  zastępując  go  w  naczelnym  zarzą- 
dzie wileńskiej  połaci  Litwy.  Wzgląd  na  możliwość 
takiego  porozumienia  zWitołdem  był  niewąt- 
pliwie silnym  czynnikiem,  skłaniającym  Ja- 
giełłę do  przyjęcia  propozycyi  polskiej.  Powrót 
swego  przyszłego  bohatera  i  świetne  sukcesy  w  walce 
z  Krzyżakami,  które  niebawem  wynikły  z  jego  pogodze- 
nia się  z  Jagiełłą,  zawdzięczała  zatem  Litwa  Unii,  zanim 
ona  jeszcze  przyszła  do  skutku.  Mamy  nawet  wskazówkę, 
że  układ  z  Witołdem  zawarto  z  udziałem  polskich  twór- 
ców Unii;  gdy  bowiem  następnie  Jagiełło  nie  chciał 
go  wykonać,  wtedy  właśnie  Jan  z  Tarnowa  i  Spytek  z  Mel- 


»  Cod.  Yitoldi,  nr.  2. 

»  Ss.  rer.  Pruss.,  II  713,  V  224. 

•  Por.  znane  inetnoryaly  krzyżackie  o  zdradzie  Witolda  (Cod. 
Yitoldi,  str,  1028,  i  Arch.  koniisyi  histor.  Xl  252),  których  twierdze- 
nia stają  się  przy  takiej  interpretacyi  całkiem  jasne.  Oczywiście  nie 
było  wówczas  mowy  o  naczelnej  władzy  wielkoksiążęcej  nad  calem 
państwem  Htewskiem,  którą  Witold  dostat  dopiero  w  r.  1401  (por. 
zwłaszcza  w  tekście  niemieckim:  »einen  groszem  fursten  zu  Li- 
twan«). 


UKNBZA    UKŁADU  KUBWSKiEGO         '  107 

•sztyna,  wraz  z  Sędziwojem  z  Szubina,  będą  się  wstawiali 
za  Witoldem,  popierając  jego  pretensye.  ^ 

Plan  z  r.  liJ84,  za  pomocą  którego  pozyskano  Wi- 
"tołda,  przygotowywał  zarazem  konsolidacyę  we- 
w^nętrzną  właściwej  Litwy.  Książęta  na  Wilnie  i  na 
Trokach  mieli  bezpośrednio  władać  tak  znacznymi  obsza- 
rami, że  podległe  im  udziały  książęce  w  granicach  ściślej- 
szego w.  księstwa  nie  mogły  już  zagrażać  jego  politycznej 
zwartości.  Wśród  nich  bowiem  tylko  tymczasowy  udział 
Witołda,  obejmujący,  oprócz  Podlasia,  Grodno,  Wołkowysk, 
Kamieniec  i  Brześć  litewski ",  odznaczał  się  większymi  roz 
miarami.  Księstwo  nowogrodzkie,  rozdzielone  po  Ko- 
ryacie  na  dwie  połowy;  jedną  zależną  od  Wilna,  drugą 
od  Trok,  zajmował  w  części  wschodniej  Korybut  Olgier- 
dowicz,  zachodnia  zaś  służyła  jako  zaopatrzenie  młod- 
szych Kiejstutowiczów'.  Jeszcze  silniej  się  rozdrobniła 
dawna  dzielnica  poleska  Narymunta.  gdzie  po- 
wstały conajmniej  trzy  księstwa  jego  linii:  pińskie  i  ho- 
rodeckie,  podległe  Trokom,  oraz  słuckie,  należące  do  wi- 
leńskiej polowy  w.  księstwa*.  Inne  WTeszcie  księstewka, 
jak  zasławskie  niedaleko  Wilna  i  k  obry  ńs  k  i  e,  które 
zresztą  należało  wówczas  prawdopodobnie  do  dzielnicy 
brzeskiej  Witołda^,  jeszcze    mniejsze  posiadały  znaczenia. 


»  Ss.  rer.  Pruss.  II  713. 
»  Kwart,  histor.  IX  233. 

*  Przyjmujemy  tutaj  wyniki  świeżych  badań  ks.  J.  Puzyny 
w  Mieś.  herald.  1914,  s.  147,  150;  mimo  to  nie  jest  wykluczonem 
(Polnoje  sobr.  XVII  171  etc),  że  Fedor  Koryatowicz,  zanim  po  star- 
szych braciach  udał  się  na  Podole,  miał  jako  zaopatrzenie  jakąś 
wJość  w  Nowogrodzkiem,  wraz  z  włością  homelską,  graniczącą  z  sie- 
wierską  dzielnicą  Korybuta. 

*  Wynika  to  z  późniejszego  podziału  administracyjnego  Pole- 
sia; por.  M.  Lubawskij:  Oblastnoje  dielenije,  s.  133—136,  192—200. 

*  Por.  nadanie  Kobrynia  przez  Witolda  Romanowi,  synowi 
Fedora    Olgierdowicza  ratneńskiego,    w   r.    1404,  ogłoszone    i  omó- 


108 


GKNK/iA   UNII 


Współdziałanie  Skirgiełły  i  Witołda  w  planach  Ja- 
gietty  mogło  się  także  przyczynić  do  ściślejszego  niż 
dotąd  związku  między  Litwą  a  podległemijej 
ziemiami  ruskiemi.  Skirgiełło,  mając  zastąpić  Jagiełłę 
wszędzie,gdzie  dotąd  władał  bezpośrednio,  musiał  objąć  także 
jego  osobistą  dzielnicę  na  Rusi,  mianowicie  witebską; 
sąsiednią  zaś  ziemię  połocką  przeznaczano  mu  oddawna 
i  jej  objęcie  zależało  tylko  od  zwycięstwa  nad  Andrzejem 
Olgierdowiczem.  W  ten  sposób  ziemie  białoruskie 
miały  się  złączyć  wjednem  ręku  ze  wschodnią 
połową  Litwy.  Z  zachodnią  natomiast  w  ręku 
Witołda  miał  się  zespolić  Wołyń,  zrazu  przynaj- 
mniej jego  główna  część:  ziemia  łucka;  wszak  obiecywano 
mu  ją  już  od  czasu  jego  powrotu  z  Prus^,  prawdopodobnie 
po  śmierci  Lubarta,  którego  syna  Fedora  zamierzano  ogra- 
niczyć do   Włodzimierza  wołyńskiego. 

Lecz  nie  dość  na  tem.  Jeden  jeszcze  z  pośród  braci 
Jagiełły  już  w  krytycznym  roku  1382  znalazł  się  w  jego 
obozie,  a  obecnie  musiał  brać  udział  w  jego  zamiarach, 
skoro  po  Skirgielle  a  przed  Witołdem  podpisze  umowę 
krewską.  Był  nim  D  y  mi  tr-K  ory  b  ut.  Ze  swym  udziałem 
nowogródzkim  na  Litwie  łączył  księstwo  siewierskie 
na  Rusi.  Księstwo  to  obejmowało  najprawdopodobniej' 
nietylko  Nowogród  siewierski,  ale  i  sąsiedni  Czernichów, 
skąd  Konstantego  Olgierdowicza  (mało  zresztą  znanego) 
przeniesiono  zapewne  do  Czartoryska  na  Wołyniu.  Było 
to  więc  najznaczniejsze  księstwo  w  rozdrobnionej  Czer- 
nichowszczyźnie.  tak,  że  jego  władca  mógł  tam  prze- 
ciwdziałać   skutecznie     Dymitrowi    starszemu,    księciu    na 


wionę  przez   Z.  L.  Radzimińskiego   w   Monografii  XX.   Sanguszków 
I  8    58,  13 

»  Ss.  rer.  Pruss.  V  225. 

*  Por.  Hruszewśkyj:  Istorija  IV«  ibi. 


UKNEZA    URŁAUU   KRKWetKIKOO 


109 


Briańsku  z  Tnibczewskiem  i  Starodubiem.  który  odpadł 
do  Moskwy. 

Utrzymanie  tej  ziemi  w  ręku  księcia,  ściśle  związa- 
nego z  Litwą,  było  tern  ważniejsze,  że  z  jednej  strony 
graniczyła  z  księstwami  wierchokskiemi,  niegdyś  już 
poddanemi  wpływowi  Olgierda,  z  drugiej  zaś  z  obszernem 
księstwem  kijowskiem  Włodzimierza,  najspokojniejsze- 
go, ale  też  najmniej  czynnego  z  Olgierd  owych  synów. 
Mocniejsze  zespolenie  Kijowszczyzny  z  Litwą  zależało  od 
ugruntowania  jej  przewagi  nad  Ordą,  podczas  gdy  związek 
z  księstwem  podolskiem  Koryatowiczów  zależał  nie- 
tylko  od  ostatecznego  usunięcia  zwierzchnictwa  tatarskiego, 
ale  także  od  stosunku  do   Węgier. 

Te  zadania  państwo  litewskie  mogło  podjąć  dopiero 
po  złączeniu  się  z  Polską.  Wtedy  też  dopiero  można  było 
myśleć  o  ponownej  próbie  ekspansyi  w  kierunku  Smo- 
leńska i  Rusi  n  o  wogr  odz  kop  sko  wski  ej,  gdzie 
podjęcie  polityki  Gedymina  i  Olgierda  było  koniecznem 
do  powstrzymania  wpływów  moskiewskich  z  jednej  strony, 
a  inflanckich  z  drugiej.  Stąd  nie  jest  to  przypadkiem,  że 
czwartym  z  książąt,  podpisanych  na  akcie  krewskim,  bę- 
dzie ten  z  Olgierdowiczów,  który,  nie  mając  jeszcze  żadnego 
udziału  na  obszarze  państwa  litewskiego,  zaraz  po  połą- 
czeniu z  Polską  miał  odegrać  doniosłą  rolę  w  walce  ze 
Smoleńskiem  i  w  planach  opanowania  W.  Nowogrodu; 
mamy  na  myśli  Szymona  Lingwena. 

A  więc  nietylko  niebezpieczeństwo  krzyżackie  skła- 
niało państwo  Jagiełły  do  oparcia  się  o  Polskę;  tego  sa- 
mego wymagały  utrzymanie  jego  spoistości  inaj- 
konieczniejsze  zadania  polityki  wschodniej. 
Ale  dlatego  właśnie  to  połączenie  z  Polską  nie  mo- 
gło się  ograniczyć  do  luźnej  unii  oso  bistej.  Ró- 
żnorodny i  rozbieżny  świat  litewskich  i  ruskich  ziem 
i  dzielnic,  które  się  składały  na  w.  księstwo  Jagiełły,  mu- 
siał znaleść  ośrodek  polityczny  nietylko  w  jego  oso- 


1  10  UBNKZA   UNII 

bie,  co  dotąd  okazało  się  zgoła  niedostatecznem,  lecz  także^ 
w  owej  Koronie  polskiej,  po  którą  sięgał.  Inaczej  trwałość 
nowych  kombinacyi  co  do  zarządu  państwa  litewskiego  by- 
łaby znów  zależała  od  tego,  jak  długo  potrwa  zgoda 
między  książętami,  którym  przypadały  przewodnie  sta- 
nowiska, i  przewaga  ich  nad  innymi  współdziedzicami  Ge- 
dyminowskiej  ojcowizny. 

Rzecz  zrozumiała,  że  nie  ustalono  od  razu  formy 
prawnopaństwowej  tego  związku  z  Polską.  Nie  zdobyto 
się  na  to  nawet  jeszcze  w  Krewię.  Dlatego  niepodobna  przy- 
puścić, aby  —  według  opowieści  Długosza,  opartej  zresztą 
wyłącznie  na  akcie  krewskim  —  dobitne  wyrazy  o  »inwi- 
sceracyi  i  inkorporacyi«  padły  już  w  Krakowie,  gdy  18  sty- 
cznia r.  1385  zjechali  posłowie  Jagiełły:  główny  jego 
pełnomocnik  Skirgiełło,  inny  »brat«  jego  ks.  Borys  i  starosta, 
wileński  Hanulo  czyli  Hanko  \  i  uroczyście  poprosili  o  rękę 
Jadwigi  dla  w.  księcia  Litwy.  Obietnic,  z  jakiemi  przyby- 
wali, było  tyle,  a  to  tak  doniosłych,  że  dokładniejsze  usta- 
lenie poszczególnych  spraw  trzeba  było  pozostawić  przy- 
szłości. W  tym  programie  przyszłości  odnajdu- 
jemy wszystkie  wielkie  myśli,  które  przyświe 
cały  już  ostatniemu  z  Piastów,  gdy  dążył  do 
zbliżenia  do  Litwy,  a  zarazem  rozwiązanie 
wszystkich  decydujących  zagadnień,  przed  któ- 
remi  stała  Litwa  sama:  a  więc  chrzest  jej  w  Kościele 
katolickim  za  pośred nictwem Polski. połączony  z  uwolnieniem 
chrześcijańskich,  a  w  szczególności  polskich  jeńców  wojen- 
nych; obietnicę  odzyskania  ziem  utraconych  tak  przez  F*olskę 


1  Zapiska  w  kalendarzu  krakowskim  (MPh  II  609)  wymienia 
także  kniazia  Olgimunta;  je8t  to  prawdopodobnie  (Wolff:  Kniazio- 
wie, s.  95)  Iwan  Olgimuntowicz,  ks.  holszański,  szczególnie  bliski 
Witoldowi.  Borysa  uważa  Wolff  (Ród  Gedymina,  s  28)  za  zięcia 
Olgierda,  Borysa  Konstantynowicza,  ks.  suzdalskiego,  Z.  \j  Radzi- 
miński (Monogr.  XX.  Sanguszków,  I  4,  6),  zaś  za  W/odzimierza  01- 
gierdowicza  kijowskiego. 


ORNEZA  UKŁADU  KRRWSKIRGO  111 

(co  dwukrotnie  powtórzono),  jak  i  przez  Litwę;  wreszcie 
usunięcie  wątpliwości  dynastyczno-sukcesyjnych  w  obu 
państwach  przez  zobowiązanie  Jagiełły,  że  wypłaci  sumę  po- 
ręczoną domowi  austryackiemu,  gdyby  nie  doszedł  ślub 
Jadwigi  z  Wilhelmem,  a  zwłaszcza  przez  lakoniczny  punkt 
końcowy  o  przyłączeniu  ziem  litewskich  i  ruskich  do  pań- 
stwa polskiego. 

Nie  może  ulegać  wątpliwości,  że  na  ten  program,  re- 
zultat nieznanych  bliżej  rokowań  polsko-litewskich  w  dwóch 
poprzednich  latach,  złożyły  się  obustronne  dążenia  i  po- 
trzeby. Zanim  jednak  można  było  pomyśleć  o  urządzeniu 
nowego  państwa  wspólnego,  trzeba  było  usunąć  prze- 
szkody, zagrażające  ślubowi,  który  dzieje  całej  wschod- 
niej Europy  miał  zwrócić  na  nowe  tory.  Przeszkody  to 
były  podwójne:  jedne,  bezpośrednie,  wcześniejsze  zobo- 
wiązania co  do  ręki  Jadwigi,  drugie,  pośrednie,  ze  strony 
tych.  przeciwko  którym  się  zwracał  cel  polityczny  zw^ią- 
zku.  Należeli  do  nich  nietylko  Krzyżacy,  którzy  dzierżyli 
najważniejsze  kraje,  jakie  wspólnemi  siłami  miano  odzy- 
skać, ale  też  ci  Gedyminowicze,  którym  zagrażał  plan  no- 
wego ustroju  ziem  litewsko-ruskich,  a  wraz  z  nimi  wszy- 
scy przeciwnicy  Litwy  na  Wschodzie;  należały  poniekąd 
nawet  Węgry,  których  królowa  miała  rozstrzygnąć  o  przy- 
jęciu propozycyi.  lecz  którym  groziła  utrata  »królestwa 
ru8kiego«;  należeli  wreszcie  książęta,  którym  się  rozwie- 
wały nadzieje  sukcesyi  w  królestwie  polskiem. 

I  otóż  charakterystycznem  jest,  że  nie  zwlekano,  ażby 
się  udało  usunąć  wszystkie  trudności.  Gdy  matka  Jadwigi, 
do  której  pojechali  niebawem  Borys  i  Hanulo  wraz  z  Wło- 
dkiem z  Ogrodzieńca  i  dwoma  innymi  rycerzami  mało- 
polskimi \  dała  »skromną  i  życzliwą «  '  odpowiedź,  że  decy- 

*  O  ich  pobycie  na  Węgrzech  świadczy  cytowany  wyżej  (s.  97 
przyp,  2)  dokument  z  7  marca. 
»  Długosz,  III  452. 


112  UBNKJIA  UNU 

zyę  pozostawia  panom  polskim,  wystarczyło  im  to,  aby  przy- 
spieszyć sprawę  najważniejszą:  sam  ślub.  Fo  za  tem  na 
razie  postarano  się  tylko  o  jaknajpewniejsze  gwarancye, 
że  Jagiełło  dotrzyma  swych  zobowiązań.  Przejednanie 
przeciwników  lub  walkę  z  nimi  odłożono,  stwarzając 
przedtem  fakt  dokonany.  To  też  jego  następstwa  mo- 
gły wejść  w  życie  dopiero  pó  długich  wysiłkach  przed- 
sięwziętych w. jego   obronie. 


CZĘŚĆ  II. 

Okres  Jagiełłowy  1385-1440. 

1.  Wcielenie  i  wznowienie  państwa  litewskiego  1385-1401. 

Na  zjeździe  krakowskim  w  lecie  1385  r.,  po  kil- 
;kudniowych  naradach  panów  polskich,  wśród  których  prze- 
ważali Małopolanie,  »większa  i  rozsądniejsza  część,  uwzglę- 
dniwszy przedewszystkiem  pożytek  i  rozszerzenie  wiary, 
chrześcijańskiej,  spokój  królestwa  polskiego  i  inne  warunki, 
ofiarowane  przez  Litwina,  postanowiła  wziąść  sobie 
Jagiełłę  na  króla«^ 

Pochwała,  jaką  Długosz  w  tych  słowach  oddał  decy- 
zyi,  która  rozstrzygnęła  o  przyszłości  Polski,  ma  tern  wię- 
ksze znaczenie,  że  obok  niej  odezwały  się  u  niego  raz 
jeszcze,  po  blisko  stu  latach,  wszystkie  wątpliwości, 
które  wówczas  niepokoiły  umysły.  Ale  przywiązanie  do 
dawnej  dynastyi,  wahanie  przed  powołaniem  księcia,  nie- 
odznaczającego  się  wcale  świetnymi  przymiotami,  władcy 
barbarzyńskiego  i  wrogiego  dotąd  narodu,  wreszcie  wzgląd 
na  osobiste  pragnienia  królowej  Jadwigi  i  jej  dziecięce 
.śluby  z  księciem  rakuskim,  to  wszystko  musiało  uetą- 
pió  wielkiej  myśli  Unii. 

Wyłaniając   się   z    podstaw  dziejowego   bytu   Polski, 

1  Długosz,  III  453. 

<0.  Halecki:  Dzieje  Unii  Jagielloński*].  ° 


114  OKRSS  JAaiSŁŁOWT  188G-14«0 

Litwy  i  Rusi,  dojrzawszy  we  wzajemnych  walkach  i  chwi- 
lowych zbliżeniach,  na  które  patrzyło  na  przemian  poprze- 
dnie pokolenie,  myśl  ta  łączyła  w  niezwykły  sposób  ideał' 
prawdziwie  chrześcijański  z  realną  korzyścią. 

Całą  wartość  ideową  można  było  ocenić  dopiero  w  dal- 
szej przyszłości.  » Świętym  i  świętej  pamięci  godnym  był' 
ten  ślub,  który  przyniósł  chrześcijańskiemu  światu  tyle  nie- 
wysłowionych  dóbr«,  mógł  napisać  po  wielu  latach  obcy 
i  bezstronny  świadek^  o  tem,  co  postanowiono  w  r.  1385. 
Stanowczo  jednak  stwierdzić  można,  że  ta  świadomość  już 
współczesnym  nie  była  obcą:  »wierzymy,  że  stąd  wyniknie 
chwała  Bogu,  zbawienie  duszom,  cześć  ludziom  a  pomno- 
żenie królestwuK  *,  czyta  się  w  układzie  krewskim. 

»Pomnożenie  królestwa*,  pożytek  realny,  niepoślednią 
zapewne  odgrywał  rolę  w  pobudkach  twórców  Unii.  Po- 
żytek to  jednak  obustronny.  Dość  przypomnieć,  że  te  sło- 
wa wypowiada  Jagiełło.  Ze  zaś,  przygotowując  wspólną 
świetność  i  chwałę  w  przyszłości,  na  razie  obarczono  się 
trudnemi  zadaniami,  ofiarami  krwi  i  mienia,  łatwemi  da 
przewidzenia,  w  tem  tkwi  mądrość  i  zasługa  tych  wiel- 
możów polskich,  których  przedstawiciele  wraz  z  dwoma  po- 
słami węgierskimi  udali  się  na  Litwę,!  aby  rokowania  do- 
prowadzić do  końca. 

Opowiadając  krótko  ich  dotychczasowy  przebieg,  Ja> 
giełło  w  akcie  krewskim  z  14  sierpnia  uroczyście 
zatwierdził  obietnice,  złożone  w  Krakowie  i  w  Budzie 
przez  jego  poselstwo.  Podkreślając  jako  warunek  ich  spełnie- 
nia ślub  z  Jadwigą,  a  więc  osiągnięcie  tronu  polskiego, 
przedstawiają  się  one  jak  gdyby  ^pacła  conventa",  na 
których  podstawie  nastąpiła  potem  elekcya  Jagiełły.  For- 
malnie nie  był  to  więc  jeszcze  akt  unii,  ale  stał 


»  List  arcybiskupa   Upsali   do  Tomickiego  z  30/6  1B28,  Tomi- 
ciana  X  nr.  301. 

*  Cod.  epist.  I  nr.  3. 


WCIBLKNIK  I  WZNOWJKNIB  PAŃSTWA  LlTEW«KlKGO   1385- UOl         11& 

się  punktem  wyjścia  dla  wszystkich  później- 
szych i  stworzył  istotnie  Unię  w  n  aj  ogól- 
niejszem,  tradycyjnem  tego  słowa  znaczeniu: 
zjednoczenia  Polski  z  Litwą.  Prawni  e  zaś  artykuł! 
końcowy,  słynne  słowa,  że  Jagiełło  »obiecuje  ziemie  swoj& 
Litwy  i  Rusi  na  zawsze  przyłączyć  (applicare)  do  Króle- 
stwa polskiego«,  nie  oznaczał  unii,  lecz  inkorporacyę, 
wcielenie  państwa  Gedyminowiczów  do  państwa  polskiego. 

Ze  to  istotnie  miano  na  myśli,  tego,  oprócz  później- 
szych odwoływań  się  do  układu  krewskiego,  dowiodły 
wypadki  następnych  zaraz  lat.  Trzeba  jednak  przyznać,  że 
w  samym  akcie  to  postanowię  nie  sformułowana 
tak  lakonicznie  i  ogólnikowo,  że  różne  inter- 
pretacye  były  możliwe.  Ze  odrębne  państwo  litew- 
skie miało  właściwie  przestać  istnieć,  można  było  wysnuć 
stąd,  że  zamiast  o  W.  Księstwie  mówiono  tylko  o  jego 
dwóch  głównych  częściach  składowych,  o  ziemiach  Litwy 
i  Rusi. 

Losem  ich  rozporządził  Jagiełło,  według  brzmienia 
dokumentu  z  r.  1385,  w  porozumieniu  z  wszystkimi  bra- 
ćmi. Imiennie  wyliczył  jednak  tylko  Skirgiełłę,  Ko- 
rybuta,  Witołda  i  Lingwena.  Zgoda  innych  »obe- 
cnych  i  nieobecnych«  była  tylko  teoretyczną.  Przy  pracy 
nad  realizacyą  swych  zobowiązań  w.  książę  mógł  liczyć 
najwyżej   na  owych  czterech. 

Podejmował  ją  w  chwili  nader  trudnej,  świadczącej, 
że  przełomowa  decyzya  zapadła  w  sam  czas,  i  dla  niego 
samego  i  dla  Litwy.  Wszak  w  dwa  dni  po  traktacie  krew- 
skim  ^  Zakon  krzyżacki,  zawiedziony  w  nadzieji,  że  Jagiełło^ 
przyjmie  chrzest  z  jego  rąk  i  pod  jego  zwierzchnictwem, 
wyprawił  się  w  głąb  Litwy  tak  daleko,  jak  nigdy  przed- 
tem; w  parę  zaś  tygodni  później  jeden  z  braci,  wrogich  Ja- 
gielle, Andrzej  połocki,  stworzył  nadzwyczaj  groźny  związek 

»  Ss.  rer.  Prusa.  III  137. 


116  OKRBS  JAGIBŁŁOWY  1885 -lUO 

przeciwko  niemu,  do  którego  weszli  mistrz  inflancki  i  w. 
książę  smoleński  Swiatosław. 

Ale  i  dla  Polski  zawarcie  rozstrzygającej  umowy  na- 
stąpiło w  ostatniej  niemal  chwili.  W  dzień  po  spisaniu 
-układu  z  Jagiełłą  w  Krewię,  w  Krakowie  ledwo  zdołano 
przeszkodzić  dokonaniu  małżeństwa  Jadwigi  z  Wilhelmem 
austryackim,  któreby  obaliło  cały  plan  Unii.  To  też  w  na- 
stępnych miesiącach  jaknajprędzej  przygotowano  wybór 
Jagiełły  przez  całą  społeczność  królestwa  i  jeszcze  prędzej 
odbyto  na  początku  r.  1386    nieodwołalne  już    ceremonie. 

O  zjeździe  elekcyjnym,  zwołanym  do  Lublina  na 
■dzień  2  lutego,  poinformowało  Jagiełłę  ponowne  poselstwo 
panów  koronnych,  wysłane  na  Litwę.  Obok  starosty  lubel- 
skiego Włodka  i  jego  dotychczasowych  towarzyszy  w  po- 
dróżach do  Węgier  i  do  Krewa,  Mikołaja  Bogoryi  i  Kry- 
styna z  Ostrowa,  wystąpił  tym  razem  ^  także  podstoli  kra- 
kowski Piotr  Sza  fr  a  nieć  i  musiał  się  szczególnie  za- 
służyć przy  ostatnich  przygotowaniach  do  wyniesienia 
Jagiełły;  ten  bowiem  już  w  przeddzień  koronacyi  wyna- 
grodził go  za  to  przywilejem ',  wystawionym  jeszcze  pod 
pieczęcią  litewską. 

Posłowie  ci  wręczyli  Jagielle  11  stycznia  w  Wołko- 
•wysku  (a  więc  już  w  drodze  z  Wilna  do  jego  nowego 
państwa)  formalny  akt  »preelekcyi«  i  glejt  dla  niego  »wraz 
z  braćmi  i  ziemianami« ',  jak  gdyby  odpowiedź  na  jego 
obietnice  krewskie.  Rzeczywiście  przyjęto  go  w  Lubli- 
nie »jednomyślniejako  króla  i  pana«*,  a  po  dro- 
■dze  do  Krakowa  spotykał  Jagiełło  witających  go  kolejno 
inicyatorów  wyboru. 

Dwaj    zwłaszcza    potężni    panowie     oddali    mu    się 

*  Według  Długosza  (III  453)  bral  już  udział  w  poselstwie  do 
Krewa. 

»  Kmp.  IV  nr.  969. 
»  Cod.  epist.  II  nr.  6. 

*  Ib.  nr.  147. 


WCIKLBNIE  I  WZNOWIENIE  PAŃSTWA  MTEWSKIKGO  1S86-1*01         117 

pierwsi  w  usługi  ^r  Spytek  z  Melszty na,  wojewoda  krakowski, 
radośnie  przez  Jagiełłę  witany,  i  podskarbi  Dymitr  z  Go- 
raja, wysłany  z  Sandomierza  do  w.  mistrza  z  zaprosze- 
niem na  ojca  chrzestnego.  Wykazawszy  wyżej  przewodnią 
rolę  pierwszego  i  jego  rodu  w  przeprowadzeniu  Unii, 
mamy  wszelkie  prawo  przypisać  także  drugiemu  znaczny 
udział  w  tej  sprawie.  Przecież  właśnie  on,  który  tak  sku- 
tecznie przeszkodził  połączeniu  się  Jadwigi  z  Wilhelmem, 
był  najwybitniejszym  potomkiem  możnego  na  Rusi  halicko- 
wołyńskiej  rodu  Korczaków,  który  tam  od  początku  gorli- 
wie popierał  Kazimierza  W.  Zbliżywszy  się  też  osobiście 
do  ostatniego  Piasta  2,  odznaczywszy  się  za  Ludwika  w  wal- 
ce o  Bełz  *,  Gorajski  był  taksamo  jak  Melsztyński  szczegól- 
nie zainteresowajiy  w  odzyskaniu  Rusi,  które  zapowiadała 
Unia. 

Ale  nietylko  liczne  zastępy  panów  polskich  otaczały 
Jagiełłę  wraz  z  jego  litewskimi  i  ruskimi  towarzyszami, 
gdy  12  lutego  wjeżdżał  do  Krakowa.  Podczas  zabiegów  około 
elekcyi  udało  mu  się  też  pozyskać  wrogich  dotąd  ksią- 
żąt piastowskich,  Ziemowita  mazowieckiego 
i  Władysława  opolskiego.  Pierwszy,  pojednawszy 
się  z  Jadwigą*,  na  wezwanie  Jagiełły,  Skirgiełły  i  Witołda 
udał  się  nawet  na  Litwę  i  wspierał  ich  radą  i  pomocą, 
za  co  szczęśliwy  współzawodnik  obiecał  go  wynagrodzić 
przez  nadanie  »wszystkich  ziem  ruskich,  jakie  wów"cza» 
do  niego  należały«  \  Ta  obietnica,  bodaj  czy  szczera,  mo- 
gła się  tylko  odnosić    do  Rusi  litewskiej,   gdyż    Ruś    czer- 


1  Długosz,  III  458/9. 

*  O  Dymitrze  z  Goraja  i  jego  rodzie  por.  Piekosiński:  Rycer- 
stwo polskie,  III  482,  628—32,  648;  ze  podskarbi  bronił  przed  Wil- 
helmem także  insygniów  królewskich,  świeżo  wykazał  O.  Balzer: 
Skarbiec  i  archiwum  kor.,  s.  467. 

»  Kmp.  III  nr.  893. 

*  Cod.  dipl.  Pol.  II/2  nr.  532  (12/12  1385),  por.  Kmp.  IV  nr.  1043. 
»  MPh  VI  631/2. 


118  OKRK8   JAGIttŁŁOWT   1385-1440 

"woną,  gdzie  później  znalazło  się  istotnie  księstwo  lenne 
dla  Ziennowita,  na  razie  dzierżył  z  ramienia  Węgier  Wła- 
dysław Opolczyk.  I  on  jednak,  cłiociaż  według  świeżej 
umowy  z  Leopoldem  austryackim  miał  doprowadzić  do 
skutku  małżeństwo  Jadwigi  z  Wilhelmem,  niebawem  się 
widocznie  pogodził  z  kandydaturą  Jagiełły,  skoro  posłowie 
polscy,  wysłani  do  Wołkowyska,  także  od  niego  mieli  peł- 
nomocnictwo. 

Trzy  dni  po  wjeździe  Jagiełło  spełnił  pierwsze  ze 
«wych  zobowiązań:  »z  pokorną  pobożno8cią«  przyjął 
■chrzest  wraz  z  trzema  najmłodszymi  braćmi  ^  i  » wielką 
liczbą  Litwinów«^.  Wtedy  ziściła  też  swe  obietnice  strona 
polska:  18  lutego  poślubiła  Jagiełłę,  aczkolwiek  w  pełnem 
poczuciu  ciężkiej  ofiary,  dziedziczka  królestwa  polskiego, 
którego  przez  to  stał  się  jego  panem  i  »opiekunem« ',  a,  A 
marca  odbyła  się  koronacya  Jagiełły  na  króla. 

Nie  dziw,  że  królowa  i  panowie  polscy  postarali  się 
o  gwarancye,  że  Jagiełło  dotrzyma  także  dalszych  zobo- 
wiązań. Zdaje  się*,  że  już  przy  ślubie,  otrzymując  jak 
gdyby  w  posagu    z    Jadwigą    państwo    polskie,  uroczyście 

*  KorygieKo,  Wigunt  i  ŚwidrygieHo,  nie  zaopatrzeni  jeszcze 
iadną  dzielnicą,  nie  przyjęli  też  jeszcze  schizmy,  jak  to  zwykle  czy- 
nili udzielni  książęta  Gedyminowicze  ze  względu  na  ruskich  podda- 
nych. Wiadomo,  że  z  tych  ostatnich  chrzest  lacińsl^i  przyjął  tylko 
ten,  który  już  raz  był  chrzczony  w  Kościele  rzymskim  u  Krzyżaków, 
mianowicie  Witold. 

*  Cod.  epist.  II  nr.  8. 

»  Cod.  epigt.  II  nr.  7  (18/2);  Cod.  Yitoldi  nr.  24  (1/3);  Kmp.  IV 
nr.  969  (3/3:  sdominus  et  gubernator*). 

*  Relacyę  Długosza  (III  460)  potwierdza  wzmianka  w  przyw. 
z  22/2  1387  (X.  Kurczewski:  Biskupstwo  wil.,  s.  610),  wstęp  do  aktu 
horodelskicgo  i.  twierdzenie  Jadwigi  o  zapisaniu  jej  przy  ślubie  ziem 
litewskich  i  ruskich  jako  wiana,  z  którem  wystąpiła  w  r.  1398, 
a  które  omówimy  niżej.  O  królestwie  polskiem  jako  posagu  Jadwigi 
por.  uwagi  W.  Semkowicza  w  Przegl.  prawa  i  admin.  r.  1898.  Zdaje 
się  jednak,  że  nowego  aktu  pisemnego  Jagiełło  w  r.  1386  już  nie 
wystawił. 


YTCIBŁRNIK  I  WZMOWIBMIE  PAlłSTWA  ŁITEYraKIBOO  1386-1401         119 

j-ej  oddał  jako  wiano  swe  własne  państwo,  wznawiając 
obietnicę  chrztu  całego  narodu  litewskiego.  Nadto  Gedy- 
minowicze,  obecni  w  Krakowie,  mieli  poręczyć  wypełnie- 
nie artykułów  krewskich,  oddając  się  sami  w  załogę  ^ 

Ale  już  w  parę  dni  po  koronacyi  trzeba  było  uwolnić 
2  niej  niektórych  książąt,  zwłaszcza  Skirgiełłę  i  Witołda, 
a  wraz  z  nimi  wyprawić  na  Litwę  pierwsze  oddziały 
pomocnicze  polskiego  rycerstwa.  Zaledwo  Pol- 
aka złączyła  się  z  Litwą,  musiała  stanąć  w  jej  obro- 
nie przed  zalewem  wrogów,  który  nie  zdołał  powstrzy- 
mać Jagiełły  od  wyjazdu  po  małżonkę  i  koronę,  lecz  mógł 
zniweczyć  w  zarodku  nadzieje,  jakie  przywiązywał  do  uro- 
czystości krakowskich. 

Daremnie  w.  mistrz  Zakonu  przed  samym  wyjazdem 
książąt  litewskich  do  Polski  spróbował  skłonić  Witołda  do 
nowego  odstępstwa*.  Ale  za  to  podczas  ich  nieobecności 
najechał  Litwę  mistrz  inflancki,  Andrzej  połocki  zdo- 
był Lukomlę,  a  jego  sprzymierzeniec,  ks.  smoleński 
Światosław,  nie  zdoławszy  zająć  Witebska,  przedziela- 
jącego ich  ziemie,  zwrócił  się  przeciwko  Mścisławowi, 
który  niegdyś  należał  do  księstwa  smoleńskiego.  Pomściły 
się  jednak  jego  nieludzkie  okrucieństwa:  na  czas  nadeszli 
wierni  Jagielle  Gedyminowicze,  rozgromili  go  w  bitwie 
pod  Mścisławiem,  w  której  sam  zginął,  a  niebawem  też 
odzyskali  Łukomlę  ^. 

Po  tym  pierwszym  wspólnym    sukcesie  polsko-litew- 

1  Cod.  epist.  I  nr.  4,  5;  Cod.  Yitoldi  nr.  24,  25;  Arch.  Sang.  I 
nr.  3;  J.  Zamoyskiego  inwentarz  arch.  kor.  III  869  i  941.  Są  to  akty, 
wystawione  przy  wypuszczeniu  z  załogi;  wspominane  w  nich  do- 
Jtumenty,  w  których  ci  książęta  przyjmowali  porękę,  wszystkie  za- 
ginęły. 

»  Cod.  epist.  I  nr.  1.  Datę  roczną  1386,  którą  uzasadnił  F.  Ko- 
neczny  (Rozpr.  Akad.  hist.  XXIV  277/80)  potwierdza  inwentarz  J. 
Zamoyskiego,  gdzie  zarejestrowano  oryginał  w  dziale  »Lituaniae<, 
nr.  9. 

»  Połnoje  sobr.  XVII  77/9,  90/1;  Długosz  III  463. 


120  OKRES  JAGIBŁŁOWY  1385- 14<0 

skim  przystąpiono  od  razu  do  załatwienia  sprawy  smoleń- 
skiej i  połockiej.  Snioleńska  nie  przyłączono  jeszcze  do 
państwa  Jagiełły,  lecz  przygotowano  przyszłe  jego  opanowa- 
nie, gdyż  syna  Światosławowego,  Jerzego,  którego  sprowa- 
dzono do  Polski,  skłoniono  do  ścisłego  przymierza  z  Jagiełłą 
i  Skirgiełłą  i  do  zerwania  z  Andrzejem;  układ,  zawarty 
pod  koniec  maja  w  Sandomierzu,  Jerzy  we  wrześniu  uzu- 
pełnił w  Wilnie  przez  uroczyste  »dokończanie«  z  udziałem 
swych  kniaziów  i  bojarów  ^  Walka  z  Andrzejem  przecią- 
gnęła się  do  wiosny  1387  r.,  kiedy  wreszcie  udało  się 
Skirgielle  zająć  Połock  i  wziąć  brata  do  niewoli. 

Stało  się  to  już  podczas  bytności  króla  W^łady- 
sława  na  Litwie,  który  skorzystał  z  uśmierzenia  za- 
burzeń na  Białejrusi,  aby]  ustalić  nowy  ustrój  i  za- 
rząd swych  ziem,  jaki  musiał  wyniknąć  z  ich  przyłą- 
czenia do  Polski.  Sprawa  ta,  związana  z  wydaniem  oso- 
bnego przywileju  dla  Skirgiełły  »na  łowach  skonstorskich«, 
28  kwietnia  1387  r.  *,  była  już  jednak  przygotowaną  w  roku 
poprzednim. 

Już  w  r.  1386,  pierwsi  —  zdaje  się  —  z  pośród  Ge- 
dyminowiczów,  złożyli  królowi,  królowej  i  Koronie  nieza- 
chowane  niestety  akty  homagialne  ci  dwaj  książęta,  któ- 
rym wskutek  wstąpienia  Jagiełły  na  tron  polski  zdawały 
się  otwierać  naczelne  miejsca  na  Litwie:  Skirgiełło  trocki 
i  Witołd  grodzieński*.  Skirgielle  rzeczywiście  od  razu 


*  Cod.  epist.  I/l  nr.  7  i  przypisek;  Arch.  Sang.  I  nr.  Ł 
'  Ib.  nr.  9. 

•  Co  do  SkirgieHy  por.  wzmiankę  w  jego  drugiem  homagium 
(Cod.  Vit.  nr.  33),  co  do  Witolda  wzmiankę  w  akcie  unii  z  r.  1401 
(ib.  nr.  233),  którą  się  jednak  łączy  całkiem  niesłusznie  z  jego. rze- 
komym aktem  homagialnym  z  10  maja  1386  r.  (Index  actorum 
»aec.  XV,  nr.  29),  a  raczej  błędnym  regestem  jego  poręki  z  13  marca 
(Cod.  epist.  I  nr.  5).  Zaginął  też  akt  hołdu  jego  brata  Zygmunta, 
wspomniany  w  jego  aktach  unii. 


WCIKŁEMIE  I  WZNOWIRNiK  PAŃSTWA  LITBWgKISGO   ltSe-1401  121 

przypadto  zastępstwo  Jagiełły  *  i  w  układzie  z  Jerzym 
Światosławiczem  występuje  obok  króla  jako  wwielki  kniaź«; 
zapewne  już  wówczas  objął  w  zarząd  namiestniczy 
Wilno*,  wraz  z  podległą  w.  księciu  na  Wilnie 
połową  właściwej  Litwy.  Zdawało  się,  że  obecnie 
ojcowskie  Troki  staną  otworem  dla  Witołda.  Stało  się  je- 
dnak inaczej.  Bądź  to  nie  ufając  synowi  Kiejstuta,  bądź 
też,  chcąc  zarząd  właściwej  Litwy  skupić  w  jednem  ręku, 
król  w  akcie  z  28  kwietnia,  wydanym  podobno  bez  wie- 
dzy Witołda,  oddał  Skirgielle  nietylko  Połock,  »który  je- 
szcze ojciec  jemu  udzielił«,  ale  i  »kniażenie  trockieof, 
zapewniając  mu  równocześnie  stanowisko  wyszczególnione 
ponad  »w^8zystkich  naszych  braci«.  Owe  »kniaże- 
nie  trockie«  oznaczało  nietylko  same  Troki  z  przyległemi 
włościami,  osobistą  dzielnicę  Skirgiełły,  w  innym  ustę- 
pie dokumentu  dokładnie  odgraniczoną,  lecz  zachowa- 
nie dotychczasowej  władzy  naczelnej  w  ca- 
łej trockiej  połaci  Litwy,  w  której  też  leżało  księ- 
stwo grodzieńsko-brzeskie  Witołda.  Osobisty  udział  Skir- 
giełły pomnożono  nadto  przez  nadanie  Mińszczyzny,  wy- 
krojonej z  księstwa  wileńskiego,  oraz  włości  podnieprskich, 
podległych  po  połowie  Wilnu  i  Trokom. 

Słusznie  zaznaczył  Długosz  •'',  choć  finalizacyę  tego 
urządzenia  Litwy  odniósł  do  r.  1388,  że  król  ustanowił 
tam Skirgiełłę  y>pro principali  duce,  aby  stanął  na  czele 
Litwy,  a  innym  książętom  kazał  mu  być  posłu- 
sznymi«.  Do  tych  książąt  dzielnicowych  ściślejszej  Litwy^ 


1  Por.  Cod.  Vit.  s.  1026. 

»  Ze  Skirgiello  sprawował  rządy  w  Wilnie,  dowodzi  niezbicie 
dokument,  znany  niestety  tylko  z  późniejszego  streszczenia  bez  daty 
(Metryka  koronna  ks.  38,  s.  275;  por.  też  Mieś.  herald.  1914  s.  13 
przjp.  1),  według  którego  starosta  wileński  Hanul  zrobił  nadanie 
dla  Franciszkanów  wileńskich  łconsansu  ser.  principia  Skyrgalla 
sapremi  ducis  Lithvanie<. 

»  III  477. 


122  OKHKS  JAOlEŁŁOWY   1385-1440 

którzy  mieli  podlegać  władzy  Skirgiełły,  świeżo  przybyli 
Korygiełło  i  Wigunt,  przed  rokiem  jeszcze  niezaopatrzeni 
żadnym  udziałem.  20  lutego  1387  r.  podpisali  bowiem, 
obok  Skirgiełły,  Witołda  i  Korybuta  nowogrodzkiego, 
przywilej  Jagiełły  dla  bojarów  ściślejszego  wielkiego  księ- 
stwa ^i  Korygiełło  jako  książę  Mścisławia,  który  już  w  cza- 
sie wojny  r.  1386  dzierżył  jako  namiestnik  brata',  Wigunt 
zaś  jako  książę  Kiernowa;  tern  drobnem  księstewkiem  mógł 
się  zadowolić  tembardziej,  że  zaręczony  już  przedtem 
z  córką  Opolczyka',  mógł  liczyć  na  odziedziczenie  jego 
księstw  lennych  w  Koronie. 

Ponieważ  jednak  Skirgiełło  nie  sprawował  swej  władzy 
zwierzchniczej  w  charakterze  wielkoksiążęcym,  choć  go 
nieraz  tym  tytułem  Obdarzali  postronni,  lecz  tylko  jako 
namiestnik  królewski,  jak  gdyby  »starosta  generalny«  ziem 
litewskich  Jagiełły,  takie  zarządzenie  administracyjne 
nie  naruszało  układu  krewskiego,  w  którym  te  ziemie  Li- 
twy przyłączono  do  Polski.  Zarządzenie  to  przyszło  też 
niewątpliwie  do  skutku  za  zgodą  owych  licznych  panów 
polskich,  którzy  wówczas  towarzyszyli  królowi  w  jego 
podróży  litewskiej  *,  i  uzupełniało  pod  względem  ustrojo- 
wym równoczesną  pracę  apostolską  i  prawodawczą  dla  ści- 
ślejszej Litwy. 

Równocześnie  jednak  domagała  się  rozwiązania 
o  wiele  trudniejsza  sprawa  ziem  ruskich.  Zachowane 

»  Dzialyńgki:  Zbiór  praw.  lit.,  s.  2. 
«  Polnoje  sobr.  IV  92,  V  2.H9. 

*  Cod.  epist.  1/1.  nr.  6  (11/7  1386).  —  Zaginione  nadanie  księ- 
stwa kiernowskiego  przez  JagieHę  stosunkowo  najlepiej,  chociaż  pod 
mylną  datą  r.  1385,  streszcza  Kromerowski  inwentarz  arch.  kor. 
(Kniga  posolsk.  lit.  mietr.,  s.  455);  z  Kiernowem  była  połączona  m.  i. 
jedna  z  t.  «w.  włości  podnieprskich,  Czeczersk  nad  Sozą. 

*  Nazwiska,  podane  przez  Długosza  (III  466),  odnajdujemy  bez 
wyjątku  wśród  świadków,  wymienionych  na  dokumentach,  które  wów- 
czas Jagiełło    wystawił   na  Litwie;    por.  Krupowicz  :  Zbiór  dyplom., 

inr.  1,  2,  X.  Kurczewski:  Biskupstwo  wileńskie,  s.  611. 


-WCIRLRNIR  I  WZNOWIRNIK   HAM8TWA,   LITRWSKIUao   1385  -  UOl        123 

przez  Litwę  w  zupełnej  odrębności  wewnętrznej,  łączyły 
się  z  nią  tylko  przez  osobę  swego  zwierzchnika,  w.  księcia 
litewskiego.  To  też  po  przyłączeniu  całego  państwa  Jagiełły 
<lo  Korony  polskiej  przestawał  istnieć  ich  jedyny  związek 
polityczny  z  Litwą,  gdyż  wraz  z  osobą  naczelnego 
władcy  wspólny  ośrodek  ziem  ruskie  h  przenosił 
się  sam  przez  się  z  Wilna  do  Krakowa. 

Nie  wynikało  z  tego  bynajmniej,  jakoby  one  wsku- 
tek tego  musiały  przejść  pod  bezpośredni  zarząd  ko- 
ronny. Przeciwnie,  w  pierwszych  latach  po  układzie  krew- 
«kim  zaznacza  się  bardzo  wyraźnie  tryalistyczna 
niejako  koncepcya  państwa  Jagiełły,  króla  »Pol- 
ski,  Litwy  i  Rusi«^.  Oczywiście  dwie  ostatnie  części 
składowe,  w  myśl  obietnicy  wspólnego  pana  »przyłączone« 
-do  Korony  polskiej,  podlegały  pierwszej. 

Ale  taka  konstrukcya  teoretyczna  nie  odpowiadała 
rzeczywistym  formom  politycznego  życia,  chociażby  dla- 
tego, że  żadna  z  tych  trzech  części  nie  tworzyła 
jednolitej  całości.  Polska,  wyszedłszy  zaledwo 
z  epoki  dzielnicowego  rozbicia,  wykazywała  nietylko  zna- 
czny stopień  odrębności  poszczególnych  ziem,  lecz  nawet 
szereg  księstw  udzielnych,  na  Mazowszu  i  Kujawach, 
połączonych  z  Koroną  tylko  węzłem  zawisłości  lennej. 
Za  pomocą  podobnego  węzła  zespolono  z  państwem  u- 
działy  książęce  na  obszarze  właściwej  Litwy:  książęta 
tamtejsi  pod  względem  administracyjnym,  zwłaszcza  co 
do  administraćyi  wojskowej,  podlegali  Wilnu  i  Trokom, 
a  więc  obecnie  Skirgielle.  lecz  pod  względem  prawno- 
I  państwowym  ichjedynym  suzerenem  pozostał 
'  sam  Jagiełło.  Jemu  też,  za  wzorem  Skirgiełły  i  Wi- 
tołda,  musieli  składać  akty  hołdownicze,  stwierdzające 
2,arazem  przynależność  ich  ziem  do  Korony  polskiej. 

*  Tak  się  tytułował  Jagiełło   na  samym   początku  rządów,  na 
•dokuioentach  ruskich  nawet  przez  dłuższy  przeciąg  lat. 


124  OKRKS  JAaiRŁŁOWY   1386- 1440 

I  otóż  sama  przez  się  nasuwała  się  myśl,  aby  terii 
sam  system  zastosować  do  Rusi,  która  przecież 
cala  się  składała  z  odrębnych  księstw.  Zrazu  nie 
mogło  być  mowy  ani  o  ich  oddaniu  pod  bezpośrednią 
władzę  Polski,  która  zresztą,  utraciwszy  przed  Unią  swoje 
ziemie  ruskie,  dotąd  była  oddzieloną  od  ziem  ruskich  Ja- 
giełły przez  » królestwo  ruskie«  Węgier,  ani  o  usunięciu 
owych  książąt  dzielnicowych,  któreby  musiało  wywołać 
silną  opozycyę. 

Gdy  król  Władysław  w  jesieni  1386  r.  udał  się  na 
Litwę,  wybrał  drogę  przez  Wołyń.  Przyjmując  w  Lu- 
cku, pod  koniec  października,  akty  homagialne  dwóch  u- 
dzielnych  książąt  litewskich,  Korybuta  nowogrodzkiego 
i  Wasila  pińskiego  ^,  z  których  pierwszy  był  zresztą  zara- 
zem księciem  dzielnicy  siewierskiej  na  Rusi,  przygotowy- 
wał równocześnie  niektóre  zmiany  w  ziemiach  ru- 
skich, któreby  bez  obalenia  systemu  księstw  udzielnych 
uczyniły  go  jednak  mniej  niebezpiecznym  dla  spoistości 
państwa.  Nadawała  się  do  tego  sposobność  właśnie  na 
Wołyniu.  Należał  ^n  do  najznaczniejszych  i  najludniejszych 
ziem  ruskich,  o  silnym  stopniu  odrębności  państwowej, 
rozpadał  się  jednak  na  dwa  księstwa  główne:  włodzi- 
mierskie i  łuckie,  dotąd  złączone  w  ręku  Fedora  Lu- 
bartowicza,  i  na  szereg  drugorzędnych  udziałów 
książęcych.  Na  tych  ostatnich,  wykrojonych  z  obszarów 
granicznych  ziemi  wołyńskiej,  na  Ratnie,  Czartorysku,  Cze- 
twertni,  Stepaniu  i  Ostrogu,  siedzieli  —  bodaj  czy  nie  wy- 
łącznie —  Gedyminowicze  z  sąsiedniego  Polesia,  »służąc« 
dotąd  Lubartowi  i  jego  synowi.  Otóż  król  najpotężniej- 
szego z  nich,  księcia, na  Ostrogu,  wyjął  teraz  z  pod  wła- 
dzy Lubartowicza  i  poddał  Koronie  polskiej  jako  bezpo- 
średniego lennika'.  Fedor  Lubartowicz  nietylko  musiał  to> 

1  Cod.  Yitoldi  nr.  29,  30. 

»  Arch.  Sftng.  1  nr.  5,  6.  (4/11  1887). 


WOIBLKNIB  i  WZNOWIBNIB  PAŃSTWA  ŁITRWSKIBOO  1SS6- 1401        125 

tuznać^  lecz  niebawem,  chociaż  już  przy  sposobności  u- 
Tvolni6nia  z  załogi,  w  maju  r.  1386,  złożył  hołd  ze  swych 
2iiem  *,  utracił  księstwo  łuckie  i  został  ograniczony  do  wło- 
dzimierskiego '.  Przez  akcyę,  zapoczątkowaną  w  ten  spo- 
sób, król  chciał  osłabić  stanowisko  najpotężniejszych  książąt 
dzielnicowych  na  Rusi,  najsilniej  związanych  z  daną  ziemią, 
a  zarazem  znaleśd  miejsce  dla  jak  najliczniejszych  uposa- 
żeń lennych,  któreby  mu  zyskały  wiernych  zwolenników. 
Z  takich  właśnie  równorzędnych  księstw  len- 
nych miałasię  skł  adać  trzecia  część  składowa 
państwa:  Ruś,  podległa  Koronie  taksamo  jak  Litwa, 
lecz  również  urządzona  zgodnie  ze  »stariną«,  która 
na  Litwie  polegała  na  centralizacyi  administracyjnej,  tutaj 
zaś  na  wzrastającem  ciągle  rozdrobnieniu  dzielnicowem. 

Ale  już  na  początku  r.  1387,  na  dwóch  przeciwle- 
głych krańcach  Rusi  zaszły  wypadki,  które  znacznie  zmie- 
niły ten  plan  nowego  ustroju  wspólnego  państwa.  W  Po- 
łocku  powrócono  do  dawnego  systemu,  aby  niektóre  bardziej 
zagrożone  dzielnice  ruskie  zachować  w  ręku  takiego  księcia, 
któryby  zarazem  miał  znaczniejszy  udział  na  właściwej 
Litwie;  w  danym  wypadku  księciem  tym  był  Skirgiełło,  rów- 
nocześnie namiestnik  całej  Litwy,  który  nadto,  zastępując 
Jagiełłę,  musiał  też  zarządzać  jego  dzielnicą  witebską. 
Wskutek  tego  obie  ziemie  białoruskie,  należące  do 
państwa  Jagiełły,  znalazły  się  w  związku  admini- 
stracyjnym ze  ściślejszą  Litwą.  Niebył  to  przy- 
padkowy zbieg  okoliczności:  pod  względem  geograficznym 
łączyły  się  z  nią  o  wiele  bardziej,  aniżeli  z  ziemiami  Rusi 
południowej,  od  których  je  oddzielały  samodzielne  jeszcze 


»  Ib.  nr.  8. 
»  Ib.  nr.  3. 

*  Już   11/8   1387    tytułuje    się    tylko  ks.  wlodsimierskim,    Cod.. 
Vit.  nr.  3B. 


126  OKRKS  JAGIEŁŁÓW Y  1J86-U40 

W.  ks.  smoleńskie  i  księstwo  briańskie,  ciążące  ku  Mo- 
skwie. 

Gdy  Skirgiełto  dnia  18  kwietnia  r.  1387  składał  nowe 
homagium,  otrzymawszy  dzielnicę  połocką  \  rozpoczęła  się 
już  wyprawa  królowej  Jadwigi  dla  odzyskania  Rusi 
halickiej  od  Węgier.  Wcale  nie  broniona  przez  same 
Węgry,  pogrążone  w  wewnętrznych  zaburzeniach,  darem- 
nie, a  bodaj  czy  szczerze  wzywana  do  oporu  przez  Wła- 
dysława Opolczyka*,  ziemia  ta  została  zajętą  niemal  bez 
walki.  Tylko  w  warownym  Haliczu  bronił  się  długo  sta- 
rosta węgierski  Benedykt.  Wtedy  zgodnie  z  obietnicą 
krewską,  że  wspólnemi  siłami  zjednoczonych  państw  od- 
zyska się  uszczerbki  Korony,  Jagiełło  z  Litwy  przysłał  na 
pomoc  Witołda,  na  czele  książąt  wołyńskich  i  poleskich, 
który  też  istotnie  w  sierpniu  1387  r.  skłonił  Benedykta  do 
poddania  się  *, 

Ale  dawna  Ruś  Kazimierza  W.  nie  miała  podzielić 
losu  innych  ziem  ruskich  państwa  Jagiełłowego,  niegdyś 
związanych  z  Litwą.  Od  pierwszej  chwili,  gdy  do  niej  wkro- 
czyło rycerstwo  polskie  pod  wodzą  swej  królowej,  zaczy- 
nając od  przywileju  dla  ziemi  przemyskiej,  wystawionego 
już  18  lutego  \  trzymano  się  zasady,  zgodnej  z  życzeniami 
ludności  miejscowej,  że  te  ziemie  nie  mają  już  być 
odłączone  od  Korony  polskiej  i  poddane  wła- 
dzy jakiegokolwiek  księcia;  starostą  ruskim  został 
już  w  r.  1387  jeden  z  głównych  inicyatorów  Unii,  wojewoda 
sandomierski  Jan  z  Tarnowa  ^ 

Zasada  ta,  uznana  następnie  •  przez  Władysława  Ja- 
giełłę w  przywilejach  dla  ziemi  lwowskiej,  czyniła  wyłom 

»  Cod.  Yitoldi,  nr.  33. 

»  AGZ  III  nr.  39. 

»  Cod.  Yitoldi,  nr.  35;  Cod.  epist.  II  nr.  11. 

*  AGZ  VII  nr.  19. 

*  Arch.  8»ng.  II  nr.  62;  AGZ  II  nr.  16,  III  nr.  43. 

*  AGZ  II  nr.  17,  III  nr.  44,  50. 


WCIBŁEMIK  1    WZMOWIBNIB  PAASTVfA  ŁITBWSKIKaO  1S86-1491         127 

W  urządzeniu  Rusi,  jak  się  ono  zrazu  zapowiadało.  Źe  król 
i  tutaj  chciał  raczej  zastosować  system  lennych  dzielnic 
książęcych,  o  tern  świadczy  fakt,  że  już  w  roku  1388  * 
wykroił  z  Rusi  czerwonej  choć  jedno  takie  księstwo  lenne, 
mianowicie  bełzkie,  dla  Ziemowita  mazowiec- 
kiego, który  właśnie  wówczas  upomniał  się  o  spełniiBnie 
obietnicy,  że  otrzyma  » wszystkie  ziemie  ruskie «  *.  Skromne 
stosunkowo  wynagrodzenie,  jakie  w  zamian  otrzymał 
wraz  z  ręką  siostry  króiew^skiej,  sprzeciwiało  się  jednak 
nietylko  prelensyom,  jakie  do  ziemi  bełzkiej  —  a  conaj- 
mniej  do  włości  lubaczowskiej  —  mógł  sobie  rościć  Jerzy 
Narymutonwicz ',  co  zapew^ne  skłoniło  tego  księcia,  że  nie- 
bawem z  Witołdem  przeszedł  do  Krzyżaków,  ale  wywo- 
łało też  silny  opór  panów  koronnych  *.  To  też  jeszcze  w  r. 
1395  Ziemowit  był  zagrożony  w  posiadaniu  księstwa  bełz- 
kiego  5;  gdy  zaś  wreszcie  król  7  stycznia  roku  następnego 
wystawił  mu  na  nie  przywilej,  musiał  niemal  równocze- 
śnie, na  zjeździe  krakowskim,  Ruś  i  Kujawy,  zastawione 
po  części  temuż  Ziemowitowi,  zapisać  jako  wiano  królo- 
wej Jadwidze,  która  dopiero  po  roku  zatwierdziła  nada- 
nie ziemi  bełzkiej «. 

Utratę  tej  ziemi  panowie  koronni  zrazu  wynagrodzili 
sobie  gdzieindziej.  Z  odzyskaniem  Rusi  czerwonej  odży- 
wały także  dalsze  pretensye  z  czasów  Kazimierza  W., 
zwłaszcza  do  Wołynia.  I  rzeczywiście  zaraz  w  r.  1387  lub 


»  Świadectwo  Dlugosia  (III  477),  ie  Ziemowit  dostał  ks.  bełskie 
już  w  r.  1388,  potwierdza  jego  pnyw.  z  30/12  1388  w  AGZ  VIII 
nr.  18;  por.  też  jego  dok.  z  20/1  1394  u  Hruszewtkiego :  Materiaiy, 
nr.  9. 

»  MPh  VI  632. 

»  Wyruszywszy  z  Witoldem  pod  Halicz,  tytułował  się  księciem 
bełzkim  (Cod.  Vitoldi,  nr. 35;  por.  Wolff:  Ród  Gedym.  s.  16  przyp.  1). 

*  Długosz,  III  477. 

»  Teki  Narusz,  t.  9,  nr.  176;  por.  Arch.  komisyi  histor.  XII  169; 

«  Kod.  dypl.  mazow\  12B/6;  Cod  dipl.  Pol.  II  nr.  388. 


128  OKRKS  JAGIKŁŁOWY  1S85  -  1440 

najpóźniej  1388*  główna  jego  część,  ziemia  łucka,  nie- 
dawno odebrana  synowi  Lubarta,  podzieliła  los  ziemi 
lwowskiej,  od  d  an  a  pod  bezpośredni  zarząd  staro- 
stów koronnych.  Pierwszym  z  nich  był  jeden  z  panów 
małopolskich,  kasztelan  sandomierski  Krzesław  z  Kurozwęk. 
Oparto  się  jednak  równocześnie  na  owych  drugorzędnych 
kniaziach  wołyńskich  i  na  znaczniejszych  bojarach,  którzy 
złożyli  królowi  porękę  za  Olechnę  Dymitrowicza,  zapewne 
przywódcę  opozycyi '. 

Urządzenia  ziem  litewsko-ruskich  doko- 
nał wreszcie  w  r.  1388  szereg  nowych  aktów 
hołdowniczych  książąt  dzielnicowych.  Oprócz 
Semena-Lingwena,  który  zdaje  się  wówczas  żadnego  je- 
szcze nie  posiadał  udziału,  i  Aleksandra- Wigunta,  księcia 
kiernowskiego,  przybył  też  do  Polski  i  powtórnie  składał 
hołd  królowi  i  Koronie  Korybut  nowogrodzki  i  siewierski '. 
Poręka,  jaką  przedtem  złożyli  za  niego  podlegli  mu  knia- 
ziowie i  bojarzy*,  świadczy  o  nieznanych  bliżej  niepoko- 
jach w  jego  dzielnicy.  Ich  szczęśliwe  uśmierzenie  musi 
pozostawać  w  związku  z  ważnym  sukcesem  na  Siewierz- 
czyźnie :  pod  koniec  1388  r.  złożył  bowiem  homagium 
Dymitr  briański,  odstępując  Moskwy  i  otrzymując  swe  księ- 
stwo zapewne  z  rąk  Jagiełły,  co  prawda  bez  Starodubia, 
?  którego  nową  utworzono  dzielnicę  dla  Patryka  Nary- 
muntowicza  po  jego  powrocie  z  »kniażenia«  w  W.  No- 
wogrodzie. Wszystkie  te  sprawy  były  zapewne  przedmio- 
tem obrad  na  zjeździe  licznych  kniaziów  litew- 
skich   i    ruskich   z   Jagiełłą    i   Jadwigą,    który    się 

1  Drugosi:  III  477;  AGZ  III  nr.  62.  Por.  także  Grabowski-Prie- 
źdKieoki:  Źródła  do  diiejów  polskich,  I  147/8. 

*  Cod.  epist.  I  nr.  11;  Arch.  Sang.  I  nr.  11. 

»  Ich  akty  homagialne:     Cod.  epist.  I  nr.  13    (oryg.  w  Archi- 
wum Głownem  w  Warszawie   nr.   136),    Cod.  Yitoldi   nr.  40,  Arch. 
:Sang.  I  nr.  10. 

*  Aroh.  Sang.  I  nr.  -9. 


WCIRLBNIB  I  MrZNOWIBKIB  PAASTWA  MTBW^SKlBaO  1U6'14«1         129 

odbył  na  dworze  krakowskim  w  sierpniu  tego  roku*. 
Nieco  przedtem  zaś  zjechał  do  Lucka  Włodzimierz  kijow- 
ski i  również  złożył  tiołd*. 

Trudny  problem  budowy  nowego,  wspólnego  pań- 
fitwa  na  podstawie  aktu  krewskiego  zdawał  się  rozwiąza- 
nym szybko  i  pomyślnie.  Polska  wraz  z  ziemiami 
litewskiemi  i  ruskiemi  dawnego  państwa  Gedymino- 
wiczów,  przyłączonemi  do  niej  na  wieczne  czasy,  two- 
rzyła całość  jako  dziedzictwo  dynasty  i,  której 
ślub  Jagiełły  z  Jawigą  miał  dać  początek.  Po- 
zornie na  Litwie  i  w  dzielnicach  ruskich  mało  się  przez 
to  zmieniło.  Ale  książęta,  którzy  tam  władali,  nie 
posiadali  już  swych  ziem  tytułem  prawa  rodo- 
wego, lecz  jako  1-ennicy  króla  i  Korony  polskiej. 
Krokiem  naprzód  w  kierunku  konsolidacyi  wewnętrznej 
było  niewątpliwie  zespolenie  obu  połaci  właściwej  Litwy 
i  dzielnic  białoruskich  pod  zarządem  Skirgiełły.  Sprawę 
Rusi  południowej  załatwiono  połowicznie,  gdyż  po  części 
oddano  ją  bezpośrednio  pod  zarząd  koronny,  a  po  części 
pozostawiono  książętom  udzielnym;  nie  rozbijało  to  jednak 
jeszcze  jej  jedności,  ponieważ  ci  książęta  również  podle- 
gali tylko  Koronie. 

W  zawieszeniu  pozostała  jedynie  sprawa  Podola. 
Jego  książęta,  Koryatowicze,  wówczas  żadnych  nie  złożyli 
homagiów.  Być  może,  że  za  Fedora  Koryatowicza,  który 
wnet  po  r.  1388    nastąpił  po  bracie  Konstantym,  zacieśnił 


*  Rachunki  dworu  króla  WI.  Jagiełły,  8.  75/6,  114/6.  Kto  był 
wspomnianym  tutaj  ks.  starodubskim,  trafnie  wykazał  Hrustewśkyj: 
Istorija.  IV'  4bŁ  Oryginał  aktu  hołdowniczego  Dymitra  briańskiego 
(por.  Cod.  Yitoldi,  nr.  48)  znajduje  się  obecnie  w  Bibl.  ord.  Krasiń- 
skich w  Warszawie,  perg.  nr.  39. 

'  Supplem.  ad  histor.  Russiae  monum.,  nr.  211;  |Cod.  epist.  I 
nr.  14.  (12/7  1388). 

O.  HaUeki:  Daiaj*  Unii  Jaci*Uośiki«j .  9 


130  0KKR8  JAOIRŁŁOWr   IS86-1U0 

się  stosunek  Podola  do  Węg^ier^  ale  niewątpliwem  byto^ 
że  ta  zależność  nie  mogła  potrwać  długo.  Pozostawało  to- 
w  związku  z  wielkimi  sukcesami  na  zewnątrz,  które 
odznaczały  pierwsze  zaraz  lata  po  połączeniu  Litwy 
z  Polską. 

Węgry,  utraciwszy  tak  szybko  Ruś  halicką,  zamiast 
się  starać  o  jej  odzyskanie,  musiały  w  jesieni  1388  r* 
zawrzeć  rozejm  z  królem  Władysławem  2.  Co  więcej,  nie 
mogły  przeszkodzić  temu.  że  zbliżyły  się  do  jego  państwa 
zależne  dotąd  od  Węgier  księstwa  wołoskie:  mołdaw- 
skie zaraz  po  zajęciu  Rusi  czerwonej  w  r.  1387  przez  hołd 
hospodara  Piotra,  multańskie  dwa  lata  później  przez  przy- 

—roierze  przeciw  Węgrom  '.  Te  układy,  odnawiane  w  na- 
stępnych latach,  rozszerzyły  wpływ  Polski  na  południe  od 
Dniestru  aż  ku  morzu  Czarnemu  i  zgóry  przesądzały 
o  przyszłości  Podola. 

Na  wschodzie  zaś,  po  odzyskaniu  tych  dzielnic,^ 
które  w  chwili  zawarcia  Unii  zdawały  się  stracone,  t.  j. 
Połocka  i  Briańska,  po  upokorzeniu  Smoleńska,  położenie 
poprawiło  się  tak  dalece,  że  na  początku  r.  1389  można 
było  powziąć  śmiały    plan    z  hołdowania    W.    Nowo- 

~  gród  u.  Świadczą  o  nim  nowe  akty  homagialne  Lingwena, 
wystawione  25  kwietnia  w  Sandomierzu*,  gdyż  w  jednej 
z  ich  redakcyi  składa  hołd  królowi  i  Koronie  wraz  z  ca- 
łym ludem  W.  Nowogrodu,  jako  jego   »opiekun  i  namie- 

stnik«,  i  rzeczywiście  niebawem  się  tam  udał. 

'  Mylną  okazała  się  Jednak  tradycya,  jakoby  Fedor  już  przed 
przybyciem  na  Podole  władał  na  Węgrzech  zamkiem  Munkacs^ 
który  otrzymał  dopiero  po  usunięciu  z  Podola  przez  Witołda;  por. 
Kwart,  histor.  XXII  713  i  Hruszewśkyj,  IV*  172  przyp.  2. 

»  Cod  epist.  II  nr.  16. 

•  Hormuzaki:  Documente  privit.  la  istoria  Romanilor,  1/2  nr. 
235/6  i  258. 

*  Obie  redakoye  hołdu  zostały  wystawione  i  po  łacinie  i  po 
rusku,  gdyż  do  wydanych  tekstów  dodać  należy  dokument  w  Te- 
kach Narusz,  t.  9  nr.  69;  por.  Arch.  komisyi  histor.  Xli  166  przyp.  1. 


WCIKLKSIK   I    WZMOWIKNIK  PAŃSTWA   LITRWSKIEOO   1385-1401  131 

Podejmowano  rozlegJą  akcyę  na  wschodzie,  poniewai 
się  zdawało,  że  także  w  stosunku  do  Zakonu  nastąpi 
niebawem  pomyślny  zwrot;  wszak  mimo  intryg  krzyża- 
ckich i  rakuskich  stolica  apostolska  uznała  ślub  Jagiełły 
i  chrzest  Litwy  ^.  tak,  że  państwo,  stworzone  przez  Unię, 
Btawało  się  wobec  świata  zachodniego  równorzędnym 
członkiem  rzeczypospolitej  chrześcijańskiej. 

Tymczasem  stało  się  wprost  przeciwnie.  Rozbiły  się 
zjazdy  z  r.  1388  i  1389,  na  których  Polska  na  razie  zasła- 
niała Litwę  drogą  dyplomatyczną,  zaprzeczając  Krzyżakom 
irfi  rzekomych  praw  do  Litwy".  Daremnie  Skirgiełło, 
który  wraz  z  Wiguntem  brał  udział  w  drugim  z  tych  zja- 
zdów obok  panów  polskich,  układał  się  jeszcze  aż  do  po- 
czątku r.  1390  z  Zakonem,  starającym  się  może  nawet 
poróżnić  go  z  Polakami*.  Właśnie  wówczas  niebezpie- 
czeństwo krzyżackie  wzrosło  w  dwójnasób 
przez  drugą  ucieczkę  Witołda  do  Prus. 

W  zarządzeniach,  przeprowadzonych  na  Litwie  i  Rusi 
w  latach  1386  do  1388,  tkwiła  o  tyle  zapowiedź  nowych 
rozterek,  że  nie  mogły  zadowolić  wszystkich  Gedymino- 
wiczów,  lecz  część  ich  zmieniały  w  groźnych  malkon- 
tentów. Wprawdzie  Andrzej  Olgierdowicz  siedział  uwię- 
ziony w  zamku  chęcińskim*,  a  resztkę  ojcowizny,  pozo- 
stawionej Fedorowi  Lubartowic/.owi,  otaczały  ziemie,  bez- 
pośrednio poddane  pod  władzę  korony;  ale  za  to  pomścić 
się  musiał  dotkliwy  zawód,  jaki  spotkał  jednego  z  uczest- 
ników układu  krewskiego,  ledwo  przejednanego  w  r.  1384 
Witołda. 

Zawód  to  był    p  o  d  w  ój  n  y.   Na  Litwie    nie  urzeczy- 


»  Długosz  III  467/8. 

«  Voigt:  Cod.  dipl.  Pruss.  IV  nr.  47,  52,  66. 
»  Voigt:  Gesch.  Preussens,  V  521  przyp.  2;  Cod.  Yitoldi  nr.  56/8, 
62;  Cod.  epist.  II  nr.  18. 

*  Rachunki  dworu  WI.  Jagiełły,  s.  187. 

9* 


132  OKRBS  JAGIKł^ŁOWY  13S6- 1»40 

wistniły  się  jegfo  nadzieje,  że  gdy  Skirgiełło  otrzyma  w  za- 
rząd Wilno,  on  zajmie  jego  miejsce  w  Trokach.  Na  Rusi 
nawet  po  wyprawie  na  Halicz  nie  otrzymał  dawno  obie- 
obiecanej  ziemi  łuckiej  ^  może  właśnie  dlatego,  że  połą- 
czona z  jego  księstwem  grodzieńsko-brzeskiem  byłaby  od- 
dała w  jego  ręce  duży  obszar,  oddzielający  zupełnie  ziemie 
koronne  od  litewsko-ruskich. 

Nieufność  ze  strony  Jagiełły,  niechęć  do  Skirgiełły, 
skromne  stanowisko,  jakie  mu  przypadło  przy  nowem 
urządzeniu  państwa,  wreszcie  zręczne  wpływy  krzyżackie, 
to  wszystko  już  popchnęło  Witołda  do  samowolnych 
kroków,  przeciwnych  polityce  królewskiej,  gdy  na  zjeździe 
lubelskim,  pod  koniec  maja  1389  r. ',  raz  jeszcze  spróbo- 
wano uratować  istniejący  etan  rzeczy.  Witołd  musiał  tam 
złożyć  obietnicę,  że  zachowa  zgodę  ze  Skirgiełłą  i  będzie 
go  popierał  przeciw  wszystkim  wrogom.  Przekonawszy  się 
jednak  ostatecznie,  że  król  nie  chce  uznać  jego  pretensyi  do 
Trok  i  do  Lucka*,  spróbował  niedługo  potem  ubiedz  wileń- 
ską stolicę  w  nieobecności  Skirgiełły.  Gdy  podstęp  się  nie 
udał,  zerwał  otwarcie  z  królem  i  jego  bratem  i  w  zimie 
z  r.  1389/90  wraz  z  licznymi  stronnikami  udał.  się  pono- 
wnie do  Krzyżaków.  Przybierając  od  razu  tytuł  księcia 
łuckiego  i  grodzieńskiego  *,  odnowił  poprzednie  z  nimi 
układy,  które  mu  miały  umożliwić  uzyskanie  trockiej  ojco- 
wizny; równocześnie  zaś  wydał  córkę  za  w.  księcia  Mo- 
akwy.    Znikła    możliwość    skupienia    wszystkich    sił    nowo 


*  X.  J.  Fijalek  w  pracy  o  biskupstwach  wołyńskich  Polski 
i  Litwy  w  XIV  i  XV  w.,  dokładnie  streszczonej  w  Sprawozd.  Akad. 
Umiej,  za  kwiecień  1911  r.,  trafnie  wykazał,  że  WitoM  otrzymał  Łuck 
wogóle  dopiero  po  pogodzeniu  się  z  Jagiełłą  w  r.  1392,  a  iadne  ze 
świadectw,  według  których  miał  go  dostać  już  gdzieś  w  r.  1387,  nie 
wytrzymuje  krytyki. 

»  Cod.  Yitoldi,  nr.  53. 
»  Ss.  rer.  Pruss.  II  713. 

*  Cod.  Yitoldi,  nr.  63/4. 


WCIELRMIK  1   waNOWJKNIK  PAŃSTWA   LnłWflKIKGO   1J86-1401         133 

urządzonego  państwa  przeciwko  zewnętrznym  nieprzyja- 
ciołom. Osobista  sprawa  Witołda  obronę  Litwy  przed  Za- 
konem połączyła  z  wojną  domową. 

Rozłam  wewnętrzny  ujawniał  się  w  rozruchach  prze- 
ciwko Skirgielle  ^  które  zapowiadały  coraz  to  nowe  zdrady 
w  gotującej  się  walce  i  już  pod  koniec  r.  1389  zmusiły 
króla  do  bardzo  doniosłej  zmiany  w  zarządzie  Li- 
twy. Oto  nietylko  posłał  tam  z  Polski  pomocnicze  rycer- 
stwo i  przybory  wojenne,  ale  oddał  też  Wil  no  panowi 
polskiemu,  podkanclerzemu  Klemensowi  z  Mo- 
skorzewa. Skirgiełło,  złożony  z  władzy  namie- 
stniczej  w  wileńskiej  połowie  Litwy,  został 
ograniczony  do  w.  księstwa  trockiego,  a  jako 
starosta  generalny  Wilna  i  należącej  do  niego  częóci  Li- 
twy występuje   odtąd   jej    polski    obrońca    Moskorzewski  •. 

Rzecz  jasna,  że  był  to  doniosły  krok  w  kierunku 
rzeczywistego  wcielenia  dawnego  państwa  litewskiego  do 
Korony.  Władza  »obcego«  pana  nad  w.  księstwem  nie  była 
jednak  przyczyną  zdrady  Witołdowej,  jak  to  później  przed- 
-stawił  latopis,  tylko  jej  koniecznym  skutkiem;  łączyła  się  ści- 
śle z  ratunkiem  przed  grożącą  zagładą,  jaki 
Polska  przyniosła  Litwie,  mimo  że  sama  mogła 
wówczas  mieć  pokój  z  Zakonem,  byleby  nie  wspierała 
Litwinów  i  Rusinów*. 

Rozumieli  to  dobrze  wierni  Jagielle  Gedyminowicze 
i,  nie  wyjmując  Skirgiełły,  ograniczonego  w  swej  władzy, 
wraz  ze  swojemi  litewskiemi  i  ruskiemi  wojskami  stanęli 
do  boju  obok  rycerstwa,  które  z  królem  na  czele  w  sty- 
czniu r.  1390  wyruszyło  z  Polski*.    Wspólnie    zdobyto  po 

»  Kwart,  hiator.  XXII   395/6;     Arch.  komisyi   histor.  XII  166/7. 

»  Długosz,  III  480  (mylnie  Mikołaj  zamiast  Klemens);  Polnoje 
sobr.  XVII  79,  92.  160,  16i.  Kmp.  IV  nr.  1008:  »capitaneu§  nost«r 
Łithuanie  generalis<. 

»  Voigt:  Cod.  dipl.  Pruss.  IV  nr.  72.  79,  83,  97. 

*  Rachunki  dworu  Wl.  Jagiełły,  a.  38/9. 


134  OKUKS  JAGIKŁŁUWY   1386-1440 

koleji  grody  Witoldowej  dzielnicy,  Brześć,  Kamieniec 
i  Grodno,  obsadzając  je  polskiemi  załogami  pod  wodzą 
przyszłych  bołiaterów  grunwaldzkich.  Już  w  maju  liczni 
panowie  i  rycerze  polscy  otaczali  Jagiełłę  w  wileńskiej 
stolicy^  i  niebawem,  gdy  rozbiły  się  rokowania  pokojowe, 
bronili  jej  podczas  oblężenia  przez  Witołda  i  Krzy- 
żaków. Nie  zraziły  ich  ani  zdrady  wśród  żywiołu  miej- 
scowego, zbałamuconego  przez  udział  Kiejstutowicza  w  o- 
krutnym  najeździe  odwiecznego  wroga,  ani  zarzuty  zacho- 
dnio-europejskiego rycerstwa,  że  pomagają  barbarzyńcom 
przeciw  chrześcijanom  '■'. 

Przyczyniwszy  się  pierwszorzędnie  do  odparcia  oblę- 
żenia, Moskorzewski  złożył  jednak  swą  godność  i  mimo 
hojnej  nagrody,  którą  otrzymał  zaraz  po  powrocie  ^,  żaden 
z  polskich  rycerzy  nie  chciał  zająć  jego  miejsca.  Dopiero 
na  usilne  nalegania  króla  dał  się  skłonić  do  objęcia  »ge- 
neralnego  starostwa  ziemi  litewskiej «  Jaśko  z  Oleśnicy*. 
Znowu  w  słusznem  przewidywaniu  nowej  wyprawy  wroga 
po  upływie  zimy,  szły  z  nim  na  Litwę  posiłki  polskie 
i  całe  wozy  pełne  broni,  odzieży  i  żywności. 

Daremnie  Zakon,  który  obawiał  się  nawet  najazdu 
ze  strony  Polski**,  starał  się  powstrzymać  ją  od  dalszego 
popierania  Litwinów,  nawiązując  stosunki  z  niektórymi 
panami  wielkopolskimi  *.  Po  jałowych  układach  wiosen- 
nych, we  wrześniu  r.  1391  rozpoczął  się  nietylko  zatarg 
polsko  krzyżacki  o  ziemię  dobrzyńską,  lecz  równocześnie 
pomoc  polska  po  raz  drugi  uratowała  Wilno,  choć  poddać 
aię  musiały  i  w  ciężką  poszły  niewolę  załogi  polskie 
w    Wiłkomierzu    i    Nowogródku.     Podobno    sami    Litwini, 

*  Kopiaryusz  prayw.  kapituły  wileńskiej  III  81  (15/5  1390). 

»  Długosz.  III  486-492;  Ss.  rer.  Pruss.  II  647,  III  163,  166,  176. 
»  Kmp.  IV  1008  (Opatów,  4/12  1390). 

*  Długosz,  III  493;  Mph.  II  909. 
»  Voigt:  Cod.  IV  nr.  88/5. 

*  Voigt:  Gesch.  Preussens  V  676  przyp.  S. 


WCIKLKNIB   1   WZMOWlKNia  PAŃSlWA   LITKWSKIBOO   1S86-  1401         135 

bojarzy  i  łud,  oświadczali,  że  gdyby  nie  ta  pomoc  i  stale 
dostarczanie  środków  żywności  z  Korony,  byliby  musieli 
opuścić  ojczyznę  ^ 

To  też  niema  śladu  jakiegoś  oporu  czy  niezadowole- 
nia wobec  rozległej  władzy,  jaką  wykonywał  na  Litwie 
polski  starosta,  kierując  równie  umiejętnie  przedsięwzię- 
ciami odwetowemi  na  polu  walki,  jak  wewnętrzną  organi- 
zacyą.  Przeciwnie,  jednego  się  tylko  obawiał  Skirgiełlo, 
aby  król  nie  zaczął  znowu  osadzać  po  litewskich  grodach 
innych  książąt,  których  uważał  za  rywali  o  wiele  niedo- 
godnieJ3zych  od  polskiego  wielmoży,  sprawującego  swój 
ciężki  obowiązek  tylko  w  charakterze  urzędnika  królew- 
skiego. Rzeczywiście  22  lipca  1391  r.  Jagiełło  w  N.  Kor- 
czynie wystawił  mu  dokument ',  w  którym  obiecywał,  że 
Wilna,  Witebska,  Grodna  i  Merecza  nikomu, 
nawet  rodzonemu  bratu,  nie  odda  bez  jego  wie- 
dzy na  wieczność  lub  w  dożywocie,  lecz  zachowa  pod 
swoją  bezpośrednią,  dziedziczną  władzą. 

Wymienione  tu  cztery  grody  odsłaniają  podwójne 
obawy  Skirgiełły.  Wilno  i  Witebsk,  to  były  osobiste  u- 
działy  Jagiełły,  gdzie  Skirgiełło  do  niedawna  go  zastępował; 
ustąpił  stamtąd  staroście  królewskiemu,  lecz  chciał  się  u- 
pewnić,  że  miejsca  jego  nie  zajmie  inny  Gedyminowicz. 
Grodno  i  Merecz,  to  były  resztki  dzielnicy  Witołdowej, 
podległej  księciu  na  Trokach,  i  zupełnie  jest  zrozumiałem, 
że  Skirgiełło  nie  chciał,  aby  się  pomnażała  liczba  książąt 
udzielnych  w  tej   połowie  Litwy. 

Mamy  wskazówki,  że  te  obawy,  chwilowo  zaspokojone, 
nie  były  nieuzasadnione.  Wszak  już  kilka  tygodni  przed 
owem  zaręczeniem  król  nadał  znaczną  część  dotyczasowego 
księstwa  Witołdowego,  mianowicie  ziemię  drohicką, 
obejmującą    wówczas    całe    Podlasie    wraz    z    Mielnikiem, 

<  Długosz.  III  49i/7. 
f  Cod.  epist.  I/l.  nr.  17. 


136  UKKBS  JAOIRŁŁOWY    1SJ5-1440 

Surażem  i  Bielskiem,  księciu  sąsiedniego  Mazowsza,  Janu- 
szowi ^  Ziemię  tę,  przedmiot  odwiecznych  sporów  mazo- 
wiecko-litewskich  i  świeżych  walk  w  1.  1382/3,  otrzymaj  te- 
raz na  tych  samych  prawach,  co  bracia  królewscy  w  zie- 
miach litewskich  i  ruskich,  ChodziJo  więc  rzeczywiście 
o  utworzenie  nowej  dzielnicy,  wykrojonej  z  w.  księstwa 
na  Trokach. 

Nadto  rozeszły  się  niebawem  wieści*,  że  król  Wła- 
dysław Wilno  i  dzielnicę  wileńską  oddał;  bratu  Wigun- 
towi,  przeznaczonemu  widocznie  na  następcę  Oleśnickiego, 
pod  którego  kierunkiem  walczył  poprzednio  z  Witołden^ 
i  Niemcami.  Nadawał  się  do  tego  tem  lepiej,  że,  wyróżnia- 
jąc się  zaletami  z  pośród  braci  królewskich,  spolszczył  się 
Diemal  zupełnie,  w  posagu  za  żoną,  córką  Opolczyka,  do- 
atał  jego  dzielnicę  kujawską  8,  i  mógł  stanowić  najodpo- 
wiedniejszy łącznik  między  Polską  a  Litwą*. 

Śmierć  Wigunta,  28  czerwca  r.  1392  «*,  przecięła  te 
plany.  Chociaż  bezpodstawną  jest  pogłoska  o  jego  otruciu, 
zgon  ten  utorował  drogę  dla  tego,  który  po  paru  tygo- 
dniach, wbrew  zapewnieniom,  danym  Skirgielle,  istotnie 
otrzymał  Wilno  i  wogóle  spow^odował  radykalną  zmianę 
w  zarządzie  ziem  litewsko -ruskich,  mianowicie  dla 
Witołda. 

Jeszcze  na  wiosnę  1392  r.  nic  nie  zdawało  się  zapowia- 
dać takiego  zwrotu  w  polityce  Jagiełły.  Wszak  16  kwie- 
tnia wydał  we  Lwowie  przywilej',  który  taksamo,  jak  akt 
nowokorczyński  z  poprzedniego  roku  stawał  zaporą  dąże- 
niom Witołda  na  Litwie,  zwracał  się  wyraźnie  przeciwka 
jego  pretensyom  do  Lucka.* 


»  Kod.  dypl.  maaow.  nr.  120  (2/9  1891). 

•  S».  rer.  Prusa.  III  179. 

•  Cod.  dipl.  Pol.  II/2  nr.  537/8:  Kwp.  III  nr.  1899. 

•  Długosz,  III  498. 

»  MPh.  II  924  »in  castro  Yilneiuiit.. 

•  Aroh.  8ang.  I  nr.  13. 


•yrCIKŁBNlK  1   WZHOWlBBfJR  PAŃSTWA  LITKWSKIKOO  1885-1401         157 

W  walkach  z  Witołdem  Wołyń  stał  wiernie  po  stro- 
nie króla.  Zwłaszcza  książę  Fedor  na  Ostrogu  odznaczył 
się  przy  obronie  Wilna  w  r.  1390  i  zapewne  w  nagrodę 
za  to  otrzymał  starostwo  łuckie  z  ramienia  Korony  ^  Dla 
ziemian  łuckich  zaś  podobną  nagrodą  miał  być  przywilej 
z  1392  r.,  przyznający  im  wszystkie  prawa,  których 
używali  ziemianie  lwowscy.  Ponieważ  zaś  głó  wnem 
postanowieniem  przywileju  dla  ziemi  lwowskiej  była  obie- 
tnica, że  się  jej  nie  odłączy  od  Korony  i  nie  nada  żadnemu 
księciu  dzielnicowemu,  akt  z  16  kwietnia  był  wyraźna 
zapowiedzią,  że  także  ziemia  łucka  pozostanie 
nadal  pod  bezpośrednim  zarządem  polskim, 
w  ścisłym  związku  z  Rusią  halicką,  jak  niegdyś  za  Ro- 
manowiczów. 

Tymczasem  już  po  kilku  tygodniach  król  powziął 
postanowienie,  które  wręcz  sprzeciwiało  się  wszystkim  do- 
tychczasowym zarządzeniom  w  ziemiach  litewsko  ruskich. 
Za  pośrednictwem  księcia  mazowieckiego  Henryka,  który 
przez  trzy  tygodnie  bawił  u  Witołda  w  Ritterswerder 
i  tam,  za  wzorem  braci,  Janusza  i  Ziemowita,  żonatych 
z  księżniczkami  litewskiemi,  poślubił  jego  siostrę  Ryngałłę, 
udało  się  skłonić  Kiejstutowicza  do  zerwania 
z  Krzyżakami  i  powrotu  na  Litwę,  dokąd  też  sprowa- 
dził z  powrotem  wszystkich  swych  stronników  *. 

Za  jaką  cenę  go  pozyskano,  wyszło  na  jaw  już  w  pierw- 
szych dniach  sierpnia  1392  r.  Jagiełło  spotkał  się  z  nim 
w  Ostrowie,  przebaczył  mu  odstępstwo,  obiecał  wszelki© 
spory  puścić  w  niepamięć,  zwrócił  mu  ojcowiznę  i  nowe 
ponadto    nadał    dzierżawy.   Jakie    ziemie    Witołd    otrzymał 


*  Arch.  Sang.  I  nr.  7,  który  zestawić  należy  z  nr.  12. 

»  Długosz,  III  BOO ;  Ss  rer.  Pruss.  II  64r8,  III  179.  O  uroczystym 
dokumencie  króla,  królowej  i  panów  polskich,  w  którym  mu  wów- 
czas zabezpieczono  zwrot  ojcowizny,  nie  wyjmując  Podlasia,  świeżo 
nadanego  Januszowi  mazowieckiemu,  wspomina  Witold  w  r.  1426^ 
ob.  Caro:  Liber  canc.  Ciołek,  I  nr.  *2. 


138 


i)KKK»   JAaiRt.ŁUWY    1385- 1440 


wówczas  jako  osobistą  dzielnicę,  dowodzi  tytuł  pana  tro- 
<5kieg:o  i  łuckiego,  z  którym  dnia  4  sierpnia  złożył 
2  nicłi  nowy  akt  hołdowniczy  królowi  i  królowej  Jadwidze  \ 

Zajął  więc  miejsce  Skirgiełły  na  Kiejstutowem  księ- 
stwie trockiem  i  dostał  wreszcie  Łuck,  utwierdzony  tak 
niedawno  w  bezpośredniej  przynależności  do  Korony.  Już 
te  nadania  oznaczały  doniosły  przewrót,  gdyż  kazały  szukać 
wynagrodzenia  dla  Skirgiełły'  i  groziły  wznowieniem  dawne- 
go sporu  polsko-litewskiego  o  Wołyń.  Ale  król  posunął  się 
jeszcze  dalej:  z  Ostrowa  udał  się  z  Witołdem  do  Wilna  i  tam, 
według  wyraźnego  świadectwa  Długosza,  potwierdzonego 
przez  wzmianki  kronik  pruskich  ^  a  zwłaszcza  przez  dzieje 
następnych  zaraz  miesięcy  i  lat,  nietylko  go  osadził  na 
miejscu  Jaśka  z  Oleśnicy,  a  więc  oddał  mu  władzę 
namiestniczą  nad  w.  kięstwem  wileńskie  m, 
lecz  rozszerzył  tę  władzę  na  wszystkie  wogóle 
grody  i  ziemie  Litwy  i  Rusi. 

Przez  ugodę  z  1392  r.  Witołd  nie  został  wiel- 
kim księciem  Litwy  i  nie  wznowiono  też  je- 
szcze dawnego  w.  księstwa  litewskiego  jako 
odrębnego  państwa,  chociażby  podległego  Polsce.  Po 
za  dzielnicą  trocko-łucką  —  zresztą  niezwykle  rozległą  — 
władza  Witołda  miała  charakter  li  tylko  namiestniczy, 
tak  jak  ta,  którą  przedtem  wykonywali  w  Wilnie  Skirgiełło 
i  starostowie  polscy.  Ale  rozszerzył  się  znamien- 
nie zakres  terytoryalny  tej  władzy,  obejmując 
nietylko    ściślejszą    Litwę,  nietylko  niektóre  dziel- 

*  Cod.  epist.  III  dod.  nr.  1;  por.  poręczenia  żony  jego  dla  Jagiełły 
i  Jadwigi,  Cod.  Yitoldi  nr.  92,  B.  Barwińskyj :  Istor.  prycz^nki  II  74. 

*  Ze  źródeł  krzyżackich  (Ss.  rer.  Pruss.  III  179.  622)  zdaje  się 
wynikać,  że  Bkirgiello  po  śmierci  Wignnta  zgodził  się  na  powołanie 
"Witolda  przez  Jagiełłę,  ale  na  takich  warunkach,  że  Witołd  miał 
otrzymać  tylko  ojcowiznę  trocką,  on  zaś  powrócić  na  poprzednie 
•tanowisko  w  Wilnie. 

»  Ss.  rer.  Prusa.  II  648,  III  622. 


WCIKLRNlR  1  WZNOWIRNIR   PAŃSTWA  LITRWSKIRGO  1886-1*01 


139 


nice  na  Rusi,  przypadkowo  z  nią  związane  przez  osobę 
księcia,  lecz  wszystkie  ziemie  ruskie,  z  wyjątkiem 
tych  oczywiście,  które  pozostawały  pod  bezpośrednim  za- 
rządem polskim. 

Ten  zaś,  po  oddaniu  Lucka  Witoldowi,  rozciągał  się 
tylko  na  Ruś  czerwoną,  która  i  przed  Unią  nie  należała 
do  państwa  litewskiego,  i  dlatego  w  r.  1392  obszar 
tego  państwa,  jak  ono  istniało  przed  r.  1385, 
owych  »ziem  Litwy  i  Rusie,  przyłączonych  w  Krewię 
•do  Korony  polskiej,  złączył  się  znowu  w  jedną  ca- 
łość administracyjną. 

O  doniosłości  tej  zmiany  dobrze  sobie  zdawała  sprawę 
późniejsza  tradycya  na  Litwie  i  Rusi,  interpretując  ją 
tylko  nieściśle  jako  nadanie  godności  wielkoksiążęcej  Wi- 
tołdowi^.  Rozumieli  ją  też  dobrze  współcześni,  skoro  nie- 
bawem jeden  po  drugim  z  książąt  dzielnicowych,  którzy 
wprawdzie  i  nadal  hołdowali  wprost  królowi  i  Koronie, 
lecz  mieli  podlegać  władzy  namiestniczej  Witołda,  zaczną 
być  » nieposłusznymi"  Kiejstuto wieżowi,  wyszczególnionemu 
w  tak  nadzwyczajny  sposób. 

Natomiast  ze  strony  polskiej  nie  podniosła 
-się  żadna  opozycya.  Oleśnicki  złożył  bez  oporu  zarząd 
dzielnicy  wileńskiej,  objęty  tylko  na  żądanie  króla.  Zado- 
wolono się  przysięgą  Witołda,  że  wszystkie  ziemie  będzie 
dzierżył  y^pro  reg£-MrexinoJiQloniue<<^,  a  co  do  Lucka  za- 
znaczono tylko  jego  teoretyczną  odrębność  od  Rusi  litew- 
skiej w  tytule,  użytym  przez  Jagiełłę  na  jednym  z  doku- 
mentów 1392  r.  3.  Doniosła  decyzya  królewska  nastąpiła 
nawet  prawdopodobnie  w  porozumieniu  z  panami  koron- 
nymi,  zebranymi    w    maju   r.  1392    na   zjeździe    piotrkow- 


»  Polnoje  sobr.  XVII  s.  93,  167  eto. 

*  DJugosz,  1.  c. 

3  Cod.  epist.  I  nr.  20. 


140  OKRKS  JAGIBLŁOWY   1386-1440 

skim  *.  Wszak  Spytek  z  Melsztyna,  Jan  z  Tarnowa  i  Sę- 
dziwój  z  Szubina  wstawiali  się  już  za  Witołdem  w  cięż- 
kich dlań  chwilach  przed  ucieczką  do  Prus  *. 

Powody,  jakimi  się  kierowali  król  i  jego  doradcy, 
byty  podwójne.  Główny  cel  ugody  wyraźnie  zaznaczono 
w  ostrowskim  akcie  homagialnym:  chodziło  o  uśmierzenie 
wewnętrznych  rozterek,  o  zapewnienie  pokoju  miesrkań- 
com  państwa  litewskiego,  którego  Jagiełło  i  Skirgiełło 
»już  nie  mogli  udzierżyów  przed  Witołdem  ',  a  którego 
obrona  narażała  Polaków  na  niebezpieczeństwo  rozbioru 
Polski  *,  Na  to  zaś,  że  nie  ograniczono  się  do  nadania 
Trok  i  Lucka,  wpłynął  powód  drugi,  podniesiony  przez 
Długosza:  wiedziano,  że  nikt  nie  nadawał  się  tak  znako- 
micie do  trudnego  zadania,  aby  w  zastępstwie  Jagiełły 
kierować  całem  jego  dawnem  państwem,  jak  właśnie  Wi- 
tołd.  Połączenie  zaś  różnych  części  tego  państwa  pod  je- 
dnym zarządem  naczelnym  okazało  się  nieodzownem.  Wy- 
magały tego  rywalizacye  między  poszczególnymi  ksią- 
żętami, które  trudno  było  uśmierzać  z  dalekiego  Krakowa, 
choć  teoretycznie  wszyscy  uznali  zwierzchnictwo  króla 
i  królestwa  polskiego.  Okazało  się,  że  dla  ściślejszego  spo- 
jenia ziem  litewskich  i  ruskich  Jagiełły  nie  wystarczał 
węzeł  wspólnej  zależności  od  Korony  polskiej.  Wzrosły 
wprawdzie  zaraz  po  Unii  ta  spoistość  wewnętrzna  i  ze- 
wnętrzna powaga  zjednoczonych  państw;  lecz  chcąc  je 
ochronić  od  podobnego  wstrząśnienia,  jakie  spowodowała 
niechęć  między  Skirgiełłą  a  Witołdem.  i  skorzystać  z  po- 
myślnych widoków  politycznych,  trzeba  było  poddać  jego 
olbrzymie  obszary  wschodnie,  dokąd  nie  mogła  sięgać 
bezpośrednia  władza  rządu  polskiego,  pod  silne,  jednolite 

»  Voigt:  Cod.  dipl.  Prussiae  IV  nr.  111.  Por.  Koneczny:  JagieNo 
i  Witold,  s.  161. 

»  Sa.  rer.  Pruss.  II  713. 

»  Polnoje  sobr.  XVII  79,  92. 

♦  Voigt:  Cod.  dipl.  Prussiae,  IV  nr.  110. 


WCIKLKNIR  1    WZNOWIESIR  PAŃSTWA  LITRWSKIKGO  1385-1401         141 

kierownictwo  na  miejscu.  To  właśnie  zadanie  powierzono 
synowi  Kiejstuta. 

Obejmowało  ono  tak  wewnętrzne,  jak  i  zewnętrzne 
sprawy.  W  jednych  i  drugich  warunkiem  powodzenia 
była  ścisła  solidarność  Jagiełły  i  Witołd a.  Zgoda 
obu  braci  stryjecznych  była  też  istotnie  zabezpieczoną  przez 
wspólność  interesów,  jaką  stworzyła  między  nimi  ugoda 
z  1392  r,,  zwłaszcza,  że  Witołd,  nie  mając  syna,  nie  żywił 
też  własnych  planów  dynastycznych,  sprzecznych  z  pla- 
nami Jagiełły.  Za  to  jednak  Witołd,  spełniając  rolę,  jaką 
król  mu  przeznaczył  w  ziemiach  litewsko- ruskich,  zbliżał 
się  niechybnie  do  podwójnego  konfliktu  z  Polską. 
Aby  zrozumieć  jego  genezę,  trzeba  śledzić  szybkie  postępy 
wytężonej  pracy  politycznej,  do  której  w  obu  wskazanych 
kierunkach  zabrał  się  zaraz  po  objęciu  nowego  stanowiska. 

Zmiany  w  stosunku  dzielnic  ruskich  do 
ściślejszej  Litwy  były  nietylko  nieodzowną  podstawą 
do  podjęcia  zadań  zewnętrznych,  lecz  wynikły  też  bez- 
pośrednio z  konieczności  pogodzenia  Skirgieł- 
ły  z  nowym  stanem  rzeczy.  Ujawniło  się  to  od  razu, 
gdy  6  grudnia  1392  r.  udało  się  Jagielle  doprowadzić  do 
skutku  chwilową  zgodę  między  nim  a  Witołdem  ^  Wszak 
głównym  jej  warunkiem  była  obietnica  Witołda,  że  w  zamian 
za  Troki  zdobędzie  i  odda  Skirgielle  Kijów,  księstwo 
Włodzimierza  Olgierdowicza.  Usunięcie  tego  księcia  z  dziel- 
nicy, na  której  siedział  od  około  30  lat,  nie  od  razu  zre- 
sztą przeprowadzone,  stało  się  jednak  ogniwem  w  kon- 
sekwentnej akcyi,  która  w  przeciągu  dwóch 
zaledwo  lat  po  układzie  ostrowskim  podkopała 
raz  na  zawsze  system  księstw  udzielnych  na 
obszarze  dawnego  państwa  litewskiego. 

Trudno  stwierdzić  w  każdym  wypadku,  o  ile  wyprawy 
przeciw  poszczególnym  książętom  wywołane  były  przez  ich 

»  Cod.  epiat.  I  nr.  19,  20. 


142  OKRES  JAOlKŁiŁO WY   1S86- 1440 

»nieposłuszeń8two«  wobec  namiestnika  ziem  litewsko-rus- 
kich,  o  ile  Witołd  działał  samodzielnie  lub  też  z  polecenia^ 
Jagiełły.  Same  suche  fakty  są  jednak  dosyć  wymowne. 

Według  latopisa  litewsko  ruskiego  ^  pierwszą  walkę 
stoczył  Witołd  z  Korybutem,  który  jako  pan  połowy 
Nowogródka  na  Litwie,  a  księstwa  siewierskiego  na  Rusi, 
był  niewątpliwie  jednym  z  najpotężniejszych  książąt  dziel- 
nicowych. Dotąd  stale  współdziałał  z  Jagiełłą,  niegdyś 
przeciw  Kiejstutowi,  potem  w  dniach  układu  krewskiego 
i  wojny  ze  Swiatosławem,  wreszcie  niedawno  w  walkach. 
z  Witołdem;  odczuł  więc  szczególnie  dotkliwie  wywyż- 
szenie tego  ostatniego.  Pobity  pod  Dokudowem,  dostał  się 
do  niewoli  w  swym  Nowogródku,  skąd  go  odesłano 
do  Jagiełły  *.  Najznaczniejsze  księstwo,  jakie  jeszcze  istniało 
na  obszarze  właściwej  Litwy,  przeszło  pod  bezpośrednią 
władzę  Witołda,  jako  pożądane  uzupełnienie  tej  połowy  dziel- 
nicy nowogrodzkiej,  która  należała  do  ojcowizny  Kiejstutowi- 
czów.  Równocześnie  zapewne  Korybut  utracił  także  swoj^ 
dzielnicę  siewierską.  Ale  zanim  rozporządzono  jej  losem, 
zanim  on  sam,  po  poręczeniu  jego  wierności  przez  teścia, 
księcia  riazańskiego',  pogodził  się  z  Witołdem  i  przyjął 
skromne  zaopatrzenie  na  kilku  włościach  wołyńsko  podol- 
skich *,  Witołd  załatwił  się  także  z  księstwem  witeb- 
skiem. 

Gdy  umarła  matka  Jagiełły,  której  Witebsk  służył 
jako  zaopatrzenie  wdowie,  najmłodszy  z  jego   braci,   Swi- 

'  Polnoje  8obr.  XVII  93/4,  167  etc. 
»  Ss.  rer.  Pruss.  III  185. 

•  Arch.  Sang.  1  nr.  17  (14/11  1393). 

*  Ss.  rer.  Pruss.  III  195.  Zaopatrzenie  Korybuta  stanowiły  Zba- 
raż w  powiecie  krzemienieckim,  oraz  BracJaw  i  Winnica  na  Podolu; 
wynika  to  z  hołdu  kn.  Fedka  Nieświskiego  z  r.  1434  (Krupowicz: 
Zbiór  dypl.  nr.  16),  którego  identyczność  k  Fedorem  Korybutowiczem 
naszem  zdaniem  trafnie  wykazał  ks.  Puzyna  (Mieś.  herald.  1913  a. 
145—151;  por.  tamże  s.  192/4,  artykuł  A.  Prochaski,  oraz  nasze  uwagi 
w  Arch.  komisyi  histor.  XII  201). 


WOIKŁBNIK   I    WŁMOWIBNIB   PAŚJłTWA    ŁITBWSKIRGO  158»-U01  143 

drygiello.  równiei  uczestnik  niedawnej  walkiz  Witołdem\ 
pragnął  zawładnąć  Witebskiem  jako  udzielnem  księstwem^ 
kazawszy  zabić  nanniestnika  królewskiego.  Ale  na  polecenie 
króla  Władysława  wyprawił  się  przeciwko  niemu  Witołd 
na  początku  r.  1395,  przyjął  hołd  książąt  na  Drucku,  po- 
siadających drugorzędny  udział  w  poł.zach.  zakątku  ziemi 
witebskiej,  zajął  Orszę  i  —  z  pomocą  smoleńską  —  także 
Witebsk,  a  Świdrygiełłę  odesłał  w  kajdanach  do  Krakowa*. 
Wypadki  te  stały  się  punktem  wyjścia  dla  stałego  odtądj 
antagonizmu  między  Świdrygiełłą  a  Witołdem.  który  w  za-- 
stępstwie  Jagiełły  objął  też  Witebsk  w  bezpośredni  zarząd. 

Zdaje  się,  że  mimo  udziału  Skirgiełły  w  tej  wypra- 
wie jego  księstwo  połockie  podzieliło  los  Witebska,  co  mo- 
gło  się  stać  zawiązkiem  nowego  zatargu  między  nim 
a  Witołdem  w  tym  samym  jeszcze  r.  1393.  W  maju  Skir- 
giełło  starał  się  utrzymać  w  swem  ręku  przynajmniej 
Mińszczyznę*,  nadaną  mu  wraz  z  Połockiem  w  r.  1387, 
a  dopiero  w  jesieni  nowe  pośrednictwo  króla,  a  zwłaszcza 
królowej  Jadwigi*  pojednało  go  znowu  z  Witołdem. 

Wtedy  Skirgiełło  udał  się  na  dwór  krakowski,  a  Ja- 
giełło, w  ciągłem  porozumieniu  z  Witołdem,  zabrał  się^ 
do  przygotowania  wyprawy  na  Kijów  ^  gdzie 
według  ugody  bełzkiej  z  poprzedniego  roku  miano  osadzić 

'  25/5  1391  r.  w  Lidzie  występuje  obok  Wigunta  jako  świadek 
sapiau  Jagiełły  na  intencyę  spokoju  duszy  brata  KorygieNy,  zabitego 
•pr«ez  Krzyżaków  (Kopiaryusz  przyw.  kapituły  wileńskiej,  I  8  I  i  111  23). 

»  Polnoje  sobr.  XVII  94  etc;  Ss.  rer.  Pruss.  III  185,  243/4;. 
Rachunki  dworu  WI.  Jagiełły,  s.  161,  275,  562,  192.  według  których 
Świdrygiełło  przebywa  na  dworze  królewskim  od  11/8  1393  do 
20/6  1394  r. 

»  Cod.  Yitoldi,  nr.  106;  Arch.  komisyi  histor.  XII  166. 

*  Cod.  epist.  II,  dod.  nr.  1  (3/10  1393);  Długosz,  III  502. 

5  Rachunki  dworu  króla  WI.  Jagiełły,  s.  167/8  (30/10  1393);. 
tamże  s.  172  etc.  o  pobycie  Skirgiełły  w  Krakowie  od  23/10  do  7/12,. 
oraz  8.  156,  162,  163,  166  etc.  liczne  ślady  porozumiewania  się  króla. 
I  Witoldem  i  jego  Wołynianami  w  lecie  i  jesieni  r.  1393. 


144  OKRB!*  JAOmŁŁOWT   1886-1440 

SkirgieWę  na  miejscu  Włodzimierza.  Lecz  i  teraz  nie  od 
razu  to  się  dało  wykonać;  opanowano  wówczas  conajwyiej 
niektóre  pograniczne  włości  Kijowszczyzny.  Przedtem  Wi- 
tołd,  utwierdziwszy  się  w  dzielnicach  białoruskich,  którym 
niebawem  wystawił  przywileje  ^,  zabezpieczające  w  szero- 
kim zakresie  ich  odrębność  wewnętrzną,  wzmocnił  swe 
stanowisko  także  na  Rusi  południowej. 

W  tym  celu  przyłączył  księstwo  włodzimier- 
skie do  swej  dzielnicy  łuckiej,  a  Fedorowi  Lubartowi- 
czowi  przeznaczył  jako  wynagrodzenie  ziemię  siewierską, 
odebraną  Korybutowi.  Rozszerzał  w  ten  sposób  swój  u- 
dział  na  Wołyniu,  którego  część  południową,  Krzemieniec 
i  Stożek,  obiecał  przyłączyć  do  kijowskiej  dzielnicy  Skir- 
giełły  *;  zrywał  zaś  nadto  ostatecznie  związek  linii  Lubarto- 
wej  z  ziemią  wołyńską,  przerzucając  Fedora  do  odległego 
księstwa,  z  którem  go  żadne  nie  łączyły  tradycye,  a  które 
zresztą  otrzymał  tylko  w  zarząd,  do  woli  królewskiej. 
W  maju  1393  roku,  w  Wiślicy,  Lubartowicz  złożył  hołd 
z  nowej  swej  dzielnicy*,  ale  prawdopodobnie,  niezadowolony 
2.  obrotu  rzeczy,  wcale  jej  nie  objął  w  posiadanie:  oba  księ- 
stwa pozostały  w  ręku  Witołda,  a  Fedor  niebawem  udał 
się  na  Węgry,  skąd  później  wraz  ze  Świdrygiełłą  znosił 
się  z  Zakonem  krzyżackim*. 

Spotkał  się  tam  zapewne  z  innym  Fedorę  m,  synem 
Koryata,  którego,  po  daremnej  z  jego  strony  próbie  porozu- 
mienia się  ze  Skirgiełłą  ^  Witołd  również  już  w  r.  1393  wyparł 
z  Podola*.  Nie  pomogły  mu  ani  posiłki  wołoskie,  ani  pomoc 

*  Jakubowski:  Zieraskije  priwilei  w.  kn.  lit.,  Żurn.  min.  prosw 
1903  zesz.  6,  a.  297/8  (dod.  IV:  rekonstrukcya  przywileju  Witolda  dla 
PoZocka  i  Witebska  z  lat  1392/9),  por.  269. 

»  Cod.  epist.  I/l  nr.  20. 
»  Arch.  Sang.  I  nr.  14,  16. 

♦  Voigt:  Cod.  dipl.  Prussiae,  VI  nr.  67. 
»  Arch.  komisyi  hi»tor.  XII  168. 

•  Polnoje  Sobr.  XVII  83/4,  101  eto. ;  co  do  czasu  zajęcia  Podola 


WCIRLRNIB  1  WZNUWIKNIK   PAŃSTWA  LlTK"n8ltłKGO  1386- liOl         145 

króla  węgierskiego,  którego  zwierzchnictwo  prawdopodo- 
bnie tiotąd  uznawał  i  u  którego  teraz  znalazł  przytułek. 
Podole,  w  chwili  układu  krewskiego  niemal  zupełnie  wy- 
odrębnione, ściśle  się  złączyło  z  państwem  Jagiełły. 

Obecnie  nadszedł  czas  na  Kijów.  Związek  między 
walkami  o  Kijowszczyznę  a  opanowaniem  kresów  podolskich 
wyraźnie  występuje  w  latopisie  litewsko-ruskim  \  Jeszcze 
w  lutym  1394  r.,  na  zjeździe  w  Dolatyczach,  obok  Witołda 
i  Fedora  ratneńskiego  Skirgiełło  i  Włodzimierz  kijowski 
w  pozcfrnej  zgodzie  ręczą  królowi  za  Andrzeja  Olgierdo- 
wicza',  który  wreszcie  wypuszczony  z  niewoli,  udał  się 
do  W.  Nowogrodu.  Ale  trzy  miesiące  później  Witołd,  Skir- 
giełło i  inni  książęta  litewsko-ruscy  zjechali  się  z  Jagiełłą 
w  Opatowcu '  i  wtedy  zapewne  postanowiono  przeprowa- 
dzić wreszcie  dawno  zamierzoną  zmianę  nad  Dnieprem. 
Po  dalszych  jeszcze  naradach  z  Witołdem,  Skirgiełło  w  je- 
sieni opuścił  dwór  królewski,  udając  się  na  wyprawę,  która 
go  osadziła  w  Kijowie,  a  najstarszy  z  Olgierdowiczów  mu- 
siał się  zadowolić  drobnem  księstewkiem  kopylsko-słuckiem 
Da  obszarze  ściślejszej  Litwy. 

Skutki  tych  przewrotów  były  nadzwyczaj  ważne 
Wprawdzie  pozostało  kilka  mniejszych  księstw  w  Gzerni- 
chowszczyźnie  i  na  Polesiu,  a  Lingwen,  powróciwszy  w  r. 
1392  z  W.  Nowogrodu*,  gdzie  nie  zdołał  wykonać  swych 
rozległych    planów,   otrzymał   księstwo    mscisławskie;    ale 

por.  Cod.  Vitoldi  nr.  105,  ale  także  wątpliwości  co  do  autentyczności 
tego  nadania  podolskiego  Witolda  z  6/6  1393  r.,  zaznaczone  u  Kru- 
szewskiego: Istorija,  IV*  172  przyp.  1. 

»  L.  c.  80,  94/5  etc. 

»  Cod.  Yitoldi,  nr.  109 ;  por.  Rachunki  dworu,  s.  187,  236,  242, 
285,  665,  i  Polnoje  sobr.  XVII  45. 

»  Rachunki  dworu  WZad.  Jag.,  s.  237  (26/6);  dla  dalszych  szcze- 
gółów por.  (oprócz  opowieści  latopisa)  tamże  s.  200,  249  i  282. 

*  PoJn.  sobr.  XVII  45;  jest  to  zarazem  jedyna  wskazówka  chro- 
nologiczna, kiedy  księstwo  mscisławskie,  opróżnione  przez  śmierć 
Korygielly  w  r.  1390,  mogło  przejść  w  ręce  Lingwena. 

o.  Halecki:  Dziej*  Unii  Jafiellońikicj.  10 


146  OKRKS  JAGIKŁŁOWY   1385- 1440 

we  wszystkich  znaczniejszych  dzielnicach  sy- 
stem księstw  hołdowniczych  upadł  zupełnie. 
Nie  wyjmując  Kijowszczyzny,  gdzie  po  rychłej  śmierci 
schorzałego  Skirgiełły  osiadł  koło  r.  1397  namiestnik  z  ra- 
mienia Witołda^  weszły  one  wszystkie  w  nowe  sta- 
dyum  zawisłości  od  Litwy:  przy  zachowaniu 
swej  odrębności  wewnętrznej  przeszły  pod 
bezpośredni  zarząd  jej  zastępcrego  władcy. 

Ta  konsolidacya  dawnego  obszaru  państwa  litew- 
skiego nastąpiła  w  czasie,  gdy  wielkie  księstwo,  wcielone 
do  królestwa  polskiego,  prawnie  wcale  nie  tworzyło  odrę- 
bnej całości,  tak,  że  do  niedawna  nawet  związek  jego  ziem 
ruskich  z  Jitewskiemi  zdawał  się  przerwany.  Było  to  tylko 
możliwe  dzięki  silnie  zakorzenionej  tradycyi  czasów  01- 
gierdowych,  a  zwłaszcza  dzięki  oparciu,  jakie  Witołd  miał 
w  Polsce  i  u  jej  króla.  Ale  zanim  jeszcze  wzrastająca  jego 
potęga,  której  przestało  odpowiadać  stanowisko  na- 
miestnika królewskiego,  doprowadziła  do  konfliktu  z  Pol- 
ską na  tle  prawnopaństwowego  stosunku  do  Korony,  za- 
rysował się  między  Witołdem  a  Polską  spór  inny:  da- 
wny spór  polsko-litewski  o  rozdział  Rusi.  Bez- 
podstawny, póki  wszystkie  ziemie  ruskie  były  odłączone 
od  litewskich,  musiał  mimo  Unii  odżyć  z  chwilą,  gdy  złą- 
czono dawne  państwo  Gedyminowiczów  w  jedną  całość 
administracyjną- 

Niebezpieczeństwo  to  istniało  już,  odkąd  w  r.  1392 
dostała  się  Witołdowi  ziemia  łucka;  wzrosło  zaś,  gdy 
od  r.  1393  rozpoczął  starania,  aby  złączyć  w  swem  ręku 
cały  Wołyń,  cel  tylu  zabiegów  polskich  od  czasów  Kazi- 
mierza W.,  a  zwłaszcza,  gdy  sięgnął  też  po  Podole,  za 
ostatniego  Piasta  bardziej  związane  z  Polską  aniżeli  z  Li- 


>  Polnoje  sobr.  XVII  80,  94/5  etc.  O  chorobie  Skirgiełły  por. 
Rachunki  dworu,  s.  215,  o  dacie  jego  śmierci  ekskurs  Hruszewskiego>. 
IV»  474. 


WCIELBNIB  I   WZNOWlRMiE  PAŃSTWA  ŁI'JEW8KlKao   13S5- 1401         147 

twą,  potem  zaś  przez  pewien  czas    prawie    niezależne   od 
jednej  i  od  drugiej. 

Opozycya  ze  strony  polskiej  zrazu  zaznacza/a 
się  tylko  bardzo  słabo.  Co  do  Wołynia  świadczy  o  niej 
tylko  dokument  królowej  Jadwigi  z  4  listopada  1393  t.\ 
gdzie  w  tych  samych  słowach,  co  przed  siedmiu  laty  jej 
mąż,  zapewnia  księcia  na  Ostrogu,  że  wraz  z  całym  po- 
wiatem ostrogskim  ma  podlegać  jedynie  jej  i  Koronie 
polskiej.  Ta  próba,  aby  przynajmniej  częsd  Wołynia  wy- 
odrębnić nadal  z  dzielnicy  łuckiej  Witołda  na  rzecz  Pol- 
ski, okazała  się  jednak  bezskuteczną:  w  r.  1396  ks. 
Ostrogski  musiał  z  rąk  Witołda  przyjąć  przywilej,  zatwier- 
dzający i  rozszerzający  jego  dobra,  a  temsamem  uznał 
zwierzchnictwo  księcia  na  Lucku*.  Tem  łatwiej  niebawem, 
po  śmierci  Skirgiełły,  Krzemieniecczyzna  złączyła  się  znowu 
z  Wołyniem. 

Ważniejsze  następstwa  miało  skrzyżowanie  się  dążeń 
Witołda  z  polskiemi  w  sprawie  podolskiej.  Jak  przed 
Unią  przy  rywalizacyi  o  Wołyń,  wyjście  tymczasowe  zna- 
lazło się  w  podziale  spornej  ziemi.  13  czerwca  1395  r. 
król  nadal  zachodnią  część  Podola  z  Kamieńcem,  Smo- 
tryczem,  Czerwonogrodem,  Skałą  i  Bakotą  »pełnem  prawem 
książęcema  wojewodzie  krakowskiemu  i  panu  powiatu 
Samborskiego  na  sąsiedniej  Rusi  czerwonej,  Spytkowi 
z  Melsztyna,  zachowując  dla  siebie  część  wschodnią  z  Mię- 
dzybożem,  Bożskiem  i  Winnicą ».  Podział  ten  miał  dla 
dziejów  Podola  znaczenie  tem  większe,  że  odpowiadał 
jego  dwom  częściom  składowym,  wyodrębnionym  przer 
samą  przyrodę,  które  się  zrosły  w  jedną  dzielnicę  dopiera 

»  Arch.  Sang.  I  nr.  16.  Ale  już  6/2  1393  r.  »illustris  Fedor  de 
Ostrów*  występuje  jako  świadek  na  przywileju  Witolda  dla  Domi- 
nikanów  łuckich,  Grabowski-Przezdz. :  Źródła  do  dziejów  polskich, 
I  150. 

»  Ib.  nr.  20. 

»  Cod.  Yitoldi,  nr.  116;  Arch.  Sang.  I  nr.  19. 

10» 


148  OKRES  JAGlKŁŁOWy   1385-1440 

pod  władzą  Koryatowiczó w:  naddniestrzańskiej,  sta- 
nowiącej naturalne  przedłużenie  Rusi  halickiej,  i  nadbo- 
żańskiej,  która  w  stepach  ukrainnych  zlewała  się  z  po- 
graniczem kijowskiem. 

Takie  rozwiązanie  sprawy  wzbudziło  jednak  mimo 
osoby  obdarowanego  silne  niezadowolenie  kół  ko- 
ronnych*. Wprawdzie  tę  część  Podola,  o  którą  im  naj- 
bardziej chodziło,  oddano  w  ręce  dygnitarza  polskiego, 
na  którego  wybór  wpłynęły  niewątpliwie  jego  zasługi 
około  Unii  i  dawne  stosunki  z  Witołdem;  ale  według  trzy- 
krotnie powtórzonego  zwrotu  aktu  królewskiego  miał  władać 
tą  dzielnicą  tak,  j  ak  inni  książęta  Litwy  i  Rusi.  Za- 
strzeżenie to,  podobne  do  wzmianki  w  nadaniu  Podlasia 
dla  Janusza  mazowieckiego,  który  zresztą  musiał  teraz 
zwrócić  tę  ziemię  Witołdowi  2,  zaliczało  Podole  do  tych 
ziem  litewsko-ruskich,  które  niedawno  złączono  pod  za- 
rządem Witołda.  Księstwo,  wykrojone  dla  Spytka,  pozo- 
stawało więc,  na  równi  z  istniejącymi  jeszcze  udziałami 
Gedyminowiczów,  pod  naczelnem  zwierzchnictwem  Wi- 
tołdowem.  Nadto,  jak  świadczy  położenie  geograficzne, 
Witołd  musiał  też  zarządzać  bezpośrednio  wschodnią  po- 
łacią F^ódola,  z  której  nie  utworzono  osobnego  udziału 
książęcego. 

Na  razie  więc  i  w  tej  sprawie  spotkał  Polaków  do- 
tkliwy zawód,  zręcznie  zasłonięty  przez  książęce  uposaże- 
nie jednego  z  nich.  Pozornie,  teoretycznie,  rzecz  mo- 
gła się  wydawać  mało  ważną,  skoro  i  tak  wszystkie  zie- 
mie litewsko-ruskie  pozostawały  częściami  składowemi 
Korony  a  Witołd  był  tylko  ich  namiestnikiem  z  ramienia 
króla  polskiego.  Nabierała  jednak  doniosłego  znaczenia 
wobec  faktu,  że  właśnie  w  tym  samym  czasie  stawało  się 
coraz  widoczniejszem,  jak  oddanie  Litwy  i  Rusi  pod 
zarząd  Wi  tołda  pro  wad  ziło  stopniowo  do  coraz 

»  DJugosz,  III  619. 
»  Ib.,  IV  622. 


WClKLKNIR  1   WZNOWIKNIK  PAŃSTWA  LITKWSKIKGO   1S8&-1401         149 

wyraźniejszego  wyodrębnienia  ogromnych  ob- 
szarów, którymi  władał,  do  coraz  większej 
samodzielności  jego  własnego  stanowiska. 

W  Polsce  musiano  to  odczuwać  tern  dotkliwiej,  że 
w  najbliższych  latach  po  ugodzie  ostrowskiej  nie  prze- 
stawano ponosić  ciężkich  ofiar  dla  obrony  Litwy 
przed  Krzyżakami,  którzy  raz  jeszcze  wytężyli  wszy- 
stkie siły  dla  jej  podboju.  Obrona  ta,  chociaż  tyle  łatwiej- 
sza, odkąd  Witołd  pogodził  się  z  Jagiełłą,  i  teraz  nie  mo- 
gła się  obejść  bez  posiłków  wyćwiczonego  rycerstwa  pol- 
skiego, nadsyłanych  przez  króla  a  potem  hojnie  wynagra- 
dzanych ze  skarbu  polskiego  i  królewszczyzn  koronnych, 
bez  polskich  ochotników,  wystawiających  na  własny  koszt 
zbrojne  chorągwie,  bez  ciągłego  dostarczania  przyborów 
wojennych  z  Polski  ^  Nadto,  zaczynając  od  pierwszej  »rej- 
zy«  po  powrocie  Witołda,  urządzonej  jeszcze  w  r.  1392  \ 
szczególnie  cierpiało  mazowieckie  do  niedawna  Podlasie. 
Zajmując  tamtejsze  grody,  Krzyżacy  chcieli  widocznie  od- 
ciąć Litwę  od  książąt  Mazowsza,  którzy  pośredniczyli  przy 
zgodzie  z  Witołdem  a  odtąd  dotkliwe  cierpieli  krzywdy  od 
Zakonu. 

Tym  razem  opór  Litwy  przeciw  najeźdźcom  był  sku- 
teczny. Po  całym  szeregu  wypraw,  z  których  ostatnie, 
w  r.  1394,  posunęły  się  dalej  niż  kiedykolwiek  w  głąb 
Litwy',  po  ostatniem  daremnem  oblężeniu  Wilna,  Krzy- 
żacy pożegnali  się  ostatecznie  z  planem  jej 
podboju.  Odtąd  walki  litewsko-niemieckie  to- 
czyć się  będą  już  tylko  o  Żmudź.  Litwa  wła- 
ściwa była  ocaloną.    Było  to  pierwszym  decydującym 

«  DIugosB.  III  605/6.  W  Rachunkach  dworu  (s.  168,  160,  193 
200)  pod  r.  1393  i  1394  nieraz  spotykamy  wzmianki  o  »bali8tae«,  wy- 
syłanych do  Wilna;  o  licznych  Polakach  prsy  boku  Witolda  Ss.  rer. 
Pruss.  III  194/5  (r.  1394). 

«  Ib.,  8.  501;  Ss.  rer.  Pruss.  II  649. 

»  8s.  rer.  Pruss.  II  653. 


160  0KRK8  JAOIR^ŁOWY   1385-14*0 

rezultatem  politycznym  Unii  z  l^ołską,  której  sprzymierze- 
niec, król  rzymski  Wacław,  niebawem  zabroni  Krzyżakom 
najazdów  na  Litwę  i,  ale  zarazem  także  owocem  ustępstw 
na  rzecz   Witołda,  które  się  sowicie  opłaciły. 

Ale  teraz  też  dopiero  uwidoczniły  się  skutki,  do  ja- 
kich te  ustępstwa  musiały  doprowadzić.  Uporawszy  się 
dzięki  Unii  równocześnie  z  systemem  dzielnicowym,  roz- 
bijającym jedność  dawnego  państwa  litewskiego  na  we- 
wnątrz, i  z  wrogiem  zewnętrznym,  zagrażającym  do- 
tąd jego  istnieniu,  Witołd ,  cboć  prawnie  tylko  namiest- 
nik Jagiełły,  w  rzeczywistości  zajął  stanowisko  bez  poró- 
wnania silniejsze,  aniżeli  niezależni  władcy  Litwy  przed 
Unią.  To  też  właśnie  w  roku  1395,  gdy  rozstrzygnął 
się  los  Podola,  dotąd  tak  słabo  spojonego  z  innemi  zie- 
miami, a  walki  z  Zakonem  wbrew  zakazom  królewskim  * 
ustępowały  planom  zjazdów  ugodowych ',  Witołd  zaczął 
się  posługiwać  tytułem  wielkiego  księcia  Litwy*  — 
<5hoć  naturalnie  nie  w  stosunkach  z  Polską  —  i  podjął 
na  nowo  politykę  zaborczą  dawnych  w.  książąt 
wobec  Rusi  wschodniej  i  Tatarów.  Powróciwszy 
na  początku  r.  1395  ze  zjazdu  Jagiełły  z  królem  węgier- 
skim, w  którym  wziął  udział  ze  względu  na  sprawę  Po- 
dola ^  zajął  się  planami,  dla  Polski  na  pozór 
zupełnie  obcymi',  które,  jak  się  zdawało,  mógł  wy- 
konać na  własną  rękę. 

Dotąd    Witołd    ograniczał   się    do    starań    dyplomaty- 


»  Ib.  III  196/7;  Voigt:  Cod.  dipl.  Pruss.  VI  nr.  11. 

*  Index  aotorura  saec.  XV,  nr.  243. 
»  Cod.  Vitoldi  nr.  112. 

*  Ib.,  nr.  117;  M.  Baliński:  Hist.  Wilna  I  161  (por.  Kopiaryuw 
kap.  wiln.  I  s.  II,  III  9):  >prinoeps  supremus  Lituaniae«  2/2  1396. 

»  Rachunki  dworu,  s.  216,  217,  219. 

*  RzecE  znamienna  jednak,  ie  preymierze  przeciwko  Witoldowi, 
zawarte  wówczas  (por.  Prochaska:  Król  WI.  Jagiełło,  I  115  przyp.  2) 
przez  Moskwę  i  Twer,  zwraca  się  teł  przeciwko  >Laohomc. 


WCIBLKKIK  I   WINOWIKNIB   PAŃSTWA  LlTKWSKlKttO   1385-1*01        151 

cznych  o  podtrzymanie  wpływu  litewskiego  w  ziemiach 
ruskich,  znajdujących  się  jeszcze  po  za  granicami  państwa 
Jagiełło wego;  teraz  zaś  powiódł  mu  się  pierwszy  od  cza- 
sów Olgierda  krok  ku  dalszemu  rozszerzeniu  tych  granic, 
gdy  28  września  r.  1395  opanował  dawno  upragniony 
Smoleńsk*.  Skorzystał  z  rozterek  między  synami  Świa- 
tosława,  aby  tutaj  stosunek  zależności  politycznej  od 
Litwy,  tak  wyraźny  od  r.  1386,  zamienić  w  przyłączenie 
do  niej,  a  to  nawet  nie  pod  osobnym  księciem  dzielnico- 
wym z  rodu  Gedymina,  jak  to  dawniej  praktykowano  po 
usunięciu  rodzimych  Rurykowiczów,  lecz  od  razu '  pod 
litewskimi  namiestnikami. 

Utwierdziwszy  się  w  nowo  zajętej  ziemi  przez  zwy- 
cięstwo Lingwena  nad  księciem  riazańskim,  zwrócił  się 
Witołd  do  spraw  tatarskich.  Sposobność  wmieszania 
tsię  do  nich  nasunęła  się  również  w  r.  1395,  gdy  zbiegł 
do  niego  chan  Tochtamysz,  szukając  opieki  przed  rywalem, 
popieranym  przez  groźnego  Tamerlana;  łatwiejszemi  zaś 
stały  się  wszolkie  przedsięwzięcia  w  tym  kierunku,  odkąd 
po  śmierci  Skirgiełły  Kijowszczyzna  przeszła  pod  bezpośre- 
dnią władzę  Witołda.  To  też  zaraz  w  r.  1397  przyszło  do 
pierwszej,  a  w  roku  następnym  do  drugiej  zwycięzkiej 
wyprawy  Witołdowej  w  głąb  Tatarszczyzny '.  Przesadzone 
były  może  wieści,  jakoby  Witołd  dotarł  aż  po  za  Don  i  ku 
Wołdze, a  na  Krymie  obiegł  Kaffę,  ale  wątpliwości  ulegać  nie 
może,  że  oparł  wówczas  granice  swej  władzy 
o  naturalne  rubieże  południowe  ziem  ruskich: 

»  Polnoje  sobr.  XVII  46,  81,  95/6. 

»  W  Rachunkach  dworu  (s.  192,  241/2,  266)  s  czerwca  r.  1394 
pojawia  się  jednak  idnus  Nos  dux  Smolanski*.  coby  wskazywano 
na  plan  osadzenia  w  Smoleńsku  ks.  Aleksandra  Nosa,  jednego  z  Na- 
rymuntowiczów  pińskich,  który  istotnie  dzierżyć  będzie  Smoleńsk 
w  r.  1418  (Cod.  Yitoldi,  nr.  758),  ale  widocznie  jako  namiestnik. 
Witolda. 

»  Ss.  rer.  Pruss.  III  216,  222,  V  226;  Długosz,  III  623. 


162  OKIIKS  JAGIRCŁOWY  18S6-U40 

morze  Czarne  i  dolny  Dniepr.  Zdecydowany  poświę- 
cić Zakonowi,  który  mu  nadesłał  posiłki,  bałtyckie  wybrzeże 
Litwy,  stwarzał  Witołd  dla  niej  u  brzegów  drugiego  morza, 
gdzie  dotąd  od  wieków  koczowały  hordy  turańskie,  nowe 
podstawy  politycznej  i  ekonomicznej  potęgi. 

Sukcesy  te,  doniosłe  zwłaszcza  dla  ziem  ruskich,  mo- 
gły mieć  wielką  wartość  dla  całego  państwa  polsko- 
litewsko-ruskiego,  byleby  się  utrzymała  zasada 
jego  jedności,  tak  silnie  zaznaczana  w  pierwszych  la- 
tach współżycia.  Obecnie  jednak  właśnie  dzięki  nadzwy- 
czajnemu wzrostowi  potęgi  Witołdowej  ta  jedność  wyda- 
wała się  silnie  zagrożoną;  conajmiiiej  zaś  nasuwała  się 
obawa,  że  we  wzajemnym  związku,  mimo  teoretycznego 
zwierzchnictwa  Polski,  jej  interesy  będą  musiały  coraz 
bardziej  ustępować  litewskim.  To  też  wówczas,  w  r.  1398, 
po  raz  pierwszy  wychodzi  z  Polski  głos  prote- 
stu przeciwko  takiemu  obrotowi  wypadków. 

Głos  ten  wyszedł  z  tego  samego  grona,  które  już  w  r.  1395 
dawało  wyraz  swemu  niezadowoleniu  w  sprawie  Podola: 
od  królowej  Jadwigi,  która  nie  chciała,  aby  ofiara, 
którą  poniosła  dla  dobra  królestwa  polskiego,  poszła  na 
marne,  i  od  rady  koronnej,  z  której  rąk  wymykało  się 
kierownictwo  dzieła,  rozpoczętego  tak  pomyślnie  w  r.  1386. 

I  otóż  powołano  się  właśnie  na  świeże  wspomnienia 
tego  roku,  aby  to,  co  wtedy  postanowiono  w  teoryi,  coraz 
bardziej  nadwątlanej  przez  tok  wydarzeń,  znalazło  zewnę- 
trzne zatwierdzenie  w  praktyce  życiowej.  Królowa  w  liście 
do  swego  wkochanego  brata«  Witołda  przypomniała  mu, 
że  owe  ziemie  Litwy  i  Rusi,  któremi  zarządzał,. 
Jagiełło  zapisał  jej  jako  wiano,  gdy  go  poślu- 
biła, i  prosiła  go,  aby  wobec  tego  uiszczał  jej- 
z  nich  roczny  czynsz ^ 

Nie  było  takiego  warunku  w  ugodzie  krewskiej.  Ale, 

»  6b,  rer.  PruBS.  III  219. 


WCIRLKNIE   I    WZNO WIRNIK   PAŃSTWA   LI  I  KW.SKIKOO    1S85-I401  153- 

stojąc  ściśle  na  stanowisku  wcielenia  ziem  Litwy  i  Rusi 
do  Polski,  jej  królowa  miała  prawo  nałożyć  taką  daninę 
na  swych  tamtejszych  poddanych,  których  jeszcze  żaden 
przywilej  nie  zabezpieczał  przed  podatkami,  nakładanymi 
przez  władcę.  Taka  opłata  byłaby  jasno  zadokumentowała 
przynależność  tych  ziem  do  Korony,  ich  podwładność  wobec 
Polski,  namiestnicze  li  tylko  stanowisko  zarządzającego 
niemi  Gedyminowicza. 

Ale  dlatego  też  właśnie  Witołd  tej  »prośby«  spełnić 
nie  myślał.  Oparcia  przeciwko  Polsce  poszukał  na  we- 
wnątrz i  na  zewnątrz  swych  ziem.  Przedewszystkiem  po 
raz  pierwszy  w  ich  dziejach  odwołał  się  do  przed- 
stawicieli społeczeństwa:  zebrał  najwybitniejszych 
panów  litewskich  i  ruskich,  przedłożył  im  żądanie  królo- 
wej Jadwigi  i  łatwo  uzyskał  stanowcze  jego  odrzucenie^- 
przedstawiwszy  je  jako  zamach  na  ich  wolność  i  na  »8tarinę«. 
Co  więcej,  list  Jadwigi  popchnął  Witołda  do  pokoju  z  Za- 
konem', który,  zawarty  na  wyspie  Salin,^  12  paździer- 
nika 1398  r.  *,  ua  wielce  niekorzystnych  a  nawet  upoka- 
rzających warunkach,  miał  być  wyrazem  politycznego  wy- 
odrębnienia się  od  Polski.  Wszak  Witołd  w  owym  akcie, 
odstępującym  Krzyżakom  całą  Żmudź,  uzależniającym  ga 
od  nich  tak  w  pracy  chrystyanizacyjnej,  jak  i  w  przedsię- 
wzięciach wojennych,  tytułował  się  ^najwyższym  księciem 
Litwy  i  Rusi«,  a  co  więcej,  dał  się  obwołać  przez  knia- 
ziowi panów  litewsko-ruskich  »królem«  Litwy  i  Rusi*. 

Pomijając  na  razie  znaczenie  tej  pierwszej  »elekcyi« 
dla  wewnętrznego,  prawno-społecznego  rozwoju  tych  ziem^ 
trzeba  zaznaczyć,  że  miała  ona  dać  wyraz  ich  odrębności 
państwowej  i  zarazem  przemienić  ich  władcę  z  n  a- 
miestnika  z  ramienia  Polski  w  osobnego  monar- 
chę.   Po    rekonstrukcyi    obszaru    w.  księstwa  li- 

»  Ss.  rer.  Pruss.  III  220. 

*  Raczyński:  Kod.  dypl.  Litwy,  s.  263  nn. 

»  Ss.  rer.  Pruss.  III  224. 


154  OKRB8  JAGIKŁŁOWY   1886- U40 

tewskiego  wr.  1392,  nastąpiło  teraz  wznowie- 
nie jego  państwowości,  ale  wznowienie  faktyczne 
tylko,  bo  dokonane  samowolnie  przez  jedną  tyl- 
ko stronę,  wbrew  obowiązującym  umowom 
prawnym. 

Nabierało  ono  jednak  doniosłego  znaczenia  dzięki 
temu,  że  zostało  dokonane  wprawdzie  bez  zgody  Polski, 
ale  z  milczącem  eon  aj  mniej  przyzwoleniem  jej 
króla  a  zarazem  jedynego  dotąd  w.  księcia  Litwy,  Jagiełły. 
Świadczy  o  tem  okoliczność,  że  Jagiełło  wiedział  niewąt- 
pliwie *  o  układzie  salińskim,  zawartym  w  obecności  »nie- 
których  Polaków«  *,  oraz  wieść,  że  już  nieco  przedtem  sta- 
rał się  wraz  z  Witołdem  u  papieża  o  koronę  królewską 
dla  Litwy,  chcąc  z  ziem  litewskich  i  ruskich  utworzyć 
osobne  królestwo  pod  berłem  Witołda,  bezpo- 
średnio podległe  stolicy  apostolskiej".  Porozu- 
mienie musiało  nastąpić  podczas  pobytu  króla  na  Litwie, 
na  wiosnę  r.  1397.  Zdaje  się,  że  wtedy  na  zjeździe  Jagiełły 
z  Witołdem  i  biskupem  wileńskim  Andrzejem*  zgodzono 
się  na  zawarcie  pokoju  z  Zakonem,  z  którym  już  od  po- 
czątku tego  roku  Litwa  miała  zawieszenie  bronić  Król 
skłaniał  tylko  Witołda,  ku  niezadowoleniu  Krzyżaków,  aby 
nie  przyjmował  artykułu  o  uległości  wobec  cesarstwa,  do- 
wodząc mu,  że  Litwa  powinna  tylko  podlegać  papieżowi 
taksamo  jak  Polska  ^ 

1  Dowiódł  tego  A.  Prochaska  w  Przyczynkach  kryt.  do  dziejów 
Unii,  Rozpr.  Akad.  hist.  t.  33,  s.  102. 
»  Ss.  rer.  Pruss.  III  223. 
»  Cod.  dipl.  Prussiae  VI  nr.  61  (26/2  1398). 

*  Kurczewski:  Kościół  zamkowy  czyli  katedra  wileńska,  II 
305/6,  dok.  z  Lidy,  20/5  1397  r.  (por.  Cod.  Yitoldi  nr.  151);  tamże 
■w  pierwszych  dniach  czerwca  wystawia  przyw.  biskup  Andrzej  »ad 
mandatum*    Jagiełły    i    Witolda     (Muz.   XX.    Czartor.,    oryg.    perg. 

,nr.  1207). 

»  Cod.  Yitoldi,  nr.  140. 

•  Yoigt:  Cod.  dipl.  Prussiae  Y  nr.  99,  por.  YI  nr.  42. 


WCIKLBMK  I   WZNOWIKNIE  PAŃSTWA  ŁlTKWiiKlEGO  1385-1401         155 

Plan  wyodrębnienia  Litwy  jako  osobnego  państwa, 
pozornie  tak  sprzeczny  z  postępowaniem  Jag-iełły  po  ukła- 
dzie krewakim,  znajduje  zupełne  wytłónnaczenie  w  innej 
^wiadomości,  która  się  szerzyła  równocześnie  i,  mianowicie 
o  poważnych  nieporozumieniach  między  królem 
a  królową,  Powodem  ich  była  bez  wątpienia  nietylko 
różnica  w  poglądach  na  sprawę  krzyżacką,  ale  zwłaszcza 
też  długa  bezdzietność  Jadwigi',  która  obalała 
wszystkie  widoki,  z  jakimi  Jagiełło  zawierał  umowę  krew- 
flką.  Wówczas  mógł  bez  wahania  wcielió  swe  ziemie  do 
królestwa  polskiego,  gdyż  spodziewał  się  potomstwa, 
któreby  miało  dziedziczne  prawa  do  całego 
państwa,  powstającego  w  ten  sposób.  Obecnie  zaś  gro- 
ziło, że  po  jego  bezpotomnej  śmierci  prawa  rodu  Ge- 
dy  min  o  we  go  d  o  ziem  litewsko-ruskich  ustąpią 
nie  prawom  jego  dynastyi,  lecz  władzy  przyszłego 
króla  polskiego,  z  innego  zupełnie  rodu,  rozcią- 
gającej się  też  na  ziemie  dawnego  państwa  litewskiego, 
przyłączone  do  Korony.  Po  raz  pierwszy  interes  ro- 
dowy króla  znalazł  się  w  sprzeczności  z  ideą 
Unii.  Stąd  wynikło  dążenie  Jagiełły,  aby  przez  wznowie- 
nie odrębności  państwowej  dawnych  dzierżaw  Gedymino- 
czów  uratować  je  dla  swego  rodu.  Po  raz  pierwszy  też 
w  dziejach  Unii  groził  konflikt  zasad  n  iczy,  dotyczący 
już  nie  osobistych  spraw  jednego  z  książąt  litewskich,  lecz 
aamej  istoty  stosunku  Litwy  do  Polski. 

Ale  —  rzecz  dziwna  na  pierwszy  rzut  oka  —  konflikt 
ten  został  zażegnany  niemal  niepostrzeżenie. 
W  parę  miesięcy  zaledwo  po  wypadkach  Balińskich,  gdy 
Witołd  gotow£ił  się  do  nowej,  decydującej  wyprawy  tatar- 


»  Ib.  VI  nr.  60  (24  2  1398). 

»  Ib.  VI  nr.  49,  gdzie  Zakon  jui  w  październiku  r.  1397  zwraca 
uwagę  królowi  węgierskiemu,  że  ani  Jagiełło,  ani  Witold  nie  mają 
dziedzica. 


156  OKRES  JAfilKł.ŁOWy    1385- U40 

skiej,  to,  chociaż  królowa  przepowiadała  jej  nieszczęśliwy 
wynik,  zgromadziło  się  pod  jego  wodzą  liczne,  doborowe 
rycerstwo  z  wszystkich  dzielnic  Korony,  nawet  z  dalekiej 
Wielkopolski  i  Mazowsza,  z  najwyższymi  dostojnikami  na 
czele  K  Widocznie  nietylko  król  popierał  gorąco  ową  kru- 
cyatę,  którą  głoszono  w  całem  jego  państwie  *.  ale  musiało 
też  już  przed  bitwą  nad  Worsklą  dojść  do  porozumienia 
między  Witołdem  a  panami  koronnymi.  Istotnie  przecho- 
wała się  ciekawa  zapiska',  która  pozwala  przypuścić,  że 
załagodzenie  groźnego  napięcia  nastąpiło  niedługo  po  po- 
koju Balińskim,  jeszcze  przed  śmiercią  (14  listopada)  biskupa 
wileńskiego  Andrzeja,  który  —  zdaje  się  —  wraz  ze  Spyt- 
kiem  z  Melsztyna  odegrał  pewną  pośredniczącą  rolę:  jak 
gdyby  symbol  zgody,  Jagiełło  wraz  »z  najdroższą  małżon- 
ką«  posłali  do  Wilna  przez  jego  dawnego  obrońcę,  Kle- 
mensa z  Moskorzewa,  ozdobną  księgę  o  męce  Pańskiej,  zło- 
żoną w  wileńskiej  katedrze  na  cześć  jej  patronów. 

Na  jakiej  zasadzie  starano  się  wyrównać  przeciwień- 
stwa, o  tem  świadczy  tytuł  »ex  parte  Regni  Poloniae 
supremi  ducia  LituaniaeK,  jaki  daje  Witołdowi  owa  zapiska 
z  końca  1398  r.  Ułożono  kompromis,  polegający  na  przy- 
znaniu mu  godności  wielkoksiążęcej,  ale  w  za- 

'  Długosz,  III  627/9;  por.  Ss.  rer.  Pruss.  III  229/30. 

*  Theiner:  Monum.  Pol.  I  nr.  1041. 

»  Metryka  koronna,  ks.  XI  str.  124.  »Descriptio  cuiusdam  libri 
in  eoclesia  Yilnensi  depositi.  Anno  Domini  1398  Ser.  Princeps  domi- 
nus  Wladislaus  Dei  gratia  Rex  Poloniae  Lituaniaeąue  princeps  sup- 
remus  et  heres  Russiae  etc.  cum  inclita  domina  Hedvigi...  consorte 
sua  carissirna  hunc  librum  passionalis  per  strenuum  militem  ele- 
mentem de  MoskorzOY,  Regni  Poloniae  vicecancellarium,  capitaneum 
Sanocensem  iussit  comparare,  temporibus  III.  et  Magnif.  Prinoipis 
domini  Yitoldi  ex  parte  Regni  Poloniae  supremi  ducis  Lituaniae  et 
Rev.  in  Christo  patris  domini  Andreae,  primi  Episcopi  Yilnensis,  ao 
etiam  strenui  militis  domini  Spithkonis,  palatini  Cracoviensis  et  do- 
mini terrae  Podoliae<  i  t.  d. 


WCIKLKNIE  1    WZNOWIHINIK  PAŃSTWA  LlTBWaKlKGO   1386-1401         167 

wisłości  od  Polski.  Potwierdza  to  wzmianka  Długosza^, 
według  której  Witołd  gdzieś  w  pierwszej  połowie  następne- 
go roku  otrzymał  od  króla  w.  księstwo  litewskie,  ale  tylko 
w  dożywotnie  dzierżenie.  Jagiełło  pragnął  zadowolić  w  ten 
sposób  osobistą  ambicyę  Witołda,  ale  cofał  się  z  niebezpie- 
cznego dla  Unii  stanowiska,  zajętego  rok  przedtem.  Wpły- 
nęła na  to  niewątpliwie  nadzieja  potomstwa,  która 
niespodzianie  ukazała  mu  się  właśnie  wówczas,  po  13-le- 
tniem  małżeństwie  bezdzietnem.  Wobec  niej  mógł 
powrócić  do  pierwotnycłi  planów  z  czasów 
układu  krewskiego,  z  pewnem  tylko  ustęp- 
stwem w  kierunku  wyodrębnienia  Litwy  na 
czas  życia  Witołda. 

Zanim  jednak  w  tym  właśnie  duchu  rozwiązano  pro- 
blem stosunku  Litwy  do  Korony  w  ostatecznym  układzie, 
zaszły  jeszcze  wszybkiem  po  sobie  następstwie 
dalsze  zmiany  położenia.  Pogrom  Witołda  nad 
Worskłą,  aczkolwiek  jego  skutków  nie  należy  przeceniać, 
zniweczywszy  jego  plany  dalszych  podbojów  na  wschodzie, 
wzmocniwszy  krwią  wspólnie  przelaną  polsko-litewskie 
braterstwo  broni,  musiał  księcia  uczynić  skłonniejszym  do  po- 
nownego oparcia  się  o  Polskę,  do  zgody  na  wspomniane 
wyjście  kompromisowe  z  zatargu  z  nią.  Ale  parę  tygodni 
przedtem  zaszedł  wypadek,  który  je  na  chwilę  czynił  illu- 
zorycznem,  mianowicie  śmierć  Jadwigi,  poprzedzo- 
na zgonem  jej  świeżo  narodzonego  dziecka. 

Znowu  zdawały  się  znikać  nadzieje  dynastyczne  Ja- 
giełły. Co  więcej,  sam  objawiał  wątpliwości,  czy  wobec 
śmierci  żony  ma  jeszcze  prawo  do  tronu;  obawiając  się 
rzekomo,  aby  go  nie  »wyrzucono«  z  królestwa  polskiego, 
wybierał  się  z  powrotem  na  Litwę  *. 

Takie  wyjście  było  dla  Witołda   nader  niebezpieczne, 

»  III  526. 

»  Długosz,  III  638/9. 


158  OKRKS  JAGIEŁŁOWY  1385    1440 

gdyż  w  razie,  gdyby  Jagiełło,  ustąpiwszy  z  Polski,  po- 
wrócił na  swe  stanowisko  z  przed  r.  1386,  znikłaby  dla 
każdego  innego  Gedyminowicza  wszelka  sposobność  pia- 
stowania chociażby  dożywotniej,  zastępczej  władzy  wielko- 
książęcej. Widocznie  zaniepokojony  taką  możliwością,  Wi- 
tołd,  który  ledwo  co  po  swej  klęsce  przyjechał  do  Kra- 
kowa, mimo  najlepszych  na  pozór  stosunków  z  królem  \ 
szybko  na  Litwę  powrócił, 

Ale  takie  postawienie  kwestyi  było  niemniej  niebez- 
pieczne dla  Unii,  któraby  się  rozchwiała  zaraz  po  śmierci 
Jadwigi,  gdyż  nie  mogło  być  mowy  o  tem,  aby  Jagiełło, 
jako  w.  książę  Litwy,  podlegał  jakiemuś  nowemu  królowi 
polskiemu.  Dlatego  trudno  się  oprzeć  wrażeniu,  że  jego 
postanowienie  porzucenia  tronu  polskiego  było  tylko  zrę- 
cznym i,  jak  zaraz  się  okazało,  skutecznym  manewrem, 
aby  uzyskać  od  Polaków  to,  do  czego  dążył  od 
początku:  dzied  zicz  ne  prawo  d  o  króle  stwa  pol- 
skiego. Istotnie  też,  w  trafnem  zrozumieniu  sytuacyi, 
przyznano  mu  je  wówczas  w  formie  ponownej  elek- 
cyi,  która  była  już  nie  tylko  wyborem  jego  osoby,  jak 
w  r.  1386,  lecz  wyborem  nowej  dynastyi  dziedzi- 
'cznej^.  Nową  zaś  możliwość  uzyskania  potomstwa,  a  za- 
razem sankcyę  tych  dziedzicznych  praw,  miało  królowi  dać 
nowe  małżeństwo  z  wnuczką  Kazimierza  W. 

Powracała  w  ten  sposób  najzupełniej  sytuacya 
z  r.  1386,  z  lepszem  tylko  zabezpieczeniem  aspiracyi  dy- 
nastycznych króla  Władysława.  Ale  należało  też  lepiej, 
aniżeli  wówczas,  unormować  stosunek  prawno- 
państwowy  ziem  litewsko-ruskich  do  Polski. 
Pierwotna  bowiem  koncepcya  ich  » przyłącz e- 
nia«    do   Korony,   przy   zniesieniu   ich    odrębności  pań- 


»  Cod.  Yitoldi,  nr.  201. 

»  Por.  Yoigt:  Cod.  dipl.  Prussiae,  VI  nr.  86/7,  i  wywód  O.  Ba^ 
Bera  w  Kwart,  histor.  XXI  27—32. 


WCmLKNIK  1    WZNOWIRNiK  PaŃSTWA  LITKW8K1EO0   1386-1401         159^ 

stwowej,  okazała  się  niedostateczną:  ścisłe  jej 
przeprowadzenie  w  formie  bezpośredniego  wcielenia  do 
Polski  było  praktycznie  niewykonalne,  a  uniennożliwione 
ostatecznie  przez  faktyczne  stanowisko,  jakie  sobie  sto- 
pniowo zdobył  Witołd,  i  przez  świeże  rozbudzenie  sepa- 
ratyzmu litewskiego  w  r.  1398;  przy  każdej  zaś  innej  in- 
terpretacyi  postanowienie  aktu  krewskiego  było  zbyt  ogól- 
nikowe i  niejasne,  aby  się  stać  podstawą  dla  politycznej 
budowy  państwa.  Nową,  prawdziwie  twórczą  i  ży- 
wotną koncepcyę  przyniosła  za  to  unia  wileń- 
sko-radomska. 

Dojrzał  w  niej  poprostu  ów  kompromis,  który  się 
już  zapowiadał  w  r.  1398/9.  Należało  jednak  skłonić 
Witołda,  aby  go  uznał  formalnie,  wyrzekając  się 
aspiracyi  do  niezawisłej  władzy  monarszej,  których  Jagiełło 
obecnie  już  nie  miał  żadnego  powodu  popierać.  Do  tego 
nie  wystarczała  klęska  nad  Worsklą.  Jej  skutki 
ograniczyły  się  przecież  do  spustoszenia  pogranicza  ki- 
jowsko-wołyńskiego  przez  Tatarów  \  a  na  wewnątrz  wzmo- 
cniło się  nawet  po  niej  stanowisko  Witołda  dzięki  temu, 
że  wyginęły  całe  zastępy  kniaziów,  których  udziały  prze- 
szły pod  jego  bezpośrednią  władzę,  jak  n.  p.  Briańsk  Dy- 
mitra Olgierdowicza. 

Uszedł  jednak  z  życiem  najmłodszy  syn  Olgierda, 
Świdrygiełło.  Chwilowo  przejednany,  mimo  sprawy 
witebskiej  z  r.  1393,  skoro  walczył  pod  sztandarami  Wi- 
tołda, był  jednak  jego  najniebezpieczniejszym  —  po  śmierci 
Skirgiełły  —  rywalem,  gdy  chodziło  o  godność  wielko- 
książęcą, do  której  sobie  stale  rościł  pretensye,  oparte  na 
rzekomem  rozporządzeniu  Olgierda,  które  omówiliśmy  wy- 
żej *.  Do  niedawna  liczył  na  pomoc  Zakonu  do  odzyskania.^ 


»  Polnoje  sobr.  XVn  48,  97  eto. 
»  Str.  103. 


160  OKHB8  JAOireŁŁOWY   1S85-1440 

•swej  »ojcowizny«  na  Litwie  i  Rusi  ^,  ale  pokój  Krzyżaków 
z  WitoMem  zniweczył  na  razie  te  nadzieje*.  I  otóż  teraz 
postanowiono  Świdrygiełłę  związać  jak  najściślej 
z  Koroną  polską.  Po  pobycie  Jagiełły  w  Wilnie  na 
początku  r.  1400  \  odbył  się  w  sierpniu,  z  udziałem  naj- 
czynniejszych  w  sprawach  litewsko-ruskich  panów  pol- 
skich*, zjazd  w  Brześciu  litewekim;  książęta  moł- 
dawscy, którzy  tam  hołdowali  królowi,  a  zarazem  — 
w  sposób  zgoła  wyjątkowy  —  Witołdowi,  księciu  Litwy, 
zobowiązali  się  też  do  przestrzegania  dobrych  stosunków 
ze  Świdrygiełłą  ^  który  widocznie  przy  tej  właśnie  spo- 
sobności otrzymał  dzielnicę  podolską  Spytka  Mel- 
sztyńskiego,  zabitego  pod  Worsklą.  Nie  dostał  jej  je- 
dnak, jak  poprzednik,  na  wzór  innych  książąt  litewsko- 
ruskich,  t.  j.  pod  naczelną  władzą  Witołda,  lecz  jako  zie- 
mię koronną.  Wyraźnie  o  tern  świadczy  akt  homagialny, 
jaki  wówczas  złożył  *,  zawierający  całkiem  wyjątkowe  po- 
stanowienia o  szerzeniu  wiary  katolickiej  i  wyłąoznem  od- 
dawaniu grodów  podolskich  samym  tylko  Polakom.  Nadto 
wzmocniono  jeszcze  związek  jego  dzielnicy  z  Polską  przez 
równoczesne  nadania  w  sąsiednich  częściach  Rusi  halickiej, 
zwłaszcza  na  pograniczu  wołoskiem  ^ 

Wtedy  Witołd,  widząc,  że  Jagiełło  i  Polska  mogliby 
się  oprzeć  przeciwko  niemu  na  Świdrygielle,  że  już 
udało  im  się  wyjąć  tą  drogą  z  pod  jego  władzy  zachodnie 

»  Voigt:  Cod.  dipl.,  VI  nr.  67. 
»  Por.  ib.  nr.  66. 
»  Ib.  nr.  92/3. 

♦  Na  dok.  króla  z  1/10  1400,  wystawionym  w  powrotnej  dro- 
<i»e  kolo  Hrubiesłowa,  występują  wśród  świadków  m.  i.  Jan  z  Tar- 
nowa i  Klemens  z  Moskorzewa  (odpis  w  Archiwum  glównem  w  War- 
szawie). 

»  Hormuzaki:  Dooumente,  1/2  nr.  648/9.  Por.  Cod.  Yitoldi,  nr. 
136,  214. 

•  Inw,  J.  Zamoyskiego,  III  930  i  952.  Por.  AGZ.  X  nr.  31. 
'  Rozbiór  źródeł  u  Kruszewskiego,  IV''  476  (ekskurs  30). 


WCIELENIE  I  WZNOWIENIE  PANRTWA  LITEWSKIEGO   1S85-1401 


161 


Podola,  zdecydował  się^  przyjąć  to,  co  mu  do- 
browolnie ofiarowywano.  Zaginiony  niestety  akt 
Jagiełły,  kładący  podwaliny  pod  nowy  stosunek  Litwy  do 
Polski,  został  zapewne  wystawiony  w  Grodnie  naBoże 
Narodzenie  r.  1400*;  jeszcze  pod  koniec  tego  roku 
książęta  udzielni,  którzy  pozostali  dotąd  na  ziemiach 
litewsko-ruskich,  zaczęli  wystawiać  nowe  akty  homagialne, 
a  18  stycznia  r.  1401  sam  Witołd  wydał  w  Wilnie 
nowy  akt  hołdowniczy'. 

Charakter  tego  aktu  najlepiej  poucza  o  isto- 
cie nowej  unii.  Witołd  składa  nowe  zobowiązania 
wierności  wobec  króla  i  Korony  polskiej,  ponieważ  Jagiełło 
nadał  mu  w  dożywotnie  dzierżenie  w.  księstwo  litewskie 
wraz  z  innemi  ziemiami,  należącemi  do  tego  księstwa, 
i.,  j.  dzielnicami  ruskiemi*.  Takie  odnowienia  aktów  ho- 
magialnych  składali  Gedyminowicze  wtedy,  gdy  otrzymy- 
wali jakąś  nową  dzielnicę.  Stąd  wniosek,  że  Li  twa  wraz 
2  jej  ziemiami  ruskiemi,  t.  j.  cały  obszar  (prócz 
zachodniego  Podola),  nad  którym  Witołd  dotąd  (od 
X.  1392)  wykonywał    władzę    namiestniczą,    stał 


*  Ss.  rer.  Pruss.  III  244,  gdzie  wyraźnie  zaznaczono  ten  związek 
przyczynowy. 

*  Ib.,  gdzie  przed  wzmianką  (b.  245)  o  nowej  ugodzie  z  Pola- 
kami wspomniano  o  układzie  Witolda  z  Jagiełłą  po  Bożem  Narodź, 
r.  1400;  musiał  on  nastąpić  przed  31/12,  z  którego  to  dnia  jest  datowany 
akt  hołdowniczy  ks.  starodubowskiego  (Akty  zap.  Rosaii  I  nr.  17).  Akt 
ten,  wystawiony  nad  jeziorem  Krudy,  w  pobliżu  Grodna,  potwier- 
dza późniejszą  tradycyę  (tskrypt*  panów  polskich  z  26/2  1569  r. 
w  Źródłop.  do  dziejów  Unii  III  59)  o  układzie  Jagiełły  z  Witołdem, 
zawartym  w  Grodnie.  Do  rekonstrukcyi  zaginionego  dokumentu 
króla  może  służyć  streszczenie  wszystkich  aktów  unii  z  r.  1400/1, 
:zawarte  w  proteście  prokuratora  polskiego  na  sejmie  norymberskim 
s  r.  1430  (Cod.  epist.  II  nr.  179). 

»  Cod.  Yitoldi  nr.  233. 

*  W  sprawie  tej  terminologii  por.  zestawienie  naize  w  Rozpr. 
Wyda.  hist.  Akad.  t.  59,  s.  221,2. 

•O.  HaUcki:  Dxi«je  Unii  JafieUońikiaj.  H 


162  0KRX8  JAOIRŁŁOWT  1186-lUO 

sicjegfo  osobistą,  dożywotnią  dzielnicą,  tak  jak 
dotąd  księstwa  trockie  i  łuckie.  Całe  dawne 
w.  księstwo  otrzymało  ten  sam  stopień  odręb^ 
ności  państwowej  w  stosunku  do  królestwa 
polskiego,  jaki  posiadały  poszczególne  dziel- 
nice w.  księstwa  w  stosunku  do  Litwy  ^  Nie^ 
przestawało  być  częścią  Korony,  jej  podpo- 
rządkowaną, ale  odżyło  jako  całość  już  nie- 
tylko  terytoryalna,  jak  w  r.  1392,  ale  także  pra- 
wnopaństwowa.  Koncepcya  ta,  zaczerpnięta  z  ówcze- 
snych, miejscowych  pojęć  ustrojowych,  mogła  się  dzięki 
temu  przyjąć  stosunkowo  łatwo;  trudno  natomiast  ująć  ją 
w  dzisiejszy  termin  prawny:  nowy  stosunek  wznowionego 
państwa  litewskiego  do  polskiego  zbliżał  się  jednak  naj- 
bardziej  do  stosunku  lennego. 

To  wznowienie  prawne  państwa  litewskiego  różniła 
się  więc  znacznie  od  wznowienia  samowolnego  podcza» 
układów  salińskich.  Różnica  ta  zaznacza  się  najwyraźniej 
w  stanowisku  Witołda:  wr.  1398  próba  wyodręb- 
nienia obszarów,  którymi  zarządzał,  miała  mu  dać  stano- 
wisko monarsze,  władzę  wielkoksiążęcą,  opartą  na  elekcyi 
przez  poddanych;  natomiast  według  unii  z  roku  1400/1 
władcą  wznowionego  państwa  litewskiego  po- 
zostawał Jagiełło,  który  tę  władzę  swoją  tylko 
w  zastępstwie  i  dożywotnio  zlecał  Witołdowi*, 

*  Dlatego  też  władza  Witolda,  który  w  stosunku  do  Jagiełły 
był  skrępowany  w  sprawach  zewnętrznych,  a  zupełnie  swobodny 
w  wewnętrznym  zarządzie  swych  ziem  (por.  St.  Kutrzeba :  Unia 
Polski  z  Litwą,  w  zbiorze  Polska  i  Litwa  w  dziejowym  stos.,  s. 
519-521),  odpowiada  zupełnie  władzy  księcia  dzielnicowego  w  sto- 
sunku do  w.  księcia. 

;  *  Wyraźnie   to   przypomniał  Jagiełło  w  piśmie  do  w.  mistrza 

1  14/7  14;-il  r.  (Turgeniew:  Supplem.  ad  hist.  Russiae  monum.,  nr.  117f 
Cod.  epist.  II  nr.  191),  gdzie  nawet  porównał  stanowisko  Witołda 
ze  stanowiskiem  innyeh  starostów  swoich.  O  podobnym  poglądzie 
Polaków    por.  Cod.  Vit.  s.  9i2.    Także  Krzyżacy  pisali  o  Witoldzie,' 


WCIBLSNIB  I   TTKNOWIBNIB  PAŃSTWA  LITEWSKIRGO   1(86-1401         16S 

przybierając  go  »do  udziału  w  swych  troskach«.  To  tei 
zrazu  WitoM  w  stosunku  do  niego  i  do  Korony  i  teraz 
jeszcze  nie  używaJ  tytułu  wielkoksiążęcego. 

Mimo  to  jednak  stanowisko  faktyczne,  jakie  sobi© 
zdobył  na  Litwie  i  Rusi  po  r.  1392,  zyskało  przez  to  prze- 
kazanie władzy  wielkoksiążęcej  uroczystą  sankcyę.  Zastęp- 
stwo Jagiełły,  które  odtąd  sprawował,  nie  miało  już 
tego  charakteru  wyłącznie  urzędniczego,  ad- 
ministracyjnego, jak  przedtem  w  myśl  ugody  ostrow- 
skiej. Najlepiej  to  odzwierciedla  doniosła  zmiana  w  treści 
aktów  hołdowniczych,  które  książęta  dzielnicowi 
obecnie  złożyli  na  nowo.  Zachowało  ich  się  tym  razem 
tylko  pięć  ^:  Aleksandra  Patrykiewicza  starodubowskiego, 
ks.  zasławskich,  oraz  kilku  drobniejszych  kniaziów,  któ- 
rych udziałów  przedtem  nie  traktowano  wcale  jako  odrę^ 
bnych  dzielnic,  mianowicie  Iwana  Olgimuntowicza  Hol- 
szańskiego,  Jerzego  Dowgowda  i  Semena  Druckiego.  Li- 
czba tak  szczupła,  chociażby  nawet  niektóre  akty  zaginęły, 
oraz  dobór  ich  wystawców  pozostaje  w  związku  z  usunię- 
ciem wszystkich  niemal  znaczniejszych  księstw  udzielnych, 
dokonanem  w  poprzednich  latach.  Ale  ważniejszem  jest, 
że  wszyscy,  bez  względu  na  to,  czy  mieli  swe  udziały  na 
ściślejszej  Litwie,  czy  też  w  ziemiach  ruskich,  nie  hoł- 
dują już  bezpośrednio  Jagielle,  lecz  »wielkie- 
mu  księciuftWitołdowi,  swemu  »hospodarowi«, 
i  dopiero  po  jego  śmierci  mają  znów  wejść  w  bezpośredni 
stosunek  lenniczy  do  króla  i  Korony  polskiej. 

Akty  homagialne  książąt  dzielnicowych  wystarczały  jako 
zabezpieczenie  związku  polsko-litewskiego  w  pierwszych  la- 
tach po  układzie  krewskim,  gdy  wszystkie  ziemie  litewsko- 
ruskie  były  ich  wspólną  ojcowizną  a  nikt  oprócz  nich  nie 


że  jest  >sin  (scil.  Jagiełły)  grosir  amptman«    (Ss.  rer.  Pruss.  III  S06; 
por.  Cod.  Yitoldi,  s.  996:  «qui  suus  luagnus  est  officiariust). 
1  Akty  zap.  Rossii  1  nr.  17—20;  Cod.  epist  I  nr.  30. 

11* 


164  OKKRS  JAGlBŁŁOWy   1385 -U40 

miał  pełnego  prawa  własności  do  obszarów,  których  losem 
rozporządzano.  Teraz  ich  udziały,  zwykłe  lenna  królestwa 
polskiego,  obejmowały  zaledwo  drobną  cząstkę  ziem, 
o  które  chodziło,  a  za  to  szersze  o  wiele  grono,  cała 
warstwa  społeczna,  przeobrażająca  się  właśnie  w  stan, 
mianowicie  bojarzy,  otrzymali  nietylko  dziedziczne  prawo 
do  swych  włości  rodowych,  do  czego  powrócimy  niżej, 
ale  zostali  też  wciągnięci  do  życia  publicznego,  zyskali 
głos  w  sprawie  stosunku  do  Polski,  dzięki  wypadkom 
z  r.  1398.  To  też  teraz  ich  udział  nie  dał  się 
już  pominąć  przy  zawarciu  unii.  Stąd  równocze- 
śnie z  Witołdem,  bojarzy  powierzonego  mu  państwa  wy- 
stawiają akt  o  całkiem  podobnej  treści,  a  11  marca,  na 
zjeździe  radomskim,  odpowiada  na  to  w  analogicznym 
dokumencie  społeczność  ziemian  koron  nych^ 
W  ten  sposób  Unia  po  raz  pierwszy  oparła  się  o  porę- 
czenie społeczeństw  połączonych  państw,  przybierając  for- 
mę układu  dwóch  narodów  i  przyczyniając  się  do 
szybszego  rozwoju  ich  praw  politycznych. 

Nie  roztrząsając  w  tem  miejscu  formy  ich  reprezen- 
tacyi,  trzeba  jednak  podnieść,  że  po  obu  stronach,  choć 
w  stosunkowo  bardzo  niewielkiej  liczbie,  występują  także  zie- 
mianie Rusi.  Było  to  skutkiem  rozdziału  ziem  ruskich, 
zaznaczającego  się  coraz  wyraźniej  w  miarę  wznowienia 
w.  księstwa  litewskiego,  a  zapowiadało  dwa  sporne  problemy 
przyszłości:  ustalenie  tego  podziału  Rusi  między  Polskę 
a  Litwę,  oraz  jej  stanowiska  prawnego  wobec  jednej 
i  drugiej. 

Na  razie  o  losach  wspólnego  państwa  decydowali 
niemal  wyłącznie  przedstawiciele  ziem  rdzennych: 
polskich  i  litewskich.  Analogiczna  forma  wy- 
stąpienia obu  tych  stron  nie  może  jednak 
świadczyć  o  ich  równorz  ę  dn  ości.  Witołd  pozostaje 

»  Cod.  dipl.  pol.  I  nr.  151. 


WOIKLKNIE  I   WZNOWIKNIB  PAŃSTWA  L1TEW8K1KGO  1385-1401         165 

podległym  królowi,  a  po  jego  śmierci  ziemie  w.  księ- 
stwa powracają  nietylko  do  Jagiełły,  ale  zara- 
zem i  do  Korony  polskiej,  jak  we  wszystkich  aktach 
zgodnie  podkreślono;  tak  samo  też  i  przedstawiciele  tych 
ziem  na  wypadek  zgonu  Witołda  obiecują  trzymać  się 
króla  i  królestwa  polskieg  o,"p  odlegać  mu  isłu- 
żyć.  Takiego  zobowiązania  nie  przyjmują  na 
siebie  Polacy  w  stosunku  do  Litwy.  Ale  to,  co 
w  tej  nierówności  mogło  być  rażącem  i  niebezpiecznem 
dla  Litwinów,  usuwało  inne  zobowiązanie  strony  pol- 
skiej. Póki  królem  polskim  był  Jagiełło  lub  jeden  z  jego 
potomków,  ten  stosunek  podległości  był  dla  Litwinów 
czemś  całkiem  naturalnem,  gdyż  chodziło  przecież  o  ich 
przyrodzonego  pana  i  dziedzica  w.  księstwa.  Ponieważ 
jednak  ich  przynależność  do  Korony  miała 
trwać  bez  względu  na  istnienie  dynastyiJa- 
giełłowej,  obiecano  im,  że  w  razie  jej  wyga- 
śnięcia nie  wybierze  się  nowego  wspólnego 
pana  bez  ich  wiedzy  i  rady. 

Unormowanie  stosunku  Litwy  do  Polski  było  tylko 
czasowem,  bo  nie  rozstrzygnięto,  jak  się  ono  ukształ- 
tuje po  śmierci  Witołda,  gdy  całe  w.  księstwo,  z  wyją- 
tkiem osobistej  dzielnicy,  przeznaczonej  dla  jego  brata 
Zygmunta  \  powróci  do  rozporządzenia  króla  i  Korony, 
Ta  słaba  strona  dzieła  Z'  1400/1  r.  mogła  się  jednak  odbić 
dopiero  w  przyszłości.  Na  razie  unia  mogła  zado- 
wolić Litwinów,  gdyż  przyznawała  im  zupełną  odrę- 
bność państwową  na  wewnątrz,  a  »wieczna  i  nieodmienna 
jedność«  z  Koroną  oparła  się  na  ich  dobrowolnej  zgodzie. 
Dlatego,  chociaż  nie  stworzono  żadnych  wspólnych 
instytucyi  w  życiu  wewnętrznem  wspólnego 
organizmu     państwowego,     można     mu     było     zapewnić 

*  Mianowicie  tej  polowy  księstwa  nowogrodzkiego,  która  należała 
do  ojcowizny  Kiejstutowiczów,  a  połączoną  była  z  niektóremi  z  t.  zw. 
włości  podnieprskich. 


166  UKKBli  JAttiEŁŁOWY   1385-1440 

wspólność  polityki  zewnętrznej.  Dlatego  nie  było 
to  bynajmniej  pustym  frazesem,  że  jedni  obiecywali  dru- 
gim BStałą  i  niezachwianą  wiarą,  wszystką  mocą  i  siłami 
przeciwko  czyimkolwiek  najazdom  przy  nich  stać,  ich  po- 
trzebom pomagać,  korzyści  ich,  dogodności  i  wspólne  dobro 
uprawiać  w  sposób-wierny  i  zbawienny,  jakby  nasze  własne«. 

To  też  dobrowolne  ustępstwo  Polski  co  do 
odrębności  państwowej  w.  księstwa  lit e^w s k i e- 
go  było  czynem  głębokiej  mądrości  politycz- 
nej, zgodnym  z  niezmiennem  umiarkowaniem,  jakie  oka- 
zywano wobec  dążeń  Witołda  w  poprzednich  latach.  Ono  to 
umożliwiło  dopiero  osiągnięcie  tych  korzyści  w  zewnętrznym 
rozwoju  zjednoczonych  państw  i  narodów,  które  już  ich 
pierwszemu  połączeniu  jako  cel  przyświecały.  Teraz  do- 
piero można  było  zużytkować  dzieło  Unii  dla  rozprawy 
z  głównym  wspólnym  wróg iem:  z  Zakonem  krzy- 
żackim. Ze  do  tego  zmierzał  układ  wileński,  o  tem  świadczą 
wypadki,  które  po  jego  zawarciu  odegrały  się  na  Żmudzi. 

Celu  jednak  nie  osiągnięto  od  razu  Upły- 
nęło jeszcze  9  lat,  zanim  można  było  zwrócić  wszystkie 
siły  Polski  i  Litwy  przeciw  państwu  krzyżackiemu.  Bez- 
pośrednio po  unii  wileńsko  radomskiej  udaremnił  to  ten, 
który  Polsce  miał  służyć  jako  narzędzie  —  zbyt  niebez- 
pieczne, jak  się  okazało  —  przeciwko  zbytnim  uroszcze- 
niom  Witołdowym,  mianowicie  Świdrygiełło.  Z  chwilą, 
gdy  wskrzeszono  osobną,  chociaż  tylko  zastępczą,  władzę 
wielkoksiążęcą  na  Litwie,  do  której  sobie  rościł  prawa, 
nie  wystarczała  mu  dzielnica  podolska:  na  schyłku  r.  1400 
musiał  wziąść  udział  w  układzie  z  Witołdem,  ale  już  w  na- 
stępnym roku  nawiązał  stosunki  z  Krzyżakami,  a  na  po- 
czątku r.  1402,  zamiast  się  udać  wraz  z  Witołdem  do 
Krakowa,  na  ślub  króla  z  Anną  cylejską,  pośpieszył  do 
Malborga^ 

»  Ss.  rer.  Pruss.  III  244,255;  Joachim:  Tresslerbuch,  s.  128  nn- 


tJTWIBKUZBMIR  CBWNI^rRZMK  PAŃSTWA  JASIEŁLOl^tKIBOO  167 

2.  Utwierdzenie  zewnętrzne  państwa  Jagiellońskiego 
1401—1412. 

Unii  wileńsko-radomskiej,  która  na  razie  tak  szczę- 
śliwie rozwiązała  problem  politycznej  budowy  państwa 
Jagiełłowego,  zawdzięczamy  jeden  z  najświetniejszych 
i  najpomyślniejszych  okresów  naszych  dziejów.  Nacecho- 
wany celow«m  współdziałaniem  Władysława  iWi- 
tołd  a,  Polski  i  Litwy,  trwał  on  dopóty,  aż  obca  ręka  nie 
wmieszała  się  do  ich  wzajemnego  stosunku  pod  sam  ko- 
niec życia  Witołda  i  roznieciła  kryzys  w  dziejach  Unii, 
który  po  jego  śmierci  wybuchł  z  żywiołową  siłą  i  wzno- 
w^ił  wszystkie,  pozornie  uśmierzone  momenty  sporne. 

Ale  krytyczną  chwilę  przeszły  też  Polska  i  Li- 
twa na  samym  początku  owych  szczęśliwych  lat,  u  progu 
XV  wieku.  Zanim  im  było  daiiem  zebrać  na  wszystkich 
polach  owoce  wzajemnego  związku,  początkowe  trudności 
wyzyskali  ci,  przeciwko  którym  połączone  siły  obu  naro- 
•dów  miały  się  zwrócić  w  pierwszym  rzędzie,  mianowicie 
Krzyżacy. 

Już  pierwsza  unia  z  1386  r.  była  dla  nich  dotkliwym 
■ciosem.  Wszak  oznaczała  chrystyanizacyę  Litwy  bez  ich 
udziału,  a  stawiając  sobie  jako  program  odzyskanie  ziem, 
utraconych  przez  oba  państwa,  zawierała  wyraźną  groźbę 
wobec  Zakonu  w  sprawie  Pomorza  i  Żmudzi. 

Ale  aż  do  roku  1401  ta  groźba  zdawała  się 
płonną.  Wprawdzie  już  w  tych  pierwszych  latach  Unii 
Krzyżacy  musieli  się  stopniowo  pożegnać  z  planem  opa- 
nowania całej  Litwy,  ochrzczonej  i  ochranianej  moralnie 
i  orężnie  przez  Polskę;  ale  ta  sama  Polska  unikała  jeszcze 
bezpośredniego  starcia  z  nimi  u  własnych  granic,  Litwa 
zaś  zdawała  się  poświęcać  pobratymczych  Zmudzinów. 

Złożyły  się  na  to  dwa  powody.  Po  przełomowej 
decyzyi  z  r.  1385/6,  która  stworzyła  wielkie,  wspólne 
państwo  w  teoryi,iia  pergaminie  dokumentów, 


168  0KRB8  JAOIBŁŁOWY   1885-1440 

trzeba  było  przeprowadzić  jeg^o  praktyczną  wybu- 
dowę  przez  konsolidacyę  jego  części  składowych  i  ure- 
gulowanie ich  wzajemnego  stosunku.  Okres  ten  nie  móg'ł 
upłynąć  bez  poważnych  zatargów  wewnętrznych.  Obok 
nieustannych  niemal  przeobrażeń  w  ziemiach  litewsko- 
ruskich,  związanych  z  ich  przyłączeniem  do  Korony,  do- 
konywał się  nadto,  niezależnie  od  spraw  Unii,  proces  we- 
wnętrznej konsolidacyi  ziem  piastowskich  przez  walkę^ 
z  Władysławem  Opolczykiem.  W  tych  latach  większe 
przedsięwzięcia  na  zewnątrz  były  wykluczone,  o  ile  nie 
dały  się  wykonać  w  tak  wyjątkowo  łatwych  okoliczno- 
ściach, jak  odzyskanie  Rusi  czerwonej.  Koło  r.  1395  nowe 
urządzenie  dawnych  dzierżaw  Gedyminowiczów  było  do- 
konane, a  w  roku  następnym  Polska  pokonała  wreszcie 
księcia  opolskiego  i  ściągnęła  niemal  wszystkie  jego  lenna. 
Wtedy  Jagiełło,  utraciwszy  podczas  zatargu  z  Opolczykiem 
ziemię  dobrzyńską  na  rzecz  Krzyżaków,  przyłączył  się  do 
ligi  wszystkich  ich  wrogów,  aby  odzyskać  świeże  i  wcze- 
śniejsze ubytki  swego  państwa.  Ale  wówczas  udało  się 
Zakonowi  rozbić  ten  związek  i  odroczyć  niebezpieczeństwo, 
odciągając  Witołda  od  przymierza  z  biskupem  Dorpatu  i. 
Udało  się  to  zaś  dlatego,  bo  oprócz  trudności  wewnę- 
trznych druga  jeszcze  okoliczność  nie  pozwoliła  od  razu 
skupić  sił  Polski  i  Litwy  przeciw  wrogowi  na  północnym 
zachodzie. 

Nie  wolno  zapominać,  że  Unia  w  zakresie  polityki 
zewnętrznej  miała  przyczyny  i  cele  podwójne:  nietylka 
powstrzymanie  naporu  niemieckiego,  ale  i  zabezpie- 
czenie łączących  się  narodów  od  wschodu. 
W  tej  sprawie  Polska,  ledwo  odzyskawszy  Ruś  czerwoną, 
którą  zasłaniały  zresztą  ziemie  ruskie,  podległe  Witołdowi,^ 
nie  była  na  razie  bezpośrednio  zainteresowana.  Dla  Litwy 
zaś  była  to  kwestya   tak    ważna,   że    rzeczywiście    można 

»  LEK  IV  nr.  1425,  1437/8. 


UTWIBRDZBNIB  KBYTNĘTKZNK  PA^TSTWA  JAGIBLLOŃSKlSaO  16^ 

było  się  wahać,  czy  należało  najpierw  odzyskać  Zmudź^ 
czy  też  zwrócić  się  wprzód  ku  sprawom  Rusi  wschodnie} 
i  Tatarszczyzny.  Wyprawom,  które  Witołd  podejmowat 
w  tym  kierunku,  odkąd  tylko  przezwyciężono  trudności 
wewnętrzne,  przyświecał  cel  tak  rozległy,  że  mógł  ponie- 
kąd  usprawiedliwić  chwilowe  zaniedbanie  spraw  bałty- 
ckich: wszak  osadzenie  na  chanacie  kipczackim  Tochta- 
mysza,  który  mu  odstąpił  formalnie  prawa  ordy  do  ziem* 
ruskich  ^  miało  Witołdowi  nietylko  zapewnić  zwierzchni- 
ctwo nad  światem  tatarskim,  ale  też  posłużyć  do  urzeczy- 
wistnienia myśli  Olgierdowej  o  opanowaniu  wszystkiej 
Rusi,  nie  wyjmując  Moskwy,  do  decydującej  prze- 
wagi na  całym  wschodzie  europejskim. 

Słusznie  to  zaznaczają  latopisy ',  pisząc  o  bitwie 
nad  Worsklą.  Ale  na  tern  właśnie  polega  znaczenie  po- 
niesionej tam  klęski,  że  na  razie  ten  program  musiał 
upaść.  Z  tą  zaś  chwilą,  jak  zwykle  przy  podobnem  wa- 
haniu między  dwoma  kierunkami  polityki  zewnętrznej^ 
także  dla  Litwy  i  Witołda  wracał  na  porządek 
dzienny  program  drugi,  zachód  ni.  Pierwszym  jego 
celem  musiało  być  uwolnienie  Żmudzi,  a  pomyślne  ku 
temu  warunki  stworzyła  unia  wileńsko-radomska. 

Tego  właśnie  zejścia  się  planów  politycznych 
Polski  i  Litwy  obawiali  się  Krzyżacy  i  starali  się  temu 
zapobiedz  wszelkimi  sposobami.  W  przeddzień  unii  spró- 
bowali skłonić  Witołda,  którego  żonę  uroczyście  przyjmo- 
wali w  Malborgu  ',  aby,  jak  niegdyś,  zwrócił  się  do  nich^ 
na  szkodę  króla  i  Swidrygiełły  *.  Po  unii  zaś  ponowili  za- 
biegi o  przychylność  Jagiełły  ^    aby  go  odwieść  od  popie- 

*  Najnowszą  analizę  »jarlyków«  chańskich    w  tej  sprawie  po-^ 
dal  A.  Prochaska  w  Przegl.  histor.  XV  259  nn. 

»  Polnoje  sobr.  XVII  47,  97  etc 

»  Ss.  rer,  Pruss.  III  238;  Cod.  Vito]di,  s.  961/2. 

*  Cod.  Vitoldi  nr.  258,  por.  nr.  222. 

5  Ib.  nr.  240;  Voigt:  Cod.  dipl.  Pruss.  VI  nr.  107. 


170  OKRES  JAGiEŁLOWY   1386-1440 

ranią  Witolda,  który  od  razu  po  układzie  z  Polską  stanął 
po  stronie  Zniudzinów. 

W  skargach,  szerzonych  po  Europie,  Krzyżacy  twier- 
jdżili,  że  powstanie  żmudzkie  wybuchło  w  porozumieniu 
z  Witołdem,  jego  zaś  skłonił  do  tej  »zdrady(c  sam 
król  polski  ^  Mimo  to  w.  mistrz  wystosował  do  Jagiełły 
zapytanie,  czy  rzeczywiście,  w  myśl  warunków  unii,  bę- 
dzie oporna  gał  Litwie  i  Rusiw^. 

Gdy  zaś  król  Władysław  istotnie  wysłał  Witol- 
dowi posiłki  polskie'  do  walki  z  Niemcami,  Zakon  posta- 
nowił inną  drogą  odwrócić  niebezpieczeństwo.  Korzystając 
z  tych  samych  dwóch  czynników,  które  je  dotychczas  od 
niego  oddalały,  wzniecił  nowe  rozterki  wewnętrzne 
w  państwie  polsko-litewskiem  i  zmusił  zaró- 
wno Witolda,  jak  i  Jagiełłę  do  ponownego 
zwrócenia  się  ku  sprawom  południowo- w^scho- 
dnim  ruskim. 

Jako  główne  narzędzie  posłużył  w  tym  celu  Świ- 
drygiełło.  Zaraz  po  wyniesieniu  Witolda  do  godności 
wielkoksiążęcej  sprzymierzył  się  przeciwko  szczęśliwemu 
rywalowi  z  Ziemowitem  mazowieckim  *.  Z  chwilą  zaś,  gdy 
rok  później  stanął  w  Malborgu,  zerwał  także  ze  zwierzch- 
nikiem swej  dzielnicy  podolskiej,  z  królem  polskim,  który 
go  daremnie  wzywał  do  powrotu ^  Przyjmując  tytuł  księ- 
cia i  dziedzica  Litwy  i  Rusi,  świadczący  o  preten- 
ayach  do  całego  wznowionego  państwa  litewskiego,  zawarł 
z  Zakonem  przymierze  z  2  marca  1402  r.  •  i  przyznał  mu 


»  Voigt:  Cod.  dipl.  VI  nr.  113. 

»  Ss.  rer.  Pruss.  III  245,  247/8. 

»  Ib.  oraz  Długosz,  III  646/7;  6/7  1401  r.  król,  w  otoczeniu 
-oajwybitniejszych  panów  małopolskich,  znajduje  się  ugranie  Litwy, 
'■w  Parczowie  (Arch.  Sang.  II  nr.  86). 

*  Ss.  rer.  Pruss.  III  245  przyp.  2  (Bełz,  27/2  1401). 
»  Ib.  III  256;  por.  Cod.  Yitoldi,  nr.  260. 

•  Cod.  Yitoldi  nr.  249. 


UTWIRROZBMIK  ZBWJillSTKZNB  PARSTWA  JAaiBLLOŃSKIBaO  171 

na  nowo  sporną  Żmudź.  Nadto  zaś,  jak  niegdyś  Witołd  \  gdy 
szukał  poparcia  przeciw  Skirgielle,  pozwolił  wzniecić  na 
Litwie  i  Rusi  zarzewie  wojny  domowej.  Świdrygiełło  miał 
bowiem  gorliwych  zwolenników  nietylko  na  Podolu,  gdzie 
tak  Rusini,  jak  i  Polacy  sprzeciwiali  się  zrazu  po  jego 
ucieczce  zajęciu  dzielnicy  przez  króla  *,  ale  także  na  Li- 
twie, gdzie  spodziewano  się  nawet  z  ich  pomocą  opanować 
wileńską  stolicę*.  To  też  Zakon,  nie  uznając  Witołda  księ- 
ciem Litwy,  rozwinął  ożywioną  działalność,  aby  poprzeć 
pretensye  swego  nowego  sprzymierzeńca;  starał  się  nawet 
przez  swego  prokuratora  w  Rzymie  o  bullę  papieską 
w  jego  sprawie*  i  wraz  z  Świdrygiełłą  na  wszystkie  strony 
rozsyłał  posłów  i  listy,  aby  wrogów  Jagiełły  i  Witołda 
pobudzić  do  walki  ^ 

Biernem  wprawdzie  pozostało  Mazowsze,  a  stronnicy 
Świdrygiełły  w  Wilnie  spisek  przypłacili  życiem;  ale  za 
to  zaburzenia  na  Podolu  potrwały  przez  cały  rok, 
a  nadto  udało  się  nawiązać  stosunki  ze  Smoleńszcza- 
nami^  Już  w  r.  1401  ich  dawny  książę,  Jerzy  Świato- 
sławicz,  wyparty  przez  Witołda  6  lat  temu,  skorzystał 
z  tego,  że  jedno  stronictwo  w  Smoleńsku  było  niezadowolone 
z  rządów  Litwy  i  »innowierczych  Lachów «,  którymi  się 
Witołd  tak  chętnie  otaczał,  i  z  pomocą  ks.  riazańskiego 
opanował  gród  '^;  krwawo  przytłumił  stronnictwo  litewskie, 
a  Witołda  pozbawił  jednego  z  najdonioślejszych  sukcesów 
lat  poprzednich. 

W   takich    okolicznościach    skupienie    wszystkich    sił 


*  Ss.  rer.  Pruss.  III  255  »sicut  Yitold  prius.«. 
'  Długosz,  III  555. 

»  Ss.  rer.  Prus.  III  258. 

*  Kotzebue:  Switrigail,  s.  30  (4/8  1402);  Cod.  Yitoldi,  s.  964. 

»  Cod.  Yitoldi  s.  96.S— 7;  por.  Lewicki:  Powstanie  Świdrygiełły, 
53/4  i  s.  304  przyp.  16,  oraz  Joachim:  Tresslerbuch,  passim. 
«  Ib.  s.  966;  Joachim,  s.  231,  239. 
'Polnoje  sobr.  XVII  49,  98. 


172  OKRR8  JAOIBŁŁOWY  1886-1440 

przeciwko  Zakonowi  okazało  się  rzeczywiście  niemożliwemu 
Wobec  wypraw,  w  których  Krzyżacy,  jak  ni-egdyś  Witołda, 
teraz  Świdrygiełłę  prowadzili  na  Litwę,  trzeba  było  ogra- 
niczać się  do  dawnej  taktyki  obronnej  i  do  zabiegów 
w  Rzymie,  aby  uzyskać  od  papieża  zakaz  podobnych  na- 
jazdów i.  Jedyny  odwet,  skierowany  z  polską  pomocą  prze- 
ciwko inflanckiej  gałęzi  Zakonu,  która  również  stanęła  do 
walki,  przyniósł  tylko  doraźne  korzyści  *. 

Rzeczywiście  bowiem  i  Jagiełło  i  Witołd  musieli 
na  razie  zwrócić  siły  i  uwagę  w  inne  strony:  obaj 
zjechali  się  na  Rusi  w  lutym  r.  1402  8,  a  potem  król  po- 
starał się  przedewszystkiem  o  uśmierzenie  powstania  po- 
dolskiego, Witołd  zaś  o  odzyskanie  Smoleńska.  Pierwsza 
z  tych  spraw  była  tern  niedogodniejszą,  że  chodziło  prze- 
cież o  drażliwy  przedmiot  sporu  między  Polską  a  Litwą,, 
który  łatwo  mógł  spowodować  nowe  nieporozumienie  mię- 
dzy królem  a  Witołdem.  Dlatego  wobec  Krzyżaków 
celem  polityki  polskiej  staje  się  niebawem  przywróce- 
nie pokoju,  byleby  to  był  pokój  zawarty  wspólnie 
przez  Jagiełłę  i  Witołda,  ratujący  zasadę  solidarności 
polsko-litewskiej  w  polityce  zewnętrznej,  ugruntowaną, 
w  niedawnej  unii.  Zachowanie  wewnętrznej  jedności  wspól- 
nego państwa  wymagało  ponadto  przejednania  Świ- 
drygiełły,  aby  wytrącić  tę  najgroźniejszą  broń  z  rąk 
Zakonu.  Przywrócenie  zgody  w  rodzie  Gedyminowiczów 
wydawało  się  równie  potrzebnem,  jak  w  podobnem  po- 
niekąd położeniu  w  r.  1392. 

I  otóż  program  ten,  jedynie  możliwy,  odkąd  plan 
podjęcia  walnej  rozprawy  z  Zakonem  został  pokrzyżowany, 
przeprowadzono  z  całą  konsekwencyą  i  szczęśliwym  sku- 

»  Cod.  Yitoldi,  nr.  251;  Yoigt:  Cod.  dipl.  V  nr.  137;  Ss.  rer. 
Pruss.  III  268. 

«  Ss.  rer.  Pruss.  III  266;  Długosz,  III  546/7  (por.  Prochaska: 
Król  Wr  Jag..  I  169  pr«yp.  S). 

»  Cod.  Yitoldi,  nr.  251. 


UTWIKRDZBNIK  ZEWNĘTRZNE   PAŃSTWA  JAaiKLLOŃSKIKaO  173 

tkiem,  usuwając  zwłaszcza  niebezpieczeństwa,  grożące 
dziełu  Unii. 

Już  w  r.  1402  Witołd,  spróbowawszy  daremnie  od- 
zyskać Smoleńsk  zaraz  po  jego  ubieżeniu  przez  Jerzego, 
zapobiegł  przynajmniej,  za  pomocą  Ling  wena  mścisław- 
skiego,  zajęciu  Briańska  przez  zastępy  riazańskie  ^;  król 
Władysław  zaś  wybrał  się  w  lecie  tego  roku  na  Podole. 

Ziemian  zachodniego  Podola,  zaczynając  od  starosty 
Hryćka  Kierdejowicza,  tak  ścisłe  łączyły  związki  z  Ru- 
sią koronną,  że  skoro  się  przekonali,  iż  o  powrocie 
Świdrygiełły  na  Podole  nie  może  być  mowy,  poddali  się 
królowi  bez  poważniejszego  oporu.  Upewnili  się  tylko, 
ie  nie  narzuci  im  innego  księcia  dzielnicowego, 
lecz  weźmie  ich,  taksamo  jak  ziemię  lwowską,  pod  swoją 
bezpośrednią  władzę.  Na  tych  warunkach  poddał  się  Ka- 
mieniec, gdy  Jagiełło  w  sierpniu  osobiście  tam  przybył"; 
zresztą  już  przed  wyprawą,  23  czerwca,  Hryćko  Kierdejo- 
wicz  zjawił  się  w  Wiślicy  i  obiecał  odda^  Podole  królowi 
na  ręce  Polaka,  Dersława  Konopki ',  sam  zaś  stałą  cieszył 
5ię  odtąd  łaską  królewską*. 

To  też  starostowie  królewscy  nietyle  mieli  do  czy- 
nienia z  ziemiaristwem  podolskiem,  co  z  dwoma  Koryato- 
wiczami,  którzy  jeszcze  pozostali  przy  życiu:  Fedorem 
i  W  a  s  i  1  e  m.  Skorzystali  oni  bowiem  z  zamieszania  po  wyje- 
ździe Świdrygiełły,  aby  pokusić  się  raz  jeszcze  o  opano- 
wanie Podola.  Zdaje  się,  że  Wasil  utrzymywał  się  dotąd 
na  drobnem  księstewku  bożskiem,  gdzieś  u  źródeł  Bohu  •; 
niebezpieczniejszym  jednak  był  Fedor,  który  wyparty  nie- 

»  Połnoje  sobr.  XVII  49  etc. 

«  Długosz,  III  560  1  (pod  błędną  datą  1405,  por.  AGZ  X  nr.  34, 
Ss.  rer.  Pruss.  III  260). 

»  Cod.  epist.  II  nr.  26. 

*  Por.  Kmp.  IV  nr.  1084,  1089,  a  zwłaszcza  nadanie  Jagiełły 
'Z  26/3  1410  u  Kruszewskiego:  Materiały,  nr.  14. 

^  A.  Chmiel:  Zbiór  dokum.  bibl.  hr.  Przezdzieckich,  nr.  6. 


174  OKRISS  JAUIBŁŁOWT  1S86-1440 

gdyś  przez  Witołda,  abecnie  przybył  z  powrotem  z  Węgier,, 
lecz  został  wzięty  do  niewoli  przez  starostów  polskich,, 
zanim  dopiął  swego  celu. 

Jedyną  wiadomość  o  tych  wypadkach  zawdzięczamy 
aktom  homagialnym,  jakie  dopiero  teraz,  w  lecie^ 
1403  r.,  złożyli  Jagielle  obaj  bracia:  napierw,  1  lipca,  Wasil 
w  Hrubieszowie,  parę  dni  później  Fedor  w  Szczekarzowie  ^ 
I  jeden  i  drugi  przyrzekli  królowi  wierność  i  pomoc,  wyrze- 
kając się  na  przyszłość  orężnego  dochodzenia  swych  praw;, 
ale  podczas  gdy  Wasil,  »książę  Podola«,  widocznie  zacho- 
wał swój  udział  pod  zwierzchnictwem  starostów  koronnych, 
Fedor  tytułuje  się  »niegdy#  księciem  Podola  i  panem 
na  Munkacs'u«,  i  także  w  następnych  latach  włada  tylko 
tym  zamkiem  węgierskim ',  a  w  swej  dawnej  dzielnicy 
niczego  nie  uzyskał.  W  osobnym  dokumencie  zapewnił, 
że  »przebacza«  królowi  i  jego  poddannym  swoje  uwięzienie. 

Zastrzeżenie  jego  aktu  hołdowniczego,  że  także  »przez 
innythcc  niczego' nie  przedsiębierze  przeciwko  państwu  Ja- 
giełły, odnosiło  się  zapewne  do  jego  zwierzchnika  węgier- 
skiego, Zygmunta  Luksemburczyka  Ale  takie  rozwiązanie 
sprawy  podolskiej  bliżej  jeszcze,  aniżeli  króla  Węgier,  do- 
tykało Witołda.  Wszak  najwyraźniej  zaznaczono  znowu 
bezpośrednią  przynależność  Podola  kamienie- 
ckiego do  Korony:  w  przeciwieństwie  do  hołdów  ksią- 
:^ąt  Rusi  litewskiej,  składanych  dwa  lata  temu,  gdy  Witołd 
otrzymał  władzę  wielkoksiążęcą,  w  aktach  Koryatowiczów 
wcale  niema  mowy  o  nim,  lecz  tylko  o  królu  polskim. 
Witołd  zgodził  się  jednak  wówczas  na  to  ustępstwo  wo- 
bec Polski,  gdyż  kilka  dni  zaledwo  przed  hołdem  Wasila 
zjechał  się  z  Jagiełłą  i  radą  koronną  w  Lublinie  *.  gdzie,  jak 

*  J.  Zamoyskiego  inwentarz  archiwum  kor.,  Iii  929  i  951 ;  co 
do  daty  por.  Arch.  komisyi  histor.  XII  160  przyp.  2. 

»  Hruszewśkyj:  Istorija,  IV*  172  przyp.  2. 

>  20/6  1403  r.  wystawia  tam  Witołd,  tytułując  się  całkiem  wy- 
jątkowo »dux  Lituaniae  supremus*.  przywilej  handlowy  dla  mie- 


UTWIKRDIBNIB  ŁRWNĘTKZNK  PAŃSTWA  J AOIKLLOŃSKIBOO  175~ 

zaraz  zobaczymy,  doszedł  do  zupełnego  porozumienia  po- 
litycznego z  królem. 

Na  razie  na  Podolu  zachodniem,  zarządzanem  przez 
zmieniających  się  kolejno  rycerzy  polskich  \  utwierdzały  się 
rządy  koronne  przez  hojne  nadania  królewskie,  z  zastrze- 
żeniami co  do  osobistego  przebywania  w  nadanych  do- 
brach i  ściśle  określonej  służby  wojennej  '.  Ale  Witołd,  który 
równocześnie  robił  nawet  starania,  aby  za  pomocą  organizacyi 
kościelnej  przyłączyć  do  Wołynia  ziemię  chełmską,  utraconą 
przez  Litwę  już  przed  Unią  ',  bynajmniej  się  nie  zrzekał 
pretensyi  do  całego  Podola.  Niedarmo  chyba  w  r. 
1407  kasztelan  kamieniecki,  l^^'"ojciech  z  Wszeradowa,  mu- 
siał złożyć  królowi  Władysławowi  uroczystą  obietnicę,  że 
oprócz  niego  żadnego  innego  pana  szukać  nie  będzie  i  o- 
strzeże  go  przed  wszelką  zasadzką  *.  Musiała  się  jednak 
znacznie  zmienić  sytuacya  polityczna,  zanim  się  mogły  po- 
szczęścić te  zabiegi  Witołdowe:  w  r.  1403  jego  uległość 
wobec  króla  i  Korony  była  aż  nazbyt  zrozumiała. 

I  tak  bowiem  Litwa  toczyła  ciężką  walkę  na 
dwa  fronty:    przeciwko  Krzyżakom,  których  walna  wy- 


szczan  krakowskich  (Cod.  dipl.  Grac.  I  nr.  103),  otwierający  im  drogę 
do  >ziein  naszych  Litwy  i  Rusi*,   nazajutrz  zaś  podobny  przy- 
wilej, dotyczący  drogi.  sperPodoliam  et  Cameneczt  wydał  im 
król  WladysJaw  (ib.  nr.  104). 
1  Długosz.  III  561. 

*  Nadania  z  lat  1402— 141 0  zestawiają  N.  Molczanowskij :  Ocrerk 
izwie»tij  o  podolskoj  ziemie,  Kijów  1886,  s.  266  przyp.  1,  i  K.  Pułaski: 
Szkice  hist.  III  121  przyp.  1;  por.  zwłaszcza  przyw.  dla  Piotra  Sza- 
frańca  z  9/3  1404,  Kmp.  IV  nr.  1079. 

»  Wykazuje  to  X.  Fijałek  w  pracy  cyt.  wyżej,  s.  132  przyp.  1. 
W  związku  z  temi  staraniami  pozostaje  zapewne  przywilej,  jaki  Wi- 
tołd w  roku  1404  wystawił  ks.  Romanowi  Fedorowiczowi  na  dobra, 
leżące  na  pograniczu  Wołynia  i  ziemi  chełmskiej  (Monogr.  XX.  San- 
guszków I  58). 

*  Oryg.  tego  dokumentu  z  24/6  (por.  Index  actorum  saec  XV, 
nr.  475)  znajduje  się  w  Arch.  głównem  w  Warszawie,  nr.  300/206. 


176  0KRB8  JAOIKŁŁOWY   1385  -  lUO 

prawat  dla  poparcia  Świdrygiełły  przypada  na  początek 
tego  roku,  i  przeciwko  Smoleńskowi,  którego  i  teraz  je- 
szcze nie  zdołano  odzyskać,  chociaż  Lingwen  zajął  księ- 
stwo wiazemskie,  podległe  Smoleńskowi,  który  w  ten 
sposób  okrążono  od  wschodu '. 

Dlatego  też  właśnie  Witołd  skłaniał  się  znowu  do 
ugody  z  Zakonem 2.  Na  owym  zjeździe  lubelskim 
w  czerwcu  zobowiązał  się  jednak,  że  nie  zawrze  z  nim 
przymierza  bez  wiedzy  i  zgody  królewskiej '.  Unikając 
»niezgody  między  braćmi«,  zaczęto  się  starać  o  to,  aby 
wojnę  z  Krzyżakami  ukończyć  układem,  zawartym  wspól- 
nie przez  Polskę  i  Li  twę..-Rzeczywiście  też  niebawem, 
8  września,  przy  zjeździe  Witołda  z  w,  mistrzem  wzięli 
udział  dwaj  przedstawiciele  rady  koronnej,  niestrudzony 
w  sprawach  litewskich  Klemens  z  Moskorzewa  i  marsza- 
łek Zbigniew  z  Brzezia,  »aby  książę  nie  dał  się  usidłać 
podstępom  krzyżackim«  *.  Pod  ich  to  wpływem  Witołd 
oświadczył,  że  bez  króla  Polski  nie  może  wchodzić  w  u- 
kłady,  a  dalsze  rokowania,  koło  Nowego  Roku,  prowadzono 
na  zjeździe  wileńskim  Jagiełły  z  Witołdem.  Przedłużono 
rozejm,  podczas  którego  miano  się  ułożyć  o  ppkój,  zała- 
twiający również  i  sprawę  dobrzyńską,  a  przedewszyst- 
kiem  pogodzono  się  ze  Świdrygiełłą^,  który  powrócił 
na  Litwę,  usuwając  przez  to  wewnętrzny  jej  rozłam. 

Dzięki  temu  położenie  poprawiło  się  tak  dalece,  że 
już  podczas  dalszych  rokowań  z  Krzyżakami  Witołd  mógł 
osobiście  wyruszyć  na  Smoleńsk.  Poparty,  jak  zwykle, 
przez  pomocnicze  rycerstwo  polskie,  zdobył  go  wreszcie, 
po  pierwszej  daremnej  próbie,    dnia  26  czerwca;  w  ziemi 

»  Polnoje  sobr.  XVII  49  etc. 

»  Voigt:  Cod.  dipl.  Prułs.  VI  nr.  150/2. 

»  Cod.  epist.  Vitoldi,  nr.  268  (19/6). 

*  Voigt:  Cod.  dipl.  VI  nr.  158;  Dlugosi,  III    562  (pod  r.  1405). 

»  Cod.  Vitoldi,  nr.  279  i  atr.  967;  8s.  rer.  Pruss.  III  269. 


UTWIEKDZBNIB  KBWNĘTKZNK   PAŃSTWA   JAGIKLLOUrgKIKOO  177 

ismoleńskiej,  ostatecznie  przyłączonej  do  Litwy,  ustanowił 
swych  namiestników,  a  ^Lachom  dał  gród  dzierżeć«  '. 

W  tych  samych  tygodniach,  gdy  zastępy  wojenne 
•obu  narodów  wspólnie  walczyły  o  tę  ważną,  naddnie- 
przańską phicówk-ę,  najwybitniejsi  panowie  litewscy  wraz 
z  królem  Polski  i  jego  radą  układali  się  w  Raciążu 
z  w.  mistrzem  i  komturami.  Wystawili  też  pod  imieniem 
-swego  nieobecnego  w.  księcia  dokumenty  pokojowe 
z  datą  22  maja",  uzupełniające  traktat  Władysława  Jagiełły 
-Z  Konradem  v.  Jungingen. 

Jak  to  było  do  przewidzenia  po  trudnych  przejściach 
poprzednich,  pokój  raciążski  nie  przyniósł  ani  Polsce  ani 
Litwie  tych  korzyści,  do  których  zmierzało  ich  współdzia- 
łanie przeciw  Zakonowi.  Pierwsza  odzyskała  tylko  ziemię 
dobrzyńską,  zastawioną  Krzyżakom  przez  Opolczyka,  a  to 
dopiero  za  zwrotem  sumy  zastawnej,  druga  ponownie 
L-  zrzekła  się  Żmudzi. 

Słusznie  jednak  zauważono,  że  za  tymi  raczej  nieko- 
rzystnymi warunkami  ukrywał  się  przecież  jeden  ważny, 
choć  teoretyczny  tylko  sukces.  Stwierdzono  bowiem  wo- 
bec Zakonu,  że  Litwa,  z  którą  jeszcze  w  r.  1398  osobno 
zawierał  pokój,  tworzy  jedną  całość  polityczną 
^  z  Polską,  której  król  zatwierdzał  odstąpienie  Żmudzi*. 
Nie  udało  się  jeszcze  tym  razem  zebrać  plonu,  jaki  obie- 
cywało dzieło  Unii,  tak  szczęśliwie  wykończone  w  r.  1401; 
ale  uratowano  jej  zasadę,  podstawę  lepszych  nadzieji  na 
przyszłość. 

0  znaczeniu  tego  faktu  świadczą  najlepiej  zabiegi 
krzyżackie,  aby  powrócić  do  dawnego  systemu  osobnych 
układów  z  Litwą  dla  rozluźnienia  jej  związku  z  Polską. 
Wiedzieli  przecież  dobrze,  że  inaczej  przy  każdym  zatargu 
Witołda   z   Zakonem   —  a   takie    sprawa   żmudzka   ciągle 

1  Pofnoje  sobr.  XVII  51. 

*  Por.  A.  Prochaska  w  Przegl.  histor.  XV  264  nn. 
»  Cod.  YitoldJ,  nr.  288/9;  por.  Ss.  rer.  Pruss.  III  272. 

•O.  Halecki:  Dzieje  Unii  Jji^elloń«ki«j.  12 


178  <)KKE8  JAOIHŁł.oWy   1186- U«0> 

musiała  nasuwać  —  Polska  pośpieszy  Litwie  ze  skuteczną, 
pomocą  ^ 

Na  zjeździe  kowieńskim  w  sierpniu  1404  r.  dyplo- 
macya  zakonna  chwilowo  zwyciężyła.  Znowu  udało  jej  się 
rskłonić  Witołdg,  do  osobnego  przymierza  przeciw 
'wszystkim  wrogom 2,  a  chociaż  się  zastrzegał,  że  »nie  godzi 
mu  się  podnieść  ręki«  przeciwko  królowi  polskiemu,  nowy 
u,kład  sprzeciwiał  się  najwyraźniej  jego  zeszłorocznym  zo- 
bowiązaniom lubelskim;  zmierzał  do  zastąpienia  polskiego 
wpływu  na  politykę  Litwy  wpływem  Zakonu,  który  nadto 
brał  w  opiekę    żonę    Witołda   na   wypadek  jego  śmierci '. 

Ale  natychmiast  dołożono  wszelkich  starań  ze  strony 
króla  i  Korony,  aby  przeciwdziałać  tak  nie- 
bezpiecznemu osłabieniu  Unii  w  zakresie  polityki 
zewnętrznej.  Systematyczna  praca  w  tym  celu,  rozpoczęta 
natychmiast  po  układzie  kowieńskim,  ciągnie  się  w^edług 
wszelkiego  prawdopodobieństwa*  przez  dwa  lata  następne. 
Nie  przyszło  wprawdzie  wówczas  do  nowego  traktatu 
prawnopaństwowego,  któryby  stanął  obok  wcześniejszych 
i  późniejszych  aktów  unii,  ale  Witołd  ^kładał  trzy- 
krotnie nowe  zobowiązania  wierności,  Włady- 
sław zaś,  w  zaginionych  niestety  przywilejach,  wydał  nie- 
znane bliżej  postanowienia,  dotyczące  zarówno  Polski,  jak 
i  Litwy,  na  które  się  powołano  przy  unii  horodelsUiej. 

Osobny  układ  Witołda  z  Zakonem  sparaliżowano  już. 
20  września  1404  r.  ■*;  król  odebrał  od  niego  w  Kamieńcu  * 


'  Por.  Długosz,  III  661. 

*  Cod.  Yitoldi,  nr.  297,  299. 
»  Ib.  nr.  300. 

*  A.  Prochaska:  Przyczynki  Uryt.  do  dziejów  Unii,  Rozpr.  Akad. 
hist.  t.  33,  s.  108/9;  naleiy  tylko  sprostować,  że  co  do  iukcesyi  akt 
horodelski  nie  odwołuje  się  do  owych  nieznanych  postanowień  z  r. 
1405  lub  1406,  lecz  najwidoczniej  do  aktów  unii  r.  1401. 

o  Cod.  Yitoldi,  nr.  302. 

*  Prawdopobnie   nie  w  Kamieńcu   litewskim,  jak    się    zwykle 


UTWIKKDIBMK  ZBWNJjTKZiNK   PAŃSTWA  j  AGI  KLLOŃSKiKOO  179 

ponowienie  wszystkich  dawniejszych  zobowiązań  z  nie- 
dwuznacznym dodatkiem,  że  unieważnia  wszelkie  przy- 
mierza, zawarte  na  szkodę  Korony,  a  żadnego  sprzymie- 
rzeńca nie  przeniesie  po^ad  króla  polskiego,  któremu  po- 
magać będzie  w  każdej  potrzebie  i  przeciwko  każdemu 
nieprzyjacielowi.  Takie  jednak  oświadczenie  nie  wydawało 
się  dostatecznem,  tembardziej,  że  po  odzyskaniu  Smoleń- 
ska Witołd  znacznie  wzmocnił  swe  stanowisko  i  zabierał 
się  do  dalszej,  rozległej  akcyi  na  wschodzie.  Dlatego  nie- 
bawem, zapewne  w  r.  1405,  król  zażądał  od  niego  nowego 
zapisu,  w  którymby  wyraźnie  stwierdził  naczelną  zasadę 
Unii  z  r.  1400/1,  że  po  jego  zgonie  wszystkie  ziemie  litewskie 
podlegać  będą  Jagielle,  jego  potomkom  i  Koronie  króle- 
stwa polskiego,  a  zarazem  rozciągał  ją  na  nowe  nabytki, 
w  szczególności  na  Smoleńsk,  z  wszystkiemi  przynależno- 
ściami.  Zanim  zaś  W'  roku  1406,  gdy  rozgorzała  walka 
o  wschodnie  granice  państwa  litewskiego,  udzielili  mu 
Polacy  czynnej  pomocy,  musiał  raz  jeszcze,  wśród  zape- 
wnień nierozłącznej  solidarności  i  wzajemnej  miłości  z  kró- 
lem Władysławem,  ponowić  wszystkie  poprzednie  zobo- 
wiązania '. 

Zdaje  się  jednak,  że  nowe  »d  o  b  rodź  iejst  wa«,  za 
które  się  przez  to  chciał  wywdzięczyć,  nie  ograniczały  się 
do  doraźnej  pomocy  wojennej.  Dobitne  zaznaczenie  trwa- 
łej pr/.ynależności  w.  księstwa  litewskiego  do  Polski  było 
potrzebnem  zwłaszcza  z  tego  względu,  że  zastępcza  wła- 
dza wielkoksiążęca  Witołda  faktycznie  rozwijała  się  już 
w  tych  latach  w  kierunku  pełnej  władzy  monarszej.  Cho- 
ciaż   nigdy    nie    przyznano    mu    jej     wyraźnie    ze    strony 

przypuszcza,  lecz  raczej  w  podolskim,  gdzie  2  8  tegoż  roku  hoł- 
dował Jagielle  hospodar  mołdawski  (Hormuzaki  :  Documente.  1/2 
nr.  654). 

*  Kwart,  histor.  IX  238.  W  związku  z  tern  pozostaje  może  po- 
■elstwo  Witołda,  wysiane  na  dwór  królewski  pod  koniec  marca  r. 
1406  (Rachunki  dworu,  s.  334/5). 

12* 


i8a 


OKKKS  JAGIEŁŁOWY    1385-1440 


króla  i  Korony,  posuwano  się  przecież  do  pewnych  kon- 
cesyi,  które  śledz'ć  można  chociażby  w  stopniowych  zmia- 
nach tytułu  Witołdowego.  Tytułu  wielkoksiążęcego 
w  stosunkach  z  Polską  i  teraz  jes/cze  nie  używał,  ale 
charakterystycznem  jest,  że  wnet  po  hołdach  z  lat  1404 — 1406 
zaczyna  się  posługiwać  przez  pewien  czas  tytułem  jak 
gdyby  przejściowym:  „maior  dux  Lituaniae  et  Eussiae^  ^, 
który  —  zdaje  się  —  aż  do  r.  14112  pozostał  jego  tytu- 
łem urzędowym. 

Niestety  szczegóły  wev\  nętrznych  rokowań  polsko- 
litewskich  w  tych  czasach  pozostają  w  zupełnem  ukryciu. 
Za  to  tern  wyraźniej  zaznacza  się  w  polityce  zewnę- 
trznej, gdzie  wobec  Zakonu  trzeba  było  zatrzymać  się 
w  pół  drogi,  nowy  zwrot  ku  sprawom  wschodnim. 
Ekspansya  na  obszarach  Rusi  wschodniej,  w  porozumieniu 
z  Polską,  mogła  Witołda  wynagrodzić  za  to,  że  na  razie 
nie  udało  mu  się  rozszerzyć  obszaru,  którym  władał,  na 
Rusi  wołyńsko- podolskiej,  kosztem  Korony.  Ale  i  inne  je- 
szcze okoliczności  zmusiły  go  wprost  do  skupienia  sił 
i  uwagi   w  owym  kierunku. 

Przedewszystkiem  z  ostatecznego  zaboru  Smoleńska 
wynikło  n  »we  zaostrzenie  się  stosunku  Litwy  do  tej  czę- 
ści Rusi.  która  jeszcze  pozostawała  po  za  jej  granicami 
i,  obawiając  się  wzrastającej  potęgi  Witołda,  popierała 
przedtem  Jerzego  Światosławicza,  a  teraz  dostarczała  mu 
przytułku.  Daremnie  dawny  książę  smoleński  zrazu  szukał 
pomocy   także    u  Krzyżaków  *.    Witołd    korzystał   właśnie 

»  11/6  1 407  na  przy  w.  dla  kościoła  katedr,  w  ileńskiegoiKopiaryusz 
Av  Muzeum  XX.  Czartor.,  fol.  Vlll^)  i  23/5  1409  na  przyw.  dla  Moni- 
wida  (Arch.  XX.  Kadziwilfów  w  Nieświeżu,  perg.  nr.  573).  Ten  sam 
tytuł  dają  mu  16/1  1407  Ślązacy,  którzy  ręczą  Jagielle  i  Witoldowi 
za  Ur.  ojiawskiego  (Sommersberg:  Ss.  rer.  Siles.  I  951). 

2  Używa  go  w  tym  roku  obok  Władysława  Jagiełły  na  akcie 
pokoju  toruńskiego  (Cod.  epist.  II  nr.  85). 

*  LEK  IV  nr.  1654. 


UTWIRRliZKNlK  ZRWNĘrKZNK   PAŃSTWA   JAGIRLI.UŃSKIKOU  181 

Z  pokoju  z  Zakonem,  aby  tern  energiczniej  wystąpić  prze- 
ciwko W.  Nowogrodowi,  gdzie  ks.  Jerzy  chwilowo  znalazł 
przytułek,  a  następnie  i  przeciw  Pskowowi,  z  którym  otwarta 
wybuchła  wojna  ^  Obie  rzeczpospolite  były  jednak,  jak 
zwykle,  tylko  terenem,  gdzie  Litwa  mierzyła  swe  siły 
z  głównym  i  właściwym  rywalem,  z  Moskwą*.  Po 
pierwszem  zajęciu  Smoleńska,  stałego  również  przedmiotu 
tej  rywalizacyi,  Witołdowi  udało  się  zachować  jeszcze  zgodę 
z  zięciem  moskiewskim.  Teraz  zaś,  gdy  przez  zabór  Wiaźmy, 
dokonany  w  toku  walk  o  Smoleńsk,  Litwa  podsunęła  się 
jeszcze  bliżej  ku  Zalesiu,  gdy  pod  opiekę  w.  księcia  Wa- 
sila  uciekali  się  i  Jerzy  Światosławicz '  i  Pskowianie,  wojna 
była  nieuniknioną;  wybuchła  w  r.  1404  na  pograniczu 
Wiążmy,  oraz  księstw  siewierski  eh  i  wierchok- 
s  k  i  eh,  chwiejących  się  ciągle  między  wpływem  litewskim 
a  moskiewskim. 

Niepewne  stosunki  w  tej  południowej  części  rubieży 
litewsko- moskiewskich  były  właśnie  drugim  powodem, 
który  zwracał  Witołda  ku  sprawom  wschodnim.  Tutaj  bo- 
wiem nie  dotarła  jeszcze  jego  praca  nad  konsolidacyą  we- 
wnętrzną i  utwierdzeniem  granic  państwa  litewskiego, 
tak  skuteczna  w  innych  stronach.  System  księstw  u- 
d  zielnych  nietylko  utrzymywał  się  w  pełni  w  miniatu- 
rowych państewkach  hołdowniczych  u  źródeł  Oki.  ale  nie 
dał  się  też  jeszcze  usunąć  ostatecznie  w  Siewierzczyźnie. 
Przeciwnie,  Swidrygiełłę  niedawno  przejednano  w^ła- 
śnie  przez  to,  że  tutaj  utworzono  dla  niego  nową  dzielnicę, 
która  objęła  wszystkie  księstwa  siewierskie  z  wyjątkiem 
tych,  gdzie  się  utrzymywali  Narymuntowicze    na  Starodu- 

»  Ib.  nr.  1665;  Polnoje  sobr.  XVII  51/2. 

*  Na  dworze  królewskim  już  w  r.  1403  pojawia  się  >Ostaszco 
de  Moszkwat,  a  w  lipcu  r.  1404,  w  miesiąc  po  powtórnem  zajęciu 
Smoleńska,  liczniejsze  poselstwo  z  Moskwy  (Rachunki  dworu,  s. 
289,  292/5!. 

»  Cod.  Yitoldi,  nr    352. 


182 


OKRK8  JAGIKŁŁOWY   1386- U40 


biu  i  Putywlu;  dostał  bowiem  księstwa:  czernichowskie, 
nowogrodzkie  i  briańskie  ^  Jeśli  z  tego  nie  miało  wyni- 
knąć stałe  niebezpieczeństwo  dla  Witołda,  lecz  owszem, 
pewna  nawet  korzyść  polityczna,  to  należało  wciągnąć 
Świdrygiełlę  do  Witołdowych  zamierzeń,  użyć  go  do  walki 
z  przeciwnikami  Litwy  i  związać  w  ten  sposób  z  jej  pro- 
gramem politycznym.  Dlatego  to  niewątpliwie  w.  książę 
posłużył  się  nim  już  w  walkach  o  Smoleńsk  w  r.  1404*, 
w  sierpniu  następnego  roku  wysłał  go  na  dwór  krakow- 
ski', a  potem  powierzył  mu  nawet  wybitną  rolę  w  pierw- 
szej wojnie  moskiewskiej. 

Ale  nie  on  jeden  z  niedawnych  wrogów  Witołda  brał 
w  niej  udział.  Jak  pod  koniec  XIV  w.,  gdy  w.  książę  godził 
się  z  Zakonem,  aby  się  zwrócić  przeciw  Tatarom,  tak  i  te- 
j  raz  zjawiły  się  przy  jego  boku  dość  znaczne  posiłki 
,  krzyżackie*.  Zakon  miał  w  tern  cel  podwójny.  Wschodni 
kierunek  polityki  Witołdowej  —  zwłaszcza  gdy  zamiast 
w  stronę  Nowogrodu  i  Pskowa,  gdzie  i  Inflanty  chciały 
utrzymać  swe  wpływy^  zwracał  się  przeciw  dalekiej  Mo- 
skwie, —  zabezpieczał  Krzyżaków  przy  utwierdzeniu  ich 
rządów  na  Żmudzi.  Nadto  dążąc  stale  do  rozbicia  solidar- 
ności polsko-litewskiej,  Krzyżacy  chcieli  sobie  pozyskać 
Witołda  w  miarę,  jak  wyłaniały  się  spory  z  królem  pol- 
skim, które  nawet,  jak  sprawę  Drezdenka,  pragnęli  oddać 
pod  jego  sąd  rozjemczy  *  lub  przynajmniej  załagodzić  za 
jego  pośrednictwem  *. 

Niebezpieczeństwu,    które    stąd    mogło  wyniknąć  dla 


*  Rozmaite  świadectwa  źródłowe  o  dzielnicy  siewierskiej  Świ- 
drygielJy  (por.  Hruszewśkyj :  Istorija,  IV*  178  przjp.  4  i  179przyp.  2) 
można  pogodzić  tylko  w  ten  sposób. 

*  Polnoje  sobr.  XVII  50;  Ss.  rer.  Pruss.  III  271. 

*  Rachunki  dworu,  s.  302/3,  305-15;  Cod.  Vitoldi,  nr.  322. 

*  Ss.  rer.  Pruss.  III  282,  V  226;  Cod.  Vitoldi,  s.  969/70,  972. 
»  Cod.  Vitoldi,  nr.  336,  339. 

*  Ib.,  nr.  360/2,  365. 


UTWIKKDZKNJB  ZKWNĘTKZNB   PAŃSTWA  JAOIKLL<>Ń8KIKa<)  183 

Unii,  zaradzały  jednak  nietylko  kilkakrotnie  wznawiane 
umowy  z  Witołdem  i  teksty  jeg-o  aktó\t^  hołdowniczych, 
lecz  ponadto,  w  sposób  o  wiele  konkrelniejszy,  stara- 
nia Polski,  aby  mu  przyjść  z  wydatną,  a  szczerszą  od 
krzyżackiej  pomocą  w  ciężkicn  walkach  na  wschodzie. 
We  wszystkich  trzech  wyprawach  moskiewskich, 
■które  nastąpiły  jedna  po  drugiej  w  latach  1406,  1407  i  1408, 
udział  Polski  wznowił  braterstwo  broni  z  nad 
W  orski  i.  Sprawy,  o  które  teraz  chodziło,  były  dla  Polski 
o  wiele  bardziej  obce  od  tatarskich.  Polska  jednak  nie  wa- 
hała się  czynić  i  tych  wysiłków  dla  celów  Unii,  ścierając 
się  po  raz  pierwszy  z  wrogiem,  który,  po  rozgromieniu 
Krzyżaków,  miał  się  stać  najgroźniejszym  dla  zjednoczo- 
nego państwa. 

Wiadomość  Długosza  i,  że  Polacy  walczyli  obok  Li- 
twinów i  Rusinów  już  w  pierwszej  z  tych  wypraw, 
zdobywając  sobi-e  nad  graniczną  Ugra  zaszczytne  trofea 
wojenne,  potwierdzają  zapiski  o  wydatkach  na  »ekspedy- 
cyę  moskiewską*  w  księgach  miejskich  Lwowa',  a  zwła- 
szcza relacya  krzyżacka  8,  według  której  liczne  posiłki  pol- 
skie i  wołoskie  oddano  pod  dowództwo  Świdrygiełły,  za- 
chowuiącego  na  razie  ścisłą  przyjaźń  z  Witołdem. 

Nie  zabrakło  też  rycerstwa  polskiego  w  drugiej 
w^y prawie,  na  którą  wyruszyła  Litwa  w  styczniu  1407  r. 
Wszak  w  tych  samych  dniach,  gdy  Witołd  zawiadamiał 
gości  niemieckich  o  jej  terminie*,  zamierzając  tym  razem 
zwrócić  się  najprzód  wraz  z  Inflantczykami  na  Psków, 
w  jego  otoczeniu  znajduje  się^    szereg  wybitnych    panów 

1  Hist.  III  566. 

»  Poraniki  dziej.  Lwowa  II  nr.  105  (1/8  1406),  por.  137. 

»  Cod.  Yitoldi,  nr.  352,  por.  347/8. 

*  Ib.  nr.  358  (21/1   1407). 

*  Na  pnyw.  jego  dla  Nfoniwida  z  13/1  1407  są  podpisani  jako 
świadkowie  Klemens  (z  Moskorzewa)  kaszt,  wiślicki,  Mikołaj  (z  Mi- 
chałowa) kaszt,  w^ojnicki,    Piotr  wojew.  warszawski,  Minigajlo,  Zbi- 


184 


OKRES  JAGIBŁŁOWY   1885-1440 


polskich,  z  dawnym  obrońcą  Litwy,  Klemensem  z  Mo- 
skorzewa na  czele.  Wniosek,  że  uczestniczyli  w  walkach,, 
które  w  lecie  tego  roku  toczyły  się  z  Moskwą  o  Odojew^ 
i  Worotyńsk^,  jest  tembardziej  uzasadniony,  że  był  wśródi 
nich  także  ten  sam  Zbigniew  z  Brzezia,  marszałek  króle- 
stwa polskiego,  który  stanął  na  czele  szczególnie  licznego- 
oddziału  pomocniczego  polskiego  w  trzeciej  wojnie 
z  Moskwą,  w  roku  następnym. 

Wtedy*  to  bowiem  król  nadesłał  Witołdowi  pięć 
chorągwi,  z  których  każda  liczyła  tysiąc  kopii  doborowego- 
rycerstwa,  a  ponadto  wielu  panów  polskich-  przybyło  jako^ 
ochotników  lub  dostarczyło  pocztów  zbrojnych,  które  nad- 
ciągały aż  z  Krakowa  i  Lwowa'.  Istotnie  tym  razem  po- 
łożenie Litwy  było  o  wiele  groźniejsze,  a  to  wskutek, 
zdrady  na  Siewierzczyźnie.  Już  podczas  pierwszeji 
wojny  moskiewskiej  groziła  ona  ze  strony  k&.  starodubow- 
skiego  Aleksandra  Fatrykiewicza,  który  jednak  został  u- 
więziony  *.  Teraz  zaś  dokonał  jej  Świdrygiełło,  zamiast 
którego  już  podczas  drugiej  wyprawy,  po  porozumieniu  z  kró- 
lem polskim  ^,  dowództwo  objął  Lingwen.  Już  na  początku*, 
r.  1408  Świdrygiełło  znosił  się  z  Krzyżakami  i  z  nowym 
metropolitą  Rusi,    w  lecie  zaś    zdradziecko  zbiegł  do  Wa- 

gniew  (z  Brzezia)  marsz,  król.,  Stanisław  Czapurna  marsz,  ziemi  li- 
tewskiej i  kilku  jeszcze  panów  litewskich  (Bibl.  ordyn.  Krasińskich^, 
perg.  nr.  63). 

»  Polnoje  sobr.  XVII  52/3;  Cod  Yitoldi,  nr.  369,  370.  Mosko- 
rzewski  dopiero  w  lutym  r.  1408  powrócił  z  Litwy,  por.  Rachunki' 
dworu,  8.  373 

»  Długosz,  III  571. 

•  Libri  antiąuiss.  Crac.  II  280/S;  Pomniki  dziej.  Lwowa  II 
nr.  203,  207;  Rachunki  dworu,  s.  381;  Prochaska:  Materyaly  archiw. 
z  metryki  lit.,  nr.  25.  O  staraniach  o  odpust  dla  uczestników  tycb 
walk  Ss.  rer.  Pruss.  III  288. 

*  Cod.  Yitoldi,  nr.  352,  por.  H69; 

»  Wraz  z  metropolitą  Cypry>anem  i  Fedorem  Lubartowiczemi 
praybyl  Lingwen  w  r.  1407  do  Sandomierza  (AGZ  VII  nr.  26). 


UTWIRRDZKNIK   ZRwNIJTltZNB  PAŃSTWA   JA(«IRLL0Ń8KIKU0  185* 

sila,  pociągając  za  sobą  nietylko  ks.  starodubowskiego  i  jego 
syna  Fedora  putywlskiego,  ale  cały  zastęp  kniaziów  i  boja- 
rów z  litewskomoskiewskiego  pogranicza ^  Znowu  Wi- 
toldowi dała  się  we  znaki  dziwna  łatwość,  z  jaką  Swidry- 
giełło  zjednywał  sobie  licznycli  stronników,  wśród  któ- 
rych, jak  twierdzi  Długosz,  i  tym  razem,  obok  Litwinów 
i  Rusinów,  znajdowali  się  też  Polacy. 

Mimo  to  jednak,  nienajmniej  dzięki  posiłkom  koron- 
nym, które  się  odznaczyły  zwłaszcza  w  walkach  z  Tata- 
rami przy  trudnej  drodze  powrotnej  przez  bezludne  lasy 
i  bagna  nad  górną  Oką,  wojna  z  1408  r.  skończyła  się  dla 
Litwy  o  wiele  pomyślniej  od  dwóch  poprzednich.  Wpra- 
wdzie wszystkie  trzy  wyprawy  odznaczają  się  tern,  że 
obaj  przeciwnicy  unikali  walnej  bitwy;  ale  podczas  gdy 
w  r.  1406  i  1407  rozbiły  się  rokowania  pokojowe  i  uło- 
żono tylko  krótkie  rozejmy,  teraz  Wasil  przekonał  się,  że 
w  żaden  sposób  nie  podoła  teściowi,  popartemu  przez 
Polskę,  i  zawarł  pokój  ostateczny.  Układ  ten,  dotrzy- , 
many  przez  długie  lata,  utwierdził  wschodnie  rubieże  Li-  ■ 
lwy,  opierając  je  o  Ugrę  i  Okę;  pozostały  bowiem  przy 
niej  wszystkie  główne  włości  zbiegłych  kniaziów,  którzy, 
nie  wyjmując  Swidrygiełły,  nie  zdołali  poddać  swych  ziem 
Moskwie,  lecz  tylko  spalili  swe  zamki  a  od  Wasila  nowe 
otrzymali  zaopatrzenie  na  Zalesiu*. 

To  też  ich  odstępstwo  miało  dla  Witołda  tę  dobrą 
stronę,  że  teraz  wreszcie  i  na  Siewierzczyźnie  zni- 
kły, choć  nie  na  długo,  odrębne  dzielnice  książęce*. 


»  Cod.  Yitoldi,  nr.  375,  380  ;     Ss.  rer.  Pruss.  III  291 ;     Polnoje 
sobr.  Vni  82  etc. 

'  Por.  zestawienie  i  krytykę    źródeł  u  Lewickiego:    Powstanie 
Świdryg.,  s.  306  przyp.  38. 

*  Księstwo  putywhkie    prawdopodobnie    już  wówczas  przylą- 
ciono.  pod  osobnym  namiestnikiem,    do  ziemi  kijowskiej,  do  której 
powiat  putywlski  należy  już  w  polowie  XV  w.    (Lubawskij :  OWast— 
noje  diel.,  a.  244/5). 


186  0KRK8  JAGIEŁŁO  WY   1385  -  144C 

Nawet  Świdrygiełło,  gdy  po  nieznanych  bliżej  przejściach 
w  walkach  moskiewsko- tatarskich  ^  w  lecie  następnego 
roku  znalazł  się  znowu  na  Litwie,  nie  otrzymał  z  powro- 
tem swego  księstwa,  lecz  musiał  przebywać  w  upokarza- 
jącem  poniżeniu  na  dworze  Witołdowym*.  Nadto,  gdy  się 
okazało,  że  nawet  w.  książę  Moskwy  nie  zdoła  powstrzy- 
mać wzrastającej  potęgi  Witołda,  podniosła  się  ogromnie 
jego  powaga  na  całym  wschodzie:  Psków  i  Nowo- 
gród przyjmują  z  jego  ramienia  Gedyminowiczów  na  knia- 
żenie, a  wśród  walk  wewnętrznych  w  Ordzie  najstarszy 
z  synów  Tochtamysza  oddaje  mu  się  w  opiekę,  aby  tą 
drogą  uzyskać  władzę  chańską '. 

Te  sukcesy  na  wschodzie  były  tern  potrzebniejsze, 
że  wzrastało  znów  niebezpieczeństwo  od  strony 
pr zeci  wn  ej. 

Jeszcze  w  wojnie  z  1408  r.  w  wojsku  Witołdowem 
nie  brakowało  posiłków  krzyżackich*.  Już  wtedy  jednak 
stosunki  Zakonu  ze  Świdrygiełłą  mimo  uspra- 
wiedliwień w.  mistrza  wzbudzały  silne  podejrzenia^  Zaraz 
zaś  po  jego  powrocie  z  Moskwy  Zakon,  całkiem  taksamo 
jak  w  r.  1402,  spróbował  doprowadzić  przez  niego  do  po- 
nownego rozłamu  wewnętrznego  na  Litwie:  2  paździer- 
nika 1409  r.  spisano  z  nim  nowe  przymierze,  obiecując 
mu  pomoc  aż  do  odzyskania  ojcowizny  z  rąk  jej 
przy właszczycieli ".  Ponieważ  zaś  Świdrygiełło  za  ojcowiznę 
swoją  uważał  całe  państwo  litewskie,  a  za  jej  przywłaszczy- 
ciela  obecnego  w.  księcia,  łatwo  ocenić  niebezpieczeństwo 


*  Zdaje  się,  że  Wasil  miał  go  wydać  Witoldowi,  por.  Suppleno. 
ad  hist.  Hussiae  monum.,  nr.  112  (1407  należy  poprawić  na  1409). 

»  Cod.  Vitoldi,  nr.  428. 
»  Ib.  nr.  393. 

*  Ss.  rer.  Prusa.  III  291,  V  226. 

»  Cod.  Yitoldi,  nr.  384,  por.  375,  380,  383. 

*  Ib.  nr.  430.  Por.  oo  do  pretpnsyi  Świdrygielły  Suppl.  ad.  hist. 
Hussiae  monum.,  nr.  112. 


UrWIBRDZENiK  ZKWKĘTKZNR  PAŃSTWA  JA<łlKLL«>Ń8KlKao  187 

"tych  knowań.  Już  był  przygotowany  glejt,  z  którym  pre- 
tendent do  władzy  nad  Litwą  miał  zbiedz  do  Prus*;  już 
zdobył  sobie  na  nowo  stronników,  zwłaszcza  wśród  knia- 
ziów*, których  dotychczasową  przewagę  rządy  Witołda 
usuwały  tak  skutecznie.  Cała  praca  nad  konsolidacyą  we- 
wnętrzną państwa  litewskiego  była  znowu  zachwianą. 

Udało  się  stłumić  spisek  w  zarodku;  Świdrygiełło, 
zagrożony  karą  śmierci,  poszedł  w  okowy.  Ale  niedarmo 
ta  sama  relacya  krzyżacka,  która  donosiła  o  tem  iiiarszał- 
kowi  Zakonu,  przestrzegała,  jak  to  się  odtąd  nieraz  po- 
wtarzać będzie,  że  Wilołd  łączy  się  z  całą  Rusią,  z  całym 
wogóle  wschodnim  światem  ^  aby  się  zwrócić  przeciwko 
Krzyżakom.  Istotnie  dopiero  teraz,  gdy  znów  zagro- 
żono samym  podstawom  budowy  państwowej, 
wzniesionej  na  gruncie  Unii,  Witołd  zaczyna 
się  przygotowywać  wraz  z  Jagiełłą,  aby  zadać 
Zakonowi  decydujący  cios. 

Dotąd  bowiem  mimo  wojowniczej  postawy  mistrza 
Ulryka  v.  Jungingen,  mimo  obraz,  szkód  i  upokorzeń,  jakie 
spotykały  Litwę  ze  strony  Krzyżaków,  —  że  wspomniemy 
tylko  o  głośnej  sprawie  zatrzymania  zboża,  dostarczonego 
{jej  w  czasie  głodu  przez  Polskę^,  —  Witołd  ograniczał 
się  do  popierania  rozruchów  żmudzkich.  skierowanych 
przeciwko  ciężkim  rządom  krzyżackim. 

W  sprawie  Żmudzi,  której  Witołd  w  pierwszych  la- 
tach po  pokoju  raciążskim  pozornie  całkiem  odstąpił,  po- 
siłkując nawet  Zakon  przy  jej  opanowaniu,  już  na  zjeździe 
z  w.  mistrzem  w  Kownie,  koło  Nowego  Roku  1408  '%  do- 
szło do  poważnych  nieporozumień  Udział,  jaki  w  zjeździe 
wzięli  obok  Witołda  i  jego  kniaziów  i  bojarów  także  król 

»  Ib.  nr.  431  (4/10  1409). 

»  Ib.  nr.  434. 

»  Por.  ib.  nr.  437. 

*  Dług.  III  573. 

»  Ib.  III  570;  Ss.  rer.  Pruss.  III  289. 


188  OKRK8  JAIłlKł.ł.OWy    1386-1440 

Władysław  i  panowie  rady  koronnej,  oraz  stanowisko  Wi- 
tolda w  sprawie  Drezdenka*  mof^ły  przekonać  Krzyżaków 
o  ścisłej  solidarności  Litwy  z  Polską.  Niepokojąc  się  wie- 
ścią, że  znaczny  oddział  rycerstwa  polskiego  już  wówczas 
wyruszył  na  Litwę  ^^  nie  wątpili,  że  Witołd  znajdzie  po- 
parcie orężne  w  Polsce,  gdyby  miało  przyjść  raz  jeszcze 
do  wojny  o  Żmudź.  To  też  od  razu,  gdy  w  r.  1409  po 
zjeździe  Jagiełły  z  Witołdem  ^  nowe  tam  wybuchły  zabu- 
rzenia, podjęli  stałą  taktykę,  zmierzającą  do  rozluźnie- 
nia Unii. 

Wobec  Witołda,  z  którym  stosunki  pogarszały 
się  coraz  bardziej,  ograniczano  się  w  tym  celu  do  niewy- 
raźnycłi  aluzyi,  ukazując  mu  możliwość  porozumienia 
z  Zakonem,  gdyby  zerwał  swą  zawisłość  od  Polski 
i  w  sporach  polsko  mazowieckich  z  Krzyżakami  przy- 
chylne dla  nich  zajął  stanowisko*.  Oczywiście  były  to 
próby  daremne.  Witołd  poparł  skutecznie  powstanie  Zmu- 
dzinów,  którzy  pod  wodzą  starosty,  nadesłanego  z  Litwy, 
Rumbolda  Wolimuntowicza^  wyparli  Krzyżaków  ze  swej 
ziemi. 

Tem  energiczniej  zabrał  się  Zakon  po  utracie  Żmudzi 
do  podkt)pania  Unii  w  Polsce.  Dowiadując  się  o  niepo- 
rozumieniach między  Jagiełłą  a  Witołdem  ^  zwrócił  się 
do  króla  z  zapytaniem,  czy  będzie  popierał  »7.drajcę«,  jeśli 
Krzyżacy  przystąpią  do  walki  z  nim  dla  odzyskania  Żmu- 
dzi. Starali  się  też  zręcznie  wyzyskać  okoliczność,  że  wielu 
panów  koronnych  pragnęło  jeszcze  uniknąć  ciężkiej  wojny,, 
któraby  się  zwaliła  także  '  na  Polskę.  Wzywali  wprost 
wielmożów  i  rycerzy  polskich,  aby  odwodzili  króla  od  po- 

»  Cod.  Yitoldi  nr.  H74. 

»  Ib.,  nr.  373  (10/1   1408) 

»  Ib.  nr.  388  (25/12  1408). 

*  Ib ,  nr.  396,  399. 

°  Ib.  nr.  409,  411,  413/4,  str.  984. 

«  Ib.  nr.  402  (2/6  1409). 


UTWIKRDZKNIK  ZKWNĘ1'UZNK   PAŃV1'WA  JAGrRLLOŃSKIKGO  189 

pierania  Litwy  i  aby-  przynajmniej  sami  nie  udzielili  jej 
pomocy,  obiecując,  że  w  takim  razie  Zakon  wiernie  do- 
chowa pokoju  z  Koroną  ^ 

Ale  na  zjeździe  walnym  w  Łęczycy,  w  lipcu 
1409  r.,  który  miał  uchwalić  odpowiedź  w  tej  sprawie, 
zwyciężyła  idea  wspólności  z  Litwą.  Niewątpli- 
wie Jagiełło  wpłynął  na  decyzyę  Polaków  za  pomocą  tego 
samego  argumentu,  który  posłowie  zjazdu*  wyłuszczyli  w. 
mistrzowi  w  Malborgu,  że  przecież  Witołd  podlega  kró- 
lowi i  królestwu  polskiemu,  że  w.  księslwo  dzierży  tylko 
dożywotnio  z  nadania  królewskiego,  że  więc  jego  sprawy 
i  los  ziem  litewskich  obchodzą  Polaków  na  równi  z  wła- 
snemi.  Gdy  zaś  mistrz  mimo  ustępstw,  do  których  posło- 
wie królewscy  objawiali  gotowość,  trwał  przy  zamiarze 
orężnej  wyprawy  na  Żmudź,  arcybiskup  gnieźnieński  Mi- 
kołaj Kurowski,  stojący  na  czele  poselstwa,  nie  zawahał 
się  wyrazić  jeszcze  dobitniej  zasady  bezwarunkowej  soli- 
darności z  Lituą:  oświadczył  otwarcie,  że  skoro  tylko 
Zakon  urzeczywistni  groźbę  wojny  z  nią,  król  uderzy  na 
Prusy,  gdyż  »wrogów  Litwinów  uważamy  za 
s  w  o  i  c  ho  '. 

Wiadomo,  że  Polacy  ciężko  przypłacili  wierność  wo- 
bec zobowiązań  unii  wileńsko-radomskiej,  z  której  aktów 
ta  zasada  była  zaczerpnięta.  Przeciwko  Polsce  bo- 
wiem, —  przeciw  głowie  zamiast  przeciwko  członkom, 
przeciw  jej  miastom  i  siołom  zamiast  w  głąb  puszcz  li- 
tewskich, jak  mówił  mistrz  —,  z  wrócił  się  przygoto- 
wywany najazd  krzyżacki,  pozbawiając  ją  ziemi 
dobrzyńskiej,  odzyskanej  dopiero  tak  niedawno  i  z  takim, 
nakładem  pieniężnym. 

Odwrócenie  oręża    krzyżackiego    od    Litwy    było    dla 

'  Ib.  nr    409;  Długosz,  III  578/9. 
»  Por.  Cod.  Vit.,  nr.  4ly. 

»  Długosz,  III  579/8U;  por.  Cod,  Yitoldi  s.  234/5  i  986  przyp.  1 
Ss.  rer.  Fruss.  III  301. 


190  OKKKS  JAGIBŁŁOWY   1385- 14i0 

niej  wielkiem  dobrodziejstwem.  Wówczas  bowiem  ni© 
była  jeszcze  przygotowaną  do  decydującej  rozprawy, 
a  współdziałanie  z  Koroną  nie  było  jeszcze  dokładnie  o- 
mówione,  tak,  że  Witołd  dopiero  podczas  walk  w  Do- 
brzyńskiem  musiał  pośpieszyć  w  tej  sprawie  do  króla- 
Nadto  na  ten  sam  czas  przypadły  owe  wewnętrzne  nie- 
pokoje na  Litwie,  wzniecione  przez  Zakon  za  pomocą  Świ- 
drygiełły. 

Rozejm,  zawarty  niebawem  przez  Polaków,  nie  objął 
jednak  Witołda*  i  nie  zdołał  zapobiedz  walkom  na  Litwie, 
która  uległa  złupieniu  aż  po  Wołkowysk '.  To  też  teraz 
król  i  w.  książę  wspólnie  przygotowali  »  W  i  e  1  k  ą  w  o  j  n  ę«, 
wspólny  wysiłek  polsko  litewski,  aby  się  wreszcie  uwolnić 
od  przewagi  Zakonu,  jeden  z  głównych  celów,  przyświe- 
cających już  układowi  krewskiemu,  ku  któremu  zbiegły 
się  wreszcie,  zgodnie  i  równocześnie,  linie  politycznego 
rozwoju  zjednoczonych  państw. 

Przygotowania  te  omówiono  na  zjeździeJagi  ełły 
z  Witołdem  w  Brześciu  litewskim,  pod  koniec 
listopada  1409  r.*.  W  tajnych  naradach  uczestniczył  jako 
przedstawiciel  Polski  jej  podkanclerzy  Mikołaj  Trąba.  Plan 
wojenny  ułożono  w  najdrobniejszych  szczegółach,  aż  do 
budowy  mostu  na  Wiśle  w  miejscu,  gdzie  się  miały  zejść 
wojska  polskie  i  litewskie. 

Słusznie  też  Krzyżacy  dowiadywali  się  znowu,  że 
Witołd  sprzymierzał  się  przeciw  nim  z  całym  światem 
rusko-tatarskim  ".  Chan,  ustanovdony  niedawno  z  jego  ra- 
mienia, był  nawet  obecny  w  Brześciu  i  zapewniał  pomoc, 
a  pobyt  króla  na  Rusi  koronnej,  dokąd  się  udał  z  Brześcia, 


ł  Cod.  Yitoldi,  nr.  428. 
»  Ib.  nr.  437,  s.  991. 
»  Długosz,  III  588/9. 
«  Ib:  .^93/4. 
»  Cod.  Yitoldi,  nr.  437. 


UTWIERDZENIE   ZEWNĘTRZNE   PAŃSTWA  JAGIELLOŃSKIBSO  191 

nie    był    może    bez   wpływu    na   liczny  udział  jej  ziemian 
w  dalekiej  wyprawie  pruskiej. 

Taksamo  bowiem,  jak  w  poprzednich  latach,  gdy 
chodziło  o  utwierdzenie  wspólnego  państwa  od  Wschodu, 
tak  i  teraz,  gdy  dzieło  Unii  miało  urzeczywistnić  swój  cel 
wobec  Zachodu,  wszyscy,  których  złączyła  jej  idea,  mieli 
stanąć  do  boju.  Że  miał  się  toczyć  istotnie  o  tę  ideę 
Unii,  a  nietylko  o  sporne  ziemie  graniczne,  o  tem  naj- 
lepiej świadczy  spór  piśmienny,  teoretyczny,  który 
go  poprzedził  w  formie  memoryałów,  szerzonych  przez 
obie  strony  po  Europie.  Wszak  zarzuty,  wytoczone  Polsce 
i  jej  królowi  przed  całym  światem  chrześcijańskim,  stre- 
szczają się  właśnie  w  twierdzeniu,  że  popierając  zbunto- 
wanych Żmudzinów,  łączy  się  przeciwko  Zakonowi  z  po- 
gańską Litwą  i  schizmatycką  Rusią  i.  Król  Władysław  na- 
tomiast' usprawiedliwia  dzieło  Unii,  przeciwstawiając  na- 
jazdom krzyżackim,  które  nigdzie  na  ziemiach  litewskich 
nie  zdołały  zaszczepić  chrześcijaństwa  i  kultury,  niezaprze- 
czone wyniki  pokojowej  pracy  misyjnej,  na  które  Polska 
już  po  tak  krótkim  czasie  słusznie  się  mogła  powołać. 

Ale  także  akcya  dyplomatyczna,  która  poprze- 
dziła grunwaldzką  potrzebę,  dowodzi  niezbicie,  że  walczono 
wtedy  o  Unię.  Celem,  do  którego  w  tej  akcyi  zmierzali 
wrogowie  pod  pozorami  uratowania  pokoju,  było  bowiem, 
jak  tylekroć  przedtem,  rozerwanie  związku  polsko  litew- 
skiego, bodaj  w  ostatniej  jeszcze  chwili.  Tym  razem  Krzy- 
żacy nie  spróbowali  tego  sami,  lecz  posłużyli  się  innym 
przeciwnikiem  Polski,  który  w  następnych  latach  stale  bę- 
dzie pracował  w  tym  kierunku:  Zygmuntem  Luksem- 
ipurczykiem.  Równocześnie  trafili  też  do  jego  brata, 
'/Wacława  czeskiego.    Obu  pozyskano  za  pomocą  pie- 


»  Cod  Yitoldi,  appendix  nr.  IV,  por.  nr.  440. 
*  Ib.  nr.  426,   D/ugosz,    III  584/8;     Lites  ac  rea  gesta«  II*  dod. 
nr.  49,  50. 


192  OKltKS   JAGlBŁŁoWy    1385- H40 

niędzy,  króla  węgierskiego  zaś  ponadto  przez  uznanie  jego 
-^retensyi  do  Rusi,  Podola  i  Mołdawii  ^  Mieli  zmierzać  do 
celu  drogą  podwójną:  jeden  przez  odciągnięcie 
Polski  od  Litwy,  drugi  przez  oderwanie  Wi- 
tolda od  związku  z  królenn  i  Koroną. 

Pierwszy  sposób  zastosowano  w  wyroku  praskim 
Wacława  z  15  lutego  1410  r.  *.  Wszak  Polsce  przyznawał 
prawo  do  ziemi  dobrzyńskiej  i  zapewniał  jej  bezpieczeń- 
stwo przez  zatwierdzenie  dawnych  przymierzy  z  Zakonem, 
ale  za  to  Żmudź  oddawał  Krzyżakom  i  zabraniał  królowi 
i  Koronie  wspierać  w  walce  z  nimi  Witołda  i  Litwinów. 
Nie  dziw,  że  wobec  tak  przejrzystej  tendencyi  wyroku 
powstała  nawet  wieść,  jakoby  zabraniał  Polsce  brać  sobie 
kiedykolwiek  w  przyszłości  króla  z  Litwy  lub  wogóle  ze 
wschodu,  lecz  tylko  z  pośród  władców  zachodnich.  Ale 
nie  dziw  też,  że  nietylko  przedstawiciele  Witołda,  wśród 
nich  bojar  litewski  Butrym,  ale  także  dostojnicy  polscy 
z  oburzeniem  opuścili  Pragę,  odrzucając  wyrok'. 

Witołd  odrzucił  niemniej  lojalnie  pokusę  odstąpienia 
od  Unii.  Wysłano  go  do  Kezmarku,  aby  skłonić  króla  wę- 
gierskiego do  dotrzymania  rozejmu  z  Polską,  obowiązują- 
cego jeszcze  przez  lat  cztery.  Zygmunt  odmówił  tego  na  wy- 
padek wojny  Polski  z  Zakonem,  a  za  to  tajemnie,  w  nie- 
obecności panów  polskich,  towarzyszących  Witołdowi, 
ofiarował  mu  koronę  królewską,  wskazując  drogę  do  zu- 
I  pełnej  niezawisłości  od  Jagiełły  i  Polski,  obiecując  nawet 
pomoc  przeciwko  nim,  gdyby  się  sprzeciwili.  Ale  Witołd, 
jak  to  później  przypominał  Polakom,  nie  wdał  się  w  ża- 
dne rokowania  w  tej  sprawie,  lecz  przeciwnie,  od  razu  po 
powrocie  przestrzegł  króla  o  tych  knowaniach    i  po  osta- 


»  Cod.  epifit.  II  nr.  30. 

*  lndex  actorum  saec.  XV,  nr.  530. 

»  Długosz,  IV  2-4;  Ss.  rer.  Pruss.  III  312. 


UTWIEKDZENIR  effWNĘTKZKB  f AŃSTWA  JAGIBI.LOŃSKIROO  193 

i^nich  z  nim  naradach  wojennych  pośpieszył  na  Litwę,  po- 
Avołując  ją  do  Łwren-T  i  zabezpieczając  ją  na  razie  od  strony 
Inflant  1. 

To  też  wrogowie  Unii  nie  zdołali  zapobiedz  ścisłemu 
współdziałaniu  wszystkich  sił  Korony  i  W. 
Księstwa.  Złączyły  się  one  w  pamiętny  dzień  30  czerwca 
1410  r.  na  miejscu  omówionem  w  roku  poprzednim,  nad 
Wisłą,  koło  Czerwińska*.  Polskie  chorągwie  zasłaniały  za- 
stępy Witołdowe,  gdy  się  zbliżały  wzdłuż  granicy  pru- 
skiej; wpływ  polski  łagodził  okrucieństwo,  do  którego 
przywykli  Litwini  i  Tatarzy  przy  prowadzeniu  w^ojny  ^ 
Zestrajały  się  różnorodne  żywioły,  zjednoczone  pod  hasłem 
Unii,  zanim  stanęły  do  rozprawy  z  wspólnym  wrogiem 
na  polach  Tannenberga  i  Grunwaldu. 

Mimo  tyle  większego  obszaru  w.  księstwa,  siły  zbrojne, 
jakie  wówczas  wystawiło,  były  napewno  mniej  liczne  od 
koronnych*.  Uwzględniając  nadto  gorsze  uzbrojenie,  łatwo 
zrozumieć,  że  nie  wytrzymały  pierwszego  natarcia  wroga, 
mimo  bohaterstwa  niektórych  chorągwi,  jak  owych  słyn- 
nych oddziałów  smoleńskich,  które  zdołały  się  przedrzeć 
do  wojska  polskiego '.  Wykazano  też  •,  że  i  pod  wzglę- 
dem strategicznym  nie  wolno  przeceniać  zasług  Witołda 
w  pamiętnej  bitwie;  dowództwo  sprawował  tylko  nad  Li- 
twinami,   nad  Polakami    zaś  miał  je,  w  zastępstwie  króla, 

»  Ib.,  IV  6,  7;  por.  369,  380  i  Cod.  Yitoldi,  nr.  1358.  O  przy- 
gotowaniach wojennych  WitoIdaCod.Yit.,  nr.  443/5,448;  LEK  lY  nr.  1839. 

»  Ib.,  lY  15.  * 

»  Ib..  lY  20/1  ;por.  MPh.  II  865. 

*  Zgadzają  się  w  tem  —  mimo  wielkich  różnic  w  szczegóło- 
wych cyfrach  —  wszystkie  obliczenia  sil,  walczących  pod  Grunwal- 
dem, których  krytykę  podaZ  ostatnio  T.  Korzon:  Dzieje  wojen,  I  126/8. 

'  Diugosz,  lY  54/ń.  O  ucieczkę  Litwinów  pod  Grunwaldem 
spierano  się  jeszcze  podczas  rokowań  o  unię  w  r.  1564.  (Źródlop. 
11/ 1  302). 

«  \Y.  Semkowicz:  Zyndrara  z  Maszkowic,  Przegląd  histor.  IX 
zeszyt  3. 

<0.  Halecki:  Dzieje  Unii  Jagielloatkiej .  13 


194  «»KKK!S  JAGI  KŁŁOWY    18i6- 1440 

miecznik  krakowski  Zyndram  z  Maszkowic,  który  już  w  la- 
tach 1390/4  brał  udział  w  obronie  Litwy  przed  Krzyża- 
kami. Związek  narodów,  zjednoczonych  przez  Unię,  uwi- 
docznił się  jednak  wyraźnie:  wśród  rycerstwa  ziem  pia- 
stowskich walczyły  chorągwie  Rusi  koronnej,  których  ka- 
żda z  ziem  Rusi  czerwonej  wystawiła  po  jednej,  samo  zaś 
Podole  aż  trzy  niezwykle  liczne,  —  a  nadto  chorągiew  je- 
dnego z  książąt  litewskich,  Zygmunta  Korybutowicza*;. 
w  wojsku  Witołdowem  nie  brakowało  znowu  ziemiaństwa 
dzielnic  ruskich  w,  księstwa  i  polskich  po  części  Podla- 
sian  2.  Trzeba  też  przyznać,  że,  chociaż  skrzydło  litewskie 
poniosło  klęskę,  bez  jego  udziału  w  walce,  gdyby  odrazu 
wszystkie  siły  krzyżackie  zwaliły  się  na  samych  Polaków, 
wynik  bitwy,  wątpliwy  aż  do  ostatniej  chwili,  byłby  za- 
pewne wypadł  inaczej.  Dlatego  pogrom  Zakonu  i  szybkie 
zajęcie  całych  niemal  Prus  można  słusznie  uważać  za. 
wpólne  dzieło  Polski,  Litwy  i  Rusi,  których  ry- 
cerstwo przystąpiło  też  wspólnie  do  oblężenia  ostatniej; 
placówki  wroga,  Malborga^. 

Zdawało  się,  że  w  stosunku  do  państwa  krzyżackiego 
cel  Unii  będzie  od  razu  osiągnięty  w  całej  pełni.  Od- 
dając najwybitniejszym  rycerzom  koronnym  grody  i  mia- 
sta zachodniej  części  tego  państwa,  król  przywracał  Polsce 
Pomorze  i  ujście  Wisły,  najdotkliwszy  z  ubytków, 
jakie  w  Krewię  obiecał  odzyskać.  Taksamo  jednak,  jak. 
znaczną  część  zdobytych  kosztowności  i  sprzętów  kościel- 
nych przeznaczył  dla  młodej  katedry  wileńskiej  i  ubogich 
parafii  litewskich,  tak  nie  zapomniał  też  o  Litwie  przy 
rozdziale  zdobyczy  terytoryalnych.  Miała  ona  nietylko  od- 
'  zyskać  ujście   Niemna  z  Kłajpedą,  dokąd  mimo  za- 

'  Sam  Zygmunt  Korybutowicz  wraz  z  drugim  bratankiem 
Jagiełły,  Fedorem  (o  nim  por.  Monogr.  XX.  Sanguszków  I  38/40,  50), 
broniif  z  szeregiem  panów  polskich  o.soby  królewskiej,  Dług.,  IV  52^ 

*  Dług.  IV  39-42. 

s  Ib.,  IV  76;  Ss.  rer.  Pru.ss.  III  485. 


UTWIBKDZKMK  ZJBWNĘTK/NE  PA!(l8i'VVA  JA'łlELLO't8KlKaU  195- 

przeczeń  krzyżackich  pierwotnie  sięgała  Żmudź  ',  ale  otrzy- 
mała też  wr  Osobie  swego  w.  księcia  »niższą«  część  po- 
bratymczych  Prus  po  Królewiec  i  Holland*. 

Nie  spełniła  się  jednak  nadzieja,  że  skończą  się  wów- 
czas dwuwiekowe  już  blisko  rządy  niemieckie  nad  tą  czę- 
ścią bałtyckiego  wybrzeża,  której  opanowanie  było  i  dla 
Polski  i  dla  Litwy  koniecznością  tak  geograficzno- eko- 
nomiczną, jak  i  polityczną  zarazem.  Tej  bowiem  ko- 
nieczności, dla  której  Polska  miała  jeszcze  ponieść  tyle 
ofiar,  Litwa,  zadowolona  z  odzyskania  Żmudzi  z  dro- 
bnym zaledwo  skrawkiem  tego  wybrzeża  koło  Połągi, 
nigdy  nie  zrozumiała  n  a  1  eży  ci  e.  W  tej  sprawie  na- 
wet wielki  W  itołd  niedorósł  do  wysokości  swego  zadania 

Przesadne  ^  były  posądzenia  rozżalonego  rycerstwa 
Korony  i  jej  późniejszego  d/.iejopisa,  jakoby  postępowanie 
Witołda  podczas  oblężenia  Malborga  równało  się  poprostu 
odstępstwu  od  wspólnej  sprawy.  Nie  bał  się  też  chyba^ 
jak  twierdzi  Długosz*,  że  król  polski,  opanowawszy  całe 
Prusy,  pozbawiłby  go  w.  księstwa  litewskiego.  Ale  trudno 
zaprzeczyć,  że  zawierając  w  imieniu  króla  rozejm  "^  z  posił- 
kami inflanckimi,  które  miał  odeprzeć,  umożliwiając  im  poro- 
zumienie z  oblężonymi,  a  zwłaszcza  odstępując  przedwcze- 
śnie z  pod  murów  Malborga,  kierował  się  wyłącznie 
partykularnymi  interesami  Litwy.  Wystarczyła 
mu  obietnica  krzyżacka,  że  dla  Litwy  uzyska  Żmudź.  Dla 
dobra  Polski,  której  chorągwie  osłaniały  jego  odwTÓt  tak- 
samo  jak  przybycie,  nie  myślał  narażać  Litwy  na  najazd 
ze  strony  Inflant,  jej  wojowników  na  choroby,  szerzące 
się  wśród  nich  podczas  oblężenia  Malborga. 

•  Por.  Cod.  epist.  I  nr.  46. 

'  Dług.,  IV  79,  80;  por.  Cod.  Yitoldi,  nr.  459. 
'  Por.  Prochaska:  Przyczynki  kryt ,  s.  112-117. 

*  IV  86. 

5  Cod.  Vitoldi,  nr.  453;    Rocznik  Tow.  przyj,  nauk  w  Toruniu 
1910  s.  341  nr.  3. 

134: 


196  OKRKłł  JAOIRŁŁUWY    1186- IłłO 

Jeśli  się  obawiat,  że  przez  pełne  zwycięstwo  w  Pru- 
siech  przewaga  w  związku  polsko-litewskim  przechyliłaby 
się  zbyt  wyraźnie  na  stronę  Korony,  to  zaszkodził  nietylko 
Polakom,  którzy  musieli  się  wycofać  ze  zdobytych  ziem, 
ale  i  Litwie,  której  przecież  przeznaczano  znaczną  część 
tych  obszarów,  a  zwłaszcza  Unii,  którą  jeszcze 
przez  długie  lata  miały  podkopywać  intrygi 
Krzyżaków,  chociaż  od  dnia  pogromu  grunwaldzkiego 
nie  mogła  jej  już  zagrażać  ich  siła  orężna. 

Wprawdzie  Witołd  po  powrocie  na  Litwę  rozpoczął 
znowu  przygotowania  wojenne  przeciw  Krzyżakom  \  a  na 
początku  następnego  roku,  gdy  siły  koronne  gromadziły 
się  na  nową  wyprawę,  połączył  z  niemi  pod  Włocławkiem 
wojsko  litewskie  2;  ale  przecież  wpływ  jego  przyczynił  się 
do  tego,  że  zamiast  do  wznowienia  walki  przyszło  do  po- 
koju toruńskiego  z  1  lutego  1411  r.  Trudno  nie  uwie- 
rzyć temu  twierdzeniu  Długosza  3,  jeśli  się  zważy,  że  u- 
kład  ten  uwzględnił  wyłącznie  tylko  interesy 
Litwy.  Polska,  po  tylu  ofiarach  i  zwycięstwach,  żadnych 
nie  odniosła  korzyści,  Litwie  zaś  przyznano  Żmudź,  której 
starosta  z  ramienia  Witołda,  wspomniany  już  Rumbold, 
niedarmo  przybył  do  Torunia  wraz  z  szeregiem  innych 
panów  litewskich  ^  Pomściła  się  jednak  ustępliwa  wobec 
Zakonu  polityka  Witołda  przez  zastrzeżenie,  że  po  śmierci 
jego  i  Jagiełły  nawet  i  Żmudź  miała  powrócić  do  Krzy- 
żaków. 

Jasnem  było,  że  ten  warunek  zawierał  w  sobie  za- 
rzewie nowych  zatargów.  Na  razie  jednak,  po  nieustan- 
nych niemal  wojnach  ostatnich  lal,  w  których  Unia  zło- 
"żyła  niezbity  dowód  swej  odporności  na  zewnątrz,  Polska 

'  C()d.Viloldi,  nr.  456  (w  całości  w  cyt.  wyżej   Roczniku  s.  342 
nr.  4),  por.  nr.  468/9.  oraz  In(iex  actorum  saec.  XV,  nr.  582. 
»  Ufugosz,  IV  117;  Cod.  Vitoldi,  s.  238. 
»  IV  117-119. 
*  Cod.  epist.  II  nr.  ób. 


IITWIEKDZEMIK  ZKWNJJTBZNK  PAŃSTWA  JAGIKLLOŃ8K1KOO  197 

i  Litwa  potrzebowały  dłuższego  wytchnienia.  Postarano 
się  więc,  aby  po  zawarciu  pokoju  z  Zakonenn  zapewnić 
sobie  pokój  także  ze  strony  innych  sąsiadów. 
Należało  tylko  zabezpieczyć  granice,  w  jakich  pań- 
stwo, stworzone  w  Krewię,  zamknęło  się  podczas  ćwierć- 
wiekowego  okresu  swej  wewnętrznej  i  zewnętrznej  kon- 
solidacyi,  i  zapewnić  sobie  należne  miejsce  w  współ- 
życiuinnych  państw  świata  Chrześcijańskiego. 
Do  tego  miało  posłużyć  uregulow^anie  stosunków  w  zie- 
miach ruskich  w  roku  1411,  a  zwłaszcza  pogodzenie  się 
z  Zygmuntem  Luksemburczykiem  w  roku  następnym, 
w  związku  z  wprowadzeniem  w  życie  pokoju  toruńskiego 
i  odgraniczeniem  Żmudzi  od  Prus. 

Kwestya  ruska  łączyła  się  ze  stosunkiem  do  Za- 
konu i  do  Węgier  przez  dwie  sprawy,  które  niemal  od 
początku  Unii  stały  na  porządku  dziennym  u  dwóch  prze- 
ciwległych krańców  Rusi,  a  dotąd  nie  były  ostatecznie 
rozwiązane,  mianowicie  nowogrodzką  i  podolską. 
Dlatego  i  jedną  i  drugą  zajęto  się  już  w  czasie  układów 
toruńskich. 

Był  przy  nich  obecny  ks.  Lingwen^,  przeznaczany 
_już  od  r.  1389  na  namiestnika  Nowogrodu  z  ramienia  Li- 
twy, obecnie,  dzięki  przewadze  Witołda  nad  Moskwą,  znowu 
tam  osadzony,  wzywany  przez  samych  Nowogrodzian  do 
obrony  przed  Inflantczykami  *.  Widocznie  w  Toruniu  Za- 
kon musiał  go  uznać  na  tem  stanowisku,  którego  utrzy- 
manie miało  decydujące  znaczenie  dla  polityki  zewnętrznej 
Litwy:  tylko  w  ten  sposób  mogła  ona  oddzielać  od  siebie 
swych  najgroźniejszych  przeciwników,  Krzyżaków  i  Mo- 
skwę, których  sfery  wpływów  tam  w^łaśnie  się  stykały. 

W  dzień  zaś  po  zjeździe  toruńskim  król  rozstrzygnął 
dawny  spór  polsko-litewski   o  Podole,    ledwo    załagodzony 


*  Ibidem. 

*  LEK  IV  nr.  1906. 


198 


OKRBS  JAaiKŁŁ')WV    1886-1440 


W  roku  1403.  Mimo  żywego  niezadowolenia  Polaków  dał 
Witołdowi  w  lenno  także  część  zachodnią  tej 
ziemi  z  Kamieńcem,  usunąwszy  starostę  koronneg"o^ 
Także  ziemianie  podolscy  przyjęli  to  niechętnie  i  dopiero 
po  siedmiu  latach  dali  się  skłonić  do  złożenia  hołdu  Wi- 
tołdowi 2,  tak.  że  zrazu  sam  Jagiełło  wykonywał  tam  wła- 
dzę ^  mimo  owego  nadania.  Zapowiadało  ono  nadto  po- 
ważne niebezpieczeństtvo  na  przyszłość;  ponieważ  bowiem 
wszystkie  ziemie,  któreini  władał  Witołd,  wyodrębniały  się 
coraz  bardziej  od  Korony,  można  było  przewidzieć,  że, 
skoro  tylko  umrze,  pretensye  Polski  o  zwrot  Podola  spo- 
wodują zatarg  z  Litwą. 

To  też  wytłómaczenia  decyzyi  króla  dostarcza  tylko 
polityka  zewnętrzna.  Już  w  r.  1409  obiecywał  oddać  Po- 
■■dole  Witołdowi,  byleby  go  skłonić  do  ściślejszej  solidar- 
ności politycznej  wobec  Krzyżaków*;  teraz  zaś,  oddając  mu 
ziemię,  do  której  sobie  rościł  pretensye  król  węgierski, 
łączył  Witołda  w  stosunku  do  Zygmunta  silnym  węzłem 
wspólności   interesów  z  Koroną,  której  te  same  pretensye 

*  Długosz,  IV  122.  Do  tego  to  niewątpliwie  nadania  odnosił  się 
dokument,  według  Utórego  król  »Camenecensem  arcein  et  territorium 
Yitoldo  duci  Lituaniae  et  heiedibus  eius  dat  in  feudum«,  zapisany 
bez  daty  w  Ki-oraerowskim  inwentarzu  archiwum  koronnego  (Ms. 
Czai  tor.  1042  s.  94),  odnoszony  dotąd  (Danilowicz:  Skarbiec  I  nr.  649; 
Hruszewśkyj :  Istorija,  lY^  174  przyp.  2)  całkiem  błędnie  do  r.  1394. 

2  Cod.  Vitoldi,nr.  805  (30/10  1418).  Zapiska,  streszczająca  cał- 
kiem podobne  wezwanie  z  r.  1414  —  por.  Cod.  epist.  II  str.  XXII  — , 
ma  zapewne  mylną  datę.  W  związku  z  lem  wezwaniem  Jagiełły  po- 
Boslaje  może  pierwsze  znane  nam  nadanie  Witołda  na  Podolu,  da- 
towane z  8/9  lii 8  r.  (Arcłi.  XX.  Radziwiłłów  w  Nieświeżu,  perg.  nr. 
28  —  w  II  dodatku  tego  działu),  oraz  jego  zobowiązanie  z  21/12  tegoż 
roku,  ze  nifktóre  ziemie,  które  dzierży  w  dożywociu,  po  jego  śmierci 
wrócą  do  Korony,  wzbudzające  jednł»,k  duże  podejrzenia  co  do  swej 
autentyczności  (por.  Hruszewśkyj:  Istorija  IV^  191  przyp.  1). 

»  Hruszewśkyj :  Materiały,  nr.  15,  nadanie  Jagiełły  w  pcw. 
skalskim  ziemi  podolskiej  z  17  lipca  1413  r. 

♦  Cod.  Yitoldi,  nr.  402. 


UTWlKUBZKNrB  aBWMĘTltZNR   PAŃSTWA  JAGlELLOŃsKIK<łO  199 

^zagrażały  co  do  spokojnego  posiadania  Rusi  czerwonej. 
■O  związku  tych  dwóch  spraw,  w  przeddzień  wspólnych 
rokowań  Jagiełły  i  Witołda  z  Zygmuntem,  świadczy  i  to, 
że.  równocześnie  z  nadaniem  dla  Witołda  król  obsadził 
'Strażami  granicę  Polski  od  strony   Węgier  ^ 

Zanim  jednak  przystąpiono  do  tych  wspólnych  ukła- 
dów o  pokój  z  Zygmuntem,  Jagiełło,  zjechawszy  się  z  Wi- 
tołdem  w  Wilnie ^  odbył  z  nim  w  czerwcu  i  lipcu  1411  r. 
objazd  dzielnic  ruskich,  rozciągających  się  u  wscho- 
dnich granic  państwa  ^.  W  otoczeniu  5000  rycerstwa  byli 
więc  razem  na  Białejrusi,  w  Połocku,  Witebsku  i  Smoleń- 
sku, potem  zaś,  zwiedziwszy  jeszcze  Krzyczew  i  Zasław, 
Dnieprem  zjechali  do  Kijowa.  Rozstawszy  się  tam  z  Wi- 
tołdem,  król  w  powrotnej  drodze  do  Polski  objechał  je- 
szcze zamki  u  południowych  kresów  Rusi  kijowskiej  i  po- 
dolskiej, Czerkasy,  Zwinogród,  Sokolec,  Karawuł,  Bracław 
i  Kamieniec,  a  na  Rusi  czerwonej,  w  Glinianach,  spotkał 
się  znów  z  w.  księciem  Litwy. 

Ten  przegląd  ziem  ruskich  i  ich  granic  wschodnio- 
południowych  miał  doniosłe  znaczenie  polityczne.  Łączył 
się  bowiem  z  irh  zabezpieczeniem  od  wszystkich  sąsiadów, 
których  przekonano  naocznie,  że  za  Witołdem,  władającym 
temi  ziemiami,  stoi  z  całą  swoją  potęgą  także  król  polski, 
i  skłoniono  do  korzystnych  układów  pokojowych. 
Osadzenie  Lingwena  w  Nowogrodzie  i  świeże  odnowienie 
związków  z  hospodarami  Mołdawii  i  Multan  przeciwko 
pretensyom  węgierskim  *  uzupełniono  teraz  przez  porozu- 
.mienie  z  posłami  pskowskimi  w  Połocku,  przyjęcie  wro 
:giego  dotąd  księcia  riazaiiskięgo  w  Snrioleńsku  i  przymie- 


'  Długosz,  1.  c. 

«  Cod.  Yitoldi,  nr.  477;  Cod.  epist.  II  nr.  37. 

»  Długosz,  IV  125;  LEK  IV  nr.  1888. 

•*  Hormuzaki.:  Docuinente,  1/2  nr.  398,  657  (17  i  25/51,  por.  656. 


200 


oKKRs   JAaiKŁŁOWY    1385-1440 


rze  z  Moskwą,  a  nawet  z  chanem  tatarskinn,  do  czego  za- 
pewne, jak  zwykle,  posłużył  pobyt  w  Kijowie  K 

Po  tym  tryumfalnym  jak  gdyby  pochodzie,  który  u- 
wieńczył  utwierdzenie  wspólnego  państwa  od  Wschodu, 
dokonane  jeszcze  przed  wojną  pruską,  Jagiełło  i  Witołd: 
mogli  rozwinąć  podobną  akcyę  na  Zachodzie,  izolując 
zarazem  jedynego  wroga,  o  którego  przejednaniu  nie  mogło- 
być  mowy,  mianowicie  Krzyżaków. 

Król  i  w.  książę,  panowie  polscy  i  litewscy,  solidar- 
nie rozpoczęli  układy  z  Zygmuntem  luksemburski  m, 
korzystając  ze  skłonności  pokojowych  jego  węgierskich 
poddanych.  Już  na  zjeździe  w  Szramowicach,  w  listopa- 
dzie 1411  r.,  przy  przedłużeniu  rozejmu,  obok  przedsta- 
wicieli Korony,  występują  także  biskup  wileński  i  jeden 
z  panów  litewskich.  Był  nim  —  rzecz  znamienna  —  nowy 
starosta  Podola  z  ramienia  Litwy,  Gedygołd*.  którego  za- 
raz przy  oddaniu  tej  ziemi  Witołd  owi  przeniesiono  tam' 
z  województwa  kijowskiego  ^ 

Przygotowanie  trwałego  pokoju  podczas  tego  rozejmu 
powierzono  Witołdowi,  który  w  towarzystwie  wielmożów 
polskich  i  litewskich  na  początku  marca  1412  r.  odebrał 
od  Zygmunta  w  Lubowli  glejt  dla  Jagiełły  i  jego  rady*. 
Rzeczywiście  w  połowie  tego  miesiąca  zjechał  tam  na. 
jego  miejsce  sam  król,  mając  w  swem  otoczeniu  jako 
przedstawiciela  Litwy  Zygmunta  Korybutowicza  a  zdaje 
się  i  kilku  innych  kniaziów  ^  Sprawy  »królestwa  polskiego,. 


'  Cod.  Yitoldi,  nr.  498  (s.  242  i  245  uwagi);  LEK  W  nr.  1888, 
1899;  na  początku  r.  1412  spotykamy  Mo&kali  na  dworze  królewskim 
w  Polsce,  ob.  Rachunki  dworu,  s.  394. 

»  Dogiel:  Cod.  dipl.,  I  43/4. 

»  Już  na  akcie  pokoju  toruńskiego  figuruje  jako  »pridem. 
voievoda  Kyoyiensisc,  Cod.  epist.  II  nr.  35; 

*  Cod.  epist.  II  nr.  48. 

»  Długosz  (IV  130)  wymieaia  tylko  Zygmunta  Korybutowicza,. 
ale  zapewne  towarzyszyli  królowi  takie  ci  kniaziowie,  którzy  przedł 


UTWiKKDZKNIK  ZKWNĘTRZNIC   PAŃSTWA   JAaiKLLOHSKlKNO  201 

ziem  litewskich  i  Innych  ziem  podległych  Władysławowie, 
które  według  brzmienia  glejtu  miano  ułożyć,  były  wido- 
cznie już  omówione  przez  Witołda,  skoro  zaraz  w  trzy 
dni  po  przybyciu  króla  można  było  spisać  traktat  poko- 
jowy 1.  W  miesiąc  później  zaś  przystąpił  do  niego  w  Trokach  ■ 
także  Witołd  wraz  z  radą  litewską'.  Trzej  najwybitniejsi 
jej  przedstawiciele,  między  nimi,  obok  biskupa  wileńskiego, 
brat  Gedygołda  Moniwid,  starosta  wileński,  główny  wogóle 
powiernik  polityczny  Witołda,  poręczyli  dotrzymanie  za- 
przysiężonego uroczyście  układu  *. 

Wykazano  dowodnie  ^  że  niema  najmniejszych  śla- 
dów jakichś  separatystycznych  knowań  W^itołda  i  Litwi- 
nów z  Luksemburczykiem.  Niekorzystnem  było  niewątpli- 
wie, że  w  pokoju  lubowelskim  podano  w  wątpliwość 
prawa  państwa  Jagiełłowego  do  Rusi,  Podola 
i  Mołdawii,  zastrzegając,  że  w  ciągu  pięciu  lat  po 
śmierci  jednego  z  dwóch  królów  podda  je  rewizyi  osobny 
zjazd  polsko  węgierski;  ponieważ  jednak  sprawa  Podola 
bezpośrednio  dotykała  Witołda  niesłusznein  by  było  jego 
właśnie  obwiniać  o  to  ustępstwo,  które  z  naciskiem  pod- 
kreślono przy  zaprzysiężeniu  pokoju.  Było  ono  zresztą,  jak 
przyszłość  okazała,  raczej  teoretycznem,  a  równocześnie 
zapewniono  sobie  na  wszelki  wypadek  dostęp  do  Morza 
Czarnego,  możliwy  właśnie  tylko  poprzez  Ruś  i  Podole; 
postanowiono  bowMem,  że  gdyby  mołdawski  lennik  Korony 
zawiódł  w  razie  wojrty  z  Turkami,  kraj  jego  aż  po  wybrzeże 
morskie  ulegnie  podziałowi  między  Jagiełłą  a  Zygmuntem.- 

wyjazdem  na  Węgry  wraz  z  Zygmuntem  otaczali  go  w  Sącza  (Ra- 
chunki dworu,  s,  568). 

*  Długosz,  IV  134/9. 

*  W  tej  zapewne  sprawie  wysiano   do  niego  w  poselstwie  na. 
Litwę  ks.  Konrada  oleśnickiego  (Hachunki  dworu,  s.  395). 

»  Cod.  Yitoldi,  nr.  402. 

*  Cod.  epist.  II  nr.  49. 

*  Prochaska:  Przyczynki  kryt.  s.  117  —  120. 


'202  0KRR8  JAOIKr>Ł0WY   1385-1440 

Za  dalsze  układy  w  Koszycach,  gdzie  przyjęto  Zy- 
gmunta na  sędzietro  polubownego  w  sporach  z  Zakonem  ', 
i  na  świetnym  zjeździe  budzińskim,  gdzie  zapadł  jego  wy- 
rok w  tej  sprawie,  odpowiedzialność  spada  już  na  samego 
Władysława.  Zresztą  wyrok,  zatwierdzający  w  zasadzie 
pokój  toruński,  conajmniej  zabezpieczał  Polskę  od  nieda- 
wnych jeszcze  intryg  Zygmunta  z  Krzyżakami  celem  oba- 
lenia tego  pokoju  i  obrony  Zakonu;  był  nadto,  jak  samo 
przymierze  z  królem  rzymskim,  jak  gdyby  rehabilitacyą 
Polski  i  Litwy  przed  zachodnim  światem  chrześcijańskim. 

Wywierając  w  tym  celu  nacisk  na  Zygmunta,  zawarto 
już  przedtem,  na  początku  1412  r.,  inne  na  Zachodzie 
przymierze,  mianowicie  z  Habsburgam  i.  Dom  austrya- 
cki,  zapomniawszy  swej  rywalizacyi  z  Jagiełłą  o  tron  pol- 
ski w  roku  138Ó,  pragnął  w  tym  związku  zyskać  oparcie 
przeciw  wzrastającej  potędze  Luksemburczyka,  z  którym 
potem  w  Budzie  właśnie  król  polski  zapośredniczył  zgodę. 
Otóż  i  to  przymierze,  dotyczące  kombinacyi  dyplomaty- 
cznych, dla  Litwy  na  pozór  całkiem  obcych,  zawarł  wspól- 
nie z  Władysławem  także  i  Witołd^. 

Coraz  wyraźniej  bowiem  stosunek  obu  braci 
stryjecznych  przybiera  formę  jak  gdyby  wspól- 
nych rządów  nad  całem  państwem  polsko-litew- 
skiem,  z  tą  tylko  różnicą,  że  ingerencya  .lagiełły  do 
spraw  litewskich  miała  prawną  podstawę  w  jego  zwierzch- 
nictwie nad  w.  księstwem,  podczas  gdy  wpływ  Witołda 
na  sprawy  koronne  był  tylko  faktycznym  wynikiem 
jego  wzrastającej  potęgi  i  znaczenia.  Sam  przez  się  objaw 
ten  był  raczej  korzystnym  dla  dzieła  Unii;  stwarzał  bo- 
wiem nieprzewidziany  nawet  w  jej  aktach  czynnik  je- 
dności między  Polską  a  Litwą,  zabezpieczał  jedno- 
litość   ich    polityki      Ale  łatwo  mogło  dojść  na  tej  drodze 


1  Lites  ac  res  gestae  II*  doc.  6,  7. 
*  Index  actorurn  saec.  XV,  nr.  665. 


OD  hokOdła  do  Sporu  o  koroka(5yk  \viT<»Łr»A 


203 


-do  przewagi  interesów  litewskich  nad  polskimi 
w\.  wzajemnem  współżyciu,  a  stanowisko  Witołda,  który 
właśnie  wówczas  takźre  wobec  Polski  i  jej  króla  zaczął  się 
posługiwać  wielkoksiążęcym  tytułem  \  zbliżało  się 
coraz  bardziej  do  pełnej  władzy  monars/ej  i  przestało  się 
zgadzać  ze  skromną  stosunkowo  rolą  zastępcy  Jagiełły  na 
w.  księstwie,  jaką  mu  przyznawała  unia  wileńska. 

W  tem  tkwiło  niewątpliwie  poważne  niebezpie- 
czeństwo. Przy  najmniejszem  nieporozumieniu  z  Polską 
ta  rozbieżność  między  prawną  zależnością  Witołda,  na 
którą  Korona  mogła  się  powołać,  a  jego  władzą  faktyczną 
mogła  go  pobudzić  do  opozycyi  przeciwko  wewnętrznej 
budowie  wspólnego  państwa,  tak  mozolnie  stwierdzonej. 
Z  tego  zaś  mogli  łatwo  skorzystać  ci  w«zyscy,  przeciwko 
którym  się  zwracało  jego  utwierdzenie  na  zewnątrz,  ci, 
którzy  tylko  pod  wpływem  chwilowej  konieczności,  pod 
WTażeniem  Grunwaldu,  pogodzili  się  z  istnieniem  Unii, 
a  więc  przedewszystkiem  Krzyżacy  i  Zygmunt  luksembur- 
ski. Usiłowania,  aby  temu  niebezpieczeństwu  zapobiedz, 
wypełniają  odtąd  dzieje  Unii  aż  do  śmierci   Witołda. 

Uwieńczone  śv\ietnym  sukcesem  na  początku  tego 
okresu,  zawiodły  na  samym  jego  końcu. 

3.  Od  Horodła  do  sporu  o  koronacyę  Witołda  1413 —1430. 

Zjazd    horodelski    z  jesieni  1413  r.  był    podobno 

dawno  zapowiedziany.  Niestety  Długosz  *,  który  nam 

przekazał  ten  szczegół,  jedną  tylko  po  za  tem  podał  wMa- 

'  Już  na  akcie  uwolnienia  ks.  szczecińskiego  z  8/6  1411  r.,  wy- 
stawionym wspólnie  z  królem,  najwyższym  (supremus)  księciem  Li- 
twy, Witołd  tytułuje  się  »dux  magnus  Lituaniae«  (Cud.  epist.  II 
nr.  H7),  podczas  gdy  jeszcze  na  akcie  pokoju  toruńskiego  zadowalnia/ 
się  tytułem  »maior  dux  Lituaniae*.  o  którym  mówiliśmy  wyżej. 
Rzecz  znamienna  jednak,  ze  akt  tego  pokoju,  wystawiony  ze  strony 
w.  mistrza  (Lites  ac  res  gestae  II-  dod.  nr.  66)  daje  Witoldowi  tytuł 
smagnus  dux  Lituaniaet. 

*  IV  152,  o  radzie  Zygmunta  luksemburskiego  por.  też  ib.  s.  371. 


204  OKKES  JAGIKŁŁOWY  1886- 1440 

domość,  mogącą  rzucić  pewne  światło  na  genezę  nowej< 
unii.  Jest  mą  zagadkowe  na  pierwszy  rzut  oka  twierdze- 
nie, że  przyszła  do  skutku  za  radą  króla  Zygmunta, 
Czyżby  więc  ten  sam  niepewny  sąsiad,  który  w  przyszło- 
ści omal  nie  doprowadził  do  zerwania  Unii,  wówczas  tak 
szczerze  się  pojednał  z  Polską,  że  się  przyczynił  do  wzmoc- 
nienia jej  solidarności  z  Litwą? 

Niestety  głębsze  wniknięcie  w  pobudki  wszystkich 
działających  postaci  ułrudnionem  jest,  jak  przy  unii  wileń- 
sko-radomskiej,  przez  brak  jakichkolwiek  wiadomości  o  ro- 
kowaniach, poprzedzających  układ  ostateczny.  Możemy  za-^ 
ledwo  śledzić  zewnętrzny  ich  przebieg. 

Oto  prjzedewszystkiem  król  Władysław,  zaledwo  na 
początku  sierpnia  1412  r.  powrócił  z  Węgier,  zjechał 
się  pod  koniec  września  zWitołdem  koło  Hru- 
bieszowa nad  BuL'-iem\a  więc  niedaleko  tego  wła- 
śnie miejsca,  gdzie  po  roku  odbył  się  pamiętny  zjazd 
polsko-litewski.  Narady  tamtejsze  poprzedził  jeszcze  w  sier- 
pniu pobytjednego  znajmożniejszych  panów  li- 
tewskich na  dworze  kra  k  o  wski  m^;  był  nim  znany 
nam  już  Rumbold  Wolimuntowicz,  do  niedawna 
starosta  żmudzki,  obecnie  zaś  inars/.ałek  ziemski,  a  towa- 
rzyszyli mu  i  inni  jeszcze  wgoście  Witołdowi«.  Nasuwa  się 
domysł,  że  już  wówczas  powstał  projekt  zjazdu  horo- 
delskiego,  w  którym  uczestniczył  brat  Rumbolda  jako 
wojewoda  trocki  ^ 

I  rzeczywiście,  jeśli  w  jakikolwiek  sposób  wpłynęły 
na  to  rady  króla  Zygmunta,  to  mogło  to  nastąpić  chyba  tylko 
wówczas  Pod  Hrubieszowem  bowiem  Jagiełło  omówił  zWi- 
tołdem wszystko,  co  z  Zygmuntem  ułożył  na  Węgrzech, 
i,  starając  sobie  zjednać  brata  jaknajściślej,   wszystkie  mu 

'  Ib.,  IV  U6. 

«  Rachunki  dworu    króla   Wl.  JagieJIy,    s.  398,  401,  405,  407/8. 
'  01).  genealogię    Woliinuntowiczów ,    opracowaną    przez    WZ.. 
Semkowicza  w  Mieś.  herald.  1914,  zesz.  1/2. 


Olt    HORODŁA   DO   8POHU  O   KOKoNACYĘ  WiToŁUA  205 

niemal  oddał  dary,  jakiemi  go  tam  uczczono  Resztę  ich 
zaś,  jak  twierdzi  Długosz*,  otrzymał  Witołd  parę  tygodni 
później,  gdy  król  po  15-dniowychi  naradach  z  pana- 
mi polskimi,  odbytych  pod  koniec  listopada  w  Niepo- 
łomicach, udał  się  na  Litwę,  gdzie  spędził  całą  prawie 
zimę. 

Pobyt  tamtejszy  miał  cel  bardzo  doniosły  i  w  wyż- 
szym stopniu  od  owych  darów  zobowiązał  Witołda  i  Li- 
twę do  wdzięczności  wobec  króla  i  towarzyszących  mu 
polskich  rycerzy,  a  zwłaszcza  wykształconych  prawniczo 
duchownych  z  Andrzejem  Laskarym  na  czele.  Wówczas 
bowiem  komisarz  Zygmunta  Luksemburczyka,  Benedykt 
Makray,  w  myśl  wyroku  budzińskiego,  badał  granicę 
między  Żmudzią  a  państwem  zakon  nem,  aby 
wprowadzić  w  życie  pokój  toruński.  I  otóż  przy  tej  spo- 
sobności Jagiełło  i  Polacy  swem  świadectwem  i  wiedzą 
pomagali  Litwinom  przy  dowodach,  że  skargi  i  pretensye 
historyczne,  uytaczane  przez  pełnomocników  krzyżackich 
na  zjeździe  kowieńskim,  są  bezpodstawne,  że  Żmudź  obej- 
muje nietylko  zamek  Wielonę,  przeciwko  którego  odbu- 
dowaniu protestował  Zakon,  ale  sięga  nawet  aż  po  Kłaj- 
pedę, do  ujścia  Niemna*. 

Witołdowi,  który  bezpośrednio  po  traktacie  toruńskim 
nie  szczędził  Krzyżakom  dowodów  uprzejmości  3,  dowie- 
dziono zarazem,  jak  mimo  dożywotniego  odstąpienia  Żmu- 
dzi uroszczenia  Zakonu  sprzeciwiają  się  najżywotniejszym 
potrzebom  jego  państwa,  jak  potrzebną  mu  jest  dyploma- 
tyczna chociażby  pomoc  Polski  do  ich  odparcia,  I  rzeczy- 
wiście, jak  przekonano  MHkray'a  o  słuszności  stanowiska 
Polski  i  Litwy,  tak  też  udało  się  uwidocznić  W  i  t  o  ł  d  o- 
wi,  jak  szkodliwą  była  j  e  go  ustępliwość  wobec 

1  IV  149. 

*  Lites  ac  res  geslae  II'  doc.  26,  por.  s.  306;  Cod.  epist.  I  nr.  •iB; 
Cod,  Yitoldi,  nr.  529. 

»  Por.  np.  Cod.  Yitoldi,  nr.  Ł7S/i,  476, 


206  OKRKS  JAGIEŁŁOWY   1886 -1440 

Zakonu  dla  samego  w.  księstwa:  wszak  żałując 
może,  że  po  Grunwaldzie  zmarnował  sposobność  uzyska- 
nia wschodniej  części  Prus,  teraz,  gdy  z  pomocą  polską 
umacniał  zamki  graniczne,  z  gniewem  przypominał  Witołd 
Krzyżakom,  że  właściwie  Królewiec  i  całe  IVusy  aż  po  Osę 
są  jego  ojcowizną  ^ 

Usunięcie  wszelkiej  rozbieżności  między  polskiem 
a  Witołdowem  stanowiskiem  wobec  Zakonu  było  teraz 
tem  konieczniejsze,  że  nowy  w.  mistrz,  obrońca  Malborga 
w  roku  1410,  Henryk  v.  Plauen,  dążąc  coraz  wyraźniej 
do  odwetu  za  klęskę  grunwaldzką,  wraz  z  landmistrzem 
inflanckim,  zairrożonym  przez  postępy  Witołda  nawschodzie, 
uważał  za  stałą  wytyczne  polityki  krzyżackiej  wobec  Unii: 
dążenie  do  zerwania  związku  polsko-litew- 
skiego. W  tym  celu  W.  Mistrz  starał  się  w  Rzymie,  aby, 
ogłaszając  krucyatę  przeciw  Witołdowi,  wyodrębniono  po- 
gańską rzekomo  Litwę  od  Polski  ^;  Litwę  zaś,  którą  w  ten 
sposób  chciano  pozbawić  polskiej  pomocy,  starano  się  u- 
sposobić  nieprzychylnie  wobec  Korony,  aby  tą  drogą,  jak 
wyraźnie  zaznaczano,  oddzielić  Litwinów  od  Polaków '. 
Niepokojąc  się  coraz  bardziej  *,  że  Witołd  w  porozumienu 
z  Polską  łączył  się  z  Tatarami,  Pskowem,  Nowogrodem, 
i  wogóle  wcałym  ruskim  językiem «,  Krzyżacy  chcieli  przez 
intrygi  dyplomatyczne  ugodzić  w  samą  podstawę  jego  po- 
tęgi, w  Unię,  aby  potem,  w  razie  jej  niebacznego  nad- 
wątlenia przez  w.  księcia,  zyskać  przewagę  nad  Polską 
i  nad  Litwą  z  osobna. 

Odpowiedzią  na  te  starania  i  przygotov\  anią  wo- 

1  Cod.  Yitoldi,  nr.  494,  529. 

^  Lites  11-^  nr.  13;  Cod.  Yitoldi,  nr.  493. 

»  LEK  IV  nr.  1905  (23/11  1411):  »Das  die  Polan  und  die  Lett- 
houwer  van  einander  gescheiden  raochten  werdenc;  Cod.  Yitoldi, 
nr.  493  (28/5  1412):  »das  her  (Witold)  von  denie  konige  czu  Polan- 
gescheiden  werdet. 

*  Por.  Cod.  Yitoldi,  nr.  495,  498  (s.  242/3),  542/4. 


OD  HOKODŁA  DO  SHORU  O  KOROKACY^  WlTOŁIłA  207 

jenne  Plauena^  była  wJaśnie  unia  horodelska.  Taką 
była  głów  na  zewnętrzna  pobudka  do  zjazdu  polsko- 
litewskiego  koło  2  października  r.  1413,  umówionego  zapewne 
podczas  obrad  Jagiełły  z  Witołdem  w  r.  1412  i  na  początku 
następnego  roku  2.  Na  ten  cel  odnowienia  wzajemnego 
związku  wyraźnie  wskazuje  wstęp  do  aktu  horodelskiego: 
król  i  w.  książę  oświadczają,  że  chcą  zabezpieczyć  Litwę 
» przed  wrogimi  najazdami  i  zdradami  Krzyża 
ków  i  ich  sprzymierzeńców,  oraz  innych  nieprzy- 
jaciół, którzy  ziemie  litewskie  i  królestwo  polskie  starają 
się  zburzyć  i  knują  ich  zniszczenie«».  Ze  względu  na  te 
niebezpieczeństwa  i  zamachy  wrogów,  przed  któremi,  jak 
to  z  wdzięcznością  zaznaczają  panowie  litewscy^,  Polacy 
obiecali  im  znowu  wszelką  pomoc  i  poparcie^  rozszerzono 
teraz  w  zobowiązaniach  obustronnych  obowiązek  solidar- 
ności na  zewnątrz;  w  r.  1401  obiecywano  sobie  tylko 
wzajemną  obronę,  teraz  zaś  dodano,  że  żadna  strona  nie 
będzie  wszczynała  wojny,  nie  zasięgając  zdania  i  rady 
strony  drugiej. 

Ponieważ  mimo  chwilowej  zgody  nikt  oprócz  Krzy- 
żaków tak  usilnie  się  nie  starał  o  podkopanie  Unii,  jak 
Zygmunt  Luksemburczyk,  nie  trudno  dostrzedz,  że 
wzmianki  o  »innych  wrogach«  odnosiły  się  najwyra- 
źniej do  niego.  Czyżby  wobec  tego  unia  horodelska,  za- 
miast być  owocem  jego  rad,  jak  twierdzi  Długosz,  była 
przeciwnie  wyrazem  ciągłej  sprzeczności  między  jego  dą- 
żeniami a  polityką  Jagiełły  i  Witołda? 

>  Ib.  nr.  557  i  przypisek;  Ss.  rer.  Pruss.  III  334.  Por.  LEK  IV 
nr.  1948. 

*  O  pośle  wysianym  przez  króla  do  Witolda  przed  samym 
zjazdem,  w  sierpnia  r.  141S.  świadczy  zapiska  w  księgach  miejskich 
lwowskich  (Pomniki  dziej.  Lwowa,  II  nr.  331). 

*  Oryginały  aktu  Jagiełły  i  Witolda  w  Muz.  XX.  Czjirtoryskich, 
perg.  nr.  300,  i  w  archiwum  nieświeskiem,  perg.  nr.  175. 

*  Oryg.  ich  aktu  unii  w  Muz.  XX.  Czartor.,  perg.  nr.  301.         ' 
s  Cod.  dipl.  PoL  I  nr.  162. 


208  OKRBS  JA<4lKfcŁOWY    H85-U40 

Aby  na  to  odpowiedzieć,  trzeba  nietylko  rozpatrzyć 
zewnętrzne  powody  nowej  unii,  lecz  przedewszystkiem 
uwydatnić,  co  przynosiła  nowego  w  stosunku 
prawno    państwowym  Litwy  do  Polski. 

Nie  wolno  przeceniać  pod  tym  względem  znaczenia 
postanowień  horodelskich.  Koncepcyi,  stworzonej 
w  unii  poprzedniej,  zasadniczo  nie  zmieniały 
one  w  cale  ^  Zatrzymano  odrębność  państwową, 
którą  już  wtedy  przyznano  w.  księstwu,  ale 
zatrzymano  też  w  całej  pełni  zasadęjego  przy- 
należności do  królestwa  polskiego,  do  którego 
pozostaje  wcielonem  na  wieczne  czasy,  tak,  jak 
to  postanowił  Jagiełło,  gdy  dostąpił  Korony.  Tę  zasadę 
można  nawet  tym  razem  stwierdzić  o  wiele  wyraźniej,,  ani- 
żeli przy  unii  wileńskiej,  której  najważniejszy  dokument, 
akt  Jagiełły,  zawierający  podobne  w  tej  sprawie  wyrażenia 
co  horodelski  *,  niestety  się  nie  zachował. 

Już  w  r.  1401  subtelność  koncepcyi,  łączącej  dwie  za- 
sady napozór  sprzeczne,  chuć,  jak  widzieliśmy,  mogły  się 
pomieścić  obok  siebie  we  współczesnych  pojęciach  ustro- 
jowych, groziła  pewną  eh  wiej  n  o  śc  ią  w  jej  i  n  te  r  p  re- 
tacyi.  To  niebezpieczeństwo  w  Horodle  niewąt- 
pliwie wzrosło,  ów  bowiem  proces  faktycznej  prze- 
miany władzy  Witołdowej,  pierwotnie  tylko  zastępczej, 
w  pełną  władzę  monarszą,  przyczem  prawdopodobnie 
już  w  latach  1405/6  posunięto  się  do  pewnych  ustępstw, 
zyskał  teraz  dalszą  jeszcze  —  częściową  przynajniniej  — 
sankcyę. 

*  Dlatego  też  wyjaśniając  w  r.  1430,  podczas  sporu  o  koro- 
nacyę  WitoWa,  stosunek  Litwy  do  Polski  przed  forum  zagranicznem 
(Cod.  epist.  II  nr.  179),  nie  powołano  się  na  unię  horodelską,  lecz  na 
akty  unii  z  r.  1400/1. 

'  Dowodzi  tego  streszczenie  tego  aktu  w  piśmie,  cytowanem 
,  w  poprzednim  przypisku,  zawierające  m.  i.  słowa  „perpetuo  annexit 
et  approprifwił,  adłunxit". 


OD  HORODŁA   DO  8P0KU  O  KOKONACTĘ  WITOLDA  ^  209 

Niedosć,  że  Witołd,  wystawiając  akt  unii  wspólnie 
;z  królem  Polski  a  najwyższym  księciem  Litwy,  już  nawet 
-w  dokumencie,  normującym  stosunek  w.  księstwa  do  Ko- 
rony, posługuje  się  tytułem  jego  dawnych  nieza- 
leżnych w^Jadców^  Ważniejszem  jest,  że  jego  władza 
wielkoksiążęca,  chociaż  nic  nie  zmieniono  w  jej  dotychcza- 
sowym charakterze,  przestaje  być  wyjątkową,  do- 
żywotnią koncesyą  dla  jego  osoby,  a  staje  się 
ijQ_8iyJji_cy ą ,  o  której  się  przypuszcza,  że  i  po  jego  śmierci 
trwać  będzie.  Wynika  to  z  najważniejszego  może  artykułu 
unii  horodelskiej,  według  którego  panowie  i  szlachta  Li- 
twy po  zgonie  Witołda  »nikogo  nie  wezmą  ani  nie  wybiorą 
na  w.  księcia  i  pana  Litwy,  jak  tylko  tego,  kogo  król  pol- 
ski i  jego  następcy,  z  radą  prałatów  i  panów  Polski  i  ziem 
litewskich,  w^ybiorą  i  ustanowią*  (duxerint  eligendum,  sła- 
łuendum  et  locandum).  Przewiduje  się  w^ięc,  że  wyodręb- 
nienie państwowe  Litwy  pod  osobnym,  choć  podległym 
Polsce,  w.  księciem  będzie  stałą  podstawą  jej  stosunku  do 
Korony;  wykluczono  możliwość  samowolnej  elekcyi  tego 
księcia  przez  Litwinów,  jak  w  r.  1398,  ale  przyznano  przecież, 
że  wyznaczenie  przez  króla  polskiego  nie  będzie  jedynem 
źródłem  jego  władzy,  jak  w  r.  1400/1,  że  przedstawi- 
ciele Litwy  będą  mieli,  wraz  z  Polakami,  do- 
radczy p  r  zy  n  aj  m  niej  ud  ział  przy  j  ego  wy  bo  rze. 

I  otóż  rzeczywiście  być  może,  że  Zygmunt  luksem- 
burski, dla  rozluźnienia  związku  między  Polską  a  Litwą, 
-doradził  taką  zmianę  w  ich  dotyczasowym  stosunku. 
W  takim  razie  jednak  twórcy  unii  horodelskiej  zasługują 
na  tern  większy  podziw  i  uznanie.  Przejmując  bowiem 
z  tej  rady  to,  co  w  niej  tkwiło  zdrowego,  t.  j.  konieczność 
uwzględnienia  rzeczywistych  warunków,  jakie  się  wytwo- 
rzyły na  Liwie  pod  rządami  Witołda,  uczyniono  jej  zadość 


*  »Magnus  clux -Łituaniae  necnon   terrarum   Russiae   dominus 
et  hereso. 

o.  Hakcki:  Dziej*  Unii  Jaci«li«ń8ki*j  14 


210  OKRRS  JAiłl  KAŁOWY    I S86- 1440 

W  takiej  formie,  Że  przez  nową  dobrowolną  koncesyę: 
zjednano  sobie  Witolda  i  Litwinów  jeazcze- 
szczerzej  niż  dotąd,  a  przecież  nie  naruszono 
zasady  jedności  z  Koroną.  Jak  zobaczymy,  oparto  ją^ 
nawet  na  mocniejszych  niż  dotąd  podstawach. 

Wprawdzie  Polacy  w  swym  akcie  unii  nie  pomieścili 
artykułu  o  ustanowieniu  w.  księcia  po  Witoldzie  \  ale  po- 
minąwszy nawet,  że  w  tej  sprawie  wystarczała  decyzya 
królewska,  panowie  polscy  figurują  przecież  na  akcie  Ja- 
giełły i  Witołda  w  charakterze  świadków,  zgadzających 
się  i  utwierdzających  jego  postanowienia.  To  też  nie  po- 
dobna pomyśleć,  aby  ów  pierwszorzędny  ustęp  tego  aktu 
nie  zyskał  aprobaty  rady  koronnej  2. 

Opuszczając  jednak  ten  artykuł  w  swoim  akcie,  Po- 
lacy pominęli  przez  to  i  jego  część  drugą,  we-^ 
dług  której,  jak  to  postanowiono  już  w  poprzedniej 
unii,  nie  mieli  bez  wiedzy  i  rady  Witołda  i  Li- 
twinów obierać  sobie  kr  óla,  gdy  by  Władysław 
umarł  »bez  dzieci  i  sukcesorów  prawnych«. 

W  tym  wypadku  milczenie  dokumentu  szlachty  ko- 
ronnej zastanawia  podwójnie.  Po  pierwsze  obejmował 
przecież  to  zobowiązanie  szlachty  akt  radomski  z  1401  r., 
a  w  horodelakim  należałoby  się  spodziewać  jego  powtó- 
rzenia tembardziej,  że  odpowiadałoby  zobowiązaniom  litew- 
skim co  do  następstwa  po  Witołdzie,  Po  drugie  zaś  tej. 
kwestyi  nie  mogło  rozstrzygać  postanowienie  króla,  po  któ- 
rego śmierci  dopiero  się  stawała  aktualną,  lecz  tylko  za- 
pewnienie ze  strony  społeczności  koronnej.  Stąd  wniosek, 
że  to  opuszczenie  było  umyślne  i  celowe. 

Nie  zwracało    się  ono  wcale  przeciwko  Li- 

1  Na  różnice  w  treści  trzech  aktów  unii  z  roku  1413  pierwszy 
iwrócil  należytą  uwagę  St.  Kutrzeba:  Unia  Polski  z  Litwą,  w  zbio- 
rowej publikacyi:  Polska  i  Litwa  w  dziejowym  stosunku,  s.  497  nn. 

*  Zresztą  na  innem  miejscu  swego  aktu  Polacy  wyraźnie  wspo- 
minają o  następcach  Witołda,  w.  książętach  Litwy. 


OD  HORODŁA  DO  SPOltU   o   KORONACyĘ   WITOLDA  211 

twinom.  Wynagrodzono  je  im  przez  inne  zobowiązanie, 
zjawiające  się  znów  wyłącznie  w  akcie  panów  polskich,  że 
mianowicie  u  Jagietty  i  Witołda  będą  się  przyczyniali  do 
tego,  »aby  prawicę  swej  hojności  dla  nich  (Litwinów)  o- 
tworzyli,  nie  przestawali  mieć  starania  o  ich  pożytek  i  za- 
silali ich  uprzejmymi  względami  łask  swoich«.  Wyrażając 
przekonanie,  że  Litwini  powinni  im  się  w  tern  odwzajem- 
niać, silnie  zaznaczono  wspólność  interesów  obu 
społeczeństw  w  stosunku  do  dynasty  i.  Przeci- 
wko niej  bowiem  zwracało  się  wymowne  mil- 
czenie o  »dzieciach  i  sukcesorach  prawnycha 
Jagiełły,  w  których  braku  dopiero  miałaby  nastąpić  w  Ko- 
ronie nowa  elekcya.  Widocznie  mimo  wyboru  dynastyi 
w  r.  1399,  już  obecnie,  gdy  Jagielle  rzeczywiście  urodziła 
się  córka,  zaczęto  podawać  w  wątpliwość  dziedziczne  pra- 
wa jego  potomstwa,  na  której  to  drodze  rzeczywiście  do- 
prowadzono po  kilkunastu  latach  do  zasady  elekcyjności 
tronu  polskiego  nawet  co  do  osoby. 

I  otóż  może  właśnie  dlatego  król  W^łady- 
sław  skłonił  się  do  silniejszego  jeszcze  wyod- 
r*ębnienia  swego  dziedzicznego  państwalitew- 
skiego  przez  utrwalenie  godności  osobnego  w.  księcia, 
którego  ustanowienie  w  pierwszym  rzędzie  zależało  od 
niego,  tak,  że  n.  p.  w  razie  śmierci  Witołda  mógł  nadać 
tę  godność  swemu  sukcesorowi,  bez  względu  na  to,  czyby 
Polacy  uznali  jego  prawa  dziedziczne.  Co  do  dziedziczno- 
ści państwa  litewskiego  posunął  się  już  w  przeddzień  zja- 
zdu horodelskiego  tak  daleko,  że  pewne  prawa  pod  tym 
względem  przyznawał  nawet  potomkom  Witołda; 
wszak  podczas  misyi  Makray'a  protestowano  przeciw 
odstąpieniu  Żmudzi  nietylko  w  imieniu  królewny  Jadwigi, 
ale  także  w  imieniu  córki  Witołda,  w.  księżnej  mo- 
skiewskiej *. 

»  Lites  ac  res  gestae,  U-  doc  29,  por.  s.  146,  292/4,  304;:  Cod. 
Yitoldi,  nr.  529. 


212  OKKRS  JAOIKł.ŁOWY   1885-1*40 


To  była  druga  kwestya,  w  której  zaznaczała  się  pe- 
■wna  rozbieżność  w  postanowieniach  z  r.  1413.  Ponieważ 
zaś  prawa  dziedziczne  dynastyi,  umocnione  co 
do  Litwy,  w  razie  nieuznania  ich  w  Polsce  za- 
grażały wprost  dziełu  Unii,  bylibyśmy  skłonni  do- 
patrzyć się  i  tutaj  wpływu  owych  rad  Zygmuntowych, 
które  miały  doprowadzić  do  uchwał  horodelskich.  O  ile 
jednak  później,  w  roku  1429,  nieoględność  ze  strony 
polskiej  rzeczywiście  wydobyła  na  jaw  tkwiące  tutaj  za- 
rodki antagonizmu  polsko  litewskiego,  o  tyle  w  Horodle, 
taksamo  jak  koło  roku  1398/9,  mądre  umiarkowanie 
Polaków  usunęło  niebezpieczne  skutki,  na  ja- 
kie może  już  wówczas  liczył  Luksemburczyk. 
Nie  przesądzając  spornej  kwestyi  dziedziczności  tronu  pol- 
skiego, o  którą  jednak  zaraz  po  zjeździe  horodelskim  roz- 
pocznie się  walka  w  wewnętrznem  życiu  politycznem  Ko- 
rony, postarano  się  tymczasem  w  inny  zupełnie 
sposób,  skuteczniejszy  od  formułek  prawni- 
czych, ugruntować  rozluźniony  teoretycznie 
związek  Litwy  z  Polską. 

Przedstawiciele  obu  narodów,  dopuszczeni 
do  głosu  już  przy  poprzedniej  unii,  teraz  po  raz  pierwszy 
wspólnie  zgromadzeni,  nie  zajmują  jeszcze  równo- 
rzędnego stanowiska.  I  teraz  jeszcze,  zgodnie  z  pod- 
porządkowaniem w.  księstwa  pod  Koronę,  Litwini  są 
zobowiązani  do  wierności  i  posłuszeństwa  nie- 
tylko  wobec  swego  w.  księcia  i  jego  następców,  ale  i  wo- 
bec te  raź  niej  szego  i  przy  8  zły  eh  króló  w  Polski. 
Tibliżono  ich  jednak  nader  skutecznie  do  szlachty  koron- 
nej przez  dwa  czynniki,  które  właśnie  nadają  unii  horo- 
delskiej  jej  znamienne  piętno,  wyróżniając  ją  od  wszyst- 
kich innych.  Były  to  adopcya  bojarów  litewskich  do 
polskich  rodów  herbowych  i  nowy  przywilej  dla  nich, 
który  nietylko  pozostaje  w  związku  przyczynowym  ze 
sprawą  Unii,  jak  poprzedni  z  r.  1387  i  wszystkie  na  ogół 


<>D  IHtKODŁA  Dl)  BPORU  O  KORONACYĘ  WllOŁDA  213 

późniejsze,  lecz  został  wprost  organicznie  wcielo- 
ny do  aktów  nowej  unii. 

Pierwsza  z  tych  spraw  musiała  wyjść  bezpośrednio 
z  kół  szlachty  koronnej.  Ale  i  w  sprawie  przywileju  jej 
wpływ  wątpliwości  ulegać  nie  może;  wszak  odpowiada 
wyraźnie  wspomnianej  obietnicy,  że  i  nadal  wstawiać  się 
będą  za  Litwinami  u  ich  władców,  aby  im  zapewnić  co- 
raz to  nowe  łaski.  Idei,  jaka  im  przyświecała,  panowie  polscy 
dali  wyraz  w  pięknym  ustępie  o  wzajemnej  miłości 
jako  podstawie  życia  państwowego,  od  którego 
się  zaczyna  ich  dokument. 

Nie  miejsce  tu  jeszcze  przypatrzyć  się  skutkom  adop- 
cyi  i  przywileju  horodelskiego  dla  wewnętrznego  ustroju 
państwa  litewskiego.  Ale  prędzej  jeszcze  musiały  się  obja- 
wić ich  skutki  polityczne.  Chcąc  jednak  przedstawić 
zwną/ek  koncesyi  stanowych  dla  Litwinów  z  celami  poli- 
tycznymi, dotyczącymi  wzmocnienia  Unii,  trzeba  przedtem 
zwrócić  uwagę,  kto  po  obu  stronach  brał  udział 
w  horodelskim  » parlamencie  czyli  zjeździe  ge- 
neralnym«. 

Tak  ze  strony  Polski,  jak  i  ze  strony  Litwy  było  to 
grono  ilościowo  i  jakościowo  całkiem  analogiczne  do 
tego,  które  przy  poprzedniej  unii  zjechało  się  z  oso- 
bna w  Radomiu  i  Wilnie.  I  teraz,  jak  świadczy  lista  świad- 
ków aklu  królewskiego,  ogół  szlachty,  w  którego  imieniu 
wystawiono  dokument  Polaków,  reprezentowany  jest  przez 
radę,  zebraną  znowu  w^  jaknajszerszem  kole,  bo  z  udziałem 
i  niższych  również  urzędników  ziemskich.  W  imieniu  zaś  Li- 
twy występuje  i  tym  razem  blisko  50  przedstawicieli  zna- 
czniejszych rodów  bojarskich,  z  tą  tylko  różnicą,  pozostającą 
w  związku  z  adopcyą  do  poszczególnych  rodów  polskich, 
że  z  każdego  rodu  jeden  tylko  występuje  członek,  bez 
wymienienia  innych  krewnych.  Nadto,  dzięki  odzyska- 
niu Żmudzi,  i  jej  również  bojarstwo    miało  swych    przed- 


214  OKRES  JAGIKŁŁOWY   1S85-1440 

stawicieli  wśród  panów  Litwy  ^,  za  której  czgść  integralną 
ją  uważano. 

Brak  natomiast  tym  razem  aktów  hołdo- 
wniczych ze  strony  książąt  dzie  1  ni  co  wy  eh.  Pra- 
wda, że  po  części  ubyło  ich  jeszcze  od  r.  1401,  n.  p.  przez 
zdradę  ks.  starodubowskiego;  ale  nie  wezwano  nawet  tych, 
którzy  napewno  istnieli  w  r.  1413,  chociażby  np.  Zygmunta 
Korybutowicza  nowogrodzkiego,  który  wówczas  stale  prze- 
bywał w  otoczeniu  króla'. 

Niemniej  znamiennem  jest,  że  po  obu  stronach 
brak  zupełnie  przedstawicieli  ziem  ruskich, 
których,  chociaż  w  stosunkowo  niewielkiej  liczbie,  przecież 
spotkaliśmy  na  dokumentach  tak  Litwinów,  jak  i  Pola- 
ków w  r.  1401. 

Pierwszą  z  tych  zmian  możnaby  tłómaczyć  maleją- 
cem  nieustannie  znaczeniem  książąt  udzielnych  w  stosunku 
do  wzrastającej  ciągle  władzy  Witołda,  drugą  zaś  tem,  że 
nie  chciano  dotykać  drażliwej  kwestyi  podziału  Rusi  mię- 
dzy Koronę  a  w.  księstwo.  Ale  przyczyna  istotna,  analo- 
giczna w  obu  wypadkach,  tkwiła  głębiej.  Była  to  poprostu 
ścisła  konsekwencya  zasady,  że  zarówno  dzielnice  ksią- 
żęce, jak  i  ziemie  ruskie,  wyodrębnione  w  swych 
stosunkach  wewnętrznych,  pod  względem  polity- 
cznym   są     zależne     od    części    rdzennych     obu 

»  Zwrócił  na  to  uwagę  W.  Semkowicz:  Braterstwo  szlactity 
polskiej  z  bojarstwem  lit.,  w  cyt.  wyżej  publikacyi:  Polska  i  Litwa, 
s.  433  przyp,  3.  Tamże  wyjaśniono,  s.  398 — 403,  charakter  rodowo-re- 
prezentacyjny  pieczęci  na  aktach  panów  polskich  i  litewskich. 

^  Że  Zygmunt  »dux  de  Novogrodek«,  występujący  w  r.  1412 
(Kmp.  IV  nr.  1131;  por.  uwagi  Prochaski  w  Kwart.  hist.  XX  345 
i  B.  Barwińskiego:  Istor.  pryczynki,  I  nr.  7),  nie  jest  Kłejstutowiczem, 
lecz  Korybutowiczem,  który  widocznie  odziedziczy!  jakąś  cząstkę 
dawnej  dzielnicy  nowogrodzkiej  swego  ojca,  tego  dowodzi  fakt,  że 
Zygmunt  Korybulowicz  (por.  Długosz,  IV  130,  oraz  Rachunki  dworu, 
passim)  użył  tego  samego  tytułu  na  akcie  przymierza  lubow^elskiego 
(Caro:  Gesch.  Polens.  III  381  przyp.). 


OD  HORaDr.A  BO  8P(tRU  O  KORONACVlj  WITOLDA  215 

|)aństw,  polskiego  i  litewskiego.  Udział  ich  udzielnych 
■władców  lub  przedstawicieli  był  potrzebny  wtedy,  gdy 
przez  zniesienie  lub  wznowienie  jednego  z  tych  państw, 
a  więc  po  r.  1386  lub  koło  r.  1400,  zmieniał  się  stosunek 
tych  ziem  i  książąt  do  całości  federacyi  jagiellońskiej.  Teraz 
zaś.  w  r.  1413,  gdy  zasada  jej  politycznej  budowy,  stwo- 
rzona w  poprzedniej  unii,  pozostawała  nienaruszoną,  a  cho- 
dziło tylko  o  pewne  modyfikacye  w  stosunku  Litwy  do 
Polski,  nie  mieli  głosu  ani  książęta  dzielnicowi,  ani  ziemie 
ruskie,  w  których  położeniu  nic  się  nie  zmieniało.  Skutki 
tego  biernego  stanowiska,  jakie  im  przypadło  w  udziale, 
objawiły  się  też  dopiero  wtedy,  gdy  cała  zasadnicza  bu- 
dowa państwowa  uległa  gwałtownemu  wstrząśnieniu.  Na 
razie  ważnem  było  tylko  to,  że  nie  dotyczyły  ich  ani 
adopcya  ani  przywilej  horodelski,  włączone  do  aktu  unii; 
dlatego  także  polityczne  następstwa  obu  tych  dzieł  odno- 
siły się  tylko  do  ściślejszych  polsko-litewskich  stosunków. 

Pod  tym  względem  przełomowe  znaczenie  adopcyi 
wynikało  z  tego.  że  przypadła  na  czas  największego 
politycznego  znaczenia  rodowej  organ izacyi 
szlachty  w  Polsce.  Rozszerzając  solidarność  rodową, 
źródło  wpływu  politycznego  koronnej  społeczności  rycer- 
-skiej,  na  nowych,  litewskich  członków  wspólnot  herbo- 
wych, stwarzano  sobie  na  Litwie  doniosły  punkt  oparcia. 
Stwarzano  czynnik,  mogący  podtrzymać  Unię,  gdyby 
ją  chciał  osłabić  czynnik  dynastyczny,  albo  też  ten,  od 
którego  w  owym  okresie  wychodziły  wszelkie  tendencye 
partykularystyczne:  w.  książę,  władający  Litwą 

W  tym  jednak  celu  trzeba  było  także  wzmocnić 
stanowisko  polityczne  b  oj  arów  litewskich.  Dla- 
tego koncesye  społeczne  wydanego  im  przywileju  prze- 
platają artykuły,  które  bądź  to  przestrzegały  ich  przed 
wszelkimi  nieprzyjaciółmi  królestwa  polskiego,  bądź  też 
zapewniały  im  wpływ  na  sprawy  publiczne.  Z  tych  osta- 
tnich dwa  były  szczególnie  ważne:  jeden,  o  udziale  stwo- 


216  OKRK»  JAaiBŁLOWY  1385-14i0 

rzonych  na  wzór  polski  urzędników  litewskich  w  nara- 
dach z  w,  księciem  »pro  bono  publicoi<^  a  zwłaszcza^ 
drugi,  który  postanawiał,  że  w  razie  potrzeby  panowie- 
litewscy  mają  się  zjeżdżać  z  polskimi  na  podo- 
bne jak  w  Horodle  y>conventiones  et  parlamentaa,  w  Lubli- 
nie, Parczowie  lub  innych  odpowiednich  miejscach,  aby 
radzić  razem  znimi  o  pożytku  K  orony  i  w.  księ- 
stwa. Nie  wolno  przeceniać  znaczenia  tych  artykułów  dla 
genezy  parlamentaryzmu  litewskiego,  ponieważ  za  życia- 
Witolda  udział  społeczeństwa  w  rządach  Litwy  zaznacza 
się  bardzo  słabo;  ale  za  to  już  za  jego  czasów  Polacy  nie- 
raz umieli  skorzystać  z  takich  wspólnych  zjazdów,  aby 
porozumiewać  się  z  bojarstwem  litewskiem  w  sprawach 
politycznych. 

W  ten  sposób  to,  co  w  uchwałach  horodelskich  było- 
pewnem  niebezpieczeństwem  na  przyszłość^ 
mianowicie  rozbieżność  między  ugruntowaniem  władzy 
wielkoksiążęcej  na  Litwie  a  jej  ścisłą  przynależnością  do- 
Korony,  oraz  między  stanowiskiem  dynastyi  a  społeczeń- 
stwa w  sprawie  dziedziczności  tej  Korony,  zostało  na  ra- 
zie w  dwójnasób  wynagrodzone.  Sporom  o  wza- 
jemny stosunek  obu  państw  zapobiegało  zbliżenie  obu  na- 
rodów, osobistym  zaś  starciom  w.  księcia  z  królem  wspól- 
ność interesu  dynastycznego,  która  ich  łączyła.  Jeśli  się 
uwzględni  nadto  dobre  stosunki  Witołda  z  całym  szere- 
giem panów  polskich,  którymi  tak  chętnie  się  otaczał  i  po- 
sługiwał na  polu  wojennem  i  dyplomatycznem,  to  nietru- 
dno zrozumieć,  że  dzieło,  stworzone  w  Horodle,, 
przez  szereg  lat  znakomicie  spełniało  swe  za- 
danie, póki  go  nie  podkopała  intryga,  pochodząca  od  ze- 
wnętrznego wroga. 

Aż  do  smutnej  pamięci  zjazdu  łuckiego  z  1429  r.  Unia,. 
dzięki  świeżym  wspomnieniom  Grunwaldu  i  Hor<jdła,  prze- 
chodziła naogół  szczęśliwy  okres  zgodnego  współdzia- 
łania   polsko-litewskiego.     Odbiło   się  to  zwłaszcza 


OD   HOKODŁA  DO   S^-ORU  O   KORONACYą  WITOLDA  217 

W  zewnętrznej  potędze  stworzonego  przez  nią  mo- 
carstwa, która,  ugruntowana  już  w  pierwszem  dziesięcio- 
leciu XV  wieku,  teraz  dochodziła  do  szczytu. 

Jak  bezpośrednie  pobudki  do  zjazdu  horodelskiega 
wynikły  ze  sprawy  krzyżackiej,  tak  też  w  niej  właśnie 
objawiły  się  najprędzej  jego  bezpośrednie  skutki.  Ona  była 
zresztą  głównym  —  obok  samej  Unii  —  przedmiotem 
wspólnych  obrad  horodelskich.  Świadczą  o  tem  pisma, 
które  4  października,  w  dwa  dni  po  spisaniu  aktów  unii, 
wysłano  do  władców  i  społeczeństw  Zachodu  ze  skargą 
na  w.  mistrza,  że  mimo  niedawnego  pokoju  wszelkimi 
sposobami  zmierza  do  wojny  ^. 

I  otóż  okazało  się,  że  sam  fakt  nowego  zbliżenia 
polsko-litewskiego  wywarł  na  Zakon  natychmiastowy 
i  silny  wpływ.  Zanim  jeszcze  mogły  dojść  do  Malborga 
dokładniejsze  wiadomości  o  uchwałach,  jakie  zapadły  w  Ho- 
rodle, wojowniczy  mistrz  Plauen  został  złożony  z  urzędu*, 
a  już  pod  koniec  października  dostojnicy  krzyżaccy  roz- 
poczęli z  Jagiełłą  i  Witołdem  rokowania  o  zjazd  polu- 
bowny •. 

Wiadomo  jednak,  że  zwrot  ten  był  tylko  chwilowy, 
prawdopodobnie  wskutek  intryg  cesarza,  którego  rady 
w  sprawie  Unii  osiągnęły  skutek  wręcz  przeciwny  jego 
zamiarom.  Zjazd  w  Grabiach  w  kwietniu  1414  r,  na  który 
Witołdowi  towarzyszyli  Moniwid,  wyniesiony  w  Horodle 
do  godności  wojewody  wHeńskiego,  i  marszałek  Rumbold*, 
spełzł  na  niczem.  Trzy  razy  jeszcze  trzeba  było  stanąć  do 
walki  z  państwem  zakonnem,  zanim  uzyskano  »wieczny(«: 
pokój,  mający    lepsze    warunki  trwałości,   aniżeli    toruński. 

Zgodnie  z  postanowieniami  unii,  \^szystkie  trzy  wojny 
prowadzono,  taksamo  jak  grunwaldzką,  współ  nem  i    si- 

*  Baczyński:  Kod.  dypl.  Litwy,  s.  161 /ł. 
»  Cod.  Yitoldi,  nr.  562. 
»  Ib.,  nr.  564;  por.  Ss.  rer.  Pruss.  III  339. 
«  Por.  Cod.  Yitoldi,  nr.  571. 


218  OKRES  JAaiKŁŁOWY   1886- U40 

lami  Polski  i  Litwy.  Niestety  jednak  różnicy  w  ce- 
lach obu  państw  odpowiadała  też  różnica  w  stopniu 
energii  i  zapału.  Polacy,  dotkliwie  zawiedzeni  w  po- 
koju toruńskim,  mieli  jeszcze  przed  sobą  cały  program 
odzyskania  Pomorza,  ziemi  chełmińskiej,  michałowskiej 
i  drobniejszych,  lecz  tembardziej  upokarzających  ubytków 
granicznych.  Witołd  nie  prag-nął  nic  innego,  jak  tylko  na 
stałe  zabezpieczyć  Litwie  Żmudź,  którą  i  tak  już  miał 
w  posiadaniu.  Cel  bez  porównania  łatwiejszy  nie  wyma- 
gał wytężenia  sił  aż  do  zupełnego  pogromu  wroga. 

To  stanowisko  Witołda  objawiło  się  bardzo  wyraźnie 
już  podczas  t.  zw.  » wojny  głodowej«  1414  r.  Wpra- 
wdzie wypowiedział  wojnę  wraz  z  Jagiełłą,  połączył  siły 
litewskie,  ruskie  i  tatarskie  z  wojskiem  polskiem  pod 
Zakroczymiem  nad  Wisłą,  przyczynił  się  do  spustoszenia 
Prus,  a  jego  bojarzy  uczestniczyli  w  walkach  taksamo,  jak 
ks.  Zygmunt  Korybutowicz,  który  dowodził  niektórymi  od- 
działami koronnymi;  ale  niebawem  Witołd  zaczął  okazy- 
wać skłonność  do  jaknajszybszego  wycofania  się  na  Litwę 
i  mimo  oporu  rycerstwa  koronnego,  zwłaszcza  Wielkopo- 
lan, najbardziej  zainteresowanych  w  wyniku  wyprawy,  ry- 
chło uskutecznił  swój  zamiar.  Porzucił  króla  i  Polaków 
.pod  murami  Brodnicy,  wrócił  na  Litwę,  unikając  spotka- 
nia z  wrogiem  i  zachęcając  go  tem  samem  do  dalszego 
oporu  \ 

Nie  ulega  wątpliwości,  że  przyczynił  się  w  ten  spo- 
sób do  marnego  wyniku  całej  wojny.  Króla  tak  oburzył 
swem  postępowaniem,  że  dopiero  panowie  koronni  musieli 
załagodzić  gniew  Jagiełły;  wynagrodził  im  to  w.  książę 
ze  zwykłą  hojnością,  gdy  w  roku  następnym  wielu  pol- 
skich rycerzy  zjechało  na  Litwę  wraz  z  królem,  który, 
pojednawszy  się  rychło  z  Witołdem,  wspólnie  z  nim  zwró- 


1  Cod.    Yitoldi,    nr.  590/1,    594,    596  7;     Długosz,    IV    168,    170, 
173/4,  175/6. 


OD  HORODŁA  DO  SPORU  O  KORONACYĘ  WITOLDA  219 

cił  się  w  sprawie  krzyżackiej  do  soboru  w  Konstancyi  ^ 
Wybitni  przedstawiciele  rady  koronnej,  wśród 
nich  niejeden  uczestnik  poprzednich  walk  Witołdowych 
z  Zakonem,  Tatarami  i  Moskwą,  brali  też  udział 
w  zjazdach,  jakie  podczas  rozejmu  odbywały 
się  na  Litwie  z  Krzyżakami.  Nie  udało  się  wpra- 
wdzie dojść  do  porozumienia,  ale  już  na  zjeździe  wieloń- 
skim  w  październiku  1416  r.,  poprzedzonym  przez  posel- 
stwu Witołda  do  Polski ',  obecność  Polaków  '  była  ważną 
i  pożądaną  z  podwójnych  względów.  Zapobiegała  podstę- 
pnym próbom  w.  mistrza,  aby  Witołda,  którego  od  dawna 
starał  sobie  zjednać  z  osobna*,  podniecić  przeciwko  Koro- 
nie przez  przypominanie  mu  jego  stosunku  zależności 
wobec  króla-;  nadto  zaś  przeciwstawiała  ścisłą  solidarność 
polsko-litewską  złudnym  nadziejom  Krzyżaków,  że  mogliby 
wyzyskać  chwilę,  gdy  od  południowego  wschodu  uderzali 
na  Litwę  Tatarzy. 

Nowe  niebezpieczeństwo  z  tej  strony,  wynikające 
z  wewnętrznych  zaburzeń  w  ordzie,  o  których  Krzyżacy 
mieli  szczegółowe  intormacye.  ułatwiło  im  tylko  uzyska- 
nie rozejmu.  podczas  którego  Polacy  udzielili  W  i- 
t  o  ł  d  o  w  i  szybkie)  pomocy  o  r  ę  ż  n  e  j  ^  W  tym  sa- 
mym czasie,  gdy  w  dalekiej  Konstancyi  przedstawiciele 
Polski    pismem    i    słowem    pomagali    posłowi    litewskiemu 

'  Dlugosa,  IV  180,  189:  Cod.  epist.  II  nr.  56;  Cod.  Yitoldi,  nr. 
605,  631  i  przyp. 

*  [Rachunki  dworu,  s.  490—504;  w  tern  poselstwie  Litwy, 
w  sierpniu  r.  1416,  brał  m.  i.  udziaJ  Uumbold  Wolimuntowicz.  Tamże, 
s.  465  —  481,  wiadomość  o  poselstwie  Witołda  w  Polsce  w  sierpniu 
poprzedniego  roku. 

»  Dlugo.sz,  IV  194;  por.  Cod.  Vitoldi,  nr.  688,  696,  708,  oraz  Ss. 
rer.  Pruss.  III  365,  gdzie  kronikarz  krzyżacki  twierdzi,  że  właśnie 
Polacy  na  tym  zjeździe  przeszkodzili  porozumieniu. 

*  Cod.  Yitoldi,  nr.  617. 
»  Ib.  nr.  692,  699. 

«  8i.  rer.  Pfuea.  III  364;  Cod.  Yitoldi,  nr.  683. 


220  OKKBH  JĄOIKŁŁOWT   1886-1440 

Gedygoldowi  odpierać  pretensyo  krzyżackie  do  Żmudzi*,, 
polskie  rycer?two  broniJo  wraz  z  ruską  załogą  grodu  ki- 
jowskiego, gdy  nieszczęśliwe  miasto  uległo  strasznemu' 
spustoszeniu  przez  Tatarów  Edygi  *.  Może  jednak  właśnie 
pod  wrażeniem  tej  klęski  Witołd  w  roku  następnym,  na 
zjeździe  nad  Bugiem,  skłonił  króla  i  jego  radę  do  prze- 
dłużenia rozejmu  z  Zakonem  ',  zamiast  się  złączyć  prze- 
ciwko niemu  z  Tatarami  i  Moskwą*. 

W  sprawach  tatarskich  niebawem  nastąpił  zwrot  na 
korzyść  Witołda^,  ale  za  to  już  w  r.  1418,  na  którego  po- 
czątku król  w  otoczeniu  kilku  panów  polskich  znowu  zje- 
chał do  Wilna',  zawisło  nad  Litwą  inne  niebezpieczeń- 
stwo, zręcznie  wyzyskane  przez  Krzyżaków.  Oto  na  wiosnę 
tego  roku  Świdrygiełło  uciekł  z  więzienia,  w  któ- 
rem  go  trzymano  od  czasu  spisku  z  r.  1409.  Zbiegłszy 
z  Krzemieńca  z  pomocą  kilku  sprzyjających  mu  kniaziów, 
od  razu,  dzięki  stronnikom,  jakich  miał  zawsze  na  Litwie 
i  Rusi,  mógł  powrócić  do  dawnego  zamiaru  odzyskania 
»ojcowizny«,  t.  j.  opanowania  w.  księstwa  I  To  też  żywe- 
mu niepokojowi  Witołda  odpowiadało  zainteresowanie  i  za- 
dowolenie Zakonu,  który  chętnie  wszedł  znowu  w  u- 
kłady  ze  Świdrygiełłą  s,  aby  skorzystać  raz  jeszcze  z  we- 
wnętrznego rozłamu  Litwy,  zwłaszcza  że  niebawem  wy- 
buchło groźne  powstanie  na  Żmudzi,  sprzyjające  podobno 
Świdrygielle  ^ 


*  Por.  memoryały  w  Cod.  Vitoldi,  appendix  nr.  6.  Gedygołda 
Jagiełło  i  Witold,  zjechawszy  się  we  Lwowie  w  paźdz.  1415  roku, 
wysłali  na  sobór  równocześnie  z  kasztelanem  kaliskim   (Ib.  nr.  651).. 

»  Długosz,  IV  198;  Połn.  sobr.  XVII  57,  98. 
»  Cod.  Vitoldi,  nr.  724. 

*  Ss.  rer.  Pruss.  III  369;  Cod.  Vitoldi,  nr.  763. 
»  Długosz,  IV  221;  por.  Cod.  Vitoldi,  nr.  754. 

^  Cod.  epist.  II  nr.  84,  por.  81. 

'  88.  rer.  Pruss.  III  376;  Połnoje  sobr.  XVII  57/8,  99. 

8  Cod.  Vitoldi,  nr.  766/8,  783. 

«  Ib.,  nr.  822,  824. 


OD  HORODŁA  DO  SPOKU  O   KOl.ONAOYĘ  WITOLDA  221 

I  otóż  W  tej  niezwykle  niebezpiecznej  chwili  Litwie 
przyszło  z  pomocą  polskie  pośrednictwo.  Nietylko, 
ie  liczne  grono  panów  koronnych  »z  najodleglejszych  8tron« 
stanęło  obok  Witołda  przy  daremnym  znowu  zjeździe 
z  Krzyżakami  w  Wielonie  S  w  październiku  1418  r.,  ale 
Polacy  rozpoczęli  też  usilne  starania,  aby  przejednać 
ŚwidrygieJłę.  Łatwiej  go  było  skłonić  do  zgody  z  Polską, 
aniżeli  z  ryw^alem  do  władzy  na  Litwie.  Dlatego,  nie  zra- 
żając się  jego  ciągłymi  stosunkami  z  w.  mistrzem,  najpierw 
ułożono  tylko  zgodę  między  nim  a  królem,  na  zjeździe 
koszyckim  z  Zygmuntem  luksemburskim  w  maju  r.  1419*, 
a  wreszcie,  po  zabiegach,  trwających  jeszcze  przeszło  rok, 
zaposredniczono  zgodę  z  Witołdem,  któremu  Jagiełło  i  Po-. 

-4acy  poręczyli  za  wierność  Swidrygiełły '.  Nie  spełniono 
oczywiście  jego  żądania  co  do  zwrotu  ))OJcowizny«,  którem 
się  łudził  do  ostatniej  chwili*,  ale  przynajmniej  częściowo 
zaspokojono  jego  pretensye:  oprócz  posiadłości  na  Rusi 
czerwonej  ^  które,  jak  dawniej,  miały  go  związać  z  Ko- 
roną,   otrzymał   z    powrotem    swoją    dzielnicę  w  Siewierz- 

-czyźnie",  utraconą,  gdy  w  r.  1408  zbiegł  do  Moskwy.  Nie- 
bezpieczeństwu nowej  zdrady  zapobiegało  równoczesne 
osadzeijie  brata  Witołdowego  Zygmunta  na  sąsiedniem 
księstwie  starodubowskiem  ^.  a  na  razie  ustępstwo  wobec 
Świdrygiełły  sowicie  się  opłaciło:  zamiast  służyć  jako  narzę- 


«  Cod.  Yitoldi,  nr.  800,  806.  808;  Długosz.  IV  219;  Ss.  rer. 
Pruss.  III  379. 

»  Cod.  Yitoldi,  nr.  835,  por.  840,  877. 

*  Ib.  nr.  889  90  (sierpień  1420);  por.  Arch.  kom.  histor.  XI  412. 

*  Ib.  nr.  883. 

5  Akty  rap.  Rossii  I  nr.  33;  Arch.  Sang.  I  nr.  29;  Cod.  dipl. 
Pol.  I  nr.  170.  Por.  Liber  canc.  Ciołek,  1  nr.  37.  (zapis  na  żupach 
bocheńskich  i  wielickich). 

*  Cod.  Yitoldi,  nr.  1034;  Długosz,  IV  219. 

'  Po  raz  pierwszy  występuje  z  tym  tytułem  w  r.  1422  (LEK 
V  nr.  2637). 


2  22  OKHBS   JAGIKCŁOWy   1386-  1440 

dzie  Zakonowi,  brat  królewski,  zaopatrywany  w  broń  z  Polski, 
niebawem  weźmie  nawet  udział  w  wojnie  z  Krzyżakami^. 

Prawdopodobnie  Polacy,  chociaż  w  tej  sprawie  wielką 
Litwie  oddali  usługę,  w  nowem  wystąpieniu  Świdrygiełły 
widzieli  przecież  także  pożądany  poniekąd  czynnik  prze- 
ciwko wzrastającej  przewadze  Witołda*  i  partykularysty- 
cinym  pobudkom,  jakiemi  się  ciągle  kierował  w  stosunku 
do  Krzyżaków.  Wszak  mimo  niebezpieczeństwa,  jakie  mu 
groziło  z  ich  właśnie  strony  w  r.  1419.  wcale  nie  okazał 
gorliwości  przy  wspólnej  przeciwko  Zakonowi 
wyprawie  w  tym  roku.  Na  wezwanie  króla  przyłączył 
się  wprawdzie  do  wojska  polskiego  w  Czerwińsku,  gdzie 
wraz  z  panami  litewskimi  przystąpił  do  przymierza  z  Da- 
nią, przelotnego  związku  Unii  jagiellońskiej  z  kalmarską*; 
w  wojnie  jednak  znowu  tylko  niechętnie  brał  udział  i,  my- 
śląc tylko  o  szybkim  powrocie  na  Litwę,  wpłynął,  ku  ży- 
wemu niezadowoleniu  Polaków,  na  rychłe  zawarcie  rozejmu, 
tak,  że  i  tym  razem  żadnej  nie  osiągnięto  korzyści*. 

Na  zmianę  w  jego  stanowisku  wpłynął  dopiero  wy- 
rok wrocła,wski  cesarza  Zygmunta  z  6  stycznia  1420  r.j 
I  który  niweczył  jego  nadzieję,  że  Żmudź  mimo  zastrzeżenia 
pokoju  toruńskiego  na  trwałe  pozostanie  przy  Litwie.  Te- 
raz, dotknięty  w  tej  właśnie  sprawie,  o  którą  mu  wyłą- 
cznie chodziło  w  antagonizmie  do  Zakonu,  rozgorzał  nie- 
mniejszem  od  Jagiełły  oburzeniem  ^  i  wraz  z  posłem  królew- 
skim, Zbigniewem  z  Oleśnicy,  wysłał  z  protestem  do  Luk- 
semburczyka  także  swojego  przedstawiciela,  sekretarza 
Mikołaja  Cebulkę.    Ten  zaś  nietylko  solidaryzował  się  we 

>  Cod.  Yitoldi,  nr.  1028, 1034 ;  Arch.  kom.  hist.  XI  417,  por.  424  nn. 

*  Wszak  do  jego  sprowadzenia  z  Węgier  do  Polski  przyczy- 
nili się  głównie  przeciwnicy  Witolda,  Szafrańcowie  (Cod.  epist.  II 
nr.  203). 

'  Cod.  Yitoldi,  nr.  846. 

*  Dług.,  IV  230/1. 

'  Ib.  IV  246;  por.  LEK  V  nr.  2456. 


OD  HORODŁA  DO  Sl'oRU  O  KORONAOYĘ  WIlOŁDA  223 

Wrocławiu  ze  stanowiskiem  Oleśnickiego,  lecz  stanowczo 
w  imieniu   Witołda  wypowiedział  przyjaźń  Zygmuntowi  ^ 

Położenie  zmieniło  się  nawet  tak  dalece,  że  zgodnemu 
współdziałaniu  polsko  litewskiemu,  na  które  w.  mistrz  się 
skarżył  papieżowi",  groziła  teraz  właśnie  zbytnia  zapal- 
czywość  Witołda.  Twierdząc,  że  wyrok  wrocławski  wcale 
go  nie  obowiązuje,  chciał  wywierać  nacisk  na  Zakon  przez- 
rokowania,  prowadzone  na  własną  rękę  ^.  Dostarczał  w  ten 
sposób  w.  mistrzowi  nowej  sposobności  do  poróżnienia  go 
z  królem  polskim;  obu  bowiem  przypominano  z  Malborga 
że  przecież  Jagiełło  jest  »najwyższym  księciem  Litwy«^ 
tak,  że  Witołd  powinien  się  do  niego  stosować,  }^\\  Ko- 
rona i   Litwa  na  prawdę  »stanowią  jedno«*. 

Ale  tym  razem  zawiodły  rachuby  krzyżackie.  Wspólnie 
prowadzili  Jagiełło  i  Witołd  akcyę  dyplomatyczną  przeciwko 
wyrokowi  wrocławskiemu  u  papieża  Marcina  V,  a  doprowa- 
dziwszy w  r.  1421/2,  jak  niegdyś  za  Łokietka  i  Kazimie- 
rza W.,  do  procesu  kanonicznego  przeciwko  Zakonowi, 
równocześnie  dowodzili  krzywd  Polski  i  Litwy  ^  Starania 
w.  mistrza,  aby  odpierać  przed  Witołdem  zarzuty  Jagiełły 
przeciwko  Krzyżakom^,  okazały  się  daremne.  Zawiado- 
miony przez  brata,  że  nie  przyszło  nawet  do  przedłużenia 
rozejmu,  Witołd  wszystkie  swe  siły  zbrojne,  których  gro- 
madzenie dawno  niepokoiło  Zakon  ^,  postanowił  istotnie 
obrócić  przeciwko  niemu  ^.  Zaraz  po  zjeździe  Władysława 
z  Witołdem  i  »innymi  pogańskimi  książętami*  w  Brześciu 

»  Ib.,  252/3;  Cod.  Yitoldi,  nr.  861,  869. 

»  Cod.  Yitoldi,  nr.  860.     »  Ib.,  nr.  865,  898.    *  Ib.,  nr.  893,  898. 

»  Ib.,  nr.  904,  919,  923;  Cod.  epist.  II  nr.  95;  Lites  IP  44,  50, 
III  39,  26.S. 

•  Ib.,  nr.  987. 

'  Ib.,  nr.  996,  999,  1003,  1013. 

8  Ib.,  nr.  1021  (2.^6  U22)  Porozumienie  króla  z  Witoldem  na- 
stąpiło przez  poselstwo  Marcina  z  Kalinowj',  kaszt,  sieradzkiego,  na 
Litwę  (Cod.  ep.  II  nr.  106,  7/4  1422),  poprzedzone  pobytem  posła  Wi- 
toldowego  na  dworze  królewskim  (Arch.  kom.  hist.  XI  417). 


224  OKRES  JAGIBŁŁOwr    1386-1»40 

litewikim,  w  lecie  r.  1422,  podjęło  wojnę  z  Zakonem, 
na  którą  Litwa  wraz  z  Tatarami  miała  dostarczyć  więk- 
szych, niż  kiedykolwiek  posiłków  ^  Wojska  obu  państw 
połączyły  się  znowu  koło  Czerwińska  nad  Wisłą,  wkro- 
czyły do  Prus  i  zmusiły  w.  mistrza,  unikającego  walnego 
spotkania,  do  zawarcia  pokojumelneńskiego.  Wa- 
runki, przy  których  ułożeniu,  obok  przedstawicieli  rady 
koronnej,  uczestniczył  także  Litwin  Gedygołd,  były  pomyśl- 
niejsze  od  toruńskich,  znowu  jednak  główną  korzyść 
przyniosły  Litwie;  podczas  gdy  Polska  odzyskała  tylko 
Nieszawę,  Orłów  i  Murzynów,  Witołd  w  zupełności  osią- 
gnął *wół  cel:  Żmudź  miała  na  zawsze  pozostać  przy  w. 
księstwie*.  Kniaziowie  i  panowie  litewscy,  których  wy- 
mieniono obok  polskich  na  akcie  wiecznego  pokoju,  wy- 
brali się  też  wraz  z  nimi  na  zjazd,  gdzie  akt  ten  miano 
uroczyście  opatrzyć  pieczęciami*. 

Taki  był  ostateczny  rezultat  wspólnych 
walk  z  Zakonem  w  pierwszym  okresie  dziejów 
Unii.  Utwierdzono  go  przez  rozgraniczenie  Litwy  od  Prus 
na  zjeździe  wielońskim  następnego  roku,  gdzie  znowu  byli 
obecni  dostojnicy  polscy,  Witołd  zaś  pośredniczył  przy 
usunięciu  sporów  granicznych  miedzy  Krzyżakami  a  Pol- 
ską*, ciągnących  się  jeszcze  przez  szereg  lat.  O  ile  cho- 
dziło o  pretensye  Korony,  był  to  wynik  bardzo 
niezupełny,  Litwie  jednak  dał  wszystko,  cze- 
gosię  spodziewała  pod  tym  względem,  zawie- 
rając Unię.  Dzięki  niej  państwo  litewskie  z  dwuwieko- 
wych  niemal  zapasów  z  Zakonem,  grożących  mu  jeszcze  nie- 
dawno zagładą,  wyszło  bezpieczne  i  nieuszczuplone.  Z  zado- 
woleniem musiał  Witołd  powracać  do  Wilna,  wymieniwszy 

»  Ib.,  nr.  1024,  1029,  por.  1026  i  dod.  nr.  16. 
>  Dług.,  IV  293/4,  304-306.   Por.  Cod.  Yitoldi,  nr  1036;     LEK 
V  nr.  2637. 

»  Cod.  Yitoldi,  nr.  1051. 

*  Ib.,  nr.  1067,  1082/4;  Długosz,  IV  314. 


OD  HORODŁA  DO  SPOKU  O  KORONACYĘ  WlTOŁDA  225 

Z  Jagiełłą,  przy  rozłączeniu  się  ich  wojsk,  »pocałunek 
pokoju «  ^ 

Dla  wrogów  Unii  riastała  chwila  tem  niebezpieczniej- 
sza, że  ówczesnej  zgodzie  między  władcami  Polski  i  Li- 
twy odpowiadało  ścisłe,  jak  nigdy,  współdziałanie  nie- 
tylko  w  sprawie  krzyżackiej,  ale  w  całej  wo- 
góle  zagranicznej  polityce.  Zaznaczało  się  to  szcze- 
gólniej wyraźnie  w  sprawie  najdraźliwszej  dla  Zygmunta 
Luksemburczyka,  mianowicie  w  stosunku  do  ruchu  hu- 
syckiego  w  Czechach. 

Już  kiedy  wr.  1420  jego  czescy  poddani  po  raz  pierwszy 
się  zwrócili  do  Jagiełły, ofiarowując  mu  koronę  sw.  Wacława, 
król  polski  oświadczył,  że  nie  może  im  dać  odpowiedzi  bez 
porozumienia  się  »z  najdroższym  bratem,  księciem  Litwy, 
Witołdem«*.  I  rzeczywiście  Witołd,  zabezpieczywszy  się 
od  wschodu  przez  pokój  z  Edygą »  i  poselstwo  Moniwida 
do  Moskwy  *,  bierze  żywy  udział  w  tej  sprawie  dalekiego 
Zachodu,  która  na  pozór  była  nietylko  zupełnie  obcą  dla 
w.  księstwa,  lecz  wykraczała  nawet  po  za  pierwotne  cele 
i  zadania  Unii.  To  tei  król  Zygmunt  uważał  go  w  tej 
sprawie  za  niemniej  niebezpiecznego  przeciwnika  od  Ja- 
giełły, szukając  przeciwko  obu  władcom  pomocy  u  Krzy- 
żaków^. 

Gdy  Czesi,  po  odmowie  króla  polskiego,  zwrócili  się 
do  Witołda  z  propozycyą  przyjęcia  tronu,  przychylną  od- 
powiedź^ zawdzięczali  nietylko  jego  osobistej  ambicyi. 
Bardzo  być  może,  że  z  nadzieją  pojednania  Husytów  z  Ko- 
ściołem ^  łączył  się  wielki  plan,  aby  tą  drogą  objąć  także 

»  Długosz,  IV  307. 
•      »  Ib.,  267. 

>  Ib.,  239;  Cod.  Yitoldi,  nr.  828,  840. 

*  LEK  V  nr.  2456,  2537. 

5  Cod.  Yitoldi,  nr.  954,  &61,  973,  976,  997. 

•  DJug.,  IV  271;  Liber  cancell.  Ciołek,  II  nr.  52.    . 

'    Por.  np.  Cod.  Vitoldi,  nr.  946,  1012,  dod.  nr,  42,  a  zwlasicsa 
nr.  982. 
O.  Halecki:  Dzieje  Unii  Jagiellońłkiej.  Ib 


226  OKRK8   JAOIKŁŁOWY   1886 -U49 

Czechy  związkiem  Unii.  Nadto  wysłanie  do  Czech 
Księcia  litewskiego  Zyg-munta  Korybutowicza  jako  namiest- 
nika nowego  »króla«  było,  jak  to  Witołd  otwarcie  oświad- 
czył posłowi  cesarskiemu  \  pomstą  za  przysądzenie  Żmu- 
dzi Krzyżakom,  dywersyą,  jaką  w  chwili  podjęcia  walki 
o  tę  ziemię  skierował  przeciwko  Luksemburczykowi,  aby 
mu  uniemożliwić  poparcie  Zakonu. 

Powszechnie  wiedziano  o  tem  *,  że  decyzya  Witołda 
zapadła  nietylko  za  zgodą  Jagiełły,  »najwyższego  księcia 
Litwy «,  i  bojarów  litewskich',  ale  także  w  porozumie- 
niu z  Polakami,  których  rycerstwo  przeważało  nawet 
w  otoczeniu  Korybuta*.  Dlatego  nie  wolno  przeoczyć 
wpływu,  jaki  na  zgodny  kierunek  polityki  pol- 
sko-litewskiej wywierać  musiały  wspólne  zja- 
zdy panów  Korony  i  W.  księstwa,  które  w  myśl 
uchwały  horodelskiej  rzeczywiście  zaczęły  przychodzić  do 
skutku.  Właśnie  w  sprawie  czeskiej  odbył  się  taki  zjazd 
w  sierpniu  1421  r.  w  Lubliniec  Bardzo  być  może,  że  rów- 
nież i  na  wspomnianym  zjeździe  brzeskim,  który  poprze- 
dził wspólną  wyprawę  pruską  z  1422  r.,  w  obradach  Jagiełły 
i  Witołda  uczestniczyli  także  polscy  i  litewscy  wielmoże, 
połączeni  węzłem  braterstwa  rodowego. 

Ale  w  pomyślnem  położeniu  z  r,  1422  tkwiły  przecież 
dwa  powa^ine  źródła  nowych  nieporozumień  mię- 
-dzy  zjednoczonemi  państwami.  Znowu  Witołd,  zadowo- 
lony w  swych  pretensyach  do  Zakonu,  zaczął 
się  skłaniać  do  niego  w  sposób  bardzo  niekorzystny 
dla  Polski;  już  podczas  wojny  1422  r.  objawiał,  jak  zwy- 
kle, ochotę  przedwczesnego  powrotu  na  Litwę  ',  skoro  tylko 

1  Długosz,  IV  301.  Por.  Cod.  Yitoldi,  nr.  1011. 
»  Cod.  epiat.  II  nr.  112. 
»  Cod.  Yitoldi,  nr.  982. 

*  Por.  A.  Prochaska:  Książę  Husyta  (w  Księdze  pam.  ku  cici 
Orzechowicza),  II  246  przyp.  1. 

5  Długosz,  IV  274/5. 

•  Ib.,  IV  305. 


Ol)   HORODŁA  DO  SPORU  O  KORONACTK  WITOLDA  227 

mógl  przypuścić,  że  jej  ceie  będą  osiągnięte,  i  oburzał  się, 
gdy  podczas  rokowań  pokojowych  Polacy,  zwłaszcza  Zbi- 
gniew Oleśnicki,  nie  chcieli  odstąpić  Krzyżakom  młynu 
Lubicz  ^  Nadto  zgóry  można  było  przypuścić,  że  wro- 
gowie Unii,  wyzyskując  zręcznie  takie  drobne  na  po- 
zór kwestye  sporne,  dołożą  znowu  wszelkich  starań,  aby 
podkopać  tak  niedogodną  dla  nich  solidarność  pol- 
sko-litewską. 

Krzyżakom,  którzy  w  zatargach  przy  ustaleniu 
granic  z  Polską  stale  się  zwracali  do  Witołda  i  skarżyli 
przed  nim  na  króla',  służyła  do  tego  celu  właśnie  owa 
sprawa  o  Lubicz.  Opór  Polaków,  przeciągający  się  przei 
cztery  lata,  rozdrażniał  Witołda  tem  bardziej,  że  w  r.  1422/3 
przy  obsadzeniu  dygnitarstw  koronnych,  mimo  wpływu, 
jaki  na  to  wywierał  w.  książę  Litwy  \  naczelne  miejsca 
zajęli  mężowie,  którzy,  jak  nowy  biskup  krakowski  Ole- 
śnicki, stanowczo  się  sprzeciwiali  jego  przewadze  we  wspól- 
nem  państwie. 

Pełen  niechęci  do  nowych  kierowników  polityki  ko- 
ronnej, kanclerza  Jana  Szafrańca  i  —  wyniesionego  pó- 
źniej na  podkanclerstwo  —  Władysława  Oporowskiego, 
który  mu  szczególne  robił  trudności  *,  Witołd  groził  na- 
wet, wbrew  najżywotniejszym  interesom  samej  Litwy, 
że  w  zamian  za  Lubicz  odstąpi  Krzyżakom  Połągę^  Za- 
miar ten  był  niebezpieczny  z  dwóch  względów.  Litwę, 
dla  której  Witołd  jeszcze  niedawno  pragną/  pozyskać  Kłaj- 
pedę ",  byłby  ostatecznie  odciął  od  morza,  dostarczając 
Krzyżakom  upragnionego  połączenia  terytoryalnego  Prus 
z  Inflantami.     Nadto   wobec   poglądu   Jagiełły   i  Polaków, 

»  Ib.,  310. 

»  Cod.  Yitoldi  nr.  1159,  1197,  1204,  1214,  1216. 

'  Liber  cancell.  Ciołek,  II  nr.  124/5, 

*  Cod.  Yitoldi  nr.  1229,  por.  nr.  1352. 

5  Długosz,  IV  337;  Cod.  Yitoldi,  nr.  1222. 

«  Cod.  epist.  II  nr.  96,  s.  120. 

15» 


228  OKRB.S  JAGIEŁŁÓW  Y    1386-1440 

Że  Witołd  nie  ma  prawa  odstąpić  na  własną  rękę  cięścfi 
Litwy,  co  Oporowski  »ku  większej  zniewadze  w.  księcia« 
publicznie  podniósł  w  Prusiech\  projekt  ten  poruszał^ 
drażliwą  kwestyę  stosunku  pra  w  n  opań  stwo- 
wego  w.  księstwa  do  Korony. 

Nie  spoczywał  też  król  Zygmunt,  stały  sojusznik 
Krzyżaków,  gdy  chodziło  o  nadwątlenie  Unii,  i  układał, 
jak  niegdyś  Opolczyk,  plan  podziału  Polski*.  Dlatego  wnet 
po  polioju  melneńskim  postanowiono  odwołać  Korybuta. 
z  Czech  i  pogodzić  się  z  Luksemburczykiem.  Wstępne 
rokowania  panowie  polscy  prowadzili  wspólnie  z  przed- 
stawicielem Litwy,  starostą  podolskim  Gedygołdem ';  ale 
na  zjazd  w  Kezmarku,  w  marcu  1423  r.,  udał  się  tylko 
sam  Jagiełło,  Witołd  wytłómaczył  się  chorobą  *,  a  Zygmunt 
doprowadził  króla  polskiego  do  tego,  że,  usprawiedliwiając 
wysłanie  Korybuta,  przedstawiał  je  wyłącznie  jako  sprawę 
w.  księcia  Litwy  ^  Nieporozumienia  polsko-litewskie  mo- 
gły stąd  wyniknąć  tern  łatwiej,  że  Korybut,  któremu  od- 
mówiono nadania  ziemi  dobrzyńskiej,  już  w  r.  1424  znowu 
się  wybrał  do  Czech  *,  tym  razem  jednak  wbrew  Witol- 
dowi, pod  wpływem  jego  przeciwników  Szafrańców  ^. 

Mimo  to  uratowano  w  tych  krytycznych  latach  zupełną 
zgodę  z  Witołdem  i  Litwą.  W  znacznej  mierze  należy  to 
przypisać  osobistym  stosunkom  króla  z  w.  księciem, 
którzy  mimo  intryg  wrogów  już  w  roku  1423  dokonali 
w  n  aj  ściślej  82  ej  solidarności^  zwrotu  przeciwko  Hu- 
sytom.  Ale  niemniej  doniosłą  była  silna  podstawa  współży- 

>  Cod.  Yitoldi,  nr.  1229,  s.  728. 
'  Ss.  rer.  Sil.  VI  nr.  45. 
»  Cod  epist.  II  nr.  126,  por.  nr.  127/8. 
*  Liber  cancell.  Ciołek,  II  nr.  122/3. 
»  Cod.  Yitoldi,    nr.  1078. 
«  DIugOBi,  IV  316,  328. 
'  Cod.  Yitoldi,  nr.  1352,  s.  828. 

8  Por.  zwłaszcza  klasyczne  świadectwo  w  Cod.  Yitoldi,  nr.  1098, 
s.  601   (>semper    unum  sunt,  eadem  sapiunt  et  eiusdem  voluntatis«). 


OD  HORODŁA  DO  8P0RD  O   KORONACYĘ   WITOLDA  229 

<cia,  jaką  stworzyJy  bezpośrednie  stosunki  panów  pol- 
skich z  litewskimi. 

I  tak  w  r.  1424,  gdy  zapanowała  w  Polsce  stanowcza 
reakcya  antihusycka,  konfederacyę  przeciwko  odszczepień- 
-com  od  wiary  ^  zawarto  wspólnie  z  Litwą  i  Rusią,  wcią- 
gając do  udziału  w  niej  nietylko  Witołda,  ale  też  » prała- 
tów, książąt,  panów,  szlachtę,  bojarów,  lenników,  miasta 
i  społecznością  jego  ziem.  Gdy  zaś  w  tym  samym  roku 
udali  się  na  Litwę  posłowie  cesarscy  i  duńscy  w  sprawie 
małżeństwa  królewny  polskiej  i  dowodzili  panom  litewskim, 
że  bez  ich  udziału  sprawy  tej  nie  można  było  załatwić, 
towarzyszyli  im  trzej  wysocy  dostojnicy  królestwa,  biskup 
krakowski,  kanclerz  i  marszałek,  czuwając  niewątpliwie, 
-aby  rokowania  grodzieńskie  nie  wyszły  na  szkodę  Unii, 
na  której  akty  się  powoływano^. 

Wpływ  wzajemnego  porozumiewania  się  przedstawi- 
cieli obu  państw  na  wszystkie  sprawy  polityczne  uwidocznił 
się  także  w  jesieni  1425  r.  na  walnym  zjeździe  w  Brześciu 
litewskim,  gdzie  obok  Jagiełły,  Witołda  i  książąt  mazo- 
wieckich zjechali  się  licznie  panowie  polscy  i  litewscy. 
-Obok  spraw  wewnętrznych  radzono  przecież  wówczas 
nad  niezałat  wioną  jeszcze  ciągle  sprawą  Lu- 
bicza i  przy  tej  sposobności  rada  koronna  starała  się 
przeciwdziałać  usilnym  zabiegom,  podejmowanym  u  Wi- 
tołda przez  w.  mistrza  ^. 

Gdy  zaś  wreszcie  rozstrzygnięto  ten  spór  w  roku  nastę- 
pnym, związek  między  tern  stanowiskiem,  zajętem 
przez  panów  koronnych,  a  ich  staraniami  o  za- 
bezpieczenie Unii  ujawnił  się  w  całej  pełni.  Jeszcze 
na  zjeździe  wareckym,  podczas  postu,  uchwalono  odmówić 


»  Cod.  Yitoldi,  nr.  1155. 

»  Dług.,  IV  322,  324;  Cod.  Yitoldi,  nr.  1133,  s.  625,  640;  Arch. 
kom.  histor.  XI  4-27.  O  drugiem  poselstwie  króla  na  Litwie  w  r.  1424: 
Teki  Pawińskiego  VII  nr.  3888. 

»,Ib.,  335;  Cod.  Yitoldi,  nr.  1207 4  Acta  capitulorum  II  nr.  190. 


230  OKKRS  JAGlKŁŁOWy   1886 -1*40 

stanowczo  odstąpienia  spornego  kawałka  ziemi.  Ale  przez: 
posłów,  wysianych  do  Krzyżaków,  przekonano  się  nieba- 
wem, jak  zręcznie  mistrz  wyzyskuje  tę  iprawę,  w  istocie 
mało  ważną,  aby  »rozerwać  jedność  i  miłość  braterską 
między  królem  a  w.  księciem  i  wzniecić  spory  i  walki 
między  nimi,  którzy  zjednoczeni  i  zgodni  napełniają  go 
przestrachem «.  Wtedy  zdecydowano  się  na  ustępstwo  dla 
dobra  Unii.  Zapadła  ta  uchwała  parę  miesięcy  później  na 
zjeździe  łęczyckim,  z  którego  wysłano  na  Litwę  szereg 
dostojników  polskich  z  Oleśnickim  na  czele.  Przyjęci 
w  Trokach  przez  w.  księcia,  książąt  i  wielmożów  litew- 
skich, tak  wymownie  wyłuszczyli  przez  usta  biskupa  kra- 
kowskiego stanowisko  Korony,  że  mimo  rozdrażnienia  Wi- 
tołda  i  pewnych  wątpliwości  co  do  warunków  i  formal- 
ności »darowizny«  przywrócono  zupełne  porozu- 
mienie^  Nie  zdołało  go  już  zamącić  dalsze  pośrednictwo 
Witołda  w  sporach  granicznych  z  Krzyżakami*. 

Równocześnie  posłowie  królewscy  obiecali  Witołdowi 
liczny  udział  polskich  panów  i  rycerzy  wzamie- 
rzonej  wyprawie  Litwy  na  Psków,  choć  podobno 
Oleśnicki  doradzał  raczej  układów  z  Pskowianami '.  Wyprawa 
ta  była  tylko  jednem  ogniwem  rozległej  akcyi,  którą 
Witołd  rozwijał  w  tych  latach  na  wschodzie.  Zna- 
czenie jej  dla  dziejów  Unii  polega  na  tern,  że  znowu  wy- 
twarzała się  pewna  rozbieżność  między  interesami  Korony, 
związanymi  ze  sprawami  zachodniemi,  a  polityką  Witołda, 
w  której  po  osiągnięciu  zamierzonego  celu  wobec  Krzyżaków 
i  konieczności  wycofania  się  ze  sprawy  hu&yckiej  nastąpił, 
jak  już  dwukrotnie  przedtem,  nowy  zwrot  ku  wschodowi. 

Nie  wywołały  go  sprawy  tatarskie,  które  w  osta- 

»  Ib.,  337-3i0;  por.  Cod.  Yitoldi,  nr.  1216,  1224,  1227,  1229- 
1231,  Liber  canc.  Ciołek,  I  nr.  94. 

«  Por.  łwlaszoza  Cod.  Yitoldi,  nr.  1304,  1312. 

»  Cod.  Yitoldi,  nr.  1231,  1233;.  Długosz,  lY  340;  por.  Starod- 
prawa  polsk.  pomn.  II  nr.  2104  (8/6  1426), 


OD  HOKOIłŁA  DO  SPOKLT  O  KORONACYĘ  WiTOŁDA  231' 

tniem  dziesięcioleciu  rządów  Witołdowych  ułożyły  się  tak 
pomyślnie,  że  wszyscy  chanowie,  rywalizując  między  sobą, 
do  niego  się  zwracali  o  poparcie  ^  Wśród  wewnętrznego 
rozstroju  w  ordzie  utrwalała  się  tam  przewaga  Litwy, 
z  której  korzystały  przedewszystkiem  jej  ziemie  ruskie; 
bezpieczne  jak  rzadko  kiedy  od  tatarskich  najeźdźców,  miały 
po  raz  jedyny  w  swych  dziejach  otwarty  dostęp  do 
Czarnego  Morza.  Władza  Witołda  u  jego  wybrzeży 
była  w  tych  latach  niezaprzeczoną '.  Pod  względem  poli- 
tycznym był  to  sukces  w.  księstwa,  do  którego  należało 
przecież  wówczas  całe  Podole;  ale  przez  korzyści  ekono- 
miczne i  zabezpieczenie  południowo  wschodnich  granic 
to  pomyślne  rozwiązanie  kwestyi  czarnomorskiej  przyczy- 
niało się  do  rozkwitu  i  siły  całego  zjednoczonego  państwa. 
Z  zamków  i  portów,  zakładanych  przez  Witołda  mię- 
dzy ujściem  Dniestru  i  Dniepru,  król  polski  mógł  wysyłać 
zboże  do  Konstantynopola',  a  w.  książę  Litwy  zbroił  się 
wraz  z  Jagiełłą,  gdy  Turcy  zagrażali  Białogrodzkowi  por- 
towi mołdawskiego  lennika  Korony*. 

Ale  cierny  tradycyom  Olgierdowym,  Witołd  sprawy 
ruskiej  hie  uważał  za  rozwiązaną,  póki  wpły- 
wem na  całą  Ruś  musiał  się  dzielić  z  Moskwą. 
Wprawdzie  pokój,  zawarty  z  Wasilem  w  r.  1408,  utwier- 
dzony w  r.  1417  przez  uroczyste  wesele  jego  córki  z  ks. 
Olelką,  synem  dawnego  władcy  Kijowa,  Włodzimierza 
Olgierdowicza  ^,  zapewnił  Witołdowi  niezaprzeczoną  po- 
wagę w  całym  świecie  ruskim.  Ale  zwierzchnictwo  jego 
nad  Pskowem  i  Nowogrodem,    gdzie  obok  moskiewskich 

'  Cod.  Yitoldi.  nr.  1223,  1270,  1329,  1380;  por.  Hruszewśkyj : 
Istorija  IV'  489  90  (ekskursy  43,  a  zwłaszcza  44. 

*  Źródła  zestawione  w  Hruszewskiego,  IV  315  przyp.  1  i  2, 
oraz  VI  ekskurs  2. 

»  Długosz,  IV  189. 

*  Cod.  Vitoldi,_nr.  887. 
»  LEK  V  nr.  2158. 


232  OKUKS  JAOIKŁŁOWY  1385-1440 

spotykał  też  ciągle  wpływy  inflanckie,  nie  było  należycie 
ugruntowane,  a  Siewierzczyzna,  gdzie  raz  po  raz  trzeba 
było  powracać  do  systemu  księstw  udzielnych,  nie  wyda- 
wała się  ostatecznie  zabezpieczoną,  póki  wpływy  moskiew- 
skie przeważały  w  księstwach  nad  górną  Oką. 

Do  wyprawy  na  Ruś  wschodnią  Witołd  gotował  się 
już  w  roku  1424;  w  tym  też  zapewne  celu  wybierał  się 
w  czerwcu  tego  roku  do  »dalekich«  ziem  ruskich  swego 
państwa  ^  Zaraz  zaś  w  następnym  roku  zaszedł  wypadek, 
który  stworzył  niespodzianie  pomyślne  warunki  dla  pla- 
nów, z  którymi  się  nosił*.  Była  nim  śmierć  w.  k  s.  W  a- 
8  i  la,  który  dziedzica  państwa  moskiewskiego,  swego  nie- 
letniego syna  Wasila,  oddał  pod  opiekę  jego  dziada  Wi- 
tołda.  Roztaczając  w  ten  sposób  zwierzchnictwo  nad  samą 
Moskwą,  Witołd  mógł  odtąd  bez  przeszkody,  rok  za  ro- 
kiem, rozszerzać  władzę  Litwy  nad  spornymi  dotąd  ob- 
szarami Rusi. 

Po  wspomnianej  wyprawie  na  Psków  w  r.  1426, 
która  mimo  początkowych  przeszkód  skończyła  się  prze- 
cież prośbą  Pskowian  o  pokój,  uregulowaniem  granicy 
w  myśl  życzeń  litewskich  i  złożeniem  znacznego  haraczu 
w  złocie  i  srebrze,  rozdanego  przeważnie  Polakom  *,  na- 
stąpił w  r.  1427  zwycięzki  pochód  Witołda  wsto  mil  za 
Smoleńska*.  Oznacza  on  najdalszy  kres  ekspansyi 
litewskiej  na  Rusi.  Oprócz  reszty  kniaziów  wierchok- 
skich,  których  państewka  aż  po  Odojew  i  Worotyńsk  po- 
zostały odtąd  przez  mniejwięcej  60  lat  związane  z  Litwą, 
hołdowali  w^f^wczas  chwilowo  jej  w.  księciu  nawet  roz- 
maici władcy  Rusi  zaleskiej,  przedtem  i  potem  podlegli 
Moskwie,   )>wielcy«   kniaziowie    na  Riazatiiu,    Perejasławiu 


'  Cod.  Yitoldi,  nr.  1153,  1159. 

»  Ib.  nr.  1191. 

»  Dług.,  IV  340/1.  Por.  Cod.  Yitoldi,  nr.  1270. 

*  Cod.  Yitoldi,  nr.  1298,  por.  1291. 


(»D  HOKODLA   DO  SPORU  O  KORONACYĘ  WITOLDA  233 

i  Prońsku.  Zawarłszy  nadto  korzystny  układ  przyjaźni 
z  w,  księciem  Tweru  ^  Witołd  objechał  jeszcze  swe  dawne 
ziemie  południowo-ruskie  aż  po  »głowę  wszech  Rusią, 
Kijów,  a  następnie  udał  się  do  Horodła  na  narady  z  kró- 
lem polskim  2. 

O  udziale  Polaków  w  tej  wyprawie  nic  nie 
wiemy.  Za  to  był  on  bardzo  wybitny  w  następnej,  którą 
Witołd  w  roku  1428  skierował  na  W.  Nowogród*. 
Rycerstwo  polskie,  zaproszone  przez  w.  księcia,  brało  u- 
dział  we  wszystkich  trudnościach  wojny,,  a  jeden  z  licz- 
nych panów  polskich,  którzy  się  wówczas  odznaczyli  obok 
kniaziów  i  panów  litewsko-ruskich,  kasztelan  międzyrze- 
cki Wincenty  z  Szamotuł,  dowodził  nawet  wojskiem  Wi- 
lołdowem.  Znowu  pomyślny  układ  dał  wyraz  pewnemu 
zwierzchnictwu  Litwy  nad  rzecząpospolitą,  która  musiała 
złożyć  obfitą  daninę.  Posłużyła  ona  i  tym  razem  do  hoj- 
nego obdarowania  polskiego  rycerstwa,  gdyż  Witołd,  jak 
dodaje  Długosz,  »żadnego  innego  narodu  ludzi,  prócz  Po- 
laków, tak  wysoko  nie  cenił  przez  cały  czas  swego  życia«. 

Chociaż  jednak  w  ten  sposób  panowie  polscy  zdoby- 
wali sobie  przychylność  Litwinów  i  ich  władcy,  chociaż 
ostatecznie  każdy  sukces  w.  księstwa,  póki  Unia  była  nie- 
naruszoną, przyczyniał  się  do  potęgi  całego  wspólnego 
mocarstwa,  wschodnia  polityka  Witołda  wywoływała  prze- 
cież pewne  nieporozumienia  z  królem  i  Koroną.  Tak  np, 
wpływy  Jagiełły  opóźniły  podobno  podjęcie  walki  z  Psko- 
wem*, której,  jak  widzieliśmy,  miał  też  odradzać  Oleśnicki, 


>  Akty  zap.  RosBii,  I  nr.  .^3. 

*  Wzmiankę  Witolda  (Cod.  Vit.  1.  c.)  o  zamierzonym  zjeźdsie 
w  Horodle  potwierdza  oprócz  Długosza  (IV  347)  dokument  jego  tam 
wystawiony  dnia  30/9  1427  r,  (Archiwum  XX.  Hadziw.  w  Nieświeżu, 
perg.  nr.  33  w  II  dod    tego  działu). 

'  Dług.,  IV  362/5;  por.  Cod.  Vitoldi,  nr.  1828/9. 

*  LEK  V  nr.  2158  (28/8  1417);  por.  Cod.  Vitoldi,  nr.  1231,  oraz 
ib.  nr.  1332  o  niezgodzie  między  królem  a  Witoldem  w  r.  1428. 


234  0KKK8  JAOIKŁŁOWY    1S85-1440 

aczkolwiek  wtasnie  tam  dążenia  w.  księcia  zwracały  się 
poniekąd  także  przeciwko  inflanckiej  gałęzi  wspólnego 
wroga,  Zakonu  krzyżackiego. 

Objaw  to  zupełnie  zrozumiały.  Wszak  te  przedsię- 
wzięcia Witołda,  prowadzone  na  własną  rękę,  bez  związku 
z  polityką  polską,  przyczyniając  się  do  ciągłego  wzrostu 
jego  znaczenia,  coraz  bardziej  pogłębiały  rozdźwięk 
między  jego  faktycznem,  przemożnem  stano- 
wiskiem a  prawnym  stosunkiem  zależności 
od  króla  Polski.  To  też  niedarmo  na  zjazd  łucki 
z  Zygmuntem,  na  który  spieszył  z  wyprawy  nowogrodz- 
kiej, objechawszy  wprzód  wschodnie  kresy  państwa^ 
a  zwłaszcza  później  na  zamierzoną  koronacyę,  spraszać 
będzie  w  dowód  swej  siły  i  powagi  tych  wszystkich  ksią- 
żąt wschodnich,  którzy  uznawali  jego  zwierzchnictwo  ^ 

Ale  to  wszystko  nie  byłoby  wystarczyło  Luksembur- 
czykowi,  aby  w  Lucku  wywołać  lak  niebezpieczny  zatarg 
polsko-litewski.  Posłużyła  mu  do  tego  inna  jeszcze  okoli- 
czność, którą  pozwala  zrozumieć  dopiero  rola  Witołda 
w  sprawach  we  w  nę  t  r  z  n  y  eh  Koro  n  y.  Tutaj  bowiem 
chodziło  już  nietylko  o  sam  stosunek  Litwy  i  jej  w.  księ- 
cia do  Polski,  ale  ponadto  także  o  drugi  moment,  niewy- 
jaśniony należycie  w  aktach  horodelskich,  o  kwestyę  sukce- 
syi  i  praw  dynastyi  w  Polsce. 

We  współżyciu  wewnętrznem  Polski  i  Litwy,  jak 
i  w  innych  podobnych  związkach  państwowych,  nigdy  ni& 
brakowało  sposobności  do  wzajemnych  sporów.  Zdarzały 
się  więc  także  w  owych  pomyślnych  latach,  w  których 
normował  to  współżycie  układ  horodelski.  Rzadsze  je- 
dnak, aniżeli  w  innych  okresach,  mniej  ostrą 
też  przybierały  formę. 

Aż  do  r.  1429  omijano  szczęśliwie  niebezpieczną  kwe- 


»  Ss.   rer.   Pruss.   III   493   przyp.     Por.   Cod.  Yitoldi,   nr.   1337, 
o  poselstwie  z  Kazania  na  zjeździe  Juckim. 


OD  HORODŁA  DO  SPORU  O  KOKONACYĘ  WITOLDA  235    " 

styę  stosunku  prawnopaństwowego  w.  księstwa  do  Korony. 
Zadowalniając  się  solidarnością  obu  państw,  nie  wdawano 
się  w  spory  o  interpretacyę  postanowień  horodelskich. 
Jedyny  ślad  starań  Witołda  o  prawne  ugruntowanie  od- 
rębności Litwy  znajdujemy  w  stosunkach  kościelnych, 
mianowicie  w  jego  planie,  aby  dla  w.  księstwa,  którego 
ziemie  podlegały  po  części  metropolii  gnieźnieńskiej  a  po 
części  lwowskiej,  stworzyć  osobną  metropolię  ze  sto- 
licą arcybiskupią  w  Wilnie,   zrobić  z  niego    odrębną    pro- 

— wincyę  kościelną  ^  Plan  ten,  któryby  usunął  jeden  z  czyn- 
ników, łączących  Litwę  z  Polską,  o  którego  znaczeniu  do- 
brze sobie  zdawano  sprawę  od  czasów  Kazimierza  W., 
nie  przyszedł  jednak  do  skutku. 

Taksamo  unikano  też  poruszenia  drugiej,  stałej  nie- 
mal kwestyi  spornej  między    Polską  a  Litwą,    rywalizacyi 

j  o  ziemie  ruskie.  Dobrze  pamiętano  w  Koronie,  że  zwła- 
szcza Podole  kamienieckie  złączyło  się  ze  wznowionem 
państwem  litewskiem  tylko  przez  dożywotnie  nadanie  dla 
Witołda;  starano  się  też  zapewnić  sobie  odzyskanie  tej 
ziemi  po  jego  śmierci  przez  zobowiązania  tamtejszego 
ziemiaństwa',  ale  póki  żył,  odłożono  wszelkie  do  niej 
pretensye. 

Spór  terytoryalny  toczył  się  tylko  między  Witołdem 
a  ks.  Januszem  mazowieckim  o  Podlasie.  Wiemy,  że 
po  pogodzeniu  się  Witołda  z  królem  w  r.  1392  Janusz 
musiał  mu  oddać  tę  część  ojcowizny;  nie  zwracając  jednak 
aktu  z  poprzedniego  roku,  którym  mu  Jagiełło  nadał  zie- 
mię drohicką,  nie  zrzekał  się  swych  pretensyi  do  niej. 
Witołd  był  gotów  pozostawić  mu  na  razie  przynajmniej 
Tykocin  z  Łopuchowem,  oburzył  się  jednak,  gdy  Janusz 
wykonywał  władzę  książęcą  na  Podlasiu,  robiąc  nawet 
nadania  ziemskie*.  Zwalczał  jego  wpływ,  wystawiając  od- 

»  Cod.  epist.  II  nr.  89  (3/2  U18). 
*  Cod.  epist.  I  nr.  68  (13  6  1427). 
»  Liber  rancell.  Ciołek,  I  nr.  82  (6/1  U26). 


236 


(»KRBH  JAOIRŁŁOWY  1186-1440 


biorcom  tych  nadań  własne  przywileje  ^,  ostatecznie  cale 
Podlasie,  nawet  sporny  od  wieków  powiat  goniądzki^,  złą- 
czył z  Litwą,  a  zwłaszcza  po  śmierci  Janusza  w  r.  1429 
ożywioną  tam  rozwinął  pracę  osadniczą,'.  Że  nie  przyszło 
na  tern  tle  do  poważniejszych  zatargów,  na  to  wpływały 
może  dobre  stosunki  Witołda  z  bratem  Janusza,  Ziemo- 
witem i  jego  synami;  tę  bowiem  linię  książąt  mazowiec- 
kich brał  nawet  w  obronę  w  jej  sporach  z  królem,  roz- 
sądzanych przy  jego  udziale^. 

Ale  sprawa  mazowiecka  nie  była  jedynym  wypadkiem, 
w  którym  w.  ks.  Litwy  mieszał  się  do  stosunków  we- 
wnętrznych Korony.  Stale  odgrywał  rolę  bardzo  znamienną, 
gdy  stawały  na  porządku  dziennym  sprawy  małżeństw 
króla  lub  wydania  za  mąż  jego  córki  z  Anny  cy- 
lejskiej. 

I  tak  oburzał  się  w  r.  1417,  gdy  Władysław  poślubił 
Elżbietę  Granowską  bez  wiedzy  i  woli  jego  i  jego  rady  '*, 
tak,  że  król  musiał  go  przejednać  na  osobnym  zjeździe 
w  Dobrotworze  nad  Bugiem ".  Decydujący  wywarł  wpływ 
na  czwarte  małżeństwo  Jagiełły  ze  swoją  krewną  ks. 
Sonką  Holszańską,  sprzeciwiając  się  skutecznie  in- 
nemu projektowi  małżeńskiemu  rady  koronnej;  zniechęcił 
się  jednak  szybko    do  nowej    królowej  ^    kiedy    widocznie 

1  Zestawić  należy  np.  Teki  Narusz,  t.  10  nr.  24  i  t.  U  nr.  98 
(oryg.  w  Akademii  Umiej,  w  Krakowie,  perg.  nr.  22),  oraz  ib  t.  14 
nr.  21  i  92  (oryg.  w  Arch.  Glówn.  w  Warsz.,  doc.  nr.  622/366). 

«  MPh  VI  633. 

*  Por.  jego  przyw.  na  wójtostwo  w  Łopuchowie  2  19/4  1480 
(Teki  Narusz,  t.  15  nr.  6),  na  którym  występuje  jako  świadek  raar- 
szatek  solim  ducis  Joannis  Masoviae«. 

*  Suppl.  ad  histor.  Russiae  monum.,  nr.  216;  Acta  capitulorum 
II  nr.  190;  Długosz,  IV  835.  For.  Cod.  Vit.,  nr.  1416. 

5  Dfugosz,  IV  202/3. 
,   •  Ib.  205. 

•>  Ib.,  278,  283,  318;  por.  jednak  A.  Prochaska:  Król  Wl.  Ja- 
giełło, II  dod.  2.  Na  radę  WitoJda  powołuje  się  też  krół,  zapisując 
Sonce  wiano  (,Cod.  Vitoldi,  nr.  1128). 


OD  HORODŁA  DO  SPORU  O  KORONACYĘ  WITOLDA  237 

nie  okazywała  się  dość  podalnem  narzędziem  dla  jego 
planów.  Niemniej  rozstrzygającym  był  jego  głos,  gdy  cho- 
dziło o  wydanie  królewny  Jadwigi  za  Fryderyka  brande- 
burskiego,  który  nawet  przebywał  na  jego  dworze  ^ 

Znaczenie  i  związek  tych  poszczególnych  momentów 
polega  na  tem,  że  przy  każdym  z  nich  chodziło  ostatecznie 
o  sprawę  sukcesyi  w  Koronie,  czy  to  przez  stwo- 
rzenie nowej  możliwości,  aby  król  uzyskał  męskie  potom- 
stwo, czy  też  przez  przeniesienie  tej  sukcesyi  na  męża 
upatrzonego  dla  jedynej  na  razie  dziedziczki,  którego  już 
nazywano,  wmłodym  królem  Polski«  *. 

Od  czasu  swej  powtórnej  elekcyi  w  r.  1399   Jagiełło 
stał    na    stanowisku,   że    prawa    dziedziczne  do  tronu  pol- 
skiego przysługują  wszystkim  jego  potomkom  z  jakiejkol- 
wiek żony  '.  Widzieliśmy  jednak,  że  społeczność  szlachecka 
Korony,   o    ile    podzielała    ten    pogląd  w  r.  1401,   zatwier- 
dzając w  Radomiu  unię  wileńską,  o  tyle  w  Horodle  obja- 
wiła, przynajmniej  milcząco,  sprzeczne  zapatrywanie.     Już 
wówczas  rozpoczęła  się  długoletnia  w  tej  sprawie  walka 
między    królem    a    narodem*.    Wszak    na    niezna- 
nym   bliżej    zjeździe    jedlneńskim    na    zapusty 
,.1413  lub  1414  r.,  a  więc  niedługo  przed  lub  po  unii  ho- 
'rodelskiej,  król  skłonił  panów  koronnych  do  złożenia  hołdu 
likrólewnie  i  uznania  jej  jako  przyszłej  królowej.    Zdaje 
się  jednak,  że  nie  chciano  rozciągać  tego  zobowiązania  na 
ewentualnych  innych  potomków  Jagiełły,  w  których  ży- 

*  Ib.,  271,  321/4;  Cod.  Yitoldi,  nr.  1133,  1147;  Cod.  epist.  II  nr.  139. 
»  Cod.  Yitoldi,  nr.  IdOO  (1422),  por.  nr.  1133,  s.  625. 

»  Liber  cancell.  Ciołek,  1  nr.  3:  por.  trafną  interpretację  O.  Bal- 
zera w  Kwart.  hist.  XXI  26. 

*  Na  relacyę  o  sporach  w  sprawie  koronacyi  Elżbiety  Granów- 
skiej,  w  jesieni  roku  1417  (Raczyński:  Kod.  dypl.  Litwy.  s.  385/6), 
w  której  znajduje  się  także  wzmianka  o  zjeździe  jedlneńskim  przed 
4  laty     (król  spędził  w  Jedlnie  zapusty   r.  1413  i  1414,     Długosz,  IV 

'   152  i  166),  zwrócił  uwagę  A.  Prochaska:    Przyczynki  kryt.,  s.  121/2, 
por.  Król  Wł.  Jagiełło,  II  291/2). 


238  OKItKS  JTAOlBł.ŁOWY    ]|8»-144# 

łach  nie  płynęłaby  już  krew  piastowska;  gdy 
bowiem  w  r.  1417  niektórzy  wielmoże,  zwłaszcza  Wielko- 
polanie, sprzeciwiali  się  koronacyi  jego  trzeciej  żony  i  po- 
woływali się  na  hołd  złożony  królewnie  Jadwidze,  król 
oświadczył,  że  pozostawi  Polskę  swej  córce  i  mężowi, 
któregoby  jej  Polacy  wybrali,  sam  zaś  z  nową  małżonką 
przeniesie  się  do  dziedzicznej  Litwy,  gdzieby  wobec  tego 
zapanowali  potomkowie,  który chby  mu  ona  dała.  Powtó- 
rzyła się  w  uderzający  sposób  sytuacya  z  1399 r., 
po  śmierci  królowej  Jadwigi:  wobec  niebezpieczeństwa 
zerwania  Unii,  Polacy,  jak  na  to  król  niewątpliwie  liczył 
z  góry,  zgodzili  się  na  ustępstwo,  tym  razem  zresztą  ra- 
czej formalne,  gdyż  koronacya  królowej  nie  przesądzała 
przecież  o  prawach  dziedzicznych  jej  dzieci.  To  też,  gdy 
Jagiełło,  wprawdzie  nie  z  trzeciej,  lecz  z  czwartej  mał- 
żonki, doczekał  się  syna,  spór  od  razu  rozgorzał 
na  nowo,  trwając  od  r.  1425  do  1430.  Ale  właściwie  już 
na  zjeździe  brzesko-kujawskim  z  1425  r.  roz- 
strzygnęło się,  mimo  prób  przeciwdziałania  ze  strony 
króla-  i  burzliwych  zajść  następnego  roku,  że  jego  syn 
(względnie  po  narodzeniu  się  Kazimierza  jeden  z  jego  sy- 
nów) będzie  wprawdzie  jego  następcą,  ale  nie  na  mocy 
prawa  dziedzicznego,  tylko  dzięki  »przyjęciu«  go  przez 
stany,  które  uczyniono  zależnem  od  wydania  no- 
wych przywilejów  przez  obecnego  króla  a  ich 
zatwierdzenia  przez  elekta*''. 

Ciekawem  jest  jednak,  że  według  obu  sprze- 
cznych poglądów  na  kwestyę  następstwa  po 
Jagielle    ważna  w  niej  rola    przypadała    Witoł- 


*  Przez  osobne  hofdy  wierności  dla  wszystkich  potomków,  ja- 
kie według  rady  Zygmunta  Luksemburczyka  (Długosz,  IV  338)  odbierał 
od  poszczególnych  panów,  miast  i  ziem;  oprócz  zestawienia  u  A. 
Prochaski :  Król  Wł.  Jagiełło,  II  296/7,  por.  uasze  uwagi  w  następ- 
I  nym  rozdziale. 

»  Cod.  epist.  II  nr.  149;  Długosz,  IV  333. 


UD  HOKODŁA  DO  SPORU  O   KORONACYĘ  WITOLDA  239 

-do  W  i.  Wszak  w  aktach  homagialnych  dla  potomków  kró- 
lewskich, składanych  w  myśl  stanowiska  Jagiełły,  Polacy 
przysięgali  zarazem,  że  w  razie  jego  śmierci  będą  uzna- 
wali Witołda  za  opiekuna  jego  dzieci.  Ale  zwycięstwo 
stanowiska,  na  jakiem  stała  szlachta  koronna,  Witołdowi 
i  Litwie  obiecywało  jeszcze  więcej,  bo  prawnie  zabez- 
pieczony głos  doradczy  przy  obsadzeniu  tronu 
polskiego.  Według  aktów  unii,  wyrażających  stanowisko 
królewskie,  ta  rola  miała  im  przypaść  dopiero  w  razie 
wygaśnięcia  potomstwa  Jagiełły,  czego  Witołd  oczywiście 
nie  spodziewał  się  dożyć.  Gdy  natomiast  zwyciężała  za- 
sada elekcyjności  Korony,  jej  stany,  chcąc  zachować  zwią- 
zek z  Litwą,  oparty  na  dobrowolnej  zgodzie  Witołda 
i  panów  litewskich,  przyznawały  im  udział  w  elekcyi  bez 
względu  na  to,  czy  chodziło  o  z  m  ian  ę  dy  n  asty  i 
czy  też  nie.  Wszak  już  na  owym  zjeździe  brzesko-ku- 
jawskim z  r.  14^5;  który  —  rzecz  znamienna  —  odbył  się 
niedługo  przed  wspomnianym  wyżej  zjazdem  z  Litwinami 
w  Brześciu  litewskim,  szlachta  przyjmowała  królewicza 
Władysława  jako  przyszłego  władcę  *de  speciali  consilio 
et  volunłałe  Witoldi  ipsiiisąue  praelatorum,  haronum  ac 
miliłutn«  ^ 

To  tłómaczy  nam,  dlaczego  Witołd,  który  u  siebie 
na  Litwie  dbał  o  jaknajsilniejszą  władzę  monarszą,  w  Pol- 
sce popierał  szlachtę,  gdy  pragnęła  uzyskać  nowe  przywi- 
leje. Zgadzał  się^z  Jagiełłą  w  dążeniu,  aby  tron  przypadł 
jego  potomkowi,  nad  którym  miał  wykonywać  opiekę,  ale 
w  kwestyi  praw  dziedzicznych  tego  potomka  nie  miał  po- 
wodu popierać  stanowiska  królewskiego,  skoro  właśnie 
elekcyjność  tronu  polskiego,  nawet  co  do  osoby,  jemu  i  Li- 
twie od  razu  i  na  wszelki  wypadek  dawała  głos  przy  jego 
obsadzaniu. 

Mimo  to  jednak  między  stanowiskiem  polskiem  a  li- 

*  Liber  cancell.  Ciołek,  I.  nr.  66. 


240 


OKRRs  JAOIKŁŁOWY  1186-1440 


tewskiem  zachodziła  sprzeczność,  którą  również  zapowia- 
dał już  przywilej  brzeski  z  1425  r.  Zaznaczono  bowiem 
wyraźnie  w  jego  wstępie,  że  następca  króla  będzie  panem 
nietylko  Polski,  ale  również  i  ziem  litewskich  i  ru- 
skich, które  oddane  Witołdowi  tylko  w  doży- 
wocie, po  jego  śmierci  wracają  do  królestwa 
polskiego.  Także  gdy  w  r.  1430  w  Jedlnie  stany  ko- 
ronne ponowiły  obietnicę,  że  jako  następcę  Władysława 
przyjmą  jednego  z  jego  synów,  powtórzyły  wprawdzie,  że 
czynią  to  y>de  speciali  consilio  et  voltAntatea  Witołda  i  pa- 
nów litewskich  \  ale  powtórzono  leź  w  przywileju,  który 
za  to  otrzymały  \  wspomniany  ustęp  przywileju  brzeskiego 
o  przynależności  Litwy  do  Korony. 

Wówczas  jednak  podkreślenie  tej  zasady,  na  której 
istotnie  opierały  się  poprzednie  unie,  było  tem  doniosłej- 
szem,  że  już  był  rozpętany  nieszczęsny  spór  o  inter- 
pretacyę  stosunku  Litwy  do  Polski,  który  wy- 
płynął z  planu  koronacyi  Witołda  na  króla 
Litwy. 

Zwracając  się  do  zjazdu  łuckiego  z  1429 r.,  gdzie 
jak  niegdyś  w  Kezmarku,  wystąpił  z  tym  planem  Zyg- 
munt Luksemburczyk,  z  góry  podnieść  trzeba,  że  twier- 
dzenie Witołda, iż  przedtem  nie  myślał  wcale 
o  koronie  królewskiej,  a  plan  ten  narzucił  mu  do- 
piero cesarz  a  poniekąd  nawet  król  polski',  zupełnie 
zasługuje  na  wiarę.  Dla  niego  koronacya,  prócz  za- 
dowolenia ambicyi,  nie  miała  żadnej  istotnej  wartości, 
skoro,  jak  mu  słusznie  przypominano*,  dotąd  i  tak  wła- 
ściwie na  równi  z  Jagiełłą  władał  całem  zjednoczonem 
państwem,  i  Litwą  i  Polską,  a  nie  posiadał  potomka,  któ- 
remuby  mógł  przekazać  »królestwo«  litewskie. 

1  Cod.  epist.  II  nr.  178. 

«  Ib.,  nr.  177. 

»  Cod.  Yitoldi,  nr.  1346,  1358. 

*  Długosz,  IV  360. 


OD   HORODŁA  DO  8POKU  O  KGRONAOYĘ  WITOLDA  241 

Bezpośrednio  zainteresowanym  był  w  całej  sprawie 
przed©  wszystkiem  Zygmunt  luksemburski.  Wie- 
<3ział  on  doskonale  o  poważnym  wpływie  Witołda^  i  dlatego 
właśnie  postanowił  rozbić  jego  solidarność  z  Polską,  za- 
grażającą mu  w  sprawie  husyckiej.  Dążył  do  tego,  zdaje 
się  nie  bez  skutku,  już  od  początku  r.  1428  ^  pragnąc  nawet 
zrazu  zjechać  się  z  samym  Witołdem,  na  co  jednak  w.  książę 
się  nie  zgodził  ^.  Ze  strony  Zygmunta,  wbrew  obłudnym 
zaprzeczeniom*,  cała  akcya,  jak  trafnie  podnosił  główny  jej 
przeciwnik  Zbigniew  Oleśnicki  5,  zmierzała  do  zerwania 
Unii  polsko-litewskiej.  Pragnął  ją  zastąpić  przez 
przymierze  »wolnego«  i  »wiecznego«  króle- 
stwa litewskiego  z  jego  własnemi  państwami 
i  z  państwem  krzyżackiem',  a  związek  ten,  któryby, 
jak  zaznaczał,  sięgał  od  Bałtyku  przez  Morze  Czarne  aż  po 
Adryatyk,  rzekomo  stworzony  dla  obrony  chrześcijaństwa, 
byłby  się  zwrócił  w  pierwszym  rzędzie  przeciwko 
Polsce. 

W  tym  planie,  któryby  obalił  cały  układ  polityczny 
wschodniej  Europy,  stworzony  w  Krewię,  tkwi  znaczenie 
krytycznej  chwili.  O  ile  jednak  cele  cesarza,  oraz  szczegóły 
zjazdu  łuckiego  i  dalszego  przebiegu  wypadków  są  już  naj- 
dokładniej znane,  o  tyle  wyjaśnienia  domaga  się 
jeszcze  stanowisko  Jagiełły'. 

1  Dfugosz,  IV  360. 

«  Liber  cancell.  Ciołek,  I  nr.  115;  Cod.  Yitoldi,  nr.  1332. 

»  Cod.  Yitoldi,  nr.  18:-^,  1835/6. 

*  Ib.,  nr.  1.H93. 

5  DJug.,  IV  411;  por.  Cod.  Vit.,  nr.  1341;  Cod.  epist.  II  nr.  186. 

e  Cod.  epist.  II  nr.  183,  por.  182. 

^  Znaczenie  momentu  dynastycznego,  którego  uwzględnienie 
zmusza  do  pewnej  zmiany  dotychczasowego  poglądu  na  stanowisko 
królewskie,  trafnie  podniósł  L.  Kolankowski  (Dzieje  Litwy  za  Jagiel- 
lonów, streszczenie  w  Sprawozd.  Akad.,  grudzień  1916),  posuną/  się 
jednak  za  daleko,  nazywając  plan  koronacyi  Witolda  »pomys/em 
Jagiełły «. 

o.  Halecki :  Dzieje  Unii  Jagiellońskiej.  18 


242  OKRES  JAGIRŁŁOWY   1886-1440 

Nie  ulega  wątpliwości  ^,  że  projekt  koronacji  przyjął? 
zrazu  przychylnie,  a  w  Łucku  namawiał  nawet 
w  tym  duchu  Witołda,  gdy  ten  początkowo  się  wahał;, 
potem  jednak,  pod  wpływem  rady  koronnej,  od 
początku  stanowczo  niechętnej,  także  król  zaczął  działać 
w  przeciwnym  duchu,  chociaż  nie  zajął  stano- 
wiska tak  bezwarunkowo  odpornego*,  jak  n.  p.  biskup 
krakowski. 

Otóż  byłoby  niebezpiecznem  widzieć  w  tem  wyłącznie 
chwiej ność  starca,  poddającego  się  bezkrytycznie  wpływom 
każdorazowego  otoczenia.  Jeśli  się  uwzględni  jego  taktykę 
w  latach  1398/9,  gdy  po  raz  pierwszy  pojawia  się  myśl 
korony  królewskiej  dla  Litwy,  to  przyznać  trzeba,  że  pro- 
jekt cesarza,  który  wyraźnie  się  powoływał  na  »dobro 
i  honor  jego  domu«',  mógł  mu  się  wydawać  wcale 
ponętnym. 

Wśród  zatargu  ze  społeczeństwem  polskiem,  które 
dynastyi  Jagiełły  zaprzeczało  dziedzicznych  praw  do  całej 
Korony,  silniejsze  jeszcze  niż  dotąd  wyodrębnienie  Litwy,, 
jako  państwa  równorzędnego  Polsce,  a  dziedzicznego 
w  rodzie  Gedymina,  zabezpieczało  temu  rodowi 
dawną  ojcowiznę,  a  w  konsekwencyi,  dla  zacho 
wania  Unii,  wybór  na  tron  polski,  chociażby  w  teo- 
ryi  elekcya  była  całkiem  wolną.  Oczywiście  najdogodniej- 
szem  by  było  dla  Władysława  zatrzymać  dla  siebie  sa- 
mego to  odrębne,  dziedziczne  państwo  litewskie,  podnie- 
sione do  godności  królestwa.  Widzieliśmy,  że  objawiał, 
taki  zamiar  nietylko  po  śmierci  królowej  Jadwigi,  ale  jeszcze 
w  r.  1417.  Taki  pomysł  był  jednak  faktycznie  niewyko- 
nalny:   byłby    bowiem    natrafił  na  stanowczy   opór  Wi- 

»  Cod.  Yitoldi,  nr.  1341—1345. 

*  Por.  ib.,  nr.  1364,  gdzie  znajdujemy  też  ciekawą  wzmianką 
o  przychylnem  stanowisku  królowej,  dającem  się  również  wytló- 
maczyć  względami  dynastycznymi. 

»  Ib„  nr.  1342,  s.  811/2. 


OD    HORiiDŁA    Ui»   8FOKU  <>   KOR<)NaCVĘ    WlrcŁDA  243 

tołda,  dla  któregoby  wtedy,  jak  niegdyś  przed  wstąpie- 
niem Jagiełły  na  tron  polski,  zabrakło  wprost  miejsca,  spo- 
sobności do  władzy  na  Litwie.  Można  było  jednak  posłu- 
(źyć  się  w  tym  celu  jego  osobą,  ponieważ  sam 
nie  miał  syna;  dawnym  zwyczajem  Gedyminowiczów 
byłby  przekazał  nowe  królestwo  litewskie  jednemu  z  człon- 
ków swego  rodu,  a  więc  najprawdopodobniej  jednemu 
z  synów  Jagiełły,  których  był  opiekunem. 

Zobaczymy,  że  król  istotnie  miał  na  myśli  taką  kom- 
binacyę.  Nie  była  ona  jednak  całkiem  pewna,  zwłaszcza, 
że  udało  się  Luksemburczykowi  gruntownie  poróżnić 
Witołda  z  Władysławem,  a  Litwinów  z  Polakami.  Ta  nie- 
pewność sukcesyi  po  Witołdzie  była  dla  Polaków 
drugim  argumentem,  za  pomocą  którego,  obok  względu  na 
niebezpieczeństwo  dla  dzieła  Unii,  trafiali  do 
króla.  Dowodzili  mu  \  że  zniesienie  przynależności  Litwy 
do  Korony,  gdzie  następstwo  jednego  z  jego  synów,  cho- 
ciażby nie  na  mocy  dziedzictwa,  było  przecież  zapew^- 
nione,  zagrażałoby  wprost  prawom  jego  dzieci  do 
państwa  litewskiego;  istotnie  Witołd,  wciągnięty  do 
koalicyi  antipolskiej,  mógł  koronę  przekazać  komu  innemu', 
bojarzy  mogli  po  jego  śmierci  wybrać  sobie  króla  na  wła- 
sną rękę  ^ 

Tą  drogą  zapewne  Polacy  przeciągnęli  Jagiełłę  na 
swoją  stronę.  Skrajne  wśród  nich  stronnictwo,  niechętne 
Witołdowi,  z  podkanclerzym  Oporowskim  i  Szafrańcami 
na  czele,  doprowadziło  nawet  niebacznie  i  niepotrzebnie 
do    rozdrażnienia    Witołda    i    Litwinów.     Pod    wpływem 

*  Długosz,  IV  37H;  por.  też  Cod.  Yitoldi,  nr.  1364,  oraz  »con- 
silium*  profe^rów  krakowskich  w  sprawie  koronacyi  Witołda,  wyd. 
u  St.  Zachorowskiego:  Studya  z  hist.  prawa  kosc.  i  polskiego,  s.  191. 

^  Dlatego  właśnie  ci,  którym  najbardziej  zależało  na  poróżnie- 
niu Jagiełły  z  Witołdem,  donosili  królowi,  jakoby  Witold  zaprzeczał 
jego  synom  legalnego  pochodzenia  (Cod.  Yitoldi,  nr    1397,  I^IS). 

»  Cod    Yitoldi.  nr.  1341. 

16* 


244  OKUES  JAGI  Kł.Ł'>uY    1385  -  1440 

tego  obozu^  król  wobec  Zygmunta,  który  to  skwapliwie 
doniósł  Witoldowi  2,  a  potem  też  wobec  papieża  i  Rze- 
szy', w  ostrej  formie  głosił  podległe  wobec  Polski  stanowisko 
w.  księcia  i  jego  panów,  trzymając  się  ściśle  litery  daw- 
nych aktów  unii  Ci  natomiast,  którym  chodzifo  o  istotę 
rzeczy,  o  zachowanie  jedności  Litwy  z  Koroną,  opartej  na 
zgodzie  Witołda  i  jego  bojarów,  wystąpili  z  projektem, 
który  ratował  ideę  jedności  państwa,  a  przecież  zadowalniał 
rozbudzoną  ambicyę  Witołdową.  Gdy  w.  książę  nie  dał  się 
przekonać,  że  należałoby  wręcz  odrzucić  myśl  o  koronie  kró- 
lewskiej, drugie  poselstwo  polskie,  które  przybyło  na  Litwę 
z  biskupem  Oleśnickim  i  wojewodą  krakowskim  Janem 
z  Tarnowa  na  czele,  zaproponowało  mu,  aby  przyjął  ko- 
ronę polską,  którąby  mu  odstąpił  Jagiełło  ^,  oczywiście 
z  zastrzeżeniem,  że  po  Witołdzie  spadłaby  na  jednego  z  sy- 
nów Władysława,  wówczas,  jak  zaznaczano,  za  młodych 
jeszcze  do  rządów.  W  Hrubieszowie,  niedaleko  pamiętnego 
Horodła,  miał  się  odbyć  zjazd  polsko-litewski  w  tej  sprawie. 
Propozycya  ta,  bodaj  czy  szczerze  popierana  przez  Ja- 
giełłę, skoro  jego  właśni  dworzanie  odwodzili  Witołda  od 
jej  przyjęcia^,  została  też  istotnie  odrzuconą.  Wobec  wzra- 
stającego niebezpieczeństwa  rozłamu  z  Litwą  naglącem 
było  rozwiązanie  wewnętrznego  kryzysu  w  Koronie.  Przy- 
niósł je  w  marcu  1430  r.  wspomniany  już  zjazd  w  Je  dl  nie. 
Szlachta,  która  uzyskała  wszystkie  prawa,  o  które  walczyła 
od  r.  1425  ^  do  obietnicy,  że  za  to  przyjmie  jednego  z  sy- 
nów królewskich  jako  jego  następcę,  dodała  ustęp,  w  któ- 
rym się  łączyła  przeciwko  wszystkim,  którzyby 
się  temu  sprzeciwiali  lub  w  o  gole  wzniecali  za- 

»  Cod    Yitoldi,  nr.  1352/.S,  1381. 

«  Ib.,  nr.  1344. 

8  Ib.,  nr.  1358,  1455;  Cod.  epist.  II  nr.  179. 

*  Dług.  IV  382;  Cod.  Yiloldi,  nr.  1383. 

*  Ib.,  383. 

*  Cod.  epist.  II  nr.  177. 


OD   HORODŁA   DO   SPoiUI   o   KOKONACY*;    WITOLDA  245 

burzenia  w  królestwie  i  wchodzili  w  związki 
przeciw  jego  pokojowi  ^  To  też  Witold,  zawiedziony 
w  nadziei,  że  zjazd  jedlneński  rozstrzygnie  także  jego 
spór  z  Jagiełłą',  sądził,  że  wzajemne  zapisy  króla  i  sianów 
zwracały  się  przeciwko  niemu  i  Litwie  ^  Ale  i  Jagiełło 
nie  mógł  być  zadowolonym  z  ich  wyniku.  Wszak  szlachta 
nietylko  zastrzegała  sobie  wybór  między  jego  dwoma  sy- 
nami, lecz  utrzymała  także,  w  niewiele  złagodzonej  formie, 
warunek  z  r.  1425 ,  że  uznanie  i  koronacyajego 
sukcesora  nastąpi  dopiero  po  zatwierdzeniu 
przywilejów. 

Dlatego  król  nowe  próby  przejednania  Witołda  po- 
łączył z  nowym  projektem  w  sprawie  jego  koro- 
nacyi  na  króla  Litwy.  Chciał  wprawdzie  zapobiedz 
zerwaniu  Unii  i  możliwości  utraty  Litwy  dla  synów  kró- 
lewskich, ale  zarazem  dynastyi  na  zawsze  zabezpieczyć 
oba  królestwa,  polskie  i  litewskie,  bez  względu  na  formalną 
elekcyjność  pierwszego.  Oto  Witołd  miał  zostać  do- 
żywotnim królem  litewskim,  ale  zobowiązać 
się  pisemnie,  że  po  jego  śmierci  koronaLitwy 
spadnie  na  »młodego  króla«*,  na  tego  z  synów  Ja- 
giełły, któregoby  Polacy  w^ynieśli  na  tron. 

Plan  ten  dawał  gwarancyę,  że  po  zgonie  Witołda  Litwa 
pozostanie  »jak  przedtem «  połączona  z  Polską,  ale  już  tylko 
w  unii  p  e  rs  on  al  n  ej,  jako  równorzędne  królestwo;  taki 
projekt  obalał  jednak  nietylko  dotychczasową  koncepcyę 
jedności  państwowej,  lecz  zmuszał  zarazem  Polaków, 

'  Ib.,  nr.  178. 

«  Ib  ,  nr.  180. 

»  Cod.  Yitoldi,  nr.  1402. 

*  Ib.,  nr.  145H  (23 '9  1430).  Ważne  to  pismo  nie  uszZo 
uwadze  dotychczasowych  badaczy:  A.  Lewicki  przytoczył  je  nawet 
w  przypisku  (Powstanie  Świdrygielly,  s.  302  n.  36i,  ale  zgoJa  bez- 
podstawnie interpretowano  je  w  ten  sposób  (por.  ib  s.  45),  jakoby 
mowa  była  o  koronie  polskiej,  a  nie  o  litewskiej. 


246  OKRBS  JAGIRŁŁOWY   1385  -  14<0 

aby  na  władców  swoich  stale  obierali  dzie- 
dzicznych królów  Litwy. 

Aby  przeprowadzić  swój  zamiar,  król  postanowił  nie 
wysyłać  już  do  Witołda  posłów  rady  koronnej,  lecz  udać 
się  osobiście  na  Litwę,  prosząc  Witołda  o  wstrzymanie 
koronacyi  aż  do  jego  przybycia  K  Na  prośbę  panów  pol- 
skich '  przyłączył  się  jednak  do  Jagiełły  Zbigniew  Oleśnicki, 
wraz  z  dwoma  braćmi  i  kilkoma  innymi  dostojnikami, 
wśród  których  nie  brakowało  nawet  podkanclerzego  Opo- 
rowskiego  ';  pragnęli  widocznie  przeciwdziałać  na  miejscu 
takiemu  rozwiązaniu  sprawy. 

Oba  kierunki  starły  się  ze  sobą  na  Litwie. 
Mimo  stanowczego  oporu  biskupa  krakowskiego*  sprawę 
odesłano  raz  jeszcze  do  panów,  którzy  pozostali  w  Polsce '. 
Mimo  niechętnego  stanowiska  przeważnej  większości  Po- 
laków, którzy  nie  przepuszczali  posłów  Zygmunta  z  ko- 
roną, byłby  może  zwyciężył  projekt  króla,  skoro 
zdołał  skłonić  Oleśnickiego,  Oporowskiego  i  ich  towarzy- 
szów do  opuszczenia  Litwy  ^,  a  sam  doszedł  do  zupełnego 
porozumienia  z  bratem  ^.  Ich  plany  przecięła  jednak 
śmierć  Witołda,  27   października  r.   1430. 

Nie  potrzeba  wcale  wątpić  o  wiarygodności  przekazu^, 
że  Witołd  na  łożu  śmiertelnem  oddał  w.  księstwo 
w  ręce  króla  Władysława.  Wiedząc,  że  król  zamierza 
po  nim  powierzyć  Litwę  bratu  Świdrygielle,  który  już 
liczył  na  to  i  przygotowywał  się  otwarcie  do  objęcia  rzą- 
dów^, Witołd  porzucił  niewątpliwie  plan  przeobrażenia  jej 

»  Ib.,  nr.  1439,  1456. 
«  Dliigouz,  IV  "<06. 
»  Ib.,  409/10. 
*  Ib.,  410/2. 

«  Cod.  Yitoldi,  nr.  1456,  146U,  1462. 
«  Dług.,  IV  413, 
'  Cod.  Vitoldi,  nr.  1460. 

»  Słusznie  to  dowiódł  Lewicki,  s.  302  n.  42. 
»  Dług.,  IV  413/4.   Już    19/7    1430   król  wysyła  list  do  Świdry- 
giełły,  por.  Arch.  Kom.  histor.  XI  439. 


PIBRW8ZE   PRZYWILKJK   LITWY   A   SPRAWA   RUSKA  247 

•na  odrębne  królestwo,  z  czegoby  obecnie  skorzystał  tylko 
jego  dawny  rywal  i  wróg. 

Mimo  to  przez  jego  zgon  położenie  bynajmniej  się 
nie  wyjaśniło,  gdyż  wszystko  zależało  od  tego,  jakie  sta- 
nowisko Świdrygiełło  otrzyma  teraz  od  króla,  albo  też  sam 
■sobie  wywalczy. 

4.  Pierwsze  przywileje  Litwy  a  sprawa  ruska. 

Wobec  ambitnych  dążeń  Świdrygiełły,  wprawdzie 
rodzonego  brata,  ale  zarazem  sprawcy  tylu  zaburzeń  nie- 
bezpiecznych dlii  całości  państwa,  król,  mimo  względu  na 
prawa  dziedziczne  swego  rodu,  musiał  się  zachować 
•o  wiele  ostrożniej,  aniżeli  wobec  planów  koronacyjnych 
Witołda,  wypróbowanego  od  lat  blisko  40  współpraco- 
wnika, który  byłby  został  opiekunem  jego  dzieci,  gdyby  go 
!był  przeżył  Ale  mimo  to  Jagiełło  nie  mógł  zupełnie  odstąpić 
od  zamiaru  większego  usamodzielnienia  państwa 
litewskiego,  który  tak  silnie  się  zaznaczył  w  ciągu 
poprzednich  miesięcy.  Dwie  na  to  wpłynęły  w^ażne  oko- 
liczności. 

Przedewszystkiem  stanęły  niestety  na  porządku  dzien- 
nym obie  kwestye  sporne  między  Litwą  a  Pol- 
ską, dotąd  przez  szereg  lat  szczęśliwie  omijane.  Wszak 
poddano  publicznej  dyskusyi  stosunek  prawnopań- 
«twowy  w.  księstwa  i  jego  władcy  do  Korony 
polskiej;  zaznaczając  zaś  ^  że  nie  możnaby  dopuścić  do 
•tego,  aby  Witołd  niektóre'  ziemie,  któremi  władał  tylko 
dożywotnio,  przyłączył  do  samodzielnego  królestwa  litew- 
skiego i  oderwał  przez  to  od  Korony,  wystąpiono  z  pre- 
tensyami  polskiemi  do  spornych  ziem  ruskich, 
któremi  Witołd  rządził  z  innego  tytułu  praw- 
nego,   aniżeli    resztą  powierzonych    mu  obsza- 

»  Cod.  Vit.,  nr.  1341. 


248  OKUES  JAOIKŁLowy   1385-1440 

rów.  Niewiadomo,  o  ile  już  wówczas  miano  na  myśli  ziemię 
łucką,  którą,  oddawszy  ją  Witołdowi  jako  osobistą  dzielnicę 
w  r.  1392,  tak  usilnie  starano  się  odzyskać  dla  Korony 
wśród  walk  po  jego  śmierci.  Na  pewno  jednak  trzymano 
się  konsekwentnie  stanowiska,  że  Podole  kamienie- 
ckie, nie  objęte  wznowionem  w  r.  1400  państwem  litew- 
skiem,  lecz  tylko  później  oddane  w  lenno  jego  w.  księciu, 
nie  przestało  należeć  do  ziem  ruskich  Korony.  Podkreślono 
to  w  tym  samym  przywileju  jedlneńskim,  w  którym  tak 
dobitnie  przypomniano,  że  cała  Litwa  nie  przestała  pod- 
legać królestwu  polskiemu;  wspominając  bowiem  o  roz- 
szerzeniu praw  koronnych  na  ziemie  ruskie,  bezpośrednio 
należące  do  Korony,  w  jednej  redakcyi  przywileju  ^  wy- 
mieniono też  wyraźnie  l^odole  obok  Rusi  w  ściślejszem 
znaczeniu  t.  j.  Rusi  czerwonej. 

Nadto  taksamo,  jak  w  chwili  zatargu  z  królową  Ja- 
dwigą w  r.  1398,  Witołd  także  przy  sporze  koronacyjnym 
odwołał  się  do  bojarstwa  litewskiego.  Sam  przy- 
znaje, że  list  Jagiełły  do  króla  rzymskiego,  w  którym,  jak 
twierdził,  poniżono  nietylko  jego  samego,  ale  i  panów  Li- 
twy, odczytał  swej  radzie,  która  już  na  zjeździe  łuckim 
spierała  się  w  tej  sprawie  z  radą  koronną  2.  Znowu,  jak 
w  przeddzień  elekcyi  salińskiej,  w  której  obecnie  szukał 
prawnych  podstaw  swej  władzy*,  wprost  pobudził  boja- 
rów do  oświadczenia,  że  są  od  wieków  ludźmi  wolnymi, 
którzy  mogą  sobie  wybrać  za  pana,  kogo  chcą,  a  których 
ziemie  nigdy  nie  należały  do  Polaków*.  Tym  razem  ta 
taktyka  była  tem  niebezpieczniejszą,  że,  przywykłszy  już 
do  udziału  w  życiu  publicznem,  panowie  litewscy  byli 
o  wiele  bardziej  uświadomieni  politycznie;  skoro  zaś  cho- 

*  O  różnicach  między  tekstami  przyw.  jedlneńskiego  por.  pracę 
St.  Kutrzeby  w  zbiorze  studiów  ku  czci  prof.  B.  UlanowsUiego. 

»  Cod.  Yitoldi,  nr.  1345,  s.  816. 
"  Ib.,  s.  817,  por.  też  nr.  1344. 

*  S?.  rer.  Pruss.  III  493  przyp. 


PIRR\V>ZR   PRZYWILKJK.    I.ITYW   A    SPRAWA    KUSKA  249^ 

dziło  o  ich^  .własne  prawa,  nawet  solidarność  rodowa,, 
stworzona  w  Horodle,  nie  mogła  zapobiedz  rozłamowi  z  Pol- 
ską: przecież  przedstawiciele  dwóch  rodów,  które  w  roku 
1413  na  pierwszem  miejscu  przyjęto  do  herbów  polskich,^ 
Gedygołd  i  Rumbold  \  zanieśli  królowi  i  panom  polskim 
kategoryczne  oświadczenie  Witołda,  że  bez  względu  na 
ich  zgodę  przyjmie  koronę.  Dlatego,  chcąc  zrozumieć  za- 
targ po  jego  śmierci,  w  którym  wyższe  warstwy  społe- 
czeństwa litewsko-ruskiego,  jego  stronnictwa  i  przywódcy, 
po  raz  pierwszy  odegrały  czynną  rolę  dziejową,  trzeba 
przedtem  poznać,  jak  na  politycznej  budowi«ł  wspólnego 
państwa  odbiły  się  zmiany  u  strój  o  we  w  jego  częściach 
składowych,  dokonane  wskutek  Unii.  Chodzi  przy 
tem  o  rozwój  czynnika  społecznego  w-  ramach 
organizacyi  stanowej  i  w  stosunku  do  władzy  państwowej,, 
oraz  o  zależność  tej  ewolucyi  od  warunków  teryto- 
ry  a  1  n  y  c  h. 

Głównemi  zagadnieniami  będą  powstanie  szla- 
chty litewskiej  i  stanowisko  ustrojowe  ziem 
ruskich;  powiąże  je  z  sobą  sprawa  przewrotu,  jaki  na- 
stąpił równocześnie  w  świecie  kniaziów  litewsko- 
ruskich.  Ale  również  i  Polska  przechodzi  wtedy  przez 
okres  szybkiej  i  doniosłej  przemiany  ustrojowej; 
nigdy  rozszerzenie  przywilejów  i  wpływu  politycznego  jej 
społeczności  szlacheckiej  nie  dokonywało  się  w  tak  przy- 
śpieszonem  tempie,  jak  za  Władysława  Jagiełły,  i  nigdy 
też  Polska  nie  stała  przed  równie  trudnemi  zadaniami  co 
do  swego  ustroju  terytoryalnego. 

Polska,  najdojrzalsza  politycznie  część  wspólnego  pań- 
stwa, była  oczywiście  w  tym  procesie  rozwojowym  od 
samego  początku  wzorem  i  przykładem  dla  innych.  To  też 
asymilacya    Litwy    i    Rusi    do    Polski,    co    prawda 


'  Cod.  Yitoldi,  nr.  1362,  lH6ł;  Długosz  IV  375,  przez  pomyłkę 
Gedygolda  nazywa  Gasztoldem. 


250  OKRES  JAGIBLŁOWY   1385-1440 

tak  szybka,  że  ich  rozwój  odbywał  się  czasem  niemal  rów- 
nolegle z  polskim,  jest  najistotniejszą  Ireścią  polityki  we- 
wnętrznej nietylko  w  ówczesnych,  ale  w  i  późniejszych  dzie- 
jach Unii.  Ale  także  przebudowa  ustrojowa  rdzen- 
nej Polski  pozostaje  z  Unią  w  bezpośrednim 
przyczynowym  związku:  nie  wskutek  jakichkolwiek 
wpływów  ze  strony  ziem,  z  któremi  się  złączyła,  ale  wsku- 
tek silniejszego  stanowiska  społeczeństwa  wobec  dynastyi 
obcej,  potrzebującej  dopiero  jego  poparcia  (jak  to  się  za- 
znaczyło już  podczas  przelotnej  unii  z  Węgrami),  i  dzięki 
wielkim  zadaniom  politycznym,  jakie  to  społeczeństwo  so- 
bie postawiło  w  bezkrólewiu  przed  Jagiełłą  a  u^zeczywi- 
stniało  od  chwili  wstąpienia  jego  na  tron. 

Asymilacya  do  Polski,  jeśli  miała  naprawdę  stwo- 
rzyć jedność  państwową,  odpowiadającą  teoretycznej  kon- 
strukcyi  aktów  unii,  musiała  się  dokonać  nietylko  w  u- 
stroju,  lecz  i  w  dziedzinie  kulturalnej.  Tę  jednak  można 
wyłączyć  z  dziejów  politycznych  Unii.  Tworzy 
wprawdzie  ich  tło  i  podkład,  ale  nie  pozostaje  w  bezpo- 
średnim związku  z  ich  przejściami;  wpływa  na  rezultat 
ostateczny,  ale  nie  na  tok  wypadków;  kształtuje  po  przez 
wieki  i  pokolenia  całość  rozwoju  historycznego,  ale  nie 
odbija  się  od  razu  w  szczegółach  polityki.  Najlepiej  o  tem 
świadczy  fakt,  że  w  dziejach  politycznych  linia  zacieśniania 
lub  rozluźniania  się  Unii  kilkakrotne  przechodzi  załamania, 
podczas  gdy  w  dziejach  kulturalnego  zespolenia  linia  rozwoju 
jest  prostą,  niepowstrzymaną  przez  żadne  koiiflikty  poli- 
tyczne. 

O  ile  w  dziedzinie  kulturalnej  nąjważniejszem  zada- 
niem była  asymilacya  Rusi,  której  wpływom  religijnym, 
językowym,  umysłowym  i  obyczajowym  podlegała  Litwa 
z  przed  Unii,  o  tyle  w  dziedzinie  ustrojowej  cho- 
dziło przedewszystkiem  o  upodobnienie  Litwy, 
której  państwowość  zawładnęła  przed  Unią  przeważną 
częścią  ziem  ruskich.    W  stosunku    do    Rusi,  wskutek 


PIKRWSZK  PKZYWILKJE  LlTWy    A    SPRAWA   RUSKA  251 

jej  podziału  między  Koronę  a  wznowione  niedługo  po 
inkorporacyi  krewskiej  państwo  litewskie,  praca  asymila- 
cyjna  rozbiegła  się  rychło  w  dwóch  kierunkach. 
W  ziemiach  ruskich,  bezpośrednio  podległych  Polsce,  po 
odzyskaniu  obszarów,  niegdyś  zajętych  przez  Kazimierza 
W.,  prowadzono  dalej  pracę,  rozpoczętą  już  przez  niego, 
lecz  przerwaną,  a  nawet  pokrzyżowaną  przez  odmienne 
wpływy  za  rządów  węgierskich;  w  ziemiach  ruskich,  przy- 
łączonych do  w.  księstwa,  Litwa  stopniowo  przeprowa- 
dzała zbliżenie  tych  dzielnic  do  swego  pierwotnego  ośrodka, 
co  przed  Unią  wielce  utrudniał  wszechwładny  system 
księstw  udzielnych.  Zrazu,  koło  r.  1387,  podejmując  pro- 
gram asymilacyi  w  chwili,  gdy  się  zdawało,  że  cała  Ruś 
będzie  od  Litwy  odłączona,  urządzenie  ściślejszej  Litwy 
traktowano  całkiem  oddzielnie  od  urządzenia  Rusi.  Nie- 
bawem jednak  do  przeważnej  części  ziem  ru- 
skich upodabniający  wpływ  Polski  mógł  do- 
cierać tylko  pośrednią,  daleką  drogą  przez 
Litwę.  Dlatego  też  pierwsze  przywileje,  które  wskutek 
Unii  przypadły  w  udziale  ziemiom  Jagiełły,  odnosiły  się 
tylko  do  właściwej  Litwy,  a  sprawa  asymilacyi  Rusi  po- 
szła innemi  zupełnie  drogami,  zależnemi  od  sporu  polsko- 
litewskiego  o  jej  posiadanie. 

Jak  niedocenia  się  zwykle  unię  wileńską-radomską 
w  porównaniu  z  horodelską,  tak  nieraz  przypisuje  się  też 
za  małe  znaczenie  pierwszemu  przwilejowi.  wy- 
danemu dla  Litwy  już  20  lutego  1387  r.  i,  kładąc 
główny  nacisk  dopiero  na  przywilej  drugi,  objęty  aktem 
unii  z  1413  r'.  Prawda,  że  przywilej  wileński,  chociaż  już 


«  Zbiór  praw  lit.,  s.  1  —  2. 

*  W  dalszym  ciągu  przedstawiamy  tutaj  pogląd,  do  któ;ego 
<i03zliśmy  po  przeprowadzeniu  polemiki  z  prof.  W.  Semkowiczem 
w  sprawie  początków  szlachty  litewskiej  i  adopcyi  horodelskiej 
w  Kwart,  histor.  1915  i  1916. 


252  OKRES  JAGIEŁT^OWY   1885- U40 

głosi  programową  zasadę  zupełnego  zrównania 
bojarstwa  litewskiego  ze  szlachtą  polską,  za- 
sadę, powtarzającą  się  jak  gdyby  stała  zwrotka  w  szczegó- 
łowych postanowieniach  wszystkich  przywilejów  w.  księ- 
stwa, nie  urzeczywistniał  jej  jeszcze  w  pełni,  który  to 
proces  trwał  zresztą  przez  całą  epokę  jagiellońską.  Prawda 
też,  ie  nawet  nie  wszystko,  co  ów  pierwszy  przywilej 
obiecywał,  jak  n.  p.  artykuł  o  sądownictwie  powiatowem 
na  wzór  polskiego  sądownictwa  ziemskiego,  mogło  od 
razu  wejść  w  życie.  Ale  już  akt  /  1387  r.  wprowadzał  na 
Litwę  dwa  pojęcia,  które  przed  jej  społeczeństwem  otwie- 
rały świat  nowy :  jako  pierwszy  przywilej,  od  którego 
wszystkie  późniejsze  różniły  się  już  tylko  ilościowo,  a  nie 
jakościou  o,  wprowadzał  poj  ę  ci  e  przywileju  wogóle, 
t.j.  zagwarantowanych  przez  władcę  wwolności  i  praw« 
dla  pewnej  przynajmniej  warstwy  ludności;  nadto  już 
w  pierwszym  swym  artykule  na  Litwę,  gdzie  dotąd  jedy- 
nym posiadaczem  ziemi  był  w.  książę,  względnie  jego  ród, 
przeszczepia  pojęcie  pełnej,  dziedzicznej  wła- 
sności dóbr,  które  przeszły  na  bojara  po  jego  ojcu. 

Dlatego  to  właśnie  już  ten  dokument  Jagiełły  boja- 
rów litewskich,  różniących  się  dotąd  od  reszty  narodu 
tylko  zawodem  rycerskim,  rodzajem  służby,  przemienił 
w  uprzywilejowany,  dziedziczny  stan,  w  szlachtę. 
Ta  przemiana  nie  objęł;i  jednak  od  razu  całego  bojarstwa, 
lecz  jedynie  tych,  do  których  stosować  się  mogło  nietylko 
pierwsze,  ale  i  drugie  ze  wspomnianych  pojęć  zasadni- 
czych, tak  ściśle  związanych  z  istotą  szlachectwa:  tych, 
którzy  mieli  dobra  ziemskie,  po  ojcach  odzie- 
dziczone, chociaż  dotąd  ich  posiadanie  i  przekazywanie 
potomkom  zależało  od  woli  księcia.  To  zastrzeżenie  wy- 
jaśnia zarazem,  o  ile  bojarstwo  litewskie  nabyło  wówczas 
także  trzecią  cechę  charakterystyczną  szlachty  i  szlache- 
ctwa, o  ile  się  stało  stanem  zamkniętym:  członkiem 
tego    stanu    nie  stawał    się  od  razu    każdy,    kogo    władca 


PiEKWSZK    PUZYWILKJK   LITWY   A   SPRAWA   RUSKA  253 

przenosił  na  ^iłużbę  bojarską,  lecz  musiał  p  jnadto  uzyskać 
pełne  dziedziczne  prawo  własności  do  ziemi,  z  której  tę  służbę 
pełnił.  Początkowo  zależało  to  od  treści  każdeg-o  pojedyn- 
czego dokumentu  nadawczego^  i  dopiero  przywilej  ziemski 
z  r.  1447  2  rozpoczął  ogólne  zrównanie  prawa  do  dóbr  na- 
danych z  prawem  do  ojcowizn.  Tą  drogą,  zastępującą 
poniekąd  nobilitacyę.  rozszerzał  się  ten  stan  szla- 
checki na  coraz  szersze  koła  bojarstwa. 

Jak  to  bojarstwo  dopiero  dzięki  Unii  nabywało  pod- 
stawowych wolności  cywilizowanego  społeczeństwa,  o  tem 
najlepiej  świadczą  dwa  dalsze  artykuły  przywileju  z  1387  r. 
Czerpiąc  nawet  niektóre  wyrażenia  z  ustawodawstwa  Ka- 
zimierza W.  ^  dawały  one  bojarom  możność  swobodnego 
wydawania  za  mąż  córek  i  wdów  i  zwalniały  ich,  co 
prawda  tylko  ogólnikow'0,  od  najcięższych  »robót«  na 
rzecz  księcia.  Stopniowe  znoszenie  poszczególnych  posług 
i  danin,  z  których  obowiązek  budowy  i  naprawy  grodów 
wyraźnie  zachowano,  przyniosły  jednak  dopiero  przywileje 
późniejsze.  Najdłużej  zaś  zachował  się  nieograniczony  cię- 
żar służby  wojennej,  którą  dotąd  poprostu  stało  państwo 
litewskie;  5  artykuł  przywileju  z  1387  r,  utrzymał  ją  » we- 
dług starego  zwyczaju*. 

W  dwa  dni  po  bojarach,  a  na  miesiąc  przed  pier- 
wszym dokumentem,  który  przynajmniej  stołecznemu 
Wilnu  nadawał  swobody  prawa  niemieckiego*  na  wzór 
miast  polskich,  także  młody  Kości  ół  k  a  tol  ic  k  i  na  Li- 
twie otrzymał  wszystkie  przywileje,  o  które  w  Polsce,  jak 

*  For.  w  przy  w.  horodelskim  artykuł  4,  a  w  przy  w.  z  r.  1434 
artykuJ  4  (np.  u  Lubawskiego:  Oczerk  istorii  lit.-rusk.  gosud.,  dod. 
s.  299,  303> 

*  W  artykule  6,  ib.  s.  305  (odnośnie  do  nadań  poprzednich 
w.  książąt). 

*  Por.  zestawienie  tych  artykułów  u  J.  Ż.  Łabuńskiego:  Unia 
Litwy  z  Polską,  s.  22. 

*  Dubiński:  Przywileje  miasta  Wilna,  nr.  \. 


254 


OKRKS  JAGIKŁŁOWY   1385-14*0 


i  W  innych  państwach  zachodnich,  musiał  walczyć  przez 
długie  wieki  ^  Ten  sam  dokument  zawiera  też  postano- 
wienia o  przymusowym  chociażby  chrzcie 
wszystkich  Litwinów  na  wiarę  rzymsko-kato- 
licką. W  związku  z  początkowym  i  końcowym 
ustępem  przywileju  dla  bojarów,  które  ogra- 
niczały korzystanie  z  niego  do  tych,  którzyby 
przyjęli  katolicyzm,  zdawałoby  się  to  świadczyć  o  do- 
tkliwem  upośledzeniu  ludności  sch  i  zmaty  ckiej 
w.  księstwa.  Ze  względu  na  doniosłość,  jaką  zachowała 
ta  sprawa  przez  niemal  dwa  wieki,  należy  tutaj  od  razu 
wyjaśnić  jej  genezę. 

Przedewszystkiem  trzeba  przypomnieć,  że  przywi- 
lej z  20  lutego  odnosił  się  wyłącznie  tylko  do 
Litwy  ściślejszej';  wcale  w  nim  niema  mowy  o  zie- 
miach ruskich  w.  księstwa,  do  których  wewnętrznego 
ustroju  władza  wielkoksiążęca  przecież  i  przed  Unią  wcale 
się  nie  mieszała.  W  tem  tkwi  źródło  długiej  odtąd  poli- 
tyczno-społecznej przewagi  tej  właściwej  Litwy,  gdzie  ży- 
wioł etnograficznie  litewski,  chociażby  ze  względu 
na  słabe  zaludnienie  przeważnej  części  wcielonych  do 
niej  obszarów  ruskich  (Polesia,  włości  podnieprskich),  two- 
rzył stanowczą  większość.  Ostre  zaś  przepisy  aktu 
z  22  lutego  w  sprawie  chrztu  katolickiego  odnosiły  się 
wyłącznie    tylko    do    Litwinów    w    znaczeniu 


*  X.  Kurczewski:  Biskupstwo  wileńskie,  s.  610/1, 

*  Wyraźnie  zaznaczono  na  początku,  ze  odnosi  się  do  bojarów, 
bezpośrednio  podległych  Jagielle  (nostrae  ditionis)  a  zwłaszcza  (ac 
sigiianter)  Skirgielle,  który,  jak  wiemy,  zarządza!  wówczas  wileńską 
połacią  ściślejszej  Litwy  w  zastępstwie  brata,  drugą  zaś  jako  książę 
na  Trokach,  Dlatego  też  jako  świadkowie  tego  przywileju  są  wymie- 
nieni wyłącznie  tylko  ci  z  pośród  obecnych  w  Wilnie  książąt  dziel- 
nicowych, którzy  mieli  swe  udziały  na  ściślejszej  Litwie  (por.  wy- 
żej, s.  122),  brak  zaś  Włodzimierza  kijowskiego,  chociaż  występuje 
na  przywileju  kościelnym  z  22  lutego. 


PIERWSZE  PKZYWILEJK  LITWY  A  SPRAWA   RUSKA  255-^ 

ętnograficznem,  nawet  bez  względu  na  to,  czy  mie- 
szkali na  Litwie,  czy  też  w  ziemiach  ruskich  i;  z  jednej 
strony  zwalczały  one  pogaństwo,  z  drugiej  strony  położyły 
kres  ruszczeniu  się  Litwinów,  które  było  nieuchronnem 
następstwem  przyjmowania  schizmy.  Wyjaśnił  tę  sprawę 
ostatecznie  uniwersał  Witołda,  o  parę  lat  późniejszy,  który 
ponawiając  wezwanie  do  chrztu  Litwinów,  zaznaczał  wy- 
raźnie, że  »który  Rusin  będzie  chciał  po  swej  woli  się 
chrzcie  (na  katolicyzm),  ten  się  niechaj  chrzci,  a  który 
niechce,  on  będzie  w  swej  wierze ^«. 

Wynika  stąd,  że  upośledzenie  Rusinów-schizma- 
tyków%  w  wierze  swojej  zupełnie  swobodnych, 
co  do  korzystania  z  przywilejów  tylko  ze  wzglę- 
du na  tę  nieliczną  stosunkowo  część,  która  obok 
Litwinów  zamieszkiwała  ściślejsze  w.  księ- 
stwo, wypływało  z  różnicy  wiary;  przeważnie 
zaś,  o  ile  chodziło  o  ludność  dzielnic  ruskich, 
było  naturalnym  skutkiem  ich  dotychczaso- 
wego wyodrębnienia  ustrojowego.  Zresztą  bez- 
pośrednio po  układzie  krewskim  fakt,  że  przywilej  dla 
Litwy  nie  rozciągał  się  na  ziemie  ruskie,  był  tem  zrozu- 
mialszy,  że  przecież  aż  do  1392  r.  mogło  się  wydawać, 
że  ich  związek  z  Litwą  zupełnie  ustanie. 

Odkąd  przez  ugodę  ostrowską  ziemie  ruskie  przynaj- 
mniej administracyjnie  złączono  z  Litwą  a  następnie  ob- 
jęto też  odnowionem  państwem  litewskiem.  powstał  pro- 
blem pogodzenia  ich  tradycyjnej  odrębności  ze  zmianą 
w  roli  politycznej  czynnika  społecznego,  jaka  towarzyszyła 
procesowi  wskrzeszenia  tego  państwa. 

Widzieliśmy,  że  pierwszy  krok  w  tym  kierunku  stal 
się  możliwym    dopiero    przez  to,    że   Witołd    swych  wiel- 

•  »omnes  natione  Lituanos...  in  nostris  dominiis  Lituaniae  et 
Russiae  existentes«. 

*  X.  Kurczewski:  Kościół  zamkowy,  II  23. 


256 


OKRKS  JAUlKł.ł.OWY    1385-1440 


możów,  świeżo  dopuszczonych  do  głosu  w  sprawach  po- 
litycznych \  pobudził  do  nieznanej  dotąd  w  dziejach  litew- 
skich elekcyi  w.  księcia.  Dzięki  tej  elekcyjności,  co 
prawda  ograniczonej  do  dziedzicznego  rodu  Gedymino- 
wego,  zrazu  sannowolnej  i  dopiero  po  śmierci  Witołda 
stopniowo  uznawanej  w  późniejszych  aktach  unii,  władza 
w.  książęca  w  nowem  państwie  litewskiem  była  już  czemś 
zupełnie  innem,  aniżeli  w  dawnem  :  prawnie  jeszcze  zu- 
pełnie nieograniczona,  stawała  się  faktycznie  zależną 
od  uznania  przez  społeczeństwo.  Ale  Witołd, 
chcąc  oprzeć  swoją  akcyę  z  r.  1898  na  jaknajszerszem  kole 
zwolenników,  nietylko  przyśpieszył  rozwój  politycznego 
wpływu  społeczeństwa,  lecz  wciągnął  do  udziału  w  tej 
sprawie  także  bojarów  ruskich  obok  litewskich. 

Widzieliśmy  też,  że  liczono  się  z  tym  podwójnym 
precedensem,  gdy  zawarto  unię  z  r.  1401:  powołano  do 
udziału  przedstawicieli  społeczeństwa  w.  księ- 
stwa, a  to  nietylko  ściślejszej  Litwy,  ale  także  —  chociaż 
w  bardzo  nieznacznej  liczbie  —  dzielnic  ruskich.  Pod 
tym  ostatnim  względem  był  to  jednak  na  razie  tylko  objaw 
przejściowy.  Póki  te  dzielnice  pod  względem  ustrojo- 
wego rozwoju  pozostawały  w  tyle  za  Litwą  ściślejszą,  nie 
mogły  jej  dorównywać  w  roli  politycznej.  Ich  bojarstwo, 
któremu  jeszcze  żaden  przywilej  nie  nadał  organizacyi 
stanowej,  wyjątkowo  tylko  mogło  stanąć  obok  boja- 
rów litewskich,  których  szlachta  polska  w  układzie  wza- 
jemnym nazywała  taksamo,  jak  swoją  własną  społeczność 
•  baronami,  szlachtą  i  ziemianami«  ^. 

'  Pierwsze  tego  ślady  spotykamy  już  w  r.  1396,  przy  układach 
Witolda  z  Krzyżakami  (por.  rotę  przysięgi  dla  bojarów  litewskich 
u  Voigta:  Cod.  dipl.  Prussiae,  V  nr.  90)  i  przy  jego  przymierzu 
z  biskupem  Dorpatu  (pełny  tekst  dokumentów,  wystawionych  przez 
Witolda  przy  udziale  jego  bojarów,  znanych  dotąd  tylko  z  regestów 
—  por.  Kwart,  histor.  IX  634  przyp.  3  —  podają  Teki  Naruszewicza 
t.  9,  nr.  187,  189).  '  Cod.  dipl.  Fol.  I  nr.  151. 


PIRKWSZR   PRZYWII.KJK  LITWY    A   SPRAWA    KUSKA  257 

Zresztą  nawet  przy  wystąpieniu  publicznem  panów 
litewskich  duże  trudności  nastręczała  sama  forma  ich 
rep  re  zen  tacy  i.  Okazała  się  ona  potrzebną,  zanim  asy- 
milacya  Litwy  do  Polski  rozciągnęła  się  na  ustrój  teryto- 
ryalny.  Właśnie  Litwa  ściślejsza,  zarządzana  dotąd  centra- 
listycznie, z  dowolnein  zupełnie  wykrajaniem  udziałów 
książęcych,  nie  dzieliła  się  jeszcze  wcale  na  stałe  jednostki 
terytoryalne.  Przywilej  z  r.  1387  mówił  o  nkasztelaniach, 
powiatach  lub  ziemiach«.  ale  nie  zdołał  ich  stworzyć.  Stąd 
niemożliwą  była  forma  reprezentacyi  ziemskiej,  wcho- 
dząca właśnie  wówczas  w  życie  w  Koronie.  Zastosowano 
więc  formę  inną:  reprezentacyę  rodową,  która  w  Polsce, 
mimo  ówczesnego  rozkwitu  organizacyi  rodowej,  była  czemś 
wyjątkowem  w  życiu  politycznem,  lecz  dawała  się  stworzyć 
stosunkowo  łatwo  na  gruncie  litewskim.  Wśród  pierwotnego 
bojarstwa  nie  było  wprawdzie  takiej  organizacyi,  utrwalonej 
przez  zawołania  i  herby  rodowe;  ale  silne  poczucie  wspól- 
ności krwi  pozwalało  ugrupować  jego  przedstawicieli,  wy- 
stępujących n.  p.  przy  układach  o  Unię,  według  ich  zwią- 
zków rodowych,  według  tego,  co  polskim  zwyczajem  na- 
zywano *cognationes  et  genealogiae«  ^ 

Obok  próby  ujęcia  tych  wspólnot  w  ramy  polskiej 
organizacyi  rodowo-herbowej,  co  należy  omówić  osobno, 
drugi  przywilej,  nadany  Litwinom,  włączony  do  aktu 
unii  horodelskiej,  w  dziedzinie  asymilacyi  w.  księstwa 
do  Korony  przyniósł  jedno  zwłaszcza  »novMm«  w  poró- 
wnaniu z  pierwszym.  Zaczął  rozciągać  tę  assymi- 
lacyę  na  stosunki,  dotąd  najmniej  przez  nią  dotknięte, 
mianowicie  na  podział  terytoryalny  iadministra- 
cyę  ziemi,  ustanawiając  »godności  i  urzędy «,  t.  j.  woje- 
wództwa i  kasztelanie,  ))jak  w  królestwie  polskiemcc 

Główna  różnica  między  tymi  nowymi  urzędnikami, 
a  dawniejszymi,  jakich  się  przedtem  spotykało  na  Litwie,  cza- 


1  Cod.  Yitoldi,  nr.  234. 

O.  Hal«cki:  Dzieje  Unii  Ja^elloiitkUj.  17 


258  OKKKS  JAuiBŁŁOWy   1386-]440 

sem  już  z  tytułem  starostów  na  wzór  polski,  jest  zaznaczona 
mimochodem  w  następnym  artykule  przywileju.  Miały  to- 
być  »d  o  żywotnie  urzędy  ziemskie«,  jak  w  Polsce, 
podczas  gdy  przedtem  Litwa  znała  tylko  namiestników 
w.  księcia,  w  dosłownem  znaczeniu,  zupełnie  zależnych 
od  jego  woli.  Ale  wprowadzając  tę  nowość,  zastosowana 
się  ściśle  do  istniejących  stosunków,  gdyż  poprostu  prze- 
mieniono na  województwa,  z  kasztelanem  obok 
wojewody,  te  dwie  wielkie  połowy,  na  któreitak. 
już  dzieliła  się  ściślejsza  Litwa  od  czasów 
Olgierda  i  Kiejstuta:  wileńską  i  trocką.  Oczywi- 
ście dzięki  temu,  że  obszar  obu  województw  pokry- 
wał się  z  ogrom  nem  tery  tory  um  dwóch  dawnych  dzielnic 
wielkoksiążęcych,  znaczenie  i  wpływ  tych  nowych  dostoj- 
ników był  od  początku  znacznie  większy,  aniżeli  analo- 
gicznych urzędników  polskich.  Wprawdzie  zapowiedziano,, 
że  według  uznania  w.  księcia  utworzy  się  podobne  go- 
dności także  »w  innych  miejscach«,  ale  proces  ten,  wy- 
dzielanie nowych  województw  z  wileńskiego  i  trockiego^ 
przypada  właściwie  dopiero  na  czasy  Zygmuntowskie. 

Po  za  tern  przywilej  horodelski  tylko  dość 
nieznacznie  rozwija  poprzedni,  z  r.  1387.  We 
wstępnym  artykule  reasumuje  lylko  prawa  nadane  wów- 
czas w  osobnym  akcie  Kościołowi  katolickiemu  na  Litwie. 
Powtórzono  też  zasadę  z  r.  1387  o  zupełnem  zrównaniu 
szlachty  litewskiej  z  polską  w  prawach  i  wolnościach, 
lecz  również  nie  urzeczywistniono  jej  jeszcze  w  pełni. 
Ograniczono  się  właściwie  do  wyjaśnienia  podstawowego 
artykułu  pierwszego  przywileju  o  prawie  własności  do 
ziemi,  zaznaczając  wyraźnie,  że  nikomu  nie  będzie  się  pa 
śmierci  ojca  odbierało  jego  dóbr  dziedzicznych  i  że  wolno 
każdemu  na  swych  dobrach  żonie  zapisać  wiano.  Ważniej- 
szem  było,  że  to  pełne  prawo  własności  rozciągnięto  także 
na  takie  przynajmniej  nadania  hospodarskie,  na  które 
wystawiono  odbiorcy    przywilej  na  wieczność;   jak    zazna- 


PlfiKV%SZR   PKZYWILKJK  LITWY    A   SPKAWa    KI  SKA  259 

ożyliśmy,  rozszerzano  w  ten  sposób  grono  bojarów,  mogą- 
cych korzystać  z  praw  szlacheckich. 

Zresztą  jednak  nowy  przywilej  zakresu  tych  praw 
nie  rozszerzał  wcale.  Dodał  nawet  zastrzeżenie,  że 
alienacye  ziemi  mogą  się  tylko  odbywać  przed  władcą 
lub  jego  urzędnikiem  —  jak  zresztą  i  w  Polsce.  Wyraźniej 
też,  aniżeli  poprzedni,  zaznaczał  ten  przywilej,  że  oprócz 
obowiązków  budowy  grodów  i  służby  wojennej  zatrzy- 
many też  został  ciężar  dawnych  danin. 

Rada  wielkoksiążęca  i  zjazdy  szlachty, 
które,  jak  widzieliśmy,  stworzono  w  celach  politycznych, 
dla  ułatwienia  styczności  Polaków  z  panami  litewskimi, 
nie  stały  się  jeszcze  in  stytucyam  i,  o  jakiejkol- 
wiek prawnie  określonej  kompetencyi.  Podczas  gdy  w  Pol- 
sce rada  królewska  była  już  wyłącznie  ciałem' urzędniczem, 
na  Litwie  pozostała  i  nadal  luźnem  gronem  doradców, 
w  ścisłem  tego  słowa  znaczeniu,  dowolnie  dobieranych 
przez  w.  księcia,  jak  niegdyś  przez  władców  Litwy  z  cza- 
sów przed  Unią  lub  przez  książąt  dzielnicowych  na  Rusi; 
naturalnie  jednak  w.  książę  powoływał  do  niej  swych  dostoj- 
ników w  miarę,  jak  wogóle  powstawały  urzędy,  n.  p.  świeżo 
ustanowione  w  Horodle  urzędy  ziemskie.  Tem  mniej 
oczywiście  mogły  przybrać  określoną  formę  owe  zjazdy 
walne,  które  przecież  i  w  Polsce  dopiero  się  wytwarzały; 
z  góry  jednak  było  prawdopodobnem,  że  podobnie  jak  zrazu 
i  w  Koronie,  będą  przychodziły  do  skutku  w  formie  rozsze- 
rzania się  koła  uczestników  rady  przy  ważniejszych  okoli- 
cznościach. O  ile  sądzić  można  ze  skąpych  świadectw  źró- 
dłowych z  czasów  Witołda',  zjazdy  te  gromadziły  wówczas 
oprócz  kniaziów  tylko  przedstawicieli  ściślejszej  Litwy, 
Zgadzało  się  to  z  tem,  że  przy  wilej  horod  elski,  zaró 
w  no  jak  aktzr.  1387,  dla  tej  tylko  Litwy  był 
wydany.    To    też    znowu,    z    tych   samych    co     wówczas 

4 

»  Por.  akt  pokoju  melneńskiego  z  r.  1422,  LEK  V  nr.  2637. 

17* 


260  OKKBS   JArtikŁr.uWY    1185  -  1440 

powodów,  korzystanie  z  zawartych  w  nim  koncesyi  ogra- 
niczono do  katolików. 

Pozornie  dodano  nawet  jeszcze  ograniczenie  drugie, 
warunek  uzyskania  przyję  cia  do  polskiego  herbu 
i  rodu  drogą  adopcyi.  Niepodobna  jednak  widzieć 
w  tern  nowego  utrudnienia  dostępu  do  praw  i  swobód 
szlacheckich,  gdyż  w  takim  razie  pozbawionoby  tych  praw 
wielu  bojarów,  którzy  się  niemi  już  cieszyli  od  r.  1387. 
Takiej  interpretacyi  przeczy  chociażby  to,  że  w  później- 
szych źródłach  niema  na  Litwie  śladujakiejś  róż- 
nicy prawnej  między  członkami  polskich  ro- 
dów herbowych  a  resztą  szlachty,  nie  adopto- 
waną przez  Polaków.  Jak  świadczy  słówko  »e^c.«,  dodane 
w  aktach  Jagiełły  i  Witołda,  oraz  panów  litewskich  po 
spisie  47  bojarów,  adoptowanych,  już  w  Horodle,  brater- 
stwo rodowe  z  Polakami  miało  objąć  niewątpliwie  całe 
grono  bojarstwa,  obdarowanego  prawami  szlachec- 
kiemi;  dlatego  też  pojawiają  się  później  wśród  Litwinów 
herby  polskie,  nie  wyliczone  w  r.  1413.  Nie  można  było 
jednak  wywierać  w  tej  sprawie  przymusu,  tem- 
bardziej,  że  nie  było  pewnem,  czy  każdy  Litwin  znajdzie 
ród  polski,  gotowy  przyjąć  go  w  poczet  swych  współbraci. 
Była  to  raczej  nowa  koncesya,  ograniczona,  taksamo 
jak  inne,  do  katolików  właściwego  w.  księstwa,  Litwy 
Avraz  z  Żmudzią. 

Adopcya  horodelska  naszem  zdaniem  nie  była  no- 
bilitacyą,  gdyż  nie  każda  szlachta  musi  być  zorganizo- 
wana w  rody  herbowe,  jak  polska;  bojarzy  stali  się  już 
szlachtą  na  mocy  samych  przywilejów  monarszych,  orga- 
nizujących ich  w  stan,  a  dla  tych  którzy  nie  przyjęli  her- 
bów polskich,  dawne  godła  pieczętne  stawały  się 
herbami  szlacheckimi,  własnymi,  lecz  równorzęd- 
nymi polskim.  Za  to  owa  adopcya,  —  pomijając  jej  cel 
ideowy :  braterstwo  polsko-litewskie  jako  podstawę  soli- 
darności politycznej   —   była  jednym  ze  środków,  zmierza- 


PlKKWS/iE    HKZYWILKJE  LITWY    A    8PKAWA    RUSKA  261 

jących  do  upodobnienia  litewskiego  ustroju 
szlachectwa  do  polskiego. 

Asymilacyę  obu  społeczeństw  szlacheckich  utrudniła 
jednak  niebawem  pewna  okoliczność,  która  nie  pozwo- 
liła przeszczepić  na  Litwę  jednej  z  głównych  zasad 
polskiego  ustroju  szlacheckiego,  mianowicie  równości 
w  obrębie  uprzywilejowanego  stanu.  Było  nią  wnikanie 
do  tego  stanu  żywiołu  kniaziowskigt).  Zrazu  po 
połączeniu  z  Polską  dokonywała  się  wśród  kniaziów  li- 
tewsko-ruskich  innego  rodzaju  asymilacya  do  stosunków 
polskich.  Gedyminowicze,  którzy  wśród  nich  przewa- 
żali a  jako  współdziedzice  w.  księstwa  odrębne 
zajmowali  stanowisko,  schodzili  i  faktycznie,  przez 
wypieranie  ich  z  większych  dzielnic,  i  prawnie,  przez 
przeniesienie  prawa  własności  do  w.  księstwa  na  króla 
i  Koronę,  do  stanowiska  książąt  lennych.  Upodob- 
niali się  przez  to  do  innych  -  np.  piastowskich  —  książąt 
lennych  Korony  lub  do  dynastów  litewskich,  nie  pocho- 
dzących od  Gedymina  a  podległych  jego  potomkom.  Mimo 
to  jednak  pozostawali  władcami,  stojącymi  po 
nad  społeczeństwem.  Dlatego  też  przy  układach  w  spra- 
wie Unii  występowali  albo  w  swym  charakterze  książąt 
lennych,  jak  w  okresie  1386  do  1401,  albo  też,  gdy  te 
układy  nie  dotyczyły  ich  stanowiska  prawnopaństw^owego^ 
wcale  się  nie  pojawiali,  jak  w  r.  1413.  Tacy  zaś  potom- 
kowie dawnych  książąt  plemiennych,  którzy  już  przed 
Unią  stracili  władzę  książęcą  na  swojem  terytoryum,  zeszli 
już  wówczas  w  szeregi  zwykłego  bojarstwa  i  nawet  wtedy, 
gdy  należeli  do  jego  najmożniejszych  przedstawicieli,  za- 
rzucili tytuł  kniaziowski '. 

Dlatego  pierwsze  przywileje,    nadawane  Litwi- 


*  Por.  uwagi  W.  Semkowicza  o  pochodzeniu  rodu  Sunigajly 
(Mieś.  herald.  1914  s.  57/8)  i  Radziwiłłów  (Sprawozd.  Altad.,  gru- 
dzień 1915). 


262  OKRBS  JAGIKŁŁOWY   1385  -  1440 

nom  po  Unii,  kniaziów  nie  wymieniały  wcale,  gdyż 
dla  tych,  którzy,  zachowując  godność  kniaziowską,  zacho- 
wali też  swe  miejsce  po  nad  rządzonem  społeczeństwem, 
pozornie  były  zbyteczne.  Pozornie  tylko,  bo  już  te  pierwsze 
prawa,  jakie  uzyskali  bojarzy,  zabezpieczały  im  jedną 
zwłaszcza  cenną  koncesyę,  którą  przedtem  nikt  się  nie 
cieszył  na  Litwie,  mianowicie  dziedziczne  prawo  do  dóbr 
ojcowskich.  Powstała  wnęc  ta  anomalia,  że  kniaziowie 
tracili  swe  ojcowizny,  z  których  ich  wypierała  poli- 
tyka w.  księcia,  podczas  gdy  każdy  bojar  był  już 
dzięki  przywilejom  w  pewnem  posiadaniu 
flwej  własności  rodowej.  Stąd  dla  rozrodzonego  za- 
stępu Gedyminowiczów  koniecznem  było  albo  przywróce- 
nie dawnych  stosunków,  gdy  każdy  z  nich  miał  prawo  do 
zaopatrzenia  jakąś  dzielnicą,  albo  też  zyskanie  udziału 
TV  nowych  przywilejach.  Dążeń  do  osiągnięcia  tego  dru- 
giego celu  wśród  kniaziów^,  pragnących  do  ostatka  utrzy- 
mać się  na  poziomie  dynastycznym,  niepodobna  dostrzedz, 
chociaż  właśnie  na  tej  drodze  znalazło  się  w  końcu  roz- 
wiązanie tej  sprawy.  Za  to  dzięki  pretensyom  do  dzielnic 
książęcych,  zwłaszcza  do  udziałów,  do  których  sobie  rościli 
prawa  dziedziczne,  kniaziowie  stawali  się  w  coraz 
•szerszej  mierze  żywiołem  opozycyjnym.  Malkontenci 
nie  zwracali  się  wprawdzie  przeciwko  Unii  jako  takiej, 
a  nawet  często  w  Polsce  szukali  oparcia  przeciwko  rzą- 
dowi litewskiemu,  przebywali  na  dworze  krakowskim 
i  przyjmowali  na  razie  drobne  zaopatrzenia  na  Rusi  ko- 
ronnej ^;  ale  występowali  przeciw  tej  wewnętrznej 
przebudowie  w.  księstwa,  jakaż  Unii  wynikła. 
Za  czasów  Witołda  ich  opozycya,  stłumiona  już 
MV  pierwszych  latach  po  ugodzie  ostrowskiej,  przycichła 
Av  miarę    coraz  pełniejszego  rozwoju  jego  władzy  wielko- 

1  Podniósł    to    słusznie    Z.    L.    Uadzimiński  w  Monografii  XX. 
Sanguszków  I  83 


PIKUWSZK   IMJZYWILEJK  LITWY   A   8"RAWA    RUSKA  263 

książęcej.  On  _  bowiem  nawet  w  chwilach  politycznego 
napięcia  w  stosunku  do  Polski  wyzyskiwał  w  całej  pełni 
te  rezultaty  Unii,  które  wzmacniały  jedność  państwową 
■dawnych  dzierżaw  Gedyminowiczów.  Po  jego  śmierci  jed- 
nak ze  stanowiska  kniaziów  miało  wyniknąć  drugie  — 
-obok  wzrastającego  wpływu  bojarstwa  —  niebezpieczeń- 
stwo coraz  poważniejszych  zaburzeń. 

Gdy  kniaziowie,  zwłaszcza  w  dzielnicach  ruskich, 
upominali  się  o  odrębne  udziały,  swe  ojcowizny,  to  mieli  oni 
główne  oparcie  w  żywych  tradycyach  miejscowych,  w  owej 
»starinie«,  której  znaczenia  dla  stanowiska  każdej  po- 
szczególnej ziemi  nie  można  stawiać  dość  wysoko.  Stąd 
w  związku  z  aspiracyami  kniaziów  nasuwa  się  zagadnie- 
nie, jak  się  wogóle  zachowywał  ten  silny  czynnik  tradycyi 
lokalnych  wobec  doniosłego  przewrotu,  który  na  całym  ob- 
szarze ziem  litewskich  i  ruskich  wynikł  z  ich  przyłączenia 
do  królestwa  polskiego. 

Wobec  Litwy  właściwej  cała  polityka  króla 
i  Polaków  od  pogodzenia  się  z  Witołdem  w  r.  1392  aż 
do  nieszczęsnego  zatargu  z  r.  1429  była  jednem  pasmem 
ustępstw  dla  jej  tradycyi  państwowych.  Inne 
zaś  w  tym  wypadku  nie  wchodziły  w  rachubę.  »Starina« 
stawała  się  bowiem  tylko  wtedy  źródłem  oporu  wobec 
now^ych  porządków,  gdy  jej  zachowanie  leżało 
w  interesie  ludności  miejscowej;  łatwo  nato- 
miast i  chętnie  przyjmowały  się  takie  zmiany, 
które  usuwały  źródła  dotychczasowego  upo- 
śledzenia, byleby  je  zaprowadzano  w  stopnio- 
wym rozwoju.  Tak  było  na  Litwie,  gdy  chodziło 
o  urządzenia  ustrojowe,  przeszczepiające  tam  prawa  i  wol- 
ności polskiego  społeczeństwa,  azupełnie  identyczne 
względy  były  też  miarodajne  dla  stanowiska 
ziem  ruskich. 

Tutaj  jednak  trzeba  rozróżniać  między  ich  stosun- 
kami   do    Polski    i    do    Litwy.    Krótkie    stosunkowo 


264  0KRK8  JAGIEŁŁÓW  Y   1885-1440 

rządy  polskie  na  Rusi  czerwonej  w  czasach  przed 
Unią  nie  wprowadziły  znaczniejszych  zmian  do  jej  urzą- 
dzeń wewnętrzych.  Ponieważ  objęły  tylko  część  dawnego 
państwa  Romanowiczów,  która  już  od  dłuższego  czasu 
nie  tworzyła  osobnej  dzielnicy  książęcej,  nie  natrafiły  na 
wrogie  tradycye  odrębnej  państwowości,  które  zresztą  ża- 
dnych nie  miały  przedstawicieli  wobec  zupełnego  wyga- 
śnięcia tamtejszych  kniaziów.  Napływ  żywiołu  polskiego,^ 
który  przynosił  z  sobą  lepsze  zagospodarowanie  i  zabez- 
pieczenie kraju,  a  szybko  się  zrastał  z  miejscową  ludnością, 
byłby  ją  wcześnie  zapoznał  z  urządzeniami  polskiemi, 
sprzyjającemi  rozwojowi  wolnościowemu,  gdyby  nie  rychła 
przerwa  w  tych  wpływach,  spowodowana  przez  rządy 
Władysława  opolskiego,  a  zwłaszcza  Węgier.  Odczuwane 
w  wyższym  o  wiele  stopniu  jako  rządy  obce,  zwłaszcza, 
że  narzucono  Rusi  »bez  jej  wiedzy  i  woli«  węgierskich 
namiestników  ^.  przyczyniły  się  one  do  tego,  że  władza 
Korony  polskiej,  przywrócona  w  r.  1387,  spotkała  się  ogól- 
nie z  przychylnem  przyjęciem.  Co  więcej,  skłaniały  do  niej 
przywileje,  uzyskane  tymczasem  przez  ziemie  rdzenne 
Polski,  o  których  dobrze  wiedziano  chociażby  przez  tych 
panów,  którzy  mieli  swe  dobra  i  w  Małopolsce  i  na  Rusi 
halickiej.  Tej  ostatniej  zapewniono  wprawdzie  zrazu  tylko 
zachowanie  jej  praw  dotychczasowych,  ale  przez  obietnicę, 
że  nie  będzie  się  jej  odłączało  od  Korony  i  poddawało  wła- 
dzy osobnego  księcia,  z  góry  otwierano  drogę  do  zrówna- 
nia jej  w  tych  prawach  z  ziemiami  polskiemi. 
Na  Litwie  stosunek  ziem' ruskich  do  ziem  rdzen- 
nych państwa  ułożył  się  przed  Unią  w  całkiem  inny 
sposób.  Wyjąwszy  najdawniejsze  zdobycze  Litwy  na  Rusi, 
wcielone  do  jej  ściślejszego  terytoryum,  zupełne  zacho- 
wanie wszelkich  tradycyjnych  urządzeń  miejscowych  było 
dla  Litwy    nieodzowną  koniecznością,  jeśli   chciała    utrzy- 

»  AGZ  III  nr.  39. 


HIKRWUZK   P/.YWIKKJK   LITWY   A    SI*RAVVA    RdSKA  265 

mać  w  związku  z  sobą  liczne  dzielnice  ruskie,  które  opano- 
wana w  XIV  wieku.  Godzono  się  chętnie  na  jej  przewagę  po- 
lityczną nad  całością  państwa,  bo  już  nie  można  było  jej  prze- 
ciwstawić tradycyi  jednolitego  państwa  ruskiego  i  ponie- 
waż w  ten  sposób  zapewnione  było  lepsze  niż  dotąd  bezpie- 
czeństwo od  Tatarów.  Ale  każda  dzielnica  z  osobna 
dbała  usilnie  o  zabezpieczenie  urządzeń  wewnę- 
trznycłi  przed  wszelkiem  upodobnieniem  do 
Litwy,  która  w  przeciwieństwie  do  Polski  stała  pod  tym 
względem  znacznie  niżej  od  Rusi,  nie  znała  żadnych  wol- 
ności i  praw  społeczeństwa,  żadnych  ograniczeń  bezwzglę- 
dnej, centralistycznej  władzy  hospodarskiej. 

Wskutek  związku  Litwy  z  Polską  nastąpiła 
jednak  w  tym  stosunku  częściowa  zmiana.  Nie  zmieniło 
się  przywiązanie  ziem  ruskich  w.  księstwa  do  udzielności 
pod  swym  własnym  księciem,  poważnie  zagrożonej  przez 
przetworzenie  się  państwa  litewskiego  za  Witołda.  Nato- 
miast odrębność  wewnętrznego  zarządu  każdej 
dzielnicy,  dotąd  pożądane  zabezpieczenie  »stariny«, 
stawała  się  wprost  źródłem  upośledzenia, 
skoro  przez  nią  te  ziemie  były  pozbawione 
udziału  w  przywilejach,  nadawanych  Litwie, 
a  przekształcających  tak  gruntownie  jej  mało  ponętne  do- 
tąd urządzenia  wewaątrzne. 

Nie  od  razu  wynikło  stąd  dążenie,  aby  uzyskać  roz- 
szerzenie przywilejów  Litwy  na  jej  ziemie  ruskie.  Wszak 
w  chwili  nadania  pierwszego  z  tych  przywilejów  cała  Ruś 
była  zupełnie  odłączona  od  Litwy,  bezpośrednio  podlegała 
Koronie  i  zdawało  się,  że  wprost  z  Polski  będzie  mo- 
gła uzyskać  bliższą  drogą  przywileje  jeszcze  ob- 
szerniejsze od  tej  części  praw  koronnych,  którą  prze- 
noszono na  Litwę.  Moment  ten,  poparty  przez  tradycyjne 
związki  Wołynia  i  Podola  z  Rusią  halicką,  mógł  oddać 
Polsce  nieocenione  usługi  w  rywalizacyi  z  Li- 
twą o  te  właśnie  najsporniejsze  ziemie.  Ze  cza- 


266  OKKRS  JAUIKł.ŁOWY   1385  -  1440 

sem  starano  się  skorzystać  z  teg-o  momentu,  o  tem  prze- 
konaliśmy się,  omawiając  przywilej  dla  ziemi  łuckiej  z  r. 
1392;  że  rzeczywiście  działał  on  na  miejscowe  ziemiaństwo, 
tego  mieliśmy  dowód  w  oporze  l'odolan  przeciwko  odda- 
niu ich  ziemi  pod  władzę  Witołda. 

Mimo  to  jednak  moment  ten  nie  stał  się  decydują- 
cym. Po  pierwsze  przeważały  nieraz,  jak  właśnie  w  obu 
przytoczonych  wypadkach,  względy  ogólno- polityczne, 
zmuszające  króla  i  Polaków  do  liczenia  się  z  pretensyami 
Witołda.  Po  drugie  zaś  siłę  przyciągającą  Korony 
osłabiała  okoliczność,  że  i  tym  ziemiom  ru- 
skim, które  zachowała  pod  swoją  bezpośrednią 
władzą,  niespodzianie  długo  przyszło  czekać 
na  pełny    udział  we    wszystkich    przywilejach. 

Różne  się  na  to  złożyły  powody.  Z  jednej  strony 
mimo  namacalnych  korzyści,  jakie  przynosiło  upodobnienie 
do  rdzennej  Polski  ze  względu  na  cięższe  na  Rusi  daniny 
państwowe  i  wymiar  służby  wojennej,  starania  same- 
go ziemiaństwa  ruskiego  opóźnił  zwykły  w  po- 
dobnych wypadkach  k  o  n  s  er  w  atyzm,  trzymający 
się  owego  ytius  ruthenicalei<  ^,  z  którem  te  ciężary  były 
związane.  Polska  nie  myślała  go  usuwać,  a  Ruś,  nie  bio- 
rąc zrazu  udziału  w  zabiegach  społeczeństwa  koronnego 
o  coraz  to  nowe  prawa  i  swobody,  tiije  korzystała  też  z  ich 
owoców. 

Z  drugiej  strony  zaś  przeciwdziałał  temu  sam 
król,  nie  chcąc  się  pozbawiać  większych  świadczeń  skar- 
bowo-wojskowych,  jakie  mu  zapewniało  wyodrębnione 
stanowisko  Rusi  koronnej.  W  pierwszej  części  jego  pano- 
wania spotykamy  się  tylko  z  przywilejami  jednostko- 
wymi, w  których  poszczególnych  ziemian  ruskich  prze- 
nosił z  prawa  »służskiego«  na  prawo  nziemskiec,  znosząc 
wyjątkowo  ciężary,  związane  z  prawem  ruskiem,  na  rzecz 

»  Por.  AGZ  XI  nr.  \iŁb 


PlIClłWSZE  PZYWILEJK  I^ITWY  A  SPRAWA   RUSKA  267 

pełnej,  swobodnej  własności  ziemskiej  prawa  polskiego^. 
Na  ogół  jednak  Jagiełło  jeszcze  długo  przestrzegał  zasady, 
że  z  własnością  ziemi  łączy  się,  na  Rusi  zwłaszcza, 
cięższa  i  ściśle  określona  służba  wojenna;  je- 
szcze w  r.  1417  dodatkowo  wpisywano  takie  zastrzeżenia 
■do  aktów  nadawczych,  w  których  pierwotnie  nie  były 
wyraźnie  wyszczególnione  *. 

Sposobności  do  wywalczenia  sobie  zrów- 
nania w  prawach  i  wolnościach  dostarczył 
Rusi  koronnej  dopiero  zatarg  między  królem 
a  szlachtą  polską  w  sprawie  praw  dziedzi- 
cznych jego  potomków.  Wtedy,  koło  r.  1425,  Ruś 
uświadomiła  sobie  już  dostatecznie,  ile  cenniejszem  było 
dla  niej  uzyskanie  pełnego  udziału  w  przywilejach  ogól- 
nopaństwowych,  aniżeli  zachowanie  swego  wyodrębnio- 
nego stanowiska.  Wtedy  też  te  przywileje  rozszerzały  się 
szczególnie  szybko,  a  spór,  jaki  w  sprawie  ich  zabezpie- 
czenia toczył  się  między  tronem  a  społeczeństwem,  uczy- 
nił poparcie  licznego  ziemiaństwa  ruskiego  pożądanem  dla 
obu  stron. 

I  rzeczywiście  zaraz  w  przywileju  brzeskim 
z  r.  1425,  wzamian  za  przyrzeczenie,  że  syn  jego  zostanie 
przyjęty  jako  następca,  musiał  król  obiecać,  że  wszyst- 
kie ziemie  państwa,  nie  wyjmując  Rusi,  doprowadzi  do 
jednego  prawa  ^  Jak  na  to  wskazuje  nacisk  położony  na 
jedność  Korony,  Ruś  zawdzięczała  tę  obietnicę  popar- 
ciu społeczeństwa  szlacheckiego  Polski.  Jest 
to  tem  bardziej  zrozumiałe,  że  partykularne  ograniczenia 
i  ciężary  dotykały  wszystkich  ziemian,  osiadłych  na  Rusi : 
polskich  przybyszów  taksamo  jak  bojarstwo  miejscowe, 
iiatolików  na  równi  ze  schizmatykami*. 

1  AGZ  V  nr.  30;  por.  III  nr.  107. 

*  Hruszewśkyj:    Materiały,    nr.  7;  por.  Istorija,  V  80  przyp.  2. 
»  Cod.  epist.  II  nr.  149. 

*  Por.  wzmiankę  w  dokumencie  cyt.  w  następnym  przypisku. 


268  OKRKS  JAGIEŁŁOWY   1185-  1440 

Opór  natomiast  wychodził  od  króla.  Już 
w  przywileju  brzeskim  zastrzegł  sobie,  że  do  końca 
jego  życia  Ruś  będzie  przynajmniej  uiszczać  nieznaną 
gdzieindziej  daninę  w  owsie;  od  samych  zaś  zie- 
mian ruskich  uzyskał  zobowiązanie,  że  po  za  tern  i  inne 
jeszcze  ciężary,  jak  zwłaszcza  służbę  wojenną,  w  granicach 
i  po  za  granicami  kraju  bez  odszkodowania,  i  pracę  około 
budowy  i  naprawy  grodów,  do  jego  śmierci  ponosić  bę- 
dą ^  Co  więcej,  gdy  w  następnym  roku  król  wzbraniał  się 
zatwierdzić  przywilej  brzeski  2,  upadła  także  zawarta  w  nim 
obietnica  zrównania  Rusi. 

Wtedy  jej  ziemiaństwo  zrazu  przeszło  do  opozycyi. 
Przy  pierwszej  zaraz  sposobności  oświadczyło,  że  nie 
usłucha  mandatów  królewskich,  wzywających  na  wojnę 
zagraniczną,  jeśli  nie  otrzyma  po  5  grzywien  za  włó- 
cznię 3.  Była  to  jednak  próba  bezskuteczna.  Król  uwięził 
opornych,  którzy  musieli  go  prosić  o  przebaczenie*  i  tylko 
dzięki  wstawieniu  się  panów  polskich  uniknęli  cięż- 
szych kar. 

To  też  już  w  r.  1427  szlachta  ruska  inną  wybrała 
drogę.  Postanowiła  trafić  do  łaski  kró  1  ewsk  i  ej,  po- 
pierając go  w  sprawie,  która  mu  najbardziej  leżała 
na  sercu:  praw  dziedzicznych  jego  dynasty  i. 
Podczas  gdy  w  innych  częściach  Korony  tylko  poszczególne 
jednostki^  oraz  miasta  dały  się  skłonić  do  hołdów,  w  któ- 
rych uznawały  bez  zastrzeżeń  sukcesyę  dzieci  Władysława 
Jagiełły,    szlachta    ziem    ruskich  w  czerwxu  1427  r. 

»  Liber  canc    Ciołek  I  ni-.  40;    por.    wzmiankę    Długosza   (IV 
548),  z  którą  to  zobowiązanie  zestawia  Hruszewśkjj:  Ist.  V  84  przyp. 
»  Długosz,  IV  338. 
»  Ib.  343  (r.  1426). 

*  Liber  canc.  Ciołek  I  nr.  103. 

*  Takie  hołdy  wierności  Piotra  Odiowąża  i  Warsza  z  Ostrowa 
z  r.  1428  znajdują  się  w  oryginałach  w  Archiwum  Głownem  w  War- 
szawie, dypl.  nr.  371  a  i  b. 


IMBRW8ZK    PZYWILRIK   LITWY   A    SPRAWA    UUSKA  269 

tłumnie  zjechała  do  Halicza  i  w  uroczystych  aktach 
hom  agi  al  n  y  eh,  zaopatrzonych  w  setki  podpisów  i  pie- 
częci, obiecała  bezwarunkową  wierność  kró- 
lowi, jego  synowi  i  ich  sukcesorom^.  Nie  wia- 
domo niestety,  czy  uzyskała  za  to  nową  obietnicę  w  spra- 
wie przywilejów;  przemawiałoby  za  tem,  że  w  tym  samym 
czasie  i  bodaj  czy  nie  pod  wpływem  takich  zapowiedzi, 
kilku  ziemian  podolskich,  zjechawszy  do  Krakowa,  przy- 
rzekło, że  Kamieniec  —  widocznie  na  wypadek  śmierci 
Witołda  —  zostanie  wydany  Koronie*. 

I  rzeczywiście,  gdy  w  r.  1430  na  zjeździe  jedl- 
neńskim,  pod  wrażeniem  zatargu  z  Litwą,  doszło  do 
porozumienia  króla  ze  szlachtą,  w  wydanym  wówczas 
przywileju  pojawił  się  znowu  ustęp  o  zrównaniu  Rusi, 
a  nawet,  jak  widzieliśmy,  Podola'.  Chociaż  znowu 
tylko  w  formie  obietnicy,  nastąpiło  to  w  chwili  niesły- 
chanie doniosłej,  bo  w  przeddzień  nowej  walki, 
która  w  związku  ze  sporem  o  stosunek  prawnopaństwowy 
Litwy  do  Polski  miała  Wybuchnąć  między  niemi  o  przy- 
należność ziem  ruskich. 

Koncesya,  jaką  zapowiedziano  tym  obszarom  Rusi, 
któreby  przeszły  pod  bezpośrednią  władzę  Korony,  była 
tem  ważniejszą,  że  ich  przyjęcie  do  jedności  państwowej 
oznaczało  zarazem,  jak  to  się  w  przyszłości  okazało,  do- 
puszczenie do  równego  udziału  w  rządzie  tego 
państwa.  Nie  mogło  to  po/ostać  bez  wpływu  na  Ruś 
litewską.  Pod  silną  władzą  Witołda  nie  przyszło  tam 
wprawdzie  do  żadnej  podobnej  akcyi  jak  na  Rusi  koronnej, 
ale  z  coraz  większem  niezadowoleniem  musiano  odczuwać 
nietylko  ograniczenie  nowych  przywilejów  do  ściślejszej 
Litwy,    lecz    także    wyłączność,    z  jaką   jej  przedstawiciele 


1  Archiwum  komisyi  histor.  XII  179-193  (28  i  29/6  1427). 
*  Cod.  epist.  I  nr.  68  (13/6  U27). 
»  Ib.  II  nr.  177. 


270  OKRES  JAGI KŁłX)WV    1385  •  1440 

rozstrzygali  o  losach  całego  państwa,   odkąd  czynnik  spo- 
łeczny zdobywał  sobie  głos  w  polityce. 

Dawniej,  gdy  każda  dzielnica  ruska  pod  własnym 
księciem  tworzyła  poniekąd  odrębny  organizm  państwowy, 
a  książąt  dzielnicowych  powoływano  do  stanowienia 
o  wspólnej  ojcowiźnie,  hegemonia  właściwej  Li- 
twy zaznaczała  się  właściwie  tylko  przez  wy- 
szczególnione stanowisko  w.  książąt  naWilnie 
i  Trokach.  Teraz,  oddane  pod  bezpośrednią  władzę 
namiestników  wielkoksiążęcych,  dzielnice  utraciły 
dotyczasową  odrębność  polityczną,  nie  zysku- 
jąc w  zamian  za  to  politycznego  wpływu,  jaki 
sobie  zdobywało  bojarstwo  ściślejszego  w.- 
księstwa. 

Było  to  niebezpiecznem  zwłaszcza  wobec  tego,  że,, 
w  sprzeczności  z  tym  systemem,  Witołd,  skoro  mu  cho- 
dziło o  poparcie  jaknajszerszych  kół  w  chwilach  antago- 
nizmu do  Polski,  odwoływał  się  także  do  wielmożów  ziem 
ruskich  swego  państwa.  Widzieliśmy,  jak  precedens  tego 
rodzaju,  stworzony  już  w  r.  1398,  powtórzył  się  właśnie  pod- 
czas burzy  koronacyjnej  w  przeddzień  śmierci  Witołda. 
Przyzwyczajone  od  dawna  do  biernej  roli  w  wypadkach 
dziejowych  na  ich  obszarze,  dzielnice  ruskie  nie  byłyby 
może  samorzutnie  wystąpiły  z  oporem  przeciw  swemu 
upośledzeniu  w  życiu  państwowem;  ale  wystarczało 
wyzyskanie  tego  momentu  przez  jednego  z  żą- 
dnych władzy  Gedyminowiczów,  aby  rozbu- 
dzić na  tem  tle  poważne  antagonizmy. 

Witołd  starał  się  przeciwdziałać  partykularyzmowi 
dzielnic  chociażby  przez  to,  że  godności  ich  namiestników 
powierzał  przeważnie  panom  z  rdzennej  Litwy.  Był  to 
jednak  środek  dość  niepewny.  Wszak  wówczas  nie  po- 
chodzenie danej  jednostki  rozstrzygało  o  jej  dążeniach 
politycznych,  tak  jak  nie  rozstrzygało  też  o  jej  prawach 
i  przywilejach,    lecz    jedynie  i  wyłącznie    związek  z  daną 


PIERWSZE   PZYWILBJE  LITWY  A   SPRAWA   RUSKA  271 

ziemią.  I  otóż  taksamo,  jak  rycerstwo  z  Polski  piastowskiej, 
osiadając  na  Rusi  czerwonej  i  piastując  tam  najważniejsze 
urzędy,  przez  to  właśnie  zrastało  się  nadzwyczaj  szybko 
z  tą  dzielnicą,  łączyło  z  ziemiaństwem  miejscowem  wspól- 
nością interesów  i  identyfikowało  z  jego  dążeniami,  podob- 
nie działo  się  bardzo  często  w  ziemiach  ruskich  w.  księstwa. 
Niedarmo  np,  niebawem,  gdy  Swidrygiełło  oprze  się  na 
dzielnicach  przeciwko  ściślejszej  Litwie,  będą  go  popierali 
do  ostatka  tacy  rdzennie  litewscy  panowie,  jak  Gedygołd 
lub  brat  jego  Moniwid,  którzy  piastowali  stanowiska  na- 
miestników czy  starostów  Kijowszczyzny  lub  Podola.  Siła 
asymilacyjna  partykularyzmu  dzielnicowego 
czyniła  go  tern  niebezpieczniejszym  w  chwi- 
lach przewrotów  wewnętrznych. 

Wszystkie  te  czynniki  musiały  odegrać  doniosłą  rolę, 
gdy  stałe  w  dziejach  Unii  kwestye  sporne,  poruszone 
niebacznie  przed  śmiercią  Witołda,  zachwiały  jej  dziełem 
w  samych  posadach.  Siła  czynnika  społecznego, 
który  stanął  obok  władzy  wielkoksiążęcej,  potęgowała  prąd^ 
zmierzający  do  zmiany  w  stosunku  prawnopaństwowym 
Litwy  do  Polski,  skoro  tylko  ambitny  dynasta,  który  był 
w  danej  chwili  przedstawicielem  ^ążeń  partykularysty- 
cznych,  umiał  tę  siłę  rozbudzić  i  pozyskać.  Stanowisko 
ziem  ruskich  w  dualistycznym  ustroju  Unii 
jagiellońskiej,  nieustalone  ostatecznie,  a  na  razie  — 
zwłaszcza  na  Litwie  —  upośledzone,  było  powodem,  że 
nie  pozostały  bierne  ani  też  nie  ugrupowały  się  stale  po 
obu  stronach,  gdy  wybuchła  walka  polsko-litewska  o  ich 
posiadanie.  Stanowisko  to  wywołało  otwarty  rozłam  po 
stronie  w.  księstwa,  a  rozbieżność  dwóch  kierunków  poli- 
tycznych po  stronie  Korony.  Z  obu  wreszcie  sporów  pragnął 
skorzystać  niezadowolony  żywioł  k  ni  azi  o  wsk  i^. 
który  nie  miał  już  miejsca  w  nowych  formach  ustroju 
państwowego,  a  nie  mógł  go  sobie  jeszcze  znaleść  w  no- 
wym ustroju  społecznym. 


272 


(tKKKS  JAOItCŁŁOWY    1385-  1440 


Nie  ulega  wątpliwości,  że  do  wszystkich  tych  czyn- 
ników przybywały  jeszcze  antagonizmy  narodowe 
i  religijne.  Ale  decydującą  rolę  odgrywały  one  jedynie 
w  tych  wypadkach,  gdy  pokrywały  się  nietylko  jeden 
z  druginn,  ale  także  z  owymi  antagonizmami  lerytoryal- 
nymi  lub  społecznymi,  wówczas  bez  porównania  silniej- 
szymi. Jak  błędnem  by  było  przeceniać  ich  znaczenie, 
o  tem  się  przekonamy,  gdy  postaramy  się  stwierdzić 
istotę  walki,  która  wybuchła  po  śmierci  Witołda,  w  j  e  j 
dwóch  głównych,  wielce  odmiennych  fazach: 
przed  i  po  roku  1432. 


5.  Kryzys  Unii  1430—1440. 

W  krótkim,  dziesięcioletnim  okresie  po  śmierci  Wi- 
tołda rozstrzygnęły  się  losy  Unii.  Stało  się  raz 
na  zawsze  pewnem,  że  nic  już  nie  zdoła  rozerwać  jej 
w  zupełności,  skoro  związek  wzajemny  Polski,  Litwy 
i  Rusi  przetrwał  zawieruchę,  podczas  której  jak  gdyby 
sprzysięgły  się  przeciwko  niemu  wszystkie  wewnętrzne 
trudności  współżycia  i  wszyscy  zewnętrzni  wrogowie.  Ale 
stało  się  też  niewątpliwem,  że  wskutek  połowicznego  tylko 
załatwienia  kwestyi  spornych  praca  nad  ostatecznem  wy- 
kończeniem wielkiego  dzieła,  tak  szczęśliwie  postępująca 
w  poprzednim  okresie,  teraz  zaś  przerwana  i  podkopana, 
będzie  musiała  trwać  jeszcze  długie  lat  dziesiątki.  Koncepcya 
Unii.  stworzona  u  progu  XV  stulecia,  a  wykończona 
i  rozwinięta  w  Horodle,  w  kryzysie  lat  1430  do  1440 
upadła,  mimo  złudnych  widoków  jej  utrzymania;  nowa 
zaś  miała  się  dopiero  wyłonić  stopniowo  z  dalszych,  prze- 
szło wiekowych  wysiłków. 

Unia  z  r  1413,  ostatnie  przed  śmiercią  Witołda 
prawne  unormowanie  stosunku  Litwy  do  Polski,  przewi- 
dywała, że  po  nim  znowu  rządzić  będzie  Litwą  osobny 


KKYZYS  UNII  1430-  1440  273 

W.  książę.  Zastrzegała  jednak,  że  nie  będzie  to  władca 
niezależny,  swobodnie  wybrany  przez  Litwinów,  lecz 
ustanowiony  przez  króla  polskiego  za  radą 
i  zgodą  nietylko  Litwinów,  ale  i  Polaków.  I  na- 
ciął więc  miało  się  utrzymać  zwierzchnictwo  króla 
i  Korony  polskiej,  do  której  w.  księstwo  nie 
przestanie  należeć  jako  część  składowa,  przy- 
łączona na  wieki,  chociaż  wyodrębniona  jako  państwo 
lenne. 

Na  tem  stanowisku  stanęli  Polacy  w  r.  1430 
z  całą  konsekwencyą.  Występują  nie  przeciw  faktowi  usta- 
nowienia w.  księcia  w  osobie  Świdrygiełły,  lecz  przeciwko 
temu,  że  został  ustanowiony  bez  ich  udziału  ^.  Według 
litery  prawa  mieli  też  niezaprzeczoną  słu- 
«zność.  A  przecież  było  to  błędem  z  ich  strony,  że 
jeszcze  w  parę  miesięcy  po  objęciu  rządów  przez  Świdry- 
giełłę  upierali  się  przy  tem,  że  jego  władza,  nabyta  bez 
porozumienia  się  z  nimi,  jest  bezprawną,  że  więc  powi- 
nien ją  złożyć  i  dopiero  prosić  o  ponowne  jej  nadanie, 
zgodne  z  postanowieniami  horodelskiemi '.  Wszak  nigdy 
o  losach  Unii  nie  mogła  rozstrzygać  teorya  do- 
kumentów, lecz  tylko  zgoda  wszystkich  czyn- 
ników, które  ją  zawierały,  a  więc  nietylko  Pola- 
ków, lecz  i  przedstawicieli  w.  księstwa,  oraz 
-dynasty  i. 

A  tymczasem  właśnie  w  chwili  śmierci  Witołda, 
clzięki  jego  planom  koronacyjnym,  do  których  wciągnął 
panów  w.  księstwa,  ci  bojarzy,  bez  względu  na  zobo- 
wiązania horodelskie,  stali  teraz  na  stanowisku 
Avręcz  przeciwne m.  Witołd  mógł  na  łożu  śmierci, 
gdy  dla  siebie  samego  niczego  się  już  nie  spodziewał, 
oddać  w.  księstwo  do  dyspozycyi    króla  Władysława;    nic 

»  Ss.  rer.  Pru«s.  III  494  przyp. 
«  Długosz,  IV  435. 
'O.  Halecki:  Dzieje  Unii  Jagiellońskiej.  18 


274  OKRBS  JAOIKŁŁOWY    1385-1440 

się  jednak  nie  zmieniło  z  chwilą  jego  zgonu  dla  panów  Litwy 
i  Rusi,  którzy  tak  niedawno  ugruntowali  się  w  przekonaniu^ 
że  w.  księstwo,  a  niebawem  królestwo  równorzędne  Polsce, 
jest  państwem  zupełnie  od  niej  niezależnem.  Był  przecież 
już  w  pogotowiu  następca,  syn  Olgierda,  roszczący  sobie  od 
dawna  prawa  dziedziczne  do  państwa  litewskiego,  liczący 
wielu  stronników  w  różnych  jego  ziemiach:  Świdry- 
giełło.  Jego  przekonanie,  że  teraz  nadeszła  chwila, 
w  której  mu  przypaść  musi  ojcowizna  \  schodziło  się  z  po- 
glądem bojarów,  że  sami  mogą  sobie  wybrać  swego  władcę 
z  rodu  Gedyminowego,  jak  to  niegdyś  uczynili  w  r,  1398. 
Zgodnie  ze  swym  kandydatem,  przedstawiciele  ziem  litew- 
skich i  ruskich  nietylko  zaprzeczali,  jakoby  one  należały 
do  Korony  polskiej,  lecz  wystąpili  też  z  poglądem,  że  na- 
'wet  Jagiełło  niema  już  żadnej  nad  nimi  władzy,  odkąd 
i  wstąpił  na  tron  obcego  państwa,  Polski  2. 

Nie  wynikało  z  tego  bynajmniej,  aby  oni 
lub  nawet  sam  Świdrygiełło  chcieli  zerwać 
wszelki  związek  z  Polską.  Związek  ten,  w  formie 
równorzędnego  przymierza,  jaką  w  rzeczywistości  przy- 
bierał już  w  okresie  owych  jak  gdyby  wspólnych  rządów 
Jagiełły  i  Witolda  nad  oboma  państwami,  przynosił 
państwu  litewskiemu  tak  widoczne  korzyści, 
że  jego  zachowanie  chciano  pogodzić  z  zape- 
wnieniem równorzędnego  w  nim  stanowiska 
dla  Litwy.  Dzięki  załagodzeniu  wzajemnego  zatargu 
pod  koniec  dni  Witołda  nie  wydawało  się  to  wy- 
kluczonem,  tak,  że  Świdrygiełło,  podejmując  plan  po- 
przednika, aby  przyjąć  koronę  królewską  z  rąk  cesarza, 
przymierzem,  jakie  Litwie  proponował  Zygmunt  luksem- 
burski, chciał  objąć  rów'nież  i  króla  polskiego'. 

»  Cod.  epist.  II  nr.  208,  s.  301,  »  Ib.,  s.  300. 

*  Cod.  Yitoldi,  nr.  1464.  ŚwidrygieHo  zwracał  się  do  Zygmunta 
już  za  życia  Witolda,  w  kwietniu  r.  1429,  skoro  tylko  pojawił  się 
plan  wyniesienia  Litwy  na  królestwo;  por.  ib.  nr.  1348,  dopisek. 


KltYZYS   UNII    U30  -  1440  275 

Istotnie  też  właśnie  w  przeddzień  wysłania  takiego  po- 
selstwa do  cesarza  udało  się  Władysławowi  zawrzeć  z  bra- 
tem umowę,  dzięki  której  wydawało  się,  że  i  tym 
razem  zatarg  polsko-litewski  zostanie  polu- 
bow-nie  uśmierzony.  Przedstawiciel  trzeciego^ 
dynastycznego  czynnika  był  w  o\^ej  chwili  najbar- 
dziej powołanym  do  tego,  aby  pośredniczyć  mię- 
dzy skrajnie  przeciwnemi  stanowiskami.  Sam 
bowiem  nie  stał. wówczas  aninajednem  ani  drugiem.  Po 
zwycięstwie  społeczeństwa  polskiego  w  sprawie  elekcyjności 
korony  polskiej  nie  mógł  Władysław  sprzyjać  poglądowi 
dawnych  aktów  unii,  stojących  jeszcze  na  gruncie  dzie- 
dziczności wspólnego  państwa,  że  i  Polakom  przysługuje 
głos  w  sprawie  zarządu  Litwy,  którą  uważał  za  swoją 
ojcowiznę.  O  ile  jednak  mógł  się  zgodzić  na  zupełne  unie- 
zależnienie Litwy  pod  berłem  Witołda,  byleby  jej  świeża 
korona  królewska  po  bezpotomnej  śmierci  Witołdowej 
była  zapewnioną  jego  własnemu  synowi,  o  tyle  Świdry- 
giełło  był  zbyt  niebezpiecznem  narzędziem  do  takiego 
pokierowania  sprawy;  dlatego  teraz  Jagiełło  podnosił  z  ca- 
łym naciskiem  swe  własne  niewygasłe  prawo  do  ziemi 
litewskiej  ^ 

Ze  sprzecznych  wiadomości  o  jego  zachowaniu  się 
w  owej  przełomowej  chwili  można  wywnioskować,  że 
zgodził  się  wprawdzie  na  wybór  Świdrygiełły 
przez  panów  litewskich  i  ruskich,  ale,  sankcyonując  uro- i 
czyście  jego  władzę  *,  zaznaczał  tem  samem  wyraźnie 
swe  prawa  zwierzchnicze.  W  ten  sposób  Świdry- 
giełło  stał  się  w.  księciem  bez  ingerencyi  rady 
koronnej,    ale    z    ramienia    Jagiełły,    który    mu 


1  Cod.  epist.  II  nr.  191  s.  257/8,  nr.  208  s.  300. 
*  Długosz,    IV    417    (charakterystyczny    szczegóJ    o    wręczeniu 
pierścienia). 

18* 


276  OKRES  JA(ilKŁŁOWY    1S86-U40 

tak,   jak  niegdyś  Witołdowi,    przekazywał  swą 
własną  nad  Litwą  władzę. 

Chodziło  teraz  o  to,  czy  na  takie  rozwiązanie 
spra,wy  zgodzą  się  oba  skrajne  obozy:  Świdry- 
giełły  i  polski.  Z  nowym  w.  księciem,  który  się  pra- 
gnął uważać  za  zupełnie  niezależnego  władcę,  zawdzię- 
czającego swą  godność,  oprócz  osobistym  prawom  dzie- 
dzicznym, tylko  elekcyi  bojarów,  zrazu  przyszło  do  starć 
i  nieporozumień  w  sprawie  uznania  zwierzchnictwa  Ja- 
giełły \  chociaż  zapewne  dalekim  był  on  wówczas  od 
myśli  uwięzienia  brata.  Ale  już  dnia  7  listopada,  w  je- 
denaście dni  po  śmierci  Witolda,  król  skłonił  Świ- 
drygiełłę  do  takiej  ugody 2,  że  nietylko  docho- 
dziło do  porozumienia  między  nimi,  ale  otwie- 
rały się  też  widoki  zgodnego  ułożenia  stosun- 
ku do  Polski.  Oto  bowiem  zobowiązano  się  do  prze- 
strzegania pokoju  aż  do  15  sierpnia  następnego  roku, 
w  którym  to  dniu  na  wspólnym  zjeździe  polsko- 
litewskim  miano  się  zastanowić  »nad  wszystkimi  arty- 
kułami, potrzebnymi  i  pożytecznymi  do  pokoju,  przyjaźni, 
jedności  i  zgody«  między  w.  księstwem  i  Koroną,  czyli  — 
innemi  słowy  —  nad  nową  unią.  Wszystko  przema- 
wiało za  tern,  że  aż  do  tego  czasu  nastąpi  obustronne 
załagodzenie  napięcia,  że  z  jednej  strony  ustąpi  Świdry- 
giełło,  uznając  zwierzchnictwo  królewskie,  z  drugiej  zaś 
Polacy,  uznając  władzę  nowego  w.  księcia.  Subtelności 
teoretyczne,  wątpliwości,  o  ile  ze  zwierzchnictwa  króla 
nad  w.  księciem  wynikała  podległość  Litwy  pod  zwierzchni- 
ctwo Polski,  o  ile  przynależność  w.  księstwa  do  elekcyjnej 
Korony  sprzeciwiała  się  dziedzicznym  prawom  dynastyi 
do  Litwy,  były  na  razie  bezprzedmiotowe  i  nie  byłyby 
chyba    doprowadziły    do    zerwania.    W    razie  zaś 


»  Ib.,  418/9;  Cod.  epist.  II  nr.  191,  s.  269. 

*  Cod.  Yitoldi,  nr.  1461;  Zap.  tow.  Szewczenka  t.  76,  s.  130  1. 


KRYZYS   UNIJ    1430-1440  277 

Zgody  z  Polską  plan  koronacyi  Świdrygiełły  byłby  się 
rozbił  o  zastrzeżenia  cesarza  przeciwko  przyjęciu  Polski 
do  jego  przymierza  z  królestwem  litewskiem  ^  i  nie  byłoby 
też    doszło  do  jednostronnego    sojuszu    Litwy  z  Zakonem. 

Z  daty  tej  ugody  wynika  niewątpliwie,  że,  w  chwili  za- 
warcia jej  w  Trokach,  nie  było  jeszcze  wiadome m, 
co  na  wieść  o  śmierci  Witołda  stało  się  na  Po- 
doi u;  tekst  ugody  nie  wspomina  ani  słowem  o  sporze  o  tę  zie- 
mię. Ale  już  parę  dni  później  dowiedziano  się,  że  nastąpit 
tam  przewrót,  przygotowany  jeszcze  za  życia  Witołda.. 
Uwięziwszy  jego  litewskiego  starostę  Podola,  Dowgirda,, 
ziemianie  tamtejsi  Kamieniec  wraz  z  innymi  grodami  owej 
zachodniej  połaci  kraju,  która  aż  do  r.  1411  należała  do- 
Polski,  obsadzili  na  rzecz  Korony  2. 

Teraz  dopiero  do  sporu  polsko-litewskiego,  który  zrazu: 
dotyczył  tylko  stosunku  prawnopaństwowego  w.  księstwa 
do  Korony,  przybył  drugi  moment,  zaostrzający  go  nie- 
bezpiecznie: nowy  zatarg  o  sporne  ziemie  ru- 
skie. Przedtem  sprawa  ruska  w  wyniesieniu 
Świdrygiełły  i  w  sprzecznych  poglądach  na 
jego  stanowisko  żadnej  nie  odgrywała  roli. 
Jeśli  przy  swej  elekcyi  posłużył  się  nietylko  litewskimi, 
ale  i  ruskimi  stronnikami,  to  czynił  Swidrygiełło  to  samo- 
tylko,  co  Witołd,  który  w  antagonizmie  do  Polski  odwoływał 
się  nieraz  do  wielmożów  wszystkich  swych  terytorjów.. 
Niema  śladu  jakiegoś  szczególnego  faworyzo- 
wania Rusinów  przez  Świdrygiełłę  na  po  czat 
ku  jego  rządów 3;  przeciwnie,  nawet,  gdy  się  już  toczył' 
spór  o  Ruś,   widzimy  przy  jego  boku  obok  kniaziów  nie- 


»  Cod.  Yitoldi,  nr.  146*,  s.  965. 

*  Długosz,  IV  422. 

'  Dokument  jego,  ogłoszony  (Akty  jugo-aap  Rosii  I  nr.  18) 
z  dalą  5/11  1430,  który  się  cytuje  na  poparcie  taliiego  poglądu^ 
w  rzeczywistości  pochodzi  z  r.  1445  (por.  Wolff:  Kniaziowie  lit.- 
ruscy,  8.  19  przyp.). 


278  OKKKH  jrA»IKŁ,Ł(«WY    1886- lilO 

mai  wyłącznie  tylko  panów  rdzennej  Litwy, 
jak  przedtem  za  Witołda^  Ty  1  k  o  rola  kn  ia  zi  ów,  wśród 
których  Świdrygiełło  zawsze  licznych  miał  zwolenników, 
jest  teraz  niewątpliwie  znaczniejszą;  może  się 
spodziewali,  że  po  silniejszem  wyodrębnieniu  w.  księstwa 
od  Polski  i  jej  wpływów,  pod  rządami  księcia,  który  nie- 
gdyś sam  padł  ofiarą  wrogiej  kniaziom  udzielnym  polityki 
Witołda,  system  dzielnicowy  rozwinie  się  na  nowo, 
a  w  każdym  razie  wzmocni  się  ich  stanowisko.  Do 
udziału  ruskiego  bojarstwa  w  gotującej  się 
zawierusze  doszło  dopiero  stopniowo:  najpierw, 
gdy  wskutek  sporu  polsko-litewskiego  o  ziemie  ruskie 
rozgorzała  walka  wzdłuż  przedzielającej  je  granicy  polity- 
cznej; potem  zaś,  gdy  obie  strony  usiłowały  przeciągnąć 
Ruś  do  swego  obozu  i  wskutek  tego  zaczęły  wchod«ić 
w  grę  partykularne  interesy  ziem  ruskich  Korony  i  w. 
księstwa.  Ze  zaś  żywioł  ruski  bynajmniej  nie  sta- 
nął bez  wyjątku  po  stronie  Swidrygiełły,  o  tem 
świadczy  zaraz  pierwszy  wypadek  jego  czynnego  wystą- 
pienia: oto  przy  usunięciu  starosty  litewskiego  z  Kamieńca 
i  poddaniu  się  Podolan  Koronie,  ze  szlachtą  polskiego  po- 
chodzenia współdziała  Rusin,  Hryćko  Kierdejowicz,  wal- 
czący też  później  stale  w  obozie  koronnym  '. 

Mimo,  że  przy  oderwaniu  zachodniego  Po- 
dola od  Litwy  główną  rolę  odegrało  ziemiaństwo  miej- 
scowe, mimo  że  i  w  tej  kwestyi  stanowisko  polskie  w  te- 
oryi    było    bezwarunkowo  słusznem,  krok  ten  musiał    wy- 

*  Por.  np.  akt  rozejmu  czarloryskiego,  Zap.  tow.  Szewczenka 
t.  76  s.  131/5,  wraz  z  uwagami  B.  Buczyńskiego,  zwłaszcza  s.  122; 
z  pośród  dwóch  jedynych  bojarów  ruskich,  jakich  wskazał  w  oto- 
czeniu 6widtygieNy,  jeden,  inianow.  Andrzej  Niemirowicz,  jest  na- 
pewno  Litwinem  (por.  Mieś.  herald.  1914  s.  97),  tak,  że  pozostaje 
tylko  Chodko  .lariewioz,  a  nadto  Juszko  Korsakowicz  (por.  też  uwagi 
nasze  w  llozpr.  Akad.  hist.  t.  59,  g.  230  przyp.  4). 

»  Długosz,  IV  422,  452  i  t.  d. 


KRYZYS    UNII    1430-1440  279 

wołać  nadzwyczajne  oburzenie  Świdrygiełły, 
który  teraz  nie  zawahał  się  przed  uwięzieniem  króla  i  to- 
warzyszących mu  panów  polskich  ^  Wzajemne  roznamię- 
tnienie  doszło  już  tak  daleko,  że  z  jednej  strony  grożono 
śmiercią  Jagielle,  a  z  drugiej  w.  księciuf  Ale  przez  mądre, 
a  zresztą  tylko  tymczasowe  ustępstwo  udało  się  kró- 
lowi zawrzeć  i  w  tej  sprawie  ugodę  polubowną 
))Aby  stąd  nie  wynikła  wojna  między  nimi«,  obiecał  bratu, 
ie  każe  mu  wydać  z  powrotem  zamki  zachodniego  Po- 
dola, a  za  to  Świdrygiełło  dnia  29  listopada  wystawił 
w  swym  »Jelenim  dworze«  zobowiązanie,  poręczone  rów- 
nocześnie przez  jego  radę,  że  zwróci  owe  grody  Koronie, 
jeśli  panowie  polscy  sprzeciwią  się  ustępstwu  królewskiemu, 
lub  zjazd  z  15  sierpnia  nie  doprowadzi  do  zgody  albo  wre- 
szcie jeśli  król  przedtem  umrze  ^ 

0  tym  ostrożnym  i  bez  wątpienia  korzystnym  ukła- 
dzie, który  przedewszystkiem  ratował  zbawienny  plan 
wspólnego  zjazdu  dla  odnowienia  Unii,  nie  wiedziano 
jeszcze  w  Polsce,  gdy  na  wieść  o  trudnem  położeniu, 
w  jakiem  król  się  znalazł  na  Litwie,  zwołano  na  6 
grudnia  zjazd  do  Warty*.  Dlatego  uchwalone 
tam  przygotowania  wojenne,  którym  zresztą  miało 
towarzyszyć  poselstwo  do  Swidrygiełły,  stały  się  bez- 
przedmiotowe z  chwilą,  gdy  król,  po  powtór- 
nem  pogodzeniu  się  z  bratem,  koło  Bożego  Naro- 
dzenia bez  przeszkody  powrócił  do  Polski. 

Wszystko  zależało  teraz  od  tego,  czy  układ  z  29 
listopada  będzie  dotrzymany.  Niestety,  chociaż 
nie  przesądzał  on  wcale  o  przyszłych  losach  Podola,  p  a  n  o- 

1  Por.  nasze  uwagi  w  Aich.  komisyi  histor.  XII  161,  przy 
omówieniu  dokumentów,  cytowanych  niżej  w  przypisku  3. 

*  Dfugosz,  IV  423;  jeszcze  2411  król  kazał  postać  broń  do 
Kamieńca,  Arch.  komis}!  histor.  XI  440. 

*  J.  Zamoyskiego  inwentara  archiwum  koronnego,  III  s.  930/1 
i  952/3.  *  DIugosE,  IV  432. 


280  0KKK8  JAGIKŁŁOWY  1886- U40 

wie  polscy  przeszkodzili  nawet  chwilowemu 
zwróceniu  spornych  grodów;  za  pomocą  tajnega 
polecenia  wezwali  tamtejszego  starostę,  aby  nie  usłuchać 
rozkazu  króla.  Stąd  gdy  Świdrygiełło  chciał  je  objąć  w  po- 
siadanie, spotkał  się  ze  zbrojnym  oporem  i  poniósł  klęskę, 
gdy  obiegł  jeden  z  tych  zamków,  mianowicie  Smotrycz. 
Odwetem  za  to  były  zapewne  napady  jego  wojsk  z  pogra- 
nicznych grodów  wołyńskich  na  sąsiednie  powiaty  Rusi 
czerwonej  ^ 

Musiało  się  to  odbić  niekorzystnie  na 
wstępnych  rokowaniach,  które  miały  przygotować 
wspólny  zjazd.  Podczas  gdy  król  się  spodziewał,  że  aż 
do  jego  zwołania  uśmierzy  się  roznamiętnienie,  wzrosło 
ono  na  nowo,  gdy  walka  właściwie  już  rozgorzała  u  gra- 
nic. Dlatego  obie  strony  wystąpiły  ze  skrajnemi 
pr  opoz  y  cy  ami. 

Panowie  polscy,  zebrani  w  lutym  1431  r.  w  San- 
domierzu, zażądali  od  Świdrygiełły  przez  posłów  swoich, 
aby  nietylko  na  wspólnym  zjeździe,  który  chcieli  przy- 
spieszyć, poprosił  dopiero  o  nadanie  w.  księstwa  przez 
króla  i  Koronę,  nietylko  opróżnił  znów  grody  podolskie, 
jakie  zdołał  zająć,  ale  zwrócił  też  królestwu  pol- 
skiemu ziemię  łucką  2.  Widocznie  przypomniano  so- 
bie, może  z  powodu  owych  najazdów  z  Wołynia,  że  i  tę 
ziemię,  sporną  od  mniejwięcej  80  lat,  Witołd  pierwotnie 
(w  r.  1392)  otrzymał  tylko  jako  osobistą  dzielnicę,  że  przed- 
tem pozostawała  ona  pod  bezpośrednim  zarządem  koron- 
nym. I  znowu  czepiano  się  tak  uporczywie  tytułów  praw- 
nych, że  w  razie  odmowy  gotowano  się  już  do  zbrojnego 
zajęcia  Lucka. 

Przybył  w  ten  sposób  nowy  punkt  sporny  i  przy- 
czynił się  do  odrzucenia  tych    propozycyi   przez  Świdry- 


*  Ib.  424/5,  4:U;  Cod.  epist.  II  nr.  191;  Arch.  Kom.  hist.  Xl  441. 
«  Ib.  434/6. 


KRYZYS  UNII    1480-  U40  28  t 

giełłę  i  do  ostrego  sformułowania  jego  własnych,  z  któ- 
remi  w  kwietniu  zjawił  się  w  Bieczu  jeden  z  kniaziów 
Druckich  ^  .lak  Polacy  swych  pretensyi  historycznych^ 
tak  w.  książę  trzymał  się  uporczywie  dosłownego  brzmie- 
nia układu  z  królem,  oświadczając,  że  jeśli  mu  się^ 
nie  wyda  Podola,  wogóle  nie  przybędzie  na 
wspólny  zjazd*.  Nie  uwzględniał  przy  tem,  że  według 
treści  owej  umowy  sam  miał  zwrócić  sporne  grody,  gdyby 
rada  koronna  nie  zatwierdziła  ich  ustąpienia,  tak.  że  wo- 
bec jej  stanowczej  opozycyi  chwilowe  oddanie  ich  w  jego 
ręce  nie  mogło  mieć  żadnej  racyi  i  znaczenia. 

Gdy  w  ten  sposób  obie  strony  zacietrzewiały  się^ 
w  sporze  terytoryalnym,  król  usiłował  jeszcze  uratować 
»bratnią  zcjodęw  przez  kilkakrotne  wysyłanie  własnych  po- 
słów do  Świdrygiełły.  Obawiając  się,  że  omówiony  zjazd 
w  sprawie  Unii,  którego  termin  i  on  pragnął  przyśpieszyć,, 
wcale  nie  przyjdzie  do  skutku,  chciał  na  razie  uzyskać 
przynajmniej  to,  co  słusznie  uważał  za  najważniejsze : 
aby  Świdrygiełło  uznał,  że  dzierży  w.  księ- 
stwo od  króla  i  Korony  i,  jak  niegdyś  Witołd  w  kil- 
kakrotnych aktach  homagialnych.  złożył  obietnicę 
wierności  i  uległości  3.  Jagiełło  wiedział  przecież 
z  doświadczenia,  że  im  lepiej  zostanie  zabezpieczony  zwią- 
zek obu  państw,  tem  łatwiej  będzie  rozwiązać  poszcze- 
gólne kwestye  sporne  drogą  obustronnych  ustępstw. 

Ale  zamiast  o  ustępstwach  obie  strony  myślały  tylko 
o  tem.  aby  wymusić  spełnienie  swych  żądań:  Polacy  przez 
wyprawę  orężną  na  Łuck,  Świdrygiełło  przez  nacisk  dy- 
plomatyczny.   Zdaje  się,    że  sam  rzeczywiście  nie  pragnął 


1  Ib.  442. 

«  Por.  Cod.  epist.  II  nr.  189,  191   s.  261. 

*  Ze  taka  była  treść  propozycyi  królewskich,  wynika  z  powo- 
dów Wypowiedzenia  wojny,  jakie  po  irh  odrzuceniu  król  podai  Swi- 
drygielle;  por.  Dług.  IV  444 


'282  OKRES  JA(JlRf,ł>OWY   1385-1440 

wojny,  ale  zamiast  skorzystać  z  pośredniczących  propozycyi 
brata,  przez  brutalne  ich  odrzucanie  utrudniał  łagodzący 
wpływ,  jaki  król  pragnął  wywierać  na  swych  polskich 
poddanych.  Ośmielały  go  do  tego- związki  z  zewnętrznymi 
wrogami  Polski,  przedewszystkiem  przymierze,  jakie 
dnia   19  czerwca  zawarł  z  Zakonem  krzyżackim', 

W,  mistrz  Paweł  v.  Russdorf  już  w  Bieczu  ofiaro- 
wywał swe  pośrednictwo,  tak,  że  król  uwierzył  wów- 
czas w  jego  dobre  chęci;  wdając  się  w  narady  z  jego  posłem, 
Jagiełło  naraził  się  nawet  na  potworne  zarzuty,  jakoby  spi- 
skował z  Zakonem  przeciwko  własnej  Koronie  2.  Prawdą 
było  tylko,  że  szukał  wszelkiego  sposobu,  aby  uniknąć 
wojny  domowej  i  dał  się  wprowadzić  w  błąd  intrygom 
krzyżackim.  Z  ich  własnych  bowiem  wynurzeń  ^  wynika, 
że  ich  wytyczną  było  nie  dopuścić  do  zgody 
między  Jagiełłą  a  Świdrygiełłą,  Polską  a  Li- 
twą. Początkowo  chcieli  osiągnąć  ten  cel  bez  jakichkol- 
wiek własnych  wysiłków  i  niebezpieczeństw,  nie  stając 
otwarcie  po  żadnej  stronie,  i  dlatego  długo  się  ociągali 
z  przymierzem  z  w.  księciem;  z  chwilą  jednak,  gdy  Świ- 
drygiełło  oświadczył,  że  w  razie  odmowy  z  ich  strony 
będzie  musiał  pogodzić  się  z  bratem,  zdecydowali  się  na 
traktat  skirstymoński.  Zawarty  za  radą  cesarza  Zygmunta, 
obowiązywał  ich  do  udzielania  pomocy  w.  księciu  litew- 
skiemu, gdyby  mu  ktokolwiek  wojnę  wydał. 

Teraz  sądził  Świdrygiełło,  że  śmiało  może  odrzucać 
wszelkie  ustępstwa.  Był  bowiem  przekonany,  że  wieść 
o  owem  przymierzu,  która  istotnie  niebawem  doszła  do 
Polski,  powstrzyma  ją  od  kroków  wojennych,  albo  że  na- 
tychmiastowa   pomoc    krzyżacka,  o  którą    się  dopominał*, 

»  LEK  VIII  nr.  462 
«  Długosz,  IV  443. 
'  Cod.  epist.  II  nr.  208,  s.  302. 

*  Kotzebue:  8witrigail,  s.  57;  Voigt:  Gesch.  PreuBens,  VII  568 
^r»yp.  2  i  571  przyp.  2. 


KKYZY8  UNII   UM-  1440 


283 


gdy  tylko  zbliżały  się  wojska  królewskie,  zmusi  je  do 
zwrócenia  się  w  stronę  Prus.  Tymczasem  jednak  król  i  Polacy 
nie  uwierzyli,  jakoby  Zakon  stanął  po  jego  stronie,  a  w. 
mistrz,  łudząc  ich  do  ostatniej  chwili  zapewnieniami  po- 
kojowemi  \  uderzył  dopiero,  gdy  na  Wołyniu  toczyła  się 
już  od  kilku  tygodni  wojna  polsko-litetyska.  Osiągnął 
w  ten  sposób  korzyść  podwójną:  mógł  najechać  pogra- 
nicze polskie  nieprzygotowane  i  ogołocone  z  obrońców, 
a  przede  wszystkiem  doprowadził  przedtem  do 
otwartej  walki  między  oboma  państwami,  po- 
łączonemi  węzłem  Unii.  Zdawało  się,  że  Unia  ro- 
zerwie się  przez  to  ostatecznie,  że  osiągnie  się  ów  cel 
upragniony,  do  którego  zmierzali  Krzyżacy  i  Zygmunt 
luksemburski,  gdy  daremnie  siali  niezgodę  między  Jagiełłą 
a  Witołdem. 

Tymczasem  i  tym  razem  zawiodły  ich  rachuby.  Wojna 
bratobójcza  wybuchła  wprawdzie  mimo  usiłowań  króla, 
ale  z  obu  stron  nie  prowadzono  jej  właściwie 
na  sery  o,  ze  stanowczym  zamiarem  zniszczenia 
przeciwnika.  Świdrygiełło,  wzywając  daremnie  po- 
mocy krzyżackiej,  nie  czuł  się  na  siłach  do  decydującej 
rozprawy;  ze  strony  polskiej  zaś  nie  wyzyskiwano  po- 
czątkowych sukcesów,  tracono  czas  i  siły  pod  murami 
Łucka  i  w  walkach  podjazdowych  na  granicy  Rusi  czer- 
wonej i  Wołynia  dlatego  szczegóły  tych  starć  i  wogóle 
działań  wojennych,  dokładnie  zresztą  znane,  nie  mają 
większego  znaczenia.  Ważniejszem  bez  porównania  jest 
ustalenie  charakteru  walki. 

Źródła  przekazały  nam  wiadomości  o  zwykłych 
w  wojnach  domowych  gwałtach  i  okrucieństwach  obu- 
stronnych. Nie  brak  też  wzmianek,  świadczących  o  rozbu- 
dzeniu-się  niechęci  plemiennych  i  religijnych, 
gdy  stawali  na  przeciwko  siebie  Polacy  i  Rusini,  katolicy 

»  Cod.  epist.  III,  dod.  nr.  6  i  7. 


284  0KRK8  JAGIKŁŁOWY  1S85-1440 

i  schizmatycy  ^  Są  to  jednak  objawy  czysto  incy- 
dentalne. Nie  wolno  przeceniać  ani  pozornej  zaciekłości 
zapaśników,  obok  której  spotykamy  się  z  wyraźnymi  do- 
wodami, że  szukano  zgody  z  przeciwnikiem,  ani  też  roli 
żywiołu  ruskiego,  skupiającego  się  rzekomo  pod  wodzą 
Świdrygiełły.  Dużo  się  słyszy  o  Rusinach,  bo  wypadki 
odgrywają  się  na  obszarze  Rusi;  są  oni  jednak  wciągnięci 
po  obu  stronach  do  walki,  jaka  o  sporną  ziemię  wo- 
łyńską toczy  się  między  Polską  a  Litwą.  Wodzowie  Świ- 
drygiełły, wzięci  do  niewoli  w  bitwie  pod  Luckiem,  to  ci 
sami  panowie  litewscy  Rumbold  i  Gasztołd  2,  których  wi- 
dzimy przy  boku  Witołda  w  czasie  zatargu  o  jego  koro- 
nacyę  '.  Pragnąc  odłączyć  Wołyń  od  w.  księstwa,  w  obozie 
koronnym  myśli  się  o  tak  doniosłej  koncesyi  na  rzecz 
partykularyzmu  miejscowego,  jak  wznowienie  udzielnego 
księstwa  włodzimierskiesro  pod  władzą  Fedora  Lubartp- 
wicza,  co  udaremniła  tylko  rychła  śmierć  tego  księ- 
cia*. Ruscy  Wołynianie  samodzielnie  występują  przeciw 
Polsce  jedynie  w  walkach  o  pograniczne  włości  swej 
ziemi,  które  przy  tej  sposobności  chciano  przyłączyć  do 
Rusi  czerwonej,  zanimby  się  udało  opanować  cały  Wołyń. 
Głośnym  był  szczególnie  opór  Iwana  Rohatyńskiego,  sta- 
rosty oleskiego,  który  jednak  bynajmniej  nie  teraz  dopiero 
odpadł  ./e  swym  grodem  do  Świdrygiełły,  skoro  ta  włość, 
chociaż  od  dawna  sporna,  już  za  Witołda  podlegała  w. 
księstwu  litewskiemu^;  Rohatyńskiemu  chodziło  tylko 
o  to,  aby  jej  nie  odłączono  od  ziemi  łuckiej,  i  dlatego 
poddanie  Oleska  czynił  zależnem  od  zajęcia  Lucka*. 

'  Sumiennie  zestawił  te  wzmianki  Lewicki,  o.  c,  s.  lOH. 
«  Cod.  epist.  II  nr.  19i,  III  dod.  nr.  6. 
»  Cod.  Yitoldi,  nr.  1418. 

*  D/ugosz.    IV  446;    co    do    osoby   Fedora   por.   Arch.  komisyi 
hiłtor.  XII  156,  oraz  Materyały  archiw.  z  Metryki  lit.  nr.  74,  75. 
»  AGZ  XIV  nr.  2313. 
^  Długosz,  IV  449;  szczegóły,  np.  co  do  imienia  I^ohatyńskiego,, 


KKYKYS  UNII   1430 -U40  285 

Waśnie  brak  zasadniczych  antagonizmów 
podtrzymywał  króla  w  nadzieji,  że  przecież  zwycięży  jego 
polityka  ugodowa.  I  rzeczywiście  1  września  r.  1431,  po 
kilkutygodniowej  zaledwo  nierozstrzygniętej  wojnie,  Świ- 
drygiełło  wraz  z  swoją  radą  przyjął  w  Czartorysku  ro- 
zejm  blisko  dwuletni,  do  24  czerwca  1433  r.  i.  Był 
to  dla  polityki  królewskiej,  jedynie  wówczas  odpowiedniej, 
pełny  sukces,  bo  jak  gdyby  odnowienie  układów 
z  7  129  listopada  poprzedniego  roku,  z  tem  je- 
dnak ustępstwem  ze  strony  Świdrygiełły,  że  od  razu  po- 
zostawiał w  ręku  Polaków  grody  zachodniego  Podola;  je- 
mu natomiast  pozostawiono  Podole  wschodnie,  bracławskie, 
a  sporu  o  Wołyń,  który  również  został  w  jego  ręku,  oraz 
o  charakter  jego  władzy  wielkoksiążęcej,  wogóle  nie  ty- 
kano. Ostateczne  bowiem  porozumienie  miał  przynieść 
Tvedług  dawnego  planu  wspólny  zjazd  polsko- 
litewski  między  Parczewem  a  Brześciem,  dnia  2  lutego 
1432  roku. 

►  Zjazd  ten  istotnie    przyszedł  do  skutku  ^    lecz  mimo 

obustronnej  skłonności  do  trwałego  pokoju-,  r  o  zszedł 
się  na  niczem.  Wpłynęły  na  to  nietyle  spory  o  niektóre 
włości  i  grody  wołyńskie  i  podolskie,  które  i  podczas  ro- 
zejmu  nie  ustawały*,  jak  ten  sam  czynnik  zewnętrzny, 
który  doprowadził  do  wybuchu  wojny  łuckiej,  mianowicie_ 
Krzyżacy. 

Dziwiono  się  już  wielokrotnie,  że  Świdrygiełło  zawarł 
i  zachował  rozejm  Czartoryski,  chociaż  właśnie  krótko 
przedtem  rozpoczął  się  zdradziecki  najazd  jego  sprzymie- 


uzupelniają  i  prostują   dokumenty  w  Kwart.  hist.  IX  45  (por.  niż«j» 
a.  304)  i  w  Materyalaoh  arch.  z  Melryki  lit.,  nr.  90. 

»  Zap.  tow.  Szewczenka  t.  76  s.  131/5. 

«  Długosz,  IV  469/70. 

»  Cod.  epist.  III  dod.  nr.  10. 

<  Cod.  epist.  II  nr.  197,  198,  202. 


286  <»KKR-;  JAGIKŁŁOWY   1SJ6-U40 

rzeńców  krzyżackich  na  Polskę.  Można  to  wytłómaczyó 
tylko  w  ten  sposób,  że  i  jemu  nie  chodziło  wcale  o  po- 
grom królestwa,  którem  władał  jego  brat,  że  nie  dążył 
do  rozłamu  z  Polską,  lecz  przez  swe  związki  zagra-, 
niczne  chciał  tylko  wywierać  presyę  na  Koronę, 
aby  ją  skłonić  do  ustępstw  w  kwestyach  spor- 
nych między  nią  a  Litwą.  Dlatego  nie  korzystał  ze 
sposobności  rzeczywistego  współdziałania  przeciwko  Pol- 
sce, czy  to  z  Wołochami,  czy  też  zwłaszcza  z  Zakonem; 
ale  zarazem,  nie  chcąc  się  pozbawiać  owego  środka  naci- 
sku, nie  chciał  się  tez  wyrzec  swych  postronnych  przy- 
mierzy i  stale  żądał,  aby  i  jego  sojusznicy  byli  ob- 
jęci układami  Litwy  z  Polską. 

Przystali  na  to  Polacy  przy  rozejmie  z  1431  r.,  wy- 
łączywszy z  niego  tylko  Tatarów;  nie  mogli  się  nato- 
miast zgodzić  przy  rokowaniach  na  zjeździe  z  2  lutego, 
po  krwawym  najeździe  krzyżackim,  który  wzbudził  tak 
słuszne  i  ogólne  oburzenie,  tak  gorące  pragnienie  odwetu. 
Z  tego  właśnie  skorzystali  Krzyżacy,  którzy  wy-  ^ 
słali  ńa  zjazd  komtura  Ludwika  v.  Lansee,  aby  nie  do- 
puścić do  zgody  między  królem  a  Świdrygieł- 
łą^.  Siejąc  podstępnie  nieufność  między  obiema  stronami,^ 
doprowadzili  istotnie  do  tego,  że  porozumienie,  a  nawet 
i  projekt  innego  zjazdu  rozbiły  się  o  warunek,  aby  obok 
litewskich  uczestniczyli  w  układach  także  krzyżaccy  peł- 
nomocnicy ^ 

Zanim  Polacy  postanowili  zwalczyć  wrogów  ich 
własną  bronią  intryg  i  przemocy,  dołożyli  wszelkich  sta- 
rań, aby  ograniczyć  walkę  do  rzeczywistego 
wroga,  do  Zakonu,  a  z  Litwą  odnowić  dawną 
zgodę,  przywrócić  Unię  w  formie  wypróbowa- 


>  Dlugoez,  IV  470; 

2  List  wójta  z  Bratianu  do  w.  inistria  z  8/2  14:32  r.,  ogłoszony 
w  Mieś.  herald.  191.S  s.  191. 


KllYZYS    UNII    1480-1440  287 

nej  za  Witołda.  I  znowu  nadeszła  chwila,  w  której 
ponnysln^  rozwiązanie  zdawało  się  przychodzić  do  skutku. 
Oto  już  w  kwietniu  r.  1432  na  zjazd  koronny  w  Sieradzu 
przybyli  przedstawiciele  rady  Świdry giełłowej  i  szczęśliwie 
ułożono  się  z  nimi,  że  ich  pan  będzie  dzierżył  w.  księstwo 
na  tych  samych  warunkach  co  jego  wielki  poprzednik'. 
Mniejsza  o  to,  czy  mieściło  się  w  tern  też  ustępstwo  Po- 
laków co  do  Podola.  Faktem  jest,  że  między  panami 
Polski  i  Litwy  doszło  do  zgody  na  gruncie  odno- 
wienia Unii.  Po  dwóch  z  nich  udało  się  z  tem  do 
Świdrygiełły  i  w  razie,  gdyby  on  zatwierdził 
te  postanowienia,  kryzys  byłby  już  wówczas 
minął  szczęśliwie.  Propozycya  była  dla  Świdrygiełły 
tem  łatwiejszą  do  przyjęcia,  że  Polacy  wraz  ze  stanowi- 
skiem Witołda  na  Litwie  zapowiadali  mu  również  ową 
opiekę  nad  nieletnim  następcą  Jagiełły  w  razie  śmierci 
królewskiej,  jaką  miał  wykonywać  Witołd^. 

Łatwo  wykazać,  dlaczego  mimo  wszystko 
spotkano  się  z  odmową.  Zanim  jeszcze  owi  posłowie 
polsko-litewscy  mogli  z  Sieradza  przybyć  na  Litwę,  Krzy- 
żacy, którzy  niedarmo  się  starali  o  najdokładniejsze  rela- 
cye  z  tych  rokowań,  odnowili  ze  Swidrygiełłą 
przymierze  zeszłoroczne,  zabezpieczając  je  zarazem 
przez  niezwykle  liczny  udział  przedstawicieli  obu  państw'. 
Jeśli  Świdrygiełło  równocześnie  starał  się  o  wzmocnienie 
swego  stanowiska  przez  układy  z  Mołdawią,  Pskowem^ 
Nowogrodem,  przez  małżeństwo  z  ks.  twerską*,  to  wszyst- 
ko dało  się  jeszcze  pogodzić  z  planem  sieradzkim;  Polacy 
nie  byliby  mu  przeszkodzili  prowadzić  w  dalszym  ciągu 
wschodniej  polityki  Witołda.  Ale  sojusz  z  Zakonem  i  upor- 


1  Cod.  epist   III  dod.  nr.   13  (10/6  1432). 

=*  Cod.  epist.  II  nr.  203. 

»  Napiersky:  Ru8S.-livl.  Urkunden,  nr.  231  a,  b  (15/6  1432). 

*  Lewicki,  o.  c,  s.  327  przyp.  15. 


288  ()KKK>S  JAG:Kł.Ł<)\VV   1385  -  1440 

czywe  obstawanie  przy  stanowisku,  że  będzie  się  zjeżdżał 
i  układał  z  królem  i  Polakami  tylko  przy  udziale  Krzyża- 
ków^, wykluczały  porozumienie.  Wszak  w  Sieradzu  uchwa- 
lono też  walkę  z  Zakonem  i  przygotowano  już  wszystko 
do  jaknajenergiczniejszej  »wojny  z  całą  nacyą  niemiecką«. 

I  otóż  wtedy,  w  czasie  między  powrotem  posłów 
zjazdu  sieradzkiego,  a  powtórnem  wysłaniem  na  Litwę 
kasztelana  sieradzkiego  Wawrzyńca  Zaremby  w  lipcu 
1432  r.  2,  powzięto  w  Polsce  śmiały  plan,  który  miał  zu- 
pełnie zmienić  sytuacyę.  Skoro  z  radą  litewską  można 
było  dojść  do  zgody,  a  udaremniła  ją  tylko  odmowa  Swi- 
drygiełły,  którego  rada  koronna  i  tak  jeszcze  nie  uznała 
formalnie  w.  księciem,  wydawało  się  najprostszem  zrzu- 
cić go  z  tej  godności,  a  Unię,  na  wzór  tej  z  czasów 
Witołda,  zawrzeć  z  innym  w.  księciem,  któryby 
zawdzięczał  swe  stanowisko  Polsce.  Nadawał  się  do  tego 
najlepiej  brat  Witołda,  ks.  starodubowski  Zy- 
gmunt, właśnie  dlatego,  że  dotąd  nie  odznaczył  się  żadną 
ambitną  inicyatywą.  Wzywając  więc  oficyalnie  raz  jeszcze 
Świdry giełłę  do  zgody,  Zaremba,  którego  z  synem  Zy- 
gmunta, Michałem,  dawna  łączyła  zażyłość'',  miał  tajnie 
zachęcić  wielmożów,  niezadowolonych  z  polityki  w.  księ- 
cia, aby  go  obalili  i  osadzili  na  jego  miejscu  owego  Kiej- 
stutowicza*. 

Plan  był  pozornie  bystry  i  prosty,  krył  jednak  w  so- 
bie poważne  niebezpieczeństwo  i  rzeczywiście  spowo- 
dował tylko  gorszą  niż  dotąd  zawieruchę 
w  ziemiach  litewsko-ruskich.  Liczono  oczywiście 
na  to,  że  Świdrygiełło,  ujęty  w  niespodzianym  napa- 
dzie,   zostanie    zupełnie    pozbawiony   władzy    i  uwięziony, 


1  Kotzebue:   Switrigail,  s.  78   (list  do  w.  mistrza  z  30/5   1432). 

2  Lewicki,  o.  c,  s.  327/8  przyp.  29. 
'  Liber  canc.  Ciołek,  I  nr.  9ł. 

*  Długosz,  IV  479. 


KRT/.YS   INII    1480-1440 


289 


jak  niegdyś  przy  dawniejszych  Itnowaniach  z  Zakonem, 
że  więc  za  jednym  zamachem,  w  przeddzień  wojny  z  Niem- 
cami, całem  państwem  litewskiem  zawładnie  wierny  lennik 
Polski  zamiast  sprzymierzeńca  Krzyżaków.  Wtedy  rzeczy- 
wiście zwycięstwo  w  tej  wojnie  byłoby  się  stało  drugim 
Grunwaldem. 

Stało  się  inaczej.  Nie  udał  się  napad  na  Ś  w  i- 
drygiełłę,  gdy  w  drodze  na  nowy  zjazd  z  królem 
w  Brześciu,  któremu  jednak  udział  posłów  krzyżackich 
z  góry  odbierał  wszelkie  widoki  pomyślnego  rezultatu, 
w  Oszmianie  spędzał  noc  z  31  sierpnia  na  1  września; 
ujęto  bowiem  tylko  jego  dwór  i  żonę,  on  sam  zaś  z  kilkoma 
wiernymi  panami  umknął  do  Połocka.  Miał  się  podo- 
bno na  ostrożności,  dzięki  przestrogom  Iwaszka  Moniwi- 
<iowicza,  który  wraz  ze  stryjem  Gedygołdem,  wojewodą 
wileńskim,  towarzyszył  mu  w  ucieczce  ^  Już  ta  okoliczność 
dowodziła,  że,  skoro  tylko  sam  uszedł  niewoli,  zdoła  zgro- 
madzić około  siebie  silne  stronnictwo,  i  rzeczywiście  od  tej 
■chwili  w.  księstwo  litewskie  dzieli  się  na  dwa 
obozy,  zwalczające  się  zacięcie,  pod  przewodem  dwóch 
rywali  do  godności  wielkoksiążęcej. 

Osłabiono  więc  sojusznika  krzyżackiego  i  stworzono 
na  Litwie  stronnictwo,  które  tylko  w  Polsce  mogło  szukać 
oparcia;  ale  zarazem  spowodowano  to,  co  od  czasu  śmierci 
Olgierda  Krzyżakom  dostarczało  zawsze  najlepszej  sposo- 
bności do  wichrzenia  w  w.  księstwie:  rozłam  wewnę- 
trzny. Dotąd,  ilekroć  się  zaznaczał,  zaradzała 
mu  Unia;  teraz  w  imię  Unii  niebacznie  go  wy- 
wołano. Na  tem  polegało  błędne  koło,  w  jakie 
«ię  zapuszczono  w  r.  1432. 

Rozłam  tym  razem  tłómaczy  się  zwykle  jako  anta- 
^■onizm  narodowo-wyznaniowy  między  Litwinami,  katoli- 
kami,   a    Rusinami,    schizmatykami.    Tłómaczenie    to,    na 

»  Drugosz,  IV  480;  LEK  VIII  nr.  624. 

o.  Halecki :  Dzieje  Unii  Jagiellońskiej .  19 


290 


OKKK.S  JAGIKŁŁOWY   1385-1440 


pozór  proste,  zgodne  z  powierzchownymi  objawami,  jest 
przecież  zupełnie  niesłuszne,  chociaż  jilż  współcześnie 
podstępny  krok,  jakiego  się  dopuszczono  wobec  Świdry- 
giełły,  usprawiedliwiano  tem,  że  w  niebezpieczny  sposób 
popierał  Ruś  prawosławną  i. 

Przedewszystkiem  podnieść  trzeba,  że  wojna  domowa 
na  Litwie  toczyła  się  w  pierwszym  rzędzie  na  tle  an- 
tagonizmów i  zawiści  czysto  osobistych.  Nic 
innego,  żadna  zasadnicza  różnica  poglądów  i  celów  po- 
litycznych nie  dzieliła  obu  współzawodników. 
Każdy  z  nich  upierał  się  odtąd  przy  pretensyach  do  wła- 
dzy nad  całenri  państwem  litewskiem;  obaj  odrzucali 
z  oburzeniem  wszelką  myśl  podziału,  w  którymby  Zygmun- 
towi przypadła  Litwa  właściwa,  a  Świdrygielle  Ruś\ 
a  wzajemna  ich  nienawiść  przewyższała  znacznie  antago- 
nizm między  Świdrygiełłą  a  Polską. 

Ale  i  w  składzie  ich  stronnictw*  trudno 
dopatrzyć  się  głębszego  przeciwieństwa  ideo- 
wego. Przeczy  temu  chociażby  niesłychanie  częste,  u  nie- 
których kniaziów  i  panów  nawet  kilkakrotne,  przerzucanie 
się  z  jednego  obozu  do  drugiego.  Zdrady  te,  grożące  nie- 
ustannie każdemu  z  dwóch  w.  książąt,  obaj  mścili  z  równą 
podejrzliwością  i  okrucieństwem.  Równocześnie  jednak, 
obaj  starali  się  wzmocnić  swe  stanowisko  wprost  przeci- 
wną drogą:  jednali  sobie  usilnie  wybitniejszych  możno- 
władców,  robiąc  im  hojne  nadania  ziemskie*  i  dopuszczając 


1  Ib.,  479,  por.  Cod.  epist.  II  nr.  204  s.  290,  nr.  261. 

•  Po  raz  pierwszy  plan  taki  powstał  w  otoczeniu  króla  przed 
samem  zawarciem  unii  grodzieńskiej;  por.  Kotzebue:  Switrigail  s.  89. 

»  Por.  zestawienie  stronników  Zygmunta  u  B.  Barv\  ińskiego: 
Zygymont  Kiejstutowycz,  dod.  III. 

*  Z  mniej  znanych  nadań  Zygmunta  wskazujemy  np.  przywi- 
leje dla  Sieńka  Gedygoldowicza  i  dla  Pietrasza  Montygirdowicza 
(5  dworów  i  t.  d.)  w  Arch.  XX.  Radziwiłłów  w  Nieświeżu,  perg.  nr. 
583  I  589,  oba  z  r.  1434,   oraz  hojne  nadania  dla  Gasztołda  (r.  1433) 


KK\/Y.S   UNII    1430-1440 


291 


ich  do  coraz  większego  wpJywu  w  swej  radzie.  Nie  da 
się  nawet  utrzymać  rozróżnienie,  jakoby  Świdrygiełło 
bardziej  sprzyjał  możnowładztwu  aniżeli  Zygmunt  Kiejstu- 
towicz.  Ten  dopiero  wtedy  starał  się  zgnieść  przewagę  pa- 
nów w.  księstwa,  gdy,  opanowawszy  je  w  całości,  nie  po- 
trzebował się  już  liczyć  z  nimi,  i  wtedy  też  wszystkie  ich 
stronnictwa  zwróciły  się  przeciwko  niemu.  Tylko  co  do 
kniaziów  stwierdzić  można,  że  znaczna  większość,  ze  wska- 
zanych JUŻ  powodów,  skłaniała  się  raczej  do  Świdrygiełły, 
aniżeli  do  brata  Witołdowego. 

Jak  jednak  pogodzić  z  tern  klasyczne  świadectwo 
współczesnego  latopisa,  według  którego  rozłam  dokonał 
się  w  ten  sposób,  że  Zygmunt  zawładnął  w.  księ- 
stwem litewskiem  »na  Wilnie  i  Trokach«, 
a  Świdrygiełło  »w.  księstwem  ruskiem«^?  Czyż 
fakt,  że  około  pierwszego  grupowali  się  przecież  przewa- 
żnie Litwini,  chociaż  i  wśród  nich  nie  brakowało  zwo- 
lenników Świdrygiełły,  a  około  drugiego  przeważnie 
Rusini,  byłby  li  tylko  przypadkowym?  Bynajmniej.  Ale 
ten  objaw,  w  którym  istotnie  kryje  się  pewien  moment 
zasadniczy,  tylko  po  części  i  tylko  przypadkowo  schodził 
się  z  różnicą  narodowo-religijną  między  mieszkańcami 
państwa  litewskiego,  a  w  grucie  rzeczy  opierał  się  na 
innym  zupełnie  antagonizmie.  Był  to  antagonizm  te- 
rytoryalny  między  ściślejszem  w.  księstwem 
a  jego  dzielnicami,  spowodowany  przez  różni- 
cę w  korzystaniu  z  przywilejów  i  z  wpływu 
politycznego. 

Zygmunt  Kiejstutowicz  niemal  odrazu  po  zama- 
chu opanował  całą  Litwę  właściwą,  nietylko 
etnograficzną,  ale   też  obszary   etnograficznie 


i  dla  Sudymunta  (r.  1434),  których  regesty  zawiera  I/II  księga  zapi- 
sów Metryki  lit.  (odpis  w  MS.  Czartor.  821  s.  5  i  127). 
t  Polnoje  sobr.  XVII  61  etc. 

19* 


292 


OKRRS  JA(Tlh;ł,Ł()WY    1385-14*0 


ruskie,  ściśle  z  nią  zespolone,  jak  Grodzieńskie, 
Brzeskie,  Polesie,  Mińszczyznę.  Świdrygiełło  nato- 
miast stale  ^miał  swoje  oparcie  w  dzielnicach 
wyodrębnionych  od  ściślejszego  w.  księstwa:  w  Połocku, 
Witebsku  i  Smoleńsku  na  północy,  na  \\'ołyniu  i  w  Ki- 
jowszc^zyźnie  na  południu;  te  dwie  główne  podstawy  swej 
siły  łączył  przez  słabo  zaludnione  włości  podnieprskie, 
a  zwłaszcza  przez  przychylne  mu  księstwa  udzielne,  jak 
n!  p.  Mścisław^  Pozyskał  zaś  ziemiaństwo  tych  dzielruc 
nie  tyle  przez  sprzyjanie  s  chiz  m  aty  kom,  skoro 
sam  był  gorliwym  katolikiem  i  utrzymał  też  przy  sobie 
do  ostatka  niejednego  katolickiego  Litwina,  ile  przez 
zręczną  zmianę  w  systemie  rządów  w  przed- 
dzień spisku  na  rzecz  Zygmunta.  Gdy  czuł,  że 
część  panów  litewskich  zaczyna  się  skłaniać  do  porozu- 
mienia z  Polską  na  niemiłych  mu  warunkach,  gdy,  jak 
w  podobnych  chwilach  Witołd,  i  on  chciał  zjednać  jaknaj- 
liczniejsze  zastępy  dla  swej  polityki,  szukającej  oparcia 
o  Zakon,  wtedy  powołał  do  udziału  w  niej  także  przed- 
stawicieli dzielnic  w.  księstwa:  w  przeciwieństwie 
do  stałej  praktyki  na  początku  swego  panowania,  przy  od- 
nowieniu przymierza  z  Krzyżakami  w  maju  1432  r.  zebrał 
bojarstwo  wszystkich  ziem  swego  państwa,  tak,  że  zie- 
mianie a  nawet  i  miasta  każdej  dzielnicy  ruskiej  po  raz 
pierwszy  w  dziejach  Litwy  uczestniczą  w  tak  doniosłym 
akcie  politycznym  i  poręczają  go  wraz  ze  ściślejszem  w. 
księstwem  2. 

Tak  więc  przez  Świdrygiełłę  zdawała  im  się  otwierać 
droga  do  upragnionego  udziału  w  prawach  i  prerogaty- 
wach, z  których  dotąd  byli  wyłączeni.  Dlatego  dzielnice 
trzymały  się  tego  właśnie  w.  księcia,  chociaż  utracił  prze- 


*  Omówiliśmy  tę  sprawę  szczegółowo  w  Rozpr.  Akad.  hist.  t. 
59,  zwłaszcza  na  s.  223/4. 

*  Napiersky:  Rus8.-livl.  Urkunden,  nr.  231  a. 


KRYZYN  UNII    1430-1440  293 

wodzące  dotąd  VViłiio  i  Troki.  Powstała  ścisła  wspólność 
interesów  między  niemi  a  Świdrygiełłą.  Dla  Rusi  zaś 
jako  takiej,  która  rzeczywiście  także  pod  względem 
etniczno -religijnym  tworzyła  przygniatającą  większość 
wśród  mieszkańców  dzielnic,  znaczenie  tego  mo- 
mentu polegało  na  tem,  że  po  raz  pierwszy  jej 
ziemie,  rozbite  od  wieków,  żyjące  każda  swem  odrębnem 
życiem,  złączyły  się  w  jednej  akcyi  politycznej, 
w  jedno  —  nie  istniejące  przedtem  wcale  — 
pojęcie   ^)W.  księstwa  ruskiego«. 

Wynikła  stąd  konieczność,  aby  równocześnie  ze 
sprawą  stosunku  prawnopaństwowego  Lifwy  do  Korony 
i  ich  sporu  o  niektóre  części  Rusi  rozwiązać  także  w  od- 
powiedniejszy niż  dotąd  sposób  kwestyę  stanowiska 
ziem  ruskich  w  ogóle.  Nie  groziło  wcale  ich  oderwa- 
nie się  od  wspólnego  państwa,  chociażby  dzięki  temu,  że 
władca,  okufo  którego  się  skupiły,  Świdrygiełło,  za  ich 
pomocą  dążył  do  odzyskania  całego  w.  księstwa  litew- 
skiego. Ponieważ  jednak  jasnem  było,  że  po  zamachu 
ośzmiańskim  walka  z  mm  wybuchnie  na  nowo,  chodziło 
teraz  o  to,  aby  i  ziemie  ruskie  w.  księstwa  od 
świdrygiełłyodciągnąć. 

Dwie  się  tutaj  otwierały  możliwości, 
z  których  też  wynikły  dwa  różne,  krzyżujące 
się  czasem  w^yraźnie  kierunki  polityki  koron- 
nej. Jedną  było  rozszerzenie  przywilejów  Litw^y 
na  jej  dzielnice  ruskie,  aby  przez  usunięcie  ich  an- 
tagonizmu do  ściślejszego  w.  księstwa  pozyskać  je  również 
dla  jego  nowego  władcy,  Zygmunta.  Drugą  było  skorzy- 
stanie z  ich  chwilowego  odłączenia  od  Litwy,  aby  je 
w  zamian  za  te  same  przywileje  polskie,  które- 
już  obiecano  prowincyom  ruskim  Korony,  sku- 
pić bezpośrednio  przy  królestwie  polskie  m. 

Póki  miano  nadzieję,  że  Zygmunt  Kiejstutowicz  bę- 
dzie wobec  Polski  wiernym  i  uległym  lennikiem,  pierw- 


294 


OKRES  JAOIIOŁŁOWY   1885  -  U40 


szy  środek  musiał  się  wydawać  odpowiedniej- 
szym, bo  bardziej  zgodnym  z  dotychczasowym  stanem 
rzeczy.  Pragnęli  go  zastosować  zwłaszcza  ci  dostojnicy  ko- 
rotmi.  dla  których  najważniejszem  się  zdawało  wzmocnie- 
nie Unii,  jako  zasady  jedności  całego  państwa  polsko-litew- 
skiego, a  wewnętrzny  jego  podział  terytoryalny  był  sprawą 
drugorzędną  w  porównaniu  z  tamtą.  Rezultatem  ich  pro- 
gramu politycznego  były  dwa  akty,  równocześnie, 
dnia  15  października  1432  r.  spisane  w  Grodnie, 
po  krótkich  rokowaniach  między  Zygmuntem  Kiejstuto- 
wiczem  i  jego  stronnikami,  którzy  go  wybrali  w.  księciem, 
a  siedmioma  dostojnikami  polskimi,  ze  Zbigniewem  Ole- 
śnickim na  czele,  których  król  wysłał  z  Lublina  z  pełno- 
mocnictwem do  odnowienia  Unii  i  usankcyonowania  elekcyi 
Zygmunta  przez  uroczystą  inwestyturę  ^ 

Nowa  unia  stoi  najzupełniej  na  gruncie 
tej  koncepcyi,  którą  u  progu  XV,  wieku  stwo- 
rzył układ  wileńsko-radomski.  Niedarmo  już  3  lu- 
tego 1432  r.,  gdy  jeszcze  sądzono,  że  przyjdzie  do  zawar- 
cia takiej  unii  ze  Swidrygiełłą,  sporządzono  w  Lublinie 
transumpt  aktu  panów  litewskich  z  1401  r.,  aby  uniknąć 
uszkodzenia  oryginału  przez  częste  używanie  ^.  Ale  Świ- 
drygiełło  konsekwentnie  się  sprzeciwiał  zasadzie  zależ- 
ności władzy  wielkoksiążęcej  od  króla  i  panów  pol- 
skich, wyrażanej  w  poprzednich  aktach  unii,  i  nie  posta- 
rał się  dotąd  o  uznanie  Fwej  godności  przez  Koronę, 
tak,  że  ją  obecnie  z  tego  właśnie  pow(^du  uznano  za  bez- 
prawną f  Zygmunt  natomiast  zaraz  przez  pierwsze  posel- 
stwo, wyprawione  do  Polski  po  zamachu  oszmiańskim,  pro- 
sił o  nadanie  i  zatwierdzenie  godności  wielkoksiążęcej  przez 


« 


»  Cod.  epist.  II  nr.  206. 
»  Cod.  Yitoldi,  dod.  nr.  26. 
3  Arch.  Sang.  I  nr.  32. 


KRYZYS    UNII    1430-1440  295 

króla  i  Koronę  ^  Godził  się  więc  z  góry  na  zachowanie 
dotychczasowego  stosunku  prawnego  Litwy  do  Polski 

Analogia  unii  grodzieńskiej  do  wileńsko-radomskiej, 
z  której  pierwsza  przejęła  dosłownie  niektóre  wyrażenia, 
idzie  tak  daleko,  że  Zygmunt  wystawił  swój  akl  unii* 
w  formie  takiego  samego  odnowienia  i  roz- 
szerzenia swego  hołdu  z  r.  1386  (zresztą  niezna- 
nego), jak  w  r.  1401  Witołd.  Z  całym  też  naciskiem  za- 
znaczano, że  ma  dzierżyć  w.  księstwo  taksamojak 
Witołd,  i  utrzymano  zasadę,  że  ono  po  jego  śmierci 
wraca  w  całości  do  króla  i  Korony.  Jak  Zygmuntowi 
w  r.  1401,  tak  teraz  jego  synowi  zabezpieczono  tylko  oso- 
bistą dzielnicę,  wykrojoną  z  ojcowizny  Kiejstutowiczów,  mia- 
nowicie Troki.  Ale  utrzymano  tez  oczywiście  to  plus^  które 
Litwie  przyznano  w  Horodle:  możliwość  —  choć  nie 
konieczność  — ,że  po  śmierci  obecnego  ustanowi 
się  nowego  w.  księcia,  ale  znowu  tylko  czasowo 
(pro  tempore)  i  z  udziałem  Polaków  w  jego  elekcyi 
{per  utramąue  partem  eligendo);  tym  razem  bowiem, 
zgodnie  z  faktycznym  rozwojem  zastępczej  władzy  wiel- 
koksiążęcej na  Litwie,  mówi  się  już  nietylko  o  doradczym 
udziale  panów  przy  tem  ustanowieniu,  lecz  wprost  p  wy- 
borze przez  nich',  któryby  jak  w  r.  1432  poprzedził 
inwestyturę  w.  księcia  przez  króla. 

Dokładniej  oznaczono  stosunek  »w.  księcia«  do  króla 
i  »najwyższego  księcia  Litwyo  jako  do  »pana  i  starszego 
brata«  *.  a  więc  jako  stosunek  hołdowniczego  pod- 
porządkowania. Nie  usunięto  jednak  wątpliwości,  czy 
po  następnem   opróżnieniu    stolca   wielkoksiążęcego    zwy- 

»  Długosz,  IV  480. 

*  Barwińskyj :  Zygymont  Kiejst.,  appendix  I  nr.  1. 

»  Por.  u  St.  Kutrzeby:  Unia  Polski  z  Litwą,  zwłaszcza  s.  525. 

■*  I  lulaj  jednak  tylko  unormowano  prawnie  to,  co,  jak  dowo- 
dził .lagieJlo  (Cod.  epist.  II  nr.  191  s.  258),  faktycznie  już  nastąpiło 
za  Witołda. 


296  OKKBS  JĄGlKŁł.OWY   1885- 1440 

cięży  zasada  inkorporacyi  Litwy  do  Korony  czy  też  zasada 
jej  wyodrębnienia  pod  osobnym  księciem,  które,  jak  wierny^ 
mieściły  się  obie  w  ówczesnej  koncepcyi  Unii  Nie  roz- 
wiązano też  sprzeczności,  jaka  już  w  Horodle  zarysowała 
się  między  prawem  dziedzicznem  Jagiełły  do  Litwy  a  u- 
znaną  tymczasem  ostatecznie  elekcyjnością  Korony  pol- 
skiej; nie  poruszając  tej  kwestyi  w  trudnem  położeniu 
w  1432  r.,  dziedziczne  prawo  do  w.  księstwa  przyznano- 
i  Jagielle  i  jego  synom  i  królestwu  polskiemu. 

Omijając  trudności,  które  dopiero  w  dalszej  przy- 
szłości mogły  nabrać  znaczenia,  uzupełniono  natomiast 
postanowienia  dotychczasowych  unii  w  trzech 
kwestyach  o  znaczeniu  aktualne m. 

Przedewszystkiem,  w  przeciwieństwie  do  wszystkich 
wcześniejszych  i  późniejszych  aktów  unii,  tym  razem 
w  tym  samym  dokumencie,  który  ustalał  stosunek  praw- 
nopaństwowy  Litwy  do  Polski,  rozstrzygnięto  ich  spór 
o  ziemie  ruskie,  stojący  właśnie  wówczas  na  porządku 
dziennym.  Uchwalono  więc,  zgodnie  ze  stałym  poglądem 
Polaków,  że  wszelkie  zatargi  prawne  mają  być  odtąd 
rozstrzygane  na  podstawie  dokumentów  history- 
cznych. Stosując  od  razu  tę  zasadę,  odróżniono  ściśle 
od  w.  księstwa  litewskiego  i  przynależnych  do  niego  ziem 
ruskich  te  dwie  dzielnice,  które  Witołd  posiadał  nie 
jako  w.  książę,  lecz  jako  osobiste  nadania,  t.  j.  Wołyń 
li  Podole.  Z  nich  Podole  miało  odtąd  w  całości,  a  więc 
wraz  ze  swą  wschodnią,  bracławską  połową,  należeć  bez- 
!  pośrednio  do  Korony.  Wołyń  ściślejszy,  ziemię  łucką 
i  włodzimierską,  miał  otrzymać  Zygmunt,  ale  znowu  nia 
jako  część  w.  księstwa,  tylko  jako  osobistf^  dożywocie,  jak 
Witołd.  Ze  spornych  zaś  włości  granicznych  Wołynia  Ratno, 
Wetły  i  Łopacin,  oraz  —  w  osobnym,  uzupełniającym  do- 
kumencie z  tego  samego  dnia'  —  Horodło,  przyłączono  do- 

'  Długosz,   IV  486/7;    B.  Barwińskyj:   Kilka   dok  urn.  i  zamitok 


KRYZYS   I  NU    1430  -  14*0 


297 


Rusi  koronnej,  która  przez  to  wsunęła  się  klinem  aż 
w  g-łąb  Polesia,  dalej  jeszcze  niż  za  Kazimierza  W.;  o  losie 
Oleska,  właśnie  wówczas  obleganeg-o  przez  wojska  króla, 
on  sam  miał  rozstrzygnąć.  Ustąpili  więc  przedstawiciele 
Korony  co  do  głównej  części  Wołynia,  ale  Zygmunt  mu- 
siał obiecać,  że  ktokolwiek  będzie  trzymał  od  niego  tam- 
tejsze grody,  złoży  przysięgę,  że  po  jego  śmierci  nie  odda 
ich  nikomu  innemu,  jak  tylko  królowi  i  Koronie,  że  więc 
nie  będą  one  już  należały  do  następnych  w.  książąt  Litwy. 
Drugie  postanowienie,  wywołane  chwilową  sytua- 
cyą,  do  zwykłego  w  aktach  unii  obowiązku  pomocy 
przeciwko  zewnętrznym  wrogom,  w  szczególności  Krzy- 
żakom, dodawało  formalne  unieważnienie  'przy- 
mierza, jakie  S  wi  d  ry  gi  ełło,  z  udziałem  samego 
Zygmunta^,  zawarł  z  Zakonem,  a  którego  dokument 
teraz  wydano  Polakom*  Był  to  sukces  tem  ważniejszy, 
że  Krzyżacy  od  samego  początku  rządów  Zygmunta  po- 
stawili sobie  jako  zadanie  odciągnąć  także  nowego  w. 
księcia  od  Polski.  Spostrzegli  od  razu,  że  i  on  jest  skłonny 
utrzymywać  z  nimi  stosunki,  aby  w  razie  potrzeby  mieć 
u  nich  oparcie  przeciw  Polsce;  przecież  popierał  nawet  ich 
żądanie,  aby  ich  wysłannik,  znany  nam  już  Ludwik  v.  Lan- 
see,  uczestniczył  w  układach  grodzieńskich  ^.  Okazało  się 
już  wtedy,  że  Zygmunt  gotów  był  prowadzić  całkiem  po- 
dobną politykę,  co  Świdrygiełło,  że  więc  d»iaźne  korzyści, 


(w  Zap.  tow.  Szewcz.  t.  115),  nr.  3.  HorodJo,  taksamo  jak  Łopacin, 
należało  pierwotnie  do  księstwa  belzkiego  Ziemowita  mazowieckiego 
(Kod.  dypl.  riiaz.,  nr.  125);  odebrał  mu  je  jednak  król,  wraz  z  innemi 
posiadłościami,  po  23-lelniein  posiadaniu  iMPh  VI  636),  a  więc 
prawdopodobnie  niedługo  przed  unią  horodelską,  i' nadał  Witołdowi- 
(por.  Cod.  Yitoldi,  nr.   1298,  s.  7is0). 

1  Jest  wymieniony  na  pierwszem  przymierzu  skirstymońskiem. 
z  r.  14H1,  na  drugiem  zaś  z  r    1432  brak  już  jego  nazwiska. 

2  Długosz,  IV  482. 

»  LEK  VIII  nr.  630;  Daniłowicz:  Skarbiec,  II  nr.  1627. 


298 


OKRBU  JA&IRŁŁOWY    13S5-1«40 


jakie  zawdzięczano  zmianie  na  tronie  wielkokaiążęcym, 
dały  się  osiąg"nąć  tylko  dzięki  temu,  iż  nowy  władca  po- 
trzebował jeszcze  polskiej  pomocy  przeciw  rywalowi.  To 
też  ustąpił  w  sprawie  udziału  Zakonu  w  układach  polsko- 
litewskich,  o  co  się  rozbiło  porozumienie  ze  Świdrygiełłą, 
i  obiecał,  jak  Witołd  w  r.  1403,  że  żadnego  wogóle  sprzy- 
mierzeńca nie  będzie  stawiał  przed  królem  i   Koroną. 

Korzystając  ze  świeżych  doświadczeń,  umieszczono 
wreszcie  w  akcie  unii  zobowiązanie  w.  księcia,  że 
ani  on  ani  jego  następcy  nie  będą  się  starali 
za  czyjąkolwiek  podmową  o  dostojeństwo  kró- 
lewskie bez  wiedzy  i  zgody  króla  i  Polski. 

Zgodnie  z  dotychczasową  praktyką  należałoby  ocze- 
kiwać wystawienia,  obok  aktu  Zygmunta,  także  aktu  ze 
strony  bojarów  litewskich.  Być  może,  że  stanęła 
temu  na  przeszkodzie  szczupła  jeszcze  liczba  stronników 
Zygmunta.  Za  to  jednak  ci,  których  zdołał  zgromadzić, 
w  liczbie  22,  występując  teoretycznie  w  imieniu  wszyst- 
kich innych  »prałatów,  książąt,  bojarów  i  szlachty  ziem 
Litwy  i  Rusi«,  złożyli  zobowiązanie,  że  wraz  ze  swym 
w.  księciem  będą  wiernie  przestrzegali  jego  obietnic  a  na- 
wet skłaniali  do  tego  i  jego  i  jego  następców.  Przywie- 
sili też  swe  pieczęcie,  obok  Zygmuntów  ej,  do 
jego  dokumentu,  do  którego,  w  miejscu  formułki 
roboracyjnej,  wprost  wcielono  ich  oświadczenie, 
jak  gdyby  dokument  drugi. 

Była  to  pewna  nieformalność^,  która,  jak  zobaczymy, 
odbiła  się  też  na  aktach  unii  ze  strony  polskiej;  może  miał 
jej  zaradzić  drugi,  dosłownie  identyczny  akt  Zygmunta, 
wystawiony  w  Trokach,  20  stycznia  1433  t.^.  wraz  z  li- 
czniejszem  nieco  (40)  gronem  wielmożów. 

Ale  bez  porównania    ważniejszem  od  tej  różnicy  dy- 

*  SJusznie  zwrócił  na  nią  uwagę  St.  Kutrzeba:   Unia,  s.  510/1. 
'  Barwińskyj:  Zygymont  Kiejst,  app.  I  n.  3. 


KKYZYS   liNll    1430-1440  299 

plomatycznej  było  to,  że  według-  przytoczonych  słów  za 
przedstawicieli  społeczeństwa  w.  księstwa  nie  uważano 
już,  jak  w  Horodle,  samych  tylko  bojarów  ściślejszej  Li- 
twy. Obok  i  na  równi  z  nimi  figurują,  przynajmniej 
w  teoryi,  bo  wśród  wyliczonych  imiennie  niema  żadnego, 
także  bojarzy  ziem  ruski  c  h,  jak  to  zresztą  już  miało 
miejsce  w  r.  1401;  obok  bojarów  zaś  pojawiają  się  knia- 
ziowie, których  w  r.  1413  brakowało  zupełnie,  a  którzy 
przy  wcześniejszych  układach  polsko-litewskich  osobne 
wystawiali  akty  homngialne. 

Tym  razem  taki  osobny  dokument  jeden  tyl- 
ko wystawił  książę,  syn  Zygmunta  Michał*. 
Obiecywał  w  nim  dochować  zobowiązań  ojca  i  nie  rościć 
sobie  po  jego  śmierci  żadnych  specyalnych  praw  do  godności 
"wielkoksiążęcej  na  podstawie  dziedzictwa  ^  lecz  zadowol- 
nić  się  ojcowizną.  Wydanie  tego  aktu  miało  także  formalne 
uzasadnienie:  wszak  Michałowi  przyznano  na  przyszłość 
stanowisko  hołdowniczego  księcia  dzielni- 
<5  o  w  e  g  o. 

Innych  książąt  w  układzie,  w  którym  rozporzą- 
dzano losem  w.  księstwa  litewskiego,  postawiono  po 
raz  pierwszy  na  równi  z  bojarami.  Dowodzi  to  z  je- 
dnej strony,  że  zeszli  ostatecznie  ze  stanowiska  udzielnych 
wkładców  w  rzędy  społeczeństwa,  a  z  drugiej  strony,  że 
postarano  się  zapobiedz  opozycyi  i  niezadowoleniu  daw- 
nych współdziedziców  państwa  litewskiego,  dopuszcza- 
jąc ich  do  tej  samej  roli  politycznej,  jaką  dzięki 
Unii  zdobyło  sobie  bojarstwo.  Z  całkiem  analogicznego 
powodu,  dla  usunięcia  antagonizmu,  z  którego  korzystał 
^widrygiełło,  w  zasadzie  dopuszczono  do  stanowienia  o  losie 


»  Baiwińskyj.  1.  c,  nr.  2  ^Wilno  18/10  1432). 
*  Co  do  interpretacyi  tego  ustępu  por.  trafną  uwagę  Hruszew- 
rskiego,  IV*  208  przyp.  3. 


300  0KUB8  JAGIKŁŁOWY   1886- U40 

państwa  litewskiego  także  przedstawicieli  jego  dzielnic 
ruskich. 

Ta  koncesya  nie  wystarczała  jednak  do 
usunięcia  rozterek  wewnętrznych  ani  w  stosunku  do 
kniaziów,  ani  w  stosunku  do  ziem  ruskich  w. 
księstwa.  Dla  jednych  i  dla  drugich  ważniejszym  od 
głosu  w  sprawie  Unii,  który  się  zresztą  ograniczał  do 
gwarancyi  dotrzymania  jej  postanowień,  był  udział 
w  przywilejach  i  wolnościach  katolickich  bo- 
jarów Litwy.  I  o  tern  jednak  pomyślano,  gdy  w  dzień 
zawarcia  unii  Zbigniew  Oleśnicki,  przez  wręczenie  miecza, 
w  imieniu  króla  dokonał  ceremonii  oddania  Zygmuntowi 
w.  księstwa'.  Dowodzi  tego  drugi  dokument,  tegoż 
samego  dnia  spisany  w  Grodnie,  chociaż,  przyo- 
bleczony w  formę  dokumentu  królewskiego,  został  dato- 
wany z  miejsca  pobytu  Władysława  t.  j.  ze  Lwowa  '. 

Już  ten  szczegół,  obok  szeregu  innych  ^^  świadczy 
o  tymczasowości  owego  aktu,  który  w  tej  for- 
mie, wjakiej  został  wystawiony,  nie  mógł  mieć 
ostatecznej  mocy  prawnej.  Niemniej  jednak 
nawet  jako  projekt  rzuca  doniosłe  światło  na 
układy  grodzieńskie.  Obie  strony  zdawały  sobie 
sprawę  z  konieczności  pozyskania  Rusi  w  przed- 
dzień gotującej  się  wojny  domowej.  Co  do  Zygmunta 
świadczą  o  tern  jego  przywileje  dla  Wilna  z  końca  wrze- 
śnia, w  których  kładzie  nacisk  na  równouprawnienie  mie- 
szczan ruskich*;  co  do  polskich  zaś  pełnomocników  dowo- 
dzą tego  pieczęcie,  jakie  zgodnie  przywiesili  do  przywileju 
w  sprawie  Rusi    z  dnia  15  października,    uwierzytelniając 

»  Długosz,  IV  482. 

»  Cod.  epist.  III  dod.  nr.  17. 

»  Por.  wywody  W.  Czermaka  w  Hozpr.  Akad.  hist.  t.  44, 
s.  357  nn. 

*  Dubiński:  Zbiór  praw  i  przy  w.  Wilna,  s.  2  —  5;  Sobranije- 
drewnich  graniot  Wilny,  nr.  2—4. 


KRYZYS   UNII    1430-  1440  301 

go  W  ten  sposób  aż  do  przywieszenia  pieczęci  królewskiej. 
Wyraźnie  też  zaznaczyli  w  nim  cel  jego  wydania:  uniknię- 
cie wewnętrznego  rozłamu  w  ziemiach  Litwy  i  Rusi,  aby 
ziemie  te  zgodnie  i  tern  gorliwiej  służyły  Władysławowi 
Jagielle  i  Zygmuntowi,  swemu  w.  księciu. 

1'reścią  przywileju  jest  zatwierdzenie  poprze- 
dnich przywilejów,  a  więc  nadanych  Litwie  w  r.  1887 
i  1413,  całkiem  zrozumiałe  w  chwili,  gdy  władzę  obej- 
mował nowy  w.  książę.  Zasługuje  na  uwagę,  że  z  ich 
postanowień,  oprócz  zastrzeżenia  o  ciężarach  i  powin- 
nościach, które  pozostawały  niezmienione,  jedno  tylko 
szczegółowo  przytoczono:  prawo  własności, 
na  wzór  polski,  do  dóbr  rodowych  i  nadań  hospo- 
darskich.  Było  to  niewątpliwie  podstawowe  prawo  stwo- 
rzonego na  Litwie  stanu  szlacheckiego,  ale  wyszczegól- 
niono je  z  takim  naciskiem  i  z  tego  względu,  bo  o  to  najbar- 
dziej chodziło  tej  warstwie,  która  dotąd  nie  była  objęta 
przywilejami  społeczeństwa,  mianowicie  k  n  i  aziom.  A  tych 
•  właśnie  tym  razem  wyraźnie  wymieniono  obok  bojarów 
jako  odbiorców  przywileju 

Ale  ważniejszem  jeszcze  było,  że  równał  on  zarazem 
w  prawach  i  swobodach  kniaziów  i  bojarów  Rusi  z  litewski- 
mi, mieszkańców  dzielnic  ruskich  w.  księstwa  z 
mieszkańcami  jego  ściślejszego  terytoryum,  Litwy 
właściwej  ^  Pragnął  usunąć  w  ten  sposób  główną  podsta- 
wę wewnętrznego  antagonizmu  w  państwie  litewskiem, 
który  skupiał  jego  ziemie  ruskie  w  obozie  Świdrygiełły.  Dal- 
szym zaś  środkiem  do  przeciągania  jego  stronników  do  obo- 
zu królewskiego  miało  być  przyjmowanie  bojarstwa  ziem  rur 
skich  do  tych  samych  związków  ro  d  o  wo-h  e  rbo- 
wych  do  których  w  Horodle  adoptowano  Litwinów;  w  ten 
sposób    solidarność  rodowa,    wypróbowana    w    stosunkach 


•-  Uzasadnipnie  takiej  interpretacyi  podaliśmy  w  liozpr.  Akad. 
hist   t.  59,  s.  218-235. 


302  OKRES  JAGIKŁŁOWY    1385-1440 

polsko-litewskich  już  za  Witołda,  miała  obecnie  objąć 
wszystkie  ziemie  państwa.  Ograniczeń  religijnych 
przywilej  nie  zawiera;  w  ziemiach  ruskich,  nie- 
mal w  zupełności  prawosławnych,  nie  mogło  być  o  nich 
mowy.  Ale  wogóle  przywilej  nie  porusza  sprawy  wyzna- 
niowej; stąd  właściwie  nie  postawiono  jasno 
kwestyi,  o  ile  na  obszarze  ściślejszej  Litwy 
schizmatycy  mieli  być  i  nadal  wykluczeni  z  korzystania 
z  przywilejów;  tam  było  to  zresztą  kwestyą  stosunkowo 
mniejszej  wagi. 

Przywilej  wymagał  teraz  jeszcze  zatwierdzenia  kró- 
lewskiego przez  przywieszenie  pieczęci  majestatycznej, 
jak  to  zaznaczono  na  końcu.  Ponadto  jednak,  chociaż  jest 
w  nim  mowa  o  » wiedzy,  woli  i  zgodzie«  w.  księcia 
Zygmunta,  potrzebnym  był  jeszcze  akt  analo- 
giczny zjego  strony.  Wszak  on  to  właśnie,  jako  nowy 
władca  w.  księstwa,  musiał  zatwierdzić  przywileje  swego 
poprzednika,  który  od  wznowienia  państwa  litewskiego 
wystawiał  je  wspólnie  z  królem  polskim  (1413),  i  musiał 
zaznaczyć  przy  tej  sposobności  ich  rozszerzenie  na  knia- 
ziów, a  przedewszystkiem  na  dzielnice  ruskie.  I  może  nie 
będzie  nieuzasadnionym  domysł,  że  Zygmunt  dlatego 
właśnie  zwlekał  z  takiem  zatwierdzeniem 
przez  blisko  dwa  lata,  bo  sprawa  owego  roz- 
szerzenia nasuwała  jeszcze  pewne  trudności 
i  wątpliwości  na  Litwie.  Zapewne  bowiem  bojar- 
stwo  ściślejszego  w.  księstwa  nie  bez  wahania  zrzekało 
się  swego  uprzy wilejowanego  •  stanowiska  i  dopiero  do- 
świadczenia dalszych  miesięcy  przekonały  o  konieczności 
zmiany. 

Innym  natomiast  był  powód,  dla  którego 
król  polski  nie  zatwierdził  projektu  swych 
pełnomocników.  Niektórzy  z  nich,  powróciwszy  z  Gro- 
dna do  Lwowa,  występują  tam  dwa  tygodnie  później,  30- 


KKVZYS   fNIl   1480  -  1440  303 

października,  jako  świadkowie  innego  przywileju^^ 
który  świadczył  o  zgoła  odmiennym  planie 
rozwiązania  sprawy  ruskiej  i  odciągnięcia  ziem 
ruskich  od  Swidrygiełły.  Został  wydany  Wołynianom, 
kniaziom  i  bojarom  ziemi  łuckiej,  i  w  nagrodę  za  dobro- 
wolne poddanie  się  Koronie  polskiej  przyznawał  im,  jak 
również  i  mieszczanom  łuckim,  wszystkim  bez  różnicy 
wiary,  względnie  narodowości,  pełnię  praw 
i  wolności  koronnych,  Dodana  do  tego  obietnica 
królewska,  że  ziemi  łuckiej  nikomu  obcemu  nie  odda 
w  dzierżawę,  dobitnie  wskazywała  wszystkim  ziemiom, 
ruskim,  że  prostą  drogą  do  uzyskania  przywile- 
jów koronnych,  tyle  obszerniejszych  od  przy- 
wilejów w.  księstwa,  jest  przejście  w  bezpo- 
średnią przynależność  do  królestwa  polskiego. 

Tym  razem  środek  ten  mógł  działać  o  wiele  silniej, 
aniżeli  podobna  obietnica  przywileju  dla  ziemian  łuckich 
z  r.  1392,  wydanego  w  czasie  rywali  żacy  i  z  W  itołdem 
o  Wołyń.  Wtedy  bowiem  ofiarowywano  im  tylko  prawa 
Rusi  halickiej,  bez  porównania  szczuplejsze  od  tych,  ja- 
kiemi  się  cieszyły  ziemie  rdzenne  Polski,  Teraz  mieli 
otrzymać  te  same  prav\a,  co.  cała  Korona;  sprawę  zupeł- 
nego zrównania  Rusi  czerwonej,  która,  jak  wiemy,  już 
była  w  toku  i  przyobiecana  w  przywileju  jedlneńskim, 
musiało  to  oczywiście  przyśpieszyć  i  doprowadzić  do  ana- 
logicznego załatwienia. 

Trudno  stwierdzić,  czy  już  wówczas,  jak  pięć  lat  póź- 
niej, z  planem  pozyskania  spornego  oddawna  Wołynia  łączyt 
się  projekt  szerszy,  aby  w  ten  sposób  przyłączyć  do 
Polski  zamiast  do  Litwy  także  dalsze  dziel- 
nice ruskie,  przynajmniej  Rusi  południowej.  W  ka- 
żdym razie  jednak  wyraźnie  się  zaznacza    program  po- 

'  Cod.  epist.  I/l.  nr.  82;  z  oryg.  wydał  go  Buczyńskyj  w  Zap.. 
tow.  Szewczenka  t.  76,  s.  137/8. 


304 


OKRES  JAOiRŁŁuWY   1386- UlO 


lityczny,  r(?żny  od  tego.  z  którym  występowano 
w  Grodnie:  gdy  ten  stawiał  na  pierwszym  planie  ure- 
gulowanie stosunku  do  w.  księstwa  jako  całości,  tamten 
widział  najbliższe  zadanie  w  rozszerzaniu  ziem  rusliich 
Korony. 

Wynikło  stąd  dwuznaczne  stanowisko  wobec  Zy- 
gmunta. Oprócz  jego  własnej  nieszczerej  polityki  w  sto- 
sunkach z  Zakonem,  usprawiedliwia  je  ta  okoliczność,  że, 
chociaż  przywilej  dla  ziemi  łuckiej  wydano  dopiero  po 
powrocie  delegatów  królewskich  z  Grodna,  jej  podda- 
nie się  Koronie  nastąpiło  bezwarunkowo  wcze- 
śniej, gdy  we  Lwowie  jeszcze  nie  można  było 
wiedzieć,  że  w  Grodnie  przyznano  tę  ziemię 
Kiejstutowiczowi.  Słuszne  bowiem  jest  przypuszcze- 
nie \  że  pozyskanie  Łucka  pozostaje  w  związku  z  poddaniem 
się  Oleska,  owego  spornego  granicznego  grodu  Wołynia, 
który  już  podczas  wojny  z  r.  1431  uzależniał  swe  stano- 
wisko od  losu  Łucka.  Akt  unii  grodzieńskiej  wspomina 
o  jego  oblężeniu,  ale  musiał  już  wówczas  być  w  ręku 
króla,  skoro  18  października  Władysław  we  Lwowie  za- 
twierdza umowę,  zawartą  przy  poddaniu  się  Oleska  ze 
starostą  i  ziemianami  włości  oleskiej  2. 

Umowa  ta  dowodzi  zarazem,  od  kogo  wychodził 
i  na  jakich  podstawach  się  opierał  ów  drugi 
kierunek  polityczny  w  Koronie,  który  chciał  bez- 
pośrednio przy  niej  skupić  ziemie  ruskie,  trzymające  się 
Świdrygiełły,  a  to  nie  przez  walkę,  lecz  przez  porozu- 
mienie z  jego  stronnikami.  Teraz  i  w  następnych  latach 
stoją  przy  nim  panowie  i  dostojnicy  Rusi  koron- 
nej, bez  różnicy  polskiego  lub  ruskiego  pocho- 
dzenia, dla  których  los  sąsiednich  ziem  ruskich  wydawał 


*  Buczyńskyj,  1.  c. 

*  Dok.   wydany    przez    A.   Prochaskę   w  Kwart,  histor.  IX  45; 
spor.  Matric.  Summ    IV/3.  suppl.  nr.  669. 


KKYZY8   UNII    U10-U40  305 

się  ważniejszym,  aniżeli  stosunek  do  Litwy.  Czynnikiem 
zaś,  który  silnie  popierał  tę  taktykę,  były  odwieczne 
związki,  polityczne  i  rodowe,  łączące  Ruś 
czerwoną  z  Wołyniem  i  Podolem.  Dość  wskazać, 
że  starosta  Oleska,  Rohatyński,  i  tamtejsi  ziemianie,  dotąd 
stronnicy  Świdryg^iełły,  mieli  zarazem  dobra  na  Rusi  ko- 
ronnej. Stąd  z  obu  stron  granicy  polsko-litew- 
skiej, i  tak  spornej  i  wątpliwej,  która  przedzielała 
Ruś  południową,  zaznaczał  się  prąd  ku  porozu- 
mieniu i  zjednoczeniu,  oczywiście  przy  Koronie, 
której  przywileje  w  ten  sposób  miały  przypaść  w  udziale 
coraz  szerszym  obszarom  Rusi. 

Na  to  jednak  było  jeszcze  za  wcześnie.  l*od  wpły- 
wem ogólnego  roznamiętnienia,  pod  wrażeniem  ostate- 
cznego, jak  się  zdawało,  rozłamu  między  Świdrygiełłą 
a  Polską,  znaczna  część  jego  stronników,  zamiast  o  ugo- 
dzie, myślała  o  stanowczem  odparciu  wojsk  królewskich. 
W  następnym  zaraz  miesiącu  musiano  przecież  toczyć 
z  nimi  ciężką  walkę  o  Podole,  które  natomiast  Zygmunt 
Kiejstutowicz  przyznawał  Koronie  odrazu  i  w  całości.  Od- 
biło się  to  oczywiście  na  stanowisku,  jakie  w  sprawie 
Unii,  w  stosunku  tak  do  Litwy,  jak  i  do  Rusi,  zajął 
zjazd    krakowski    na    początku    stycznia  1433  r. 

W  dwóch  niemal  jednobrzmiących  aktach  z  dnia  3 
stycznia-  król  i  rada  koronna  przyjęli  bez  jakiej- 
kolwiek zmiany  układ  grodzieński  z  15  paź- 
dziernika, obiecując  Zygmuntowi  wszelką  pomoc,  zwła- 
szcza przeciw  Świdrygielle;  do  drugiego  z  tych  dokumen- 
tów Jagiełły  przywiesiło  też  swe  pieczęcie  34  panów  pol- 
skich, tak,  że  zastąpił  on  osobny  akt  ze  strony  społeczeństwa 
koronnego.  Teraz  dopiero  unia  była  ostatecznie  przyjęta. 
Skłoniło    to  także  w.  ks    Zygmunta  do  wydania  drugiego 

*  Cod.  dipl.  Pol.  I  nr.  175;  por.  Kutrzeba,  o.  c,  s.  506  przyp. 
1,  8.  611/2. 

O.  Halecki:  Dzieje  Unii  Jagiellońskiej.  20 


306 


OKRRS  JAGIRŁŁOWY  1885-1440 


jeszcze  aktu,  który  zawierał  te  same  zobowiązania,  co  pier- 
wszy, lecz  został  wystawiony  —  w  Trokach  dnia  20  sty- 
cznia —  z  liczniejszym,  jak  wspomnieliśmy,  udziałem  jego 
stronników  ^. 

Opierając  stosunek  do  całego  w.  księstwa  na  wa- 
runkach grodzieńskich,  a  więc  trzymając  się  ściśle  kon- 
cepcyi  Unii  z.  czasów  Witołda,  znowu,  jak  niegdyś  w  r. 
1392,  nie  dotrzymano  obietnic  wobec  ziemi 
łuckiej,  którą,  jak  wówczas  Witołdowi,  tak  teraz  Zy- 
gmuntowi oddawano  w  dożywotnie  dzierżenie.  W  sto- 
sunku do  Rusi  koronnej,  w  parę  dni  zaledwo  po 
wystawieniu  aktów  unii,  w  przywileju  krakowskim  z  9  sty- 
cznia-, wznowiono  jedlneńską  obietnicę  jej  zu- 
pełnego zrównania  w  prawach  i  wolnościach;  nie  zdo- 
byto się  jednak  na  żaden  analogiczny  krok  wobec 
ziem  ruskich  w.  księstwa:  zatwierdzono  unię,, 
ale  pominięto  zupełnie  drugi  akt  z  15  paździer- 
nika, projektujący  zrównanie  Rusi  litewskiej 
z  właściwą  Litwą.  Jak  ów  drugi  prąd  polityki  koron- 
nej, który  zwyciężył  w  październiku  we  Lwowie,  lecz 
teraz  musiał  ustąpić,  niedoceniał  ważności  stosunku  do 
Litwy,  tak  ten,  który  sobie  w  Krakowie  zdobył  przewagę,, 
niedoceniał  znaczenia  sprawy  ruskiej. 

Skutki  okazały  się  zaraz  w  następnych  miesiącach. 
Dzielnice  w.  księstwa,  którym  groziło  nadal  upośle- 
dzone stanowisko  w  państwie  litewskiem,  skupiły  się 
tem  silniej  około  Świdrygiełły.  Wyraźną  tego 
manifestacyą  był  zjazd  » książąt,  szlachty,  bojarów, 
rycerzy,  miast  i  mieszczan  ziem  Rusi «,  który  już 
w  marcu  tego  samego  roku  odbył  się  przy  Świdrygielle 
w  Witebsku  3.  Nigdy  nie  uwidoczniło  8ię  lepiej  jak  wów- 


1  Barwińskyj,  1.  c,  nr.  3. 

«  Cod.  epist.  II  nr.  212  §  18. 

'  Mart6ne-Durand:  Yeterura  scriptorutn  ampl.  coli.  VIII  s.  575^ 


KRYZYS  UNII    1430-1440  oOT 

czas,  że  ruch.  na  którym  się  opierał,  nie  miał  bynajmniej 
cliarakterii  narodowo-religijnego;  wszak  zebrani,  wśród 
których  zresztą  nie  brakowało  rodowitych  Litwinów  z  po- 
chodzenia, wysłali  list  do  soboru  bazylejskiego,  w  którym 
Świdrygiełłę  brali  w  obronę  przed  oszczerstwami,  jakoby 
odstąpił  od  Kościoła  rzymskiego,  zapewniali,  że  nigdyby 
się  nie  poddali  władcy,  któryby  nie  był  katolikiem,  i  wy- 
rażali pragnienie  Unii  kościelnej!  Ze  natomiast  właśnie  za- 
wód co  do  zrównania  w  przywilejach  sprowa- 
dzał poszczególne  ziemie  do  obozu  Świdry- 
giełły,  tego  dowiodło  w  tych  samych  niemal  dniach 
poddanie  mu  się  ziemi  łuckiej 'j  która  zamiast 
otrzymać  pełnię  praw  koronnych,  miała  przejść  w  ręce 
Zygmunta  bez  jakiegokolwiek  zabezpieczenia  wolności  spo- 
łecznych. 

Rzecz  jasna,  że  to  wszystko  pozwoliło  Świdrygielle 
uróść  w  siły  i  prowadzić  w  dalszym  ciągu  zaciętą   walkę 

0  odzyskanie  całego  w.  księstwa.  To  dotkliwe  doświadcze- 
nie rozstrzygnęło  wreszcie,  po  roku  jałowych  wysiłków 
orężnych,  o  rewizyi  sprawy  ruskiej  przy  odnowieniu  unii 
przez  Zygmunta  Kiejstutowicza. 

Walka  ze  Świdrygiełłą  toczyła  się  już  od  jesieni 
1432  r.  na  dwóch  frontach.  Na  jednym,  na  pograniczu  między 
właściwą  Litwą  a  jej  dzielnicami,  miał  Świdrygiełło  przeciw- 
ko sobie  w.  ks.  Zygmunta  i  nadsyłane  mu  przez  króla  '  posiłki 
polskie  pod  wodzą  Mszczuja  ze  Skrzynna;  na  drugim,  na  gra- 
nicy między  Wołyniem  i  Podolem  a  Rusią  Czerwoną,  stron- 
nicy jego  ścierali  się  bezpośrednio  z  wojskami  koronnemi. 

1  tu  i  tam  przyszło  niemal  równocześnie  do  walnych  bitew, 
które  jednak  nie  miały  rozstrzygającego  znaczenia.  Na  Li- 
twie, dzięki  zwycięstwu  pod  Oszmianą,  dnia  8  grudnia', 


'  Analiza  źródeł  u  Lewickiego,  s.  337  przyp.  22. 

»  Długosz,  IV  491. 

'  Zródta  zostawione  u  Lewickiego,  s.  H31/2  przyp.  23. 

20" 


308  OKKKS   .lAQIKŁŁOV\  Y   1385-U40 

wyparto  wprawdzie  Świdrygiełłę  ze  ściślejszego  w.  księ- 
stwa; ale  niedługo  przedtem  spisek  Wolimuntowiczów, 
surowo  stłumiony  przez  Zygmunta,  dowiódł,  jak  możnych 
zwolenników  miał  jego  rywal  także  wśród  Litwinów  i, 
a  klęska  oszmiańska  nie  przeszkodziła  Swidrygielle  naje- 
chać raz  jeszcze  Litwę  w  tej  samej  zimie*.  Na  Podolu 
'/aś,  które  zrazu  wojsko  polskie  zajęło  W  całości  aż  po 
Bracław,  bitwa,  stoczona  30  listopada  z  wątpliwym  wyni- 
kiem pod  Kopystrzyniem  nad  Murach wą  *,  ustaliła 
nadal  podział  tej  ziemi  na  część  koronną  na  zachód,  a  li- 
tewską na  wschód  od  tej  rzeki. 

Wobec  takiego  zrównoważenia  się  sił,  skupianie  się 
wszystkich  dzielnic  ruskich  przy  Swidrygielle,  na  wiosnę 
r.  1433,  miało  oczywiście  tem  większe  znaczenie  i  pozwo- 
liło mu  przygotować  nową,  groźniejszą  o  wiele  akcyę  na 
lato.  Nim  się  ona  jednak  rozpoczęła,  wybuchła  wojna  je- 
szcze na  trzeciej  widowni,  w  Prusiech.  Odwetowa  wy- 
prawa polska  przeciwko  Zakonowi,  od  początku  czerwca 
do  początku  września,  ograniczyła  się  wprawdzie  do  spu- 
stoszenia Pomorza,  ale  odwróciła  największe  niebezpie- 
czeństwo: wmieszanie  się  najgroźniejszego  wroga,  w.  mi- 
strza Russdorfa,  do  wojny  domowej  na  Litwie.  Dlatego 
spodziewano  się,  zawierając  z  nim  13  września  rozejm 
w  Jasieńcu,  że  teraz  będzie  też  można  położyć  kres 
walkom  w  ziemiach  litewsko  ruskich  i  zawieszeniem  broni 
objęto  także  Zygmunta  Ki  ej  stuto  wicza  i  Świ- 
drygiełłę*. 

Tymczasem  jednak  jaskrawo  uwidoczniła  się  róż- 
nica między  charakterem  dalszej  walki  na  obu 
frontach  wschodnich.  Na  litewskim  także  w  lecie 


>  LEK  VIII  nr.  636;  por.  Barwińskyj,  dod.  IV. 

*  Źródła  u  Lewickiego,  s.  3^3  przyp.  ii. 

»  Ib.,  s  332  przyp.  27  i  29;  por.  Matric.  Summ.  111  suppl.  nr.  116. 

*  Ib.  s.  340,  przyp.  37. 


KRYZYS  UNII    U30-)440  309 

r.  1433,  Świdrygietło,  z  pomocą  inflancką,  toczył  wojnę 
z  Zygmuntem  z  całą  zaciętością  i,  posuwając  się  aż 
w  głąb  w.  księstwa,  gdzie  się  zaledwo  obroniły  Wilno  i  Troki, 
doprowadził  przeciwnika  do  opłakanego  położenia.  W  bła- 
galnych listach,  jakie  wskutek  tego  wysyłał  do  króla- 
Zygmunt  skarżył  się  z  oburzeniem,  że  tymczasem  n  a 
froncie  woły  ńs  ko- pod  olskim  wypadki  przybrały 
obrót  wręcz  odmienny,  zgoła  nieoczekiwany. 

Tam  stali  na  przeciwko  siebie  starostowie  Rusi  ko- 
ronnej: Hryćko  Kierdejowicz  w  Chełmszczyźnie,  W^incenty 
z  Szamotuł  w  ziemi  lwowskiej.  Michał  Buczacki  w  Hali- 
czu i  brat  jego  Teodoryk  na  Podolu  kamienieckiem,  a  z  dru- 
giej strony  starostowie  Świdrygiełły:  ks.  .Meksander  Nos^ 
potomek  Narymuntowiczów  pińskich,  w  Lucku  i  ks.  Fe- 
dor Korybutowicz  Nieświzki  w  Bracławiu*.  I  otóż  pa 
krótkich  walkach  podjazdowych,  stoczonych  na  wiosnę 
r.  1433  3,  owi  starostowie  Rusi  koronnej,  których  siły,  jak' 
twierdził  Zygmunt,  wystarczały  do  zajęcia  nie  jednego,  lecz 
trzech  grodów  jak  Łuck  i  mogły  go  uwolnić  z  opresyi, 
gdzieś  w  lipcu  zawarli  na  własną  rękę  zawieszenie 
broni  ze  starostami  Świdrygiełły  aż  do  Bożego 
Narodzenia.  Mimo  drobnych  zatargów  granicznych,  jakie' 
spowodował  n.  p.  kniaź  Sanguszko,  otrzymawszy  z  rąk 
króla  zamek  ratneński*,  rozejmu  tego  dotrzymywano,  prze- 
dłużywszy go  do  Wielkiejnocy,  a  nawet  wymieniano  przy- 
jacielskie listy,   obiecując   sobie  wzajemnie  nie  wyrządzać 

•  Archiwum  komisyi  hislor.  XII  208-214,  gdzie  w  objaśnie- 
niach do  tych  listów  (s.  203/4)  omówiliśmy  dokładnie  źródła  do  tej 
wyprawy. 

«  Ib.,  s.  209,  216-218. 

'  Długosz,  IV  520;  co  do  chronologii  por.  Lewicki,  s.  342,  przyp. 
20,  21,  gdzie  jednak  wobec  wyżej  cytowanych  listów  także  zwycię- 
stwo Kierdejowicza  nad  ks.  Nosem  należy  przenieść  na  wiosnę 
r.   U3H. 

*  Arch.  Sang.  I  nr.  33. 


310 


OKRES  JAUIBŁŁOWY   1385-1440 


szkody  >.  Bez  względu  na  to,  czy  chodziło  o  miejscowych 
bojarów  ruskich,  czy  też  o  panów  polskich  lub  kniaziów 
litewskich,  osiedlonych  w  tych  ziemiach,  brak  tutaj  wszel- 
kiego śladu  owej  zaciekłej  nienawiści,  jaka  wrzała  między 
Zygmuntem  'a  Świdrygiełłą. 

Niedarmo  skarżył  się  pierwszy  z  nich  na  owe  zawie- 
szenie broni  na  Rusi  południowej.  Wszak  pozwoliło  ono  Wo- 
łynianom  współdziałać  skutecznie  w  wyprawie  przeciwko 
niemu,  tak,  że  gdy  sam  Świdrygiełło  uderzył  od  wschodu, 
najechali  oni  od  południa  ziemię  brzeską  i  Polesie  '■'.  Mimo  to 
Kiejstutowicz,  wraz  z  wiernymi  mu  bojarami,  odrzucał  sta- 
nowczo wszelką  myśl  pogodzenia  się  ze  Świdrygiełłą,  które 
król  chciał  przeprowadzić  na  podstawie  rozejmu  jasienie- 
ckiego.  Odparł  też  Zygmunt  najazd,  ale,  jak  dowiodła  w  je- 
sieni odwetowa  wyprawa  na  Mścisław ',  nie  miał  dosta- 
tecznych sił,  aby  pogromić  rywala.  Wobec  tego  musiał 
szukać  tern  ściślejszego  oparcia  gię  o  Jagiełłę  i  Polskę. 
Pragnął  osobistego  porozumienia  z  królem,  przybycia  jego 
na  Litwę,  aby  przeszkodzić  za  wszelkącenę  zbli- 
żeniu się  Jagiełły  do  brata  i  uzyskać  od  Pola- 
ków walną  pomoc  do  ostatecznego  zgnębienia 
Ś  w  id  rygi  ełły. 

Pomocy  tej  Korona  mogła  udzielić,  gdyż  rokowania 
z  Krzyżakami  doprowadziły  w  grudniu  do  l2-letniego  ro- 
zejmu łęczyckiego  i  dowiodły,  że  obecnie,  nawet  bez  poparcia 
ze  strony  litewskiej  jak  niegdyś  za  Witołda,  Polska  ma 
stanowczą  przewagę  nad  Zakonem  i  już  się  go  nie  potrze- 
buje obawiać.  Mimo  to  decyzya  nie  była  łatwą.  Wszak 
wiedziano  dobrze,  że  także  Zygmunt  tylko  wtedy  stał  wier- 
nie po  stronie  Polski,  gdy  jej  potrzebował,  a  po  za  tem 
umiał  się  znosić  z  Krzyżakami  na  własną  rękę  nie  gorzej 


1  Arch.  komisyi  histor.  XII  215,  217/8. 

«  Ib.,  s.  213/4. 

^  Polnoje  sobr.  XVII  63,  106,   135,  181   etc. 


KRYZVS   UNII    1430-  1440  311 

■od  Świdrygiełły.  Ten  zaś  obecnie,  znużony  walką,  pod  wy- 
raźnym wpływem  układu  swych  stronników  z  panami 
Rusi  koronnej,  również  zgłaszał  się  do  króla,  jako 
»starszego  brata«,  zpropozycyami  pokojoweini, 
aby,  jak  pisał,  wreszcie  położyć  kres  wojnie  domowej 
i  wprowadzaniu  obcych  sojuszników  do  ich  ziem  ^  Sam 
«obie  jednak  szkodził  przez  zwykłe,  samochwalcze  po- 
gróżki, jakie  dodawał  do  takich  wynurzeń,  a  zresztą  król 
i  Polacy,  którzy  Zygmunta  sami  wysunęli  półtora  roku 
temu  i  niedawno  w  aktach  unii  zaprzysięgli  mu  pomoc 
przeciw  Świdrygielle,  nie  mogli  teraz  opuścić  swego  wła- 
snego kandydata  do  godności  wielkoksiążęcej. 

W  ten  sposób  mścił  się  ciągle  niebaczny  krok  z  r.  1432, 
który  wywołał  wojnę  domową  o  wiele  groźniejszą  i  za- 
<;iętszą,  aniżeli  tę,  której  chciano  uniknąć.  Dobrze  sobie 
zdawano  sprawę  w  Polsce,  że  jedynem  wyjściem 
z  owego  błędnego  koła  było  pogodzenie  obu  ry- 
wali. Próby  w  tym  kierunku,  ciągle  ponawiane,  były  je- 
dnak całkiem  beznadziejne.  Zygmunt,  który  nawet  po- 
słów królewskich  nie  przepuszczał  do  Swidrygiełły,  jego 
własnych  posłów,  gdy  król  ich  do  niego  odsyłał,  znieważał 
i  męczył*;  stronnicy  Swidrygiełły  zaś,  oświadczając,  że  by- 
najmniej nie  zwracają  się  przeciwko  królowi  polskiemu,  rów- 
nocześnie nie  myśleli  przerywać  walki  z  Zygmuntem*.  Nad 
tem,  aby  nie  przyszło  do  wewnętrznej  zgody  w  państwie 
polsko-litewskiem,  czuwali  nadto  podstępni  wrogowie  ze- 
wnętrzni, zwłaszcza  Krzyżacy,  a  Swidrygiełło  poczuwał  się 
do  obowiązku  donosić  im,  z  prośbą  o  radę,  o  ostatniej  je- 
szcze propozycyi  ugodowej,  z  jaką  niedługo  przed  śmier- 
cią zwrócił  się  do  niego  Władysław  Jagiełło*. 

Odrzucił  ją    tembardziej,    że   chciała    właśnie  rozcią- 

'     »  Arch.  komi^yi  histor.  XII  216  (»"/,,  1433). 
»  Ibid.,  s.  216. 
»  Ib.,  s.  217. 
*  LEK  VIII  nr.  789. 


312 


OKKHS  JA<łlEł.ŁO\vy    188»-144» 


gnąc  zgodę  także  na  Zygmunta.  Nastąpiła  bowiem  już  po 
decyzyi  króla  i  Polaków,  że  trzeba  dotrzymać  umów, 
zawartych  z  Kiejstutowiczem.  Spełniając  jego  usilne 
prośby,  Jagiełło  udał  się  na  Litwę  i  n  a  zj  eź  d  z  i  e  w  Kryn- 
kach, w  ostatnich  dniach  stycznia  1434  r. ',  zatwierdził  go 
raz  jeszcze  na  w.  księstwie,  zapewniając  go,  że  nigdy  mu 
nie  cofnie  poparcia  przeciw  bratu,  i  upominając  licznie  ze- 
branych kniaziów  i  panów  Litwy  do  wierności  wobec 
niego. 

Jak  silnem  musiało  być  wahanie  się  przed  tą  decy- 
zyą,  o  tern  najlepiej  świadczą  fakty,  że  ponowna  »inwe- 
stytura«  Zygmunta  wydawała  się  wogóle  potrzebną  i  że 
niebawem,  zapewne  na  podstawie  układów  w  Krynkach, 
wymieniono  nowe  akty  unii,  identyczne  z  poprzed- 
niemi.  Datowane  z  27  lutego,  polski  z  Korczyna,  litewski 
z  Grodna*,  były  to  znowu,  jak  w  r.  1432/3,  dokumenty 
łączące  w  sobie  zobowiązarna  i  władców  i  społeczeństw 
obustronnych,  utwierdzone  licznemi  pieczęciami  rady  ko- 
ronnej i  bojarów  litewskich. 

Uderza,  że  tym  razem  w  akcie  w.  księcia  obok  szla- 
chty litewskiej  nie  wymieniono  ani  kniaziów,  których 
istotnie  brak,  ani  Rusinów,  choć  właśnie  w  tym  akcie 
można  się  doszukać  nazwisk  ruskich  ^.  Ale  mimo  tej  róż- 
nicy formalnej,  trudnej  do  wytłómaczenia,  nie  może  ule- 
gać wątpliwości,  że  właśnie  wówczas,  po  doświadczeniach 

*  Długosz,  IV  521/2;  datę  ustalił  W.  Czermak  w  Rozpr.  Akad. 
hi.st.  t.  44,  s.  H7H  pizyp.  1. 

2  Cod.  dipl.  Pol.  1  nr.  176;  Barwińskyj,  app.  I  nr.  4. 

'  Napewno  jest  Rusinem  Chodko  Junewicz,  a  może  i  niejeden 
z  kilku  »lwaszków«.  Co  do  kniaziów,  to  v\  ystępują  wprawdzie  nie- 
którzy potomkowie  książęcych  rodzin  Gedroyciów  i  Świrskich,  ale, 
jak  zwykle  w  tych  latach,  bez  tyluJów  i  wśród  bojarów.  Warto  je- 
dnak zwrócić  uwngę,  że  właśnie  po  r.  1434  i  po  rozszerzeniu  przywile- 
jóu'  na  kniaziów  także  te  najmniej  możne  lody  kniaziowskie,  które 
dotąd  szukały  zabezpieczenia  swych  praw,  stając  w  rzędzie  bojar- 
stwa,  zaczynają  używać  kniaziowskiego  tytułu. 


KRYZYS   luNIl    U30  •  1440  313- 

poprzedniego  roku,  postanowiono  połączyć  odnowie- 
nie unii  polsko-litewskiej  z  załatwieniem  spra- 
wy  ruskiej,  zaniedbanej  poprzednim  razem. 

Świadczy  o  tern  wystawiony  niebawem,  dnia  6  maja, 
przywilej  Zygmunta*.  Wśród  dziwnie  nielicznych 
świadków  na  tym  akcie  (5)  zwracają  uwagę  trzej  dawni 
zwolennicy  Świdrygiełły,  z  nicłi  jeden  Rusin,  bardzo  wpły- 
wowy odtąd  na  Litwie,  Chodko  Juriewicz*.  Przeprowadza 
w  nim  w.  książę  to  zrównanie  kniaziów  z  boja- 
rami, a  zwłaszcza  dzielnic  ruskich  ze  ściślej- 
szą Litwą,  którego  projekt  powstał  już  w  październiku 
1432  r.  w  Grodnie.  Z  tego  projektu  wzięto  nawet  umoty- 
wowanie zrównania  w  arendze.  Formalnie  jednak  mamy 
do  czynienia  nietylko  z  aktem  takiego  zrównania  przy 
zatwierdzeniu  dawniejszych  przywilejów,  lecz  z  nowym 
wcgóle,  trzecim  z  kolei,  przywilejem  w.  księstwa,  wy- 
danym tym  razem  dla  całego  państwa,  a  więc  pier- 
wszym przywilejem  o  g  ó  1  n  o  -  z  i  e  m  s  k  i  m,  w  któ rym 
wymieniono  szczegółowo  wszystkie  prawa  społeczeństwa. 
Powtórzono  więc  in  extenso  koncesye  przywilejów  daw- 
niejszych, nieraz  rozwijając  je  szerzej,  a  dodano  dwie, 
które  także  dla  ściślejszej  Litwy  były  całkiem 
nowe:  z  uwzględnieniem  ówczesnych  stosunków  wewnę- 
trznych i  pod  wpływem  polskiej  zasady  yineniinem  capti- 
vahimuti(i,  obiecano,  że  w.  książę  nie  będzie  winił  i  karał 
kniaziów  i  bojarów  na  podstawie  samych  donosów  i  po- 
dejrzeń, bez  dowodu  sądowego,  a  nadto  zwolniono  pod- 
danych   szlacheckich  od  daniny  i  opłaty    działka,    w  czem 

'  Cod.  epist.  III  dod.  nr.  22. 

*  Obok  niego  .lerzy  Oedygold,  który  wraz  z  Chodkiem  jeszcze 
w  bitwie  pod  Oszmianą  walczył  po  stronie  ŚwidrygieUy  (LEK  VIII 
nr.  G45)  i  KieżgajJo,  jeden  z  braci  Woliniuntowiczów,  spiskujących- 
w  jesieni  r.  14żi2  na  rzecz  ŚwidrygielJy  (ib.  nr.  636),  wówczas  uwię- 
ziony przez  Zjginunta  i  złożony  z  urzędu  starosty  żmudzkiego. 


314 


OKHKS  JA(JIEł-ŁOWy    1S86-1440 


widać    pierwszy    ślad    wpływu    polskich   wolności    podat- 
kowych. 

Kwestyi  wyznaniowej  i  tym  razem  nie  po- 
ruszono. Ponieważ  jednak  przywilej  byt  wydany  i  dla 
ściślejszej  Lilwy  i  dla  ziem  ruskich,  jasnem  było,  że  w  obu 
częściach  państwa  i  katolicy  i  schizmatycy  mo- 
gli korzystać  z  praw,  w  nim  wyszczególnio- 
nych. Do  katolików  ograniczonem  pozostało  tylko  to  je- 
dno prawo  aktu  horodelskiego,  które  pozostało  też  ogra- 
niczonem do  ściślejszej  Litwy,  bo  go  nie  powtórzono 
w  obecnym  przywileju  ogólno-ziemskim:  był  to  artykuł, 
ustanawiający  na  ściślejszej  Litwie  dożywotnie  urzędy 
ziemskie  na  wzór  polski.  Taksamo  opuszczono  też  wzmianki 
o  udziale  tych  urzędników  w  radzie  wielkoksiążęcej  i 
o  zjazdach  panów  litewskich  z  polskimi.  W  ten  spo- 
sób kilka  najwyższych  godności  w  państwie 
pozostało  i  nadal  dostępnemi  tylko  dla  Litwi- 
nów-katolików  i  oni  też  tylko  mieli  zabezpie- 
<jzony  głos  w  sprawach  politycznych,  zwłaszcza 
stosunku  do  Korony. 

Mimo  to  zasada  wyłączania  dzielnic  ruskich  z  przy- 
wilejów, jakie  pod  wpływem  Unii  dostawały  się  ściślejszej 
Litwie,  była  przełamana.  I  napewno  nie  było  to  przypad- 
kowym zbiegiem  okoliczności,  lecz  również  wynikiem  umów 

\z  początku  r.  1434,  że  niemal  równocześnie  nastą- 
})iło  wreszcie  także  dawno  przyobiecane  roz- 
szerzenie praw  koronnych  na  ziemie  ruskie, 
^należące  bezpośrednio  do  królestwa  polskiego. 
Przypadkowem  było  tylko,  że  śmierć  Jagiełły  (1  czer- 
wca) usunęła  ostatnią  przeszkodę:  ograniczenia  w  pełni 
swobód,  które  na  czas  swego  życia  chciał  zatrzymać  na 
Rusi    koronnej.    Teraz    na    samym    początku    rządów  jego 

.syna',  może    jeszcze  w    obecności   posłów  litew- 

»  Długosz,  IV  548/9. 


KKTZYS   INII   14S0  -  1440  315 

skich,  którzj:  ptzyby  1  i  nakoronacyę  w  imieniu 
Zygmunta  i  Litwy  ^,  zrównanie  to  nastąpiło  w  całej 
pełni:  objęło  bowiem  wszystkie  prawa  i  wolności,  które 
szlachta  polska  właśnie  podczas  rządów  Jagiełły  wywal- 
czyła sobie  z  takim  trudem.  Odrazu  też  dawało  Rusi  koron- 
nej szlacheckie  sądy  ziemskie,  których  księgi  zaczęto  spi- 
sywać po  powiatach  już  z  pierwszym  dniem  następnego 
roku',  samorząd  sejmikowy'  i  udział  jej  dygnitarzy  w  spra- 
wach ogólno-państwowych*. 

Ziemie  ruskie  Korony,  nietylko  województwo  lwow- 
skie czyli  ruskie  w  ściślejszem  znaczeniu,  ale  i  podolskie 
czyli  kamienieckie,  oraz  bełzkie^  aczkolwiek  pozostawało 
pod  władzą  książąt  mazowieckich,  otrzymały  więc  prawa 
szersze  i  pełniejsze  aniżeli  ziemie  ruskie,  pozostawione 
przy  w.  księstwie.  Nie  zmienia  to  jednak  analogii  zasad- 
niczej, dzięki  której  jedna  część  Rusi  zespoliła  się  teraz 
ustrojowo  z  Koroną,  a  równocześnie  druga  z  Litwą.  I  otóż 
teraz  dopiero  rozstrzygnęło  się  ostatecznie, 
że  Unia  jagiellońska  b  ędzie  m  lała  formę  ściśle 
dualistyczną,  i  dokonał  się  proces  budowy  zje- 
dnoczonego państwa,  który,  rozpoczęty  przez 
Jagiełłę  w  Krewię,  przeciągnął  się  przez  całe 
jego  życie. 

Ale  trwała  jeszcze  nieszczęsna  wojna  do- 
mowa, w  której  ciągu  zapadły  przełomowe  postanowienia 
1434*  r.    Jej    dalszy    przebieg    nie    zmienił  w pra- 


»  Ib.,  542. 

«  Niesiecki :  Herbarz  1  261;  AGZ  XII  nr.  1,  XIII  nr.  1,  por.  Xl  nr.  714. 

*  Ob.  wykaz  sejmików  u  H.  Chodynickiego:  Sejmiki  ziem  ru- 
skich w  w.  XV,  s.  117. 

*  Po  raz  pierwszy  przy  zawarciu  pokoju  brzeskiego  z  "/it 
1435,  Vol.  leg.  I  128/9,  por.  130,  138. 

'=  Obok  innych  świadectw  dowodzi  tego  udział  szlachty  belz- 
kiej  i  podolskiej  w  cytow.  niżej  konfederacji  z  r.  1436;  pór.  też 
4csięgi  ziemskie  belzkie,  zachowane  od  r.  1439,  w  AGZ  XIX  s.  323  un. 


316  OKRKS  JAOIKŁł.OWY    1386-1440 

wdzie  ówczesnego  rozgraniczenia  między  Ko- 
roną a  w.  księstwem,  które  utrzymało  się  aż  da 
unii  lubelskiej;  był  jednak  powodem,  że  za- 
sady wzajemnego  stosunku  obu  państw,  mimo 
tak  ścisłych  na  pozór  zobowiązań  świeżych  aktów  unii, 
nie  zdobyły  sobie  wśród  wewnętrznego  rozstroju  w.  księ- 
stwa ogólnego  uznania,  lecz  m  i  ały  j  es  z  cze  być  przed- 
miotem długich  sporów  i  wielu  zmian  aż  po 
r.  1569. 

Doraźny  jednak  sukces  odnowienia  unii  z  Zygmun- 
tem, które  wzmocniło  jego  stanowisko  na  Litwie,  a  zwła- 
szcza zrównania  Rusi,  którego  odkładanie  dotąd,  wprost  ją 
popychało  do  obozu  opozycyjnego  t.  j.  Świdrygiełły,  nie 
dał  długo  czekać  na  siebie. 

Z  jakiem  zadowoleniem  przyjęła  prawa  koronne 
Ruś,  należąca  bezpośrednio  do  królestwa  polskiego,  o  tem 
świadczy  konfederacya,  którą  niebawem,  w  lecie  r.  1436, 
zawiązało  stokilkadziesiąt  przedstawicieli  wszystkich  jej 
ziem,  aby  sobie  zabezpieczyć  nienaruszone  zachowanie 
tych  praw  ^  Ale  niemniejszem  było  też  wrażenie  przywi- 
leju trockiego  z  6  maja  w  w.  księstwie,  gdzie  tymczasem 
rozpoczęły  się  obustronne  przygotowania  do  nowej  roz- 
prawy między  Zygmuntem  a  Swidrygiełłą  i  gromadziły  się 
się  posiłki  polskie  dla  pierwszego,  obsadzając  ważniejsze 
zamki  2. 

Oto  bowiem  już  w  drugiej  połowie  r.  1434  i  na  po- 
czątku następnego  roku  we  wszystkich  dzielnicach 
ruskich  w.  księstwa,  gdzie  dotąd  Świdrygiełło 
miał  najpewniejsze  oparcie,  objawił  się  ruch, 
zmierzający  do  odpadania  od  niego,   najpierw  na 

>  Cod.  epist.  III  dod.  nr.  39;  nazwiska  uczestników  w  J.  Za- 
moyskiego inwentarzu  arch.  kor.  III  9—11  i  61— 6H,  oraz  jego  nota- 
tach  herald.-sfrag.  (Piekosiński :  Studya,  t.  VII),  nr.  1229/30,  158—217 
i  596—693. 

»  LEK  VIII  nr.  855,  s.  501. 


KRYZYS  UNII    1430  -   1440  317 

południu:  na  Wołyniu,  Podolu  bracławskienn  i  Kijowszczy- 
inie,  potem  i  na  północy:  w  Smoleńsku. 

Jakie  pobudki  wywołały  ten  ruch,  o  tem  poucza  akt 
z  7  września  1434  r  \  w  którym  starosta  krzemie- 
niecki i  bracławski  z  ramienia  S  wid  rygiełły,  ks,  Fed- 
ko  Nieświzki,  poddał  się  królowi  i  Koronie. 
Niebezpieczeństwo,  jakie  mu  groziło  ze  strony  dotychcza- 
sowego pana,  było  niewątpliwie  spowodowane  układami, 
które  Fedko  już  przedtem  prowadził  z  panami  koronnymi  -, 
namierzając  przejść  do  ich  obozu.  O  co  mu  zaś  chodziło, 
gdy  wraz  ziemiami,  klóremi  zarządzał,  przystępował  do 
króla  i  »świętej  Korony  polskiej«,  najwyraźniej  wskazuje 
jego  żądanie,  czyli  raczej  warunek,  że  król  »ma  dać  mnie 
i  moim  dzieciom  i  wszystkim  ziemianom  tych 
ziem  prawo  polskie  na  wieki  jak  innym  zie- 
miom polskim«.  Nie  ulega  wątpliwości,  że  także  win- 
nych wypadkach  prawa  i  przywileje,  przyznawane  ziemiom 
ruskim  tak  ze  strony  króla  jak  i  w.  ks.  Zygmunta,  były 
głównym  motywem  odpadania  od  Swidrygiełły. 

Ale  hołd  Fedka  odsłania  zarazem  trudności,  wsku- 
tek których  rezultat  tej  akcyi.  która  się  zdawała  zapowia- 
dać koniec  wojny  domowej,  pozostał  połowicznym  i  chw^i- 
lowym. 

Układ  z  kn.  Nieświzkim  przyłączał  do  Korony  nie- 
tylko  Podole  bracławskie,  przyznawane  jej  w  uniach 
z  Zygmuntem,  ale  także  Krzemieniecczyznę,  część  Wo- 
łynia, który  miał  otrzymać  w  dożywociu  w.  ksią- 
żę Litwy.  Wpłynęły  na  to  zapewne  zabiegi  tego  stron- 
nictwa w  Koronie,  któremu  tak  bardzo  chodziło  o  złączenie 
Wołynia  z  Rusią  czerwoną,  które  już  na  wiosnę  zamie- 
rzało uderzyć  na  Łuck  i  Krzemieniec ',  a  którego  przywódcy, 


»  Krupowicz:  Zbiór  dyplom.,  nr.  16;  Kwart.  hi.stor.  XXV  2H9  nn. 
«  Arch.  komisji  histor.  XII  164,  202. 
»  Kotzebue:  Switrigail,  s.  117. 


318 


OKRRS  JAGIKł.ŁOWY   1385-1440 


Szamotulski  i  Buczacki,  pozyskali  właśnie  kn.  Fedka.  A\er 
przyczyniło  się  do  tego  także  stanowisko  miejscowego  zie- 
miaństwa,  które  wolało  przez  bezpośrednie  przystąpienia 
do  Polski  dostąpić  pełni  praw  koronnych,  aniżeli  przez  uzna- 
nie Zygmunta  uzyskać  udział,  a  to  nie  zupełny,  w  skromniej- 
szych przywilejach  Litwy.  Dlatego  musiała  powstać  chwiej- 
nosć,  dzięki  której  n.  p.  jedna  część  Wołynia  z  Krzemień- 
cem poddała  się  wprost  Polsce,  a  równocześnie  druga,  ze 
stołecznym  Łuckiem,  Zygmuntowi,  w  którego  imieniu 
zajął  Łuck  chwilowo  Litwin  Gasztołd^  Wynikła  stąd  roz- 
bieżność interesów  między  Zygmuntem  a  Ko- 
roną, utrudniająca  ścisłe  współdziałanie. 

Jeszcze  niebezpieczniejszem  było,  ie  wszyscy  ci  knia- 
ziowie i  ziemianie,  którzy  tylekroć  przerzucali  się  z  jednego 
obozu  do  drugiego,  pod  wpływem  każdego  osobistego  za- 
wodu byli  gdtowi  zmienić  swe  stanowisko.  I  tak 
właśnie  kn.  Fedko  w  swym  akcie  hołdowniczym  stawiał 
jako  drugi  warunek,  że  on  i  jego  potomkowie  pozostaną 
w  posiadaniu  swej  ojcowizny,  rozległych  włości  w  powie- 
cie krzemienieckim  i  na  Podolu,  gdzie,  jakby  w  odrębnem 
księstewku  lennem,  miał  ustanawiać  po  grodach  swych 
» wojewodów  i  burgrabiów«,  wiernych  » królowi.  Koronie 
i  mnie,  ich  słudze«.  Zdaje  się,  że  to  żądanie  napotykało 
w  Koronie  na  opór,  skoro  20  marca  następnego  roku  mu- 
siał odnowić  hołd  z  pominięciem  tego  warunku  2.  I  to  nie- 
wątpliwie skłoniło  go,  że  niebawem  odpadł  znów  do 
Świdrygiełły  i  walczył  po  jego  stronie  pod  Wiłkomie- 
rzem '.  Polska  utraciła  poddane  przez  niego  ziemie,  on 
zaś  pomnożył  liczny  zastęp  kniaziów,    którzy    najdłużej 

1  LEK  VIII  nr.  855. 

'  Krupowicz,  nr.  17. 

*  Wynika  to  z  identyczności  Fedka  Nieświzkiego  z  Fedorem 
Korybutow  czeni,  której  dowiódł  ks.  Józef  Puz}na;  por.  polemikę 
w  Mieś.  herald.  1911-1914,  w  szczególności  1911,  s.  46,  149,  1912  s.  25. 


KRYZYS   UNII    1430-   1440  319 

podtrzymywali  sprzyjająceg^o  ich  dążeniom  kandydata  do 
g-odności  wielkoksiążęcej  V 

Ale  oprócz  kniaziów  Swidryg:iełło  miał  także  wielu 
innych  stronników,  osobiście  do  niego  przywiązanych,  co 
również  udaremniało  odstępstwo  niektórych  ziem  i  gro- 
dów. Tak  było  zarówno  we  wrześniu  r.  1434  w  Kijowie, 
jak  i  w  marcu  1435  r.  w  Smoleńsku;  w  obu  wypad- 
kach zdradę  ziemian  ruskich,  odpadających  od  swego 
dotychczasowego  przywódcy,  udaremnili  panowie  li- 
tewscy, katoliccy-,  wierni  Swidrygielle.  Kijów 
uratował  mu  Iwaszko  Moniwidowicz  *,  Smoleńsk  zaś  Jerzy 
Butrym '.  a  metropolita  ruski  Herasym,  który  stał  na  czele 
sprzysiężenia,  został  spalony  na  stosie  przez  mścivA'ego 
księcia. 

Oczywiście  jednak,  mimo  że  Świdrygiełło  uniknął 
większych,  trwałych  strat  terytoryalnych,  cały  ten  ruch 
musiał  silnie  podkopaćjego  stanowisko.  Zd rady 
i  represye  rozbijały  jego  stronnictwo  w  przeddzień  decy- 
dującej walki;  dość  przypomnieć,  że  na  Rusi  pogrom,  jaki 
go  spotkał  w  bitwie  nad  Świętą,  przypisywano  karze  Bo- 
żej za  spalenie  metropolity^. 

Zygmunt  zaś  zwycięstwo  zawdzięczał  po- 
mocy polskiej,  którą  mu  zapewniło  odnowienie  unii 
w  roku  poprzednim.  Polska  to  dyplomacya  pozbawiała 
Świdrygiełłę  poparcia  cesarskiego  i  czynnej  pomocy  w.  mi- 

>  Jak  wiadomo,  według  latopisa  pod  Wilkomierzem  walczyła 
po  stronie  ŚwidrvgieUy  około  50  kniaziów;  list  współczesny  (LEK 
VIII  nr.  986)  podaje  ich  liczbę  na  25.  Już  po  klęsce,  w  r.  1437/8,  znaj- 
dujemy w  jego  otoczeniu  nawet  Us.  Sanguszkę,  trzymającego  przed- 
tem Ratno  z  rąk  Korony  (por.  w  naszej  pracy:  Ostatnie  lata  Świ- 
dryg.,  s.  29,  i  w  Arch.  kom.  hist.  XII  207),  co  może  pozostaje  w  związku. 
z  ówczesnym  układem  Świdrygiełły.  z  panami  Rusi  koronnej. 

«  LEK  VIII  nr.  855. 

»  Raczyński:  Kod.  dypl.  Litwy,  s.  367. 

*  Połnoje  sobr.  XVII  63  etc. 


320  OKRES  .lAUlKŁŁOWY   1S86-1440 

strza    i    nietylko     znowu    stanęły    do    boju,    jak    w    lecie 

1434  r.  przy  odparciu  najazdu  inflanckiego ',  polskie  załogi, 
rozłożone  po  grodacti  litewskich  w  liczbie  około  3  tysięcy, 
ale  ponadto  śpieszył  na  Litwę,  na  walną  rozprawę  w  lecie 

1435  r.,  kwiat  polskiego  rycerstwa*.  Chociaż  w  ostatniej 
chwili  konieczność  pogotowia  na  granicy  pruskiej '  po- 
wstrzymała liczniejszy  jego  napływ,  zebrało  się  go  około 
12.000  pod  wodzą  Jakóba  Kobylańskiego*.  Gdy  zawiodła 
ostatnia  próba  doprowadzenia  do  zgody  między  Zygmun- 
tem a  Świdrygiełłą  przez  podział  w.  księstwa  między  obu  ry- 
wali^, to  posiłki  polskie,  nie  uniknąwszy  dotkliwych 
strat  w  początkowych  starciach*,  rozstrzygnęły  słyn- 
ną bitwę  wiłkomierską  czyli  ))pobojską«  z  dnia 
1  września,  chociaż  dowództwo  nac/elne  sprawował  syn 
Zygmunta,  Michał'. 

Już  współcześni  porównywali  tę  bitwę  ze  zwycię- 
stwem grunwaldzkiemu  Trudno  jednak  przecież  sta- 
wiać dwa  te  sukcesy  orężne  na  równi.  Znaczenie  dziejowe 
Grunwaldu,  mimo  że  go  nie  wyzyskano  należycie,  polega 
na  sukcesie  moralnym,  ideowym,  który  położył  kres  nie- 
bezpieczeństwu krzyżackiemu  a  uratował  Unię.  W  sto- 
sunku do  Zakonu  rzeczywiście  także  zwycięstwo  nad 
Świętą  miało  podobne,  choć  mniej  przełomowe  następstwa: 
chociaż  w.  mistrz  powstrzymał  się  od  udziału  w  walce, 
w  której  zginął  mistrz  inflancki,  skutki  klęski  i  na  nim  się 
odbiły,  tak,  że  pod  sam  koniec  r.  1435  musiał  przyjąć  wa- 
runki, jakie  mu  Polska   podyktowała   w  pokoju  brzeskim, 

1  LEK  VIII  nr.  855 

»  LEK  VIII  nr.  986,  s.  597. 

»  Cod.  epist.  III  dod  nr.  32. 

*  Długosz,  IV  563. 

s  Cod.  epist.  III  dod.  nr.  25. 

•  Ib.,  nr.  32. 

'  LEK  VIII  nr.  976.  986,  IX  nr.  97  s.  60. 
«  Ib.  nr.  986,  s.  599. 


KRYZYS  UNII    1410-1**0 


321 


zawartym  taksamo  jak  pokój  toruński  z  r.  1411  przy 
udziale  w.  księcia  i  rady  litewskiej.  Dla  Unii  jednak 
Wilkom ierz  nie  miał  wcale  owego  podniosłej^o  znaczenia 
co  Grunwald.  Mniejsza  o  to,  że  Zygmunt  właśnie  w  sto- 
sunku do  Krzyżaków  nie  pozwolił  Polakom  wyzyskać  prze- 
wagi w  całej  pełni  \  tak,  że  zaraz  po  wspólnem  zwy- 
cięstwie ustało  współdziałanie  orężne;  nie  byłoby  to  jeszcze 
decydujące,  bo  przecież  i  po  Grunwaldzie  Witołd  zawiódł 
na  wyprawie  pruskiej.  Ale  podczas  gdy  wielki  brat  Zy- 
gmunta, chociaż  w  pierwszym  rzędzie  przestrzegał  intere- 
sów Litwy,  przecież  nie  myślał  podkopać  jej  zbawiennego 
związku  z  Koroną,  Zygmunt,  uratowany  przez  Polaków, 
chwycił  się  od  razu  dwulicow^ej  polityki,  która  go  miała 
uwolnić  od  zwierzchnictwa  Korony  przez  konszachty  z  jej 
wrogami,  a  która  go  doprowadziła  aż  do  planu  ligi  anti- 
polskiej. 

Nim  jednak  do  tego  przyszło,  uwydatniła  się  jeszcze 
druga  różnica,  która  nie  pozwala  zestawiać  r.  1435  z  1410. 
Oto  tym  razem  częściowo  i  pośrednio  tylko  chodziło  o  zwy- 
cięstwo nad  zewnętrznym  nieprzyjacielem,  a  w  pierwszym 
rzędzie  o  zwycięstwo  w  nieszczęsnej,  bratobójczej 
wojnie  domowej.  Ta  strona  pozornego  tryumfu  była 
tem  smutniejsza,  że  nawet  ofiarą  przelanej  krwi  nie  oku- 
piono końca  wewnętrznego  rozłamu.  Bezpośrednio  po  bi- 
twie nad  Świętą  z  wszystkich  dzielnic,  które  w  poprze- 
dnich latach  stały  przy  Świdrygielle,  wojskom  Zygmunta 
poddała  się  tylko  smoleńska,  pamiętna  pomsty  za  nieda- 
wny spisek.  Oparły  się  natomiast  Połock  i  Witebsk';  cał- 
kiem przelotne  tylko  były  sukcesy  na  Siewierzczyźnie,  na- 
wet w  dawnej,  starodubowskiej  dzielnicy  Zygmunta;  wy- 
wołała je  tylko  chwilowa  pogłoska  o  śmierci  Swidrygiełły', 

»  Ib.  nr.  979. 

»  Polnoje  sobr.  XVII  63  etc;  LEK  VIII  nr.  998. 

»  Kotzebue:  Switrigail,  s.  IHS. 

o.  Halecki :  Dzieje  Unii  Jagiellońskiej.  21 


322 


OKRK8  JAOlEł.Ł0\Vy   U86-1440 


który  też  utwierdził  się  na  nowo  nietylko  w  Kijowie,  ale 
i  na  utraconym  w  r.  1434  Wołyniu  wraz  z  wschodniem 
Podolem  ^  Stąd  wojna  domowa  musiała  trwać  dalej. 
Na  razie  o  faktycznym  podziale  w.  księ- 
stwa między  obu  rywali  rozstrzygnęły  warunki 
geograficzne.  Północne,  białoruskie  dzielnice, 
Połock  i  Witebsk,  przez  położenie  swoje  zawsze  ściślej 
związane  z  właściwą  Litwą,  aniżeli  z  resztą  Rusi,  w  lecie 

1436  r.  musiały,  aczkolwiek  niechętnie,  poddać  się  Zygmun- 
towi *.  Piszący  na  północy  rocznikarz  ruski  sądził,  że  tem- 
samem  Zygmunt  już  wówczas  połączył  »w.  księstwo  ru- 
skie«  z  litewskiem.  Nie  stosowało  się  to  jednak  jeszcze 
do  ziem  Rusi  południowej.  Ich  zwarta  całość  pozostała 
i  nadal  w  ręku  Świdrygiełły,  który  w  latach  1436  do  1438 
miał    stałe    oparcie  w  Kijowie    i    Lucku;    jeszcze    w  lecie 

1437  r.  jego  wodzowie  zwycięsko  odparli  wyprawy  Zy- 
gmunta na  oba  te  grody  ^ 

Kiejstutowicz  dlatego  wytężał  wszystkie  siły,  aby 
i  tutaj  położyć  kres  władaniu,  swego  rywala,  ponieważ 
w  Polsce  zaczęła  się  znowu  pojawiać  myśl,  aby  wreszcie 
uśmierzyć  wojnę  domową  przez  utrwalę  nie  takiego  po- 
działu ziem  litewsko-ruskich  między  obu  »w.  książąt«. 
Ten  kierunek  polityczjiy,  zmierzający  do  odłączenia 
ziem  południowo-ruskich  od  Litwy,  wychodził 
znowu  od  panów  Rusi  koronnej.  Już  na  początku  r. 
1436  rozpoczęli  oni  w  tym  celu  rokowania,  uwieńczone  w  li- 
stopadzie zawarciem  zawieszenia  broni;  prowadzono  je  już 
nietylko  ze  stronnikami  Świdrygiełły,  jak  w  r. 
1432/4,   ale  i  z  nim  samym ^.    I  on    bowiem,   mimo  ró- 


*  Ib.,    s.  134;    Haleeki:    Ostatnie    lata    Świdrygiełły,  dod.  I  nr. 
4-17. 

»  Połnoje  sobr.  XVII  64  etc;  LEK  IX  nr.  97,  102,  133. 
»  LEK  IX  nr.  125,  187,  227. 

*  Kotzebue:  Switrigail,  s.  132, 135;  Arch.  Komisyi  histor.  XII  165. 


KRYZV8   (Nil    14S0  -  1440 


323 


wnoczesnych  układów,  z  posłami  cesarskimi  *,  jedyną  mo- 
żliwość utrzymania  się  choć  przy  części  swych  dzierżaw 
widział  w  porozumieniu  z  Polską,  któreby  mu  pozw^oliło 
skupić  wszystkie  siły  w  obronie  przeciw  Zygmuntowi  albo 
nawet  uzyskać  pomoc  polską  dla  siebie. 

Na  zjeździe  krakowskim  w  sierpniu  1437  r.,  na  który 
w  tym  celu  zjechał  osobiście,  odłożono  decyzyę  do  walnego 
zjazdu  w  Sieradzu,  po  dwóch  miesiącach  *.  Ale  już  znacznie 
wcześniej,  gdy  Swidrygiełło  przybył  do  Lwow'a,  panowie 
ruscy  zdecydowali  się  zawrzeć  z  nim  na  własną  rękę  nad- 
zwyczaj doniosły  układ  z  4  września.  Poddawał  się 
w  nim  Koronie,  oddawał  jej  od  razu  upragnioną  ziemię 
łucką,  za  którą  miał  otrzymać  inne  wynagrodzenie,  a  reszta 
jego  posiadłości,  Kijowszczyzna  i  wschodnie  Podole,  miały 
przypaść  Koronie  po  jego  śmierci,  jak  to  w  osobnym  do- 
kumencie poręczyli  panowie  jego  rady'. 

Była  to  poprostu  odrębna  unia,  zawarta  z  częścią  w. 
księstwa;  przez  nią  ta  część,  cała  Ruś  południowa 
miała  się  niebawem  złączyć  z  Rusią  koronną, 
której  panowie  widocznie  zdawali  sobie  sprawę,  jak  wąt- 
pliwem  było  »przywrócenie«  całego  w.  księstwa  lub  cho- 
ciażby Wołynia  po  śmierci  Zygmunta.  Gdyby  umowa  we- 
szła w  życie,  jak  to  zapowiadało  ustanowienie  polskich 
starostów  w  Lucku*,  Unia  jagiellońska  byłaby  już 

'  Ordensbriefarchiy  w  Królewcu,  listy  Jana  Richardi  (notarius 
causarum  Caesareae  maiest.)  do  marszałka  Świdrygielly  z  19/2  1437, 
w  którym  mu  poleca  posłów  cesarskich,  i  do  samego  księcia  z  tejże 
daty  (w  archiwum  obecnie  złożony  mylnie  pod  r.  1440;  streszcze- 
nie u  Kotzebue'go,  s.  132). 

*  Długosz,  IV  579. 

»  Cod.  epist.  I/l  nr.  91/2;  drugi  z  tychllktów  z  oryginału  wy- 
dał B.  Barwińskyj:  Kilka  dok.  i  zamitok  (Zap.  tow.  Szewcz.  t.  116), 
nr.  4.  Por.  też  LEIdX  227. 

*  Akty  zap.  Rossii  I  nr.  36;  Cod.  epist.  II  nr.  250;  Arch.  Ko- 
misyi  histor.  VIII  214/5;  Długosz,  IV  601.  Rzecz  znamienna,  że  je- 
dnym z  nich  był  starosta  generalny  Rusi  koronnej,  Wincenty  z  Sza- 


324  OKRES  JAGIKŁŁOWY   U86-li40 

W  połowie  XV  w.  przybrała  tę  formę  teryto- 
ryalną,  jaką  jej  nadano  w  r.  1569.  O  ile  przyłączenie 
samego  Wołynia  do  Korony  zawsze  było  rzeczą  stosun- 
kowo drugorzędną  a  w  istocie  bardzo  problematyczną, 
póki  Kijowszczyzna  pozostawała  przy  Litwie,  o  tyle  zje- 
dnoczenie wszystkich  ziem  południowo-ruskich,  z  usunię- 
ciem sztucznej  między  niemi  granicy,  najlepiej  odpo- 
wiadało ich  interesom.  Wówczas  zaś,  gdy  Ruś  czer- 
wona nie  była  jeszcze  tak  ściśle  zespoloną  z  Małopolską 
jak  w  XVI  w.,  byłoby  to  w  konsekwencyi  doprowadziło  je- 
szcze w  ostatniej  chwili  do  tryalistycznego  ukształ- 
towania Unii,  bezsprzecznie  najnaturalniejszego  i  naj- 
szczęśliwszego. 

Ale  w  razie  przyjęcia  tego  układu  na  zjeździe  sie- 
radzkim, król  i  Polacy  byliby  się  sprzeniewierzyli  zobo- 
wiązaniom wobec  Zygmunta.  Zdaje  się,  że,  wysyłając  po- 
selstwo do  Kiejstutowicza,  chciano  raz  jeszcze  spróbować, 
czy  takie  rozwiązanie  nie  dałoby  się  przeprowadzić  w  po- 
rozumieniu z  nim,  przez  pogodzenie  się  obu  rywali. 
Było  to  jednak  niemożliwe.  Każdy  z  dwóch  zaciętych 
przeciwników  był  gotów  tylko  do  układu  z  Polską,  a  i  to 
tylko  za  cenę  pomocy  polskiej  przeciwko  drugiemu  ^ 

Wobec  tego  decyzya  nie  mogła  wypaść  inaczej,'  jak 
w  r.  1432/4.  Dostojnicy  koronni,  którzy  znowu  w  Grodnie 
prowadzili  rokowania  z  Zygmuntem,  bez  względu  na  par- 
tykularne interesy  ziem  ruskich,  za  ważniejsze  uznali 
znowu  zabezpieczenie  i  dotrzymanie  unii  z  sa- 
mą Litwą,  chociaż  i  oni  odnosili  się  do  Zygmunta  z  nie- 
ufnością aż  zbyt  rychło  usprawiedliwioną. 

Świadczyła  o  niej  już  ta  okoliczność,  że  parę  miesięcy 
wcześniej,  1  lipca  1437  r.,    zażądano  od   wojewody  wi- 


motuł,  a  drugim  starosta  tego  Oleska,  które,  niedawno  oderwane  od 
Wołynia,  tak  usilnie  pragnęło  zachować  łączność  z  Luckiem. 
»  LEK  IX  nr.  227;  Długosz,  IV  581. 


KRYZYS  UNII   1430  -  1440  325 

leńskiego  Jana  Dowgirda  przysięgi  i  pisemnego  zobo- 
wiązania, że  po  śmierci  Zygmunta  nikomu  innemu  nie 
odda  litewskiej  stolicy,  jak  tylko  królowi,  lub  Jego  na- 
stępcom, i  Koronie  ^  Teraz  zaś,  6  grudnia,  w.  ksią- 
żę nietylko  musiał  ponownie  zatwierdzić  unię 
z  r.  1432',  ze  szczególnem  podkreśleniem,  że  po  jego  zgonie 
cate  państwo  litew'skie  powraca  do  królestwa  polskiego, 
ale  też  umieścić  w  nowym  akcie  nieznany  dotąd 
warunek,  że  odtąd  ktokolwiek  będzie  dzierżył  z  jego 
rąk  grody  lub  ziemie  Litwy  i  Rusi  złoży  analogiczną  przy- 
sięgę i  zobow  iązanie,  jak  Dowgird  co  do  Wilna.  Do  aktu 
w.  księcia  włączono  też  nowe  poręczenie  unii  przez  knia- 
ziów i  panów  Litwy  i  Rusi,  z  których  jednak  tylko  czte- 
rech imiennie  wyliczono  ^ 

Przedstawiciele  Korony  sądzili,  że  w  ten  sposób,  wy- 
rzekając się  uzyskania  całej  Rusi  południowej  za  pomocą 
Świdrygiełły,  zapewnili  sobie  lepiej  niż  dotąd,  że  po  śmierci 
Zygmunta  Polska  będzie  mogła  swobodnie  roz- 
porządzić całem  w  ogóle  państw^em  litewskiem. 
W  akcie,  jaki  w  zamian  za  to  wystawili  Zygmuntowi*, 
obiecali,  że  król,  gdy  dojdzie  do  lat  sprawnych,  układ  ten 
zatwierdzi.  Rzeczywiście  16  grudnia  1438  r.,  przy  zatwier- 
dzeniu przywilejów  koronnych  przez  Władysława  III, 
uzyskali  od  niego  także  sankcyę  umów  z  w.  księciem  ^ 
Równoczesn'"ść  tych  zatwierdzeń  dowodziła  najlepiej,  że 
now^y     król     mimo     niewątpliwej    już     elekcyj- 


»  Barwińskyj :  Żyg.  Kiejst.,  app.  I  nr.  5. 

*  Ib.,  nr.  6. 

*  Są  to  biskup  (Maciej),  kasztelan  (Ościk)  i  wojewoda  wileńscy, 
oraz  Kieżgajlo  Wolimuntowicz. 

*  Cod.  dipl.  Pol.  I  nr    177. 

*  Vol.  leg.  I  139  40;  najnowsze  wydanie  zatwierdzenia  przy- 
wilejów kor.  z  wzmianką  o  Litwie,  Rusi,  Podolu  i  Mołdawii:  Knigi 
polskoj  kor.  mietriki  (wyd.  warsz.  Arch.  głównego,  zesz  2)  t.  I  nr. 
21;  por.  jednak  Cod.  epist.  II  nr  251. 


326  OKKKS  JAGIKŁŁOWY    1886-1440 

ności  Korony  polskiej  uznał  swe  dziedziczne 
ziemie  lite wsko-ruskie  za  jej  część  integralną 
w  jednej  redakcyi  zatwierdzenia  przywilejów  obiecał  zre- 
sztą wyraźnie,  że  tych  ziem  nigdy  od  niej  nie  odłączy. 

Nowe  uznanie  przynależności  w.  księstwa  do  Pol- 
ski przez  stronę  litewską,  za  którem  niebawem  poszło 
podobne  uznanie  ze  strony  dynastyi,  wydawało  się  przed- 
stawicielom Korony  tak  ważnem,  że  równocześnie  obiecali 
Zygmuntowi  zupełnie  odstąpić  Swidrygiełły,  a  na- 
wet go  oniepokoić  i  ścigać«.  Rycerzy  koronnych,  znajdu- 
jących się  przy  nim  i  dzierżących  Łuck,  miano  odwołać, 
a  temsamem  nie  przeszkadzać  Zygmuntowi  w  wyparciu 
wroga  z  ostatnich  jego  posiadłości. 

Tak  się  też  istotnie  stało.  Mimo  niezadowolenia  na  Rusi 
koronnej  \  mimo  że  nie  wykonano  formalnie  uchwały*,  we- 
dług której  wprost  z  ramienia  rządu  polskiego  miano  wy- 
dać Łuck  Kiejstutowiczowi,  sam  fakt,  że  Świdrygiełło  zo- 
stał pozbawiony  oparcia  o  Polskę,  wystarczył,  aby  pod 
koniec  r.  1438  ziemianie  łuccy  poddali  się  Zygmuntowi'. 
W  tym  samym  mniej  więcej  czasie  wyparł  on  swego  wroga 
nietylko  z  całego  Wołynia,  gdzie  Świdrygiełło  cofał  się 
coraz  dalej  ku  południowi,  ale  także  z  Kijowszczyzny  i  wscho- 
dniego Podola*.  Zapożyczywszy  się  u  zaprzyjaźnionych  zie- 
mian czerwonoruskich  5,  Świdrygiełło  umknął  na  Wołosz- 
czyznę. Z  ostatnich  walk  Korona  skorzystała  tylko  tyle, 
że  zajęła  okolice  Chmielnika  i  Latyczowa,  należące  przed- 
tem do  wschodniego,  odtąd  zaś  do  kamienieckiego  Podola*. 

*■  Por.  jej  konfederacyę  z  11  października  1438  r.,  na  której 
czele  stanął  starosta  ruski  i  łucki  Szamotulski  (Cod.  epist.  II  nr.  250). 

*  Długosz,  IV  602. 
»  LEK  IX  nr.  414. 

*  Rozbiór  źródeł  podaliśmy  w  pracy:  Ostatnie  lata  Swidrygiełły, 
8.  7/8. 

5  AGZ  XIII  nr.  895. 

*  Por.  Ostatnie  lata  Świdra  g.,  s.  8  przyp.  5. 


KRYZYS   UNII    1430-  1440 


327 


Po  za  tern  wszystkie  ziemie  w.  księstwa,  ni6  wyj- 
mując Bracławszczyzny,  złączyły  się  w  ręku  jedy- 
negojuż  władcy  państwa  litewskiego,  Zygmun- 
ta Kiejstutowicza. 

Ale  wtedy  rozpoczęte  już  były  knowania,  za  pomocą 
których,  Zygmunt  chociaż  wszystko  zawdzięczał  Polsce, 
chciał  się  zupełnie  uwolnić  od  zależności  od  Korony,  ty- 
lekroć  zaprzysiężonej.  Doradziw^szy  królowi,  aby  przyjął 
koronę  czeską  dla  brata  Kazimierza  \  skorzystał  z  walki, 
jaka  przez  to  wybuchła  z  królem  rzymskim  Albrech- 
tem, aby  już  w  maju  1438  r.  rozpocząć  starania  o  przy- 
mierze z  nim  przeciwko  Polsce.  Niegdyś  poprzednik 
Albrechta,  Zygmunt  Luksemburski,  podżegał  w  tym  celu 
Witolda  i  Świdrygiełłę;  teraz  sam  w.  książę  Litwy  zwra- 
cał się  do  wroga  Polski  i  Jagiellonów  na  Zachodzie.  Po- 
sługując się  pośrednictwem  jakiegoś  kanonika  krakow- 
skiego, któremu  za  to  obiecywał  biskupstwo  na  Litwie, 
snuł  śmiały  plan  wciągnięcia  do  tej  ligi  także  Krzyża- 
ków i  Tatarów  2. 

Właśnie  gdy  ostatecznie  zwyciężył  Świdrygiełłę.  ocze- 
kiwał posłów  austryackich  dla  ratyfikacyi  przymierza.  Cho- 
ciaż do  niej  nie  przyszło,  sojusz  faktycznie  już  istniał  8, 
a  gdy  Polacy  przy  układach  z  Albrechtem  powoływali  się 
na  akty  unii,  według  których  w.  książę  podlegał  Koronie, 
Zygmunt  stanął  na  stanowisku,  że  Litwa  była  i  jest 
państwem  całkiem  niezależne m,  które  objął 
w  dziedzictwie  po  Witołdzie*.  Naśladując  politykę 
wielkiego  brata  z  chwili  jego  najostrzejszego  antagonizmu 
do  Korony,  posługiwał  się  interpretacyą    własnych    aktów 


»  Dług.,  IV  585. 

*  Cod.  epist.  III  dod.  nr.  44. 

*  Por.  Cod.  ep.  II  nr.   257  8  i  uwagi  Prochaski  w  Kwart.  hist. 
XVII  454  6. 

*  Cod.  epist.  II  nr.  261. 


328  OKKBS  JAGIBŁŁOWY   1S86-1440 

unii  nietylko  odmienną  od  polskiej,  lecz  wprost  sprzeczną 
z  prawdą. 

Ale  jego  plan,  zmierzający  właściwie  do  zerwania 
Unii,  właśnie  dlatego  sienie  udał.  Udaremniły  go 
nietylko  wahania  i  rozterki  wśród  Zakonu,  gdzie  jedynie 
gałąź  inflancka  zdecydowała  się  na  przymierze  z  Zygmuntem, 
obiecując  zresztą  pomoc  tylko  na  wypadek,  gdyby  go  Po- 
lacy sami  najechali  ^,  i  nietylko  śmierć  Albrechta,  dnia  27 
października  r.  1439.  Wszak  zanim  jeszcze  wieść  o  niej 
mogła  nadejść  na  Litwę,  31  października  tego  roku,  Zygmunt 
musiał  w  Trokach  wystawić  dokument,  którym  wręcz  prze- 
kreślał całą  swoją  politykę  antipolską:  swój  piąty  akt 
unii,  dosłowny  transumpt  jednego  z  poprzednich 2. 

Zmusiła  go  do  tego  niewątpliwie  opozycya,  zktórą 
jego  polityka  spotykała  się  na  samej  Litwie. 
O  silnem  stronnictwie  polskiem  wśród  jej  panów 
donosili  w.  mistrzowi  jego  posłowie  już  22  września  ^  i  już 
wtedy  było  postanowionem,  że  odbędzie  się  zjazd  z  Pola- 
kami. Do  obozu,  który  nie  chciał  dopuścić  do  zerwania 
z  królem  i  Koroną,  należeli,  jak  wynika  z  wypadków  1440 
r.,  najwybitniejsi  panowie  i  dostojnicy,  z  biskupem  wileń- 
skim Maciejem  na  czele*,  ci  zwłaszcza,  którzy  poręczyli 
odnowienie  unii  w  r.  1437  a  nawet,  jak  wojewoda  wileń- 
ski Dowgird,  osobne  wówczas  przyjęli  zobowiązania  na 
wypadek  śmierci  Zygmunta.  W  ówczesnym  układzie  dzie- 
dziczne prawa  syna  jego  Michała  ograniczono  znowu 
do  dzielnicy  trockiej,  podczas  gdy  ze  stanowiska  Zygmunta 
wynikało,  że  pragnął  mu  przekazać  jako  dziedzictwo  całe 
państwo  litewskie.  Dlatego  niewątpliwie  ^Michał  popierał  po- 

1  LEK  IX  nr.  477. 

2  Cod.  epist.  II  nr.  262;  por.  Barwińskyj,  1.  c,  nr.  7. 

3  A.  Lewicki:  Przymierze  Zygmunta  w.  ks.  lit.  z  królem  rzym- 
skim Albrechtem,  Rozpr.  Akad.   hist.  t.  37,  dod.  8  s.  319. 

*  Ib.,  s.  307. 

5  Słusznie  to  wbrew  Lewickiemu  podniósł  A.  Kopystiański: 
Ks.  Michał  Zygmuntowicz,  Kwart.  hist.  XX  96  nn. 


KRYZYS  UNII    U30-1440  '329 

litykę  ojcowską,  której  przeciwnicy  byli  zarazem  przeci- 
wnikami jego  następstwa  na  w.  księstwie. 

Odnawiając  pod  ich  naciskiem  dawniejsze  akty  unii, 
Zygmunt  postępował  niewątpliwie  nieszczerze:  wszak  bez- 
pośrednio przedtem  napisał  ów  list  do  Albrechta  II,  w  któ- 
rym tak  silnie  podkreślał,  że  jest  dziedzicznym  panem  nie- 
zależnego od  Polski  w.  księstwa  1.  Nie  ufali  mu  też  wi- 
docznie Polacy:  gdy  król  w  Krakowie,  7  stycznia  następ- 
nego roku,  wystawiał  transumpt  aktu  unii  z  r.  1434  2,  odpo- 
wiadający transumptowi  Zygmunta,  ich  przedstawiciele 
nie  opuszczali  dworu  w.  księcia  i  z  naciskiem  żądali  od 
niego,  aby  uiścił  królowi  opłaty,  zaległe  od  kilku 
lat,  które  urosły  do  100.000  kop  groszy '.  Jak  niegdyś  kró- 
lowa Jadwiga  w  r.  1398,  chciano  uzyskać  namacalny  do- 
wód zwierzchnictwa  w  formie  daniny:  ponieważ  jednak 
akty  unii  nie  zawierały  takiego  warunku,  opierano  te  pre- 
tensye  pieniężne  chyba  na  tem,  że  Zygmunt  nie  wypłacił 
żołdu  posiłkom  polskim,  które  w  latach  1433/5  walczyły 
za  jego  sprawę  na  Litwie. 

Tymczasem  Zygmunt,  mimo  wieści  o  śmierci  Albre- 
chta, która  niebawem  musiała  go  dojść  i  zmusiła  do  go- 
ścinnego, przyjaznego  na  pozór  przyjęcia  Polaków,  nie  my- 
ślał świeżo  odnowionego  układu  wypełnić  wierniej  od  po- 
przednich. Dlatego,  ulegając  chwilowo  z  konieczności  opo- 
zycyi  litewskiej,  już  przed  zatwierdzeniem  unii  posta- 
nowił usunąć  tę  główną  przeszkodę,  o  którą  się  rozbijały 
jego  plany.  Według  późniejszej  tradycyi  *  zamierzał  zwołać 
»sejm«  i  podstępnie  wyciąć  na  nim  szlachtę  litewską,  którą 


1  Cod.  epist.  II  nr.  261. 

*  Cod.  dipl.  Pol.  I  nr.  180  (datę  sprostował  Caro:  Gesch.  Polens 
IV  160  przyp.  4). 

*  LEK  IX  nr.  574.  Co  do  interpretacyi  tego  żądania  por.  trafne 
uwagi  Barwińskiego,  o.  c,  s.  86. 

*  Polnoje  sobr.  XVII  533. 


330  OKRES  JAiJlKŁŁOWY    1185-1440 

zaczął  gnębić  w  okrutny  sposób,  uwięziwszy  wprzód  in- 
nych możliwych  kandydatów  do  godności  wielkoksiążęcej. 
Potwierdzają  to  co  do  istoty  r/eczy  dwa  niezależne  od 
siebie  źródła  współczesne:  Długosz  zaznacza,  że  zmusił 
panów  litewskich  do  przysięgi,  iż  po  jego  śmierci 
będą  wierni  i  posłuszni  jego  synowi^,  a  według 
relacyi  krzyżackiej  z  22  września  r.  1439  ^  już  wówczał  miał 
zamiar  »ukarać«  wszystkich,  którzyby  nie  stanęli  po  jego 
stronie  przy  układach  z  Polską.  Nadto  z  uwięzieniem  Olelki 
Włodzimierzowicza,  ks.  słuckiego,  i  całej  jego  rodziny  nie- 
wątpliwie pozostaje  w  związku  to,  że  pod  koniec  życia 
Zygmunta  syn  jego  Michał,  któremu  ojciec  już  przedtem  wy- 
dzielił z  księstwa  trockiego  Brześć,  Kamieniec  litewski, 
Słonim,  Wołkowysk  i  Brańsk  podlaski ',  władał  także  Słu- 
ckie  m*. 

Zanim  jednak  Zygmunt  dokonał  represyi,  nastąpiła  kata- 
strofa. Król  Władysław,  który  po  świeżem  odnowieniu  unii 
spodziewał  się  zapewne,  że  przynajmniej  przez  pewien  czas 
zapanuje  spokój  na  Litwie,  wybierał  się  właśnie  na  Wę- 
gry, zaproszony  do  objęcia  tego  królestwa,  gdy  nadeszła 
wieść,  że  w  niedzielę  palmową,  20  marca  1440  r.,  Zygmunt 
Kiejstutowicz  został  zamordowany  w  swym  zamku 
trockim  ^. 

1  Hist.  IV  656. 

*  Lewicki:  Przymierze,  dod.  8. 

s  Cod.  epist.  II  nr.  232;  co  do  Brańska  por.  jego  nadanie  z  20/11 
1437  r.  którego  oryg.  znajduje  się  w  Arch.  głównem  w  Warsz.,  perg. 
703/1328.  Z  Brańskiem,  jak  zwykle,  był  też  złączony  Bielsk,  gdzie 
w  r.,  14H9  zarządza?  ten  sam  »wojewoda«  co  w  Brańsku  (Teki  Na- 
rusz, t.  16  nr.  110). 

*  Oryg.  jego  przyw.  dla  kościoła  słuckiego,  dat.  ze  Słucka  28/10 
1439,  w  Arch.  XX.  Radziwiłłów  w  Nieświeżu,  perg.  nr.  98  (dod.  I 
tego  działu). 

5  Długosz,  IV  619. 


CZĘŚĆ  III. 

Okres  Kazimierzowy. 

1440-1499. 


1.  Dwie  elekcye    Kazimierza  Jagiellończyka  i  spór  o  Unię 

1440-1453. 

Rok  1440  oznacza  zupełny  przełom  w  dziejach 
Unii,  nowy  w  nich  rozpoczyna  okres.  W  parę  tygodni 
zaledwo  po  zamordowaniu  Zygmunta  nastąpiło  wpraw- 
dzie nie  zupełne  zerwanie  samej  Unii,  do  któ- 
rego zmierzał  w  ostatnich  latach  życia,  ale  zerwanie 
wszystkich  jej  dotychczasowych  aktów,  obale- 
nie tej  koncepcyi  wzajemnego  stosunku,  którą 
stworzono  w  r.  1 400,  i  zarazem  zasady  przyna- 
leżności Litwy  do  królestwa  polskiego,  którą 
podtrzymywano  teoretycznie  od  układu  krewskiego.  Nowa 
forma  Unii,  ograniczająca  związek  równorzę- 
dnego zupełnie  państwa  litewskiego  z  pol- 
skiem  do  wspólności  dynasty  i,  względnie  oso- 
by władco  w,  prawnie  uznana  przez  obie  strony 
dopiero  na  samym  końcu  tego  okresu,  w  r.  1499, 
faktycznie  powstała  zaraz  na  jego  początku, 
w  r.    1440.    Postanowienia    dawnych    aktów,    nie 


332  OKKBR  KAZIMIRKZUWY   U40-U99 

odnowionych  ani  razuwciągu  tego  okresu  ani 
też  nie  zastąpionych  nowymi,  straciły  wszel- 
kie znaczenie. 

Stąd  wniosek,  że  polityka  polska,  która  w  burz- 
liwem  dziesięcioleciu  po  śmierci  Witołda  chciała  wy- 
musić ich  ścisłe  dotrzymanie,  mimo  doraźnych  sukcesów 
nie  dop'ięła  swego  celu.  Dzieło  Unii  tylko  wte- 
dy rozwijało  się  pomyślnie,  gdy  ją  kształtowała 
dobra  wola  obu  stron. 

Ale  wojna  domowa  w  w.  księstwie,  do  której  do- 
prowadziło niebaczne  posługiwanie  się  Zygmuntem  prze- 
ciwko Świdrygielle,  miała  i  pod  drugim  jeszcze  względem 
przełomowe  następstwa  dla  Unii.  Oto  w  jej  wirze  wła- 
dza nad  państwem  litewski  om,  o  którą  walczyli 
dwaj  rywale,  przeszła  właściwie  w  ręce  możno- 
władztwa, którego  stanowisko  i  ugrupowanie  w  obu 
obozach  rozstrzygało  o  wynikach  walki.  U  progu  nowego 
okresu  to  możnowładztwo  za  pomocą  gwałtu  usuwa  nie- 
dogodnego władcę,  a  u  jego  schyłku  zyska  prawną  sank- 
cyę  swego  udziału  w  rządach.  W  okresie  poprzednim 
główną  trudność  w  rozwoju  Unii  sprawiał  sto- 
sunek do  w.  książąt,  którym  trzeba  było  powierzyć 
zarząd  Litwy  i  jej  ziem  ruskich;  wszelkie  ruchy,  zmierza- 
jące do  rozluźnienia  lub  nawet  rozbicia  Unii,  wszelkie  wo- 
góle  prądy  odśrodkowe,  wychodziły  od  tych,  którzy  się 
uważali  za  pokrzywdzonych  przez  Unię  »dziedziców«  pań- 
stwa litewskiego  lub  poszczególnych  jego  dzielnic.  Obe- 
cnie stanowisko  tych  książąt  było  już  osłabione  tak  da- 
lece, że  odtąd  żaden  z  nich  nie  zdołał  osiągnąć  tronu 
wielkoksiążęcego,  który  nie  wychodzi  już  z  linii 
jagiellońskiej;  zato  o  zacieśnieniu  lub  rozlu- 
źnieniu stosunku  do  Polski  zaczyna  rozstrzy- 
gać możnowładztwo  w.  księstwa,  polityka  jego 
stronnictw  i  rodów.  Opozycya  wychodzić  będzie  jak  przed- 
tem od  tych,  których  Unia  ograniczała  w  ich  władzy  nad 


DWIE  BLBKCYIO  KAZIMIERZA  JAU.  I  SPÓK  O  UNIĘ  333 

państwem  litewskiem;  tymi  jednak  nie  będą  już  osobni 
w.  książęta,  lecz  najpotężniejsi  w  danej  chwili  wiel- 
może. Dlatego  już  przy  ocenie  sytuacyi  po  zamachu  troc- 
kim trzeba  najsamprzód  na  ten  właśnie  czynnik  zwrócić 
uwagę. 

Przy  zamordowaniu  Zygmunta,  który  stawał 
się  niebezpiecznym  dla  całego  wogóle  możnowładztwa, 
złączyły  się  różne  bardzo  żywioły:  katoliccy  do- 
stojnicy ściślejszej  Litwy,  wojewodowie  wileński  i  trocki 
Dowgird  i  Lelusz,  współdziałają  ze  zrusczonymi  kniaziami 
z  dzielnicy  wołyńskiej,  z  Czartoryskimi  ^  Ci  ostatni  dzia- 
łali naprawdę  na  rzecz  Świdrygiełły,  jak  twierdzi  latopis. 
Tamci  jednak,  conajmniej  Dowgird,  złączyli  się  od  razu 
z  innym  obozem,  który  od  morderstwa  trzymał  się  zdała, 
ale  najlepiej  wyzyskał  jego  następstwa.  Było  to  właśnie 
stronnictwo,  które  już  w  poprzednich  latach 
paraliżowało  politykę  Zygmunta,  wrogą  kró- 
lowi i  Koronie:  biskup  wileński  Maciej,  kasztelan  wi- 
leński sędziwy  Ościk,  pamiętający  jeszcze  unię  wileńską 
i  horodelską,  Jan  Gasztołd,  Iwaszko  Moniwidowicz,  Piotr 
Montygirdowicz '  i  szereg  innych  możnych  rodów  bojar- 
skich, jak  Dowojnowicze,  Niemirowicze  i  Wolimuntowicze 
z  Kieżgajłą  i  jego  synami  na  czele  '.  Oni  teraz  nie  myśleli 
popierać  do  godności  w.  książęcej  ani  ))Michałuszki«  ani 
Świdrygiełły,  lecz  postanowili  przyjąć  za  pana  ni- 
kogo innego,  jak  tylko  samego  króla  pol- 
skiego. 

Pozornie  więc  mieli  zamiar  dotrzymać  jaknajściślej 
poprzednich  aktów  unii.  Pozornie  też  sprzeciwia  się  to 
ówczesne  stanowisko  późniejszej  ich  polityce,  gdy  zwłasz- 
cza niektórzy  z  nich,  jak    biskup    Maciej    a  przedewszyst- 


1  Polnoje  sobr.  XVII  533;  Długosz,  IV  619. 

»  Długosz,  IV  621. 

»  Ib.  629;  Połnoje  sobr.  XVII  535. 


334  0KRK8   KAKIMIKRZOWY   1440-1499 

kiem  Gasztołd,  tak  stanowczo  będą  stali  na  straży  odręb- 
ności państwowej  Litwy.  W  istocie  jednak  w  ich  taktyce 
żadnej  nie  było  sprzeczności.  Uznanie  zwierzchności 
króla  Władysława  nie  przesądzało  jeszcze 
wcale  o  tern,  że  Litwa  ma  naprawdę  powrócić 
do  królestwa  polskiego,  jak  tego  się  domagały  sło- 
wa poprzednich  umów.  Zapewniało  tylko  związek 
państwa  litewskiego  z  polskie m,  a  tego  ci  pa- 
nowie, wychowani  w  szkole  politycznej  Wi- 
tołda,  bynaj  mniej  nie  myśleli  rozrywać.  Zachowy- 
wali potrzebne  dla  w.  księstwa  oparcie  o  Polskę,  ale  w  do- 
trzymaniu aktów,  które  miały  normować  ten  związek,  nie 
myśleli  wcale  iść  tak  daleko,  aby  uzależniać  los  Litwy  od 
postanowień  Władysława,  jako  króla  polskiego,  i  od  zgody 
rady  koronnej.  Chcieli  najpierw,  aby  Władysław  sam 
objął  rządy  na  Litwie,  ale  jako  jej  w.  książę; 
potem  zaś,  gdy  król,  nie  chcąc  odłożyć  swej  wyprawy  wę- 
gierskiej, postanowił  wysłać  im  brata,  niedoszłego  kandy- 
data do  Korony  czeskiej,  Kazimierza,  zgodzili  się 
chętnie  i  na  to,  byleby  królewicz  jaknajprędzej  przybył 
na  Litwę  ^  Oczywiście  jednak  już  wtedy  mieli  zamiar  wy- 
nieść go  zaraz  pQ  przybyciu  do  godności  w. 
książęcej,  bez  względu  na  przyzwolenie  Po- 
laków. 

W  jednym  i  w  drugim  wypadku  nowy  w.  książę 
miał  zawdzięczać  swą  władzę  nie  ustanowie- 
niu przez  króla  za  zgodą  Polaków  i  Litwinów, 
czego  żądały  akty  unii  i  co  go  poddawało,  wraz  z  jego 
państwem,  pod  zwierzchnictwo  Korony  polskiej^  lecz  je- 
dynie elekcyi  przez  zwołany  w  tym  celu  zjazd  »knia- 
ziów  i  panów  i  całej  ziemi  litewskiej«*,  oczywiście  ogra- 
nie z  one  j  do  r  o  d  u  Gedyminowiczów.  Z  pośród  człon- 

»  Długosz,  IV  623,  629. 

«  Polnoje  sobr.  XVII  68,  por.  3H9,  399,  4«6. 


DWIE    KLRKGYE  KAZIMlliRZA   JAO.   I   SCÓrt  O   UNIĘ  335 

ków  tego  rodu  postanowiono  wybrać  nie  Zygmuntowicza 
lub  Świdrygiełłę,  lecz  jednego  z  Jagiellończyków; 
ratowało  to  Unię  w^  formie  unii  personalnej 
lub  dynastycznej,  która  nie  zagrażała  odrębności 
i  równorzędności  państwa  litewskiego  a  zapew^niała  mu 
przecież  dotychczasowe  kor/yści  związku  z  Polską,  równo- 
cześnie zaś  odpowiadało  n  aj  lepiejinteresom  mo- 
żnowładztwa. Wszak  gdyby  Władysław  przyjął  wybór, 
byłby  mimo  to  przeważnie  przebywał  w^  Polsce  lub  nawet 
za  Karpatami,  Kazimierz  zaś  był  13  letniem  dzieckiem. 
W  każdym  więc  wypadku  istotna  władza  musiała  pozostać 
w  ręku  stronnictw*  magnackiego,  które  ich  wybrało. 

Przyszłość  dowiodła,  że  te  przewidywania  były  słu- 
szne. Dopiero  pod  rządami  młodego  Jagiellończyka  Litwini, 
oczywiście  głównie  możnowładcy,  zaznali,  jak  Długosz 
dwukrotnie  zaznaczaj  nieznanej  dotąd  wolności,  po 
ciężkich  rządach  Witołda  i  Zygmunta.  Małoletnośd  władcy, 
za  którego  właściwie  rządzili  sami,  nietylko  ugruntowała 
na  długie  lata  ich  wpływ  polityczny,  lecz  pozwoliła 
im  też  położyć  podwaliny  pod  swoją  potęgę  ekono- 
miczną przez  obfite  nadania  ziemskie,  które  wówczas 
z  łatwością  sobie  wyjednywali '. 

Program  stronnictwa  jagiellońskiego,  wobec  łatwych 
do  przewidzenia  korzyści  dla  możnowładztwa,  szybko 
zyskiwał  licznych  zwolenników.  Rola  przywódcy  w  tym 
obozie,  a  stąd  kierownika  polityki  litewskiej  w  pierwszych 
latach  panowania  Kazimierza,  przypadła  Gasztołdowi'. 
Zrazu  jednak  musiał  się  dzielić  znaczeniem  z  najwyższym 
ft 

1  Hist.,  V  10,  16. 

*  Por.  regesty  nadań  Kazimierza  w  III  księdze  zapisów  Metryki 
litewskiej,  z  których  bardzo  znaczna  część  —  jak  dowodzą  imiona 
świadków,  np.  Dowgirda,  zmarłego  w  r.  1443  —  pochodzi  właśnie 
z  początku  jego  panowania.  Są  one  wydane  w  Dokum.  Mosk.  archi- 
wa minist.  justicii  t.  I  i  w  Russk.  istoricz.  bibl.  t.  XXVII. 

s  Por.  Długosz,  V  21. 


S36  OKRB*  KAZIMIRRZOWY  1440-1499 

dygnitarzem  państwa,  wojewodą  wileńskim  Dowgirdem, 
który,  choć  bezpośredni  uczestnik  zamachu  na  Zygmunta, 
winę  zwalił  zręcznie  na  wojewodę  trockiego  Lelusza  i  aż 
do  śmierci  swej  w  r.  1443  utrzymał  się  na  naczelnem  sta- 
nowisku K  Wtedy  dopiero  otrzymał  je  Gasztołd,  piastujący 
wprzód  województwo  trockie  po  usunięciu  Lelusza,  na  któ- 
rej to  godności  zastąpił  go  potem  trzeci  z  najmożniejszycłi 
wówczas  panów  Litwy,  M  o  n  i  w  i  d. 

Zręczność  stronnictwa,  którem  kierowali,  okazała 
się  i  w  tem.  że  zdołali  pozyskać  także  cały  szereg  naj- 
możniejszych  kniaziów,  którzy  wraz  z  nimi  uroczy- 
ście witali  przybywającego  na  Litwę  królewicza '.  Ważnem 
było  zwłaszcza  współdziałanie  Jerzego  Semenowicza  Hol- 
szańskiego',  brata  stryjecznego  królowej  matki,  gdyż 
torowało  drogę  do  ścisłego  porozumienia  z  dynasty ą. 
Panowie  litewscy  wiedzieli  bowiem,  że  ich  zamiar 
silnego  zabezpieczenia  odrębności  państw o- 
wej  w.  księstwa  schodził  się  z  interesami  do- 
mu panującego,  który  w  ten  sposób  najlepiej  mógł 
utrzymać  swe  dziedziczne  prawa  do  Litwy,  mimo  elekcyj- 
ności Korony  polskiej.  Okazało  się  też  niebawem,  jak  tą 
drogą  nawet  wolny  wybór  w  Polsce  stawał  się  fikcyjnym, 
o  ile  chciano  zachować  Unię.  Mimo  to  jednak  nie  należy 
przeceniać  wpływu  czynnika  dynastycznego  na  elekcyę  litew- 
ską Kazimierza.  O  roli  jego  matki  w  r.  1440  nic  nie  wia- 

1  Polnoje  sobr.  XVII  537;  Sobranije  gramot  gor.  Wilny,  nr.  5; 
Arch.  Sang.  I  nr.  39,  a  zwłaszcza  najwcześniejszy  znany  nam  do- 
kument Kazimierza,  z  Wilna  13/7  1440  (Kopiaryusz  przyw.  kapituły 
wil.  III  84),  na  k^irym  obok  biskupa  Macieja,  kniaziów  Olelki  i  Hol- 
szańskiego,  i  kasztelana  wileńskiego  Ościka  występują  jalio  świad- 
kowie Dowgird  wojewoda  wileński  i  Gasztołd  wojewoda  trocki.  Na 
dokumentach  prywatnych  Lelusz  i  po  swem  usunięciu  używa  tytułu 
wojewody  trockiego;  por.  Kopiaryusz  przyw.  kościoła  wil.  w  Mu- 
zeum XX.  Czarter.,  fol    20 v. 

*  Długosz,  IV  655. 

»  Połnoje  sobr.  XVII  535. 


DWIB  ELKKCYR  KA/.IMlERZA  JAG.   I  SPÓR  O  UNIĘ  337 

•domo;  on  sam  był  za  młody,  abyśmy  mu  mogli  przypisać 
świadome  cele  polityczne;  taksamo  zaś,  jak  Kazimierz  ry- 
•chło  popadł  pod  silny  wpływ  swego  nowego  otoczenia  li- 
tewskiego, tak  król  Władysław  ulegał  w  znacznej  mierze 
■wpływom  trzeciego  czynnika,  od  którego  stanowiska  za- 
leżały losy  Unii:  panów  koronnych. 

Były  to  czasy,  kiedy  i  w  Polsce  żywioł  możno- 
władczy  zdobywał  sobie  coraz  większą  prze- 
w^agę  polityczną  i  ekonomiczną,  dzięki  małoletności  króla 
i  jego  przedsięwzięciom  zagranicznym,  związanym  ze  stałą 
niebawem  nieobecnością  w  kraju  i  masowem  zastawianiem 
<lóbr  koronnych.  O  ile  jednak  na  Litwie,  przynajmniej 
w  ściślejszem  w.  księstwie,  stronnictwo  Dowgirda  i  Gasz- 
tołda  tworzyło  na  razie  pewien  zwarty  obóz,  o  tyle  wśród 
wielmożów  koronnych  w  przeddzień  wyboru  Kazimierza 
na  w.  księcia  można  rozróżnić  te  same  dwa  odłamy, 
których  rozbieżność  czasem  zaznaczała  się  już 
■w  poprzedniem  dziesięcioleciu. 

Jedno  stronnictwo,  z  panami  małopolskimi,  zwłaszcza 
Oleśnickimi  na  czele,  wiernie  trzymało  się  programu, 
w^yrażanemu  w  uniach  z  Zygmuntem.  Pragnęło 
teraz  wyciągnąć  z  nich  konsekwencyę  t.  j.  rozporządzić 
iosem  Litwy,  która  ze  śmiercią  swego  w.  księcia  wracała 
pod  bezpośrednią  władzę  króla  i  Korony.  Wbrew  panom 
litewskim  popierało  także  pretensye  Michała  Zygmunto- 
wicza, o  ile  się  ograniczały  do  ojcowizny,  tj.  księstwa  troc- 
kiego, przyznanego  mu  w  aktach  unii.  Stąd  łaskawe  przy- 
jęcie, jakie  dzięki  wpływowi  tego  stronnictwa  Michałuszko 
znalazł  u  Kazimierza,  gdy  go  spotkał  w  drodze  z  Kra- 
kowa na  Litwę  i  prosił  o  dzielnicę  trocką  i  o  ukaranie 
5;abójców  ojca '.  Drugie  stronnictwo  koronne,  to  prze- 
4ewszystkiem  panowie  Rusi  czerwonej.  Jedni 
z  nich,  obecni    na   Litwie,   będą    tam   zasłaniać   głównych 

»  Długosz,  IV  655. 

<0    Halecki :  Dzieje  Unii  Jagiellońikiej.  22 


338  0KRK8    KAZIMIICHZOWY    1440- 14»» 

sprawców  zamachu  na  Zygmunta,  Czartoryskich';  inni 
zaś,  którzy  pozostali  w  domu,  niemal  równocześnie,  dnia 
6  czerwca 2,  zawarli  znowu  na  własną  ręk(j  układ  z  kan- 
dydatem Czartoryskich,  ze  Świdrygiełłą,  który  na 
wieść  o  śmierci  Zygmunta  opuścił  Wołoszczyznę  i  zaraz 
w  pogranicznym  Tłumaczu  na  ich  ręce  złożył  hołd  królowi 
jako  ))n  aj  wyższy  książę  Litwy«. 

Oba  jednak  odłamy  panów  koronnych  musiały  się 
zbliżyć  do  siebie,  gdy  plany  i  jednych  i  drugich  po- 
krzyżował szybki  sukces  stronnictwa,  mają- 
cego przewagę  na  Litwie.  Spór  o  jej  stosunek  pra- 
wnopaństwowy  do  Polski  w  danej  chwili  dotyczył  w  pierw- 
szym rzędzie  charakteru  i  roli,  w  jakiej  młody 
królewicz  przybywał  do  Wilna.  Polacy  stali  na 
stanowisku,  że  jest  tylko  zastępcą  i  »gubernatorem« 
ich  króla-,  że  póki  ten,  wraz  z  radą  koronną,  inaczej 
nie  rozporządzi,  nie  jest  wcale  w.  księciem  i  nie  może 
nawet  nabyć  w.  książęcej  władzy.  Korzystając  z  tego,  że 
poprzednie  akty  unii  ustanowienie  nowego  w.  księcia  po 
Zygmuncie  uznawały  za  możliwe,  lecz  nie  za  konieczne, 
dążyli  do  tego,  aby  ta  godność  wogóle  nie  została  obsa- 
dzoną. Towarzysząc  »namiestnikowi«  Litwy  z  ramienia  Ko- 
rony w  licznem  i  dostojnem  gronie,  otoczonem  nadto  przez 
przeszło  2000  kopijników*,  wyobrażali  sobie,  że  wobec  jego 
młodocianego  wieku  oni  to  właściwie  w  jego  imieniu  rzą- 
dzić będą  na  Litwie  i  zaczęli  też  od  razu  występować  tam 
w  tym  charakterze  ^. 

Skrajne  stanowisko,  jakie  zajęli,  miało  jednak  skutek 
wręcz  przeciwny.    Odmówili    żądaniu    Litwinów,    aby   się 


1  Ib.  657. 

^  Cod.  epist.  I/l,  nr.  113. 

»  Długosz,  IV  623. 

*  Ib.,  654/5. 

*  Ib.,  657. 


DWIK  ELBKCyR  KAZIMIERZA  JAG.  I   SPÓK  O  UNIK  339 

Zgodzili  na  elekcyę  Kazimierza  na  w.  księcia,  coby  przynaj- 
mniej uratowało  pozory,  że  ten  wybór  przychodzi  do  skutku 
na  gruncie  dawniejszych  unii.  Wtedy  zaś  stronnictwo  Ga- 
sz tołdo  we  dokonało  elekcyi  zupełnie  na  wła- 
sną rękę,  dowodząc,  nie  bez  słuszności^,  że  nie  można 
z  nią  zwlekać  ze  względu  na  pretensye  Michała  do  go- 
dności w.  książęcej.  Równocześnie  zdołali  usunąć  z  Litwy 
polskie  otoczenie  królewicza  2. 

Elekcya  przyszła  więc  do  skutku  bez  zgody  Polaków, 
z  wyraźnem  pogwałceniem  poprzednich  umów,  podobna 
do  elekcyi  Witołda  na  wyspie  Salin,  i  przelewała  na  no- 
wego w.  księcia  pełnię  samodzielnej  władzy  mo- 
narszej. Wprawdzie  Kazimierz  starał  się  podobno  przez 
poselstwo,  wysłane  aż  do  Węgier,  aby  go  brat  zatwierdził 
na  w.  księstwie,  ale  sprzeciwili  się  temu  skutecznie  Po- 
lacy- Sami  przez  to  zaszkodzili  sprawie  wzmocnienia 
zw-iązku  z  Litwą,  gdyż  takie  zatwierdzenie  przez  króla 
polskiego  byłoby  bądź  co  bądź  zaznaczyło  na  nowo  zwierz- 
chnictwo Korony  nad  w.  księstwem,  a  nawet  dało  może 
sposobność  do  zawarcia  nowej  unii. 

Przekonawszy  się  jednak  tylokrotnie,  że  teoretyczne 
postanowienia  takich  aktów  nie  prowadziły  do  rzeczywistej 
jedności  państwowej,  Polacy  postanowili  cel  swój 
osiągnąć  inną  drogą:  nie  przez  dyskusye  nad 
stosunkiem  praw  no  państwowym  Litwy  do  Ko- 
rony, lecz  przez  poparcie  tych  ruchów  odśrod- 
kowych, które  niebawem  wybuchły  we  wszyst- 
kich niemal  stronach  państw' a  litewskiego.  Zda- 
wało się,  że  rozpadnie  się  ono  na  swe  poszczególne  części 


1  Por.  dokument  Michała  z  tytułem  w.  książęcym  z  5/4  (Arch. 
Sang.  111  nr.  2),  który  A.  Kopystiański  (Kwart.  hist.  XX  98  prz^p. 
3)  trafnie  odnosi  do  r.  1440. 

»  Długosz,  IV  656,  659. 

»  Ib.,  657. 

2J* 


340  OKKRs    KAZIMIKKZOWY    U40-1499 

składowe,  któreby  potem  ka/da  z  osobna,  mniejwięcej  jak 
w  pierwszych  latach  po  układzie  krewskim,  weszły  w  bez- 
pośrednią zależność  od  królestwa  polskiego. 

Trudno  stwierdzić,  o  ile  to  był  istotnie  zanniar  sameg-o 
króla,  jak  twierdzi  Długosz  ^  Sprzeciwiał  się  bezsprzecz- 
nie jego  interesc^nn  dynastycznym,  a  również  i  dobrym  sto- 
sunkom osobistym,  które  utrzymywał  z  bratem  2,  mimo 
napięcia  polsko-litewskiego.  Zgodnie  z  życzeniem  Pola- 
ków nie  zatwierdzał  Kazimierza  na  w.  księstwie  jako  król 
polski,  przez  co  tern  silniej  się  zaznaczała  zupełna  nieza- 
leżność państwa  litewskiego,  dziedzictwa  Jagiellończyków. 
Wystawiał  jednak  dokumenty,  z  którychby  wynikało,  że 
uważał  się  za  najwyższego  pana  Litwy  i  jej  ziem  ruskich  ^ 
i,  jak  zobaczymy^  przyjmował  w  Budzie  przedstawicieli 
owych  prądów  odśrodkowych,  podkopujących  władzę  Ka- 
zimierza w  w.  księstwie. 

Ze  względu  na  plany  Polaków,  wszystkie  te  ruchy, 
z  trudem  zwalczane  przez  stronnictwo  panów  litewskich, 
które  przeprowadziło  elekcyę  Kazimierzową,  wpływały  na 
sprawę  Unii,  chociaż  właśnie  te,  które  najsam przód  wy- 
buchły, pozornie  nie  pozostawały  z  nią  w  żadnym  związku, 
a  wszystkie  bardzo  się  różniły  pomiędzy  sobą  co  do  ge- 
nezy i  charakteru.  Zwalczano  je  też  w  różny  sposób  i  z  roz- 
maitym skutkiem. 

Pierwsze,  bo  jeszcze  przed  wyniesieniem  Kazimierza 


»  L.  c. 

'  Zeissberg:  Kleinere  Geschichtsąuellen  I^olens,  s.  21/2.  Por.  też 
Kmp.  IV  nr.  1391  (or3ginaI  w  Haus  Hof-  u.  Staatsarch.  we  Wiedniu. 
>Urkunden  des  Reichsarchivs  zu  Krakauc,  nr.  bS). 

*  Por.  przywileje  liandlowe,  wystawione  przez  Władysława 
13/6  (Dogiel:  Cod.  dipl.  I  543/4;  Mosbach:  Przyczynki,  s.  98)  i  22/5 
(Kmp.  IV  nr.  1396)  r.  1441,  rozciągające  się  nietyllio  na  »regnum  Po- 
loniaea,  ale  i  na  »ducatum  nostrum  Lituaniae*  ;  powiat  włodzimierski 
na  Wołyniu  król  zalicza  do  »terrae  nostrae  Russiae*  (por.  Ostatnie 
lata  Świdryg.,  s.  65  przyp.  1). 


DWIE  ELKCYK  KAZ:.MlKltZA   JAG.   I   8PÓK  O   UNII<J  341 

na  w.  księcia,  wybuchło  powstanie  w  Smoleńsku ^ 
Miało  przedewszystkiem  charakter  społeczny,  gdyż  wy- 
chodziło od  »pospólstwa«  miejskiego  i  zwracało  się  także 
przeciwko  miejscowemu  bojarstwu,  które  na  wzór  stosun- 
ków litewskich  zdobywało  sobie  coraz  większą  prze- 
wagę. Ale  wywołał  je  też  czynnik  drugi,  poczucie  odrę- 
bności dzielnicowej,  w  tej  ziemi,  stosunkowo  nieda- 
wno spojonej  z  Litwą,  szczególnie  żywe.  Niezadowolenie 
wzbudzało,  że,  jak  to  Smoleńszczanom  po  zamordowaniu 
Zygmunta  obwieścił  ich  namiestnik,  pan  litewski  Andrzej 
Sakowicz,  o  obsadzeniu  stolca  w.  książęcego  miała  roz- 
strzygać tylko  »ziemia  Iitewska«;  kogoby  ona  osadziła  »na 
\Vilnie«,  temu  i  oni  mieli  być  posłuszni.  Zasada  ta  była 
zgodna  z  faktem,  że  w  r.  1434  rozszerzono  wprawdzie  na 
dzielnice  w.  księstwa  prawa  i  wolności  społeczne,  lecz  nie 
zabezpieczono  im  udziału  w  życiu  politycznem;  teraz  je- 
dnak, u  progu  nowego  panowania,  wywołało  to  silną  reak- 
cyę.  Nadto  i  w  drugim  jeszcze  kierunku  przyszło  w  owej 
krytycznej  chwili  do  reakcyi  partykularyzmu  ziemskiego. 
Objawiło  się  powrotną  falą  dążenie  do  przywróce- 
nia osobnych  książąt  dzielnicowych.  Smoleń- 
szczanie  wybrali  sobie  takiego  księcia  najpierw  w  osobie 
Andrzeja  dorohobużskiego,  potem  zaś.  —  gdy  Litwini 
wyparli  tego  potomka  ks.  twerskich  i  księstwo  doroho- 
bużskie.  część  ziemi  smoleńskiej,  oddali  Gasztołdowi  *  — ,. 
w  osobie  Jerzego  Ling  wenie  w  icza  mścisław- 
skiego.  Był  to  wnuk  Olgierda,  a  więc  nie  chodziło  o  oder- 
wanie się  od  Litwy;  za  to  pod  jego  władzą  Smoleńszczy- 
zna  byłaby  się  złączyła  znowu  z  wydartym  jej  za  Olgierda 
Mścisławiem.  Z  Jerzym,  który  zaczął  usuwać  stronników 
Kazimierza,  opierając  się  na  własnem  stronnictwie  bojar- 
skiem,  walka    była  cięższa.  Pierwsza    wyprawa  przeciwko 


'  PoZnoje  sobr.  XVII  68  etc,  539,41. 
*  Dokum.  Mosk.  archiwa  I  H5  nr.  1. 


342  OKRES   KAZIMIERZO  WY   1440-1499 

niemu  była  daremną;  zadał  nawet  Litwinom  porażkę  ^ 
Dopiero  w  drugiej  wyparto  go  tak  ze  Smoleńska,  jak 
i  z  ojcowizny  mścisławskiej.  Do  Smoleńska  wrócił  Sako- 
wicz, odtąd  jeden  z  najbardziej  wpływowych  wielmożów 
za  Kazimierza,  blizki  krewny  Dowgirda^,  i  zaczął  znów 
rozdawać  dobra  ziemskie  wiernym  bojarom  ^;  Mścisław 
zaś  niebawem  oddano  Lingweniewiczowi  *,  za  wstawie- 
niem się  Gasztołda,  któremu  podobno  dzieci  do  chrztu 
trzymał. 

l*odobną,  ale  bez  porównania  ważniejszą  koncesyę 
na  rzecz  systemu  księstw  udzielnych  trzeba  było  uczynić 
co  do  K  i  j  o  ws  z  cz  y  z  ny.  W  tym  wypadku  nie  znamy 
szczegółów.  Wiadomo  tylko  ^  że  Olelko,  ks.  słucko-kopyl- 
ski,  który  od  początku  znalazł  się  przy  boku  Jagielloń- 
czyka*, upomniał  się  o  swoją  ojcowiznę,  księstwo  kijow- 
skie Włodzimierza  Olgierdowicza,  i  otrzymał  je,  najpóźniej 
na  początku  1441  r.,  »za  przyczyną  panów  rady«,  zapewne 
również  Gasztołda,  z  którego  córką  ożenił  się  jegQ  syn. 
Wznowienie  księstwa  kijowskiego  pod  jego  »ojczycem«, 
księciem  i  wdziedzicem  z  Bożej  łaski«  \  było  ciężkim  wy- 
łomem w  Witołdowem  dziele  zespolenia  ziem  litewsko- 
ruskich.  Niewątpliwie  przyczynił  się  do  tego  kroku  z  je- 
dnej strony  podobny,  chociaż  nieznany  nam,  odruch  sepa- 
ratyzmu   dzielnicowego,   jak    w    Smoleńsku,    a    z    drugiej 

'  LEK  IX  nr.  68i. 

2  Ojcjec  jego  Sak  został  w  Horodle  przyjęty  do  herbu  Pomian, 
którym  się  pieczętuje  także  Dowgird. 

'  IJokum.  Mosk.  archiwa  I  H6,  por.  tez  str.  XIV  wstępu. 

*  Por.  LEK  X  nr.  30H. 

5  Polnoje  sobr.  XVII  5i2/3. 

"  Długosz,  V  fi55.  Zaraz  zapewne  otrzymał  z  powrotem  Słuck, 
odebrany  mu  przez  Zygmunta;  w  r.  1452  pomnaża  uposażenie  tam- 
tejszego kościoła  przez  Michała  Zygmuntowicza  (Kopiaryusz  przyw. 
kościoła  wileńskiego  w  Muzeum  XX.  Czartor.  fol.  18  v). 

^  Por.  dokumenty,  zestawione  przez  Wolffa:  Kniaziowie  lit.- 
ruscy,  s.  328,  które  też  ustalają  chronologię. 


DWIE  RLRKCVK  KAZlMlRRZA  JA(ł.   1   SPÓR  O  UNIE  343 

strony  niebaczna,  samolubna  polityka  panów  rady;  postę- 
powali zręcztiie  i  skutecznie,  gdy  chodziło  o  ugruntowanie 
własnego  stanowiska  w  państwie,  ale  nie  przestrzegali  jego 
interesów,  gdy  pragnęli  poprzeć  swych  krewnych  lub  po- 
winowatych, zjednać  sobie  jedynych  znaczniejszycti  jeszcze 
kn  iaziów-dynastów. 

Rok  później,  na  sejmie  wileńskim  na  początku  1442 
r,  trzeba  było  uczynić  inne  jeszcze  ustępstwo  na  rzecz 
partykularyzmu  już  nie  jednej  z  ziem  ruskich,  lecz  inte- 
gralnej dotąd  części  Litwy,  mianowicie  Żmudzi.  Powstanie 
źmudzkie  z  r.  1441'  stosunkowo  łatwo  wywalczyło  sobie 
przyznanie  Żmudzi  wyodrębnionego  stanowiska,  jak  gdyby 
trzeciej  części  składowej  państwa,  obok  Litwy  i  ziem 
ruskich;  Źmudzini  nawiązali  bowiem  stosunki  z  rywalem 
Kazimierza  do  godności  w.  książęcej,  Michałem  Zygmun- 
towiczem, i  uznanie  jednego  lub  drugiego  uczynili  zależnem 
od  spełnienia  swych  żądań. 

Ale  bez  porównania  niebezpieczniejszym  był  związek 
takich  ruchów  odśrodkowych  z  akcyą  innych  kandydatów 
do  w.  księstwa,  gdy  się  objawiał  w  ziemiach,  spor- 
nych między  Litwą  a  Polską.  W  tych  bowiem  wy- 
padkach Polacy  łatwo  sobie  mogli  powetować  klęskę,  po- 
niesio!ią  przy  elekcyi  Kazimierza,  odnawiając  swe  pretensye 
terytoryalne;  przy  tern  zyskiwało  pole  działania  to  właśnie 
stronnictwo  w  Koronie,  które  rozszerzenie  jej  ziem  ruskich 
stawiało  sobie  jako  cel  bezp(>średni. 

Sposobność  do  tego  nasunęła  się  niebawem  w  spra- 
wie wołyńskiej.  Zrazu  ziemia  wołyńska  uznała  nad 
sobą  bezpośrednią  władzę  w.  księcia  Kazimierza*.  Wpły- 
nęło na  to  stanowisko  rodu  książęcego  Sanguszków,  prze- 


*  Omówiliśmy  je    szczegółowo    w  łlozpr.  Akad.    hist.    t.    59   s. 
2+2  nn. 

*  Dowody    na   to   zebraliśmy  w  pracy:    Ostatnie  lata  Świdry- 
gielly,  s.  26  nn. 


344  OKKRS   KAZIMIBUZOWY   U40  -  H9» 

możnego  zwłaszcza  w  jej  części  zachodniej,  który  za  po- 
mocą Litwy  pragnął  odzyskać  swe  włości  rodowe  Ratno 
i  Wetły,  zajęte  przez  Koronę  za  czasów  Świdrygiełły.  W  owym 
klinie  u  źródeł  Prypeci,  gdzie  Ruś  koronna  wsuwała  się 
głęboko  między  ziemię  brzeską  a  Wołyń,  przyszło  nawet 
w  r.  1440/1  do  walk  granicznych;  Sanguszko  Fedorowicz 
chwilowo  zajął  Ratno,  w  końcu  jednak  został  pobity,  tak^ 
żo  mu  nawet  groziło  odebranie  dalszej  włości,  Koszerska 
w  pow.  włodzimierskim,  na  rzecz  koronnego  starosly  chełm- 
skiego, Dersława  z  Rytwian  ^  Ostatecznie  ani  tutaj  ani  na 
Podolu,  nad  którego  koronną,  kamieniecką  połacią  wiernie 
czuwał  jej  starosta  generalny  Teodoryk  Buczacki*,  nie 
przyszło  do  zmiany  granicy  polsko-litewskiej.  Za  to  na  po- 
czątku r.  1442  zaszedł  wypadek  o  szerszem  o  wiele  zna- 
czeniu} oto  główna  część  Wołynia,  ziemia  łucka 
z  włodzimierską,  lecz  bez  krzemienieckiej,  a  może  nawet 
i  Bracławszczyzna,  odpadła  od  w.  ks.  Kazimierza  i  pod- 
dała się  ŚwłdrygieUe^. 

Spowodowały  to  nieoględne  rządy  panów  litewskich. 
Nie  spotkawszy  się  zrazu  na  Wołyniu  z  odruchem  sepa- 
ratyzmu, starali  się  tam  tem  silniej  utwierdzić  swą  władzę 
i  na  tym  samym  sejmie  wileńskim,  gdzie  musieli  ustąpić 
Zmudzinom,  wyrobili  sobie  znaczne  nadania  ziemskie  na 
Wołyniu,  nie  wahając  się  usuwać  przy  tej  sposobności  ży- 
wiołu miejscowego.  Wtedy  najmożniejsze  rody  pańskie 
Wołynia,  zwłaszcza  Korczaków  i  Kierdejów,  złączyły  się 
z  niektórymi  kniaziami,  którzy,  jak  Czartoryscy,  dotkliwie 
upokorzeni  i  zawiedzeni  po  zamachu  z  1440  r.,  oddawna 
sprzyjali  Świdrygielle,  aby  go  powołać  do  Łucka. 

Do  r.    1442  niedctszły  »w.  książę«   przebywał  na  Rusi 


'  Arch.  Sang.  I  nr.  37  (*%   14;41). 
«  Długosz  IV  626;   Arch.  Komisyi  hi.stor.  XII  163/4. 
»  Zródta  do  dwóch  następn}'ch  ustępów  są  omówione  w  Osta- 
tnich latach  Świdryg.,  rozdz    1. 


DWIK    KI.KKCYK    KAZIMIKRZA   JA(i.    I   SPÓK  O  UNIĘ  345" 

czerwonej,  gdzie,  powiaty  gródecki  i  szczerzecki  pod  Lwo- 
wem, nadane  mu  prawem  ksiąźęcem,  służyły  mu  jako 
punkt  oparcia.  Oddanie  mu  Wołynia  nastąpiło  przy  udziale 
panów  Rusi  koronnej,  którycłi  od  szeregu  lat  łączyły  ścisłe 
stosunki  ze  Świdrygiełłą  i  jego  stronnikami,  ale  także 
w  porozumieniu  z  królem.  Wszak  do  Budy  jeździli 
nietylko  Czartoryscy,  jeździł  i  sam  Świdrygiełło,  gdzieś  na 
wiosnę  r.  1441,  pożyczywszy  na  ten  cel  pieniędzy  u  nie- 
doszłego starosty  łuckiego  z  r.  1438,  Wincentego  z  Szamo- 
tuł \  a  z  królewskim  bratankiem  pozostawał  w  najlepszycłi 
stosunkach  aż  do  jego  śmierci. 

Wprawdzie,  osiadłszy  w  Łucku,  gdzie  od  r.  1443  stale 
przebywał,  obszar,  którym  zaw^ładnął,  uważał  nie  za  dziel- 
nicę, podległą  Koronie,  lecz  za  część  w.  księstwa,  do 
którego  całości  ciągle  sobie  rościł  prawa;  ale  właśnie  przez 
to  związek  Woł\nia  z  Litwą  Kazimierzową  był  zerwany. 
Dlatego  teiaz  w  Budzie,  w  otoczeniu  królewskiem.  mógł 
powstać  plan  podziału  w.  księstwa  na  jego  po- 
szczególne części  składowe.  Świdrygielle  zamie- 
rzano zaproponować  zamianę  ziemi  łuckiej,  gdzieby  osa- 
dzono polskiego  starostę,  na  ziemię  chełmską,  oczy  wiście  jako 
lenno  koronne  2-  część  Wołynia,  która  pozostała  wierną  Ka- 
zimierzowi, mianowicie  Krzemieniec,  chciano  zająć  na  rzecz 
Korony,  taksamo  jak  Brześć  litewski';  staroście  Podola  ka- 
mienieckiego robiono  nadania  na  Podolu  litewskiem  aż  po 
brzegi  morza  Czarnego*;  nawiązano  stosunki  z  Olelką  ki- 
jowskim, którego  król  na    początku  r.  1443    obdarzył  dro- 


*  Knigi  połskoj  kor.  mietriki    (wyd.  warszawskiego  Archiwum 
głównego,  zesz.  2)  t.  I  nr.  10  ('/s  1441). 

*  Ostatnie  lata  Świdryg.,  s.  6-f  przyp.  1;  Kmp.  IV  nr.  1422. 

*  For.  tamże,  s.  56,    interpretację    odnośn\ch  ustępów  Długo- 
sza, IV  6:)7/8,  670. 

*  Archi  w  Jugo-Zap.    Rossii    VII/1,    przedmowa   s.  25  przyp.  1.. 
(»«:'    li42l. 


346  OKRKS   KAZIMIKRZOWY    1440-1499 

goceniiymi  klejnotami^;  Michała  Zygmuntowicza,  litóry  po 
upadku  powstania  żmudzkiego  stracił  nietylko  widoki  na 
w.  księstwo,  ale  nawet  ojcowiznę,  któremu  Krzyżacy  od- 
mawiali nawet  chwilowego  przytułku 2,  chciano  na  razie 
zaopatrzyć  w  Małopolsce,  a  następnie  zaproszono  go  do 
Węgier  na  zjazd  z  królem  ^  i  przeznaczono  mu  księstwo 
trockie*;  Podlasie  wreszcie  miał  zatrzymać  Bolesław  ma- 
zowiecki, który  je  zajął  zaraz  po  śmierci  Zygmunta,  jeszcze 
przed  przybyciem  Kazimierza  na  Litwę. 

Plan  był  w  teoryi  bardzo  ponętny;  w  razie  jego  wy- 
konania, reszta  w.  księstwa,  ograniczonego  do  Wileńskiego 
i  Białejrusi,  byłaby  musiała  uznać  zwierzchnictwo  Ko- 
rony bez  żadnego  dalszego  wysiłku  z  jej  strony.  Ale  to 
nawrócenie  do  programu  z  czasu  po  układzie 
krewskim  nie  miało  żadnych  widoków  powo- 
dzenia i  tylko  daremnie  rozdrażniło  Litwę. 
Przeceniono  siłę  ruchów  odśrodkowych  w  jej  ziemiach, 
które  częściowo  już  były  uśmierzone,  znaczenie  stronni- 
ctwa Michałowego,  którego  zwolenników  przeważnie  już 
pozyskano  dla  Kazimierza  s,  a  wreszcie  i  uległość  Świdry- 
giełły,  który  nie  myślał  ruszyć  się  z  Wołynia.  W  ten  spo- 
sób w  całym  planie  jedynym  punktem  ko  n  k  r  e  t  n  yjm 
pozostała  sprawa  podlaska.  Ale  też  właśnie  ona 
miała  doprowadzić    do    najgroźniejszego   zatargu  z  Litwą; 

>  Cod.  dipl.  Pol.  11/2,  s.  886. 

*  Archiwum  królewieckie,  Hochmeialerregisttanl  XV  s.  87/9 
(poselstwo  Michała  z  "s/^^  14i2  i  odpow.  z  Vi  1443;  .są  lo  akty,  stre- 
szczone u  Danifowieza:  Skarbiec,  nr.  1781/2). 

'  Ibid.,  Ordensbfiefarchiy  XXV  66  (list  Michała  do  w.  mistrza 
z  '/s  1**3). 

*  Długosz,  IV  657,  670. 

^  Por.  w  Dok.  Mosk.  arch.  I  nadania  dla  Goliginowiczów  (s.  46 

nr.  10,  51    nr.  9,  62  nr.   4),  Narbula  (s.  3  nr.  17,  H9  nr.  9,  a^zwlaszcza 

11  nr.  13,  62  nr.  1)  i  starosty  brzeskiego  Onacza  (s.  56  nr.  4,  54  nr. 

11,  por.  49  nr.  7),  najgorliwszych  zrazu  stronników  Michała  (Długosz 

JV  656/7;  Fołnoje  sobr.  XVII  533). 


UWIK   ELKKOYK   KA%IMJBKZA   JAG.   1   SPÓR  O   UNIĘ  347 

tu  zaś  znowu  panowie  litewscy  okazali  zacięty  upór  i  brak 
wszelkiego  umiarkowania,  podczas  gdy  w  Polsce  przewagę 
zyskiwał  kierunek,  który  wyżej  stawiał  zgodę  z  Litwą  od 
postawienia  na  swojem  w  pewnej  kweslyi  spornej. 

Podlasie,  ziemię  drohicką,  jak  je  wówczas  nazywano, 
z  Drohiczynem,  Mielnikiem  i  Bielskiem,  zajął  k  s.  Bole- 
sław mazowiecki  bez  jakiegokolwiek  Dporu.  Starosta 
tamtejszy,  Jerzy  Nasuta,  Mazowszanin  z  rodu,  dobrowolnie 
mu  się  poddał,  chociaż  zajęcie  nie  nastąpiło  bynajmniej 
na  rzecz  Michałuszki,  którego  podobno  był  stronnikiem*, 
lecz  w  formie  przyłączenia  do  Mazowsza.  Wszak  odrazu 
urządzono  kraj  na  wzór  polski,  zaprowadzono  prawo 
polskie  i  sądownictwo  ziemskie*,  zyskując  sobie  przez 
to  przychylność  ziemłaństwa,  wśród  którego  już  było  sporo 
osadników  mazowieckich.  Ale  po  za  tem  Bolesław  opierał 
się  także  na  niezaprzeczonym  tytule  prawnym.  O  ile  VVi- 
tołd,  chociaż  popierał  kolonizacyę  mazowiecką  na  Pod- 
lasiu 3,  stanowczo  nie  uznawał  praw  książąt  mazowieckich 
do  tej  ziemi,  wypływających  z  nadania  Jagiełły  w  r.  1391, 
o  tyle  Zygmunt,  którego  syn  trzykrotnie  się  żenił  z  Pia- 
stównemi  z  Mazowsza,  w  akcie,  wystawionym  pod  pie- 
częciami swego  syna  i  panów  litewskich,  zapewnił  Bole- 
sławowi po  swej  śmierci  zwrot  ziemi  drohickiej*. 

'  Polnoje  sobr.  XVII  537.  Co  do  pochodzenia  Nasuly  należy 
zestawić  Cod.  Yitoldi  nr.  2  i  Hocznili   Tow.  herald.  III  nr.  96,  98. 

*  Księgi  ziemskie  drohickie  (w  Archiwum  Głownem  w  Wilnie, 
najstarsza  pod  Nr.  10215  z  mylnym  na  grzbiecie  napisem  1427— 1477) 
rozpoczynają  się  z  r.  1441  (fol.  22"");  co  do  NasuŁy  por.  tamże  fol.  34. 
Ze  w  pow.  bielskim  władzę  wykonywa!  Władysław  mazowiecki,  do- 
wodzi Kod.  dypl.  mazow.  nr.  186  (r.  1441). 

*  Por.  np.  Liber  canc.  Ciołek  1  nr.  114;  Teki  Narusz,  t.  14  nr. 
150  i  t.  d.,  a  zwłaszcza  zestawienie  jego  nadań  u  Jabłonowskiego: 
Podlasie,  II  129/3U.  Ob.  też  w  niniejszej  pracy  str.  236,  przyp.  1  —  3. 

*  To  twierdzenie  Długosza  (IV  622,  por.  Kwart.  hist.  XX  114/5) 
zupełnie  potwierdza  poselstwo  Bolesława  mazowieckiego  do  w.  mi- 
strza z  9/6  1442,    w  którem    się  powołuje    na    ten    dokument  (Arch. 


348  OKRES   KAZIMIRUZOWY   1440-1499 

Mimo  to  Litwini  nie  chcieli  przyznać  prawności  jej 
zajęcia,  tembardziej,  że  Kazimierza  i  jego  stronnictwo  dra- 
żniła opieka,  jaką  Zygmuntowicz  zrazu  znalazł  na  Mazow- 
szu. Nie  chcąc  dopuścić  do  walki,  panowie  polscy,  z  któ- 
rych już  we  wrześniu  1441  r.  kilku  się  udało  na  Litwę  i, 
spróbowali  zapośredniczyć  zgodę  na  wspólnym 
zjeździe  w  Parć  zowie,  w  listo[)adzie  tego  roku^.  Po- 
średnictwo polskie  w  zatargu  litewsko-mazowieckim  mogło 
być  pierwszym  krokiem,  zbliżającym  Koronę  i  w.  księ- 
stwo po  zerwaniu  aktów  unii  w  roku  poprzednim.  Zjazd 
rozszedł  się  jednak  na  niczem,  a  obie  spierające  się  strony 
zwróciły  się  ze  skargami  i  z  prośbą  o  pomoc  nie  do  Po- 
laków, lecz  do  Zakonu  krzyżackiego^. 

Krzyżacy  nie  mieli  wprawdzie  zamiaru  mieszać  się 
do  tej  sprawy,  gdy  jednak  po  jej  dwuletniem  przewleka- 
niu Litwa  postano wMła  Podlasie  odebrać  siłą, 
znowu  nie  omieszkano  zawiadomić  o  tej  wojnie  w.  mistrza, 
donosząc  mu  zarazem,  jakoby  Polacy  usiłowali  siać  nie- 
ufność między  nim  a  Kazimierzem  *.  Mogło  to  odpowiadać 
prawdzie  o  tyle,  że  rzeczywiście  król  i  panowie  koronni 
ciągle  się  starali  uśmierzyć  spór    przez    pośrednictwo  pol- 

któlew.,  Hochincisterregistr.  XV  s.  134/6;  w  odpowiedzi  misirz  przy- 
znaje, ze  zna  ten  akt).  U  prelensyach  ks.  mazowieckich  do  Podlasia 
świadczy  już  w  i-.  1434  sporządzenie  transuniptu  rozgraniczenia  z  r. 
13f)8  (Kod.  dypl.  maz.,  nr.  80)  na  prośbę  icli  kanclerza.  Trudniej  wy- 
t?óinacz.\ć,  że  w  r.  1432  ''/s  nadanie  w  ziemi  mielnickiej  robi  Wła- 
dysław .laginlło  (Teki  Narusz,  t.  15  nr.  51);  może  się  to  łączy  z  ró- 
wnoczesnem  porozumiewaniem  się  Świdrygielły  z  książętami  mazo- 
wieckimi (Voigt:  Oesch.  Preuss.  VII  594  przyp.  3;  Kolzebue:  Switr., 
str.  75). 

*  Hochmeislerregistrant  XV  s.  42. 
«  Długosz,  IV  670. 

*  Por.  cyt.  wyżej  poselstwo  ks.  Bolesława,  gdzie  się  też  znaj- 
duje wzmianka  o  poprzedniem  poselstwie  Kazimierza  Jagiell.  w  tej, 
samej  sprawie. 

*  Ib.,  Hochmeislerregistrant  XV  s.  280/2  ("/g  1444). 


DWIK  KLKKCYK   KAZIMIKRZA  JAG.    1   SPÓR  O   I  NlĘ  349 

■skie;  zdaje  się\  że  porozumieniu  stanęjy  na  przeszkodzie 
■osobiste  interesy  Jana  Gasztołda,  który  posiadał  na  Podlasiu 
obszerne  dobra  tykocińskie'  i  dlateg'()  pragnął  koniecznie, 
aby  ta  ziemia  w  całości  wróciła  pod  władzę  Litwy. 

Ody  wojna  wybuchła,  panowie  polscy,  zebrani 
w  sierpniu  1444  r.  na  zjeździe  piotrkowskim,  nie  chcieli 
dopuście  do  przelewu  krwi,  mimo  że  sam  król  roz- 
kazał im  zbrojnie  poprzeć  Mazowszan,  mimo  że  najazd 
Litwinów  i  ich  posiłków  tatarskich  dosięgnął  nawet  Rusi 
koronnej  i  pogranic/a  Małopolski.  W  piśmie  do  Włady- 
sława, w  imię  zasady,  że  ziemie  litewskie  są  włączone  »do 
ciała  królestwa  polskiegow,  wprost  się  wzbraniali  »zwró- 
cić  miecz  przeciw  wnętrznościom  vvłasnym«;  wyprawili 
natomiast  arcybiskupa  Wincentego  Kota  i  wojewodę  san- 
domierskiego Jana  z  Oleśnicy  z  propozycyami  pokojowemi, 
zanimby  wysłali  Mazowszanom  przygotowane  posiłki'.  Po- 
pierając te  zabiegi,  biskup  Zbigniew  Oleśnicki  zwrócił  się 
w  tym  samym  czasie  do  w.  księcia  Kazimierza*;  błagał 
go  o  zaprzestanie  walki  i  w  podniosłych  słowach  przypo- 
minał znaczenie  nierozerwalnego  więzła  Unii 
między  Polską  a  Litwą,  który  Jagiellończyk  powinien  za- 
cieśniać zamiast  rozrywać,  ku  pożytkowi  obu  stron. 

Nie  może  ulegać  wątpliwości,  że  panowie  koronni, 
z  Oleśnickimi  na  czele,  pragnęli  rozjemstwo  w  sporze 
podlaskim  połączyć  z  próbą  odnowienia  Unii 
w  nowym  układzie  polsko-litewskim.  Dlatego  to  właśnie 
ich  przedstawiciele  obstawali  przy  tem,  aby  ostateczną  de- 


»  Cod.  epist.  I/l.  nr.  lU. 

*  Ms.  Czart.  821  (odpis  I/II   Księgi  Metryki  litew.)  str.  5;  Arch. 
Olówne  w  Warszawie,  perg.  731/419. 

*  Cod.  epist.  I/l.  nr.  125;  Arch.  Komisyi  prawn.  I  155. 

*  Ib.  nr.  124;;  datę  Hruszewśkyj  (IV*  237  przyp.  1)  słusznie  po- 
|)rawil  na  r.  1444. 


350 


OKitKS   KA/.1MIEI?/()WY    1440-1499 


cyzyę,  po  zawieszeniu  broni,  odłożono  aż  do  powrotu  krób 
z  Węgier  \  o  który  prosili  w  liście  do  niego.  Na  to  jednak 
Litwini  nie  mieli  ochoty;  wyzyskali  natomiast  zwlekanie- 
Polski  ze  zbrój  nem  poparciem  Mazowszan,  aby  wymusid 
na  nich  bardzo  korzystny  dla  siebie  pokój.  Za  skrómnem 
odszkodowaniem  6000  kop  groszy  Bolesław  zwrócił 
ziemię  drohicką,  zrzekając  się  wszelkich  do  niej  pre- 
tensyi;  wbrew  układowi  Litwini  zagarnęli  nawet  powiat 
węgrowski,  który  zrazu  przyznawali  Mazowszu  2.  Niezado- 
wolenie miejscowego  ziemiaństwa,  z  pośród  którego  nie- 
jeden Mazowszanin  wówczas  opuścił  Podlasie  »,  Kazimierz 
starał  się  uśmierzyć,  przyznając  mu  —  z  pewnemi  tylko 
ograniczeniami  —  prawo  polskie*,  do  którego  Podlasie 
szybko  przywykło  pod  rządami  mazowieckimi.  W  ten  sposób 
Podlasie,  choć  część  ściślejszej  Litwy  (województwa  trockie- 
go), zyskało  odrębne  w  państwie  litewskiem  stano- 
wisko, oparte  na  osobnych  przywilejach,  i  stało  się  drogą, 
przez  którą  odtąd  wpływ  polski,  zwłaszcza  w  dziedzinie 
ustrojowej,  najłatwiej  docierał  aż  w  głąb  w.  księstwa. 

D  o  k  o  n  a  ł  s  i  ę  w  ten  sposób  p  r  o  c  e  s  w  e  v.'  n  ę  t  r  z- 
nego  urządzenia  państwa  litewskiego  przez 
panów  rady.  zgrupowanych  około  w.  księcia 
Kazimierza.  .lak  widzieliśmy,  nie  obyło  się  bez  daleko 
idących  ustępstw  na  rzecz  odrębności  partykularnej  ró- 
żnych jego  części.  Nie  zdołano  się  nawet  pozbyć  ostatecznie 


»  Długosz,  IV  712. 

«  Ib.  713. 

»  Rocznik  Tow.  herald  III  nr.  H'A7. 

*  Por.  rozbiór  przywilejów  podlaskich  u  Jakubowskiego:  Zitm- 
skije  priw.,  Zurnal  minist.  narodn.  prosw.,  190B  zesz.  6,  s.  250  nn. 
Starosta  Nasuta,  przez  Kazimierza  zrazu  (liii)  przeniesiony  na  na- 
miestnictwo kamienieckie  (Akty  zap.  Hossii  1  nr.  44)  i  zastąpiony 
w  Drohiczynie  przez  Litwina  Michała  Goliginowicza  (Terr.  Drohic. 
10215  fol.  10 V,  r.  1448);  por.  Kwarl.  histor.  XXV  546  przyp.  2),  od  r. 
1450  jest  znowu  starostą  drohickim  (Rocznik  Tow.  herald.  III  nr.  294). 


DWIE   ELKKCYK   KAZlMIKRZA   JAG.    I    SrÓK  O   UNIĘ  351 

obu  głównych  rywali  Kazimierza  do  władzy  w.  książęcej: 
Świdrygielle  trzeba  było  zostawić  Łuck  i  Włodzimierz, 
a  może  i  Michał  Zygmuntowicz,  oprócz  zaopatrzenia  w  Ko- 
ronie \  dostał  na  Litwie  zamiast  ojcowizny  przynajmniej 
ks.  kleckie^.  Zamachy  przeciwko  osobie  w.  księcia,  do  któ- 
rych podobno  przyszło  kilkakrotnie,  nie  udały  się  jednak, 
a  dobra  spiskowców  pomnażały  wielkie  obszary  ziemskie, 
jakie  gromadziło  w  swem  ręku  stronnictwo,  stojące  u  steru 
państwa  ^. 

Ci  panowie,  z  nowym  wojewodą  wileńskim  Gasztoł- 
dem  na  czele,  z  którym  jes/.cze  występują  solidarnie  pó- 
źniejsi jego  przeciwnicy,  wojewoda  trocki  Moniwid,  Kież- 
gajłowicze,  Niemirowicze,  Sakowicze  i  i  d,  *,  niebawem 
mimo  niewyjaśnionego  stosunku  do  Polski,  mimo  poło- 
wicznego rozwiązania  trudności  wewnętrznych,  przy  któ- 
rem  nie  dorośli  do  Witołdowego  wzoru,  postanowili  na 
śladowaćWitołda  w  śmiałych  planach  polityki 
zewnętrzn  ej. 

Odwołując  się  wprost  do  stosunków,  jakie  panowały  za 
Witołda,  panowie  ci  starali  się  od  początku  panowania  Kazi- 
mierza, w  kilkakrotnej  wymianie  poselstw,  o  przyjaźń  Za- 
konu krzyżackiego ^  Nie  występowali  zbyt  energicznie 
przeciwko  wpływom  inflanckiej  gałęzi  Zakonu  w  Pskowie 

1  Arch.  Komisyi  prawn    1  155. 

*  Jest  to  jednak  tylko  domysł  Ijubawskiego  (Obłastnoje  diel., 
s.  25),  gdyż  w  cytow.  przez  niego  regeście  II  księgi  napisów  Metryki 
lit.  (por.  jej  odpis  w  Ms.  Czartor.  821  s.  32/3)  niema  wzmianki  o  Mi- 
chale Zygmuntowiczu;  że  nie  może  być  mowy  o  zwrocie  całej  jego 
ojcowizny,  słusznie  wykazał  Kopystiański,   Kwart,   histor.  XX  122/3. 

'  Długosz,  V  29;  Połnoje  sobr.  XVII  541/2,  z  czem  należy  ze- 
stawić nadanie  Wołożyna  dla  Iwaszka  Moniwidowicza  w  Dok.  Mosk. 
arch.  1  s.  3  nr.  10. 

*  Te  nazwiska  późniejszych  przywódców  stronnictwa,  które 
wytrwało  przy  królu  w  czasie  opozycyi  Gasztołda,  wówczas  stale 
występują  obok  niego  na  dokumentach  Kazimierza. 

5  LEK  IX  nr.  782,  925  itd. 


352  OKRKS   KAZliMIKKZOWY    U4()- 1499 

i  Nowogrodzie,  ale  przecież  z  obiema  Rzplitemi  odno- 
wili dawne,  Witoldowe  traktaty  ^  Za  jego  też  wzorem 
starano  się  przywrócić  przewagę  Litwy  w  świecie  tatar- 
skim, osadzając  na  chanacie  krymskim  wiernego  odtąd 
sojusznika,  Hadżi-Gireja,  przy  czem  po  raz  pierwszy  wy- 
stąpił na  widowni  politycznej  ambitny  syn  kasztelana  wi- 
leńskiego Ościka,  mąż  zaufania  Gasztołda,  Radziwiłł  2. 

Zabezpieczenie  od  północy  i  południa,  którego  osta- 
tnienri  ogniwem  było  przymierze  z  Mołdawią  3,  miało  umo- 
żliwić skupienie  sił  dla  osiągnięcia  tego  samego  celu,  który 
przyświecał  Witoldowi:  stanowczej  przewagi  nad  Mo- 
skwą. Wojna  domowa  między  w.  ks.  Wasilem  a  Szemiaką 
zdawała  się  dostarczać  dobrej  sposobności.  Zaraz  po  ukoń- 
czeniu walki  o  Podlasie,  pod  koniec  r.  1444,  nastąpiło  zer- 
wanie z  Moskwą  i,  w  odpowiedzi  na  jej  najazd  na  Wiazmę, 
w  zimie  z  r.  1444/5  wojska  Kazimierza  pod  wodzą  szeregu 
wybitnych  panów  litewskich  wyruszyły  na  Ki>zielsk,  We- 
reję,  Kaługę  i  Możajsk.  Więźniów  ze  zwycięskich  walk 
sprowadzono  młodemu  w.  księciu  do  Smoleńska*.  Ale  wła- 
śnie podczas  jego  pobytu  na  Białejrusi,  w  Połocku,  przy- 
był poseł  rady  koronnej,  Jan  z  Sienna,  z  wieścią,  która 
spowodowała  zupełny  przewrót  w  całem  położeniu:  o  śmier- 
ci króla  Władysława  pod  Warną  ^. 

Bezpośrednie  następstwa  tego  faktu  zda- 
wały się  nadzwyczaj  pomyślne  dla  Litwy  i,  po- 
mijając ból  osobisty,  jakiemu  dał  wyraz,  także  dla  jej 
w.  księcia.  Od  początku  bowiem  nie  mogło  ule- 
gać wątpliwości,  że  zostanie  następcą  brata. 
Stąd  musiało  wyniknąć  ogromne  wzmocnienie  stanowiska 


*  Akty  zap.  Rossii  I  nr.  38/9. 
»  Polnoje  sobr.  XVII  543. 

'  Akty  zap.  Rossii  I  nr.  40. 

*  Polnoje  sobr.  XVII  69/70  etc;  Letop.  po  nikon.  spisku  V  195. 
»  Długosz,  V  2. 


DWIE  ELBKCTB   KĄłlMIKRZA  JAG.  I  SPÓlł  O  UNIK  353 

politycznego  Litwy  na  zewnątrz,  tak  potrzebne  zwłaszcza 
w  chwili  podjęcia  wojny  na  wschodzie,  a  zarazem  i  Michał 
Zygmuntowicz  i  Świdrygiełło  musieli  stracić  dotychczasowe 
•oparcie  w  Koronie.  Przynajmniej  drugi  z  nich  od  razu  wy- 
ciągnął z  tego  konsekwencye:  już  z  dnia  1  czerwca  1445  r. 
mamy  wyraźne  świadectwo,  że  pogodził  się  z  Kazimierzem 
i  uznał  zwierzchnictwo  >w.  księcia  królewicza«  nad  swoją 
dzielnicą  wołyńską  ^ 

Prawdopodobnie  wtedy  znajdowali  się  już  na  Litwie 
■czterej  rycerze,  wysłani  przez  zjazd  sieradzki  z  końca  kwie- 
tnia, na  którym  w  obecności  posłów  Kazimierza  zwycię- 
żyło zdanie  Zbigniewa  Oleśnickiego,  że  należy  wybrać  jako 
następcę  króla  jego  brata  ^) księcia  Litwy«.  Zwłokę  z  for- 
malną elekcyą,  która  miała  nastąpić  na  zjeździe  z  Ka- 
zimierzem, projektowanym  najpierw  na  24  czerwca,  potem 
na  24  sierpnia,  uzasadniano  wieściami,  że  król  Władysław 
jeszcze  żyje  ^.  Kazimierz,  który  też  o  tych  pogłoskach  za- 
wiadamiał matkę,  posługiwał  się  tym  samym  argumentem, 
gdy  zamiast  się  zjechać  z  panami  polskimi  oświadczył  przez 
posłów  swoich,  że  nie  czas  jeszcze  myśleć  o  obsadzeniu  tronu 
królewskiego '.  W  rzeczywistości  jednak  szybkiemu  prze- 
prowadzeniu sprawy  następstwa  inna  trudność  stała  na 
przeszkodzie.  Chodziło  owarunki,  najakich  w.  książę 
litewski,  którego  Polska  dotąd  nie  uznawała 
"W  tej  godności,  miał  połączyć  pod  swą  władzę 
oba  państwa.  Wobec  tego,  że  dotąd  nie  zdołano  się  po- 
rozumieć z  nim  i  z  Litwinami  w  sprawie  Unii,  trzeba 
było  rozwiązać  tę  sprawę  w  najmniej  odpowiedniej  chwili 
bezkrólewia. 

Jak  silnie  odczuwano  tę  konieczność,  o  tern  najlepiej 
świadczy  list,  jaki  jeszcze  przed  pierwszą  odmowną  odpo- 

*  Arch.  Sang.  I  nr.  134. 

*  Cod.  epist.  1/2,  nr.  3.  , 

»  Długosz,  V  6;  Arch.  Kom.  prawa.  111  123;  Arch.  Kom.  hist. 
;IX  408. 

o.   Halecki :  Dzieje  Unii  Jagiellońskiej.  23 


354  OKKkS  KAZIMIICUZOWY    1440  -  1499 

wiedzią  Kazimierza  Zbigniew  Oleśnicki  wysłał  d  o 
biskupa  wileńskieg-o  Maciejak  Wyobrażał  sobie, 
że  z  chwilą,  gdy  Jagiellończyk  obejmie  rządy  w  Polsce^ 
Litwą  bez  ustanowienia  osobnego  w.  księcia  mógłby  kie- 
rować jej  najwyższy  pasterz  duchowy,  który,  jak  twierdził 
biskup  krakowski,  lepiej  niż  ktokolwiek  inny  pamiętał,  ile 
korzyści  Unia  przyniosła  obu  państwom,  i  umiałby  czuwać 
nad  jej  zachowaniem.  Pismo  to  mówi  tylko  ogólnikowo 
o  ))jedności,  zgodzie  i  miłości<,  na  jakiej  się  miał  opierać 
wzajemny  związek.  Za  to  uroczyste  poselstwo  no- 
wego y.jazdu  koronnego  W  Piotrkowie,  które  po  wymija- 
jącej odpowiedzi  Kazimierza  w  październiku  1445  r.  sta- 
nęło w  Grodnie  2,  z  ogło^zeniem  elekcyi  i  zaproszeniem  na 
koronacyę,  jasno  wyłuszczyło  elektowi  i  Litwinom,  jakie 
miały  być  warunki  odnowionej   Unii. 

Tak  z  przemówienia  arcybiskupa  Wincentego,  który 
przypomniał  wszystko,  co  Litwa  i  dom  Jagielloński  za- 
wdzięczały Polsce,  jak  i  z  dalszych  rokowań  wynikało,  że 
Polacy  uważali  za  obowiązujące  poprzednie 
postanowienia  co  do  Unii,  które  w  tern  samem 
miejscu  ułożono  właśnie  13  lat  przedtem.  Obsta- 
jąc przy  tem,  że  Ka/imierz  był  dotąd  tylko  »gubernato- 
rem«  Litwy  z  ramienia  Polski,  której  podlegały  ziemie 
litewskie  ^,  oświadczali,  że  teraz  dopiero  trzeba  rozstrzy- 
gnąć za  obopólną  zgodą,  według  aktów  unii  z  czasów  Zy- 
gmunta Kiejstutowicza,  czy  należy  ustanowić  osobnego  na 
Litwie  w.  księcia  i  kogo  w  tym  celu  należałoby  wybrać. 
Byli  gotowi  zgodzić  się  na  każde  rozwiązanie,  byleby  iiie- 
naruszoną    pozostała  zasada,    że  i  oni    w    tej    sprawie 

1  Cod.  epist.  1/2.  nr.  ó. 

2  Długosz,  V  7  nn.  O  wyjeździe  poselstwa  na  początku  wrze- 
śnia por.  reiacyę  konitura  toruńskiego  z  7/9  w  królewieckiem  Ordens- 
briefarcbiy,  oraz  AG/.  XI  nr.  2077. 

»  Ib.  s.  10,  charakterystyczny  zwrot  o  »regnurn  Poloniae  re- 
gionesąue  illi  3ubiectas« ;  por.  Arch.  Kom.  hist.  IX  408. 


DWIE  ELKKOYR   KAZ1MIRK/,A   JAG.   I   SPÓK   O   UNIĘ  355 

mają  głQ_Ł  i  y/e  ktokolwiek  będzie  tym  w.  księ- 
ciem, będzie  pozostawał  pod  zwierzcbnictwem 
króla  p  o  1  s  k  i  e  g:  o  ^. 

Ale  właśnie  dlatego  żaden  z  projektów,  z  jakimi  wy- 
stąpili, nie  mógł  zadowolnić  Litwinów, ^przejmujących  się 
coraz  silniej  poczuciem  swej  odrębności  państwowej  2.  Oba- 
wiali się,  że  jakiś  nowy  w.  książę,  ustanowiony  przy  udziale 
Polski,  pozbawiłby  ich  dotychczasowego  przemożnego  sta- 
nowiska, zdobytego  przy  Kazimierzu,  którego  sami  wy 
nieśli  na  swego  władcę.  Gdyby  zaś  Jagiellończyk  i  nadal 
rządził  Litwą,  ale  jako  król  polski,  ich  decydujący  dotąd 
wpływ  na  niego  łatwo  mógł  ustąpić  polskiemu,  groźnemu 
zwłaszcza  w  kwestyach  spornych',  jak  n  p.  przynależności 
Wołynia.  Trzeci  wreszcie  projekt  polski,  aby  Kazimierz  zo- 
stał w^  księciem,  ale  inny  władca  zasiadł  na  tronie  pol- 
skim jako  zwierzchnik  obu  państw,  był  znów  nie  do  przy- 
jęcia dla  samego  Kazimierza. 

Co  gorsza,  i  na  Litwie  objawiał  się  prąd  nadzwy- 
czaj groźny  dla  jego  interesów  dynastycznych 
Przewidując,  że  przecież  w  końcu  przyjmie  koronę  polską, 
skrajne  stronnictwo,  które  się  wówczas  zaczęło  wyłaniać 
ze  zwartego  dotąd  grona  panów  litewskich,  kierowane  przez 
Gasztołda,  myślało  o  wyborze  innego  w.  księcia,  ale 
bez  udziału  P  ol  aków.  NoVvy  władca  Litwy,  niezależny 
od  króla  i  Korony,  miał  zawdzięczać  swe  wyniesienie 
znowu  tylko  wielmożom  litewskim  i  ich  wpływowi  ulegać. 
Gdy  Jerzy  Lingweniewicz,  bawiący  właśnie  na  kniażeniu 
w  W.  Nowogrodzie,  nie  chciał  się  zgodzić  na  taką  roię, 
Gasztołd  popadł  na  śmiały  pomysł,  aby  użyć  do  niej  tego 
samego    Michała    Zy  g  m  u  n  t  o  wicza^,    którego   narzu- 

1  Ib.  10/11. 

'  Wszak  niedawno  oświadczali  Inflantczykoni,  »das  Littauweik 
eyn  Koningreich  iind  eyn  furstenlhuni  were«  (LEK  IX  nr.  171 
s.  lUi. 

»  LEK  X  nr.  186,  192. 

2H* 


356  OKUK.S    KAZIMIKKZOWY    14*0-1499 

cenią  przez  Polskę  najbardziej  się  obawiano  na  Litwie; 
miał  tylko  obiecać,  że  nie  będzie  się  mścił  za  śmierć  ojca. 

W  tej  krytycznej  chwili  sprawę  dynasty  i,  która 
wówczas  stawała  się  zarazem  sprawą  Unii,  za- 
grożonej przez  skrajne  pomysły  tak  polskie  jak  i  litew- 
skie, uratowało  pośrednictwo  królowej  Zofii, 
która  się  przyłączyła  do  poselstwa  koronnego.  Na  jej  to 
naleganie  postanowiono  czekać  z  decyzyą  aż  do  uchwały 
walnego  zjazdu  w.  księstwa  i  ostatecznej  odpowiedzi  co 
do  korony  polskiej,  jakiej  Kazimierz  miał  udzielić  zjazdowi 
królestwa  w  Piotrkowie  na  początku  stycznia  następnego 
roku. 

Na  sejmie  wileńskim,  który  zwołano  na  ^10  listo- 
pada ^  Kazimierz,  nie  dopuszczając  do  wyłącznej  przewagi 
obozu  Gasztołdowęgo,  zebrał  przedstawicieli  całego  pań- 
stwa, także  dzielnic  ruskich,  dotąd  zwykle  pomi- 
janych przy  podobnych  sposobnościach;  przybyli  nawet  ks. 
Świdrygiełło  i  Olelko.  Uśmierzając  opozycyę,  w.  książę 
oświadczył  uroczyście,  że  Litwy  nie  opuści  i  nie  zajmie 
tronu  brata,  którego  śmierć  nie  jest  pewną.  Taką  odpo- 
wiedź wysłał  też  do  Piotrkowa,  wyłuszczając  dobitnie  sta- 
nowisko, że  nie  jest  zarządcą  Litwy  z  ramienia  Korony, 
któraby  go  mogła  dowolnie  powołać  stamtąd  na  tron  pol- 
ski, lecz  w.  księciem  -  dziedzicem  państwa  litewskiego  z  peł- 
nią władzy  monarszej,  której  nie  może  być  pozbawiony. 
Ale  swemu  poselstwu,  na  którego  czele  stanęli  dwaj  knia- 
ziowie, kuzyni  królowej  Sonki,  kazał  zarazem  złożyć  oświad- 
czenie, z  którego  wynikało,  że  bynajmniej  się  nie  zrzeka 
praw  do  swego  »ojcowskiego  królestwa  polskiego«  i  nie 
ścierpł,  aby  kogo  innego  na  »jego«  tron  polski  wybrano  ^. 

*■  Wiadomości  o  nim  dostarcza  cytowane  niżej  poselstwo  do 
Krzyżaków. 

*  Długosz,  V  12/3;  dwaj  kniaziowie,  tutaj  wymienieni,  to  Wa- 
syl Druclti,  bratanek  matki  królowej,  i  jej  brat  stryjeczny  Jerzy  Hol- 
szański  (ob.  rodowody  u  Wolffa:  Kniaziowie,  s.  6i,  115). 


UWIE  ELKKCYE  KAZIMIKKZA   JAG.    I    SPÓR  •)   UNIĘ  357 

Od  tej  chwili  było  jasne,  że  chce  przyjąć  Ko- 
ronę, ale  tyHtVna  warunkach,  uznających  jego 
prawa  dynastyczne  do  państwa  litewskiego^ 
a  ewentualnie  nawet  polskiego,  oraz  odrębność 
państwową  w.  księstwa.  To  ostatnie  zastrzeżenie,  po- 
trzebne do  zabezpieczenia  stanowiska  domu  jagielloń- 
skiego, miało  zarazem  ułatwić  zgodę  Litwinów  na  przy- 
jęcie przezeń  tronu  polskiego.  Pod  takimi  warunkami  mogli 
istotnie  uznać,  że  »dobrze  było  z  spolnym  panem,  któryby 
Koronie  i  Litwie  rozkazował*  *.  Środek  zaś,  który  zasto- 
sował Kazimierz,  aby  skłonić  Polaków  do  przyjęcia  tych 
warunków,  był  zarazem  ustępstwem  na  rzecz  niezależnej 
od  Polski  polityki,  jaką  chciało  prowadzić  skrajne  stron- 
nictwo na  Litwie.  Wysłał  bowiem  równocześnie  po- 
selstwo do  xM  al  borg  a,  z  propozycyą  takiego  przymierza^ 
jakie  niegdyś  łączyło  Russdorfa  ze  Swidrygiełłą,  który 
teraz  wystąpił  z  tym  pomysłem  i  dołączył  swego  przed- 
stawiciela ^  a  więc  przymierza  przeciw  Polsce. 

Polacy  albo  nie  wiedzieli  wcale  o  tych  tajnych  prze- 
dłożeniach  albo  też  dowiedzieli  się  zarazem  i  o  wymija- 
jącej odpowiedzi  nowego  mistrza,  Konrada  v.  Erlichshau- 
sen.  I  w  jednym  i  w  drugim  wypadku  presya,  jaką  na 
nich  wywrzeć  chciano,  nie  mogła  być  skuteczną.  Przeci- 
wnie, postanowili  oni  wywrzeć  teraz  nacisk  na  Kazi- 
mierza i  Litwinów.  Gdy  nowe  poselstwo,  które  mimo 
oświadczenia,  złożonego  w  Piotrkowie,  raz  jeszcze  zapro- 
siło   Kazimierza   do    objęcia   Korony,    znowu   spotkało  się 


*  Przypomnieli  to  Litwini  na  sejmie  lubilskim  r.  1569  {Kojalo- 
wicz:  Dniewnik  lubi.  sejina,  s.  79).  twierdząc  nawet,  że  ich  przod- 
kowie Kazimierza  >do  tego  wiedli,  że  Koronę  przyjąl«,  di>pilnowali 
jednak,  »że  za  jego  panowania  żadne  spoinę  spiski  nie  staiy  się  ku 
szkodzie  i  uszczerbku  w.  księ^^twa  lit.«. 

*  Archiwum  królewieckie,  którego  mateiyaly  do  tejfo  poselstwa 
rozpatrzyliśmy  w  pracy:    Ostatnie  lata  Swidrygielly,    s.  78  przyp.  2. 


358  OKllKS   KAŁJMIEKZOWy   1440  -  U99 

Z  odmową,  postanowiono  urzeczywistnić  groźbę  elek- 
cyi  innego  króla,  zaznaczywszy  wprzód,  że  będzie  to 
władca  »polężniejszy«,  któremu  Kazimiefz  będzie  musiał 
podlegać  ^ 

Wykonano  to  rzeczywiście  30  marca  na  zjeździe 
piotrkowskimi  Ale  właśnie  przy  tej  pozornej  elekcyi 
kontrkandydata  sprawa  Kazimierza,  iitóry  w  Polsce 
miał  silne  stronnictwo,  zręcznie  kierowane  przez  królowę- 
matkę,  odniosła  zwycięstwo.  Świadczy  o  tem  nietylko 
zastrzeżenie,  że  wybór  wejdzie  w  życie  dopiero  w  razie, 
gdyby  Jagiellończyk  odrzucił  ponowne  wezwanie  do  obję- 
cia tronu,  ale  i  osoba  elekta.  Upadła  bowiem  ta 
kandydatura,  która  rzeczywiście  zapowiadała  zwrot  w  po- 
lityce polskiej,  skierowany  przeciwko  Litwie,  z  opar- 
ciem o  Niemcy,  udaremniającem  porozumienie  Litwi- 
nów z  Krzyżakami  3,  mianowicie  kandydatura  Fryderyka 
brandenburskiego.  Natomiast  Bolesław  mazowiecki, 
który  nawet  Podlasia  nie  zdołał  obronić  przed  Kazimie- 
rzem, nie  mógł  być  dla  niego  groźnym  i  rzeczywiście  mi- 
mo zawiadomienia  o  swym  wyborze  wcale  nie  wystąpił 
przeciw  Jagiellończykowi,  lecz  spokojnie  uczestniczył  nieba- 
wem w  rokowaniach  brzesko-parczowskich,  które  pogrzebały 
jego  własne  nadzieje,  i  przy  koronacyi  Kazimierza.  Pozorną 
zagadkę  rozwiązuje  relacya,  jaką  w  parę  dni  po  elekcyi 
piotrkowskiej  w.  mistrz  otrzymał  z  Mazowsza*,  że  mianowicie 


*  Długosz,  V  15. 

*  Cod.  epist.  III  nr.  1,  2;  arciiiwum  królew.,  Hochmeisterreg. 
XVI  s.  1108/4,  od  pcw.  w.  mistrza  na  zawiadomienie  arcybiskupa 
gnieźii. 

'  Długosz,  V  18  («velut  eum,  cui  magister  el  ordo  Crucifero- 
rum  de  Prussia  parere  et  favere"  multiplici  respectu  cogeretur«). 

*  Ordensbnefarchiv,  J.  Sweidnitzer  do  w.  mistrza  z  Wyszo- 
grodu *l^  14 i6:  »Auch  habe  ich  vornomen,  dafi  der  grose  furste  mit 
herczog  Bolken  wol  eyne  ist,  und  man  vorsehet  sich,  es  werde  seyn 
wille  seyn,  das  her  dirweit  ist«. 


DWIR    KI  BKCYE    KAZIMIKKZA  JA(4.    I    SPÓlt   O    UNIĘ  359 

Kazimierz  był  w  ś  c  i  s  ł  e  m  po  r  o  z  u  m  i  e  n  i  u  z  Bole- 
sław ejnir-U-te^egn)^  w y  1)  ó  r  przyszedł  d  o  s  k u  t  k  u  za 
jeg"0  wol  ą. 

Sukces  w.  księcia  był  pod  wojny.  Udaremnił  zupełnie 
presyę,  którą  Polacy  chcieli  zastosować,  i  pod- 
czas gdy  w  Koronie  królowa-matka  skupiała  zwolenników 
Kazimierza  a  przeciwników  wojny  z  Litwą  i.  on  w  Wil- 
nie już  pod  koniec  kwietnia  z  posłami  polskimi,  którzy 
mu  donieśli  o  eiekcyi  Bolesława,  ułożył  zjazd  polsko-litew- 
ski '-^  i  słusznie  m'>g"ł  się  spodziewać,  że  przyjęte  zostaną 
warunki,  pod  którymi  pragnął  zasiąść  na  tronie  pol- 
skim. Zarazem  zaś  wysunięcie  ks  mazowieckiego,  które 
dla  Kazimierza  nie  przedstawiało  istotnego  niebezpieczeń- 
stwa, było  dla  opozycyi  litewskiej  poważną 
groźbą,  że  Michał  Zygmuntowicz  w  swych  nieustannych 
zabiegach  o  w.  księstwo  oprze  się  naswym  szwagrze  i  na  Po- 
lakach, zamiast  się  stać  dogodnem  narzędziem  w  ręku  pa- 
nów litewskich.  Mogłoby  się  zdawać,  że  mimo  to  Kazimierz 
raz  jeszcze  uległ  skrajnemu  na  Litwie  stronnictwu,  skoro 
po  eiekcyi  Bolesława  ponownie  zaproponował  w.  mi- 
strzowi porozumienie  się  wzajemne  przeciw.  Polakom, 
<iowodząc,  że  owego  wyboru  dokonano  wbrew  dawnym 
umowom,  bo  bez  zgody  Litwinów  ^.  W.  książę  wiedział 
jednak  niewątpliwie,  po  doświadczeniu  z  początku  roku, 
że  Zakon  nie  myśli  złamać  wiecznego  pokoju  z  Polską, 
jak  to  rzeczywiście  i  tym  razem  oświadczył,  Jagiellończykowi 
chodziło  tylko  o  to,  aby  wyzyskać  takż^e  stosunki  z  Krzy- 
żakami, które  w  Polsce  śledzono  z  niepokojem*,  dla  wy- 
muszenia   jakiiajdogodniejszych    warunków    przy    objęciu 

1  Drugosz,  V  23/4. 

*  Ordensbriefarchiy  XVI  a  25,  komtur  z  Kagnety  do  w.  mi- 
strza so/^  1446. 

3  Cod.  epist.  III  nr.  3. 

*  Hochmeislerreg.  XVI  s.  1133/4  (por.  Danifowicz:  Skarbiec, 
nr.   1828). 


360  OKRKS   KAZiMIICKZOWy   1440-1499 

tronu  polskiego.  To  też  nie  przyszedł  wprawdzie  do  sku- 
tku osobny  zjazd  jego  z  w.  mistrzem,  zwrócony  przeciw 
Polsce,  ale  za  to  przedstawiciele  Zakonu  byli  obecni  przy 
naradach  polsko-litewskich  na  zjeździe  brzesko-par- 
czowskim  we  wrześniu  r.  1446^,  gdzie  owe  warunki 
miano  ustalić. 

Wydawało  się  najodpowiedniejszem  ująć  je  w  formę 
nowej  unii,  któraby,  zastępując  dawne,  unormowała  od 
razu  przyszłe  współżycie  Polski  i  Litwy.  To  się  jednak 
nie  udało.  Większość  panów  polskich  ustąpiła  o  tyle, 
że  z  Parczowa  udała  się  do  Brześcia  i  tam  podobno  nawet 
elektowi  otwierała  widoki,  że  po  objęciu  rządów  kwestye 
sporne  między  Polską  i  Litwą  będzie  mógł  załatwić  po- 
swej  myśli  2.  Ale  nie  mogli  przyjąć  projektu  unii  3,  który 
oba  spory  zasadnicze  zgóry  rozstrzygał  na  korzyść  Litwi- 
nów: wszak  według  niego  stosunek  prawnopaństwowy  w. 
księstwa  do  Korony  miał  się  ograniczać  do  wiecznego 
przymierza  dwóch  niezależnych  państw,  z  możliwością  wy- 
boru osobnych  władców  po  śmierci  Kazimierza,  chociaż; 
z  udziałem  drugiej  strony;  wszystkie  zaś  ziemie  sporne: 
cały  Wołyń  wraz  z  odłączonemi  już  zachodniemi  wło- 
ściami i  całe  Podole,  miały  przypaść  Litwie,  jak  za  Wi- 
tołda. 

Chociaż  Polacy  odrzucili  te  warunki,  przewaga  była 
po  przeciwnej  stronie.  Kazimierz  mógł  donieść  w.  mistrzowi, 
że    go    »nadzwyczaj    pokornie«    błagano,    aby    objął   rządy 


*  Ib.,  s.  206/7,  listy  uwierzytelniające  z  '/a  1446  dla  Arnolda 
z  Motangen  do  rady  koronnej,  prymasa,  w.  księcia  litewskiego,  bi- 
skupa włocławskiego,  książąt  mazowieckich  i  »starosty«  wileńsliiego 
(Oasztołda). 

*  Długosz,  V  27;  por.  Cod.  epist.  I  nr.  7. 

»  Cod.  epist.  HI  nr.  5;  co  do  charakletu  tego  aktu  por.  komu- 
nikat B.  UlanowsUiego  w  Spiawozd.  Akad.,  lipiec  1910;  i  uwagi  St. 
Kutrzeby:  Unia  Polski  z  Litwą,  s.  549  przyp.  1. 


UWIK  BLKKCYK   KA/.IMlKRZA   JAG.    I    8HÓK   U    1  NlĘ  361 

W  obu  państwach,  których  był  »przyro(izonym«  dziedzicem  ', 
a  w  zapisach  obustronnych^  z  17  września,  wy- 
stawionych jak  gdyby  dla  tymczasowego  za- 
stąpienia nowych  aktów  unii.  stanowisko  li- 
tewskie co  do  odrębności  państwowej  w.  księ- 
stwa zwyciężyło  w  całej  pełń  i.  W  połączonym  akcie 
Kazimierza  i  społeczności  litewskiej  ^,  który,  aczkolwiek 
przez  Polaków  uważany  tylko  za  akt  przyjęcia  Korony*, 
także  formalnie  bardzo  się  zbliżał  do  aktu  unii,  określono 
ją  jako  bratni  związek  dwóch  odrębnych  państw  ze  wspól- 
nym włndcą  i  wspólną  obroną  przed  wrogami,  lecz  z  oso- 
bnymi przywilejami,  które  ten  władca  obiecywał  zatwier- 
dzić. Także  w  akcie  panów  polskich  »  królestwu  polskiemu 
wyraźnie  przeciwstawiono  ow.  księstwo  Litwy  i  Rusi«; 
treść  zaś  zobowiązań  polskich,  pomijających  zupełnie  kwe- 
styę  unii,  ografticza  się  do  tego,  że  Kazimierz  według  swego 
uznania  będzie  mógł  pr/.ebywać  w  jednem  lub  druglem 
państwie  i  otaczać  się  dw^orem  „linijwagii  cuuiscunąue" y 
To  ostatnie  zastrzeżenie  miało  rozprószyć  obawy  Li- 
twinów, aby  Jagiellończyk  nie  ulegał  odtąd  zbytnio  wpły- 
wowi otoczenia  polskiego.  Przekonali  się  zresztą  odrazu, 
że  obawy,  aby  ich  własny  wpływ  ustał,  były  całkiem  płonne. 
Wprawdzie  wielki  spór  terytoryalny  o  Wołyń  i  Podole 
pozostał  w  zawieszeniu,  ale  drobny  zatarg  graniczny  o  parę 
wsi  między  Parczoweni  a  Brześciem  król  zaraz  po  przy- 
jęciu wyboru  rozstrzygnął  na  korzyść  Litwinów^.  Przed 
koronacyą  zaś,   której  termin  oznaczono  dopiero  na  24 

'  Odpowiedź    w.  mistrza    z  iVio    ^^^   w  Hochmeisterreg.  XVŁ 
s.  11*2. 

*  Odpisów  dostarczono  w.  mistrzowi,  por.  ib.,  s.  259. 
»  Cod.  epist.  1/2.  nr.  6. 

*  Ib.  nr.  7. 

*  Cod.  epist.  III  nr.  i. 
«  Długosz,  V  27/8. 


3fi2  OKICKS    KAZIMIKKZOWY    1440-1499 

czerwca  następneg-o  roku,    u  cl  al  się   jeszcze  na  prze- 
szło 8  m  i  e  s  i  (^  c  y  do  w.  księstwa. 

Towarzyszyli  mu  tam  niektórzy  panowie  koronni  ^ 
którzy  czuwali  n;id  tern,  aby  elekt  nie  zwlekał  jeszcze 
dłużej  z  przybyciem  na  koronacyę'**,  i  naradzali  się  też 
z  bojarami  litewskimi  w  kwestyach  polityki  zewnętrznej  =*. 
Nie  przeszkodzili  jednak  temu,  że  z  a  r  ó  w  n  o  w  s  p  r  a  w  a  c  h 
z  a  g  r  a  n  i  c  z  n  y  c  h,  j  a  k  i  w  n  a  j  w  a  ż  n  i  e  j  s  z  e  j  sprawie 
wewnętrznej,  mianowicie  co  do  zatwierdzenia 
przywilejów,  przyobiecanego  w  Brześ(;iu,  Litwini 
uprzedzili  ewentualne  przeciwne  z  a  b  i  e  g-  i  w  Ko- 
ronie. 20  lutego  1447  r.  ks.  Fedor  Lwowicz,  władca  po- 
granicznych księstw  nowosilskiego  i  odojewskiego  nad  Oką, 
którego  doniosła  rola  miała  wyjść  na  jaw  w  roku  następ- 
nym, złożył  w  Wilnie  hołd  wielkiemu  księciu*;  dowodziło 
to,  że  Kazimierz,  mimo  przyjęcia  tronu  polskiego,  w  swym 
programie  polityki  zewnętrznej  na  pierwszem  miejscu 
umieszczał  nadal  wschodnie  przedsięwzięcia  państwa  li- 
tewskiego, do  których  się  zabierał  w  chwili  klęski  war- 
neńskiej.  Odnowienie  związku  z  Polską  nie  miało  przerwać 
tych  planów,  lecz  raczej  je  ułatwić  przez  zabezpieczenie 
od  zachodu  a  może  nawet  przez  pomoc  z  jej  strony,  jak  za  Wi- 
tołda.  Z  tego  samego  aktu  wynika,  że  liczono  się  z  możliwo- 
ścią ustanowienia  osobnego  w.  księcia  lub  przynajmniej  »na- 
miestnika«  dla  Litwy.  Nieco  później  zaś,  5  maja,  Litwini 
uzyskali  od  Kazimierza  jeszcze  przed  objęciem  rządów 
w  Polsce  zatwierdzenie  i  rozszerzenie  przywilejów  w.  księ- 


1  AGZ  XIV  nr.  1848. 

*  OrdensbriefarchiY  XXV  87  (Vs  U47)  i  LXXIV  nr.  6  (8/3  '4;47, 
błędnie  pod  r.  1446). 

»  LEK  X  nr.  336,  347. 

♦  Cod.  epist.  1/2.  nr.  8;  Akty  zap.  Rossii  I  nr.  4-1  (ale  pod  r. 
14 1-2,  któremiiby  też  odpowiadana  indykfj-a  5;  treść  wskazuje  jednak 
raczej  na  r.  1447). 


UWIK  KLKKCYE   KAZIMIER/.A   JAG.   I   .S1'ÓK  O    UNIĘ  363 

stwa*,  które  pod  względem  prawnopaństwowym  przyniosło 
pełne  zabezpieczenie  jego  odrębności  z  zastrzeżeniem  wszel- 
kich urzędów,  dzierżaw  i  nadań  dla  »indigenów«,  oraz 
obietnicę,  że  zachowa  państwo  litewskie  przy  granicach 
Witołdowych. 

W  ten  sposób  Kazimierz,  gdy  25  czerwca  koronował 
się  na  Wawelu,  w^łaściwie  już  był  zobowiązany  roz- 
strzygnąć kwestye  sporne  między  swemi  pań- 
stwami na  korzyść  Litwy.  Część  kniaziów  i  pa- 
nów litewskich,  obecnych  przy  uroczystościach  krakow^- 
skich,  odprawił  niebawem  z  darami  i  honorami,  które 
wzbudzały  zazdrość  Polaków  \  ale  część  ich  pozostała  przy 
jego  boku  i  w  dwóch  ważnych  sprawach,  roztrząsanych 
w  jego  nowem  państwie,  od  razu  wywarła  na  niego  po 
dawnemu  wpływ  decydujący. 

Im  to  bowiem  głównie  należało  przypisać,  że  król 
Michałuszce,  który  w  KaHszu  pokornie  go  prosił  o  prze- 
baczenie, odmówił  zwrotu  ojcowizny ',  a  na  pierwszym 
sejmie  koronnym,  odbytym  w  Piotrkowie  pod  koniec 
sierpnia,  po  naradzie  z  Litwinami  odrzucił  wszyst- 
kie dezyderaty  Polaków*.  Zrozumiałem  jest,  że  się 
odwołał  do  świeżych  zobowiązań,  przyjętych  na  Litwie, 
gdy  go  proszono  o  takie  zatwierdzenie  przywilejów  ko- 
ronnych, w  któremby  obiecał  nie  odrywać  od  królestwa 
polskiego  Litwy,  Rusi,  Podola  i  Mołdawii  ^  i  o  specyalną 
gwarancyę,  że  nie  przyłączy  do  Litwy  Wołynia  i  Podola, 
którego  część  (zwłaszcza  klin  półn.-wschodni  koło  Chmiel- 
nika) Litwini,  ufni  w  swój    przywilej,   już    usiłowali  oder- 


»  Cod.  epist.  III  nr.  7. 

*  Długosz,  V  Hó. 
»  Ib.,  35/6. 

*  Ib.,  38. 

*  Knigi    polskoj    lior.    mietriki,    t.  I  nr.   9;    co  do  daty  rocznej 
por.  Cod.  epist.  III  nr.  13. 


364  OKURS   KAZIMIKKZOWY    U40-1499 

wać.  Ale  niesprawiedliwem  było,  że  się  wzbraniał  wziąśc 
z  sobą  na  Litwę  kilku  polskich  doradców  dla  spraw  ko- 
ronnych. Gdyby  przeparli  choć  to  żądanie,  Polacy  łatwiej 
byliby  się  pogodzili  z  tern,  że  król  zaraz  po  sejnnie,  zo- 
stawiając ich  sprawy  w  zupełnem  zaniedbaniu',  pośpie- 
szył na  Litwę. 

Prawda,  że  tam  jego  obecność  była  pożądaną  z  dwóch 
względów.  Przedewszystkiem  ze  względu  na  Michała 
Zygmuntowicza*.  Zaraz  po  koronacyi  król  ostatecznie 
rozstrzygnął,  że  nie  będzie  na  Litwie  osobnego  w.  księ- 
cia 3,  jak  o  tern  jeszcze  myślano  w  lutym.  W  ten  sposób,, 
jak  w  innych  sprawach  Polaków,  tak  w  tej  kwestyi  na- 
raził sobie  skrajnych  separatystów  litewskich,  tak,  że  wtedy 
od  razu  wzmogło  się  na  nowo  stronnictwo,  pragnące  na 
własną  rękę  wynieść  do  godności  wielkoksiążęcej  »Micha- 
łuszkę«*.  Tym  razem  jednak  udało  się  uniknąć  rozłamu 
na  Litwie  i  przytłumić  zwoleimików  Michała  przez  zmiany 
w  obsadzeniu  urzędów  ^  Daremnie  bowiem  on  i  jego 
stronnicy  szukali  oparcia  u  Zakonu,  gdzie  je  do  nieda- 
wna mógł  znalóść  każdy  ruch,  rozbijający  jedność  Litwy. 
Pasmo  klęsk,  poniesionych  przez  Krzyżaków  od  chwili 
Unii  polsko-litewskiej,  i  wewnętrzny  rozstrój  w  ich  własnem 
państwie  odbierały  im  ochotę  wmieszania  się  do  tej  spra- 
wy ^  Dopiero  po  długiej  tułaczce  na  Śląsku  i  Mołdawii 
Zygmuntowicz  miał  wypłynąć  w  innej  zupełnie  stronie  wi- 
dnokręgu politycznego. 

»  Cod.  ep.  1/2.  nr.  23. 
»  LEK  X  nr.  379. 

•  Ib.,  nr.  378;  że  taki  był  jego  zamiar  już  po  elekeyi,  dowodzi 
wzmianka  w  instrukcyi  posła  krzyżackiego  z  2/12  1446  (Ordensbrief- 
archiv  XVI  a  20,  Hochmeislerreg.  XV  s.  446). 

*  Sprawozd.  kointura  Ragnety  ze  zjazdu  z  bojarami  litew- 
skimi 19/9  1447,  Ordensbriefarch.  XVI  a  16.  (2>dafi  die  meiste  menyge:^ 
in  den  landen  czu  em  genyget  ist«). 

5  Długosz,  V  442/3. 
«  LEK  X  nr.  379,  389. 


UWIE  KLKKCYR  KAZlMiERX.A  JAG.   1  SHÓK  O  UNIĘ  365 

To  późn4efs2e  jego  wystąjnenie  łączy  się  jednak  już 
2  drugą  sprawą,  która  Kazimierza  tak  szybko  odwołała  na 
Litwę.  Na  sejmie  wileńskim  na  przełomie  z  r.  1447  na 
1448  przyjął  poselstwa  z  wszystkich  ościennych  krajów', 
zabezpieczył  się  ostatecznie  od  strony  Krzyżaków  przez 
zaprzysiężenie  wiecznego  pokoju-  i  utwierdził  kresy  po- 
łudniowe, zwłaszcza  Bracławszczyznę  3,  aby  przystąpić  wre- 
szcie z  całą  stanowczością  do  zamierzonej  akcyi  przeciw 
Moskwie.  5  luteg)  kn.  Fedor  Lwowicz,  tytułujący  się 
obecnie  ks.  worotyńskim,  złożył  nowy  hołd  z  powierzonego 
mu  przez  Kazimierza  Kozielska;  ale  ten  wierny  lennik  Li- 
twy nietylko  złączył  w  ten  sposób  pod  swą  władzą  całą 
wschodnią  część  księstw  wierchokskich,  lecz  poręczył  za- 
razem, że  jego  zięć,  ks.  Iwan  Andrzejewicz  Możajski,  do- 
trzyma umowy,  zawartej  z  królem  na  wypadek,  gdyby  go 
ten  osadził  na  w,  księstwie  moskiewskiem,  według  której 
miał  się  uznać  jego  »bratem  młodszym«*.  Starannie  przy- 
gotowany plan  zmierzał  więc,  za  wzorem  Witołdowym, 
do  nowej  —  ostatniej  tym  razem  —  próby,  aby  całą 
Ruś,  nie  wyjmując  Zalesia,  poddać  pod  zwierz- 
chnictwo) Litwy;  Moskwa,  przestając  być  drugim,  współ- 
zawodniczącym z  Wilnem,  ośrodkiem  świata  ruskiego,  miała 
zejść  do  jednego  z  księstw  dzielnicowych,  hołdujących  w. 
księciu  Litwy. 

Jak  niegdyś  za  Witolda,  jak  później,  ilekroć  chciano 
skutecznie  zwalczać  Moskwę,  tak  i  w^ówczas  musiano  so- 
bie zdawać  sprawę,  jak  pożądanym  by  był  współudział 
Polaków.  I  z  tego  to  niewątpliwie  powodu  chciano  ko- 
niecznie jeszcze  przed  walną  wyprawą  usunąć  spory  z  nimi, 


»  Długosz,  V  44/5. 

«  LEK  X    nr.  401,  402.  406,  417/8   (do  odbioru  przysięgi  od  w. 
jnistrza  król  wysiał  po  dwóch  posłów  polskich  i  litewskich). 
»  Dok.  Mosk.  arch.  I  46  nr.  3-7. 
*  Cod.  epist.  I,'2.  nr.  27/8;  Akty  zap.  Rossii  I  nr.  48/9. 


366  OKKItS    KAZIMIEKZOWY    1440-1499 

wyjaśnić  stosunek  Litwy  do  Korony,  aby  na 
nim  oprzeć  wielką,  wspólną  akcyę  na  zewnątrz. 
Wszak  niegdyś  w  podobny  sposób  przygotowywano  się  do 
usunięcia  niebezpieczeństwa  zachodniego,  od  strony  Krzy- 
żaków. Wówczas  szczęśliwie  stworzono  koncepcyę  Unii, 
zgodnie  pr/.yjętą  przez  obie  strony.  Teraz  miał  nastąpić 
w  tym  samym  celu  jeden  z  owych  wspólnych  zjaz- 
dów polsko-litewskich,  o  jaknajszerszym  udziale  nie- 
tylko  panów  rady,  ale  i  rycerstwa  obu  państw.  Już  w  marcu 
1448  r.  wiedziano  o  tym  planie  w  Koronie',  ostatecznie 
król  go  omówił  z  matką  koło  Wielkiejnocy  w  Wilnie* 
i  z  małem  tyl  ko  opóźnieniem  plan  ten  przyszedł  do  skutku  pod 
koniec  maja,  nie,  jak  pierwotnie  zamierzano,  w  Parczowie, 
lecz  w  drugie m  miejscu,  wskazanem  dla  takich  zjazdów 
w  unii  horodelskiej,  w  Lublinie. 

O  ważności  zjazdu  świadczy  najlepiej,  jak  żywo  się 
nim  interesowali  Krzyżacy^.  Udział  obustronny  był  też 
niezwykle  liczny.  Na  czele  szlachty  polskiej  i  litewskiej 
zjawili  się  wszyscy  najwybitniejsi  dostojnicy  duchowni 
i  świeccy*;  udziałowi  panów  Rusi  koronnej  odpowiadało 
przybycie  kilku  najmożniejszych,  a  zarazem  najbliższych 
królowi,  kniaziów  Rusi  litewskiej.  Było  to  szczególnie  wa- 
żnem  ze  względu  na  spór  o  ziemie  ruskie;  Litwini, 
nie  wymieniając  wcale  właściwego  Wołynia,  a  więc  wy- 
chodząc z  założenia,  że  dzielnica  Świdrygiełły  i  tak  już 
podlega  w.  księstwu,  wystąpili,  jak  w  Brześciu,  z  żąda- 
niem zwrotu  włości  zachodnio-wołyńskich,  gdzie  równo- 
cześnie toczyła  się  walka  graniczna  między  Świdrygiełłą 
a  panem  ziemi  bełzkiej,  Władysławem  mazowieckim  ^, 
a  zwłaszcza  odstąpienia  Podola. 


1  Cod.  epist.  III  nr.  22. 

*  Długosz,  V  45. 

*  Ordensbriefarch.  XXV  81,  relacya  wójta  z  Działdowa  '•'''',  1448.^ 

*  Długosz,  1.  c. 

5  Ordensbriefarch.,  1.  c. 


•       liWIE  ELEKCYE   KAZIMIKKZA   JA«.    I   ^PÓK   O   UMĘ  367 

Zanim -jednak  wdano  się  w  jałowe  dyskusye  o  pra- 
wach historycznych  do  spornych  ziem,  cofając  się  aż  do 
czasów  Kazimierza  W.  a  nie  oryentując  się  już  należycie 
w  ich  zmiennych  losach,  sprzeczne  poglądy  starły  się  w  kwe- 
styi  zasadniczej,  p  ra  wnopaństwo  wej  formy  Unii 
woffóle.  Zdawano  sobie  sprawę  z  tego,  że  dotychczasowa 
konstrukcya,  która  chciała  pogodzić  odrębność  państwową 
w.  księstwa  z  jego  przynależnością  do  Korony  polskiej 
i  podporządkowaniem  pod  nią,  przeżyła  się,  odkąd  ją  za- 
częto interpretować  z  dwóch  różnych  punktów  widzenia, 
a  więc  właściwie  już  od  sporu  o  koronacyę  Witołda.  Teraz 
każda  strona  chciała  z  niej  wziąć  tylko  to,  co  dla  niej  było 
dogodnem,  a  odrzucić  resztę.  Litwini  chcieli  zachować 
odrębność  w.  księstwa,  a  z  dawnych  aktów  unii  usunąć 
słowa  o  jego  wcieleniu  do  królestwa  polskiego;  Polacy 
proponowali  urzeczywistnienie  tych  właśnie  wyrazów  przez 
usunięcie  osobnego  w.  księstwa,  nawet  jego  tytułu,  i  zmianę 
jego  poszczególnych  części  na  ziemie  koronne,  jak  kra- 
kowska, sandomierska  i  t.  p.  Odstępując  od  kompro- 
misowej, lecz  zawiłej  koncepcyizr.  1400,  pod- 
trzymywanej w  teoryi  aż  w  przeddzień  śmierci  Zygmunta 
Kiejstutowicza,  wpr  o  w  adzano  proste,  lecz  skrajne 
pojęcia  i  n  ko  rporaćyizjednej,  unii  personalnej 
z  drugiej  strony.  Polacy  na  korzyść  swego  planu  mogli 
wskazać,  że  tą  drogą  spór  drugi,  o  przynależność  ziem 
ruskich,  stał  by  się  zupełnie  bezpodstawnym.  Litwini  za 
t(j  mieli  silne  oparcie  w  przekonaniu,  że  po  ich  stronie 
stoi  król.  skłaniając  Polaków  do  ustępstw;  wszak  unia  per- 
sonalna miała  trwać  tak  długo,  pókiby  żył  król  i  kwitło 
jego  potomstwo,  byłą  więc  środkiem,  który  zapewniał 
dynastyi  jagiellońskiej  dziedziczną  władzę  w  obu  pań- 
stwach. Widząc,  że  ich  projekt  nie  ma  żadnych  widoków 
przyjęcia,  Polacy  zajęli  stanowisko  inne,  którego  odtąd 
trzymali  się  także  na  następnych  zjazdach,  że  mianowicie 
należy  się  trzymać  jaknajściślej,  bez  jakichkolwiek  zmian, 


368  OKKRS   K  A /I. Ml  KRZÓW  Y   1440-1499 

dotychczasowych  aktów  unii,  tylekrod  zaprzysiężonych. 
Gdy  na  to  Litwini  również  nie  myśleli  się  zgodzić,  zdo- 
bywszy sobie  faktycznie  już  o  wiele  więcej,  aniżeli  im  te 
akty  przyznawały,  zjazd  musiał  się  rozejść  na  niczem  ^ 

Nie  przeszkodziło  to  jednak  wcale  królowi  i  Litwi- 
nom trwać  w  dalszym  ciągu  przy  owym  wielkim  planie 
wschodnim.  Już  gdy  Kazimierz  w  dwa  miesiące  po  zjeź- 
dzie wybrał  się  na  pogranicze  Rusi  koronnej,  zamierzał 
zaraz  po  złożeniu  hołdu  przez  hospodara  mołdawskiego 
Piotra  udać  się  na  Litwę,  aby  przed  polskiemi  tamtejsze 
załatwić  sprawy  2.  Na  zjazd  nowogródzki,  który  miał  ukoń- 
czyć przygotowania  do  rozprawy  u  wschodnich  granic  w. 
księstwa,  śpieszył  się  tak  bardzo,  że  nie  poczekał  nawet 
aż  do  przybycia  Piotra,  aby  hołd  odebrać  osobiście;  zre- 
sztą i  w  tej  sprawie  chodziło  mu  nietylko  o  bezpieczeń- 
stwo Rusi  koronnej,  której  ziemian  na  wszelki  wypadek 
powołał  pod  broń,  ale  też  o  zmuszenie  hospodara,  aby  od- 
mówił przytułku  Michałowi  Zygmuntowiczowi  3.  Sądził,  że 
w  ten  sposób  zabezpieczył  się  od  niego;  niebawem  się 
okazało,  że  lepszą  była  rada  Polaków  wysłuchać  jego  prośbę 
o  przyjęcie  do  łaski  i  zwrócić  mu  ojcowiznę. 

Na  razie  jednak  warunki  do  przedsięwzięcia 
moskiewskiego  wydawały  się  tem  pomyślni  ej - 
8 ze,  że  i  rycerstwo  polskie,  mimo  rozbicia  się  ro- 
kowań o  unię,  nie  odmówiło  wniem  udziału.  Zbro- 
jenia w  Polsce,  o  których  słyszymy  w  lecie  1448  r.  *, 
miały  niewątpliwie  na  celu  pomoc  dla  Litwy;  nim  jeszcze 
stanęło  na  placu  boju  pospolite  ruszenie  Litwy  i  Żmudzi, 
wysłane  niedługo  po  zjeździe  nowogrodzkim  we  wrześniu, 
posiłki  polskie  już  zdołały  odzyskać  daleki  gród  graniczny. 


1  Długosz,  V  46-49;  Cod.  epist.  1/2  nr.  32,  33. 

«  Cod.  epist.  III  nr.  27. 

'  Długosz,  V  55. 

*  Rei.  wójta  z  Działdowa  21/7  1448  w  Ordensbriefarchiv,  XXV  85. 


DWIB  BŁBKCTB  KAZIMIERZA  JAa.  I  SPÓR  O  UMIE  369 

zdobyty  niegdyś  przez  Witołda,  teraz  zaś  chwilowo  zajęty 
przez  sprzymierzeńca  Moskwy,  księcia  Tweru,  i  zaraz  na 
nowo  oblężony  przez  niego  ^. 

Obronę  zagrożonych  placówek  granicznych,  a  cóż  do- 
piero zaczepną  akcyę  celem  osadzenia  ks,  możajskiego 
w  Moskwie,  utrudniła  jednak  już  w  r.  1448  niespodziana 
dywersya:  straszny  napad  tatarski  na  początku  wrze- 
śnia. Ponieważ  dotknął  on  nietylko  koronne  Podole,  ale 
także  Litwę',  niesłuszne  były  posądzenia  Polaków,  ja- 
koby go  Litwini  umyślnie  wywołali,  aby  łatwiej  opano- 
wać upragnione  Podole  \  a  to  nawet  w  porozumieniu 
z  królem!  Winnem  mogło  być  chyba  tylko  to  opozy- 
cyjne na  Litwie  stronnictwo,  które,  zwracając  się  prze- 
ciw samemu  itazimierzowi,  ciągle  sprzyjało  kandyda- 
turze Michałuszki;  on  to  bowiem,  utraciwszy  na- 
dzieję przejednania  Kazimierza  i  zbiegłszy  z  Mołdawii  do 
do  chana  krymskiego  Sid-Achmata,  wywołał  ten  na- 
jazd*. Co  gorsza  zaś,  skłonił  nowego  opiekuna  do  po- 
wtórzenia go,  na  większą  jeszcze  skalę,  na  wiosnę 
następnego  roku. 

Tym  razem  chodziło  nietylko  o  zwykłe  pustoszenia, 
lecz  o  zajęcie  jaknajliczniejszych  ziem  i  grodów;  jeśli  tam 
Tatarzy,  wbrew  swemu  zwyczajowi,  od  razu  ustanawiali 
nowych  namiestników^,  to  chyba  nie  dla  siebie,  lecz  dla 
Michała.  Jego  władza  nad  w.  księstwem  była  dla  Sid- 
Aćhmata  tem  bardziej  pożądaną,  że  dotychczasowy  rząd 
litewski  wspierałna  Krymie  jego  brata  i  rywala  Hadżi-Gireja*. 

*  Cod.  epist.  12.  nr.  45  (co  do  daty  por.  Kwart,  histor.  XX 
147  przyp.  5);  Długosz,  V  56. 

»  Cod.  ep.  1/2.  nr.  40;  LEK  X  nr.  625. 
»  Cod.  epist.  1/2.  nr.  45;  Długosz,  V  56/7. 

*  Słusznie  tego  dowodzi   Kopystiański  w  Kwart.  hist.  XX  148. 

*  Rei.  wójta  z  Działdowa  z  !»/,  1449,  Ordensbriefarch.  XXV  58. 

*  Ze  Sid-Achmat  był  bratem  Hadżi-Gireja  wykaizał  L.  Kolan- 
kowski  w  Sprawozd.  Akad.  maj  1918,  s.  10. 

i  o.  Halecki:  Dzieje  Unii  Jagiellońskiej.  24 


370  0KRB8  KAZJMIKR/.OWY  1440- li&» 

Zajęto  więc  szybko  całą  Si  e  wierze  zyzn  ę,  Briańsk,  Ra- 
dohost,  Nowogród  siewierski,  a  zwłaszcza  Starodub,  niegdyś  • 
dzielnicę  ojca  Michała,  po  którym  miały  tam  pozostać 
ukryte  skarby.  Ale  posunięto  się  jeszcze  dalej:  jeśli  może 
przesadną  była  wiadomość,  że  zdobyto  nawet  Kłeck, 
w  głębi  w.  księstwa,  to  wątpliwości  ulegać  nie  może  chwi- 
lowe zajęcie  samego  Kijowa,  co  popiera  bardzo  silnie 
przekaz  źródłowy,  łączący  ten  sukces  z  pomocą  moskiew- 
ską, udzieloną  Michałuszce  *. 

To  też  nie  związek  z  Polską  sparaliżował 
akcyę  Litwy  przeciwko  Moskwie,  lecz  niebez- 
pieczeństwo, jakie  się  zwaliło  na  w.  księstwo 
ze  strony  Zy  gm  unto  wic  za.  Mimo  skrupułów,wstrzy- 
mujących  Polaków  od  walki  z  Michałem,  sprzecznej  z  ukła- 
dami, zawartymi  z  jego  ojcem,  mimo  jego  przyjaźni  z  ksią- 
żętami mazowieckimi,  ochotnicy  polscy  brali  udział  w  wy- 
prawie przeciwko  niemu  2,  a  w  Krakowie  odbywały  się 
modły  za  pomyślność  królewskiego  oręża^  Kazimierz  aż 
do  końca  roku  nieustannie  przebywał  na  Litwie,  na  czele 
wojsk  w.  księstwa  sam  wyruszył  aż  pod  Briańsk  i  wywal- 
czył znaczne  sukcesy  f  Dostateczne  do  odzyskania  utraco- 
nych zamków,  nie  rozstrzygnęły  one  jednak  wojny,  w  której 
dalszym  przebiegu  miano  nawet  dotkliwą  ponieść  klęskę  5; 
nie  usunęły  również  niebezpieczeństwa,  które,  wyniknąwszy 


^  Ib.,  gdzie  wiadomość  co  do  zajęcia  Kijowa,  dotąd  czerpana 
tylko  z  t.  zw.  kroniki  Bychowca  (Polnoje  sobr.  XVII  542)  i  dlatego 
podawana  w  wątpliwość  (por.  Hruszewśkyj,  IV*  24f6  przyp.  2),  znaj- 
duje zupełne  potwierdzenie. 

*  Ib.  por.  Długosz,  V  61. 
»  Cod.  epist.  1/2.  nr.  41. 

*  Dok.  Mosk.  arch.  I  32  nr.  1  (»»/y  1449  «priszod  so  Brianska*);: 
list  króla  do  w.  mistrza  z  *^l,  1449  w  Ordensbriefarchiy  XXV  55  (por. 
LEK  X  8.  491  przyp.  2),  odpow.  mistrza  w  Hochraeisterreg.  XVII  s. 
835/6. 

«  LEK  X  nr.  642.  646. 


DWIE  KLBKCYK  k.AZIMIRR2A  JAG.   I  SPÓR  O  UNIĘ  371 

Z  wewnętrzneg"0  rozłamu  w  państwie  litewskiem,  zmusiJo  do 
likwidacyi  wielkich  planów  wschodnich,  jak  nie- 
gdyś podobne  objawy  podkopywały  jego  si*łę  odporną  wo- 
bec Krzyżaków. 

Oto  za  cenę  obietnicy  Wasila,  że  Michałuszki  »przyj- 
mować«  nie  będzie,  i  za  doraźną  pomoc  przeciwko  nie- 
mu \  Kazimierz  zawarł  z  Moskwą  układ  pokojowy 
d.  31  sierpnia  1449  r. 2,  który  oznacza  przełom 
wdziejach  rywalizacyi  obu  państw  o  ziemie 
ruskie.  Porzucono  plan  roztoczenia  zwierzchnictwa  nawet 
nad  samą  Moskwą,  zobowiązano  się  nadto  nie  przyjmo- 
wać rywali  Wasila,  a  za  to  nastąpiło  rozgraniczenie 
sfery  interesów  i  wpływów  obu  państw.  Granice  Litwy 
pozostały  jeszcze  nieuszczuplone,  ale  po  okresie  jej  prze- 
wagi nad  Moskwą  nastąpiło  zrównoważenie  sił,  zatrzyma- 
nie się  w  połowie  drogi,  przejście  do  okresu,  w  którym 
przewaga  miała  się  przechylić  ku  stronie  przeciwnej.  Kom- 
promis polityczny  doprowadził  prawdopodobnie'  do  skutku 
moskiewski  kandydat  do  metropolii  wszech  Rusi,  Jona,  co 
niebawem  doprowadziło  do  niemniej  ważnego  ustępstwa 
w  dziedzinie  religijnej:  do  porzucenia  sprawy  unii  kościel- 
nej nawet  w  granicach  państwa  litewskiego  i  uznania 
Jony  także  na  Rusi  litewskiej. 

Ustępstwa  wobec  Moskwy,  które  miały  umożliwić 
wspólną  obronę  przed  Tatarami,  nie  przyniosły  nawet  za- 
bezpieczenia zupełnego  przed  Michałem.  Jego  sprzymie- 
rzeniec, chan  Sid-Achmat,  chwilowo  obalony,  niebawem 
powrócił  do  władzy  i  wspierał  nadal  Michała  w  latach 
1450   i  1451    przez    najazdy   aż  w   głąb    Litwy*.    Wbrew 


'  Ordensbriefarchiy  XXV  61  (26/8  1449). 

*  Akty  zap.  Rossii,  I  nr.  50. 

*  Trafne  to  spostrzeżenie   Lewickiego   szerzej   rozwinął  Kopy- 
stiański,  1.  c.  153/7. 

*  LEK  XI  nr.  15,  157. 

24* 


372  OKRK8  KAZIMIERZOWY   1440-U99 

traktatowi  przyjęto  Michała  w  Moskwie,  a  na  Litwie,  dzięki 
stronnictwu,  które  mu  sprzyjało,  ciągle  groził  wewnętrzny 
rozstrój.  Ograriiczono  się  jednak  do  przygotowań  obron- 
nych, jak  rozpisania  podatków  woje*nnych^  i  objazdu  ziem 
granicznych  przez  króla-  połączonego  prawdopodobnie 
z  zatwierdzeniem  ich  przywilejów  dzielnicowych.  Nadto 
nawiązano  rokowania  z  Michałem,  w  połowie  r.  1451, 
które  przecięło  dopiero  jego  otrucie  w  Moskwie  na  po- 
czątku roku  następnego,  dotąd  nie  wyjaśnione  ^ 

Najciekawszem  jest,  że  dla  układów  z  nim  wysłano 
po  dwóch  panów  z  Polski  i  z  Litwy*.  W  Koronie  bo- 
wiem ciągle  wywierano  nacisk  na  króla,  aby  mu  zwrócił 
ojcowiznę 5,  na  co  obok  zobowiązań  poprzednich  unii,  na 
które  się  powoływano,  wpływało  zapewne  i  to,  że  najazdy 
tatarskie,  sprowadzane  przez  Michała,  dawały  się  też  do- 
tkliwie we    znaki    ziemiom    ruskim    królestwa   polskiego  \ 

Wyrzuty,  i  jakiemi  zwłaszcza  Zbigniew  Oleśnicki 
zwracał  się  w  tej  sprawie  do  króla,  rozdrażniły  go  jednak 
nietylko  przez  swoją  ostrą  formę,  lecz  i  z  tego  względu,  że  na 
Litwie  przeciwnicy  Michała  byli  właśnie  najwierniejszymi 
stronnikami  Kazimierza.Nadtokwestya  wydzielenia  mu  dziel- 
nicy trockiej  wprowadzała  nowy  punkt  sporny  do  we- 
wnętrznego zatargu  polsko-litewskiego,  który  po 
porzuceniu  wielkich  przedsięwzięć  zewnętrz- 
nych znowu  stanął  na  porządku  dziennym. 

Król  zabierał  się  do  jego  uśmierzenia  z  wielką 
ostrożnością.  Uważał  przedewszystkiem  za  wskazane 
utrzymać  statum  quo.  Dlatego  już  na  sejmie  piotrkow- 
skim z  końca  r.  1449,   po    powrocie    z  wojny    wschodniej, 

1  Ordensbriefarchiy  XVIa  28  (23/9  1450).  Por.  LEK  XI  nr.  58. 
'  Długosz,  V  80;  Lubawskij:  Lit.-russkij  sejm,  s.  109/10. 

*  Krytyka  źródeł  u  Kopystiańskiego,  s.  163. 

♦  LEK  XI  nr.  157. 
5  DJugosz,  V  87/8. 
8  Ib.,  78.  88. 


DWIK  ELEKCYE  KAZIMIERZA  JAG.  1   SPÓK  O   UNIĘ  375 

król  znowu  odmówił  zatwierdzenia  przywilejów  koronnych 
ińnpraeiudiciuma  odrębności  państwowej  w.  księstwa  litew- 
skiego ^  Równocześnie  zaś  utwierdzał  związek  dziel- 
nicy wołyńskiej  z  Litwą,  wystawiając  tamtejszym; 
ziemianom  przywileje  na  ich  dobra  jako  w.  książę  11- 
tewski^.  Polaków  starał  się  przejednać  przez  dłuższy 
pobyt  w  Koronie,  aż  do  jesieni  następnego  roku,  który 
poświęcił  tak  ważnej  dla  jej  ziem  ruskich  sprawie  moł- 
dawskiej. Plan  wcielenia  tej  ziemi  aż  po  port  białogro- 
dzki  nad  Morzem  Czarnem  ^  mógł  wynagrodzić  Polsce  naj- 
dotkliwsze nawet  zawody  w  sporach  z  Litwą,  lecz  wy- 
prawa  wołoska,  na  której  rycerstwo  czerwonoruskie  tar- 
gowało się  o  wynagrodzenie  za  wojnę  zagraniczną  *  i  wo- 
lało zawrzeć  układ  z  hospodarem,  niebawem  zdradziecka 
złamany,  nie  dała  konkretnego  rezultatu  '^. 

Tembardziej  należało  uśmierzyć  niecierpliwość  skraj- 
nego obozu  wśród  Litwinów,  który  myślał  o  natychmia- 
stowem  zajęciu  ziem  spornych  wcelu  trwałego  ich  oderwa- 
nia od  Korony.  Dokonał  tego  król,  oparty  na  bardzie} 
umiarkowanej  większości,  może  też  z  pomocą  obecnych 
wówczas  w  Wilnie  panów  koronnych  *,  na  sejmie  wileń- 
skim z  początku  r.  1451.  Załatwiono  wtedy  nietylko  sprawę 
stosunku  do  Moskwy  przez  uroczyste  uznanie  metropolity 
Jony',  ale  postanowiono  też,  w  obecności  przedstawicieli 
ziem  ruskich  tak  Korony   jak   i  Litwy,  poddać  spory  we- 

1  Długosz,  V  70. 

*  Rozbiór  tych  dokumentów,  których  szereg  rozpoczyna  się 
właśnie  w  r.  1449,  w  pracy:  Ostatnie  lata  Świdryg.,  s.  163  nn. 

»  Długosz,  V  73. 

*  Cod.  epist.  III  nr.  39;  Arch.  komisyi  hist.  XII  15.^. 
^  Długosz,  V  75/7. 

«  Pułaski  K. :  Szkice  i  poszukiw.  histor.  III  s.  149/51  (doku- 
inent  z  27/12  1450). 

'  Russk.  istoriez.  bibl.  VI  nr.  67. 


374  OKltES  KAZIMIBRZOWY   1440-U99 

wnętrzne  raz  jeszcze  polubownym  naradom  na 
wspólnym  zjeździe'. 

Król  od  razu  rozpoczął  starania,  aby  dla  tej  myśli 
pozyskać  Po  lako  w,  i  sądził,  że  ograniczając  liczbę  ucze- 
stników do  20,  względnie  12  przedstawicieli  z  obu  stron 
i  wysuwając  kwestyę  wspólnej  obrony  przeciw  Tatarom* 
stworzy  tym  razem  lepsze  widoki  porozumienia.  Rzeczy- 
wiście plan  przyjęto  w  zasadzie  przychylnie.  Panowie  ma- 
łopolscy, z  biskupem  krakowskim  na  czele,  których  król 
najsamprzód  zawiadomił  i  pytał  o  radę  przez  dworzan, 
obecnych  na  sejmie  wileńskim,  starali  się  tylko  przygoto- 
wać solidarne  wystąpienie  z  przedstawicielami  innych 
dzielnic  królestwa,  tak  Wielkopolski,  jak  i  ziem  ruskich  ^ 
Było  im  też  niewątpliwie  wcale  na  rękę,  że  zjazd  dy- 
gnitarzy i  ziemian  ruskich  podniósł  pewne  wątpliwości  co 
do  miejsca  i  czasu  spotkania  się  z  Litwinami*.  W  ten 
sposób  upłynęło  bowiem  jeszcze  parę  miesięcy,  podczas 
których  wysłano  osobnego  posła  na  Litwę  dla  ustalenia 
terminu,  a  tymczasem  jeszcze  przed  zjazdem,  oznaczonym 
wreszcie  na  koniec  września  r.  1451  ^,  spróbowano  ubiedz 
Litwinów  w  obu  kwestyach  spornych;  starano  się  miano- 
wicie uzyskać  przychylną  decyzyę  wprost  od 
króla,  skoro  tylko  w  czerwcu  przyjechał  do  Polski. 

W  tym  celu  najpierw  powrócono  do  żądania  ogól- 
niejszego, aby  zatwierdził  przywileje  koronne  w  formie 
zabezpieczającej  przynależność  całego  państwa  litewskiego 
do  królestwa.  Ale  król,  jak  poprzednio  na  dwóch  sejmach, 
tak  teraz  na  radzie  królewskiej  w  Krakowie,  odmówił  i  od- 
łożył tę  sprawę   właśnie    do  zjazdu  z  Litwinami  ^  Wtedy 

*  Długosz,  V  80. 

»  Cod.  epist.  1/2  nr.  107. 
»  Ib.,  nr.  107,  108. 

*  Ib.,  nr.  109. 

»  Dlugosi,  V  86. 
«  Ib. 


DWIE  ĘLEKCYR  KAZIMIRKZA   JA(4.    I   8t>ÓR  O   UNIĘ  375 

-jeszcze  w  parę  tygodni  przed  zejściem  się  z  nimi  wystą- 
piono z  żądaniem  o  ciaśniejszym  zakresie,  aby  król  przynaj- 
mniej nie  dopuścił  do  odłączenia  ziemi  łuckiej  od  Korony. 
Sprawa  ta  wydawała  się  najbardziej  naglącą,  bo  wobec 
starości  i  choroby  Świdrygiełły  musiała  się  rychło  roz- 
strzygnąć, a  wytoczono  ją  z  tem  większą  stanowczością,  że 
obawiano  się,  aby  Litwini  nie  uprzedzili  Polaków,  zajmu- 
jąc Łuck  jeszcze  przed  zjazdem  parczowskim.  Śmiałe  je- 
dnak groźby,  z  któremi  nie  wahano  się  wystąpić  wobec 
króla,  uzyskały  tylko  ogólnikowe  zapewnienie,  że  sprzyja 
Koronie  we  wszystkich  kwestyach  spornych,  lecz  musi  po- 
stępować ostrożnie,  aby  mu  Litwa  nie  wypowiedziała  po- 
słuszeństwa ^ 

O  ile  pierwsze  twierdzenie  nie  było  zgodne  z  prawdą, 
o  tyle  ostatnie  zastrzeżenie  wcale  nie  było  bezpodstawne. 
Okazało  się  to  już  na  wspólnym  zjeździe,  gdy  naj- 
wybitniejszy dostojnik  świecki  w.  księstwa,  Jan  Gasztołd, 
nie  dał  się  nawet  skłonić  królowi,  aby  z  Brześcia  udać 
się  do  Parczowa,  i,  stając  coraz  wyraźniej  na  czele  skraj- 
nej opozycyi,  nietylko  przeciw  Polsce,  ale  przeciw  samemu 
Kazimierzowi,  powrócił  na  Litwę.  Ale  i  z  obozem  bar- 
■  dziej  umiarkowanym  nie  doszło  do  porozumienia.  Stanęli 
naprzeciwko  siebie  dwaj  wybitni  biskupi,  krakowski  i  wi- 
leński, każdy  w  stanowczej  obronie  interesów  swego  pań- 
stwa. Ich  wywody  były  tylko  powtórzeniem  dyskusyi  lu- 
belskich z  r.  1448:  biskup  Maciej  żądał  zmiany  dawniej- 
szych aktów  unii,  przymierza  z  Polską,  zamiast  wcielenia 
do  niej;  Zbigniew  Oleśnicki,  z  szerszem  jeszcze  niż  przed- 
tem rozwinięciem  argumentacyi  historycznej,  domagał  się 
dotrzymania  tak  układów  horodelskich,  jak  i  aktów  Zyg- 
munta Kiejstutowicza,  które,  jak  przypominał,  jego  prze- 
ciwnik sam  zaprzysiągł  swego  czasu  w  jego  ręce.  Ani 
Polacy,  silni    literą    prawa,    ani    Litwini,    niemniej    mocni 

»  Ib.,  s.  90/1. 


$76  OKRES  KAZiMlEKZOWy  1440-1499 

W  oparciu  o  faktyczny  stan  rzeczy,  nie  myśleli  ustąpić. 
Zerwania  Unii  nie  chciata  jednak  żadna  strona  i  dlatego 
obie  zgodziły  się  na  propozycyę  króla,  aby  spór  odłożyć 
do  ponownego  zjazdu  za  rok  ^ 

Sądził,  że  tymczasem  także  w  n  aj  drażliwszej  sprawie, 
dotąd  pozostającej  w  zawieszeniu,  co  do  losu  wołyń- 
ski^ej  dzielnicyŚwidrygiełły,  należało  stworzyć  fakt 
dokonany.  Ta  decyzya  mogła  wypaść  jedynie  na  korzyść 
Litwy.  Nietylko  bowiem  Litwa  ubiegła  Polskę  w  zręcznem 
pozyskaniu  kniaziów  i  panów  wołyńskich,  oraz  samego  Świ- 
drygiełły^,  lecz  nadto  w  przeciwnym  razie  rzeczywiście 
groziło  królowi  poważne  niebezpieczeństwo  ze  strony  mał- 
kontenlów  litewskich. 

Około  Nowego  Roku  1452  trzy  zjazdy  równocze- 
śnie obradowały  w  tej  sprawie.  O  najważniejszym  z  nich, 
sejmie  wileńskim,  zwołanym  w  obecności  Kazimierza, 
który  zaraz  z  Parczowa  z  nielicznymi  tylko  Polakami  udał 
się  na  Litwę,  Małopolanie,  zebrani  na  sejmiku  opatow- 
skim nie  bez  udziału  przedstawicieli  innych  dzielnic  pol- 
skich, mieli  zgoła  niedostateczne  informacye.  Przedewszy- 
stkiem,  wysyłając  po  niewczasie  posłów  do  Łucka  i  do 
Wilna,  aby  wpłynąć  równocześnie  na  króla  i  na  Swidry- 
giełłę,  nie  wiedzieli,  że  sejm  wileński  już  porozumiał  się 
ze  zjazdem  kniaziów  i  panów  wołyńskich 
w  Łucku^  gdzie  zapadła  decyzya,    aby  w  razie  śmierci 

1  Długosz,  V  95-97. 

*  Opanowanie  Wołynia  przez  Litwinów  i  jego  następstwa 
omówiliśmy  szczegółowo  w  Ostatnich  latach  Świdryg.,  s.  170  nn., 
gdzie  też  podano  analizę  źródeł;  dlatego  tutaj,  aż  do  końca  tego 
rozdziału,  cytujemy  ten  materyal  źródłowy  tylko  przy  niektórych 
ważniejszych  szczegółach. 

'  Do  dokumentów,  wystawionych  przez  Świdrygiełłę  na  zjeź- 
dzie łuckim,  które  wskazaliśmy  w  cytowanej  pracy,  należy  dodać 
jego  nadanie  dla  Chomiaka  z  12/11  Itól  r.,  którego  oryginał,  we- 
dług łaskawej  informacyi  p.  Z-  L.  Radzimińskiego,  znajduje  się 
"W  jego  archiwum  rodzinoem. 


DWIE  ELRKCVB  KAIIMIKRZA   JAG.  1  SPÓR  O  UNIĘ  377 

udzielnego  księcia  wołyńskiego  p-oddać  się  Litwie. 
Uwiadomieni  o  tern  panowie  litewscy  zaraz  wydelegowali 
do  Łucka  trzech  zręcznie  dobranych  przedstawicieli,  któ- 
rzy bez  względu  na  spóźnione  zabiegi  wysłańca  polskiego 
dopilnowali  wykonania  uchwały.  Istotnie,  gdy  10  łutega 
Świdrygiełło  dokonał  długiego,  burzliwega 
żywota,  starosta  łucki  Niemira  Riazanowicz  i  Czartory- 
scy, przywódcy  możnowładztwa  wołyńskiego,  zgodzili  się^ 
na  obsadzenie  Łucka  przez  Litwinów.  Wołynianie  zaś  wy- 
słali poselstwo  na  sejm  wileński  ^  gdzie  w  zamian  za  pod- 
danie się  w.  księstwu  otrzymali  przywilej  dzielnicowy,, 
który  co  prawda  stosunkowo  mało  zabezpieczał  ich  party- 
kularyzm i  do  pewnego  stopnia  zawiódł  nadzieje  ziemiań- 
stwa,  mimo  licznych  nadań  dia  poszczególnych  jednostek. 

Ale  bez  porównania  niebezpieczniejszem  było  obu- 
rzenie, jakie  na  wieść  o  zajęciu  Łucka  przez  Litwę  wy- 
buchło w  Koronie.  Od  razu  powstał  plan,  aby  go  ode- 
brać z  bronią  w  ręku*,  a  gdy  wyszło  na  jaw,  że  Litwini 
go  opanowali  za  zgodą  króla,  opozycya  skierowała  się 
wprost  przeciwko  jego  osobie.  Postanowiono  nie  powta- 
rzać już  próśb  w  sprawach  spornych  z  Litwą,  które  Kazi- 
mierz stale  odkładał  i  omijał,  lecz  w  razie,  gdyby  na  następ- 
nym sejmie  otwarcie  przyznał  Wołyń  Litwinom,  innego 
wybrać  króla '. 

To  też  najsamprzód  Kazimierz  musiał  załagodzić  ten 
ruch,  tak  niebezpieczny  dla  jego  osoby  i  dynastyi.  Izolu- 
jąc skrajnych  przywódców  opozycyi,  najwyższych  dostoj- 
ników małopolskich,  zwłaszcza  Oleśnickich,  szukał  oparcia 
w  Wielkopolsce,  której  separatyzm  niedawno  rozognił 
spór  o  pierwszeństwo  między  kardynałem  Zbigniewem 
a  prymasem.  Zwracał  też  uwagę,  że  postępowanie  malkon- 
tentów musi  prowadzić  do  wojny  z  Litwą.  To  oskarżenie- 

»  Dok.  Mosk.  arch.  I  49  nr.  2,  3. 

•  AGZ.  XIV  nr.  2562. 

»  OrdensbriefarchiY  XXIII  27  (21/4  1452). 


■  378  OK.KKS   KAZiMIBKZOWY    1140-1499 

było  najlepszą  bronią  przeciwko  zarzutom,  jakich  mu  nie 
szczędzono  z  ich  strony.  Liczył  na  to,  że  pragnienie 
zachowania  Unii  powstrzyma  większość  od 
nierozważnych  postanowień.  Przekonanie,  że  n  a 
zjeździe  sieradzkim  w  sierpniu,  do  którego  udało 
się  odłożyć  decyzyę  Polaków,  zwycięży  stronnictwo  kró- 
lewskie, podzielał  widocznie  sam  Zbigniew  Oleśnicki,  skoro 
wcale  tam  nie  przybył. 

Ale  za  to  uśmierzenie  zatargu  utrudnili  znowu  Lit- 
wini, żądając  w  Sieradzu  przez  dwóch  posłów,  aby  im 
nietylko  formalnie  przyznano  Wołyń,  ale  też  przeprowa- 
dzono wreszcie  zmianę  aktów  unii  w  duchu  równo- 
rzędnego przymierza  polsko-litewskiego.  W  chwili  roz- 
drażnienia z  powodu  sporu  terytoryalnego  wznowili  więc 
zarazem  spór  drugi,  jeszcze  bardziej  zasadniczy;  dodali 
zaś  groźbę,  że  w  razie  ponownej  odmowy  znajdą  sobie 
pomoc  gdzieindziej  t.  j.  u  zagranicznych  sprzymie- 
rzeńców. 

Zastrzegali  się  wprawdzie,  że  nie  chcą  przez  to  wy- 
mówić posłuszeństwa  Kazimierzowi,  ale  już  przedtem  na 
własną  rękę  rozpoczęli  rokowania  z  Zakonem  krzyżackim', 
a  niebawem,  gdy  zjazd  sieradzki  skończył  się  bezowocnie, 
skorzystali  z  ówczesnych  najazdów  ordy  Sid-Achmata 
na  Ruś,  aby  wbrew  oficyalnej  polityce  tatarskiej  w.  księ- 
stwa porozumieć  się  z  tym  właśnie  chanem,  skłania- 
jąc go  do  dalszego  pustoszenia  ziem  koronnych. 

Znając  nastrój  skrajnego  stronnictwa  wśród  panów 
litewskich,  król  na  tajnej  radzie  koronnej  mimo  ogólnego 
nacisku,  aby  wreszcie  zatwierdził  przywileje  królestwa, 
prosił  o  roczną  przynajmniej  zwłokę.  Wiedział  dobrze,  że 
teraz  każde  ustępstwo,  który rnby  chciał  l'olakom  wyna- 
grodzić utratę  Łucka,  doprowadziłoby  to  stronnictwo  wiel- 
możów litewskich  do  ostateczności;  chciał  więc  wyzyskać 


i  Ordensbriefarchiy  pod  28/6  i  14/7  1452. 


DWIK  KLBKCYE  KAZIMIKRZA  JAG.   I   Sl'ÓR  O  UNIĘ  379 

:zwłokę,  aby  z  koleji  uśmierzyć  opozycyę  litewską.  Zobo- 
wiązał się  zaś  pisemnie,  że  po  roku  już  bezwarun- 
kowo przywileje  zatwierdzi. 

Zadanie  utrudniła  mu  nietylko  krótkość  czasu,  ale 
w  wyższym  jeszcze  stopniu  bezwzględność  i  ambicya  Jana 
Gasztołda  i  najbliższych  mu  panów.  Gdy  Kazimierz  po- 
krzyżował ich  plany  porozumienia  z  Tatarami,  wysyła- 
jąc przeciwko  Sid-Achmatowi  dotychczasowego  wiernego 
sprzymierzeńca  krymskiego,  Hadżi-Gireja,  Gasztołd  przy- 
gotował zamach  na  króla,  którego  miejsce  jako 
w.  księcia  Litwy  miał  zająć  oddany  woje- 
wodzie wileńskiemu  Radziwiłł  Ościkowicz^ 
Spisek  się  jednak  nie  udał,  a  kroki,  do  których  się  posu- 
wała opozycya,  zraziły  nawet  innych,  solidarnych 
^otąd  z  Gasztołdem  dostojników  litewskich. 
Już  sojusz  z  Sid-Achmatem  spotkał  się  z  oburzeniem  tak 
gorliwego  obrońcy  interesów  litewskich,  jakim  był  biskup 
Maciej,  i  miał  się  nawet  przyczynić  do  jego  śmierci;  jego 
zaś  następca,  wybrany  po  dłuższych  sporach  między  Po- 
lakami a  Litwinami,  Mikołaj  Dzierżkowicz  z  Solecznik^, 
był  jako  obywatel  w.  księstwa,  ale  zarazem  jako  Polak  z  po- 
chodzenia, najodpowiedniejszym  pośrednikiem  w  zatargu 
obu  państw. 

Alejeszcze  przed  obsadzeniem  biskupstwa  wileńskiego 
udało  się  królowi  opozycyę  litewską,  jak  przedtem  koronną, 
odosobnić  tak  dalece,  że.  zaledwo  uniknąwszy  zamachu  na 
swoją  osobę,  skłonił  przedstawicieli  w.  księstwa  do  przyję- 
cia planu  ponownego  zjazdu  z  Polakami  w  Par- 
c  z  o  w  i  e  w  czerwcu  r  1453.  W  imię  wspólnego  dobra  i  wza- 
jemnej miłości,  tradycyi   z  czasów  Jagiełły  i  Witołda,  wza- 


1  LEK  XI  nr.  296;  por.  Caro:  Gesch.  Polens  V/l,  analectanr.l. 

*  Wszystkie  o  nim  szczegóły  zestawił  najdokładniej  X.  Jan 
Fijałek:  Uchrześcijanienie  Litwy  przez  Polskę,  w  zbiorze  Polska 
i  Litwa  w  dziejowym  stos.,  s.  152  przyp.  1. 


380  0KRB8  KAZIMlBKZOWV    1*40-1499 

# 

jemnej  obrony  przed  zewnętrznymi  wrogami  \  zaprosił  na. 
ten  zjazd  panów  koronnych  i  powziął  nawet  plan  nawią- 
zania do  liorodelskiego  braterstwa  herbowego 
przez  powołanie  po    dwóch    przedstawicieli  każdego  rodu 
szlacheckiego  ^ 

Niestety  z  jednej  strony  opozycya  koronna,  tj.  pa- 
nowie krakowscy,  którzy  przybyli  do  Parczowa  w  300 
koni,  zażądali,  aby  obrady,  jako  dotyczące  spraw  ogólno- 
państwowych,  przenieść  na  sejm  piotrkowski,  a  z  drugiej 
opozycya  litewska,  szerząc  pogłoski,  że  Polacy  chcą  ich 
wymordować,  wzbraniała  się  nawet  przybyć  z  Brześcia 
do  Parczowa.  Wobec  takiego  nastroju  nie  pomogło  też, 
że  wreszcie  choć  kilku  stronników  królewskich  wśród 
Litwy  uczyniło  ;zadość  jego  wezwaniu.  I  oni  bowiem  ob- 
stawali przy  stałym  programie  litewskim,  gdyż  po  za  przy- 
znaniem Wołynia  żądali  zwrotu  Podola  i  innych  spornych 
włości,  oraz  unieważnienia  dawnych  aktów  unii.  Powtó- 
rzyły się  jałowe  dyskusye  historyczne  z  r.  1448  i  1451, 
z  tą  tylko  różnicą,  że  ze  strony  polskiej  poparto  pre- 
tensye  książąt  mazowieckich  do  granicznych  ziem:  gonią- 
dzkiej  i  tykocińskiej  na  Podlasiu.  Nadto  tym  razem  sta- 
nowczo sprzeciwiono  się  odroczeniu  sporu  do  innego  zjazdu. 
Ufni  w  zeszłoroczną  obietnicę  króla,  licząc  na  to,  że 
świeże  doświadczenia  w  w.  księstwie  zniechęciły  go  do 
tamtejszych  poddanych,  Polacy  zażądali  już  w  Parczowie, 
aby  Kazimierz  bez  względu  na  Litwinów  bezzwłocznie  za- 
twierdził przywileje  koronne.  Uzyskali  to  rzeczy- 
wiście w  parę  zaledwo  tygodni  na  sejmie  piotrkow- 
skim. 

Pozornie  król  ustąpił  pod  ponowną  groźbą  detroni- 
zacyi,  a  conajmniej  konfederacyi  w  obronie  praw;  w  isto- 
cie jednak  ustąpili  Polacy   w  tej    właśnie  spra- 

'  Cod.  epist.  1/2  nr.  125. 

»  Ordensbriefarchiy,  LXXVIIIa  nr.  160,  relacya  z  20/6  U53. 


DWIK  ELEKCYE  KAZIMlEKZA  JAG.  I  SPÓK  O   UNIĘ  381 

^wie,  o  którą  się  dotąd  rozbijało  zatwierdzenie 
przywilejów:  król  wydał  je  bowiem  bez  j  aki  ej  ko  1- 
wiek  wzmianki  o  Litwie  lub  o  ziemiach  spor- 
nych między  nią  a  Koroną.  Umożliwiły  to  dwie  oko- 
liczności. Przedewszystkiem  stracono  nadzieję,  że  Litwini 
zgodziliby  się  na  urzeczywistnienie  dawnych  umów  o  cha- 
rakterze inkorporacyjnym.  Wiedząc,  że  niepodobieństwem 
by  było  zmusić  ich  do  tego,  zniechęciwszy  się  do  nich 
w  coraz  gorętszym  zatargu,  tak  dalece  zobojętniono 
wobec  samej  kwestyi  związku  z  Litwą,  że  pro- 
szono wprost  króla,  aby,  dla  lepszego  zarządu  Korony, 
Litwę  oddał  w  dzierżenie  osobnemu  w.  księ- 
ciu \  chociaż  jasnem  było,  że  to  Unię  rozluźni  do  reszty. 
Za  to  postanowiono  jakimkolwiek  sposobem  uzyskać  upra- 
gniony Łuck^  Żądanie  to  król  uwzględnił  o  tyle,  że  przy- 
najmniej w  przysiędze  na  przywileje  umieścił  ogólnikowy 
zwrot,  iż  »w  miarę  możności*  odzyska  ziemie  »bezpraw- 
nie«  oderwane  od  królestwa. 

Stanęły  teraz  przed  nim  dwa  zadania.  Musiał  czuwać 
nad  tern,  aby  mimo  rozłamu  polsko-litewskiego,  który  za- 
znaczył się  nawet  w  jego  najbliższem  otoczeniu  na  dwo- 
rze 5,  nie  dopuścić  do  zupełnego  zmarnowania 
dzieła  Unii,  a  następnie  musiał  zapobiedz  wojnie 
między  oboma  odsuwającemi  się  od  siebie  państwami 
oziemięłucką. 

Co  do  pierwszej  kwestyi,  to  nie  myślał  oczywi- 
ście o  ustanowieniu  osobnego  w.  księcia  li- 
tewskiego, chociaż  w  tem  żądaniu  spotykały  się  skrajne 
•obozy  w  obu  państwach.  Sprzeciwiało  się  to  nietylko  ich 
wspólnym  interesom,  które  w  roznamiętnieniu  wzajem- 
nem  obie  strony  straciły  z  oczu,  ale  i  jego  własnym  inte- 


»  DZugosz,  V  Ul. 

*  Raczyński:  Kod.  dypl.  Litwy,  s.  112. 

»  Por.  nasze  uwagi  w  Kwart.  hist.  XXIX  205,  zwłaszcza  przyp.  3. 


382  OKRES  KAZIMIEUZOWY   1440-1499 

resom  dynastycznym.  Było  to  tern  ważniejsze,  że  prze- 
cież właśnie  w  tych  miesiącach  układał  się  o  małżeń- 
stwo z  bratanicą  cesarza  Fryderyka,  które  miało 
silnie  umocnić  jego  dynastyczne  stanowisko,  i  umyślnie 
do  rokowań  w  tej  sprawie  użył  obok  polskich  także  dwóch 
litewskich  panów,  obecnych  na  zjeździe  parczowskim^ 

I  nadal  osoba  wspólnego  władcy  miała  pozostać  trwa- 
łym łącznikiem  między  Polską  a  Litwą.  Podwójne  jego 
stanowisko,  jako  króla  i  w.  księcia,  zostało  znacznie  ułat- 
wione przez  wyłączenie  zwrotów,  zagrażających  odrębno- 
ści Litwy,  z  aktu  zatwierdzenia  przywilejów  koronnych. 
Ustępstwo  ze  strony  Polaków,  aczkolwiek  tym  razem  nie 
podyktowane  świadomem  dążeniem  do  pozyskania  Litwi- 
nów, lecz  raczej  zniechęceniem  się  do  związku  z  nimi, 
przecież,  jak  zawsze,  okazało  się  zbawiennem  dla  pod- 
trzymania Unii.  Odstępując  od  teoryi,  bezskute- 
cznie drażniącej  Litwę,  usunięto  w  praktyce 
przynajmniej  jedną  z  kwestyi  spornych.  Nadto 
namiętne  skargi  przeciwko  Polakom,  z  jakiemi  jeszcze 
w  sierpniu  1453  r.  rada  litewska  zwracała  się  przez  osobne 
poselstwo  2  do  w.  mistrza  Zakonu,  stały  się  przez  to  bez- 
przedmiotowe. Dowodzą  one  z  jednej  strony,  jak  niebez- 
piecznem  było  rozgoryczenie  na  Litwie,  z  drugiej  zaś,  że 
głównym  jego  powodem  było  właśnie  dotychczasowe  ob- 
stawanie Polaków  przy  zasadzie  inkorporacyi  w.  księstwa. 
Oświadczano  bowiem  wobec  Krzyżaków,  że  Litwini  nigdy 
nie  byli  poddanymi  Polaków,  lecz  tylko  podlegali  w.  księ- 
ciu litewskiemu,  po  za  tem  zaś  byli  zawsze  swymi  wła- 
snymi panami. 

O  ile  ten  powód  oburzenia  Litwinów  teraz  odpadał, 
o  tyle  spór  o  Łuck  doszedł  do  najwyższego  na- 
pięcia. W  tej  sprawie  zadanie  króla  było  bez  porówna- 

»  Długosz,  V  U7. 

*  OrdensbriefarchiY  XXI  97,  XXVI  62*,  LXXVIIIa  UO  (stre- 
szczenia Yoigta  i  Danilowicza  znowu  zupełnie  niedostateczne). 


DWIE  BLEKCYR  KAZIMIKKZA.  JAO.  1   SPÓR  O  UNIĘ  383^- 

nia  trudniejsze.  W  Polsce  przekonał  się,  że  Polaoy  chcą 
opanować  Wołyń  za  wszelką  cenę;  przybywszy  na  Litwę, 
był  świadkiem  zbrojenia  się  w.  księstwa  dla  jego  stanow- 
czej obrony.  Chociaż  kierownik  polityki  litewskiej,  Jan 
Gasztołd,  pozostawał  ciągle  w  niełasce  królewskiej  *,  Kazi- 
mierz nie  przeszkadzał  rozwiniętej  przez  niego  akcyi,  która 
przecież  zdawała  się  grozić  zbrój  nem  starciem  z  Koroną. 
Nasuwa  to  domysł,  że  wypadek,  który  w  sposób  zgoła 
nieoczekiwany  usunął  to  niebezpieczeństwo,  dla  króla  nie 
był  zupełną  niespodzianką. 

Był  nim  spisek  panów  wołyńskich',  którzy  ze- 
starostą  łuckim  Niemirą  i  Olizarem  Szyłowiczem  na  czele- 
zamierzali  pod  koniec  r.  1453  wydać   Łuck  Koronie.. 

Plan  ten  przygotowano  prawdopodobnie  w  porozu- 
mieniu z  panami  Rusi  koronnej  *,  z  którymi  jego  inicya- 
torów,  przedstawicieli  rodów  Korczaków  i  Kierdejów,  łą- 
czyły ścisłe  stosunki.  Znajduje  on  wytłómaczenie  w  nie- 
dostatecznem  zabezpieczeniu  partykularyzmu  dzielnicowego 
Wołynian  przez  Litwę  i  w  niefortunnej,  dla  Wołynia 
wprost  szkodliwej,  polityce  tatarskiej  Litwinów  podczas 
poprzednich  miesięcy.  Spisek,  stłumiony  w  zarodku,  cho- 
ciaż—  dzięki  królowi  —  bez  zbyt  surowej  represyi,  nie  osią- 
gnął bezpośredniego  celu;  ale  za  to  ostudził  niewcze- 
sny zapał  wojenny  obu  stron.  Polaków  przekonał, 
jak  trudnem  było  zająć  Wołyń  nawet  przy  poparciu  tam- 
tejszego ziemiaństwa;  Litwinom  dowiódł,  że  lepiej  szukać 
polubownej    ugody  z  Koroną,    a  zwłaszcza    odłożyć  dalsze 


«  Ib.,  LXXVIIIa   nr.  95»  (1  12  1453). 

*  LEK  Xl  nr.  321  (interpretacya  tej  relacyi  w  Ostatnich  latacb^ 
Świdryg.,  s.  221  nn). 

*  Oprócz  zapiski  lwowskiej  z  27  10  1453  r.  (AGZ.  XIV  nr.  872),.. 
omówionej    w  Ostatnich   latach   Świdryg.,    s.  228/9,    mógłby   o  tera 
świadczyć  zjazd  najwybitniejszych  panów  Rusi  koronnej  w  Hrubie- 
szowie, niedaleko  wołyńskiej  granicy,  dnia  14/9  (J.  Zamoyskiego  in- 
wentarz arch.  kor.  III  281). 


.~384  OKRKS  KAIIMIEBZOWY  1440  1499 

pretensye  terytoryalne,  pókiby    ich  władza  nad  Wołyniem 
nie  była  lepiej  ugruntowaną. 

Zbawienna  dla  Unii  myśl  królewska,  aby  utrzymać 
słałum  quo  w  obu  kwestyach  spornych  między  Polską 
i  Litwą,  zbliżała  się  do  urzeczywistnienia.  Równocześnie 
zaś  nadeszła  chwila,  w  której  zdawało  się  królowi,  że  będzie 
mógł  siły  obu  swych  państw,  odwracając  je  od  jało- 
wych zatargów  wewnętrznych,  skierować  gdziein- 
dziej: ku  wi  el  k  iem  u  ws  póln  em  u  przeds  ię  wzię- 
ciu na  zewnątrz,  które  zarazem,  jak  przedtem  plan 
opanowania  Mołdawii,  mogło  przynieść  wynagrodzenie  za 
niezaspokojone  pretensye  wzajemnych  sporów  teryto- 
ryalnych. 


2.  Uśmierzenie  zatargu  polsko-litewskiego  1453 — 1478. 

Antagonizm  polsko-litewski,  który,  mając  jako  pier- 
wotny punkt  wyjścia  burzę  koronacyjną  z  r.  1429,  prze- 
szedł szczęśliwie  swój  okres  krwawego  kryzysu  za  Swi- 
drygiełły  i  Zygmunta,  na  początku  wspólnych  rządów  Ka- 
zimierza, chociaż  uniknięto  powtórzenia  wojny  domowej, 
doprowadził  do  głębokiego  rozłamu  w  Unii  jagiellońskiej. 
Dwa  tylko  środki  mogły  go  załagodzić  i  stopniowo  usu- 
nąć. Jednym  było  stworzenie  nowego  aktu  unii, 
któryby  zadowolnił  obie  strony  i  prawnie  rozwiązał  pro- 
blem ich  wzajemnego  stosunku;  drugim  było  uwidocz- 
nienie wspólnych  korzyści,  jakie  przynosił 
wzajemny  związek  bez  względu  na  swą  formę, 
coby  doprowadziło  do  faktycznego  zbliżenia  w  politycz- 
nem  współżyciu,  zanimby  nawet  ściśle  określono  jego  cha- 
rakter prawny. 

O  pierwszym  środku  po  szeregu  zupełnie  bezpłod- 
nych dyskusyi,  które  tylko  wzmagały  obustronne  rozdraż- 
tnienie,  na  razie  nie  można  było  myśleć.     Nie  dojrzała 


UŚMIRRZRNIB  ZATARGU   FOŁSKO-ŁITBWSKIEOO  385 

jeszcze  żadna  nowa  koncepcya  Unii.  Polakom 
trudno  było  dotychczas  pogodzić  się  z  zupełną  równorzędno- 
ścią  w.  księstwa,  tak,  że  albo  obstawali  przy  dosłownem 
brzmieniu  dawnych  aktów  albo  wogóle  nic  nie  chcieli 
mieć  do  czynienia  z  Litwinami.  Ci  zaś  znowu  nie  zrozu- 
mieli jeszcze,  że  związek,  ograniczony  do  luźnego  przy- 
mierza, nie  wystarczał,  aby  dać  i  należyte  oparcie  ich  wła- 
snemu państwu,  i  utrzymać  mocarstwowe  stanowisko  pań- 
stwa wspólnego.  Wreszcie  przedstawicielowi  dynastyi,  któ- 
remu przypadała  rola  pośrednika,  wcale  nie  mogło  zależeć  na 
dokładnem  sformułowaniu  warunków  Unii,  z  których,  od- 
kąd tron  jednego  państwa  stał  się  elekcyjnym  bez  względu 
na  istnienienie  dynastyi,  mogło  się  wyłonić  niebezpieczeń- 
stwo dla  jej  dziedzicznych  praw  do  drugiego. 

Drugi  natomiast  środek,  wspólna  akcya  poli- 
tyczna na  zewnątrz,  mogła  przynieść  bezpo- 
średnie korzyści  wszystkim  trzem  czynnikom, 
od  których  zależało  utwierdzenie  Unii.  Dostar- 
czała zarazem  czasu,  podczas  którego  mogły  się  pogodzić 
z  faktycznym  stanem  rzeczy  oba  zjednoczone  państwa, 
a  zwłaszcza  Korona,  która  bezsprzecznie  gorzej  na  nim 
wychodziła,  większego  doznała  zawodu  w  swych  pierwot- 
nych pretensyach. 

Akcya  zewnętrzna,  do  której  przenosił  się  znowu 
punkt  ciężkości  w  dziejach  Unii,  zgodnie  z  jej  podstawami 
i  genezą  mogła  się  rozwinąć  w  dwóch  kierunkach:  za- 
chodnim lub  wschodnim.  Wybór  jednego  lub  dru- 
giego zależał  zawsze  od  chwilowej  sposobności  lub  po- 
trzeby. U  progu  rządów  polsko-litewskich  Kazimierza  spo- 
sobność taka  otwierała  się  w  stosunku  do  Moskwy;  wi- 
dzieliśmy też,  że  wówczas  już  zapowiadało  się  współdzia- 
łanie obu  państw  w  tej  sprawie,  chociaż  dla  Polski  była  ona 
jeszcze  prawie  zupełnie  obcą.  Pokrzyżowanie  ówczesnego 
planu  przez  wystąpienie  Michałuszki  miało  skutek  po- 
dwójny. Wobec  Moskwy   trzeba    było    zrzec   się  za- 

•tO.  Halecki:  Dzieje  Unii  Ja^ellońskiej.  25 


386  OKRE8    KAZIMIRKZOWT   14-40-14»9- 

miarów  dalszej  ekspansyi;  było  to  możliwem  bez. 
zagrożenia  federacyi  jagiellońskiej,  która  tutaj  już  zaczy- 
nała sięgać  po  za  swe  geograficzne  i  historyczne  podstawy^ 
byleby  mocno  utrzymano  dotychczasowy  stan  posiadania. 
Nadto  niebezpieczeństwo  tatarskie,  dotąd  zażegnywane 
przez  przyjazny,  niemal  zwierzchniczy  stosunek  do  cha- 
natu krymskiego,  wzrosło  znacznie,  przez  wmieszanie  się 
Litwy  do  walk  wewnętrznych  w  ordzie.  I  tutaj  wystarczało 
utrzymanie  naturalnych  granic,  osiągniętych  już  przez  Wi- 
tołda,  zwłaszcza  wybrzeża  czarnomorskiego  aż  po  dolny 
Dniepr.  Gdy  jednak  król  w  sprawie  obrony  przed  Tata- 
rami, potrzebnej  dla  ziem  kresowych  obu  państw,  nawo- 
ływał do  współdziałania,  było  ono  trudniejsze  niż  kie- 
dykolwiek wskutek  niebacznych  związków  opozycyi  litew- 
skiej z  Sid-Achmatem.  Panowie  litewscy  wewnętrzny  spór 
o  ziemie  ruskie  uważali  za  ważniejszy  od  ich  zabezpie- 
czenia przed  zewnętrznym  wrogiem. 

Ale  właśnie  wtedy  stworzyła  się  niezwykle  dogodna 
sposobność,  aby  zewnętrzne  cele  Unii,  przyświecające  już  jej 
pierwszym  zawiązkom:  osiągnąć  w  innej  sprawie:  w  sto- 
sunku do  Krzyżaków.  Tutaj  dotąd  dopięto  tylko  celu 
negatywnego:  zabezpieczenia  własnego  bytu,  a  niespeł- 
nione było  jeszcze  pragnienie  odzyskania  Pomorza,  zazna- 
czone już  w  akcie  krewskim,  i  nierozwiązany  problem 
bałtycki.  U  drugiego  z  mórz,  między  któremi  rozpoście- 
rały się  zjednoczone  w  Unii  ziemie  polsko-litewsko-ruskie, 
dotąd  zabezpieczono  sobie  tylko  minimalny  skrawek  wy- 
brzeża, zakątek  Żmudzi,  zaledwo  wystarczający  do  prze- 
dzielenia pruskich  i  inflanckich  dzierżaw  Zakonu,  który 
władał  ujściami  Wisły,  Niemna  i  Dźwiny. 

Dlatego  propozycya  stanów  pruskich,  poddających  się 
dobrowolnie  pod  władzę  Kazimierza,  przedstawiała  się  tak 
ponętnie,  pozornie  tylko  dla  Polski;  do  niej  też  tylko  zwra- 
cano się  bezpośrednio,  a  jako   argument,  usprawiedliwia- 
jący   złamanie    pokoju    brzeskiego,   służyło  powołanie   się:- 


UŚMIBRZBNIB  ZATAKGU   POLSKO-LITEWSKIEGO  387 

na  rokowania  między  Krzyżakami  a  radą  litewską,  mo- 
gące się  zwrócić  przeciwko  Koronie  i.  Ale  zupełne  wy- 
parcie Krzyżaków  z  Prus,  jak  wówczas,  gdy  się  zapowia- 
dało po  raz  pierwszy,  po  pogromie  grunwaldzkim,  tak  i  te- 
raz byłoby  przyniosło  niemniej  doniosłe  korzyści 
dla  Litwy:  jak  Polska  ujście  Wisły,  tak  ona  by- 
łaby uzyskała  ujście  Niemna  z  Kłajpedą.  Dla- 
tego też  król,  chociaż  od  razu  zdecydował  się  przyjąć 
Prusy  w  poddaństwo,  chętnie  się  zgodził  na  wniosek  pa- 
nów koronnych,  aby  się  naradzić  w  tej  sprawie 
także  z  panami  litewskimi  2. 

Wniosek  ten  wyszedł  od  przywódców  opozycyi  ma- 
łopolskiej, zajmującej  dotąd  wobec  Litwy  najskrajniejsze 
stanowisko.  8tąd  zapewne  głównie  zmierzał  do  tego,  aby 
się  zabezpieczyć  od  niej  na  czas  wojny  pruskiej.  Zamiary 
króla  sięgały  bezsprzecznie  dalej:  pragnął  skłonić  Li- 
twinów do  czynnego  współdziałania,  któreby 
przedsięwzięciu  zapewniło  pełny  sukces,  a  zarazem  we 
wspólnych  walkach  Unię  ugruntowało  na  nowo. 

Na  sejm  litewski  w  Brześciu,  na  początku 
kwietnia  1454  r.,  zjechali  najwyżsi  dygnitarze  koronni,  Jan 
z  Czyżowa  kasztelan  i  Jan  z  Tęczyna  wojewoda  krakow- 
ski, oraz  podkanclerzy  Piotr  ze  Szczekocin.  Według  Dłu- 
gosza' król  wówczas  rozkazał  Litwinom,  aby  nie  prze- 
puszczali posiłków  inflanckich  do  Prus,  a  w  razie  potrzeby 
byli  gotowi  w  lecie  przybyć  Polakom  z  pomocą. 

Istnieją  jednak    wskazówki*,    że    na    owym   zjeździe 

*  D/ugosz,  V  158. 
«  Ib.  159. 

»  Ib.  174. 

*  Dokument  z  4/4  1454  (J.  Zamoyskiego  inwentarz  arch.  kor. 
III  s.  283),  który  nasuwa  ten  wniosek,  poddaliśmy  interpretacy  i 
w  Ostatnich  latach  Świdryg.,  s.  234/5.  Na  chęć  zaZagodzenia  sporów 
terytoryalnych  z  Litwą  wskazuje  i  to,  że  miesiąc  później  na  zjeź- 
dzie łęczyckim  książętom  mazowieckim,  żądającym  zwrotu  Podlasia, 
»nullum  conveniens  responsum...  datum«  (Dług.,  V  175). 

25' 


388  OKRBS  KAZIMIERZOWY  1440-1499 

którego  wyniku  oczekiwano  w  Polsce  z  niepokojem  i  nie- 
cierpliwością \  doszło  ponadto  do  ugody  polsko-litew- 
skiej, co  prawda  zapewne  tajnej,  w  sprawie  nieza- 
łatwionego  sporu  o  Wołyń;  zdaje  się,  że  panowie 
koronni  uznali  jego  przyłączenie  do  Litwy  lub  przynaj- 
mniej obiecali  nie  sprzeciwiać  się  już  rządom  litewskim 
w  tej  ziemi. 

Jeśli  ten  domysł  jest  słuszny,  to  znowu  ustępstwo 
w  zatargu  wewnętrznym  przyniosło  na  razie  korzyść  po- 
dwójną: w  chwili,  gdy  Polska  wszystkie  siły  musiała 
zwrócić  w  inną  stronę,  usunięte  zostało  niebezpieczeństwo  od 
strony  Litwy,  a  zarazem  dali  się  Litwini  nawet  skłonić  do  tego, 
że  na  początku  woj  ny  prus  kiej  udzi  el  ii  i  Pols  ce 
czynnego  poparcia.  Nietylko  cieszono  się  na  Litwie 
wieścią  ojej  pierwszych  sukcesach  i  powoływano  do  broni 
całe  w.  księstwo,  nietylko  Zmudzini  rzeczywiście  przecięli 
komunikacyę  Prus  z  Inflantami ',  ale  nawet  tradycya ' 
o  udziale  kilkutysięcznych  posiłków  litewskich  w  bitwie 
pod  Chojnicami  znajduje  potwierdzenie  we  współczesnych 
relacyach  krzyżackich  o  pogotowiu  wojennem  Litwinów? 
spieszących  na  pomoc  królowi,  i  o  litewskich  jeńcach,  wzię- 
tych do  niewoli  obok  polskich*. 

Niestety  jednak  rezultat  ten  był  tylko  chwilowy.  Za- 
raz na  początku  następnego  roku  nastąpił  zwrot  stanow- 
czy: król,  zamiast  się  poświęcić  całkowicie  sprawie  pru- 
skiej, musiał  czemprędzej  udać  się  na  Litwę,  aby  uśmie- 
rzyć nowe  rozruchy,  wzniecone  przez  Gasz  tołda^ 
Nie  trudno  było  wywołać  w  w.  księstwie  zaburzenia  i  nie- 
zadowolenie. Wszak  Litwini  ciągle  pragnęli,  aby  wspólny 

*  Cod.  epist.  1/2  nr.  136. 
«  LEK.  XI  nr.  .=^39,  366. 

»  Polnoje  sobr.  XVII  546. 

*  Ordensbriefarchiv,  Lllla  nr.  47  (28/9  1454  na  dodanej  kartce), 
LXXIX  nr.  216  (11/11  1454). 

8  Długosz,  V  198. 


UŚMIERZKNIK  ZATARGU  POLSKO-LITRWSKIKOO  389 

wJadca  jaknajwięcej  się  poświęcał  sprawom  w.  księstwa, 
a  teraz  odwracała  go  od  nicłi  sprawa  krzyżacka,  dla  któ- 
rej Litwa,  jak  to  już  było  widoczne  za  Witołda,  straciła 
należyte  zrozumienie,  odkąd  tylko  zabezpieczyła  swój  byt 
od  Zakonu  i  uratowała  Żmudź.  Za  to  nie  mogła  przebor 
leć  straty  Podola  kamienieckiego  na  rzecz  Polski;  mimo 
kompromisu  terytoryalnego  na  zjeździe  brzeskim,  sprawa 
ta  wpływała  od  samego  początku  na  nową  falę  antago- 
nizmu do  Polski  i  opozycyi  wobec  króla. 

Przyspieszyły  ją  zaś  na  schyłku  r.  1454  rozmaite  okor 
liczności.  Przedewszystkiem  niespodziana  klęska  chojr 
nicka  z  18  września,  połączona  ze  stratami  litewskich 
posiłków,  dowiodła,  że  opanowanie  Prus  nie  będzie  tak 
łatwe,  jak  się  zdawało,  i  długo  się  może  przewlec.  Krzy- 
żacy wyzyskali  to  nader  zręcznie.  Odrazu  jeńców  litew- 
skich celowo  lepiej  traktowali  od  polskich  i,  a  już  5  grud- 
nia na  prośby  panów  litewskich  w  tej  sprawie  w.  mistrz, 
odpowiedział  obszernem  pismem 2,  w  którem  wśród  wy^ 
nurzeń  przyjaźni  i  gotowości  do  wszelkich  usług  skarżyt 
się  im  na  zdradę  swych  poddanych.  Przyjęcie  ich  prze:^ 
króla  polskiego,  wbrew  zaprzysiężonemu  pokojowi,  pięt- 
nował jako  niesłychaną  krzywdę  i  prosił  radę  litew- 
ską, aby  wpływała  na  Kazimierza  celem  wy^ 
rzeczenia  się  Prus  a  zwłaszcza  aby  odmówiła 
mu  wszelkiej  pomocy,  d  otrzymując  wiecznego  pokoju. 

Równocześnie  zaś  powstał  na  Litwie  silny  ruch  opo- 
zycyjny wskutek  innej  zupełnie  sprawy,  mianowicie  ki- 
jowskiej. W  r.  1454  umarł  ks.  kijowski  Olelko  Włodzi- 
mierzowicz.  Kazimierz,  pragnąc  odrobić  koncesye  na  rzecz, 
wyodrębnienia  dzielnic,  od  których  musiał  rozpocząć  swe 
rządy  litewskie,  już  pod  koniec  życia  Olelki  silnie  zazna- 
czał swe  zwierzchnictwo  nad  Kijowszczyzną  i  mieszał  się 


*  Cyt.  wyżej  relacya  krzyżacka  z  11/11  1454  r. 

*  Ordensbri«farchiv,  LXXIX  nr.  197. 


390  OKRKS  KAEIMIBRZOWY  1440-1499 

nawet  do  jej  stosunków  wewnętrznych^  Teraz  zaś  stanął 
na  stanowisku,  że  księstwo  kijowskie  nie  jest  ojcowizną 
potomków  Włodzimierza  Olgierdowicza,  lecz  nadaniem  »do 
wolift  hospodarskiej;  dlatego  nie  pozwolił  go  podzielić 
dowolnie  między  synów  Olelki,  lecz  tylko  »dał  je  od  sie- 
bie dzierżyćw  jednemu  z  nich,  Semenowi,  drugiemu  zaś 
Michałowi  przyznał  tylko  drobne  księstwo  słucko-kopylskie 
na  ściślejszej  Litwie  *.  Jeśli  się  uwzględni,  że  Semen  był 
zięciem  Jana  Gasztołda,  to  zaprzeczenie  Olelkowiczom  praw 
dziedzicznych  do  Kijowszczyzny  musiało  oburzyć  niemniej 
od  nich  także  dawnego  przywódcę  malkontentów  litewskich. 
Przybywszy  na  Litwę,  król  starał  się  przede wszyst- 
kiem  przeciwdziałać  wpływom  krzyżackim.  Podobno  zy- 
skał nową  obietnicę  zbrojnej  pomocy  dla  Pol- 
ski, skłoniwszy  radę  do  zmiany  swych  postanowień  w  tej 
sprawie '.  Rzeczywiście  Zmudzini,  popierani  przez  Litwi- 
nów z  Kowieńskiego*,  nietylko  w  myśl  rozkazu  królew- 
skiego *  znowu  udaremnili  przejście  posiłków  inflanckich, 
obwarowawszy  brzeg  morski  koło  Połągi,  ale  nawet  chwi- 
lowo zajęli  Kłajpedę.  Wprawdzie  rychło  ją  musieli  opróż- 
nić, spaliwszy  ją  tylko  poprzednio^;  ale  nie  spełniły  się 
nadzieje  Krzyżaków,  że  komunikacya  z  Inflantami  stanie 
się  przez  to  łatwiejsza^:  parę  miesięcy  później  wybrzeże 
było  obsadzone  jak  przedtem,  a  nawet  zamki  inflanckie 
zagrożone  ^ 


♦  Pismo  Kazimierza  do  Olelki  z  19/5  1453  r.,  wyd.  przez  Kru- 
szewskiego w  Zap.  Tow.  Szewczenka  t.  31/2  (Do  pytanja  pro  prawno- 
derżawne  stanowyszcze  kyiwskych  knjaziw  XV  w.,  s.  4). 

2  Pohioje  sobr.  XVII  549. 

»  Długosz,  V  198. 

"  LEK  XI  nr.  478. 

"  Ib.,  nr.  398,  por.  402. 

«  Ib.,  nr.  474,  s.  382  przyp.  4;  Ss.  rer.  Pruss.  IV  150. 

'  Ib.,  nr.  475,  479,  490,  500. 

8  Ib.,  nr.  507,  562. 


•UŚMIERZENIE  ZATARGU  POLSKO -ŁITBWSKIEGO  391 

Niemniej  pomyślnie  zapobiegł  król  niebezpieczeństwu 
TV  sprawie  kijowskiej.  Było  ono  tern  groźniejsze,  że  Se- 
'inen  Olelkowicz,  za  wzorem  opozycyi  litewskiej  z  r.  1452/3, 
nawiązał  stosunki  z  chanem  tatarskim  Sid- 
Achmatem.  Gdy  jak  wówczas  pobił  go  brat  jego  Hadżi- 
Girej,  niewątpliwie  znowu  użyty  w  tym  celu  przez  króla, 
któremu  ofiarował  pomoc  po  klęsce  chojnickiej  \  Semen 
udzielił  Sid-Achmatowi  schronienia  w  Kijowie,  chociaż 
goście  tatarscy  boleśnie  się  dawali  we  znaki  tamtejszej 
ludności.  Nie  ufając  w  tej  sprawie  Litwinom,  a  uwidocz- 
niając zarazem  wspólność  interesów  ziem  ruskich  Korony 
i  w  księstwa  w  stosunku  do  Tatarów,  król  wr.  1455  wysłał 
do  Kijowa  wojewodę  i  starostę  lwowskiego  An- 
drzeja Odrowąża,  który  tam  mimo  przeszkód  ze  strony 
Olelkowicza  wziął  do  niewoli  chana  i  jego  otoczenie,  pod- 
czas gdy  resztę  Tatarów  wybili  sami  Kijowianie.  Litwinom 
Kazimierz  ustąpił  tylko  o  tyle,  że  uwięzionego  chana  po- 
.  zwolił  zawieść  do  Wilna  zamiast  do  Lwowa,  jak  chcieli 
Polacy*. 

Zdawało  się,  że  plany  opozycyi  zniweczono  w  obu 
kierunkach,  a  przygotowano  grunt  pod  współdziałanie  Pol- 
ski i  Litwy  na  półn.  zachodzie  i  poł.  wschodzie.  Tymcza- 
sem po  roku  zaledwo  zjawili  się  w  Łęczycy  trzej  po- 
słowie rady  i  całej  społeczności  w.  księstwa 
z  żądaniami,  które  świadczyły,  że  antagonizm 
•do  Korony  wybuchłznów  wcałej  peł  nif  Niedość 
że  chcieli,  aby  król  powrócił  na  Litwę.  Zażądali  natych- 
miastowego zwrotu  Podola  i  wszystkich  przynależności 
powołując  się  na  obietnicę  zachowania  granic  Witołdo- 
wych,  zawartą  w  przywileju  Kazimierza  z  r.  1447,  i  gro- 
żąc w  przeciwnym  razie  zbrój  nem  odebraniem  wszystkich 


»  Długosz,  V  198. 
»  Ib.  216. 
»  Ib.  227. 


392  (>KKN:«  KAZIMIBRZUWY   1440-14»» 

ziem,  do  których  Litwa  miała  pretensye.  Nadto  przypom- 
nieli królowi,  że  oddając  się  pod  wpływ   polski,  brat  jego- 
zginął,  a  on  sam  ledwo  nie  stracił  życia   pod  Chojnicami^ 
i  wezwali  go  wprost,    aby    Polskę  całkiem  porzucił  i  spo- 
kojnie żył  w  w.  księstwie. 

Jasnem  było,  że  na  Litwie  znowu  zdobyły  sobie 
przewagę  skrajne  żywioły,  których  zwalczenie  wymagało 
wielkiej  ostrożności,  tak,  że  król  odprawił  poselstwo  z  da- 
rami i  obiecał  udzielić  odpowiedzi  przez  własnych  po- 
słów. Co  żaś  do  powodów  ponownego  zwrotu,  to,- cho- 
ciaż przesadne  były  wieści  o  przymierzu  litewsko-krzy-r 
żackiem,  uzasadnione  było  przekonanie  Polaków,  że  przy- 
czyniły się  do  niego  w  znacznej  mierze  sto- 
sunki Litwy   zZakonem. 

Oto  już  w  maju  poprzedniego  roku,  zaledwie  króP 
opuścił  w.  księstwo,  ta  sama  społeczność  jej  »rady  ziem- 
skiej*, która  w  r,  1456  wysłała  swe  ultimatum  do  Łęczycy, 
zwróciła  się  znowu  do  »swego  najdroższego  zawsze  przy- 
jacielaw,  w.  mistrza  i.  Mimo  walk,  staczanych  równocześnie 
przez  Żmudzinów,  zapewniali,  że  dotrzymują  i  zawsze  do- 
trzymać pragną  wiecznego  pokoju;  na  jego  podstawie  pro- 
sili o  zupełne  uwolnienie  jeńców  litewskich  —  pod  preteks- 
tem, że  znaleźli  się  przy  boku  króla  nie  dla  walki  z  Za- 
konem, lecz  dla  udziału  w  uroczystościach  weselnych  — 
i  oświadczali  gotowość  do  wszelkich  usług  dla  Krzyżaków. . 
W  tym  samym  duchu  najwybitniejsi  panowie  rady  pisali 
kilka  tygodni  później  *  do  komtura  elbląskiego,  żądając 
zwrotu  zatrzymanych  towarów  kupców  kowieńskich,  zno- 
wu w  imię  wiecznego  pokoju;  zapewniali  bowiem,  że^ 
chociaż  ich  wielokrotnie  wzywano  do  jego  złamania,  nie 
chcą  tego  uczynić  wbrew  swym  celom  i  swemu  honorowi. 
Pod  wpływem  Krzyżaków,   którzy   umieli    wyzyskać  fakt, 

1  OrdensbriefarchiY,  LXVIII  nr.  5  (28/5  1455). 
»  Ordensbriefarchiy,  ZXX  nr.  30  (17/6  1455). 


\ 

UŚMlERZKNliC  ZATARGU  POLSKO-LlTKWSKIEGO  39S - 

źe  mieli  w  swym  ręku  jeńców  z  w.  księstwa,!  mogli  stosowad 
ewentualnie  dotkliwe  represye  handlowe,  większośd 
Litwinów,  wyjąwszy  Żmudź,  wbrew  staraniom  po-lskim 
pragnęła  uniknąć  udziału  w  wojnie,  niedocenia- 
jąc jej  znaczenia  dla  samej  Litwy,  a  widząc  tylko,  ż& 
wojna  ta  przewleka  się  bezskutecznie  i  odciąga  króla  od 
spraw  litewskich  i  litewskiego  wpływu. 

Panowie  rady,  nie  wyjmując  nowego  biskupa  wileń- 
skiego, byli  w  tem  solidarni,  póki  celem  tej  polityki  było^ 
istotnie  tylko  przywrócenie  pokoju  i  póki  go  chciano 
osiągnąć  w  porozumieniu  z  królem.  Rzeczywiście 
chwilowo,  korzystając  z  jego  zniechęcenia  po  bezowocnych 
wysiłkach  r.  1455,  potrafili  wpłynąć  na  niego  w  tym  du- 
chu. Już  pod  koniec  tego  roku  stwierdzali  to  z  zadowo- 
leniem szpiedzy  w.  mistrza^;  podobno  król  wyrażał  się 
wówczas  wobec  Polaków  w  ten  sam  sposób,  co  posłowie 
litewscy  w  Łęczycy  w  roku  następnym.  Zachował  się  tei 
ślad  krótkiego  wyjazdu  króla  na  Litwę  w  lutym  r.  1456^, 
z  czego  chcieli  skorzystać  tamtejsi  panowie,  aby  go  już 
nie  puścić  i  skłonić  do  zawarcia  pokoju.  W  odmownem 
stanowisku  wobec  próśb  o  pomoc  przeciw  Zakonowi  * 
utwierdziła  ich  jeszcze  porażka,  jaką  pod  koniec  marca 
ponieśli  Zmudzini,    pilnując    w  dalszym    ciągu  wybrzeża*. 

Ale  król,  mimo  chwilowego  zniechęcenia,  nie  myślał 
porzucać  sprawy  pruskiej,  która  właśnie  w  dwa  tygodni© 
przed  przybyciem  Litwinów  do  Łęczycy  przez  układ  z  na- 
jemnikami krzyżackimi  w  sprawie  sprzedaży  zamków  po- 
myślniejszy  wzięła  obrót.  Nie  miał  też  wcale  tego  pew- 
nego oparcia  na  Litwie,  o  którem  w  chwilach  rozdrażnie- 
nia   wspominał    swym    poddanym     koronnym.     Chwiej- 


»  Danilewicz:  Skarbiec,  II  nr.  1937. 

*  Ordensbriefarchiy,  Adelsgesch.  S.  nr.  145  (4/3  1456). 
'  Daniłowicz,  nr.  1940. 

*  lek:  XI  nr.  517;  Ss.  rer.  Pruss.  IV  154. 


394  Okres  kazim]erzowv  1440-1499 

ność  polityki  panów  litewskich  w  tych  latach 
i  niebezpieczny  nietylko  dla  Unii,  ale  i  dla  króla  chara- 
kter, jakiego  niebawem  nabrała,  wynikały  stąd,  że  coraz 
wyraźniej  odróżniały  się  wśród  nich  dwa  stronnictwa*. 
Przewagę  miał  ciągle  wojewoda  wileński  Gasztołd. 
Spowinowacony  z  księciem  kijowskim,  zbliżyłsię  do  kniaziów 
Jitewsko-ruskich  wogóle;  przeciągnął  nawet  do  swego 
obozu  krewnego  królewskiego,  Jerzego  Holszańskiego. 
Umiał  też  posługiwać  się  ambicyą  niektórych  panów,  wy- 
bijających się  dopiero  na  naczelne  miejsca;  dostrzegliśmy 
to  już  w  jego  stosunku  do  Radziwiłła  Ościkowicza,  teraz 
zaś  pozyskał  dla  swych  planów  także  Olechnę  Sudymon- 
towicza,  chociaż  ten  coraz  potężniejszy  bojar  dotąd  zaw- 
dzięczał swe  wyniesienie  szczególnej  łasce  królewskiej '. 
Stronnictwo  to  nie  ograniczało  się  do  przestrzegania  słu- 
sznych interesów  w.  księstwa,  ale  narażało  je  nawet  na 
poważne  niebezpieczeństwo  od  wschodu,  skoro  za  jego 
rządów,  zamiast  usuwać  resztki  systemu  księstw  udziel- 
nych, wznowiono  go  niebacznie  w  Siewierzczyźnie  na 
rzecz  kniaziów,  zbiegłych  z  Moskwy';  popełniało  też  cięż- 
kie błędy  przez  skrajne  stanowisko  w  sprawie  Podola 
i  w  stosunku  do  samej  dynastyi.  Niezadowolone  Woły- 
niem i  Bracławszczyzną,  powracało  ciągle  do  planu,  aby 
również  i  kamienieckie  Podole  oderwać  od 
Polski,  chociaż  tam  rządy  koronne  ugruntowały  się  od 
blisko  30  lat;  przedewszystkiem  zaś  pragnęło  wynieść 
Semena    Olelkowicza    na    osobnego    w.    księcia 


»  Długosz,  V  228. 

»  Do  niedawna  łożniczy  królewski  (AGZ  XI  nr.  3103),  należał 
do  orszaku  Kazimierza  w  bitwie  pod  Chojnicami  (Połnoje  sobr.  XVII 
546),  a  w  r.  1458  był  dzierżawcą  grodzieńskim  (por.  cyt.  niżej  testa- 
ment Moniwida). 

'  Po  przybyciu    na   Litwę    w   r.  1454    kn.  Iwan  Andrzejowicz 

Możajslti  dostał  Briańsk,  Starodub   i  Homel,  a  Wasil  Iwanowicz  Sze- 

jjniaczyo  Nowogród  siewierski  i  Rylsk  (Wolff:  Kniaziowie,  s.  261,  519/. 


UŚMIERZRNIB.  ZATAROU  POLSKO-LITEWSKIEGO  395 

HL  i  t  W  y.  Jako  dogodne  narzędzie  w  ręku  swego  teścia,  kandy- 
dat ten  zwracał  się  nietylko  przeciw  związkowi  z  Polską, 
który  przecież  wówczas  opierał  się  wyłącznie  na  wspól- 
ności władcy,  ale  też  przeciw  królowi,  z  którym  poróżniła 
Olelkowiczów  kwestya  ich  praw  dziedzicznych  do  Kijowa. 

Dlatego  przeciwko  tej  polityce  opozycyjnej  wystąpiło 
stronnictwo  drugie,  również  dbałe  o  prawa  w. 
księstwa,  ale  pragnące  zarazem  uniknąć  za- 
targu z  królem  i  Polską.  Przewodzili  mu  drugi  — 
obok  Gasztołda  —  najwyższy  świecki  dostojnik  Litwy  od 
r.  1443,  wojewoda  trocki  Iwaszko  Moniwidowicz, 
który  niegdyś  wbrew  innym  panom  litewskim  wytrwał 
do  ostatka  przy  Swidrygielle,  oraz  rodzina  K  ież  gaj  ło- 
wi czów,  wiernie  trzymająca  się  Kazimierza  od  początku 
jego  rządów  \  z  kanclerzem  Michałem  i  starostą  żmudzkim 
Janem  na  czele.  Stanowisku  tego  ostatniego  należy  w  zna- 
cznej mierze  przypisać  energiczny  udział  Żmudzinów 
w  walce  z  Zakonem  i  wielce  jest  znamienny  brak 
Kieżgajłowiczów  przy  wszystkich  znoszeniach  się  rady  li- 
tewskiej z  Krzyżakami.  Do  tego  samego  obozu  możemy 
też  zaliczyć  biskupa  Mikołaja  Dzierżkowicza,  który  na 
czele  wiernych  bojarów  witał  Jagiellończyka  u  granic 
Litwy,  gdy,  zaniepokojony  temi  stosunkami,  zamiast  wy- 
słać posłów,  jak  mówił  w  Łęczycy,  osobiście  tam  się  udał 
w  jesieni  1456  r.^. 

Polacy  musieli  uznać  konieczność  jego  interwencyi  na 
miejscu.  Ale  na  zjeździe  no wo-korczyńskim  w  paź- 
dzierniku, pod  przewodem  kasztelana  krakowskiego  Jana 
zCzyżowa,  który  miałzastępowaćkrólapodczas  jego  nieobec- 
ności 3,  i  wojewody  Jana  z  Tęczyna,  postarali  się,  aby  wyjazd 
Kazimierza  nie  zaszkodził   interesom    Korony 


*  Arch.  Sang.  I  nr.  63. 

»  Długosz,  V  235. 

'  Matric.  Summaria  I  nr.  372. 


396  OKRRS  KAZIMIKRZOWy    1440-1499 

W  stosunku  do  Litwy.  Przedewszystkiem  więc  ode-^ 
brali  nową  przysięgę  od  starostów  Podola  kanmienieckiego, 
że  wiernie  go  będą  bronili  przed  wszelkimi  wrogami, 
zwłaszcza  Litwinami^;  od  króla  zaś  zażądali  pisemnego 
zobowiązania,  że  na  Litwie  pod  niczyjim  naciskiem  nie 
wyda  żadnego  rozporządzenia  na  niekorzyść  czy  uszczu- 
plenie królestwa  i  ziem  przynależnych  do  niego  oddawna 
i  że  nie  zmieni  i  nie  naruszy  aktów  unii  z  czasów  Ja- 
giełły i  Witołda^,  że  jednem  słowem  żadnej  z  dwóch  kwe- 
styi  spornych  między  Koroną  a  w.  księstwem,  które  po- 
zostawiono w  zawieszeniu,  nie  przesądzi  na  korzyść  Litwy. 
Równocześnie  Kazimierz,  obok  innych  rozporządzeń,  do- 
tyczących spraw  samej  Korony,  wydał  nowy  przywilej  dla 
jej  ziem  ruskich  3,  w  którym,  potwierdzając  i  uzupeł- 
niając dawniejsze,  dodał  obietnicę,  że  nigdy  nie  będzie  roz- 
strzygał o  ich  losie  bez  rady  ich  przedstawicieli.  Mamy 
wreszcie  wskazówki,  że  król  podczas  pobytu  na  Litwie 
porozumiewał  się  z  Polakami  *,  a  wobec  zagrożenia  intere- 
sów dynastyi  niezadowolił  się  tem,  że  mu  towarzyszyła 
żona,  krewna  cesarska,  lecz  sprowadził  też  na  Litwę  kró- 
lowę-matkę  ^  Holszańską. 

Pobyt  jego  w  w.  księstwie,  skąd  już  w  lutym  1457  r. 
odwołały  go  potrzeby  Prus,  nie  trwał  długo,  ale  przecież 
cel  swój  osiągnął  w  znacznej  mierze.  Już  na  sejmie  wi- 
leńskim koło  Bożego  Narodzenia  można  stwierdzić  zu- 
pełną zmianę  w  stanowisku  panów  litewskich 
wobec   Zakonu.  Niedość,  że  Zmudzini,  ciągle  mu  wro- 

»  Dfugosz,  V  234/5. 

*  Cod.  epist.  1/2  nr.  157;  co  do  daty  por.  Matrio.  Summ.  I 
nr.  345, 

»  Bandtkie:  lus  Polonicum,  s.  292/3. 

*  Matric.    Summaria    I,     nr.    372,    a    zwłaszcza    376;    DJugosz,, 
V  236/7. 

»  Ib.,  nr.  373. 


UŚMIERZENIK  ZATARGU  POL8KO-L1TKW8KIKOO  397 

dzy,  dotarli  niebawem  aż  do  Wystruci,  którą  spalili  \  ale 
ci  sami  panowie  rady,  którzy  tak  niedawno  przesadzali 
się  w  wynurzeniach  przyjaźni  wobec  Krzyżaków,  teraz  się 
wymówili,  że  na  razie  nie  mieliby  czasu  układać  się 
z  poselstwem,  które  Zakon  chciał  nadesłać,  i  dali  do  zro- 
zumienia, że  chcą  prowadzić  te  rokowania  w  porozu- 
mieniu z  królem  polskim*.  Wymówki  dostarczyły 
sprawy  wschodnie,  pilne  stosunki  z  Pskowem  i  Nowogro- 
dem, Moskwą  i  Tatarami;  zdaje  się  więc,,  że  król,  chcąc 
przeciąć  stosunki  Litwy  z  Zakonem  i  odwrócić  jej  panów 
od  zgubnych  planów  wewnętrznych  i  zatargów  z  Polską, 
trafnie  skierował  ich  uwagę  na  politykę  wschodnią,  lek- 
komyślnie przez  nich  zaniedbywaną,  a  tak  ważną  dla  istot- 
nych interesów  w.  księstwa. 

Po  za  tem  jednak  król,  chociaż  Gasztołd  znalazł  się 
chwilowo  odosobniony,  zawahał  się  przed  gwałtownem 
przełamaniem  jego  przemożnego  wpływu.  Starał  się  raczej 
przejednać  opozycyę  nadaniami  i  ustępstwa- 
mi*. Nie  wywarł  na  razie  żadnego  nacisku  co  do  udziału 
w  wojnie  pruskiej,  a  przed  odjazdem  wystawił  nawet  cie- 
kawy przywilej*,  w  którego  niejasnych  zwrotach  obiecy- 
wał utwierdzić  przez  ponowne  przywieszenie  pieczęci  ma- 
jestatycznej swój  przywilej  ziemski  z  1447  r.  Chodziło 
prawdopodobnie  o  sankcyę  fałszerstwa,  jakiego  się  dopu- 
ścili Litwini,  ^) poprą wiając«  datę  tego  przywileju  na  r.  1457; 
chcieli  bowiem,  aby  zatwierdzenie  ich  praw,  które,  jak 
wiemy,  obejmowało  silne  zabezpieczenie  odrębności  pań- 
stwowej   w.  księstwa    i    jego    granic    z   czasów    Witołda, 


1  Ordensbriefarchiy,  XXVI  nr.  42  (20/1  1457). 

2  Ib.,  1.  c.  (postscriptum),  oraz  XVIIa  nr.  139  (29/12  1456,  pod 
błędną  datę  15/9). 

»  Długosz,  V  240. 

*  Cod.  epist.  III  nr.  76  (14/2  1457);  co  do  znaczenia  tego  aktu 
por.  Ostatnie  lata  Świdryg.,  216  przyp.  1. 


398  OKKES  KAZIMlBKZOWY    U40-1499 

miało  świeższą  datę  aniżeli  zatwierdzenie  przywilejów" 
koronnych.  Jeśli  Kazimierz,  zapobiegając  jedynie  najnie- 
bezpieczniejszym zamiarom  opozycyi  w  tej  sprawie  po- 
szedł jej  na  rękę,  to  widocznie  jeszcze  nie  uważał  swej;i 
władzy  za  dosyć  ugruntowaną.  Dlatego,  skoro  tylko  do- 
puściły tego  sprawy  koronne,  na  początku  r.  1458  po- 
wrócił na  Litwę  i  zabawił  tam  cztery  miesiące'. 

Tym  razem  posunął  się  znacz  nie  dalej.  Jeszcze 
w  pierwszych  dniach  stycznia  Krzyżacy,  chociaż  nie  mieli 
dokładniejszych  wiadomości  z  w.  księstwa,  czuli  się  bez- 
piecznymi od  Litwinów  i  Zmudzinów^.  Tymczasem  po  po- 
bycie królewskim  na  Litwie  doszła  ich  wieść,  że  Żmu- 
dzini  nietylko  znów  zagrażają  Kłajpedzie,  silnie  obsadziw- 
szy wybrzeże,  ale  wraz  z  innymi  posiłkami  z  w.  księstwa,. 
tatarskimi  i  ruskimi,  mają  wraz  z  królem  ruszyć  na  Kró- 
lewiec ^  Do  tego  wprawdzie  nie  przyszło,  ale  w  każdym 
razie  w  lecie  tego  roku  walczyły  z  Krzyżakami  obok  Po- 
laków wojska  litewskie,  a  Zmudzini  aż  w  przeddzień  ro- 
zejmu,  zawartego  przez  Polskę  z  Zakonem  na  początku 
października,  w  dalszym  ciągu  odcinali  Kłajpedę  od  In- 
flant i  ku  żywemu  zaniepokojeniu  tamtejszego  komtura 
wspomagali  od  strony  lądu  akcyę  morską  Gdańszczan*. 

Na  ten  pomyślny  zwrot  w  w.  księstwie  wpłynęła 
niewątpliwie  śmierć  niestrudzonego  przywódcy  opozycyi, 
Jana  Gasztołda.  Nastąpiła  gdzieś  w  ciągu  r.  1458,. 
prawdopodobnie  już  podczas  pobytu  króla  na  Litwie,  który 
skorzystał  z  niej  dla  nowego  obsadzenia  najwyż- 
szych dostojeństw  państwa  litewskiego^  Województwo- 

/  Długosz,  V  262,  268. 

*  Ordensbriefarchiy,  LXXII  nr.ll2  (12/1 1458,  na  dołączonej  kartce). 
»  LEK  XI  nr.  728. 

*  Ss.  rer.  Pruss.  IV  194;  LEK  XI  nr.  782. 

*  Por.  spisy  urzędników  u  Wolffa:  Senatorowie  i  dygn.  WXL,. 
i  Bonieckiego:  Poczet  rodów  fdodatek);  skontrolowaliśmy  je  na  pod- 
stawie współczesnych  dokumentów.    Oryginał  testamentu  Jana  Mo- 


UŚMIKRZBNIB  ZATARGU  POL8KO-L1TBWSKIEGO  399' 

wileńskie  dostał  po  Gasztołdzie  jeden  z  przywódców  umiar- 
kowanego stronnictwa,  Jan  Moniwidowicz;  na  opróżnione- 
przez  to  województwo    trockie    posunął    się    z  kresowego 
namiestnictwa   połockiego    wierny    również    stronnik    kró- 
lewski Andrzej    Sakowicz ;    kasztelanię    trocką    zaś    okoła- 
tego  samego  czasu  otrzymał  po  Onaczu,  dawnym  zwolen- 
niku Michała  Zygmuntowicza,  Olechno  Dowojnowicz.  Gdy 
Moniwidowicz   umarł    parę    miesięcy    później,    najwyższą- 
świecką  godność  w  radzie,  stale  odtąd  złączoną  z  kancler- 
stwem,  objął  Michał  Kieżg  aj  łowicz;  jeśli  się  zaś  uwzglę- 
dni, że  z  jego  braci  Dobiesław  został    starostą  wileńskim, 
a  Jan  piastował  w  dalszym  ciągu  starostwo  żmudzkie,- to- 
łatwo  stwierdzić,  że  ster  Litwy  znalazł  się  wręku 
tej  właśnie  rodziny,    najbliższej    królowi  a  sto- 
sunkowo n  aj  skłonni  ej  sz  ej    do    walki    z  Krzyż  al- 
kami 

Stąd  gdy  sejm  koronny  w  Piotrkowie  na  początku 
r.  1459  uchwalił  nowe  przygotowania  wojenne,  oprócz 
Kazimierza,  udało  się  na  Litwę,  także  poselstwo  polskie  \ 
Z  Litwy  znów,  w  razie  potrzeby,  zjeżdżał  do  króla  pol- 
skiego starosta  żmudzki  Jan  Kieżgajlowicz;  utrzymywał 
on  Kłajpedę  w  stałem  niebezpieczeństwie,  a  ludzie  jego 
zabijali  u  wybrzeża  wszystkich,  którzy  się  chcieli  przedo- 
stać z  Prus  do  Inflant  lub  odwrotnie 2.  Zdawało  się  więc, 
że  kiedy  w  lipcu,    po  upływie    zawieszenia    broni,   wojna 

niwida  z  1/9  1458  r.,  bardzo  przydatny  dla  ustalenia  tych  dat,  znaj- 
duje się  obecnie  w  Bibl.  hr.  Krasińskich  w  Warszawie,  perg.  nr. 
150;  dowodzi  m.  i.,  że  Dobko  Kieżgajlowicz  nie  był  kasztelanem  wi- 
leńskim, jak  się  zwykle  twierdzi  (jeszcze  25/1  1459  jest  nim  stryj, 
jego  Sudiwoj,  Ordensbriefarchiy  LXXXII  nr.  234),  Jęcz  »capitaneus- 
superioris  castri  Vilnensis«. 

*  Bandtkie:  lus  Polon.,  s.  307,  XIII:  »item  mittendi  sunt  dominfe 
in  Lithvaniam,  d.  castellanus  Sandom.  et  cast.  Calisiensist. 

»  LEK  XI  nr.  833,  834  i  uwaga. 


•  400  OKRES   KAZIMIERZOWY   U40-1499 

pruska  rozgorzała  na  nowo,  ułatwi  ją  Polakom  ściślej- 
sze niż  dotąd  porozumienie  z  Litwą. 

Ty  mczasem  j  ed  nak  nadrugim  sejmiepiotr- 
kowskim  tegoż  roku,  na  początku  września,  nietylko 
przyszło  do  nowycłi  objawów  nieufności  i  niezadowolenia 
wobec  króla,  ale  wystąpiono  też  ze  strony  panów  mało- 
polskich z  namiętnymi  zarzutami  przeciwko 
Litwie.  W  słynnej  mowie  Jana  Rytwiańskiego  *  wyto- 
czono w  dawno  nie  słyszanej  ostrej  formie  wszystkie  do 
niej  pretensye.  Szczegółowo  przypomniano  ubytki  te- 
rytoryalne  Korony  na  rzecz  w.  księstwa,  zaczy- 
nając od  ziemi  łuckiej,  a  kończąc  na  owych  wsiach  koło 
Parczowa,  przyłączonych  do  Brześcia  w  r.  1446;  dano  wy- 
raz obawom  oderwania  Podola;  nie  pominięto  granicznych 
włości  podlaskich,  do  których  Mazowsze  rościło  sobie 
prawa.  Co  gorsza,  wydobyto  najdrażliwszy  punkt  sporny, 
twierdzenie,  że  Litwini  są  to  »lennicy  i  poddani«  kró- 
lestwa polskiego,  którzy  tylko  z  powodu  stronniczej  przy- 
chylności Kazimierza  mogą  się  wyłamywad  z  pod  rozka- 
zów królewskich,  odmawiać  pomocy  przeciw  wspólnym 
wrosz^om.  Krzyżakom.  Narzuca  się  wprost  pytanie,  co  wy- 
wołało to  niespodziane  wystąpienie,  tak  niepotrzebnie 
-drażniące  Litwinów  w  chwili,  gdy  wzajemne  stosunki  wła- 
dnie się  polepszały. 

Otóż  doprowadził  do  tego  sprytny  plan 
Krzyżaków,  który  już  w  maju  zaczął  przenikać  do  wiado- 
mości miast  pruskich',  aby  do  próby  przeprowadzenia 
do  skutku  korzystnego  dla  nich  pokoju,  podjętej 
przez  arcybiskupa  ryskiego  i  biskupa  kurlandzkiego,  wcią- 
gnąć także  Litwinów.  Najpierw  starano  się  trafić  do  bi- 
skupa wileńskiego,  potem  zaś,  w  sierpniu  ',  wysłano  poselstwo 
-^0  całej  rady  litewskiej,  prosząc  nietylko  o  przepuszczenie 

*  Długosz,  V  294/5. 
«  LEK.  XI  nr.  830. 
»  LEK.  XI  nr.  846. 


UŚMIKRZKJIIE  KATARGU  POLSKO-LII-EWSKIKOO  401 

pośredników  inflanckich  przez  w.  księstwo,  ale  wprost 
o  »pomoc  i  radę«  ^  dla  nich.  Jak  niebezpiecznym  był  ten 
plan,  który  Polaków  mógł  pozbawić  owocu  wszystkich 
wysiłków  dotychczasowych,  na  to  na  wrześniowym  sejmie 
piotrkowskim  zwróciły  uwagę  stany  i  miasta  pruskie, 
ostrzegając  króla  i  senat,  że  obaj  biskupi,  którzy  mieli  wy- 
stąpić z  pośrednictwem,  są  zwolennikami  Zakonu  *.  Prusacy 
zaznaczali  wprawdzie,  że  panowie  litewscy  nie  chcą  prze- 
puścić posłów  bez  wiedzy  i  woli  króla,  ale  same  te  zabiegi 
wystarczyły  widocznie,  aby  rozniecić  nieufność  i  niechęć 
do  w.  księstwa;  najbliższe  zaś  tygodnie  dowiodły,  że  obawy 
Polaków  nie  były  płonne. 

Już  bowiem  10  października-  obaj  najwyżsi  dygnitarze 
Litwy,  duchowny  i  świecki,  biskup  Mikołaj  Dzierżkowicz 
i  wojewoda  wileński  i  kanclerz  Michał  Kieżgajłowicz,  na 
których  —  jak  się  zdawało  —  można  było  liczyć  jako  na 
przywódców  stronnictwa  przychylnego  Polsce,  donieśli  bi- 
skupom inflanckim  i  pruskina,  że  wprawdzie  przedtem  nie 
chcieli  spełnić  ich  życzenia,  teraz  jednak  po  naradzie  z  in- 
nymi panami  w.  księstwa  jednomyślnie  uchwalili  zrobić 
wszystko,  czego  od  nich  żądają:  udzielą  ich  po- 
słom swej  pomocy  i  rady,  wydadzą  im  glejt  aż  do  gra- 
nicy polskiej,  wystarają  się  o  dalszy  u  króla,  a  co  więcej, 
przyłączą  do  nich  poselstwo  własne,  oczywiście  dla  po- 
parcia ich  starań  u  króla  i  Polaków.  Prosili  w  tym  celu 
o  uwiadomienie,  kiedy  posłowie  niemieccy  przybędą  do 
Wilna. 

Pod  wpływem  zręcznej  polityki  krzyżackiej  przewa- 
żył więc  na  Litwie  prąd,  dążący  za  wszelką  cenę  do  po- 
koju z  Zakonem,  który  oczywiście  nie  omieszkał  z  tego 
skorzystać.  Wysłane  pod  koniec  roku  1459  *  poselstwo  ar- 

1  Por.  eyt.  niżej  pismo  z  10/10  1459. 
«  Cod.  epist.  1/2  nr.  171. 

•  Ordensbriefarchiv,  XVIa  nr.  18. 

*  LEK.  XI  nr.  794 

-cO.  Halecki:  Dzieje  Unii  Jagiellońskiej.  26 


402  OKKK8   KAZIMIKRZOWY    lS4t)-1499 

cybiskupa  Rygi  i  biskupa  kurlandzkiego,  z  Eynwaltems 
Pathkulem  na  czele,  istotnie  nadeszło  do  Polski  na  począ- 
tku roku  następnego.  Zwróciło  się  zaś  najprzód  do  rady  li- 
tewskiej, która  przez  własnego  posła  miała  skłonić  Kazi- 
mierza do  » przyjacielskiego  zjazdu«  z  w.  mistrzem,  następ- 
nie do  samego  króla,  wreszcie  do  ziemian  i  miast  pruskich  ^5 
sądząc  widocznie,  że  temi  drogami  przełamie  opór  panów 
koronnych. 

Bezpośredniego  celu  nie  osiągnęło.  Odrzucono  tę 
próbę  przychylnego  dla  Krzyżaków  pośrednictwa  taksamo, 
jak  i  inne,  a  wojna  potoczyła  się  dalej.  Ale  za  to  po- 
byt poselstwa  w  Wilnie  i  wywołane  tą  sprawą  wystą- 
pienie Polaków  przeciwko  Litwinom  odbiły  się  naj- 
fatalniej  na  ich  wzajemnym  stosunku.  Z  tego 
to  właśnie  powodu  król,  zjechawszy  w  kwietniu  1460  r. 
na  sejm  litewski  w  Brześciu,  spotkał  się  tam  jak  gdyby 
z  echem  piotrkowskich  wywodów  Rytwiańskiego:  znowu 
cała  niemal  rada,  mimo  niedawnej  zmiany  na  naczelnych 
miejscach,  skłaniała  się  wręcz  do  wojny  z  Polską  o  Po- 
dole, pókiby  Korona  była  zaprzątnięta  walką  o  Prusy  ^ 

Królowi  udało  się  znowu  odwieść  Litwinów  od  tego 
zamiaru;  ale  rozterki,  które  tym  razem  nawet  stronni- 
ctwo umiarkowane  oddalały  od  króla  i  korony,  podnieciły 
na  nowo  skrajne  prądy  opozycyjne.  Pragnąc  to  wy- 
zyskać, Krzyżacy  gdzieś  na  początku  następnego  roku  wy- 
słali znowu  poselstwo  na  Litwę.  Wtedy  niebezpieczeństwo 
wydało  się  królowi  tak  wielkiem,  że  niespodzianie,  bez  po- 
przedniego uwiadomienia  panów  litewskich,  zjawił  się  na 
granicy  w,  księstwa^  i  zwołał  na  Wielkanoc  sejm  walny 
do  Wilna.  Zaniepokojenie  jego  okazało  się  całkiem  słu- 
szne.   Wszak   jak    w  najgorszych   latach  rządów  Gasztoł- 

»  Metryka  kor.  XI  439/42,  por.  Matric.  Summ.  I  Cod.  epist.  I/Ł: 
nr.  176. 

*  Długosz,  V  304. 

»  Ordensbriefarchiy,  Adelsgesch.  a  nr.  7,  relacya  z  2/4  1461.- 


^  UŚMIERZRNIR  ZATARGU  POLKO-LITBWSKlBGO  403 

dowych,  zażądano  od  niego,  aby,  jeśli  sam  nie  może  stale 
przebywać  na  Litwie,  ustanowił  Semena  Olelkowi- 
cza  w.  księciem  litewskim;  równocześnie  spróbo- 
wano usunąć  rządy  koronne  z  Podola  kamienieckiego  przez 
pomoc  tatarską  ^ 

Wobec  upadku  Seid-Achmeta  w  r.  1455,  trzeba  było 
zwrócić  się  w  tej  sprawie  do  Hadżi-Gireja;  chan  krymski 
jednak,  wierny  królowi  i  »wszystkim  jego  państwomcr,  nie- 
tylko  odmówił,  lecz  pochwalił  się  tem  nawet  przed  Kazi- 
mierzem, ofiarując  mu  natomiast,  jak  zwykle,  pomoc  prze- 
ciw wrogom  zewnętrznym. 

Ale  o  wiele  bardziej  musi  zadziwić,  że  król,  który 
nie  chcąc  drażnić  opozycyi  litewskiej,  pozostawił  jej  żą- 
dania w  zawieszeniu  i  wrócił  do  Polski,  jeszcze  w  tym 
samym  roku  w  wojnie  pruskiej  miał  do  dyspozycyi  nie- 
tylko  tatarskie,  lecz  i  litewskie  posiłki^;  wr.  1462 
zaś,  chociaż  nie  spełnił  obietnicy  przybycia  na  Litwę,  miał 
przy  swym  boku  litewskich  dygnitarzy  i  rycerzy,  którzy 
uczestniczyli  razem  z  Polakami  w  układach  głogowskich 
z  Jerzym  zPodiebradu^  Współdziałanie  polsko-litewskie 
w  takich  nawet  sprawach  politycznych,  które  właściwie 
dotyczyły  wyłącznie  Korony,  a  również  i  nowe  pogotowie 
wojenne  na  Litwie  i  Żmudzi,  żywo  niepokojące  Krzyża- 
ków*, dowodziło,  że  mimo  wszystko  udawało  się 
królowi  łagodzić  groźne  antagonizmy  we- 
wnętrzne przez  mądre  temporyzowanie.  Zdaje  się,  że 
w  tym  celu  starał  się  zbliżyć  do  siebie  właśnie  te  rodziny, 
które  dotąd  zajmowały  stanowisko  wrogie  wobec  Korony 
i  nawet  wobec  osoby  królewskiej:  wszak  Radziwiłł  Ości- 
kowicz  został  w  tym  czasie  marszałkiem  ziemskim,  a  nie- 
bawem połączył  nadto  w  swem  ręku  kasztelanię  wileńską 

»  Długosz,  V  314,  331. 

2  Ib.  322. 

»  Ib.  343,  por.  360. 

*  Ordensbriefarchiv,  XXIII  nr.  7,  relacya  z  19/8  1462. 

26* 


404  OKRBS   KAZIMIERZOWY    1140-1499 

* 

i  województwo  trockie,  a  syn  Gasztołda,  Marcin,  otrzymał 
województwo  nowogrodzkie  i.  On  też  podobno  ^  wraz  z  sy- 
nem Moniwida,  Wojciechem,  uczestniczył  w  układach 
głogowskich  ze  strony  w.  księstwa. 

Zanim  jednak  taktyka  królewska  poskutkowała  osta- 
tecznie, opozycya  raz  jeszcze  zdobyła  się  na  krok,  którym 
się  otwarcie  zwracała  przeciw  Polsce.  Rozdrażnił  ją  wi- 
docznie nowy  sukces  Korony  na  Rusi:  wcielenie 
ks.  bełzkiego  w  r.  1462,  po  wygaśnięciu  panującej 
tam  linii  Piastów  mazowieckich  ^  przez  co  ziemie  ruskie 
królestwa  złączyły  się  w  jedną  zwartą  całość.  W  styczniu 
następnego  roku  na  zjazd  piotrkowski  przybyło  dwóch  bo- 
jarów, którzy  raz  jeszcze  zażądali  w  imieniu  Litwy,  aby 
jej  oddano  zachodnie  Podole,  sporne  wiości  u  granic  Wo- 
łynia, a  nawet  świeżo  nabytą  ziemię  bełzką  *,  mimo  że  ją 
Litwini  utracili  jeszcze  przed  Unią.  Ponieważ  w  razie  od- 
mowy grozili  wprost  wypowiedzeniem  wojny,  postano- 
wiono pó  raz  pierwszy  po  dłuższej  przerwie  wysłać  po- 
selstwo polskie  na  najbliższy  sejm  litewski,  któreby  spró- 
bowało załagodzić  sprawę  przez  wywód  praw  historycz- 
nych. Nastąpiło  to  prawdopodobnie  na  sejmie  grodzień- 
skim w  maju^  Argumenty  historyczne  były,  jak  zwykle, 
bezowocne,  ale  pośrednictwo  królewskie  uzyskało  choć 
tyle,  że  uchwalono  odbyć  w  jesieni  lub  zimie  wspólny 
polsko-litewski  zjazd  pojednawczy  w  Parczo- 
wie,  wracając  do  prób  porozumienia  z  przed   10  lat*. 

*  Por.  cyt.  wyżej  spisy  urzędników;  marszałkiem  ziemskim 
i  wojewodą  nowogrodzkim  był  przedtem  Piotr  Montygirdowicz,  któ- 
rego stanowiska  politycznego,  mimo  wybitnej  roli,  jaką  odgrywał, 
niepodobna  oznaczyć. 

*  Polnoje  sobr.  XVII  bid. 
»  Długosz,  V  340. 

*  Ib.,  V  366. 

^  I.  Srezniewskij :  Swiedenija  i  zamietki,  Petersb.  1867,  nr.  10 
(20/5  1463);  król  już  w  marcu  pospieszył  na  Litwę,  ob.  Matric.  Summ. 
I  nr.  627.  •  Długosz,  V  372. 


UŚMIERZRMIB  ZATAROO  POt.SKO-LlTKWSKlBGO  405 

Nie  chcąc,  aby  ten  zjazd,  za  wzorem  poprzednich,  ze- 
szedł-na  jalowem  przedyskutowaniu  sprzecznych  uroszczeń 
król  przedtem  wysunął  nowy  projekt  rozwiązania  głów- 
nego sporu  o  Podole.  Plan  ten  wyłaniał  się  stopniowo  ^  pod- 
czas rokowań  z  Krzyżakami.  Polegał  jia  tern,  aby  sporną 
ziemię  oddać  Zakonowi  w  zamian  za  Prusy; 
przez  to  zatarg  Polski  i  Litwy  w  tej  sprawie  byłby  się 
stał  bezpodstawny,  a  Krzyżacy,  znajdując  znowu  pole  do 
walki  z  niewiernymi,  mogli  dostarczyć  obu  państwom  po- 
mocy przy  obronie  kresów.  Ale  projekt,  odrzucony  przez 
Zakon  już  w  r.  1458,  gdy  go  po  raz  pierwszy  konkretnie 
sformułowano',  niechętnie  widziany  w  Koronie,  zwłaszcza 
przez  panów  małopolskich,  wywołał  też  niezadowolenie 
na  Litwie,  gdy  król  zamierzał  przedłożyć  go  na  sejmie 
brzeskim  w  jesieni  1463  r. '.  Gdy  go  zaś  mimo  to  poru- 
szono przy  układach  z  Krzyżakami  w  roku  następnym, 
został  przez  nich  ostatecznie  wykluczony  z  dyskusyi  *. 

Tem  bardziej  musiały  niepokoić  króla  coraz  to  nowe 
objawy  rozdrażnienia  między  Polakami  a  Litwinami.  Tak 
n.  p.  właśnie  w  r.  1463  wymordowano  rycerzy  polskich, 
którzy  wyruszyli  przez  Podole  litewskie  w  kierunku  Kaffy, 
aby  tej  kolonii  genueńskiej,  przyjętej  w  roku  poprzednim 
pod  opiekę  Korony^,  udzielić  pomocy  przeciw  Turkom, 
a  którzy  po  drodze  poróżnili  się  z  Bracławianami  ^  Dlatego 
Kazimierz  pragnął  przynajmniej  przygotować  grunt  dla  zja- 
zdu parczewskiego  przez  nowe  zabiegi  wśród  panów  litew- 
skich. Odraczając  w  tym  celu  ich  spotkanie  z  Polakami, 
spędził  zimę  i  wiosnę   1464  r.    w  w.  księstwie;   jak   zwy- 

»  Por.  OrdensbriefarchiY  LXXXa  8  (U/4  1455). 

'  Ss.  rer.  Pruss.  IV  195. 

»  OrdensbriefarchiY  XVIa  nr.  30  (1/11  1463). 

*  Ss.  rer.  Pruss.  IV  670. 

5  L.  Hubert:  Pamiętniki  histor.  I  5—11;  por.  Matric.  Summa- 
ria  I  nr.  587,  609. 

•  Długosz,  V  372. 


406  0KRB8  EAZIMIRRZOWT  1410-1499 

kle,  starał  się  uspokoić  malkontentów,  a  zwłaszcza  po- 
wstrzymywał ich  od  wojny  o  Podole,  którą  ciągle  stra- 
szyli Polaków,  póki  ci  byli  zajęci  sprawą  pruską '. 

Pozornie  wysiłki  Kazimierza  były  mało  skuteczne. 
Gdy  bowiem  wreszcie  w  listopadzie  rada  koronna  zjechała 
do  Parczowa,  a  litewska  do  Brześcia,  tylko  część  panów 
dała  się  skłonić  do  tego,  aby  się  zbliżyć  do  siebie  o  po- 
łowę drogi  i  w  obecności  króla  spotkać  w  Łomazach; 
tam  zaś  wytoczono  pretensye  litewskie  do  Podola,  a  pol- 
skie do  Wołynia  i,  wymawiając  się  niedogodnością  miej- 
sca i  pogody,  ukończono  zjazd  na  niczem,  odkładając  go 
na  rok  następny '. 

Stała  się  jednak  rzecz  nieoczekiwana.  Chociaż  ani  w  r. 
1465,  ani  też  później  nie  przyszło  do  powtórzenia  zjazdu, 
spór  o  ziemie  ruskie,  po  zrównoważeniu  się  preten- 
syi  obustronnych,  umilkł  najzupełniej  na  całesto 
lat,  aż  w  przeddzień  unii  lubelskiej.  Ostrożna 
taktyka  króla,  doprowadziwszy  już  przedtem  do  jedy- 
nie możliwego  w  danej  chwili,  kompromisowego  podziału 
spornych  ziem  między  Polskę  a  Litwę,  zdołała  usu- 
nąć z  wzajemnego  stosunku  jedną  z  dwóch 
zasadniczych  kwestyi  spornych,  które  go  do- 
tądzamącały. 

W  ten  sposób  król  ułatwił  od  razu  współdziałanie  na 
zewnątrz.  Pomijaiąc  pierwsze  pojawienie  się  myśli  wspólnej 
walki  z  Turcyą  w  r.  1465',  odbiło  się  to  głównie  na  woj- 
nie pruskiej,  którą  przedtem  trzeba  było  ukończyć.  Wła- 
śnie w  jej  ostatnim  roku  już  nietylko  Zmudzini  biorą 
w  niej  czynny  i  skuteczny  udział^,  lecz,  jak  niegdyś  za 
Jagiełły    i    Witołda,    do    rycerstwa    polskiego,  walczącego 


'  Ib.  385/6. 

»  Ib.  402. 

"  Ib.  422/4. 

*  Ib.  427;  por.  Ss.  rer.  Pruss.  IV  628. 


trŚMIKRZKKlK  ZATAllOU   POrSKOMTKWSKIKGO  407 

w  Prusiech,    przyłącza    się    też    pomocnicze    wojsko 
litewskie  i  uczestniczy  w  oblężeniu  Chojnicy.  Posiłkam 
tymi  dowodził  Iwaszko  Chodkowicz  \    wzrastający  w  zna- 
czenie bojar    kijowski,  żonaty  z  siostrą  cioteczną  króla'. 

Mimo  to  Krzyżacy  nie  zaniechali  nowej  próby, 
aby  uzyskać  korzystne  warunki  pokojowe 
przez  pośrednictwo  Litwinów,  siejąc  zarazem  nie- 
ufność między  nimi  a  królem  i  Polakami '.  W.  mistrz  po 
raz  pierwszy  zwrócił  się  w  tej  sprawie  do  rady  w.  księstwa 
koło  Bożego  Narodzenia  r.  1465,  gdy  król  jeszcze  bawił  na 
Litwie.  Propozycyę  Litwinów,  aby  w  tym  celu  kilku  pa- 
nów polskich  zjechało  do  w.  księstwa,  senat  koronny  przy- 
jął przychylnie.  Mimo  to  w.  mistrz  zaraz  po  wyjeździe  kró- 
lewskim napisał  do  panów  litewskich  list  drugi,  w  którym, 
ponawiając  swą  prośbę,  oskarżał  króla,  jakoby  nie  pragnął 
szczerze  pokoju  i  odrzucał  nawet  pośrednictwo  legata  pa- 
pieskiego^ o  Polakach  zaś  twierdził,  że  z  zawiści  i  nieu- 
fności do  Litwinów  chcą  ich  zupełnie  wyłączyć  od  tra- 
ktatów pokojowych.  Zapowiadał  równocześnie  przybycie 
poselstwa  krzyżackiego  na  Litwę  na  początku  marca  i  do- 
wiadywał się  u  starosty  pogranicznego  Kowna*,  gdzieby 
wtedy  mógł  zastać  wszystkich  panów^  litewskich  razem  ze- 
branych. 

Na  szczęście    panowie  rady  ^  z  biskupem   Mikołajem, 
wojewodą  wileńskim    Mikołajem    Kieżgajłowiczem  i  woje- 
wodą trockim  Radziwiłłem  Ościkowiczem  na  czele,  zanim 
•odpowiedzieli  mistrzowi,  pismo  jego  zakomunikowali  kró- 


»  Ib.  441. 

'  Por.  u  Wolffa:  Kniaziowie   lit.-ruscy,   rodowód  ks.  Bielskich. 

'  Krótką  wzmiankę  Długosza  (V  428)  uzupełniają  cennymi 
szczegółami  pisma  cytowane  w  dwóch  następnych  przypiskach. 

*  List  starosty  kowieńskiego  Stanisława  Mordasa  do  komtura 
iz  Labiawy  5/H  1466  (Ordensbriefarch.  XVI  nr.  35). 

5  List  ruski  króla  do  rady  w.  księstwa  z  Brześcia  kujawskiego 
fl7/6  1466,  w  Ms.  Bibl.  ord.  Krasińskich  4001  nr.  7  (oryg.). 


408  OKKK8  KAZIMIRKZOWY    1440- 149» 

lowi,  CO  mu  dało  sposobność  przestrzedz  ich  przed  intry- 
gami Zakonu.  Dowodził  im,  że  mistrz  rzuca  na  niego- 
potwarze,  aby  odwieść  od  niego  wierne  zawsze  umysły 
panów  litewskich,  a  zwłaszcza  przez  bezpodstawne  oszczer- 
stwa podburza  ich  przeciw  radzie  koronnej  i  »brater- 
skiej  przyjaźnią  z  Polską,  którą  Krzyżacy  pra- 
gnęliby »obalić  i  rozerwaćw.  Powołując  się  na  to, 
że  już  przedtem  doniósł  Litwinom  o  przychylnem  wobec 
nich  stanowisku  senatu  polskiego,  zaznaczał,  że  zamierzał 
posłać  kilku  panów  koronnych  do  w.  księstwa;  ponieważ 
jednak  jego  nieodzowny  wyjazd  do  Prus  nie  pozwala  na 
prowadzenie  rokowań  pokojowych  na  Litwie,  zapraszał  pa- 
nów rady  do  wysłania  swych  przedstawicieli  do  wspólnych 
traktatów  w  Malborgu,  przy  których  Polacy,  jeśli  mistrz 
tego  zechce,  chętnie  ich  przyjmą  jako  rozjemców. 

Litwini  wybrali  drogę  pośrednią:  nie  przyjęli  ani 
krzyżackiej  ani  polskiej  propozycy i.  Pokój  toruński  za- 
wartobez  ich  udziału.  Żałowali  podobno^,  że  odtąd 
minęła  wszelka  sposobność,  aby  oderwać  Podole  od  Pol' 
ski;  raczej  należało  ubolewać,  że  wskutek  chwiejnego  sta- 
nowiska w  wojnie  pruskiej  nie  zdobyli  dla  w.  księstwa 
żadnych  korzyści  w  kwestyi  bałtyckiej,  którą  Polska,  po- 
zostawiona własnym  siłom,  zdołała  rozwiązać  tylko  poło- 
wicznie. Zdobyła  dla  siebie  ujście  Wisły,  lecz  mimo  do- 
rywczych wysiłków  Zmudzinów  ujście  Niemna  po- 
zostało  w  ręku  Krzyżaków, 

Politykę  rady  litewskiej  w  sprawie  bałtyckiej,  która 
teraz  na  długi  czas  zeszła  z  porządku  dziennego,  nawet 
z  punktu  widzenia  wyłącznie  litewskich  interesów  możnaby" 
usprawiedliwić  tylko  wtedy,  gdyby  Litwini  pokój  z  Za- 
konem, którego  nie  chcieli  naruszyć,  wyzyskali  dla  wzmo- 
cnienia stanowiska  w.  księstwa  wobec* Wschodu.  Tym- 
czasem i  pod  tym    względem    nic  nie  uczynili.   Sprawy 

»  Długosz,  V  464. 


U8M1KRZENIK  ZATAROU  POL8KO-LITRWSK1RGO  409 

moskiewsko- tatarskie  dopiero  po  r.  1466,  gdy 
król  się  do  nich  zwróci J,  załatwiwszy  sprawę 
pruską,  spotkały  się  znowu  z  baczni  ejszą  uwagą. 
Był  zaś  ku  temu  czas  najwyższy:  Moskwą  już  od  r. 
1462  po  śmierci  Wasila,  który  szczęśliwie  uśmierzył  roz- 
terki wewnętrzne,  rządził  przedsiębiorczy  syn  jego  Iwan, 
a  w  r.  1466  umarł  wierny  sojusznik  Jagiellończyka  na 
Krymie,  Hadżi-Girej. 

W  pierwszych  latach  po  pokoju  toruńskim  król  wcale 
nie  zaniedbywał  stosunku  do  wschodnich  sąsiadów.  Przy- 
mierze z  Krymem,  równie  ważne  dla  obu  jego  państw, 
odnowił  najpierw  z  bezpośrednim  następcą  zmarłego  cha- 
na, synem  jego  Nur-C)ewletem,  potem  z  młodszym  bratem^ 
który  go  niebawem  obalił,  słynnym  Mengli-Girejem.  Układy 
z  pierwszym  król  przeprowadził  z  Korony,  przez  posła 
polskiego^;  posłowie  litewscy,  którzy  dokonali  tra- 
ktatów z  jego  szczęśliwszym  rywalem,  uzyskali  nawet  od 
Mengli-Gireja  odnowienie  jarłyku  jego  przodków,  który 
Ruś  przyznawał  w.  księstwu  *. 

Do  wymienionych  w  nim  ziem  ruskich  dodano  tym 
razem  Riazań  i  Perejasław  zaleski,  Psków  i  Nowogród;  do- 
wodzi to,  że  chciano  wyzyskać  sojusz  z  Krymem  przy  ry- 
walizacyi  z  Moskwą.  Tem  się  jednak  nie  zadowolono. 
Litwa  chciała  się  sprzymierzyć  przeciwko  Moskwie  także 
z  jej  głównym  nieprzyjacielem  tatarskim,  ze  Złotą  Ordą 
zawołżańską,  i  nawiązała  z  nią  stosunki  w  r.  1470'. 
Na  ten  krok,  który  w  przyszłości  pomścił  się  dotkliwie 
przez  przejście  chanatu  krymskiego  na  stronę  Moskwy, 
wpłynął  zapewne  także    napad    Zawołżańców  w  roku  po- 

»  Ib.  478;  Cod.  epist.  1/2  nr.  213;  por.  AGZ.  II  nr.  111/2.  Jest 
to  ten  sam  Wojciech  Borowski,  który  dziesięć  lat  później  posłował 
do  Mengli-Gireja  w  imieniu  króla  i  Korony;  por.  J.  Zamoyskiego 
inw.  arch.  kor.  III  424. 

*  Hruszewśkyj;  Istorija,  IV  ekskurs  20,  zwłaszcza  str.  461. 

»  PoJnoje  sobr.  VHI  158. 


410  OKKKS    KAZIMIKRZOWy    1S40  -  1499 

przednim  \  od  którego  powtórzenia  chciano  się  zabezpie- 
czyć. Że  jednak  rzeczywiście  łączył  się  z  tern  plan  szer- 
szej akcyi  na  Wschodzie,  na  to  wskazuje  objazd  gra- 
nicznych ziem  białoruskich,  połockiej,  witebskiej 
i  smoleńskiej,  przez  króla,  który,  nie  zwiedziwszy  tych 
•stron  od  lat  kilkunastu,  na  początku  r.  1470  udał  się  tam 
w  towarzystwie  wszystkich  niemal  panów  rady  2.  Parę 
miesięcy  później  zaś  wysłał  ks.  Michała  Olelkowicza 
jako  namiestnika  do  W.  Nowogrodu',  aby  prze- 
ciwdziałać wpływom  moskiewskim,  zmierzającym  coraz 
wyraźniej  do  opanowania  tej  rzeczy  pospolitej. 

Wysłanie  iMichała  pozostaje  jednak  także  w  związku 
z  usunięciem  udzielnego  księstwa  kijowskie- 
go *  Oczekując  zapewne  już  wówczas  śmierci  ks.  Semena, 
która  rzeczywiście  nastąpiła  w  grudniu  1470  r.,  chciano 
się  pozbyć  z  w.  księstwa  jego  brata,  aby  tem  łatwiej 
przemienić  Kijowszczyznę  w  zwykłe  województwo.  Nie 
uniknięto  zatargu,  gdyż  Michał  na  wieść  o  opróżnieniu 
tronu  kijowskiego  od  razu  porzucił  Nowogród  i  zgłosił  się 
po  ojcowiznę.  Kijowianie  poparli  jego  pretensye,  a  conaj- 
mniej  żądali,  aby  król  osadził  w  Kijowie  jakiegokolwiek 
innego  księcia,  chociażby  swego  syna;  mimo  to  jednak 
Kazimierz,  wraz  z  radą  litewską,  0[)arł  się;  temu  z  całą 
stanowczością  i  zmusił  ich  do  przyjęcia  Marcina  Gasztoł- 
dowioza  jako  namiestnika. 

Obalenie  udzielności  Kijowa  silnie  utwierdziło 
stanowisko  państwa  litewskiego  na  kresach 
moskiewsko-tatarskich;  ziemian  kijowskich  przejer 

1  Długosz,  V  530/1. 
«  Ib.  537. 

*  Polnoje  sobr.  XVII  549.  Co  do  układu  Kazimierza  z  Nowo- 
rgrodein  por.  sprzeczne  zapatrywania  Papee'go;  Polska  i  Litwa,  I 
-39/40,  i  Prochaski  w  Kwart,  histor.  XVIII  304,  por.  585. 

*  Długosz,  V  547/8;  Polnoje  sobr.  XVII  549/50. 


UŚMIKKZENIE  ZATAR(4U  POLSKO -LITEWSKI  KG  O  411 

-dnano  przez  przywilej  dzielnicowy  \  zabezpieczający  ich 
partykularyzm  ziemski,  o  który  im  głównie  chodziło,  a  po- 
sługując się  w  tej  sprawie  Gasztołdowiczem,  król  zręcznie 
rozerwał  związki  tej  rodziny  z  domem  Olelkowiczów.  Ks. 
Michał  nie  myślał  pogodzić  się  ze  swym  losem;  dzięki 
taktyce  królewskiej  znalazł  się  jednak  odosobniony  i  10 
lat  upłynęło,  zanim  zdołał  skupić  około  siebie  poważne 
stronnictwo,  wrogie  Kazimierzowi. 

Niemniej  ważnem  było,  że  akcya  Litwy  na 
Wschodzie,  do  której  miały  posłużyć  te  przygotowania, 
według  niektórych  wskazówek  miała  przyjść  do  sku- 
tku w  porozumienu  z  Polakami.  W  październiku 
r.  1470  znany  nam  już  Iwan  Chodkowicz  występuje  przy 
boku  króla  »u  Lachów  w  Poznaniucc^;  zaledwo  zaś  Kazi- 
mierz po  załatwieniu  sprawy  kijowskiej  wrócił  do  Kra- 
kowa, zjawiło  się  tam  i  zabawiło  przez  kilka  miesięcy  po- 
selstwo moskiewskie,  bezpośrednio  zaś  po  niem  przyjmo- 
wano wysłańców  tatarskich  i  wołoskich,  sprowadzonych 
z  Litwy '. 

Współdziałaniu  Polaków  w  planach,  niestety  bliżej 
nieznanych,  które  się  łączyły  z  tymi  układami,  zdawała 
się  sprzyjać  jedna  zwłaszcza  okoliczność.  W  listopadzie  r. 
1470  odstąpili  ostatecznie  od  stanowiska,  ja- 
kie na  początku  rządów  Kaźmierza  zajmowali 
w  drugim  sporze  z  Litwą,  co  do  jej  stosunku 
prawno-państwowego  do  Korony;  wyjednawszy 
sobie  bowiem  od  króla  uroczystsze  i  formalniejsze  niż 
w  r.  1453  zatwierdzenie    przywilejów  koronnych  pod  pie- 

*  Nadanie  pierwszego,  Kazimierzowskiego  przywileju  dla  zie- 
mi kijowskiej,  wspomnianego  w  późniejszych  zatwierdzeniach  (por. 
Lubawskij:  Oczerk,  dod.  II  nr.  4),  odnosi  się  słusznie  do  tego  wła- 
śnie czasu. 

»  Dok.  Mosk.arch.  I  26  (23/10  ind.  4). 

*  Arch.  komisyi  histor.  XI  (rachunki  wielkorz.  krak.)  zwłaszcza 
-nr.  58i5...  772,  787,  784,  806,  802. 


412  OKRICS   KA7AMlKR'/.OWY    IgłO- 1499 

ł 

częcią  majestatyczną  \  nie  sprzeciwili  się  temu,  że  znowu 
zupełnie  w  nim  pominięto  sprawę  przynależności  Litwy  do 
Korony.  Było  to  milczącem  uz^naniemjej  odrębności 
i  równorzędności  państwowej.  Królowi,  który 
zwlekał  z  tern  zatwierdzeniem  >ńn  favorem  Liłhuanorum*'^ 
póki  nie  był  pewnym,  że  je  przeprowadzi  bez  ujmy  dla 
w.  księstwa,  udało  się  więc  usunąć  obie  kwestye  sporne 
między  Polską  a  Litwą.  Grunt  dla  stworzenia  no- 
wej unii,  odpowiadającej  faktycznemu  sta- 
nowi rzeczy,  był  tern    samem    przygotowany. 

Na  razie  jednak  doniosłe  problemy  zewnętrzne 
nie  pozwoliły  zwrócić  się  do  pracy  w  tym  kierunku,  W  tej 
polityce  zagranicznej  mimo  przygotowań  lat  1470/1  nie 
załatwiono  coraz  niebezpieczniejszych  dla  Litwy  spraw 
wschodnich;  ale  winy  za  to  nie  ponoszą  Polacy 
lecz  dynastyczna  polityka  królewska.  Właśnie 
bowiem  w  r.  1471  wezwanie  jego  synów  na  trony  Czech 
i  Węgier  zupełnie  odwróciło  uwagę  Kazimierza  ku  ry- 
walizacyi  z  Maciejem  Korwinem. 

Wynikło  stąd  zaniedbanie  stosunku  do  Mo- 
skwy i  do  Tatarów,  które,  trwając  az  do  r.  1478,  od 
razu  zaznaczyło  się  bardzo  wyraźnie.  Po  wyjeździe  do 
Krakowa  na  wiosnę  r.  1471,  Kazimierz  dopiero  w  zimie 
r.  1473  powrócił  na  Litwę,  na  niecałe  trzy  miesiące,  a  to 
tylko  w  tym  celu,  aby  także  z  w.  księstwa  uzyskać  po- 
datek na  wojnę  z  Maciejem,  do  której  się  gotował'.  Sta- 
rał się  zarazem  ściągnąć  na  tę  wyprawę  jaknajliczniejsze 
posiłki  litewskie.  Ks.  Aleksander  Holszański,  który 
w  lipcu  tego  roku  z  rozkazu    króla  i  panów  rady  wybie- 


1  Cod.  epist.  1/2  nr.  217. 
»  Długosz,  V  54.S. 

*  Długosz,    V  578.    Daty    pobytu    króla    na   Litwie   w   Matric. 
Suram.  I  nr.  994-1003. 


UŚMIERZENIE  ZATARGU  POL8KU-ŁITEWSK1EGO  -413 

rał  się  na  służbę  królewską  i  ziemską  »do  Lachów«  \  nie 
był  wcale  wyjątkiem:  w  tym  samym  niemal  czasie  do- 
wiadywali się  Krzyżacy,  że  do  w.  księstwa  nadeszło  we- 
zwanie króla,  aby  panowie  litewscy  wraz  z  Tatarami  po- 
spieszyli mu  z  pomocą  2. 

Istotnie  też  w  walkach  z  Maciejem  w  r.  1474  Litwini  pod 
wodzą  Chodkowicza  znaczny  wzięli  udział',  a  tymczasem 
na  Wschodzie  dojrzewał  sojusz  Moskwy  z  Kryme  m*, 
który  odtąd  przez  kilkadziesiąt  lat  miał  fatalnie  zaciężyć  nad 
w.  księstwem,  a  nawet  i  nad  ziemiami  ruskiemi  Korony. 
Już  w  tym  samym  roku  1474  na  wezwanie  Iwana  nastąpił 
pierwszy  najazd  Tatarów  krymskich,  choć  rze- 
komo dokonany  jeszcze  »bez  rozkazu«  samego  Mengli-Gi- 
reja.  Ruś  litewska  i  koronna  była  zupełnie  nieprzygo- 
towana do  obrony,  bo  król,  nie  wierząc  ostrzeżeniom,  nad- 
chodzącym z  Kijowa,  żadnych  tam  wojsk  nie  wyprawił. 
W  dodatku  najazd  ten  przyczynił  się  do  niesnasek  i  po- 
dejrzeń między  Polakami  i  Litwinami  *. 

Dopiero  na  początku  r.  1475  Kazimierz  zjawił  się 
znowu  na  Litwie.  Ograniczył  się  jednak  do  starań  o  lep- 
sze pogotowie  obronne  warowni  kresowych,  np.  Połocka*, 

1  Testament  jego  z  poniedziałku  przed  św.  Maryą  Magdaleną 
(22/7)  w  Kopiaryuszu  przywilejów  kapituły  wileńskiej  I  s.  LXXXVIII 
ma  datę  roczną  1463,  a  w  odpisie  I  i  II  księgi  zapisów  Metryki  lit. 
w  Ms.  Czartor.  821  s.  121  datę  1478;  Wolff  (Kniaziowie,  s,  98),  cy- 
tując go  wprost  z  Metryki,  podaje  jednak  r.  1473,  a  nazwiska  świa- 
dków dowodzą,  że  tylko  ta  ostatnia  data  jest  możliwą. 

*  Ordensbriefarchiy,  relacya  z  7/8  1473. 

»  Długosz,  V  602-612;  Ptaśnik:  Cracovia  arlificum  nr.  626.  Pó- 
źniej powoływali  się  na  to,  prosząc  o  pomoc  przeciwko  Moskwie. 

*  Poselstwa  Iwana  do  Mengli  Gireja,  z  wezwaniami  do  najazdu 
na  Litwę,  rozpoczynające  się  właśnie  w  r.  1474,  świeżo  zestawił  L. 
Kolankowski:  Obrona  Rusi  za  Jagiell.,  Księga  pam.  ku  czci  B.  Orze- 

-chowicza  I  468,9  przyp. 

*  Długosz,  V  608,9. 

*  Russk.  istoricz.  bibl.  XXVII  28/9  (27/3  1475). 


414  OKRKS  KAZIMIKRZOWY   1440-1499 

a  nie  wyzyskał  sposobności,  aby  złączyć  siły  Polski  i  Litwy" 
do  wielkiego  przedsięwzięcia,  które  mogło  jeszcze  urato- 
wać dla  obu  państw  wybrzeża  czarnomorskie:  do  wspól- 
nej wyprawy  przeciw  Turkom.  Wzywał  go  do  niej 
w  Wilnie,  po  świeżem  zwycięstwie  własnem,  hospodar 
mołdawski  Stefan  Wielki  poparty  przez  poselstwo  perskie  ^ 
Daremnie  Litwini  okazywali  wszelką  do  niej  gotowość 
i  wysłali  nawet  przedstawicieli '  na  sejm  koronny,  który 
niebawem  zebrał  się  w  pobliżu  ich  granic,  w  Lublinie, 
i  również  gorąco  zachęcał  króla  do  udzielenia  pomocy 
Stefanowi.  Wysłuchawszy  spokojnie  zarzutów  Rytwiań- 
skich,  którzy  raz  jeszcze  mu  przypomnieli,  że  zamiast 
zbliżyć  Polskę  i  Litwę,  zachwiał  Unię  przez  odłączenie 
Wołynia  i  Bracławszczyzny  od  Korony,  król  ograniczył  się  do 
interwencyi  dyplomatycznej  u  sułtana. 

Minęła  najlepsza  sposobność  do  zespolenia  obu  na- 
rodów w  imię  wspólnego  celu,  a  równocześnie  upadek 
Kaffy  stał  się  początkiem  przerwagi  tureckiej  u  brzegów  Mo- 
rza Czarnego.  Niedługo  później  ugruntowało  ją  uznanie 
zwierzchnictwa  tureckiego  przez  chanat  krymski,  z  którym 
z  drugiej  strony  Moskwa  utrzymywała  coraz  ściślejsze  sto- 
sunki. Gdy  zaś  wreszcie  król,  wobec  coraz  poważniejszego 
położenia  na  Wschodzie,  pod  koniec  r.  1476  udał  się  na 
czas  dłuższy  do  w.  księstwa,  prośby  cesarza  Fryderyka 
i  syna  Władysława  o  pomoc  przeciw  Maciejowi  węgier- 
skiemu skłoniły  go  znowu  do  skrócenia  pobytu  na  Litwie, 
którą  porzucił,  załatwiwszy  »byle  jak«  tamtejsze  sprawy ^ 

»  Długosz,  V  622,  626,  627/8. 

2  O  udziale  Litwinów  w  sejmie  lubelskim  wspominają  wpraw- 
dzie dopiero  późniejsi  kronikarze  (por.  Kojałowicz:  Hist.  Lituaniae 
II  242),  przemawia  jednak  za  tern  —  oprócz  miejsca  sejmu  — 
wzmianka  Długosza  (V  634),  że  panom  polskim,  wysłanym  parę  mie- 
sięcy po  sejmie  w  orszaku  królewny  Jadwigi  do  Bawaryi,  towarzy- 
szył też  Litwin,  Wojciech  Moniwidowicz,  ostatni  potomek  tego  rodu 
^por.  też  F.  Papśe:  Studya  i  szkice,  291,  295j. 

»  Długosz,  V  654. 


UŚMIBKZENiK  ZATAKGU   POLSKO-UTBWŚKIBGO  41& 

Na  domiar  złego  z  tern  zaniedbaniem  spraw  litew- 
skich przez  króla  zeszła  się  ostatnia  próba  Krzyża- 
ków, aby  rozbić  solidarność  polityczną  Litwy 
z  Koroną.  Wobec  ciągłej  niemal  nieobecności  Kazimie- 
rza panowie  rady  układali  się  z  Zakonem  na  własną  rękę. 
Ju;^.  w  r.  1472/3  wymieniali  poselstwa  z  w.  mistrzem  Richten- 
bergem,  dając  mu  sposobność  do  interwencyi  w  sporach  gra- 
nicznych Litwy  z  Inflantami  ^;  mistrz  zaś  ku  niezadowoleniu 
królewskiemu  przyjmował  licznych  zbiegów  z  Litwy,  Żmudzi 
i  Rusi  2  i  pod  pretekstem  odnowienia  wiecznego  pokoju 
pragnął  urządzić  zjazd  litewsko  krzyżacki  pod  koniec  r. 
1474,  którego  odbyciu  przeszkodziła  tylko  szerząca  się 
wówczas  zaraza  ^. 

Co  więcej,  w  r.  1476  Richtenberg  musiał  zbijać  przed 
królem  wyraźne  posądzenia,  że  chce  skłonić  Litwinów  do- 
nieposłuszeństwa  wobec  niego  ^  a  chociaż  Kazimierz  od- 
powiedział wówczas,  że  wierzy  jego  tłómaczeniom,  po- 
głoski owe  bynajmniej  nie  były  bezpodstawne.  Wszak  gdy 
na  początku  następnego  roku  Zakon  sprzymierzył  się  z  kró- 
lem Maciejem  przeciwko  Polsce,  zastrzegał  się,  że  udzie- 
lając pomocy  przeciw  J«|giellończykowi,  pragnie  zachować 
pokój  z  Litwą  i  Mazowszem  ^ 

Następca  Richtenberga,  Marcin  Truchsess,  podejmu- 
jąc otwarcie  wrogą  Polsce  politykę,  układał  się  równocze- 
śnie z  radą  litewską,  kiedyby  mógł  przysłać  poselstwo  na 
jej  zjazd,  na  którymby  również  nastąpiło  porozumienie 
z  przedstawicielami  Mazowsza.  Ustalenie  terminu  napoty- 
kało na  trudności,  ale  1  stycznia  1478  r.  biskup  wileński  Jan 
Łosowicz,    godząc   się    w  zasadzie    na  ten  projekt,  obiecał, 

*  Cod.  ep.  III  nr.  148;  arch.  królewieckie,  Hochmeisterregistranfe. 
XVIIId,  fol.  2v,  4/4v  (por.  Index  actorum  saec.  XV,  nr.  4179,  4181). 

*  Ordensbriefarchiy,  XXVIII  nr.  25,  b.  d.  (prawdop.  1475  r.).^ 
»  Cod.  ep.  III  nr.  188. 

*  Ib.  nr.  220. 

5  Ib.  nr.  237,  241. 


416  OKRUS  KAZIMIBRZOWY   1440  1499 

W.  mistrzowi,  że  porozumi  się  z  innymi  panami  rady 
i  uwiadomi  Krzyżaków,  gdzie  ich  poselstwo  będzie  mogło 
zastać  dygnitarzy  litewskich *.  Podobno'  zapewnił  nawet, 
że  w  razie,  gdyby  Korona  Zakonowi  wypowiedziała  wojnę, 
Litwini  nie  wezmą  w  niej  udziału. 

Te  rokowania  z  Zakonem  zaniepokoiły  króla 
i  skłoniły  go  do  przybycia  na  Litwę.  Zamiast  zja- 
zdu samych  panów  litewskich,  do  którego  pragnęli  się 
zwrócić  Krzyżacy,  nastąpił  sejm  w.  księstwa,  zwołany  przez 
Kazimierza.  Rozpatrzywszy  się  na  nim  w  położeniu  Litwy, 
król  widział  się  zmuszony  do  doniosłego  zwrotu 
w  swej  polityce,  który  w  następstwach  swoich  wywarł 
też  silny  wpływ  na  dzieje  Unii. 


3.  Geneza  testamentu  Kazimierza  Jagiellończyka 
i  odnowienie  Unii  (1478 — 1499). 

Sejm  litewski,  obradujący  w  Brześciu  od  połowy  marca 
do  końca  kwietnia  r.  1478,  bezpośrednio  nie  zajmował  się 
wcale. stosunkiem  do  Polski.  Zatarg  polsko  litewski  dzięki 
królowi  był  załagodzony,  kwest^  sporne  ustąpiły  z  po- 
rządku dziennego,  a  wzajemne  stosunki,  po  długiem  na- 
prężeniu, stawały  się  coraz  lepsze.  I  chociaż  dużo  jeszcze 
«zasu  miało  upłynąć,  zanim  problem  Unii  rozwiązano  osta- 
tecznie, złączone  w  niej  narody  już  nigdy  nie  stanęły 
wrogo  naprzeciwko  siebie.  Jeszcze  na  początku  r. 
1478  intrygi    krzyżackie  groziły   poważnym  rozdźwiękiem 

»  Cod.  epist.  Iii  nr.  262. 

'  Tak  streszczają  Voigt  i  Danilewicz  (por.  Skarbiec,  II  nr. 
1990)  list  biskupa  wileńskiego  z  1/1  1478,  cytując  ten  sam  akt  ar- 
chiwum królewieckiego  (XXV  nr.  41),  który  w  Cod.  epist.,  1.  c,  ogło- 
szono w  całości;  ponieważ  w  pełnym  tekście  nie  spotykamy  takiego 
zapewnienia,  mamy  może  do  czynienia  z  dowolną  amplifikacyą, 
chyba  że  dawniej  przy  tem  piśmie  znajdował  się  jeszcze  jakiś  załą- 
■  cznik  tej  treści. 


GRNKZA  TRSTAMENTU  KAZ.  JAG.  I  ODNOWIKNIK  UNII  417 

między  Koroną  a  w.  księstwem;  ale  to  niebezpieczeństwo 
usunięto  przez  porozumienie  króla  z  Litwinami  w  sprawach 
polityki  zagranicznej.  Za  to  jednak  ważna  decyzya  co  do  we- 
wnętrznych stosunków  w.  księstwa  ^tała  się  powodem,  że 
rokowania  polsko-litewskie  o  współdziałanie  na 
zewnątrz,  do  których,  przyszło  zaraz  w  następnych  latach, 
musiały  się  też  zająć  po  długiej  przerwie  sprawą 
samej  Unii,  aż  w  siedem  lat  po  śmierci  Kazi- 
mierza doprowadziły  wreszcie  do  nowego 
układu  praw  nopańst w  owego  między  Polską  a  Li- 
twą. Mając  zastąpić  akty  Unii  z  pierwszego  okresu  jej 
dziejów,  zerwane  od  r.  1440,  układ  ten  zamknie  ich  drugi 
okres,  przyoblekając  w  akt  prawny  tę  formę 
współżycia,  która  przez  cały  ciąg  tego  okresu 
już  istniała  faktycznie. 

Król,  udając  się  na  Litwę  w  zimie  1478  r.,  nie  zrze- 
kał się  jeszcze  energicznego  przeprowadzenia  planów  swej 
polityki  dynastycznej  na  południowym  zachodzie.  Walkę  z  Ma- 
ciejem przerwało  tylko  zawieszenie  broni,  a  Kazimierz 
wcale  nie  sprzyjał  myśli  polubownej  z  nim  ugody,  do  któ- 
rej jego  syn  Władysław  skłaniał  się  coraz  bardziej.  Nie 
myślał  też  ustąpić  w  zatargu  ze  sprzymierzeńcami  Kor- 
wina na  północnym  zachodzie:  w. mistrzem Truchsessem  i  bi- 
skupem warmińskim  Tuugenem.  To  też,  odwracając  się 
tylko  chwilowo  od  tych  niezałatwionych  spraw,  nie  chciał 
się  oddalić  w  głąb  Litwy,  lecz  zwołał  sejm  u  samych  jej 
granic,  w  Brześciu ^ 

Co  więcej,  zdaje  się,  że  pragnął  nielylko  odwieść  Li- 
twinów od  porozumienia  z  Krzyżakami,  lecz  nawet  skło- 
nić ich  znowu,  wbrew  zabiegom  Zakonu,  do  czynnej 
pomocy  w  swych  przedsięwzięciach  zachod- 
nich. Przybory  wojenne,  jakie  posłał  na  Litwę,  i  zbroje- 
nia, które  tam  zarządził  jeszcze  przed  swem  przybyciem, 

»  Długosz,  V  669. 

0.  Halecki:  Dzieje  Unii  Jagiellońskiej-  27 


418  OKKRS  KAZIMIKKZUWi'    1440-1499 

może  nie  bez  powodu  wzbudzały  żywy  niepokój  w  In- 
flanciech  i  Prusiech.  W  ciągu  marca  coraz  bardziej  się 
tam  utrwalano  w  przekonaniu,  że  mają  one  posłużyć  prze- 
ciw Prusom  1;  Tungen  jeszcze  we  wrześniu  obawiał  się 
najazdu  litewskiego  na  Warmię  2,  a  niemniej  niepokojące 
były  dla  w.  mistrza  wieści,  że  król  chce  powołać  Litwi- 
nów przeciwko  królowi  węgierskiemu  ^ 

Kazimierz  mógł  się  tem  łatwiej  spodziewać,  że  pozyska 
w.  księstwo  dla  takich  zamiarów,  że  mimo  chwilowego 
ulegania  wpływom  krzyżackim  panowie,  którzy  wów- 
czas przewodzili  w  radzie,  bynajmniej  niezaj- 
mowali  opozycyjnego  stanowiska  wobec  króla. 
Niepodobna  dostrzedz  czegoś  podobnego  u  biskupa 
Jana;  Olechno  Sudymontowicz,  który  rok  przedtem  został 
po  Michale  Kieżgajłowiczu  wojewodą  wileńskim  i  kancle- 
rzerm,  musiał  już  zupełnie  przejść  do  obozu  królewskiego,  skoro 
Kazimierz  powierzył  mu  naczelne  miejsce  na  Litwie,  któ- 
rej polityką  kierował  niemal  aż  do  końca  jego  panowania; 
równocześnie  Jan  Kieźgajłowicz  połączył  starostwo  żmu- 
dzkie  z  opróżnioną  przez  śmierć  Radziwiłła  kasztelanią 
wileńską,  a  jego  stanowisko.  Krzyżakom  stale  stanowczo 
wrogie^,  królowi  chyba  najmniej  dawało  powodu  do  nie- 
pokoju. Ci  trzej  zaś  właśnie  dygnitarze  główną  odgrywali 
rolę  w  czasie  zjazdu  brzeskiego,  dzieląc  ją  chyba  jeszcze 
z  bratem  stryjecznym  Kieżgajłowicza,  wojewodą  trockim 
Stankiem  Sudywojowiczem  •'';  jego  miejsce  zajął  zresztą 
niebawem  Marcin  Gasztołdowicz,  zastąpiony  w  Kijowie 
przez  niemniej  wiernego  królowi  Iwana  Chodkowicza.  In- 


1  Cod.  epist.  III  nr.  263,  264  (zwłaszcza  na  osobnej  kartce), 
«  Danilowicz:  Skarbiec,  II  nr.  1996. 
»  Cod.  epist.  III  nr.  263. 

*  Ib.  III  nr.  284. 

*  Por.  spisy    świadków   na  dokumentach,   cytowanych   w  na- 
stępnym przypisku,  oraz  wykazy  urzędników  u  Wolffa  i  Bonieckiego. 


GKNBZA   'i;B«'rAMENTU   KAK.   JAti.   I   OUNOWIBNIK   UNII  419 

nych  możniejszych  bojarów,  Dowojnowiczów,  Kuczuków, 
Montowtowiczów,  którzy  przed  laty  jeździli  do  Polski 
z  wrogiemi  oświadczeniami  opozycyi  litewskiej,  Kazimierz 
właśnie  na  sejmie  brzeskim  pozyskał  przez  hojne  nadania  ^ 

Jeśli  więc  ówczesne  grono  panów  rady  skłaniało  się 
do  utrzymania  pokoju  z  Zakonem,  jeśli,  jak  o  tern  już 
przed  rozpoczęciem  sejmu  słyszano  w  Rydze,  zamierzało 
odmówić  królowi  pomocy  przeciw  jego  za- 
chodnim wrogom,  to  nie  kierowało  się  już  niechęcią 
do  osoby  Kazimierza  lub  do  Korony,  jak  niegdyś  ich  po- 
przednicy w  czasie  zaburzeń,  wzniecanych  przez  Gasztołda, 
lecz  rzeczywiście  koniecznością  państwową  i  do- 
brze zrozumianym  interesem  Litwy.  Nie  chcąc 
znowu  wysyłać  rycerstwa  litewskiego  na  daleką  widownię 
wojny  węgierskiej,  oświadczali  równocześnie,  że  są  gotowi 
wyruszyć  z  królem  przeciwko  »niechrześcijań- 
skim«  nieprzyjaciołom^,  słusznie  przekonani,  że 
trzeba  skierować  wszystkie  siły  przeciw  Tatarom 
i  Moskwie. 

Niebezpieczeństwo  tatarskie  było  bardziej  bezpośrednie. 
Coroczne  już  niemal  napady,  które  właśnie  w  r.  1478  bar- 
dzo dotkliwie  się  dały  we  znaki  Bracławszczyźnie^,  odci- 
nały państwo  jagiellońskie  od  osad  nad  Morzem  Czarnem, 
które  w  r.  1469  były  jeszcze  w  jego  niezaprzeczonem  po- 
siadaniu*, tak,  że  właściwie  już  w  ósmem  dziesię- 
cioleciu XV  wieku  jego  granica,  teoretycznie 
i  nadal  oparta  o  wybrzeże  czarnomorskie,  fa- 
ktycznie cofnęła  się  do  kresów  stałego  osie- 
dlenia tuż  za  ostatnimi  grodami  starościń- 
skimi Podola    i  Kij  o  wszczy  zny. 


»  Arch.  Sang.  III  nr.  19,  20;  Krupowicz:  Zbiór  dypl.  nr.  21. 

«  Cod.  epist.  III  nr.  263. 

»  Długosz  V  677/8. 

*  Źródła  dziejowe  XV1II/1  B.  s.  60;  AGŻ.  XII  nr.  3428. 

27* 


420  OKKBS   KA/.IMIEKZOWT   1440-1499 

f 

Ale  pomijając  nawet,  że  te  najazdy  były  właśnie  stale 
wywoływane  przez  coraz  silniejsze  na  Krymie  wpływy 
moskiewskie  ^  sama  Moskwa  zajęła  równocześnie  nadzwy- 
czaj groźne  stanowisko.  Z  długiego  okresu,  w  którym  Li- 
twa, wyrzekłszy  się  w  r.  1449  dalszej  ekspanzyi  na  Rusi, 
zupełnie  zaniedbała  sprawy  wschodnie,  Moskwa  skorzy- 
stała dla  wzmocnienia  się  na  wewnątrz  i  coraz  zupełniej- 
szego  uniezależnienia  od  Złotej  Ordy;  teraz  zaś  właśnie, 
na  początku  r.  1478,  zaczęła  zbierać  owoce  konsekwen- 
tnej a  przebiegłej  polityki  swego  nowego  władcy,  Iwana 
Wasilewicza.  Opanowała  W.  Nowogród  i  ośmielona  tem, 
że  Kazimierz  wcale  nie  wystąpił  w  jego  obronie,  podczas 
wyprawy  na  to  miasto  spustoszyła  pogranicze  litewskie 
i  po  raz  pierwszy  wystąpiła  ze  stałemi  odtąd 
pretensyami  do  ziem  ruskich  Litwy,  na  razie 
zwłaszcza  do  Smoleńska  i  Witebska*. 

Stąd  wschodnia  polityka  w.  księstwa  stanowczego 
wymagała  zwrotu.  Panowie  litewscy  nie  zadowolnili  się 
tem,  że  król  podczas  swej  obecności  starał  się  załatwić 
najważniejsze  sprawy  litewskie,  że  pragnął  przywrócić 
bezpieczeństwo  południowych  granic  przez  układy  z  po- 
słami tureckimi  i  tatarskimi  ^  ale  wiedząc,  że  niebawem 
wybiera  się  z  powrotem  do  Polski,  wystąpili  znowu 
z  usilnem  żądaniem,  aby  ustanowił  na  Litwie  osób 
nego  w.  księcia.  Ale  i  toj  żądanie  miało  teraz  inny 
zupełnie  charakter,  aniżeli  za  czasów  Gasztołda  i  Semena 
OlelkowiczH.  Nie  było  już  hasłem  opozycyi,  wrogiej  kró- 
lowi i  jego  dynastyi,  lecz,  wychodząc  tylko  z  przekonania, 
że  w  nadchodzących  trudnych  czasach  Litwa  powinna 
mieć  władcę  stale  obecnego,  wysuwało  kandydaturę  j  e- 
dnego  z  synów    królewskich. 

1  Por.  cytowane  wyżej  zestawienie  L.  Kólankowskiego. 
»  Cod    epist    III  nr.  263.  > 

»  Długosz,  V  670. 


GENEZA  TESTAMENTU  KAZ.  JAO.  I  ODNOWIENIR  UNII  421 

Mimo  to  Kazimierz,  nie  zważając  nawet  na  prośby 
królewicza  Olbrachta,  sądził,  że  młodzi  jego  synowie  nie 
podołaliby  trudnemu  zadaniu,  że  więc  faktyczne  rządy,  jak 
niegdyś  za  jego  małoletności,  przeszłyby  całkiem  w  ręce  mo- 
żnowładztwa, a  przytłumionym  żywiołom  opozycyjnym 
dałyby  sposobność  do  wichrzenia.  Dlatego  odmówił  ka- 
tegorycznie spełnienia  tego  postulatu.  Ale  zarazem  zdał 
sobie  sprawę  z  konieczności  podwójnej  zmiany  w  swym 
stosunku  do  w.  księstwa.  Jedna  dotyczyła  kwestyi  jego  za- 
rządu w  dalszej  przyszłości,  gdyby  zabrakło  silnej  ręki  Ka- 
zimierzowej.  druga  zaś  głównych  wytycznych  i  celów  po- 
lityki zewnętrznej.  Obie  zaś  w  skutkach  swoich  musiały 
się  odbić  bardzo  znamiennie  na  stosunku  Litwy  do  Pol- 
ski, postawić  znowu  na  porządku  dziennym  sprawę  Unii, 
omijaną  po  ledwo  uśmierzonych  sporach. 

Ustanowienia  osobnego  w.  księcia  dla  Litwy  król  odmó- 
wił na  czas  swego  życia  ^  Równocześnie  jednak  na 
wypadek  swej  śmierci  przygotował  rozwiązanie  tej  sprawy 
zgodne  z  żądaniami  Litwinów.  Spór  o  autentyczność  roz- 
porządzenia Kazimierzowego,  według  którego  po  jego  zgo- 
nie jeden  z  jego  synów  miał  zapanować  w  Polsce,  a  drugi 
na  Litwie,  niezbicie  rozstrzyga  ustęp  rozesłanych  w  r. 
1492  wezwań  na  elekcyę  nowego  w.  księcia,  gdzie  wspo- 
mniano, że  Kazimierz  jeszcze  za  życia  swegood 
panów  rady,  a  nawet  od  przedstawicieli  po- 
szczególnych dzielnic  odebrał  przysięgę 
wierności  dla  tego  syna^  który  po  nim  zapa- 
nuje na  Litwie 2.  Fakt,  na  który  się  powołano,  musiał 
się  odbyć  przed  końcem  1479,  lub  początkiem  1480  r., 
gdyż  już  wówczas  nowo  mianowany  starosta  łucki  mu- 
siał na  ręce  króla  złożyć  przysięgę,  że  w  razie  jego  śmierci 
odda  Łuck  temu  z  jego  synów,  »który  będzie  na  w.  księ- 


»  Ib.,  s.  669/70  (>se  vivente«). 

*  Akty  zap.  Rossii  I  nr.  100,  s.  1165. 


422  t>KKKS  KAZ1MIKK/-()WY  1410-1499 

stwie  litewskienriK  ^;  ponieważ  zaś  ogólne  składanie  podob- 
nej przysięgi  mogło  przyjść  do  skutku  cłiyba  tylko  na 
sejmie  walnym,  wniosek,  że  należy  je  odnieść  do 
zjazdu  brzeskiego  1478  r.,  można  uważać  niemal  za 
pewny. 

W  ten  sposób  Kazimierz,  robiąc  Litwinom  ważną 
kbncesyę  na  przyszłość,  łatwiej  ich  skłonił  do  spokojnego 
przyjęcia  swego  postanowienia,  że  do  końca  życia  sam  bę- 
dzie władał  bezpośrednio  oboma  państwami.  Na  wypadek 
przyszłej  elekcyi  osobnego  w.  księcia  zgóry  zabezpie- 
czył przez  ową  przysięgę  prawa  dynasty  i;  ale 
należało  również  zabezpieczyć  dalsze  trwanie 
związku  l'olski  z  Litwą  po  ustaniu  unii  perso- 
nalnej, na  której  ten  związek  na  razie  wyłącznie  się 
opierał.  Dlatego  wnet  po  ważnej  decyzyi  z  r.  1478,  z  ini- 
cyatywy  Polaków,  lecz  z  wyraźnem  poparciem  króla,  roz- 
poczną się  rokowania,  zmierzające  do  ściślej- 
szego zespolenia  obu  państw,  a  podejmowane  kil- 
kakrotnie podczas  ostatnich  kilkunastu  lat  jego  panowania. 

Ale  zanim  się  jeszcze  rozpoczęły,  w  tym  samym  kie- 
runku zaczęła  działać  druga  przełomowa  decyzya,  jaka  za- 
padła na  sejmie  brzeskim.  Dotyczyła  ona  spraw  zewnętrznych 
i  zmusiła  Litwę  do  tego,  źe,  jak  niegdyś  w  pierwszych 
latach  Unii,  znowu  szukała  oparcia  o  Polskę,  którego  potrzeba 
przez  dłuższy  czas  stała  się  mniej  widoczną.  Zwrot  w  po- 
lityce zagranicznej  Kazimierza  nie  nastąpił  od  razu, 
ale  musiał  już  być  rzeczą  postanowioną,  gdy  po  zjeździe 
brzeskim  opuścił  Litwę.  Pobyt  w  Polsce  od  maja  1478  do 
końca  1479  r.,  przerwany  tylko  krótkim  wyjazdem  do  w. 
księstwa  w  zimie  2,  posłużył  bowiem  królowi  jedynie  do 
załatwienia  spraw  zachodnich  i  wycofania  się 

1  O  wydaniach  i  dacie  tego  aktu  por.  Ostatnie  lata  Świdryg., 
s.  223  przyp.  3. 

*  Długosz,  V  682,  685. 


GBNRZA   TKSrAMENTU   KAZ.   JAN.    I    ODNOWIKNIK   UNII  423 

Z  nich.  Wszak  na  ten  czas  przypada  propozycya  zjazdu 
ugodowego,  z  jaką  się  zwrócił  do  znienawidzonego  dotąd 
wroga  Macieja,  następnie  uznanie  Tungena  jako  biskupa 
warmińskiego,  a  wreszcie  złożenie  hołdu  przez  w.  mistrza 
na  zjeździe  nowokorczyńskim.  Z  tego  samego  zaś  jeszcze 
zjazdu  Kazimierz  udał  się  na  Litwę  i  zabawił 
tam  bez  przerwy  przez  całe  cztery  lata.  Utwier- 
dzenie w.  księstwa,  »opuszczonego  i  zaniedbanego*  ^  w  o- 
kresie  poprzednim,  uważał  za  tak  ważne,  że  mimo  próśb 
o  powrót  do  Korony,  pobyt  swój  na  Litwie  przeciągnął 
tak  niezwykle  długo  i  wolał  chwilowo,  w  latach  1481/3, 
powierzyć  synowi  Kazimierzowi  zastępcze  rządy 
w  Polsce^  aniżeli  wyręczyć  się  kimkolwiek  w  sprawach 
litewskich.  Obecność  jego  była  warunkiem,  pod  którym 
Litwini  zgodzili  się  na  odroczenie  swego  żądania  co  do 
osobnego  w.  księcia^;  jego  ustanowienie  stało  się  istotnie 
niepotrzebnem,  skoro  sam  król  wziął  w  swe  ręce  szeroko 
zakrojoną  akcyę  zabezpieczenia  Litwy  od  wscho- 
du, ku  czemu  teraz  przez  szereg  lat  zwróciła  się  jego 
polityka  zewnętrzna. 

Panowie  litewscy,  którzy  już  przed  jego  przybyciem, 
we  wrześniu  1479  r.,  odnieśli  znaczny  sukces  w  walce 
z  Tatarami  *,  teraz  chcieli  zwrócić  swe  siły  przeciwko  głó 
wnemu  nieprzyjacielowi,  dotąd  zaniedbanemu,  w,  księciu 
moskiewskiemu  ^  Kazimierz  podzielał  przekonanie 
o  konieczności  rozprawy  z  Moskwą,  którą  też  istotnie  przy- 
gotowywał na  lato  1480  r.'.  Ale  mimo  pomyślnych  na  po- 

^  Dfugosz,  V  696—698;  por.  itinerarium   w  dodatku  do  F.  Pa- 
pee'go:  Polska  i  Litwa  na   przełomie   wieków   średnich,   I  381—385. 

*  Wykazał  to  F.  Papee  w  Ateneum  1896,  I  521  nn;    por.  jego 
Studya  i  Szkice,  s.  146—149. 

»  Długosz,  V  698. 

*  Cod.  ep.  III  nr.  282.  * 

*  Długosz,  1.  c. 

«  Cod.  ep.  III  nr.  285,  293  (datę  poprawił  na  r.  1479  F.  Papee 
w  Kwart.  hist.  IX  298). 


424  OKRRS  KAZIMIRKZOWT  1440-1499 

zór  warunków,  które  powstały  przez  to,  że  malkontenci 
moskiewscy,  bracia  i  wuj  Iwana  Wasilewicza,  zbiegli  na 
Litwę  \  król  z  trudności  przedsięwzięcia  lepiej  sobie  zda- 
wał sprawę,  aniżeli  panowie  w.  księstwa.  Przekonany,  że 
własne' siły  Litwy  już  nie  wystarczą  do  walki  ze  spotęż- 
niałym  sąsiadem,  zabierał  się  do  niej  ostrożnie  i  starannie 

Na  zewnątrz  nie  ograniczył  się  do  odnowienia  soju- 
szu ze  Złotą  Ordą  i  do  starań  o  przywrócenie  wpływów 
litewskich  na  Rusi  północnej,  gdzie  korzystał  z  tego,  że 
podbici  przez  Iwana  Nowogrodzianie  znowu  się  zwracali 
do  Kazimierza,  i  starał  się  pozyskać  niezależny  jeszcze  od  Mo 
skwy  Psków '.  Zgodził  się  chętnie  na  propozycyę  przy- 
mierza przeciw  Moskwie,  z  jaką,  skoro  tylko  polepszyły 
się  stosunki  Kazimierza  z  w.  mistrzem';  zwrócili  się  do 
króla  Inflantczycy,  napisawszy  już  wprzód  w  tej  sprawie 
do  biskupa  i  wojewody  wileńskiego  *.  I  im  bowiem  po- 
stępy Iwana  zagrażały  coraz  bardziej,  tak,  że  nasuwał  się 
plan  utworzenia  ligi  przeciwko  Moskwie  z  udziałem 
Litwy  i  Szwecyi  ^  Plan  ten  poparł,  co  prawda  już  po  nie- 
wczasie,  sam  cesarz  Fryderyk,  prosząc  Kazimierza,  radę 
litewską,  Szwecyę  i  miasta  hanzeatyckie,  aby  Inflantom 
udzielili  pomocy  przeciwko  »niewiernym«  ^  Przemówił  też 
do  przekonania  Jagiellończykowi,  który  poselstwo  inflan- 
ckie, wysłane  do  niego  w  sprawie  tego  przymierza,  przy- 
jął w   Wilnie,  w  maju  1480  r.,  z  wielką  łaskawością ''. 

Ale  nie    zapominał    przy    tem,    że    plan   decydującej 
walki    z    Moskwą    wymagał    też     przygotowań     we- 


1  Ib.  nr.  289,  293. 

»  Ib.  nr.  285;  Russk.  istoricz.  bibl.  XXVII  nr.  36—38. 
»  Cod.  epist.  III  nr.  283. 
*  Ib.  nr.  274—286,  293. 
'  Index  actorum  saec.  XV,  nr.  4400. 

«  Haus-,  Hof-    u.  Staatsarchiy   we  Wiedniu,  Russica,  fasc.  la, 
bruljon  pisma  z  30/4  1481  r. 
'  Cod.  ep.  III  nr.  289. 


6RNKZA  TBSTAHKNTU  KAZ.  JAG.   1  OUNOWlRNIE  UNII  425 

wnętrznych.  Upominał  Litwinów,  że  nie  mogą  się  zry- 
wać do  boju,  nie  zapewniwszy  sobie  wprzód  pomocy 
wyćwiczonego  rycerstwa  polskiego,  i  przestrze- 
gał ich,  że  nie  powinni  ufać  Rusi  litewskiej,  któ- 
raby  w  tej  walce  raczej  sprzyjała  przeciwnej  stronie  K 

Co  do  pierwszej  z  tych  spraw,  to  wspólny  władca 
Korony  i  w.  księstwa  nie  ograniczył  się  do  owej  rady, 
przekazanej  przez  Długosza:  już  na  schyłku  r.  1479  przy- 
gotowania do  wojny  z  Moskwą  objęły  także  Polskę,  gdzie 
taksamo  jak  na  Litwie  z  wszystkich  stron  gromadziły  się 
w  tym  celu  siły  zbrojne  *. 

Druga  natomiast  trudność  wewnętrzna,  na  którą  Ka- 
zimierz wskazywał,  niebezpieczeństwo  rozłamu  w  samem 
w.  księstwie,  nie  usunięte  na  czas,  ujawniło  się  istotnie 
w  decydującej  chwili  i  według  wszelkiego  prawdopodo- 
bieństwa 8  stało  się  powodem  niewytłómaczonego  zresztą 
faktu,  że  mimo  wszystkich  przygotowań  Litwa 
w  r.  1480  wcale  nie  stanęła  do  walki.  Rok  ten, 
który  miał  rozpocząć  wspólną  akcyę  przeciw  Moskwie 
z  wszystkich  stron,  przyniósł  jej  nawet  sukces  nad  jedy- 
nym wrogiem,  który  rzeczywiście  podjął  wojnę:  ostateczne 
zrzucenie  zwierzchnictwa  Złotej  ordy. 

Wzmianka  Długosza,  według  której  król  już  w  r. 
1479  przestrzegał  przed  niebezpieczeństwem  zdrady  na 
Rusi,  wymaga  sprostowania  o  tyle,  że  nie  groziła  ona 
wcale  na  tle  antagonizmu  rusko-litewskiego,  wyznaniowego 
lub  tem  mniej  narodowościowego.  Taki  charakter  dopiero 
później  przypisywano  tym  zaburzeniom,  których  zresztą 
Długosz  już  nie  dożył.  W  rzeczywistości  były  one  tylko 
odnowieniem  tej  opozycyi  przeciwko  Kazi- 
mierzowi i  jego  rodzinie,  która  już  w  dawni ej- 


»  Długosz,  V  698. 

*  Cod.  ep.  III  nr.  29.H. 

»  Por.  F.  Papśe:  Polska  i  Litwa,  I  64/5. 


426  OKKE8   KA/IMIKRZOWY    li40-149» 

szych  latach  wychodziła  kilkakrotnie  od  pre- 
tendentów do  godności  wielkoksiążęcej,  od 
kniaziów  i  wielmożów,  bez  różnicy  pochodze- 
nia, dążących  do  wyłącznej  przewagi  w  pań- 
stwie litewskiem. 

Ci,  którzy  projekt  ustanowienia  osobnego  w.  księcia 
wysuwali  naprawdę  tylko  dla  dobra  tego  państwa,  nie 
mieli  już  powodu  do  niezadowolenia;  na  razie  Kazimierz 
stale  przebywał  na  Litwie,  wyłącznie  oddany  jej  sprawom, 
a  po  jego  śmierci  spełnienie  ich  życzenia  było  zapewnione. 
Tych  natomiast,  którzy  popierali  ów  postulat  dla  dogodze- 
nia własnej  ambicyi  i  żądzy  władzy,  właśnie  stała  obec- 
ność królewska  i  postanowienie,  że  przyszłym  w.  księciem 
będzie  tylko  jeden  z  jego  synów,  popchnęły  do  spisku 
celem  zgładzenia  Kazimierza  i  młodych  kró- 
lewiczów 1. 

Wiemy,  źe  przy  usunięciu  udzielności  Kijowa  w  r. 
1471  król  rozbił  dawne  stronnictwo  opozycyjne  przez  po- 
zyskanie syna  jego  dawnego  przywódcy,  Gasztołda,  że  je- 
dnak odtąd  Michał  Olelkowicz  stał  się  tem  zacięt- 
szym  wrogiem  Kazimierza  i  tych  panów,  którzy  stanęli 
u  steru  władzy.  Bezpośrednim  jego  celem  było  odzyskanie 
»ojcowizny«,  udzielnego  księstwa  kijowskiego,  dalszym 
zaś  opanowanie  całego  w.  księstwa,  do  którego  jako  po- 
tomek starszej  od  jagiellońskiej  linii  Olgierdowiczów  *,  rów 
nież  rościł  sobie  prawa,  odświeżone  niedawno  przez  kan- 
dydaturę jego  brata  Semena.  Z  tych  celów  tylko  pierw- 
szy pozostaje  w  pewnym  związku  ze  stanowiskiem  ziem 
ruskich  w  państwie  jagiellońskiem,  a  i  w  tym  wypadku  po- 
budkiniezadowoleniatkwiły  wyłącznie  wpretensyach  rodzin- 
nych jednej  gałęzi  Gedyminowiczów.  Stąd  też  stronnicy, 
jakich  pozyskał  Olelkowicz,  to  nie  bojarzy  ru- 


*  Cod.  epist.  III  nr.  296. 

*  Sbornik  istor.  obszczestwa  t.  71,  s.  501. 


OENBZA  TBSTAMBNTU   KAZ.  JAO.   I  ODNUWIBNIR   UNII  427 

scy,  nawet  nie  Kij  owianie,  których  świeżo  ujęto 
przez  oddanie  województwa  kijowskiego  miejscowemu 
ziemianinowi,  Chodkowiczowi,  co  ks.  Michał  odczuł  jako 
szczególne  upokorzenie*;  w  spisku  uczestniczy  przedew- 
szystkiem  kilku  jeszcze  kniaziów,  blisko  spokrew- 
nionych lub  spowinowaconych  z  Olelkowiczem,  oraz  sze- 
reg nieznanych  nam  niestety  panów  litewskich*.  Cały 
ruch  miał  więc  wyłącznie  charakter  akćyi  rodowej, 
a  choć  mu  sprzyjały  antagonizmy,  nurtujące  jak  zwykłe 
wśród  możnowładztwa  litewsko-ruskiego,  już  w  r.  1481 
król  i  wierni  mu  panowie  stłumili  go  szybko  i  energi- 
cznie ^ 

Ponieważ  jednak  spiskowcy  przedtem  zdołali  nawiązać 
stosunki  z  zagranicą,  nietylko  z  Mołdawią,  ale  i  z  Moskwą, 
silnie  przez  to  osłabili  stanowisko  państwa  li- 
tewskiego na  ze  wnątr z.  W  miejsce  koalicyi  przeciwko 
Moskwie  pod  przewodem  Litwy  powstało  niebezpieczeń- 
stwo wspólnej  akcyi  przeciwko  w.  księstwu  ze  strony  Wo- 
łochów, Moskwy  i  Tatarów;  ostatecznie  przyszło  tylko  — 
w  lecie  1482  r.  —  do  najazdu  samego  Mengli-Gireja,  lecz 
Litwę  spotkała  przecież  cięższa  niż  kiedykolwiek  w  bo- 
jach tatarskich  klęska:  zdobycie  i  zupełne  wyniszczenie 
Kijowa  przez  Krymców  i  wzięcie  do  niewoli  wojewody 
Chodkowicza,  właśnie  w  rok  po  straceniu  pretendenta  do 
księstwa  kijowskiego. 

Ale    rozłam     wewnętrzny     w     w.    księstwie, 


'  Por.  Sbornik  russk.  istor.  obszcz.  t.  71,  str.  503. 

*  Cod.  epist.  III  nr.  296  (»dy  Lyttawschen  herren<). 

'  W  dwóch  »silvis  rerum t  ź  XVII  w.  (Ms.  Czartor.  1662  s. 
310/1;  Ms.  Biblioteki  publ.  w  Wilnie  11/27,  fol.  161/2)  spotkaliśmy 
ciekawe  >Fragmentum  de  supplicio  ducum  Slucensium  Vilnae  .sum- 
pto«,  które  potwierdza  ostatecznie  (por.  Papee,  I  79/80).  że  ścięcie 
Olelkowicza  i  Holszańskiego  (30/8  1481)  nastąpiło  w  Wilnie  >ante 
portam  ad  pontem  Yiliaet,  a  jako  główną  winę  Olelkowicza  podaje 
opuszczenie  Nowogrodu  wbrew  woli  króla. 


428  OKKKS   ICAZIMIBRZOWY    1440- U99 

zwracając  się  przeciwko  wspólnej  z  Polską  dynastyi,  po- 
średnio, jak  niegdyś  knowania  Gasztołda,  zagrażał  też 
Unii  z  Koroną.  Stąd  nie  jest  to  przypadkowem,  że  wła- 
śnie po  rozruchach  r.  1481,  mimo  że  wskutek  nich  na  ra- 
zie nie  mogło  być  mowy  o  wspólnej  wyprawie  przeciw 
Moskwie,  rozpoczęły  się  bezpośrednie  rokowa- 
nia między  radą  koronną  a  litewską.  Wiadomość 
o  pierwszem  poselstwie,  wysłanem  w  tych  latach  z  Pol- 
ski do  w.  księstwa,  które  sprawował  kanclerz  Stanisław 
z  Kurozwęk,  czerpiemy  z  późniejszej  wzmianki,  nie  poda- 
jącej jego  daty  ^  Ponieważ  poselstwo  to  ułożyło  z  Litwinami 
»według  dawnego,  chwalebnego  zwyczaju«  wspólny 
zjazd  panów  rady  obu  państw  na  2  lutego  1483 
r.,  musiało  nadejść  gdzieś  w  drugiej  połowie  r.  1482,  pra- 
wdopodobnie na  zjazd  panów  w.  księstwa,  obradujący 
w  Trokach  w  sierpniu  tego  roku  ^ 

Pobudkę  do  nawiązania  tych  rokowań  prawdopodob- 
nie dał  sam  król,  który  nieco  przedtenn  wysłał  do  Polski 
jednego  z  towarzyszących  mu  na  Litwie  urzędników  ko- 
ronnych'. Mimo  to  do  zjazdu  polsko-litewskiego  nie  przy- 
szło, a  nawet  Kazimierz  nie  ruszył  się  z  w.  księstwa.  Po- 
wodem odroczenia  projektu,  który,  jak  potem  zazna- 
czali Polacy,  miał  służyć  »pożytkowi  rzeczypospolitej,  oraz 
unii  i  zgodzie  obu  państwa,  były  ważne  sprawy  wewnętrzne 
i  zewnętrzne,  które  zaprzątały  panów  litewskich. 

Wewnętrznych  niestety  nie  znamy  bliżej.  Mamy  tylko 
wskazówki,  że  po  stłumieniu  spisku  z  r,  1481,  w  latach 
następnych  (1482/3)  starano  się  wzmocnić  stronni- 
ctwo królewskie,  w  którem,  obok  Sudymontowicza 
i  Kieżgajłowiczów,  pojawiar  się  szereg  przedstawicieli  no- 
wego pokolenia.  Są  to  zwłaszcza  wiernie  oddany  królowi 


*  W^omówionem  niżej  poselstwie  z  r.  1484. 

*  Russk.  istoricz.  bibł.  XXVII  nr.  6H,  74. 
»  Cod.  epist.  III  nr.  302. 


OENEZA  TESTAMENTU  KAZ.  JAG.  1  ODNOWIEMIE  UNII  429 

Bohdan  Andrzejowicz  Sakowicz,  który,  wstępując  w  ślady 
ojca,  dostał  po  Marcinie  Gasztołdzie  województwo  trockie 
i  marszałkostwo  ziemskie,  za  zasługi  przy  » oprawie «  złu- 
pionego  Kijowa  \  oraz  mężowie  przyszłości  Miko- 
łaj Radziwiłł  i  Jan  Zabrzeziński,  którym  powie- 
rzono ważne  placówki  graniczne:  Smoleńsk  i  Połock^, 

Na  zewnątrz  zaś  nie  ograniczono  się  do  lepszego  za- 
bezpieczenia namiestnictw  kresowych,  lecz  od  wiosny 
r.  1483  powrócono  do  planuwojny  z  Moskwą.  Już 
na  sejmie  wileńskim  w  kwietniu  król  sporne  z  Moskwą 
księstwa  nad  Oką  związał  z  Litwą  aktem  nowego  hołdu^, 
potem  przejednał  ostatecznie  wdowę  po  Michale  Olelko- 
wiczu,  której  pozostawił  księstwo  słuckie  *,  a  na  sojusz 
Iwana  z  Riazaniem,  wyraźnie  przeciwko  niemu  zwrócony, 
odpowiedział  przez  przymierze  z  Twerem  ^  Starano  się 
nawet  przywrócić  lepsze  stosunki  ż  Mengli-Girejem,  skła- 
dając spustoszenie  Kijowa  na  »gniew  Boży«  ^  a  zatargi  gra- 
niczne z  Inflantami  miały  załagodzić  rokowania  z  w.  mi- 
strzem, którego  w  lipcu  tegoż  roku  król  przyjmował 
w  Trokach,  w  otoczeniu  swych  synów,  panów  litewskich, 
kniaziów  ruskich  i  setek  rycerstwa"'. 

Przygotowania  wojenne  były  wówczas  już  niewątpli- 
wie daleko  posunięte;  ale  właśnie  dlatego  potrzeba  poro- 
zumienia z  Polską,    na    co    dotąd    wprost  zabrakło    czasu. 


1  Zestawienie  źródeJ  u  Papće'go:  Polska  i  Litwa,  I  94  przyp. 
3;  późniejszą  reminiscencyę  por.  też  w  Dokum.  Mosk.  arch.  I  527. 

2  Por.  Russk.  istor.  bibl.  XXVII  nr.  72;  Leontowicz:  Akty  lit. 
mietriki,  I  nr.  ¥). 

»  Akty  Zap.  Rossii  I  nr.  80;  por.  ib.  nr.  63  (podobny  hołd 
z  21/4  1459  r.). 

*  Ib.  nr.  83. 

6  Ib.  nr.  79. 

«  Russk.  istor.  bibl.  XXVII  326. 

'  Daniłowicz:  Skarbiec,  II  nr.  2016;  por.  Index  actorum  saec. 
XV,  nr.  4443. 


430  OKKR8  KAZIMIBRZOWY   1440-1499 

stała  się  naglącą.  Odczuwał  ją  zwłaszcza  król  i,  zostawi- 
wszy żonę  i  królewiczów  w  Grodnie ',  udał  się  w  tym 
celu,  po  długiej  nieobecności,  do  Korony,  na  sejm  zwo- 
łany w  pobliżu  granicy  litewskiej,  w  Lublinie.  Wi- 
doki dla  współdziałania  polsko-litewskiego  wydawały  się 
zrazu  bardzo  pomyślne.  Niedość,  że  w  sposób  wyjątkowy 
kancelarya  koronna  wzięła  udział  w  rokowaniach  dyplo- 
matycznych z  Krymem  2,  lecz  co  ważniejsze,  już  przy 
zamknięciu  sejmu  (20-go  lutego)  było  postanowione  \ 
że  uda  się  z  niego  na  Litwę  poselstwo  polskie, 
na  którego  czele  stanęli  podkanclerzy  Grzegorz 
z  Lubrańca  i  miecznik  k  rako  wsk  i  M  i  kołaj  z  Tę- 
czyna*.  Wraz  z  królem,  w  towarzystwie  całego  szeregu 
panów  polskich,  przedstawicieli  wybijających  się  dzięki 
łasce  jagiellońskiej  rodzin  Szydłowieckich,  Leszczyńskich, 
Pampowskich  ^,  posłowie  na  wiosnę  r.  1484  przybyli  do 
Wilna.  Zaproponowali  radzie  litewskiej,  aby  odbyto  wspólny 
zjazd,  zaniechany  w  poprzednim  roku,  aby  usunięto  dro- 
bne nieporozumienia  między  obywatelami  obu  państw 
przez  mieszane  komisye  graniczne  i,  odwołując  się  do 
króla,  jako  wspólnego  pana,  wszystko  wogóle  uczyniono 
»dla  zachowania  dobrej  zgody,  pokoju  i  unii 
obu  państw«,  którą,  jak  zapewniali,  rada  koronna  naju- 
silniej  na  zawsze  utrzymać  pragnie. 

Nie  znamy  niestety  szczegółów  rokowań.  Ze  jednak 
doprowadziły  do  zgodnego  porozumienia,  na  to  wska- 
zuje fakt,  że  po  parutygodniowym  pobycie  w  Wilnie,  Mi- 
kołaj Tęczyński  poślubił  córkę    pierwszego    dygnitarza  Li- 

»  Cod.  epist.  III  nr.  307. 

*  Trafnie  to  podniósł  Papśe,  I  114,  por.  Matric.  Summ.  I  nr.  1709. 

*  Teki  Pawińskiego,  II  s.  10;  por.  Papee,  s.  385  przy.' 1. 

*  Metryka  koronna  XIV  s.  80  (w  Matric.  Summ.  I  nr.  1725 
mylnie  zacytowano  s.  89). 

^  Ib.  s.  83,  102  (świadkowie  na  dokumentach  z  9/4  i  4/5  1484 
zarejestrowanych  w  Matric.  Summ.  I  nr.  1651,  1654). 


(łBNEZA    ilSSTAMBNTU   KAZ.   JAG.   1   ODNOWIENIE   UNII  431 

twy,  Olechny  Sudymontowicza*;  spowinowacił  się  przez 
to  z  calem  możnowładztwem,  które  w  owej  chwili  kiero- 
wało w.  księstwem,  a  zarazem  dał  pierwszy  znany  nam 
pr/ykład  coraz  liczniejszych  odtąd  związków  rodzinnych 
między  panami  Polski  i  Litwy,  które  tak  silnie  ugrunto- 
wały wzajemny  związek  polityczny.  Ale  nie  brak  też  do- 
wodu, że  to  porozumienie  miało  dać  konkretny  rezultat. 
Już  trzy  miesiące  później,  na  zjeździe  rady  litewskiej 
w  Trokach,  Kazimierz  zaciężnych  koronnych,  pod 
wodzą  doświadczonych  rotmistrzów,  zaczyna  przyjmować 
w  służbę  »d  la  potrzeby  w.  księstwa  1  i  tewskiegow^. 
Zdawało  się,  że  tym  razem  plan,  zarzucony  w  r.  1480,  zo- 
stanie już  na  pewno  urzeczywistniony.  Stało  się  znowu 
inaczej,  lecz  z  innego  niż  wówczas  powodu. 

W  październiku  król  znowu  opuścił  Litwę,  tym 
razem  na  czas  dłuższy.  Znowu  nastąpił ,  zwrot  w  jego  po- 
lityce zewnętrznej.  Odwrócił  się  raz  jeszcze  od  spraw 
wschodnich,  moskiewskich,  ale  nie  z  powodu  planów  dy- 
nastycznych, ani  wogóle  spraw  zachodnich:  odwołało  go 
do  Korony  wzrastające  nagle  niebezpieczeń- 
stwo tureckie,  które  zmusiło  do  szybkiego  powołania 
wszystkich  jej  sił  zbrojnych  w  celu  obrony  ^  Oto  właśnie 
w  tym  samym  czasie,  gdy  król  na  Litwie  gromadził  woj- 
ska przeciw  Moskwie,  Turcy  zdobyli  Kilię  i  Białogród, 
porty  niezmiernie  ważne  dla  stosunków  handlowych  obu 
państw  jagiellońskich,  a  zarazem  jedyną  część  wybrzeża 
czarnomorskiego,  która  jeszcze  dotąd,  pod  władzą  lennika 
Kazimierzowego,  Stefana  mołdawskiego,  oddzielała  dzier 
żawy  tureckie  od  sfery  wpływów  chanatu  krymskiego. 
Zamiast  na  wyprawę  moskiewską  król  w  następnym  roku 
zjechał  na  Pokucie,  aby  przyjąć  hołd  Stefana;  pomoc  pol 

1  Ib.  s.  83  (4  5  14841. 

*  Matricularum    summaria   1  nr.  1676,  por.    też  nr.  1642,  1663. 
O  zjeździe  rady  por.  Russk.  istor.  bib!  XXVII  nr.  84. 
»  Matricul.  Sum.  i  nr.  1812. 


I 


432  OKKKU  KA2iMlER>^OWY   1440-1499 

ska,  jaką  za  to  uzyskał,  uratowała  hospodara  od  zupełnego 
pogromu,  była  jednak  niedostateczną  do  odzyskania  owej 
ciężkiej  straty.  Wtedy  Kazimierz,  uważając  sprawę 
czarnomorską  za  j  eszcz  e  waż  niej  szą  i  bardziej 
naglącą  od  moskiewskiej,  postanowił  ku  niej 
zwrócić  złączone  siły  obu  swych  państw.  Nie- 
długo po  hołdzie  kołomyjskim,  w  pierwszych  dniach  r. 
1486  powrócił  na  Litwę \  ale  w  tym  tylko  celu,  aby  przez 
szereg  poselstw  zażegnać  wojnę  z  Moskwą,  a  nawet  za- 
proponować jej  współdziałanie  przeciw  Turkom  2,  do  czego 
nawet  i  Mengli-Gireja  spróbowano  pozyskać  ^ 

Najwaźniejszem  jednak  było  pozyskać  do  tego 
samą  Litwę.  Dlatego  Kazimierz,  wziąwszy  z  sobą  kan- 
clerza koronnego  Krzesława  z  Kurozwęk*  (brata  i  nastę- 
pcę Stanisława)  i  porozumiewając  się  jeszcze  z  Wilna 
z  panami  rady  królestwa,  do  których  wysłał  ks.  Andrzeja 
Różę  z  Borzyszewic  ^  skłonił  ich,  że  kanclerzowi  i  pod- 
kanclerzemu  Lubrańskiemu,  który  wystąpił  w  podobnej 
roli  dwa  lata  przedtem,  powierzyli  nowe  poselstwo 
do  rady  litewskiej^  Wskazując  na  niebezpieczeństwo 
ze  strony  sułtana  tureckiego,  poprosili,  aby  panowie  litew- 
scy, jako  ich  bracia,  byli  im  »radni  i  pomocni  przeciw 
temu  okrutnemu  nieprzyjacielowi  pana  naszego  najmiło 
ściwszego  i  całego  chrześcijaństwa«. 

Poselstwo   to   przyjęto    zapewne    na  zjeździe  panów 
rady  w  Trokach,  pod  koniec   sierpnia-,   a  jeszcze  miesiąc 

*  Teki  Pawińskiego,  II  s.  90  nn. 

»  Russk.  istoricz.  bibl.  XXVII  nr.  128,  s.  443,  por.  nr.  54/5. 
8  Ib.  nr.  132,  s.  456. 

*  Teki  Pawińskiego,  II  s.  94,  102,  104. 
5  Ib.  8.  176,  por.  105  (23/6  1486). 

«  Znane  tylko  z  odpowiedzi  w  cytow.  niżej  poselstwie  Zabrze- 
zińskiego. 

'  Malinowskij:  Sbornik,  s.  477. 


(łKNEZA  TRSTAMBNTD  KAZ.  JAG.  I  ODNOWIENIE  UNII  433 

później  Kurcz węcki  i  Lubrański  bawili  w  Wilnie^,  roz- 
strzygając w  obecności  innych  panów  polskich,  dworzan 
królewskich,  spór  między  biskupem  wileńskim  a  jego  ka- 
pitułą. Zasadniczo  rada  litewska  zapatrywała  się  przychyl- 
nie na  ich  propozycyę,  zdając  sobie  sprawę,  że  niebezpie- 
czeństwo tureckie  zagrażało  także  w.  księstwu.  Niedarmo 
też  z  odpo  wiedział  wyprawiono  w  listopadzie  do  pa- 
nów polskich  tego  właśnie  Jana  Zabrzezińskiego, 
który  parę  miesięcy  przedtem  brał  udział  w  układach 
z  Moskwą.  Mimo  to  jednak  nie  ulegało  wątpliwości,  że 
obok  Tatarów  Moskwa,  od  której  się  zabezpieczono  tylko 
chwilowo,  była  dla  Litwy  wrogiem  najgroźniejszym,  bliż- 
szym od  sułtana.  I  dlatego  też  w  poselstwie  Zabrzeziń- 
skiego,  nie  odmawiając  pomocy  przeciw  Turkom,  proszono 
nawzajem,  aby  Polska  nie  opuszczała  w.  księstwa  w  jego 
znowu  potrzebach,  w  niebezpieczeństwie  ze  strony  chana 
tatarskiego  i  innych  sąsiadów,  t.  j.  oczywiście  Moskwy. 
W  związku  z  tem  zaś  postawiono  trudne  pytanie,  jak  na- 
leży postąpić,  gdyby  równocześnie  Turcy  wyruszyli  prze- 
ciw Polsce,  a  » nieprzyjaciel  tutejszego  państwa  JKM«  prze- 
ciwko Litwie? 

Nie  wiadomo,  jakie  stanowisko  w  tej  sprawie 
zajęli  Polacy,  i  wogóle  o  dalszych  rokowaniach  pol- 
sko-litewskich nie  mamy  już  tak  dokładnych  wiadomości; 
można  tylko  stwierdzić,  że  rok  później,  w  grudniu  1487, 
kanclerz  Kurozwęcki  znowu  przebywa  z  królem  na  Li- 
twie K  Niebawem  zaś  istotnie  nastąpiła  sytuacya  polityczna, 
jakiej  się  słusznie   obawiali    Litwmi,    mianowicie  równo- 

»  Kopiaryusz  przy  w.  kapituły  wil.  I  s.  XXVI;  por.  X.  J.  Kur- 
czewski: Kościół  zamkowy,  II  29. 

*  Malinowskij,  s.  99—100,  oraz  Russk.  istor.  bibl.  XXVII  nr. 
137  s.  461/3. 

»  Matric.  Summ.  II,  suppl  nr.  101.  9/12  1487  Dobiesław  z  Ku- 
rozwęk,  wojewoda  lubelski,  posyła  do  króla,  do  Grodna,  Klemensa 
Myszkowskiego,  Teki  Pawińskiego  II  s.  195. 

O.  Halecki:  Dzieje  Unii  Jagiellońskiej.  38 


434  OKRES  KAZIMIERZOWT  1440  -  1499 

czesne  zagrożenie  i  Polski  i  Litwy  z  dwóch 
różnych  stron;  co  prawda  nie  doprowadziły  do  tego  ró- 
wnoczesny najazd  moskiewski  i  turecki,  lecz  układy  wscho- 
dniego wroga  Litwy,  Iwana  Wasilewicza,  z  zachodnimi 
wrogami  dynastyi  jagiellońskiej,  a  więc  i  Polski:  cesarzem 
Fryderykiem  i  Maciejem  Korwinem.  Nie  dziw,  że  wobec 
tego  wzajemna  pomoc  wojenna  obu  państw  jagiellońskich 
objawiała  się  tylko  w  pierwszych  próbach  współdziałania 
przeciw  ciągłym  napadom  tatarskim  i,  a  natomiast,  zanie- 
chawszy wspólnej  walki  z  Moskwą,  starano  się  także  uni- 
knąć walki  z  Turcyą,  nawiązując  z  nią  rokowania,  zakoń- 
czone układem  pokojowym  z  r.  1489  2. 

Ale  w  słusznem  przeświadczeniu,  że  zewnętrzne  nie- 
bezpieczeństwa obu  państw  były  zażegnane  tylko  chwi- 
lowo, że  nadto  wobec  sędziwego  wieku  króla,  po  którym 
każde  z  nich  miało  otrzymać  osobnego  władcę,  pożądanem 
było  także  wzajemne  zbliżenie  w  stosunkach  \<^ewnętrz- 
nych,  porozumiewanie  się  rady  koronnej  z  litew- 
ską przez  wzajemne  poselstwa  nie  ustawało  wcale. 
Tak  n.  p.  w  marcu  1490  r.,  kiedy  na  Litwie  toczyły  się 
układy  w  sprawie  ślubu  królewny  Anny  z  Bogusławem 
szczecińskim,  w  radzie  królewskiej,  zebranej  w  Grodnie, 
wśród  dygnitarzy  litewskich:  Sudymontowicza  i  Sakowi- 
cza, Radziwiłła  i  Zabrzezińskiego,  oraz  Stanisława  Kież- 
gajły,  który  po  ojcu  Janie  objął  starostwo  żmudzkie,  za- 
siedli także  przedstawiciele  Korony:  dwukrotny  już  poseł 
do  Litwinów  podkanclerzy  Lubrański,  kasztelan  wieluński 
Piotr  Myszkowski  i  marszałek  dworu  Rafał  Leszczyński  ^, 


*  Por.  Cod.  epist.  III  nr.  322  (o  bitwie  pod  Kopystrzynem  r. 
1487),  a  zwłaszcza  zwycięstwo  pod  Zasfawiem  po  napadzie  r.  1490/1 
(źródła  u  Hruszewakiego,  IV  z  329  przyp.  2,  i  Papóe'go,  1  228,  przyp. 
1;  por.  Hrabyk:  Spytek  z  Jarosławia,  s.  69  przyp.  1). 

«  Cod.  epist.  III  nr.  334. 

3  Cod.  epist.  1/2  nr.  252/3. 


OENB/.A  TKSTAMRMTD  KAZ.  JAG.   1   ODNOWJBNIE  UNII  435 

Z  obu  stron  sami  gorliwi  stronnicy  króla,  przez  niego 
dobrani  i  wykształceni  politycznie,  z  których  młodsi  dalej 
działać  będą  za  jego  synów.  Jak  silnem  zaś  było  poczu- 
cie ścisłego  związku  z  Litwą  wśród  społeczeństwa 
koronnego,  o  tern  świadczy  prośba  zjazdu  kolskiego  z  końca 
tego  roku,  aby  król  dał  Polakom  sposobność  zasięgnąć 
zdania  rady  litewskiej  co  do  cła,  o  którem  radzono  na  po- 
przednim sejmie  piotrkowskim,  i  aby  się  odbył  zjazd  z  Li- 
twinami u  granic  królestwa  i. 

Wówczas,  w  parę  miesięcy  po  śmierci  Macieja  wę- 
gierskiego, raz  jeszcze  odwróciła  uwagę  Kazimierza  od 
spraw  Unii  jego  polityka  dynastyczna  za  Karpatami,  prze- 
chodząc przez  krytyczną  fazę  walki  między  dwoma  jego 
synami.  Dopiero  gdy  starszy,  Władysław,  utwierdził  się 
ostatecznie  w  obu  królestwach :  czeskiem  i  węgierskiem, 
król-ojciec,  zjechawszy  na  Litwę,  nietylko  starał  się  jeszcze 
w  ostatniej  chwili  zażegnać  niebezpieczeństwo  moskiew- 
skie przez  poselstwa  do  Iwana  ^  lecz  sprowadził  też  ze 
sobą  do  Wilna  szereg  panów  koronnych  %  wśród  nich  do- 
świadczonego w  rokowaniach  z  Litwinami  kanclerza  Ku- 
rozwęckiego  i  młodego  duchownego,  sekretarza  swego. 
Dra  Jana  Lubrańskiego,  który  w  latach  następnych,  za 
wzorem  starszego  brata  Grzegorza,  miał  odegrać  ważną 
rolę  w  układach  polsko-litewskich. 

Nie  przerwała  ich  bowiem  bynajmniej 
śmierć  Kazimierza  Jagiellończyka,  dnia  7  czer- 
wca 1492  r.  On,  który  w  pierwszej  połowie  rządów  z  ta- 
kim trudem  uśmierzył  długi  zatarg  polsko-litewski,  a  w  dru- 
giej tak  skutecznie  przyzwyczajał  znowu  oba  państwa  do 
coraz  ściślejszej  solidarności,  mógł  umierać  spokoj- 
ny   o   losy   Unii.     Chociaż   rokowania    polsko-litewskie, 


Ib.  nr.  256. 
Ib.  nr.  258. 
AGZ.  IX  nr.  101. 

28* 


436  0KRE8  KAZIMIERZO  WY  1440-1499 

podjęte  za  jego  inicyatywą,  wcale  się  jeszcze  nie  zajęły 
wzajemnym  stosunkiem  prawnopaństwowym,  doprowa- 
dziły przecież  do  porozumienia  co  do  wspólnej 
polityki  zewnętrznej:  w  formie  przyrzeczeń  obu- 
stronnych poselstw  uchwalono  jeszcze  przed  śmiercią  kró- 
lewską, że  Polacy  i  Litwini  mają  sobie  być  »radni  i  po- 
mocnia  przeciw  każdemu  nieprzyjacielowi,  gdzie  tylko 
najpierw  zajdzie  tego  potrzeba  ^ 

Nawet  postanowienie,  powzięte  już  14  lat  temu,  że 
po  Kazimierzu  na  Litwie  ma  zapanować  osobny  w.  książę, 
w  danych  warunkach  nie  zagrażało  Unii  i  dlatego  król 
jeszcze  na  łożu  śmierci  polecił  Litwinom  wybrać  Aleksan- 
dra a  Polakom  Olbrachta  2.  Nietylko  bowiem  solidarność 
braterska  i  interes  dynastyczny  obu  władców  zabezpieczały 
związek  ich  państw,  lecz  nadto  ojciec  przygotował  im  i  w  Ko- 
ronie i  w  w.  księstwie  zastęp  mężów,  zdających 
sobie  doskonale  sprawę  z  konieczności  tego 
związku,  gotowych  dopracy  nad  jego  unormo- 
waniem. 

Zwłaszcza  na  Litwie,  przedtem  tylekroć  za  wichrzo- 
nej przez  walki  stronnictw  możnowładczych,  z  których 
zwykle  przynajmniej  jedno  zwracało  się  przeciw  Polsce, 
a  nawet  przeciw  dynastyi  jagiellońskiej,  w  chwili  śmierci 

1  Kilkakrotnie  powołano  się  na  to  w  rokowaniach  polsko-li- 
tewskich po  śmierci  Kazimierza,  w  lecie  i  jesieni  r.  1492;  por.  Akty 
zap.  Rossii  I  nr  101  s.  117,  nr.  104  s.  122,  oraz  Malinowskij:  Sbor- 
nik,  s.  100,  105. 

*  Wiarygodności  tego  faktu  bardzo  słusznie  dowiódł  F.  Papśe: 
Polska  i  Litwa  1  152,  a  Hruszewskyj :  Istorija  IV*  ekskurs  37  (por. 
też  str.  252)  zgoła  bezpodstawnie  raz  jeszcze  zaprzeczał  za  Carem 
autentyczności  tego  rozporządzenia,  które  w  świetle  naszych  wywo- 
dów o  jego  genezie,  sięgającej  r.  1478,  staje  się  jeszcze  bardziej  zro- 
zumiałem. Na  uwagę  zasługuje  też  nieścisła  co  prawda  tradycya 
z  XVI  w.  (Kojalowicz:  Dniewnik  lubi.  sejma,  s.  64),  że  Aleksandra 
ojciec  >za  żywota  posłał  na  księstwo  litewskie  za  przyzwoleniem 
spólnem  rad  koronnych  i  w.  księstwa  litewskiego*. 


GENEZA  TESTAMENTU  KAZ.  JAG.  I  ODNOWIENIE  UNII  437 

Kazimierza  na  pierwszych  miejscach  w  radzie  zasiadał 
szereg  panów^  którzy,  wyszedłszy  z  jego  szkoły  politycznej, 
kierowali  w.  księstwem  w  jego  duchu,  w  solidarności  nie- 
zamąconej  aż  po  koniec  XV  wieku. 

Oprócz  świeżo  mianowanego  biskupa  wileńskiego  Ol- 
brachta Tabora,  najpewniej  polskiego  pochodzenia  \  byli 
to  Mikołaj  Radziwiłł,  który  w  swej  szybkiej  karyerze  osta- 
tnich lat  doszedł  do  województwa  wileńskiego  i  kancler- 
stwa,  wojewoda  trocki  i  marszałek  ziemski  Piotr  Jano- 
wicz  Montygirdowicz,  którego  miejsce  zajął  koło  r.  1497 
dotychczasowy  kasztelan  trocki  Jan  Zabrzeziński,  kaszte- 
lan wileński  ks.  Aleksander  Holszański,  zięć  Olechny  Sudy- 
montowicza,  taksamo  jak  starosta  żmudzki  Stanisław  Kież- 
gajło,  który  po  Zabrzezińskim  otrzymał  również  i  kasztelanię 
trocką 2.  Zwłaszcza  trzej  pierwsi  z  nich,  którzy  wraz  z  kró- 
lową byli  świadkami  przedśmiertnego  rozporządzenia  Ka- 
zimierza 3,  musieli  się  przyczynić  do  szybkiej  i  gładkiej 
elekcyi  Aleksandra,  który  po  zgonie  ojca  ze  względu 
na  » bezpieczeństwo  od  nieprzyjaciół«  pozostał  na  Litwie; 
jego  wyniesienie  na  w.  księcia  nastąpiło  30  lipca  na  sej- 
mie wileńskim,  na  który  zaproszono  przedstawicieli  wszy- 
stkich dzielnic  w    księstwa*.   Jeszcze    przedtem  zaś  nade- 

'  WykazaJ  to  X.  J.  Fijałek:  Uchrześcłj.  Litwy  przez  Polskę, 
s.  160. 

*  Oprócz  innych  spisów  dygnitarzy  litewskich  por.  M  Lubaw- 
skij:  Lit.-russkij  sejm,  s.  332/3  przypisy;  że  KieżgajZo  był  zięciem 
Sudymontowicza,  jak  Holszański  (Wolff:  Kniaziowie,  s.  102),  dowo- 
dzi dokument  z  22/2  1490  w  archiwum  nieświeskiem,  perg.  (dod.  I) 
nr.  41,  wskazujący  również  na  przyjazne  stosunki,  które  łączyły  go 
z  polskim  szwagrem,  Mikołajem  Tęczyńskim. 

*  Por.  późniejszą  wzmiankę  w  Aktach  zap.  Rossii  I  nr.  135, 
8.  156. 

*  Akty  zap.  Rossii  I  nr.  100;  Lubawskij:  Sejm,  s.  135,  przyp. 
265.  Trafnie  wskazał  Hruszewskyj  (s.  254,  przyp.  1)  na  niepewność 
późniejszej  tradycyi  o  kontrkandydaturze  Semena  Michałowicza  Olel- 
kowicza. 


438  OKRKS  KAZIMIBKKOWY    1440  -  1499 

szło  do  Wilna  nieznane  bliżej  poselstwo  polskie, 
przypominając  Litwinom  » przyjaźń  dawną«,  zapraszając 
ich  przedstawicieli  na  wybór  króla  polskiego  i  proponując, 
aby  zaraz  na  tym  sejmie  elekcyjnym  »naprawiono«  do- 
tychczasowe zaniedbania  we  wzajemnym  stosunku.  W  od- 
powiedzi na  to  Aleksander  i  panowie  rady  zaraz  wypra- 
wili do  Korony  biskupa  łuckieg-o  Jana  i  pana 
SołtanaAleksandrowicza. 

Ta  wymiana  poselstw  ^  ma  znaczenie  podwójne.  Po 
pierwsze  dowodzi,  że  chociaż  elekcyę  Aleksandra  przepro- 
wadzono bez  udziału  Polaków,  a  więc  formalnie  znowu, 
jak  elekcyę  Kazimierza  w  r.  1440,  wbrew  postanowieniom 
pierwotnych  aktów  unii,  krok  ten,  tłómaczony  postanowie- 
niem Kazimierza,  wcale  się  nie  zwracał  przeciwko  Polsce, 
gdzie  też  nie  wywołał  żadnego  niezadowolenia  lub  pro- 
testu. Po  drugie  zaś,  widzimy  tutaj  nietylko  dalszy  ciąg 
wymiany  poselstw  między  radą  koronną  a  litewską  za  ży- 
cia Kazimierza,  lecz  zarazem  początek  dalszych  po- 
dobnych, jeszcze  bardziej  ożywionych  rokowań  polsko- 
litewskich,  które  doprowadziły  do  zawarcia  n(jwej  unii 
w  r.  1499. 

Biskup  łucki  i  jego  towarzysz  poruszyli  od  razu  obie 
kwestye,  około  których  obracały  się  wszystkie  następne 
układy,  .ledna,  to  sprawa  wzajemnej  pomocy  na 
zewnątrz,  która  już  w  poprzednicti  latach  stała  na  po- 
rządku dziennym  i  wymagała  tylko  przestrzegania  i  wy- 
konania ówczesnych  uchwał;  druga,  to  kwestya  przyszło- 
ści, wysuwająca  się  na  pierwszy  plan  wskutek  przerwania 
unii  personalnej:  nowe  unormowanie  wzajemnego 

1  Poselstwo  polskie  znamy  tylko  z  odpowiedzi,  dołączonej  do 
poselstwa,  jakie  sprawowali  biskup  łucki  i  Soltan,  najpierw  w  imie- 
niu łksięcia  Aleksandra,  syna  Kazimierza,  króla  polskiego  i  w.  ks. 
lit.«,  potem  w  imieniu  rady  litewskiej  (Akty  zap.  Rossii  I  nr.  101). 
Nadto  należy  uwzględnić  odmienny  tekst  przedłożeń  rady  w.  księ- 
stwa, ogłoszony  u  Malinowskiego:  Sbornik  matierialow,  s.  100/1. 


GKNKZA   TK8TAMBNTU   KAZ.   JAG,    I    ODNOWIENIE   UNII  439 

stosunku  prawnopaństwowego  Korony  i  w. 
k  8  i  ę  s  t  w^a. 

Było  ono  konieczne  wobec  tego,  że  obecnie  jedy- 
nym śladem  ich  prawnego  związku  pozostał  tytuł  y>supremi 
ducis  Lituaniac,  którym  król  polski  nie  przestawał  się 
posługiwać.  Ale  była  to  zarazem  kwestya  drażliwa  wo- 
bec dawnych,  zaciętych  w  tej  sprawie  sporów,  które  były 
tylko  zawieszone,  przez  kilkadziesiąt  lat  pomijane  milcze- 
niem, ale  wcale  nie  rozstrzygnięte.  Dlatego  też  Litwini, 
chociaż  »radzi  8łyszeli«  propozycyę  polską  w  tej  sprawie, 
przecież  w  owem  pierwszem  poselstwie  odkładali  ją  do 
»czasu  odpowiedniegott,  a  na  razie  zapewniali  tylko  ogól- 
nikowo, że  i  oni  chcą  zachować  dawną  »przyjaźń  i  złą- 
czenie«.  Równocześnie  zaś  jako  pierwsze  wspólne  zadanie 
podnieśli  wzajemną  »radę  i  pomoc«  przeciw  zewnętrznym 
wrogom,  wskazując  na  niebezpieczeństwo,  które  istotnie 
dotyczyło  w  równej  mierze  Polski  i  Litwy,  mianowicie 
gromadzenie  wojsk  sułtańskich  w  Białogrodzie  i  porozu- 
miewanie się  Turków  i  Tatarów  u  wybrzeży  czarnomor- 
skich. 

Zanim  jednak  można  było  zająć  się  którąkolwiek 
z  tych  spraw,  należało  przeprowadzić  wybór  Olbrachta 
w  Koronie.  Na  sierpniowym  sejmie  piotrkowskim  wy- 
stąpiły bowiem  przeciwko  sobie  różne  stronnictwa,  wysu- 
wając także  innych  zupełnie  kandydatów  ^  Z  pośród  zwo- 
lenników innych  synów  Kazimierza,  zasługują  na  uwagę 
ci,  którzy  chcieli  wybrać  Aleksandra,  aby  Litwę  tem  ści- 
ślej złączyć  z  Koroną.  Projekt  ten  nie  mógł  liczyć  na  przy- 
chylne przyjęcie  w  w.  księstwie.  Gdy  jednak  pojawiła  się 
także  kandydatura  mazowiecka,  usilne  starania  Litwinów, 
by  tron  polski  zapewnić  Jagiellończykowi,  dowiodły,  że 
chociaż  chcieli  mieć  osobnego  pana,  bardzo  im  zależało  na 


1  Cod.  epist.  III  nr.  381—384,  386—389;   Kwart.  hist.  IX  478/9; 
Ss.  rer.  Pol.  II  15. 


440  0KRB8  KAZIMISRZOWY   U40-U99 

zachowaniu  dynastycznego  przynajmniej  związku  z  Polską. 
Już  pierwsze  poselstwo  litewskie  prosiło  Polaków,  aby 
uszanowali  wolę  zmarłego  króla;  gdy  zaś  Aleksander  zo- 
stał w.  księciem,  odrazu  w  imieniu  własnem  i  panów  li- 
tewskich zwrócił  się  wprost  do  książąt  mazowieckich  ze 
stanowczem  żądaniem,  aby  się  nie  sprzeciwiali  Olbrachtowi, 
obiecując  im  za  to  wstawiać  się  za  nimi  u  Polaków  co  do 
krzywd,  jakie  mieli  ponosić  ze  strony  Korony  ^ 

Uczyniło  to  rzeczywiście  drugie  poselstwo,  wy- 
słane w  sierpniu  z  Wilna  do  Piotrkowa,  a  spra- 
wowane przez  Stanisława  Pietraszkowicza  i  Wojciecha 
Narbutowicza.  Ale  powtórzyło  także  z  naciskiem  żądanie 
Aleksandra  i  prośbę  rady  litewskiej,  aby  Polacy,  według 
»woli  ostatecznej  i  rozkazania«  Kazimierza,  »za  pana  sobie 
mieli«  Olbrachta  ^  Aleksander  przypominał  nawet  później 
bratu,  że  w  ówczesnej  jego  » potrzebie «  gotów  był  poprzeć 
go  wszelkiemi  siłami,  z  pomocą  swych  poddanych,  ażby 
się  stało  zadość  woli  ich  ojca  3.  W  każdym  razie  zaś  na- 
cisk ze  strony  w.  księcia  i  Litwinów  silnie  się  musiał 
przyczynić  do  tego,  że  27  sierpnia  Olbracht  został  wy- 
brany królem  polskim. 

Wysyłając  do  niego  z  powinszowaniem  kraj  czego 
Mikołaja  Mikołaje  w  icza  Radziwiłła^,  Aleksander 
nietylko  podniósł  coraz  częstsze  odtąd  skargi  na  zatargi 
sąsiedzkie  u  granic  Wołynia  i  Podlasia,  ale  ponowił  też 
propozycyę  wspólnej  obrony  przed  Mengli-Girejem  i  jego 
tureckimi  posiłkami,  bez  względu  na  to,  czy  chan  się  skie- 
ruje przeciwko  Polsce  lub  przeciwko  Litwie.  Z  takiem  sa- 


*  Malinowskij,  s.  103—105;  Cod.  epist.  III  nr.  380  (nie  w  po- 
czątkach lipca,  lecz  po  30/7,  bo  Aleksander  już  tytułuje  się  w.  księ- 
ciem Litwy). 

«  Malinowskij,  s.  102/3. 

'  Akty  zap.  Rossii  I  nr.  135,  s.   157. 

*  Akty  zap.  Rossii,  I  nr.  104. 


GENBZA  TKSTAMKNTU  KAZ.  JAG.  I  ODNOWIENIE  UNIf  441 

mem  wezwaniem  równocześnie  zwróciJa  się  rada  litewska 
do  senatu  polskiego '. 

Mimo  to  jednak  współdziałaniu  Polski  i  Litwy  w  ste- 
pach nad  Morzem  Czarnem  zrazu  stanęły  na  przeszkodzie 
dwie  okoliczności.  Polacy  niebawem  wysłali  na  Litwę  ka- 
sztelana żarnowskiego  Jana  z  Przytyka  Podlodowskiego 
i  Dra  Lubrańskiego^,  ale  przed  podjęciem  akcyi  na 
zewnątrz  chcieli  odnowić  Unię  i  odwołali  się 
w  tym  celu  do  dawnych  » zobowiązań  i  zapisóww; 
Litwini  zaś  odpowiedzieli,  że  wprawdzie  również  pragną 
ich  zachowania,  ale  chcą  -też  wspólnie  »naprawić«  ewen- 
tualne w  tych  aktach  usterki,  co  zapowiadało  od  razu 
wznowienie  sporu  o  ich  in  ter  pretacyę.  Wnet  zaś 
zarówno  od  tej  kwestyi,  jak  i  od  planów  czarnomorskich 
odwrócił  uwagę  Litwinów  wybuch  długo  unikanej  wojny 
z  Moskwą:  najazd  Iwana  na  wiosnę  1493  r.  Zaraz  wy- 
prawili do  Polski  p.  Litawora  Chreptowicza,  prosząc  o  po- 
moc »ludźmi  i  pieniędzmi «'. 

Wówczas  jednak  ani  król  polski,  ani  panowie  koronni 
nie  mieli  ochoty  zwrócić  swych  sił  w  tym  kierunku,  dla 
nich  najbardziej  obcym  i  odległym.  Polacy  nie  odmówili 
pomocy  zasadniczo,  ale  korzystając  z  tego,  że  Litwa  pierwsza 
musiała  o  nią  prosić  i  żądała  nawet  dokładnego  określe- 
nia liczby  posiłków,  odpowiedzieli  przez  nowe  posel- 
stwo Lubrańskiego*,  że  zamiast  podać  feką  liczbę, 
któraby  mogła  dojść  do  waadomcści  wrogów,  udzielą 
pomocy  tylko  według  postanowień  dawnych 
zapisów,  od  których  nie  wolno  odstępować 
przez    jakiekolwiek     jednostronne     dodatki ,     opuszczenia 

»  Malinowskij:  Sbornik,  s.  105/6. 

«  Wzmianka  w  poselstwie  Lubrańskiego  z  1493  r.,  o  którem 
niiej.  Była  to  prawdopodobnie  odpowiedź  na  poselstwo  Radziwiłła, 
przypada  więc  na  koniec  r.  1492. 

»  Malinowskij.  s.  106/7. 

*  Ib.,  s.  107/9. 


442  okkbk  kazimikkzowy  1440-1499 

lub  zmiany.  l'omoc  uczynili  więc  zależną  od  te^o,  czy  Li- 
twini uznają  akty  unii,  zerwane  od  przeszło  50  lat,  które 
tak  silnie  zaznaczały  przynależność  icli  państwa  do  Ko- 
rony polskiej.  Król  oficyalnie  oświadczył  bratu  przez  Lu- 
brańskiego,  źe  wspomoże  go  »sam  swoją  osobą  i  wszyst- 
kiemi  mocamiw,  za  co  Aleksander  również  oficyalnie  po- 
dziękował mu  tak,  jak  rada  litewska  podziękowała  koron- 
nej ^.  Prawie  równocześnie  jednak  Jan  Olbracht  wy- 
stosował do  niego  poufne  pismo  ^  z  radą,  aby  ze  względu 
na  dobro  dynastyi,  na  niebezpieczeństwa  grożące  bratu 
Władysławowi  nietylko  od  Turków,  ale  też  od  króla  rzym- 
skiego Maksymiliana,  zawarł  pokój  z  Iwanem  i  po- 
starał się  o  trwałą  z  nim  zgodę,  poślubiając  jego  córkę. 

Tak  się  istotnie  stało.  A  w  dwa  miesiące  zaledwo 
po  traktacie  z  Moskwą,  w  którym  Litwa  musiała  odstąpić 
Wiazmę  i  wschodnią  połowę  księstw  wierchokskich,  od- 
był się  w  kwietniu  1494  zjazd  rodzinny  Jagiello- 
nów wLewoczy  na  Węgrzech,  w  którym  pierwotnie 
także  Aleksander  miał  wziąść  udział  osobisty  ^.  Bezpośred- 
nim celem  tajnych  narad  tamtejszych  była  obrona  stano- 
wiska Władysława  ha  Węgrzech  przed  pretensyami  Ma- 
ksymiliana I.  Skoro  zaś  bezpieczeństwo  od  Zachodu  zda- 
wało się  zapewnione  taksamo  jak  od  Moskwy,  skąd  na  po- 
czątku następnego  roku  przybyła  na  Litwę  w.  księżna  He- 
lena, polityka  jagiellońska,  pod  wrażeniem  coraz  dotkliw- 
szych najazdów  krymskich  i  groźnej  postawy  Turcyi, 
z  którą  w  r.  1494  zawarto  tylko  trzyletnie  zawieszenie 
broni*,  postawiła  sobie  jako   główne    zadanie    wyprawę 

*  Ib.  s.  109;  por.  późniejszą  wzmiankę  w  Aktach  zap.  Rossii 
I  nr.  135  s.  156. 

2  Arch.  Sang.  II  nr.  200  (13/11  1493).  Pismo  to  nadeszło  może 
jeszcze  na  sejm  wileński,  który  w  listopadzie  r.  1493  (Lubawskij: 
Sejm,  s.  133  nr.  261)  obradował  nad  układami  z  Moskwą. 

8  Por.  relacyę  Liechtensteina  z  5/3  1494  u  Finkla:  Zjazd  Ja- 
giellonów w  Lewoczy,  Kwart,  histor.  XXVIII  349  przyp.  26. 

*  Cod.  epist.  III  nr.  402/3. 


OKNEZA  TK8TAMKNTU   KAZ.  JA«.    I  ODNOW^IRNIK  UNII  443 

czarnomorską.  Oczywiście  projekt  ten  dał  się  uskute- 
cznić tylko  wspólnemi  siłami  Polski  i  Litwy,  które  zre- 
sztą i  teraz  łączyły  się  często  w  walkach  z  Tatarami*; 
ożywił  też  od  razu  wzajemne  rokowania  między  oboma 
państwami. 

Przygotowania  rozpoczęły  się  już  w  marcu  r.  1495, 
podczas  odwiedzin  królowej-matki  i  kardynała  Fryderyka 
Jagiellończyka  w  Wilnie  ^  Równocześnie  zapewne  przy- 
byli do  Aleksandra  Filip  Kallimach,  jako  poseł  Jana  Ol- 
brachta, i  Hieronim  Radziejowski,  jako  poseł  królewicza 
Zygmunta  3.  Porozumienie  wszystkich  członków  rodziny 
królewskiej  pozostawało  w  związku  z  planem  zaopatrzenia 
najmłodszego  z  braci,  przez  stworzenie  dla  niego  osobnej 
dzielnicy  kijowskiej*.  Podczas  gdy  odrębne  księ- 
stwo kijowskie  pod  Olei kowiczami  poważnie  zagrażało  je- 
dności państwa  jagiellońskiego  i  interesom  dynastyi.  za 
nowym  projektem  przemawiały  nietylko  względy  rodzinne: 
razjeszcze  wyłaniał  się  zarys  try  alisty  czn  ej 
formy  Unii,  w  którejby  nowa,  trzecia  część 
składowa  objęła  zadanie  obrony  południowo- 
wschodnich  kresów. 

Nadto,  jak  o  tem  świadczy  odpowiedź  Aleksandra 
na  poselstwo  Kallimacha,  udzielona  przez  Stanisława  Pie- 
traszkowicza^,    dalszym    środkiem    przygotowawczym    do 

1  Np.  w  bitwie  pod  Wiśniowcem  w  r.  1494,  Ss.  rer.  Hol.  II  21. 

*  Polnoje  sobr.  XVII  553.  Datę  pozwala  ustalić  dokument,- wy- 
stawiony przez  kardynała  Fryderyka  w  Wilnie,  16/3  1495  r.  (Mu- 
zeum XX.  Czartor.,  perg.  nr.  639);  równocześnie  odbywał  się  tam 
zjazd  rady  litewskiej  (Akty  zap.  Rossii  I  nr.  126). 

»  O  »panu  Filipie*  wzmianka  w  Cod.  epist.  III  nr.  421,  o  »pa- 
nu  Jaronimie,  wojewodzicu  rawskim*,  w  Aktach  zap.  Rossii  I  nr. 
135  s.  157. 

*  Ze  sdzial  w  naszem  państwie«,  którego  Zygmunt  żądał  od 
Aleksandra,  to  było  księstwo  kijowskie,  dowodzi  list  Iwana  w  Aktach 
zap.  Rossii  I  nr.  136. 

*  Cod.  epist.  III  nr.  421  (z  drugiej  połowy  r.  1495,  jak  dowo- 
dzi data  następnego  poselstwa). 


444  OKKBS  KAZIMIKKZOWY   1440-1499 

wspólnej  wyprawy  czarnomorskiej,  której  celem  było  zdo- 
bycie Kilii  i  Białogrodu  i  utwierdzenie  zamków  granicz- 
nych przez  stałe  załogi,  miało  być  odnowienie  Unii 
polsko-litewskiej.  Także  w  tej  sprawie  inicyatywa 
przechodziła  znowu  w  ręce  dynasty  i.  To  tez  za- 
miast o  nienaruszonem  zachowaniu  dawnych  zapisów, 
w  myśl  stanowiska  polskiego,  niedogodnego  nietylko  dla 
Litwy,  lecz  i  dla  Jagiellonów,  słyszymy  o  przeprowadze- 
niu »zapisów«  wzajemnych  »słusznym  a  radnym  obycza- 
jem bez  obrażenia  czci  i  bez  szkody  obu  państw«,  a  więc 
na  zasadzie  równorzędności  państwowej  Ko- 
ro n  y  i  W,  Księstwa. 

Oczywiście  nie  można  było  załatwić  tych  różnorod- 
nych kwestyi  w  ścisłem  kole  rodziny  panującej.  Nawet 
do  zaopatrzenia  Zygmunta  nie  wystarczała  » dobra  wola« 
Aleksandra.  Daremnie  młody  królewicz,  niezadowolony 
z  ogólnikowej  obietnicy,  udzielonej  mu  przez  Pietraszko- 
wicza,  starał  się  wywrzeć  nacisk  na  brata  przez  poselstwo 
Krzysztofa  Szydłowieckiego.  Sejm  litewski,  zwołany  do 
Berszt  w  marcu  r.  1496  ',  stanowczo  się  sprzeciwił 
podziałowi  w,  księstwa,  nie  chcąc  mieć  dwóch  pa- 
nów. Gdy  zaś  Aleksander,  pełen  obawy,  że  Zygmunt  mógłby 
praw  swych  dochodzić  siłą,  zasięgnął  przez  LitaworaChrep- 
towicza  rady  dworu  krakowskiego,  powstał  plan  pie- 
niężnego odszkodowania  najmłodszego  Jagiellończyka. 
Zanim  jednak  ustalono  wysokość  tej  sumy  w  ożywio- 
nej korespondencyi  jego  braci  i  królowej-matki  2,  wszy- 
stkie sprawy,  łączące  się  ze  stosunkiem  do  Litwy  i  z  wojną 
turecko-tatarską,  do  której  już  gotowano  się  w  Polsce, 
podjął  senat  koronny    w  uroczyste  m  poselstwie 


1  Russk.  istoricz.  bibl.  XXVII  660/1;  co  do  daty  Lubawskij,  s- 
132  przyp.  254. 

"  Akty  zap.  Rossii  I  nr.  135  I— VI.  Litawora  wysiano  z  Me 
recza  9/4  1496. 


GSafBZA  TESTAMENTU  KAZ.  JAG.   1  ODNOWIENIE  LNU  445 

do  Aleksandrą  i  panów  litewskich.  Na  sejm  wi- 
leński, zebrany  w  czerwcu  r.  1496  \  wysłano  dwóch  wy- 
sokich dostojników:  wojewodę  sieradzkiego  Popowskiego 
i  wojewodę  bełskiego,  Mikołaja  Tęczyńskiego^,  tego 
samego,  który  już  12  lat  przedtem  posłowe^  do  Wilna 
w  sprawie  Unii  i  poślubił  Sudymontowiczównę. 

Najmniej  widoków  pomyślnego  przeprowadzenia 
miała  sprawa  dzielnicy  kijowskiej  Zygmunta,  chociaż  Po- 
lacy raz  jeszcze  poprosili  Aleksandra,  aby  zaopatrzył  brata 
))częścią  państwa  swego  dziedzicznego«,  które,  jak  mówili 
»osobnem  niebieskiem  zarządzeniem  króle  i  książęta  rodzi 
i  innym  ludom  i  ziemiom  podaje«. 

Bezskutecznie  prosili  o  poparcie  tego  planu  niechęt- 
nych mu  od  początku  panów  litewskich.  Może  nie  bez 
wpływu  Iwana  moskiewskiego,  który  \y  liście  do  córki  ^ 
dał  wyraz  niezadowoleniu  z  zamierzonego  wyodrębnienia 
Kijowa  pod  władzą  jagiellońską,  pominięto  ten  projekt  mil- 
czeniem, obiecując  tylko  wspomódz  Zygmunta  wpewną 
sumą  pieniędzy«. 

Za  to  dla  sprawy  Unii  widoki  zdawały  się 
jaknaj  le  psze.  Polacy  wydobyli  wprawdzie  i  przywieźli 
do  Wilna  jeden  z  dawnych  jej  aktów  z  czasów  Jagiełły 
i  Witołda,  ale  właśnie  ten,  w  którym  żadnej  nie  było 
wzmianki  o  wcieleniu  Litwy  do  Korony,  mianowicie  akt 
horodelski  panów  litewskich.  Trudno  przypuścić, 
aby,  jak  twierdził  Popowski,  »o  żadnych  innych  zapisach 
sami  nie  wied zieli «;  raczej  trzeba  przyjąć,  że  pragnąc  dla 
wyprawy   czarnomorskiej    uzyskać    pomoc  Litwinów,  któ- 


1  Datę  podaje  dok.  Aleksandra  z  28/6  1496,  wystawiony  »in 
conventione  Yilnensi  generali*  (Teki  Naruszew.  t.  23  nr.  110);  zdaje 
się,  że  sejm  trwał  jeszcze  8/7,  por.  Leontowicz;  Akty  lit.  mietriki,  I 
nr.  290. 

*  Akta  tego  poselstwa  u  Malinowskiego:  Sbornik,  s.  110—116. 

*  Akty  zap.  Rossii  I  nr.  136. 


446  OKRKS   KAZIMIKRZOWY    1440"  U99 

rych  przestrzegali  przed  grożącem  połączeniem  Turków 
z  Tatarami,  byli  zdecydowani  ustąpić  w  sprawie  ró- 
wnorzędności  państwowej  w.  księstwa.  Skłania- 
jąc się  do  tego  już  od  połowy  panowania  Kazimierza,  teraz 
podtrzymywano  tylko  formalnie  zasadę,  że  nową  unię 
zawiera  się  na  podstawie  dawnych  aktów.  Istotnie  też  pa- 
nowie litewscy  przyznali,  że  w  kopii  »zapisu«,  którą  im 
przedłożyli  posłowie  polscy  za  pośrednictwem  Aleksandra, 
»niema  nic  szkodliwego  lub  poniżającego«  dla  którejkol- 
wiek strony;  oświadczyli  gotowość  jego  zatwierdzenia 
i  zaraz  na  sejmie  wileńskim  ułożyli  projekt  odpowie- 
dniego aktu. 

Projekt  ten  1,  jako  uroczyste  odnowienie  »unii,  ligi 
i  przymierzać*  z  czasów  Jagiełły  i  Witołda,  wraz  z  obietnicą 
złożoną  w  imieniu  całej  Litwy,  że  w  żadnej  potrzebie  Pol- 
ski nie  opuści,  lecz  udzieli  jej  wszelkiej  pomocy,  pozornie 
mógł  zadowolnić  przedstawicieli  Korony.  Mimo  to  jednak, 
jak  później  przypominali  Litwini,  Popowski  i  Tęczyński 
»tego  zapisu  u  nas  nie  chcieli  wzi  ą  ść,  nie  wiemy, 
dlaczegocc  *, 

Powód  jest  całkiem  jasny.  Projekt  litewski,  obok  nie- 
bezpiecznego zastrzeżenia,  że  jakaś  przeszkoda  w  udzie- 
leniu pomocy  nie  ma  jeszcze  oznaczać  naruszenia  układu, 
zawierał  jeszcze  dwa  doniosłe  dodatki.  Nierówność 
jaka  według  poprzednich  unii  zachodziła  między  obsadze- 
niem tronu  w  Polsce  i  na  Litwie,  na  niekorzyść  tej  ostat- 
niej, chciano  usunąć  w  ten  sposób,  że  odtąd  elekcya  w  kaź- 
dem  z  obu  państw  miała  być  ograniczona  do  wypadku? 
gdyby  wygasła  rządząca  nim  linia  Jagiellonów,  a  następcę 
należało  wybrać  z  pozostałej  linii  tejże  dynastyi,  panują- 
cej w  drugiem  państwie.  Zabezpieczało  to  oczywiście 
trwałość  związku    polsko-litewskiego,    ale  Polaków  pozba- 


»  Cod.  epist.  III  nr.  422. 

*  Malinowskij:  Sbornik,  s.  116/7. 


GENRZA  TESTAMENTU  KAZ.  JAG.    1  OUNOWIENIK  UNJI  447 

wiało  zdobytego  już  za  Jagiełły  prawa  wolnej  elekcyi, 
przywracało  też  w  Koronie  dziedziczne  prawa 
dynastyi  jagiellońskiej.  Oczywiście  dla  posłów  rady 
koronnej  artykuł  ten  był  nie  do  przyjęcia.  Wiedząc  je- 
dnak, że  niewątpliwie  wprowadził  go  do  projektu  litew- 
skiego wpływ  rodziny  królewskiej,  nie  wystąpili  przeciwko 
niemu  otwarcie,  lecz  odpowiadając  wymijająco  na  propo- 
zycyę  Litwinów,  wskazali  tylko  na  drugi  dodatek  proje- 
ktu, również  dla  nich  niemiły,  jako  na  główną  przeszkodę. 
W  nim  bowiem  panowie  litewscy,  zgodnie  z  ustnem 
oświadczeniem  wojewody  trockiego  Montygirdowicza  ^,  za- 
strzegali się,  że  innych  dawnych  zapisów,  poniża- 
jących i  naruszających  godność  jednej  strony, 
nie  będą  się  trzymać,  tak  jak  je  już  odrzucali  ich 
przodkowie.  Mamy  wskazówkę ',  że  głównie  mieli  na  my- 
śli unię  wileńską  z  1401  r.,  która  tworzyła  podstawę  ca- 
łej dawniejszej  koncepcyi  wzajemnego  stosunku,  oraz  akt 
horodelski  Jagiełły  i  Witołda.  który,  w  przeciwieństwie 
do  współczesnego  mu  aktu  panów  litewskich,  tak  dobitnie 
stwierdzał  wcielenie  Litwy  do  Polski.  To  żądanie  dostar- 
czyło posłom  polskim  wymówki  że  co  do  » dawnych  za- 
pisów niektórych«  na  razie  nie  mają  żadnego  polecenia 
od  króla  i  senatu,  tak,  że  rokowania  wileńskie  z  1496  r. 
skończyły  się  także  w  sprawie  Unii  całkiem  bezskute- 
cznie '. 

Ponieważ  jednak  projekt,  który  wówczas  powstał,  był 


'  Ib.  115. 

*  W  kopii,  z  której  znamy  ten  i  następny  projekt  litewski, 
bezpośrednio  po  nich  przepisano  akt  unii  Litwinów  z  r.  1401  i  akt 
Jagiełły  i  Witolda  z  r.  1413  (por.  uwagę  do  Cod.  epist.  III  nr.  423), 

»  Warto  zwrócić  uwagę,  że  niedZugo  po  poselstwie  senatu  ko- 
ronnego przybył  na  Litwę  starosta  łomżyński  Podoski  i  ułożył  z  Mi- 
kołajem Radziwiłłem,  wojewodą  wileńskim,  ślub  jego  córki  Anny 
z  ks.  Konradem  mazowieckim  (Kod.  dypl.  mazow.,  nr.  264,  29/9 
1496). 


448  OKKKS   KAZIMIBRZOWY  1440-  1499 

równie  dogodny  dla  Litwinów,  jak  i  dla  dynastyi,  raz  je- 
szcze spróbowano  skłonić  Polaków  do  jego 
przyjęcia.  Skoro  ich  posłowie  wymówili  się  brakiem 
pełnomocnictwa,  wysłano  z  Litwy  jeszcze  w  tym  samym 
roku  dwóch  posłów  do  rady  koronnej,  biskupa  łuckiego 
Jana  —  jak  w  r.  1492  —  i  Stańka  Kostewicza,  którego 
potem  zastąpił  Seńko  Olizarowicz  i.  Oświadczając  na  nowo 
gotowość  do  unii  —  »równym  i  słusznym  a  radnym  oby- 
czajem«  —  i  do  wzajemnej  pomocy,  zawieźli  Polakom 
))minutę  tego  zapisu«,  którego  przyjęcie  proponowali.  Za- 
wierał on  tym  razem  dosłowny  transumpt  aktu 
Litwinów  zr.  1413 2,  co  było  formalnem  ustępstwem 
na  rzecz  zasady  niezmienionego  zachowania  dawnych 
układów;  ale  dodawano  znowu  owe  dwa  zastrzeżenia  co 
do  unieważnienia  innych  aktów  a  zwłaszcza  co  do  elekcyi. 
Stąd  o  ile  wiemy,  Polacy  na  to  poselstwo  nie  udzielili 
nawet  odpowiedzi.  Rzecz  pozostała  w  zawieszeniu. 
Natomiast  Jagiellonowie  nie  dopuścili  do  tego,  aby 
zarazem  przepadł  plan  wspólnej,  polsko-litewskiej  wy- 
prawy czarnomorskiej.  W  tym  samym  czasie  zapewne, 
gdy  jechało  do  Polski  poselstwo  Litwinów,  późną  jesienią 
1496  r.,  Aleksander,  Jan  Olbracht  i  królewicz  Zygmunt 
w  gronie  najbliższych  doradców  odbyli  dwutygodniowe 
tajne  narady  w  granicznym    Parczowie^    Ich    to 

*  Malinowskij :  SborniU,  s.  116/7,  por.  119/20.  Do  tego  samego 
roku  odnosi  wydawca  (s.  117/19)  i  inne  poselstwo  Aleksandra  i  Li- 
twinów do  panów  koronnych,  z  prośbą  o  pomoc  przociwko  Mo- 
skwie, co  się  jednak  wydaje  bardzo  wątpliwem;  pozostaje  ono  ra- 
czej w  związku  z  poselstwem  litewskiem  do  Lubeki  w  czerwcu 
r.  1498  (LEK,  2  Abt.  I  nr.  700),  które,  widząc  może,  że  na  razie  nie 
podobna  liczyć  na  pomoc  polską,  aż  tam  szukało  przymieraa,  skar- 
żąc się  na  najazdy  moskiewskie  i  proponując  wzajemną  pomoc  prze- 
ciwko wszystkim,  z  wyjątkiem  króla  Polski. 

2  Cod.  epist.  III  nr.  423. 

»  Polnoje  sobr.  XVII  554;  co  do  daty  por.  itinerarium  Aleksan- 
dra u  Lubawskiego,  s.  131  przyp.  252. 


GBNBZA  TKSrAMENTU   KAZ.  JA(ł.  I  ODNOWIENIE  UNII  449 

niewątpliwie  rezultatem  była  wojna  1497  r. 
Pierwszy  wyruszył  król  polski,  ale  niebawem  i  Aleksan- 
der, któremu  niemniej  zagrażało  niebezpieczeństwo  turec- 
kie ^  zabezpieczywszy  granicę  moskiewską  przez  objazd 
Smoleńska,  Witebska  i  Połocka ',  pociągnął  na  południe. 
Pod  koniec  lipca,  w  przeddzień  wkroczenia  króla  polskiego 
do  Bukowiny,  Aleksander  był  już  na  Wołyniu,  w  Zasła- 
wiu;  wojsko  litewskie,  dowodzone  przez  hetmana  Ostrog- 
skiego,  walczyło  pomyślnie  z  Tatarami,  a  we  wrześniu  sta- 
nęło w  Bracławiu  podolskim,  niedawno  złupionym  przez 
Wołochów^. 

Celem  wyprawy  była  niewątliwie  wojna 
z  Turcyą  dla  odzyskania  brzegów  czarnomor- 
skich*. Nie  rozstrzygamy  tutaj  kwestyi,  czy  zwrócenie 
się  przeciw  Stefanowi  mołdawskiemu  było  z  góry  taje- 
mnie ułożone  przez  Jagiellonów,  uważających  zajęcie  Moł- 
dawii za  konieczny  środek  do  tego  celu,  czy  też  wywo- 
łało je  dopiero  zdradzieckie  przerzucenie  się  hospodara  na 
stronę  turecką  i  najazd  jego  na  Pokucie;  ale  w  każdym 
razie  z  chwilą,  gdy  się  okazało,  że  najpierw  trzeba  iść 
przeciw  Wołochom,  panowie  litewscy  odmówili 
dalszego  udziału  w  woj  nie  5.  Oświadczyli  Aleksan- 
drowi, że  nie  należy  naruszać  pokoju  ze  Stefanem;  zabez- 
pieczyli się  od  niego  jedynie  przez  obwarowanie  Bracła- 
wia,  a  na  pomoc  dla  Polaków,  na  obronę  ziem  koronnych, 
zgodzili  się  tylko  wysłać  ochotników  ^  Taki  udział  Litwi- 

»  Por.  Cod.  epist.  III  nr.  427  s.  444. 
Mb. 

*  Itinerarium  wyżej  cyt;  Ss.  rer.  Pruss.  V  299;  Źród/a  dziej 
X  64,  por.  VI  117;  Arch.  Sang.  I  nr.    114;   Ulanickij :   Matier.   s.   132. 

*  Matricularum  Suminaria  II  nr.  745,  759;  Cod.  epist.  III  nr 
427,  s.  444. 

*  Opowieść  latopisa  (Poln.  sobr.  XVII  554/7)  potwierdza  i  uzu- 
pełnia wzmianlia  w  poselstwie  rady  litewskiej  z  r,  1509  (Malinow- 
skij:  Sbornik,  s.  139  n.). 

*  Wzmianka  o  litewskich  uczestnikach  wojny  wołoskiej  w  Ma- 

O.  Halecki:  Dzieje  Unii  Jagiellońskiej.  29 


450  OKRES   KAZlMlBKZOWy    1440-U99 

nów,  nie  chcących  drażnić  moskiewskiego  sojusznika  Ste- 
fana, wystarczył  zaledwo  do  ułatwienia  odwrotu  po  klęsce 
bukowińskiej  *;  gdy  zaś  w  następnym  roku  Stefan  w  od- 
wecie po  raz  pierwszy  sprowadził  nietylko  Tatarów,  ale 
i  Turków  na  ziemie  jag-iellońskie,  nadzieja  odzyska- 
nia dostępu  do  Morza  Czarnego  była  straconą. 
Klęska  i  jej  skutki  spadły  w  pierwszym  rzędzie  na 
Koronę.  Ona  teraz  popadła  w  konieczność  ubiegania 
się  o  pomoc  litewską  dla  własnej  obrony,  jak  przed- 
tem Litwa  podczas  wojny  moskiewskiej.  Odrazu  też  za- 
znaczył się  ciekawy  zwrot  we  wzajemnym  stosunku.  Już 
w  r.  1498  wyprawiono  znowu  uroczyste  poselstwo  na 
Litwę,  z  arcybiskupem  lwowskim  Andrzejem  Różą  Borzy- 
szowskim  i  kasztelanem  sieradzkim  Mikołajem  Kurozwę- 
ckim  (bratem  kanclerza  Krzesława)  na  czele.  Ale  taksamo, 
jak  Polacy  w  r.  1493  a,  jak  zobaczymy,  z  lepszym  skut- 
kiem, Litwini  postanowili  wyzyskać  trudne 
położenie  drugiej  strony,  aby  wreszcie  osiąg- 
nąć spełnienie  swych  żądań  w  sprawie  Unii. 
Byli  skłonni  do  współdziałania  z  Polakami  na  zewnątrz, 
gdyż  i  oni  byli  niespokojni  o  bezpieczeństwo  swych  granic, 
zwłaszcza  o  los  Kijowa,  któremu  zagrażali  teraz  równo- 
cześnie Turcy,  Tatarzy  i  Moskwa  2.  Ale,  nie  pomijając  tej 
sprawy  w  rokowaniach  z  Polską,  Litwini  posłom  swo- 
im, których  na  początku  r.  1499  wyprawili  do  Korony: 
biskupowi  żmudzkiemu  Marcinowi  i  doświadczonemu 
w  tej  sprawie  Janowi  Zabrzezińskiemu,  dali    zarazem  peł- 


tric.  Sumra.  II  nr.  1408;  ib.  nr.  742,  1069  wskazówki,  że  ci  ochotnicy, 
nadesłani  przez  Aleksandra,  to  byli  po  części  polscy  dworzanie  w. 
księcia  litewskiego. 

»  Ss.  rer.  Pol.  II  82,  por.  311/2. 

*  Instrukcye  dla  poselstwa  litewskiego,  wydane  z  Metryki  lit. 
u  Malinowskiego,  s.  119—121,  a  z  odpisu  w  Tekach  Narusz,  (w  prze- 
kładzie polskim)  w  Cod.  epist.  III  nr.  442—444;  zawierają  one  zara- 
zem wzmianki  o  poprzedniem  poselstwie  panów  polskich. 


GKNRZA   TKsrAMKNIU   KAZ.   JAU.   1   ODNOWIENIE   UNII  451 

nomocnictwo  w.  księcia  i  jego  rady  do  odnowienia  wkon- 
federatjyl'!  ligi«    z  Polakami*. 

Rzeczywiście  też  posłowie  ci  oświadczyli  już  Olbrach- 
towi w  imieniu  brata,  że  Aleksander  jest  gotów  udzielić  mu 
wszelkiej  pomocy,  nie  może  jednak  skłonić  do  tego  panów 
litewskich,  póki  nie  będą  mieli  »równych  zapisów«  z  Po- 
lakami. W  imieniu  zaś  rady  litewskiej  wprost  powiedzieli 
królowi  i  senatowi  polskiemu,  że  przedtem  trzeba  dokoń- 
czyć sprawy  unii  niezałatwionej  przez  poprzednie  posel- 
stwa; na  razie  Litwinów,  chociaż  chętnieby  pomogli  swej 
»braci«  przeciw  poganom,  ))wstrzymują«  dawniejsze  nie- 
słuszne a  nierówne  zapisy.  Przy  tej  sposobności  wytoczyli 
także  inne  pretensye  do  Polaków,  zwłaszcza  sprawę  wy- 
syłania prezentacyi  papieskich  na  biskupstwa  litewskie  do 
króla  zamiast  do  w.  księcia,  do  której  potem  dodano  jesz- 
cze sprawę  zatargów  granicznych  między  Wołynianami 
a  szlachtą  koronną.  ^ 

Chwila  była  dobrze  wybraną.  Biskup  Marcin  i  Za- 
brzeziński,  którzy  na  przemian  wyłuszczali  stanowisko  Litwy, 
odbyli  w  Krakowie  dłuższe  narady  z  senatem  koronnym 
za  zgodą  króla  a  pod  przewodnictwem  kardynała- prymasa 
Fryderyka  Jagiellończyka  i  dnia  6  maja  istotnie  uzyskali 
owe  »słuszne  a  radne  zapisy  na  obie  strony 
r  ó  wno«. 

Pierwotny  akt  senatu  polskiego  został  później  wyco- 
fany i  zupełnie  zaginął.  Chcąc  bowiem  w  nim  umieścić 
transumpt  aktu  horodelskiego  panów  polskich,  którego 
oryginał  był  na  Litwie,  zobowiązano  się  już  14  maja 
w  osobnem  oświadczeniu  2,  że  skoro  tylko  Litwini  ten  akt 


1  Cod.  epist.  III  nr.  441  (oryg.  w  arch.  nieświeskiem,  por.  Ku- 
trzeba: Unia,  s.  550  przyp.  3). 

*  Cod.  epist.  III  nr.  449.  Ze  wówczas  posłowie  Aleksandra  je- 
szcze bawili  w  Krakowie,  dowodzą  Matric.  Summ.  II  nr.  1410  i  1414; 
ie  towarzyszyli  im  też  inni  bojarzy  litewscy,  ib.  nr.  1408. 

29* 


452  0KKK8   KAZrMIRkZOWY   U40-1499 

wydobędą  i  zechcą,  aby  Polacy  wciągnęli  go  dosłownie, 
tak  jak  oni  akt  własnych  przodków,  do  swego  aktu  no- 
wego, panowie  koronni  spełnią  to  żądanie  i  krakowski 
akt  unii  z  6  maja  1499  r.,  bez  zmiany  daty,  lecz  z  włą- 
czenienn  transumptu,  wystawią  na  nowo.  Tak  się  też  isto- 
tnie stało,  ale  i  ten  ostateczny  dokument  strony  polskiej 
zachował  się  tylko  w  odpisie  ^  W  oryginale  posiadamy  za 
to  całkiem  analogiczny  akt  unii  ze  strony  litewskiej  2, 
wystawiony  po  powrocie  obu  posłów  w.  księstwa  do  Wilna, 
dnia  24  lipca  1499  r.  na  sejmie  walnym;  figurują  na  nim, 
taksamo  jak  naakcie  polskim,  tylko  panowie  rady,  bez  wyjątku 
urzędnicy,  chociaż  występują  w  imieniu  ogółu  ziemian  w. 
księstwa;  zasługuje  też  na  uuagę,  że  chociaż  nową  unię, 
tak  jak  dawniejsze,  zawierają  w  imieniu  całego  państwa, 
w.  księstwa  wraz  z  »podległemi  mu  ziemiami«,  przedsta- 
wicieli tych  ostatnich,  t.  j.  dzielnic  ruskich,  nie 
wspomnianych  nawet  ogólnikowo,  brakuje  zupełnie  ^ 
Treść  układu  polsko-litewskiego  zr.  1499 
jest  nadzwyczaj  podobną  do  projektu  litew- 
skiego z  r.  1496.  Znowu  czytamy  o  uroczystem  odno- 
wieniu unii;  znowu  czyni  się  to  za  pomocą  transumptu 
dawnych  aktów,  lecz  znowu  tylko  takich,  które 
uznano  za  » równie  uczciwe  dla  obu  stron«,  bo 
przecież  także  dokument  szlachty  polskiej  z  1413  r.  nic  nie 
mówił  o  wcieleniu  Litwy;  znowu  na  końcu  unieważnia 
się  inne  zapisy  poprzednie,  »naruszające  wspólną  -uczci- 
woscK,  przez  przodków  nie  zachowywane,  co  było  oczywi- 
ście   ważnem    ustępstwem    ze    strony    Polaków 

»  Teki  Naruszewicza  t.  23  nr.  19H;  Ms.  Czartor.  239  nr.  24  i  25. 

*  Wielokrotnie  drukowany,  np.  u  Dzialjńskiego:  Zbiór  praw 
lit,.,  s.  72/6;  oryg.  w  Muzeum  XX.  Czartor.  perg.  nr.  650. 

'  Z  jedynym  wyjątkiem  starosty  połockiego  Grzegorza  Paca 
(zresztą  Litwina  z  pochodzenia);  jego  obecność  pozostaje  w  zwią- 
aku  t  wyrokiem  wydanym  przez  Aleksandra  12/7  w  sporze  bojarów 
i  mieszczan  polockich  (Akty  zap.  Rossii  I  nr.  175). 


GKNKZA    TK-STAMENTd   KAZ.  JAG.    I   ODNOWIENIE   UNII  453 

W  sprawie,  która  jeszcze  trzy  lata  temu  posłużyła  im  do 
zerwania  rokowań. 

Ale  jest  jedna  doniosła  różnica  między  unią  z  1499 
r.  a  wcześniejszym  projektem.  Polacy  odnieśli  zwy- 
cięstwo, wprawdzie  nie  nad  Litwinami,  lecz 
nad  dynasty ą,  przez  sposób,  w  jaki  usunięto  to  upo- 
śledzenie Litwinów,  » które  wskutek  krótkości  wyrażenia 
się«  (jak  teraz  twierdzono)  zawierał  w  r,  1413  naw^et  akt 
ich  własnych  przodków.  W  r.  1496  różnicę  między  usta- 
nawianiem w.  książąt  Litwy  a  obsadzaniem  tronu  pol- 
skiego chciano  usunąć  przez  to,  że  w  obu  państwach 
ograniczono  elekcyę  do  wypadków,  gdy  wkładca  umierał 
bezpotomnie,  i  do  domu  jagiellońskiego;  i  teraz  oba  pań- 
stwa zrównano  w  tej  sprawie,  ale  postanowiono  tylko, 
bez  żadnych  zastrzeżeń  co  do  dynastyi  i  jej 
praw  dziedzicznych,  że  elekcya  po  śmierci  króla, 
względnie  w.  księcia,  nie  ma  nastąpić  »bez  wiedzy  i  rady« 
panów  (przy  Polakach  dodano:  i  szlachty)  drugiego  pań- 
stwa, zaproszonych  w  tym  celu  w  odpowiednim  czasie. 

Trzeba  przyznać  ^  że  według  dzisiejszej  ter- 
minologii praw^niczej  nowy  układ  polskoli- 
tewski  był  tylko  przymierzem  dwóch  zupełnie 
niezależnych  państw.  Wszak  nie  stwarzał  między  nimi 
żadnego  czynnika  wspólnego,  który  mógł  tylko  powstać 
w  przyszłości,  gdyby  przy  jednej  z  owych  wolnych  elek- 
cyi  wybrano  władcę  drugiego  państwa.  Ale  podnieść  trzeba, 
że  mimo  to  w  oczach  współczesnych,  którzy  we 
wszystkich  aktach  mówią  promiscue  o  »unii  i  przymie- 
rzu«,  oznaczając  w  ten  sposób  zarówno  układy  z  czasów 
Jagiełły,  jak  i  świeżo  zawarty,  ten  ostatni  był  również 
unią,  zwłaszcza  że  przyszedł  do  skutku  w  formie  odno- 
wienia tamtych. 

Tej  świadomości,  że  znowu  zawierano  unię,  nie  mo- 

*  Zaznaczył  to  Kutrzeba,  1.  c.  s.,  556/7. 


454  OKKBS   KAZIMIRR/.OWY    1440-1499 

gły  zmienić  różnice  formalne,  w  porównaniu  l  po- 
przedniemi  uniami.  Olbracht  swego  aktu  unii,  czyli  raczej 
jej  zatwierdzenia,  nie  wystawił  dla  Litwy,  jak  to  dawniej 
w  tych  wypadkach  czynił  król  polski,  lecz  wydał  go  dla 
własnych  poddanych ',  a  w.  książę  Litwy  wogóle  żadnego 
aktu  nie  wydał.  Król  polski  nie  zwracał  się,  jak  niegdyś, 
do  Litwinów  i  ich  w.  księcia,  bo  według  nowej  koncep- 
cyi  Unii  byli  od  niego  zupełnie  niezależni,  mimo  tytułu 
y)supremi  ducis  LituaniaeK^  który  i  teraz  zachował.  W  ca- 
łem  zatwierdzeniu  Olbrachtowem,  datowanem  również 
z  6  maja  1499  r.  2,  ważnym  jest  tylko  ustęp  końcowy,  gdzie 
się  zastrzega,  iż  nie  uszczupla  przez  to  godności  i  prawa 
w.  ks.  Aleksandra  i  swego  własnego.  Dotyczyło  to  oczywi- 
ście ich  praw  dziedzicznych  do  Litwy;  stanowiło 
zapowiedź,  że  mimo  przemilczenia  tych  praw  w  aktach  unii 
udział  doradczy  Polaków  przy  przyszłych  elekcyach  na 
Litwie  nie  może  doprowadzić  do  wyboru  innego  w.  księ- 
cia, jak  tylko  Jagiellończyka.  Aleksander  nie  potrzebował 
zwracać  się  z  tem  do  swych  poddanych  litewskich,  gdyż 
tam  nikt  nie  zaprzeczał  dziedzicznym  prawom  jego  rodu. 
W  tem  zastrzeżeniu  dynasty  i,  mocnej  właśnie 
wówczas  ścisłą  solidarnością  braci  jagiellońskich,  zasiada- 
jących na  czterech  tronach,  zastrzeżeniu,  które  illuzo- 
ryczną  czyniło  wolność  i  równość  elekcyi  w  układających 
się  państwach,  tkwił  jeden  niedostatek  nowej 
unii.  Drugim,  bez  porównania  poważniejszym,  było 
wielkie  rozluźnienie  związku  polsko-litew- 
skiego, które  ona  usankcyonowała.  Obie  strony  zwycię- 
żyły właśnie  w  tem.  co  podkopywało  ścisłość  i  trwałość 
tego  związku,  którą  projekt  z  1496  r.  zabezpieczał  o  wiele 
lepiej  Z  horodelskich  zobowiązań,  pozornie  odnowionych, 
pozostała    tylko    wzajemna    pomoc    w  razie    najazdu    nie- 


1  Por.  ib.,  s.  551  przyp.  4. 
»  Cod.  epist.  111  nr.  448 


GENEZA  TESTAMENTU  KAZ.  JAO.   I  ODNOWIKMIE  UNII  455 

przyjacielskiego  i  obietnica  nie  podejmowania  własnych 
wojen  bez  porozumienia  z  drugiem  państwem.  Nie  zabez- 
pieczono natomiast  wspólności  dynastyi,  która  na  razie 
jeszcze  w^zmacniała  związek  wzajemny;  nie  stworzono  ża- 
dnego organu  czy  urządzenia,  któreby  ułatwiło  obopólne 
porozumiewanie  się;  nie  zdobyto  się  na  żaden  przepis, 
któryby  zapewniał  dotrzymanie  obietnicy  pomocy  na  ze- 
wnątrz lub  bliżej  ją  określał. 

Dlatego  unia  z  r.  1499  r.,  nie  odpowiadająca  ani 
trudnemu  położeniu  Polski  i  Litwy  wobec  zagranicznych 
wrogów  ani  ich  wewnętrznemu  zbliżeniu  w  przeszło  stu- 
letniem  współżyciu,  nie  rozpoczyna  nowego  okresu 
w  ich  wzajemnym  stosunku,  lecz  zamyka  po- 
przedni. Na  samym  jego  schyłku  przyobleka  w  prze- 
pisy prawne,  przyjęte  przez  obie  strony,  ten  stan 
rzeczy,  który  się  wytworzył  w  ostatnich  50  la- 
tach. Dotyczy  to  zarówno  stosunku  Litwy  do  Korony, 
która  jej  przyznała  zupełną  odrębność  i  równorzędność 
państwową,  jak  też  i  sporu  o  ziemie  ruskie,  którego  wcale 
nie  poruszono,  uznając  milcząco  stan  posiadania.  Cho- 
dziłoteraz  o  to.  aby  równorzędność  osobnego 
państwa  litewskiego  pogodzić  i  połączyć  ze 
wzmocnieniem  i  utrwaleniem  jego  związku 
z  państwem  polskie  m.  Zdumiewający  na  pozór  fakt, 
że  droga  ku  temu  znalazła  się  już  po  dwóch  latach, 
był  nietylko  koniecznym  wynikiem  zewnętrznego  niebez- 
pieczeństwa, ale  też  szybkim,  jak  zwykle,  owocem 
dobrowolnego  ustępstwa  ze  strony  polskiej 
wobec  słusznych  żądań  litewskich.  Dlaczego  jed- 
nak nowa  koncepcya  Unii,  tak  obiecująca  na  przyszłość, 
zrazu  zaledwo  na  parę  lat  zdołała  wejść  w  życie,  to  nam 
musi  wyjaśnić  dalszy  proces  wewnętrznej  przebudowy 
politycznej  ziem  litewsko -ruskich,  dokonany  w  drugim 
okresie  dziejów  ich  połączenia  z  Polską. 


456  OKRES  KAZIMIBRZOWY   1440-14g9 

4.  Panowie  litewsko -ruscy. 

Kryzys  Unii  w  latach  1430  do  1440,  przejście  od 
pierwszego  do  drugiego  okresu  jej  dziejów,  wywołał 
prawnopaństwowy  zatarg  polsko-litewski,  który  zachwiał 
Unią  na  początku  drugiego  okresu  i  spowodował  jej  pra- 
wne rozluźnienie  na  jego  schyłku,  oraz  spór  o  ziemie 
ruskie,  który  przez  kilkanaście  lat  groził  co  chwila  pono- 
wnym wybuchem  wojny  domowej.  Ale  ten  sam  kryzys 
rozstrzygnął  też  o  tem,  że  odtąd  także  na  Litwie 
i  na  Rusi  czynnik  społeczny  będzie  miał  podo- 
bny co  w  Polsce  wływ  na  polityczną  budowę 
państwa  i  że  ta  budowa  zachowa  formę  duali- 
styczną z  podziałem  Rusi  między  obie  połowy, 
niezmienionym  już  przez  dalsze  spory. 

Proces  assymilacyi  różnych  części  Unii  jagiellońskiej 
nie  stał  się  przez  to  mniej  skomplikowanym.  Najła- 
twiej i  najprędzej  dokonała  się  bezpośrednia 
assymilacya  ziem  ruskich  Korony  do  reszty 
królestwa  polskiego.  W  w.  księstwie  zaś,  obok 
upodabniania  się  jego  całości  do  Polski,  nie- 
przerwanego przez  coraz  silniejsze  wyodrębnienie  pań- 
stwowe, można  stwierdzić  równoczesne  zacieranie  się 
różnic  między  Litwą  ściślejszą,  a  jej  dzielni- 
cami. Ziemie  ruskie  Litwy,  oddzielone  nową  granicą  pań- 
stwową od  Rusi  koronnej,  a  za  to  objęte  od  r.  1434  usta- 
wodawstwem w.  księstwa,  bezpośrednio  upodabniają  się  do 
właściwej  Litwy,  a  tylko  pośrednio,  wraz  z  nią,  do  Polski, 
z  którą  tymczasem  Ruś  czerwona  i  zachodnie  Podole 
łączyły  się  coraz  ściślej. 

Na  objawach  charakterystycznych  dla  w.  księstwa  litew- 
skiego z  drugiej  połowy  XV  w.,  mianowicie  na  wytworze- 
niu się  potężnego  żywiołu  m  ożno  władczeg  o 
i  starciach  między  dążeniem  do  jedności  pań- 
stwowej   a    partykularyzmem     poszczególnych 


PANOWIE  LITEWSKO-  KUSCY  457 

dzielnic,  odbiły  się  nietylko  wypadki  z  lat  1430/40,  ale 
także  wpływy  polskie.  W  tych  jednak  dziedzinach  prąd 
assymilacyi  do  Polski  jest  tein  ciekawszy,  że  jej  wzór, 
przeszczepiony  na  grunt  odmienny,  do  odmien- 
nych też  doprowadził  wyników.  Dotyczy  to  w  pierw- 
szym rzędzie  a  panów «  w,  księstwa  litewskiego. 
Ich  rola  dziejowa,  już  wówczas  bardzo  doniosła,  wzrasta- 
jąc jeszcze  na  początku  następnego  okresu,  prześcignie 
znacznie  rolę  polityczną  magnatów  koronnych.  Mimo  to 
jednak  dwie  ważne  analogie  między  możnowładztwem 
polskiem  a  litewskiem  dowodzą,  że  drugie  powstało 
w  znacznej  mierze  pod  wpływem  i  za  wzorem  pierwszego. 
Z  tych  analogii  jedna  tkwi  w  samej  istocie  tej  warstwa 
społecznej,  druga  w  jej  genezie  i  warunkach,  w  jakich  się 
rozwinęła. 

Przedewszystkiem  »panowie«  w.  księstwa,  zupełnie 
tak' samo,  jak  owi  «baronesa,  których  spotykamy  i  w  Pol- 
sce obok  zwykłych  »nobiles«,  nie  są  jakąś  wyższą, 
prawnie  wyodrębnioną  kategoryą  czy  szcze- 
blem stanu  szlacheckiego,  lecz  tylko  tą  grupą 
jego  członków,  która  faktycznie  wybijała  się 
ponad  ich  ogół.  Dowodzi  tego,  znowu  jak  w  Polsce, 
zmienność  składu  tej  warstwy  możnowładczej  i  brak 
jakiegokolwiek  śladu  odrębnych  dla  niej 
uprawnień  stanowych.  Pierwszy  z  tych  faktów  wy- 
świetlają najlepiej  drobiazgowe  badania  genealogiczne;  tu 
niech  starczy  jako  przykład,  że  potomkowie  owego  Dow- 
girda,  członka  rodu,  objętego  adopcyą  horodelską,  pierw- 
szego dygnitarza  Litwy  na  początku  rządów  Kazimierza, 
spadają  niebawem  do  rzędu  zwykłych  bojarów  ^  gdy 
na  schyłku  panowania  Jagiellończyka  pierwsze  miejsce 
w  państwie  zajmuje  Olechno  Sudymuntowicz,  którego 
ojca  czy  dziada  pominięto  przy  zbrataniu  ze  szlachtą  pol- 

•  Por.  Boniecki:  Poczet  rodów,  sir.  47. 


458  OKRKS   KAZIMIKRZOW  Y  144g-U99 

ską  w  r.  1413,  a  który  wyniesienie  zawdzięczał  głównie 
świeżej  łasce  łiospodarskiej  ^.  Przywileje  ziemskie  obejmują 
bez  różnicy  kniaziów,  panów  i  bojarów;  wyjątkowe  prawa 
zyskują  tylko  (zresztą  —  jak  zobaczymy  —  dopiero  pod 
koniec  tego  okresu)  członkowie  rady  wielkoksiążęcej 
w  swoim  charakterze  urzędniczym,  oraz  po- 
szczególne jednostki  dla  obszaru  pewnych  dóbr,  co 
jednak  wówczas  zdarzało  się  tylko  niesłychanie  rzadko. 
Różnica  prawna  dzieliła  tylko  ogół  szlachty,  cieszącej  się 
pełnią  praw  stanowych,  od  bojarów  służebnych,  podda- 
nych bądź  to  hospodarowi,  bądź  też  prywatnym  właści- 
cielom ziemskim;  ale  ich  istnienie,  ważna  różnica  mię- 
dzy stosunkami  społecznymi  w  Polsce  i  na  Litwie,  nie 
wpływało  na  różnice  w  roli  politycznej  obu  społeczeństw. 
W  tej  zaś  widoczną  jest  za  to  analogia  druga.  Jak 
w  Polsce  mało  Mętność  Władysława  Warneńczyka  wy- 
wołała nowy  wzrost  politycznego  znaczenia  wielmożów 
i  położyła  podwaliny  pod  ich  potęgę  ekonomiczną  dzięki 
rozpoczętemu  wówczas  na  niebywałą  skalę  zastawianiu 
królewszczyzn  2,  taksamo  na  Litwie  małoletność  jego  brata 
tym,  którzy  podczas  poprzedniej  wojny  domowej  już  zdo- 
byli sobie  znaczny  wpływ  polityczny,  pozwoliła -odegrać 
decydującą  rolę  we  wszystkich  sprawach  państwa  i  wzbo- 
gacić się  przez  niezwykle  obfite  nadania  ziemskie  ^  Te 
pomyślne  dla  możnowładztwa  warunki  nie  ustały,  gdy 
Kazimierz  wyrósł    na  energicznego,   czasem    nawet    samo- 

1  Długosz,  V  228  (»per  eum  [Kazimiruml  ex  humili  sorte  in 
altam  erectusa);  pieczęć  jego  ojca  Sudymunta  z  r.  1434,  z  godłem, 
obcein  heraldyce  polskiej,  u  W.  Semkowicza:  Braterstwo  szlachty 
polskiej,  s.  407  (na  pochodzenie  tego  bojara  od  kniazia  Sudymunta 
wejszyskiego  —  por.  tamże,  str.  417  przyp.  4  —  niema  żadnego  do- 
wodu). 

*  Por.  próbę  obliczenia  u  L.  Sroczyńskiego:  Elekcya  Kazimie- 
rza Jagiell.  (Sprawozd.  gimn.  w  Rzeszowie  1904)  s.  4/5  przyp.  6 
oraz  uwagi  J.  Friedberga  w  Kwart.  hist.  XIX  117  przyp.  2. 

»  Por.  wyżej,  s.  335  przyp.  2. 


PANOWIE  LITEWSKO -KUSCY  .     459 

wolnego  monarchę.  Połączenie -obu  państw  w"  jego  ręce 
spowodowało  bowiem  w  każdem  z  nich  tę  częstą  nie- 
obecność władcy,  z  której  wielmoże  koronni  korzy- 
stali już  nieco  przedtem  podczas  rządów  jego  brata  na 
Węgrzech.  Po  r.  1447  ta  nieobecność  zdarzała  się  szcze- 
gólnie często  na  Litwie.  Wpływała  tam  na  dalszy  wzrost 
samodzielności  panów,  którzy,  jak  widzieliśmy,  prowadzili 
nawet  na  własną  rękę  rokowania  dyplomatyczne  z  zagra- 
nicą; natomiast  co  do  nadań  ziemskich,  Kazimierz,  cho- 
ciaż tak  często  musiał  uśmierzać  ruchy  opozycyjne  we  w. 
księstwie,  nie  powracał  już  do  nieopatrznej  hojności  swych 
lat  młodzieńczych  ^ 

Ale  mimo  wskazanych  analogii  wzrost  politycznego 
wpływu  społeczeństwa  w  ciągu  drugiej  połowy  XV  wieku 
pod  jednym  bardzo  ważnym  względem  na  Litwie  doko- 
nał się  w  innej  formie  i  w  innym  kierunku  aniżeli  w  Pol- 
sce. W  Koronie  coraz  wydatniej  korzystają  z  niego  także 
*iuniores(.(,  młodsza  brać  szlachecka  wielkich  panów,  zwią- 
zana z  nimi  silnie  jeszcze  odczuwaną  wspólnością  rodo- 
wą, przeniknięta  już  pewnem  wyrobieniem  politycznem 
a  zwłaszcza  silnem  poczuciem  swych  praw  stanowych; 
tutaj  nietylko  teoretyczne  uprzywilejowanie  obejmowało 
cały  bez  różnicy  stan  szlachecki,  ale  rzeczywiście  szeroki 
jego  ogół  w  pełni  z  niego  korzystał  i  wpływał  na  jego 
dalszy  rozwój,  jak  o  tem  świadczą  i  przywileje  nie- 
szaw!«kie  Kazimierza  i  konstytucye  Jana  Olbrachta,  szuka- 
jącego u  zwykłej  szlachty  oparcia  przeciw  magnatom.  Na 
Litwie  natomiast  z  rozwoju  uprawnień,  przyśpie- 
szonego pod  wpływem  Polski,  na  razie  mogła 
korzystać    faktycznie    tylko    szczupła    garstka 

*  Nadania  z  późniejszych  lat  panowania  Kazimierza  znajdują 
się  przeważnie  w  IV^  księdze  zapisów  Metryki  litewskiej;  i  otóż  tam 
już  stosunkowo  rzadko  spotykamy  nadania  większych  obszarów 
ziemskich,  przeważnie  zaś  długie  rejestry  datków  pieniężnych,  zwykle 
wcale  nie  znacznych  (Russk.  istor.   bibl.  XXVII  182—212,  228 — 325). 


460  (»KKE8   KAZIMIBRZOWY    1440-1499 

moż  niejszy ch  bojarów,  która  wyniosła  już  ze  szkoły 
Witołdowej  lub  teraz  nabywała  na  królewskim  dworze 
pewne  wykształcenie  polityczne  albo  którą  stać  było  na 
jego  dalsze  pogłębienie  przez  podróże  po  obcych  krajach, 
dozwolone  przez  osobny  artykuł  przywileju  ziemskiego 
Kazimierza*.  Stąd  już  w  r.  1447,  gdy  Jagiellończyk  wy- 
stawił ten  przywilej  dla  ogółu  szlachty  a  nawet  i  miesz- 
czan państwa  litewskiego,  w  pełni  mogli  wyzyskać  jego 
koncesye  tylko  możniejsi  panowie,  a  już  przywilej  następ- 
ny, z  r.  1492,  nawet  prawnie  wyróżniał  członków 
rady,  pochodzących  niemal  wyłącznie  z  rodów 
możnowładczyeh^,  na  których  w.  książę  Aleksander 
w  przeciwieństwie  do  brata,  króla  polskiego,  oparł  swe 
rządy  na  Litwie. 

Pomyślne  dla  możnowładztwa  stosunki  na  Litwie 
wynikły  tylko  pośrednio  ze  związku  z  Polską.  Bezpo- 
średnio za  to  wpływała  Unia,  jak  w  pierwszym 
okresie  swych  dziejów,  na  genezę  nowych  przywi- 
lejów Litwy,  które  oczywiście,  jak  to  już  stwierdzi- 
liśmy przy  przywileju  z  r.  1434,  rozciągały  się  teraz  na 
całe  państwo  litewskie  wraz  z  jego  dzielnicami. 

Związek  ze  sprawą  Unii  jest  szczególnie  widoczny 
przy  przywileju  z  r.  1447.  Jest  to  nadzwyczaj  charaktery- 
czne,  że  Kazimierz  nowego  przywileju  dla  Li- 
twy nie  wydał  od  razu,  gdy  tam  obejmował 
rządy^  lub  gdy  doszedł  do  lat  sprawnych, 
lecz  wystawił  go  dopiero  wówczas,  gdy  miał 
objąć  rządy  również  i  w  Koronie.  Dopiero  z  Polski, 

1  Lubawskij:  Oczerk  istorii,  dod.  Nr.  111  §  5. 

*  Wykazał  to  .szczegółowo  Lubawskij:  Sejm,  348/52. 

*  Hipoteza,  jakoby  Kazimierz  wydał  przywilej  dla  Litwy,  za- 
giniony bez  śladu,  już  w  r.  14:M)  zaraz  po  objęciu  rządów,  nie  miała 
żadnych  podstaw  źródłowych  i  nie  utrzymała  się  też  w  nauce;  tak 
np.  St.  Kutrzeba,  wspominający  o  niej  jeszcze  w  Historji  ustroju,  II 
38,  w  pracy  o  Unii  Polski  z  Litwą.  s.  527,  już  do  niej  nie  powraca. 


PANOWIB  LlTKWSKn- RUSiJY 


461 


gdzie  sprawę  zatwierdzenia  przywilejów  wytoczono  od 
razu  przy  elekcyi,  przenikała  do  w.  księstwa  zasada,  że 
każdy  nowy  władca  od  tego  powinien  zacząć  panowanie. 
Nadto  dopiero  wskutek  unii  personalnej  z  Koroną,  która 
wówczas  miała  powstać,  Litwini  stanęli  przed  konieczno- 
ścią, aby  takie  zatwierdzenie  przywilejów  uzyskać  jaknaj- 
rychlej,  w  każdym  razie  przed  Polakami,  gdyż,  jak  wi 
dzieliśmy,  przesądzało  ono  w  znacznej  mierze  kwestye 
sporne  między  Polską  a  Litwą,  które  wspólny 
władca  miał  rozstrzygnąć. 

Odnośne  artykuły  przywileju  z  1447  r. ',  najwyra- 
źniej wywołane  przez  Unię,  chociaż  przeciwko  Polsce 
zwrócone,  pomieszczono  na  samym  jego  końcu,  gdyż  po 
raz  pierwszy  się  pojawiały  w  ustawodawstwie  w.  księ- 
stwa. Z  nich  pierwszy,  zabiezpieczający  mu  granice 
Witołdowe,  przesądzał  na  jego  korzyść  spór  o  Wo- 
łyń i  Podole.  Drugi  zaś,  zastrzegający  wszystkie  urzędy 
i  nadania  ziemskie  na  obszarze  w.  księstwa  dla  jego 
»indygenów«,  nietylko  wyrażał  niedwuznacznie  jego 
odrębność  państwową,  ale  był  też  cenną  zdobyczą  dla 
jego  możnowładztwa;  nie  potrzebując  się  obawiać  współ- 
zawodnictwa ogółu  bojarów,  panowie  litewscy  zabezpie- 
czali się  w  ten  sposób  od  niebezpieczniejszej  rywalizacyi 
ewentualnych  przybyszów  z  Polski.  Z  tego  samego  po- 
wodu do  artykułu,  zatwierdzającego  przywileje  Kościoła 
litewskiego,  dodano  zastrzeżenie,  że  także  godności  du- 
chowne obcokrajowcy  mogą  otrzymywać  tylko  wtedy,  gdy 
zabraknie  odpowiedniego  kandydata  Litwina. 

Ale  z  wyraźnem  staraniem,  aby  jaknajsilniej  wy- 
odrębnić w.  księstwo,  a  nawet  zamknąć  jego  granice 
dla  Polaków,  w  tym  samym  przywileju  idzie  w  parze 
świadome  dążenie  do  jaknaj większego  upodobnienia 
państwa   litewskiego    i   jego   stosunków  wewnętrznych  do 

»  L.  c.  §  13,  14. 


462  OKKKS  KAZiMIKR/iOWY   1440-1499 

królestwa  polskiego.  Zasadę  zupełnego  zrównania  jego 
mieszkańców  w  prawach,  wolnościach  i  przywilejach 
z  obywatelami  Korony  głosi  ogólnie  już  pierwszy  jego 
artykuł.  Istotnie  też  dalsze,  odwołując  się  niejedno- 
krotnie do  stosunków  polskich^,  oznaczają  wy- 
raźny postęp  w  tym  kierunku.  Znajdujemy  w  nich  bo- 
wiem rozszerzenie  podstawowego  prawa  do  pełnej  włas- 
ności ziemi  przez  zrównanie  wszystkich  nadań  z  przed 
r.  1440  z  dobrami  ojcowskiemi,  a  po  za  tem  szereg  cał- 
kiem nowych  koncesyi  na  wzór  polski.  W  są- 
downictwie lepiej  niż  w  r.  1434  zabezpieczono  szlachtę  przed 
wymiarem  kary  bez  postępowania  sądowego  i  usunięto  od- 
powiedzialność krewnych  za  wszelkie  przestępstwa  z  wy- 
jątkiem obrazy  majestatu;  nadto,  ograniczając  ściślej  niż 
dotąd  posługi  na  rzecz  hospodara,  zwolnienie  od  danin, 
dotąd  ograniczone  do  dziakła,  rozszerzono  na  serebrzczy- 
znę  i  podwody.  Dalej  zaś  jeszcze,  aniżeli  ustawodawstwo 
koronne,  poszedł  przywilej  z  1447  r.  przez  zakaz  przyj- 
mowania zbiegłych  kmieci  i  prawne^uznanie  sądownictwa 
patrymonialnego. 

Zanim  po  długich  rządach  Kazimierza  następca  jego 
wydał  nowy  przywilej,  w  którym,  jak  zobaczymy,  wpływ 
polski  zaznaczył  się  o  wiele  słabiej,  wpływ  ten  odbił  się 
bezpośrednio  na  rozwoju  urządzeń  parlamentar- 
nych na  Litwie.  Ich  podstawy  należy  szukać  w  zja- 
zdach, zwoływanych  już  za  Witołda,  Świdrygiełły  i  Zyg- 
munta; przychodziły  wówczas  do  skutku  w  najrozma- 
itszych celach:  dla  poręczenia  aktów  unii  z  Polską  i  ukła- 
dów dyplomatycznych  z  zagranicą,  ale  również  i  w  róż- 
nych sprawach  wewnętrznych;  rozmaitą  też  przybierały 
formę,  gdyż  obok  żywiołu  urzędniczego,  do  którego  coraz 
bardziej    się    ograniczała   właściwa    rada    wielkoksiążęca, 

'  Szczegółowe  porównanie  z  przywilejami  polskimi  u  St.  Ku- 
trzeby: Unia,  8.  534/6. 


l'ANOWlK   LITRWSKO-  KU.saY  463 

zjawia  się  czasem  także  »cała  ziemia«.  a  obok  bojarstwa 
ściślejszej  Lilwy  wyjątkowo  także  dzielnicowe  ^ 

Już  po  elekcyi  Kazimierza  na  w.  księstwo,  dokonanej 
w  r.  1440  przez  akniaziów,  panów  i  całą  litewską  zie- 
mię«  2,  znaczenie  tych  zjazdów  wzrasta  wskutek  jego  ma- 
toletności,  a  częstszym  staje  się  udział  dzielnic  ruskich 
wskutek  ich  starań  o  zrównanie  w  prawach  politycznych. 
Po  r.  1447  zaś  udział  ogółu  bojarstwa  zaznacza  się  jeszcze 
wyraźniej.  Wpłynęły  na  to  dwie  okoliczności:  zwolnienie 
od  danin,  przyznane  mu  w  przywileju  z  tego  roku,  które 
zmuszało  w.  księcia  zwracać  się  do  niego  o  zgodę  przy 
nakładaniu  podatków,  oraz  przykład  Polski,  z  którym  się 
zapoznawano  przez  wspólne  zjazdy  i  poselstwa  na  sejmy 
koronne.  Za  wzorem  polskim  ściślejsza  rada  staje 
się  ostatecznie  ciałem  urzędni  czem,  a  za  to  jej 
szersze  koło,  t.  zw.  »rada  ziemska«.  obejmuje 
też  »całą  społecznośćw   ziemian^. 

Ale  właśnie  w  tym  wypadku  można  wykazać,  jak 
na  ówczesnej  Litwie  ten  szeroki  ogół  szlachecki 
nie  mógł  jeszcze  wyzyskać  w  pełni  sprzyjają- 
cego mu  oddziaływania  stosunków  koronnych. 
Nie  spotykamy  ani  śladu  unormowania  jego  reprezentacyi 
na  zjazdach  lub  łączenia  się  jego  przedstawicieli  w  osobne 
ciało,  któreby  się  stało  zaczątkiem  izby  poselskiej.  Brako- 
wało do  tego  tej  podstawy,  jaką  dla  wytworzenia  się  sej- 


*  Szczupły  materyaZ  źródłowy,  dotyczący  początków  parla- 
mentaryzmu litewskiego,  rozpatrzyliśmy  w  Sprawozd.  Akad.  Umiej, 
sierpień  1915,  s.  22—27. 

»  Polnoje  sobr.  XVII  68,  339,  399,  466. 

»  Wzmianka  o  >totacomraunitasterraeMDL«,  którą  omówiliśmy 
w  cyt.  referacie  (s.  24),  pochodzi  z  poselstwa  sejmu  litewskiego  z  28/5 
1455  r.  do  w.  mistrza  w  królewieckiem  Ordensbriefarchiv,  LXVIII 
nr.  3.  Do  wskazanych  tam  przykładów  udziału  bojarstwa  w  zja- 
zdach za  Kazimierza  Jagiellończyka  dodajemy  dok.  z  20/.ó  1463  r. 
u  I.  Srezniewskiego:  Swiedienija  i  zamietki,  Petersb.  1867,  nr.  10. 


464  OKKRS   KAZlMlEKZOWY    1440-1499 

mu  polskiego  był  samorząd  ziemski  w  ustroju  sejmiko- 
wym, a  wpływ  polski,  który  niegdyś,  w  r.  1401  i  1413, 
cliciał  przeizczepić  do  w.  księstwa  zasadę  rodowej  repre- 
zentacyi  bojarstwa,  przestał  bezpośrednio  działać  w  tym 
kierunku:  nie  zawarto  bowiem  za  Kazimierza  żadnej  no- 
wej unii,  do  której  powołanoby  liczne  grono  ziemian, 
a  układy  z  Polską,  jak  rokowania  z  ościennemi  państwami, 
prowadzili  sami  tylko  panowie  rady. 

Przewagę,  jaką  panowie  rady  zdobyli  so- 
bie stopniowo  za  Kazimierza  Jagiellończyka, 
biorąc  coraz  znaczniejszy  udział  w  rządach,  zapewnili 
sobie  prawnie  w  przywileju,  jaki  wydał  w.  ks. 
Aleksander  dnia  6  sierpnia  r.  1492  \  a  więc  tym  ra- 
zem już  zaraz  po  wstąpieniu  na  tron.  Wielkie  zdobycze, 
jakie  przyniósł  panom  rady,  tłómaczy  solidarność  ich 
przywódców;  wszak  podpisali  go  ci  właśnie  dygnitarze, 
których  poznaliśmy  jako  wspólnych  kierowników  polityki 
litewskiej  w  tych  latach.  Sprawa  Unii  wpłynęła  na  genezę 
tego  przywileju  tylko  o  tyle,  że  wybór  osobnego  w. 
księcia  zapowiadał  stałą  odtąd  obecność  władcy,  tak,  że 
faktyczny  wpływ  na  rządy,  jaki  mieli  wielmoże  litewscy 
w  czasie  unii  personalnej  z  Polską,  mógł  się  wydawać 
zagrożonym. 

W  przywileju  Aleksandra,  którego  pierwsze  artykuły 
są  tylko  powtórzeniem  przywileju  ojcowskiego,  także 
w  dalszej  samodzielnej  części  można  znowu  stwierdzić 
równoległe  dążenia  do  odrębności  państwo- 
wej od  Polski  a  wewnętrznego  upodobnienia 
się  do  niej.  O  pierwszem  świadczy  wymienienie  kró- 
lestwa polskiego  wśród  państw  zagranicznych,  z  któremi 
Litwa  utrzymuje  stosunki  międzynarodowe,  oraz  artykuł, 
że  jeśli  Litwinka  wychodzi  za  mąż  po  za  granice  w.  księ- 
stwa, nie  może  w  niem  dziedziczyć  dóbr  ziemskich;  miało 

*  Lubawskij:  Oczerk,  dod.  Nr.  IV. 


»'AN()W1K   MTBWSKO-  UU.sCY  465 

to  zapobiedz  przechodzeniu  dóbr  w  ręce  polskie  przez 
corai  cręslsze  małżeństwa  polsko- litewskie  ^  Tendencyę 
assymilacyjną  można  za  to  dostrzedz  w  nowych  przepi- 
sach o  sądownictwie,  zwłaszcza  w  postanowieniu  o  czte- 
rech terminach  na  rok,  wzorowanym  na  uchwale  nowo- 
korczyńskiej  z  1465  r. '. 

Ale  wszystkie  nowe  szczegóły  miały  znaczenie  dru- 
gorzędne wobec  myśli  przewodniej  świeżo  dodanych 
artykułów,  którą  było  prawne  zabezpieczenie 
wpływu  panów  rady.  Ogółowi  szlachty  musiały  wy- 
starczyć obietnice  ścisłego  odgraniczenia  kompetencyi  są 
downictwa  świeckiego  od  duchownego  i  niewynoszenia 
»plebejów«  ponad  szlachciców;  położono  też  kres  rozsze- 
rzaniu prawa  do  pełnej  dziedzicznej  własności  ziemi,  za- 
chowując różnicę  między  dobrami,  które  Kazimierz  roz- 
dawał tylko  do  woli  hospodarskiej,  a  takiemi,  które  nadał 
na  wieczność,  fozytywne  natomiast  koncesye  przyznano 
tylko  panom  rady.  zabezpieczając  zarazem  prawa  poszcze- 
gólnych urzędów  ^  które  dawały  dostęp  do  rady  wielko- 
książęcej. 

Radzie  tej  nie  przyznano  jeszcze  kompetencyi  usta- 
wodawczej. W.  książę  obiecał  jednak,  że  co  wraz  z  nią 
postanowił,  tego  już  zmieniać  nie  będzie,  i  że  w  razie, 
gdyby  panowie  sprzeciwiali  się  JRgo  zamiarom,  nie  będzie 
im  tego  miał   za  złe,  lecz  dostosuje  się  do  ich  rad.  Nadto 


*  Widzieliśmy,  że  już  w  r.  1484,  przy  układach  o  unię,  Miko- 
łaj Tęczyński  poślubił  córkę  8udyinuntovvicza;  otóż  zasługuje  na 
uwagę,  że  22/2  1492,  a  więc  niedługo  przed  wydaniem  omawianego 
przywileju  ziemskiego,  dobra  litewskie,  zapisane  żonie  przez  teścia, 
sprzedał  jednemu  z  litewskich  zięciów  Sudymuntowicza,  staro- 
ście żmudzkiemu  Stanisławowi  Kieżgajle  (oryg.  w  arch.  nieświes- 
kiem,  perg.  nr.  41,  dod.  I.  tego  działu). 

*  Zwrócił  na  to  uwagę  J.  Z.  Labuński:  Unia  Litwy  z  Polską, 
s.  72. 

»  §§  17-19. 
o.  Halecki:  Dzieje  Unii  Jagiellońskie!.  SO 


466  OICKKS   KAKIMIKKZOWY    1440    1499 

zaznaczono  w  całym  szeregu  artykułów,  w  jakich  to  spra- 
wach w.  książę  odtąd  będzie  skrępowany  przez  »radę« 
wielmożów,  której  przyznano  głos  w  sprawach  polityki  ze- 
wnętrznej t.  j.  przy  wysyłaniu  poselstw  za  granicę,  przy 
obsadzaniu  urzędów,  zwłaszcza  ważnych  stanowisk  u  dal- 
szych rubieży  państwa,  co  do  szafowania  dochodami  wiel- 
koksiążęcymi z  ceł,  karczem,  opłat  sądowych  i  t.  d., 
a  wreszcie  w  ważniejszych  sprawach  sądowych  ^ 

Ugruntowaniu  politycznego  i  adminisftracyjnego  wpły- 
wu panów  rady  towarzyszyło  nowe  wzmocnienie  ich  za- 
sobów ekonomicznych.  Znana  hojność  Aleksandra 
obdarzała  możnowładców  o  wiele  znaczniejszemi  jeszcze 
nadaniami  ziemskiemi,  aniżeli  to  czynił  jego  ojciec,  wy- 
jąwszy w  latach  bezpośrednio  po  swojej  elekcyi.  Należy 
zaznaczyć,  że  powstające  wówczas  latyfundya  możnowład- 
cze  naogół  nie  tworzyły  jeszcze  tych  formalnych  »państw 
w  państwiew,  za  jakie  je  trzeba  uważać  w  następnym 
okresie.  »Egzempty«,  wyjmujące  je  z  organizacyi  pań- 
stwowej tak  pod  względem  sądownictwa  jak  i  co  do  słu- 
żby wojennej,  są  w  XV  wieku  jeszcze  całkiem 
wyjątkowe.  Co  do  ich  genezy  zasługuje  na  uwagę,  że 
najwcześniejszy  wypadek  takiego  egzemptu,  w  formie 
wyjęcia  z  pod  sądownictwa  wszelkich  urzędników,  spoty- 
kamy w  r.  1434  w  dobrach  polskiej  rodziny  Kor- 
czewskich  na  Podlasiu 2,  zaczerpnięty  najwidoczniej 
z  gotowego  wzoru  iuris  non  responsiui  w  przywilejach 
z  sąsiedniego  Mazowsza.  Tam  ten  immunitet  był 
cechą  charakterystyczną  przywilejów  rodowych  ^  stawał 
się  więc  udziałem    najszerszych  warstw  szlacheckich,    cie- 

'  §§  13-15,  17,  20,  23,  33. 

'  OryginaJ  w  Bibl.  hr.  Krasińskich  w  Warszawie,  perg.  nr. 
104.  Na  ten  egzempt  powoływali  się  jeszcze  w  r.  1522  litewscy  spad- 
kobiercy Korczewskich,  Hlebowicze  (Teki  Narusz,  t.  35  nr.  40). 

»  Por.  W.  Semkowicz  w  Arch.  komisyi  histor.  XI  364  i  M.  Han- 
delsman  w  Mieś.  herald.  1914  s.  95/6. 


PAMOWIE   LITEWSKO  -  RUSCY 


467 


szących  się  równością  w  ramach  wspólności  herbowej; 
przeniesiony  w  granice  państwa  litewskiego,  wyróżniaj 
tylko  obszar  dóbr  pewnego  możnowładcy  i  właśnie  na 
Podlasiu,  gdzie  te  »egzempty«  naj bujniej  się  rozwinęły, 
stworzył  stosunki  nadzwyczaj  uciążliwe  dla  drobnej  szlachty. 
Rozszerzając  się  następnie  po  całem  w,  księstwie,  stając 
się  zwłaszcza  przywilejem  wszystkich  panów  rady,  te  »eg- 
zempty«  zaciążyły  w  następnym  okresie  na  całem  życiu 
wewnętrznem  Litwy. 

Już  przedtem  jednak,  na  schyłku  XV  wieku,  warunki 
polityczne  i  majątkowe  były  w  w.  księstwie  tak  korzystne 
dla  możnowładztwa,  że  jego  przewaga  nie  była  sporną. 
W  tych  samych  latach,  kiedy  w  Polsce  wytworzył  się 
ostatecznie  sejm  z  zupełnie  rozwiniętą  izbą  poselską,  na 
Litwie  niepodobna  dostrzedz,  by  jakakolwiek  znaczniejsza 
rola  przypadła  zwykłemu  ziemiaństwu  na  zjazdach  walnych, 
na  których  zebrani  panowie  rady  mogli  najlepiej  korzystać 
z  uprawnień,  przyznanych  im  w  r.  1492.  Widzieliśmy,  jak 
te  stosunki  odbiły  się  na  układach  z  Polską 
w  r.  1499,  które,  przeprowadzone  przez  dwóch  dygnitarzy, 
zostały  też  następnie  na  sejmie  wileńskim  zatwier- 
dzone tylko  przez  członków  rady.  Brak  poręcze- 
nia całej  społeczności  szlacheckiej,  której  przedstawicieli 
już  wcale  niepowoływano  do  udziału  w  sprawie  Unii, 
musiał  się  odbić  niekorzystnie  na  dalszym  jej  rozwoju, 
zwłaszcza  gdy  niebawem  wśród  panów  w.  księstwa  na- 
stąpiło rozbicie  na  stronnictwa,  zwalczające  się  zacięcie. 

Ale  i  z  drugiego  jeszcze  powodu  układy  z  Koroną, 
które  po  niedostatecznej  unii  z  r.  1499  niebawem  weszły 
w  nową  fazę,  nie  miały  dostatecznej  gwarancyi  trwałości. 
Oto,  jak  niegdyś  przy  unii  horodelskiej,  którą  teraz  odna- 
wiano, zupełnie  pominięto  przedstawicieli 
dzielnic  ruskich  w.  księstwa.  A  przecież  nie  były 
to  już  nawpół  bierne,  jak  dawniej,  »anneksy«  państwa 
litewskiego,  lecz  już  zdarzały  się    chwile,  kiedy  się  dopo- 

30« 


468  OKRB8  KAZIMlERZOWy   1U0-U99 

minały  o  głos  w  sprawach  ogólno- państwowych  i  kiedy 
im  nawet  przyznawano  ten  udział  ze  strony  panów  li- 
tewskich. 

Cała  niekonsekwencya  Litwy  w  stosunku  do  jej  ziem 
ruskich  dopiero  wtedy  występuje  wyraźnie,  jeśli  się  ją 
zestawi  z  konsekwentnem  bez  zastrzeżeń  roz- 
wiązaniem sprawy  ruskiej  w  Koronie  po  prze- 
łomowym roku  1434.  Wszak  nie  ograniczono  się  do 
przyznania  Rusi  koronnej  równego  udziału  w  przywile- 
jach królestwa  polskiego.  Zaprowadzenie  prawa  polskiego 
upodobniło  najzupełniej  warunki  życia  w  rdzennie  polskich 
i  w  ruskich  ziemiach  państwa;  stworzenie  analogicznej 
hierarchii  urzędniczej  zapewniło  ziemiom  ruskim  równe 
przedstawicielstwo  w  radzie  koronnej;  wreszcie  samorząd 
sejnnikowy,  dostosowany  do  tradycyi  miejscowych,  bo 
uwzględniający  i  jedność  całej  Rusi  przez  sejmik  gene- 
ralny i  partykularyzm  jej  ziem  przez  sejmiki  lokalne 
w  każdej  z  osobna,  stał  się  podstawą  dla  udziału  ziemian 
ruskich  w  zjazdach  całej  Małopolski  ^  i  następnie  w  sej- 
mach ogólnopaństwowych.  Tak  więc  zrównanie  Rusi 
koronnej  na  początku  rządów  Warneńczyka 
przyniosło  jej  nietylko  uwolnienie  od  wię- 
kszych ciężarów  na  rzecz  państwa,  ale  i  pełny 
udział    we    wszystkich   jego  sprawach. 

Dlatego  też  przyjęto  je  tak  skwapliwie  i  starano  się 
tak  usilnie,  aby  rzeczywiście  w  pełni  weszło  w  życie. 
Znana  nam  już  konfederacya  wszystkich  ziem  ruskich 
Korony  z  r.  1436  ^  nietylko  miała  zabezpieczyć  nienaru- 
szone zachowanie  praw  Rusi,  ale  zachęcała  też  jej  ziemian 
do  korzystania  z  nich,  posuwając  się  aż  do  uchwały 
o  przymusowym  udziale  w  sejmikach. 

Uchwały  tej    nie    przestrzegano    ściśle,  a    na  sejmiki 

»  Cod.  epist.  1/2.  nr.  107,  109  (r.  1451). 
>  Cod.  epist.  111  dod.  nr.  39. 


PANOWI B  LITEWSKO -RUSCY  469 

na  ogół  zjeżdżąno-się  niezbyt  licznie*,  ale  gdy  przywi- 
leje RiTs  i  zdawały  się  zagrożone,  jej  szlachta 
solidarnie  występowała  w  ich  obronie.  Oprócz 
ponownej  konfederacyi  w  r.  1438  2,  której  postanowienia, 
aczkolwiek  mniej  wyraźne,  przecież  niewątpliwie  pozo- 
stają w  związku  z  tą  sprawą,  jak  świadczą  o  tern  zjazdy,  od- 
byte w  następnym  roku  najpierw  przez  województwo  ruskie 
w  Mościskach,  niedługo  po  Wielkiejnocy,  potem,  pod  ko- 
niec czerwca,  przez  województwo  podolskie  w  Kamieńcu'; 
odnowiono  bowiem  na  nich  zobowiązania  jedlneńskie  z  r. 
1430  w  sprawie  sukcesyi  synów  Jagiełły,  za  co  niewąt- 
pliwie król  odnowił  również  ówczesne  zapewnienie  swego 
ojca  w  sprawie  zrównania  Rusi. 

Przywilejów  swoich  Ruś  niepotrzebowała  bronić 
przed  szlachtą  innych  ziem  koronnych,  która  jej  tylko 
w  pierwszej  chwili  zazdrościła  ich  łatwego  i  szybkiego 
nabycia*  a  rychło  związała  się  z  nią  solidarnością  stanową; 
ale  władza  królewska,  ze  względu  na  kresowe  poło- 
żenie ziem  ruskich,  była  skłonną  nakładać  i  nadal  na  jej 
mieszkańców  cięższe  aniżeli  gdzieindziej  zobo- 
wiązania, zwłaszcza  co  do    służby  wojennej^ 

Na  tem  tle  doszło  rzeczywiście  do  konfliktu  nie- 
długo pó  wstąpieniu  na  tron  Kazimierza  Jagiellończyka. 
Król,  bez  ogólnego  powołania  pospolitego  ruszenia,  chciał 
się  posługiwać  ziemianami  ruskimi  do  wypraw  na  Mołda- 
wię, a  więc  poza  granice  kraju,  a  to  bez  specyalnego  wy- 
nagrodzenia. Wywołało  to  oczywiście  niezadowolenie,  tak, 
że  przed  wyprawą  z  1450    r.    król    musiał  16   marca  wy- 

»  H.  Chodynicki:  Sejmiki  ziem  ruskich  w  wieku  XV,  s.  25. 

'  Cod.  epist.  II  nr.  250. 

»  Arch.  komisyi  histor.  XII  154/5,  161/2. 

*  Dlue^osz:  Hist.,  IV  548/9. 

*  Przykłady  zebrane  u  Kruszewskiego:  Istorija,  V  87  przyp. 
1  i  2;  por.  ib.  s.  80  przyp.  3  i  4  co  do  obowiązku  »personali8  resi- 
dentiaet  w  nadaniach  podolskich. 


470  OKRKS  KAZiMlRRZOWy   lUO-1499 

stawić  osobny  dokument,  w  którym  zapewniał,  że,  podjęta 
dla  dobra  samych  ziemian  ruskich,  nie  ma  czynić  uszczerbku 
w  ich  prawach  ani  wprowadzać  sprzecznych  z  niemi  zwy- 
czajów ^  Nie  zadowalając  się  tą  gwarancyą,  szlachta  po- 
szczególnych ziem  ruskich,  zanim  w  sierpniu  tego  roku 
przekroczyła  granicę,  wymogła  jeszcze  od  swych  »hetma- 
nów«  pisemną  obietnicę,  że  otrzyma  zwykłe  przy  pocho- 
dach zagranicznych  wynagrodzenie  5  grzywien  za  włó- 
cznię i  że  król,  potwierdzając  przywileje  koronne,  zatwier- 
dzi też  prawa  Rusi  ^.  Widzieliśmy,  że  rzeczywiście  parę 
lat  później,  22  października  r.  1456,  w  związku  z  rywali- 
zacyą  z  Litwą  o  ziemie  ruskie,  nastąpiło  także  osobne 
potwierdzenie  i  uzupełnienie  przywilejów  Rusi  koronnej 
przez  króla  Kazimierza  '. 

W  akcyi  z  1450  r.  brała  też  udział  szlachta  b  e  ł  z  k  a. 
Wiemy  bowiem,  że  i  ona  była  od  r.  1434  zrównaną 
w  prawach  z  resztą  Korony.  Ostatecznie  jej  to  jednak  za- 
pewniło dopiero  zwolnienie  od  władzy  książąt  mazowiec- 
kich w  r.  1462,  gdy  przy  bezpośredniem  wcieleniu  ziemi 
bełzkiej  do  królestwa  polskiego  ułożyła  się  w  tej  sprawie 
z  wojewodą  ruskim,  który  to  układ  król  zatwierdził  oso- 
bnym przywilejem  *. 

Faktycznemu  korzystaniu  ogółu  szlachty  ruskiej 
z  pełni  uprawnień  zagrażało  jednak  także  spotężnie- 
nie  możnowładztwa,  które  na  rozległych  a  stosun- 
kowo słabo  zaludnionych  obszarach  Rusi  nawet  w  obrę- 
bie granic  Korony  o  wiele  znaczniejsze  przybrało  roz- 
miary, aniżeli  w  ziemiach  rdzennych  Polski.  Obszerne 
jeszcze  i   bogate    królewszczyzny   tutejsze    Władysławowi 


*  Arch.    komisji  histor.  XII  155;  por.  Index  actorum  saec.  XV, 
nr.  2677. 

*  Ib.,  oraz  Cod.  epist.  dli  nr.  39. 

*  Bandtkie:  lus  Polonicum,  s.  292/8. 

*  Arch.  komisyi  histor.  XII  159;  VoI.    leg.    I  199-202. 


PANOWIK  LITEWSKO- KU.sCY  471 

Warneńczykowi,  zwłaszcza  odkąd  wyruszył  na  Węgry, 
dawały  sposobność  do  niezwykle  licznych  zastawów 
w  bardzo  znacznych  sumach,  obejmujących  całe  starostwa 
i  powiaty,  obciążane  coraz  to  nowymi  zapisami^.  Oczywi- 
ście głównie  korzystały  z  tego  rody  możnowładcze:  jak 
całe  Podole  kamienieckie  przeszło  w  ręce  rodziny  Bu- 
czackich *,  co  prawda  bardzo  zasłużonej  około  jego 
obrony,  tak  w  województwie  ruskiem  te  zastawy  skupiły 
się  głównie  w  ręku  jednego  rodu,  dzierżącego  równocze- 
śnie najwyższe  urzędy,  mianowicie  Odrowążów  ze 
S  pro  wy'.  Władza,  którą  dzięki  temu  wykonywali,  jak 
gdyby  w  zastępstwie  króla,  nad  szlachtą  tamtejszą,  wna- 
szymi  ziemianami«,  jak  się  wprost  wyrażali*,  mogła  tem 
łatwiej  prowadzić  do  nadużyć  i  naruszania  przywilejów, 
że  na  Rusi,  z  czasów  przed  zaprowadzeniem  prawa  pol- 
skiego, zachowały  się  przeżytki  prawa  lennego,  resztki 
szlachty  służebnej,  a  niektóre  powiaty  pozostawały  do 
niedawna,  np.  żydaczowski    do    r.    1462,  pod    władzą  róź- 


*  Rozmiary  tej  akcyi  pozwala  dopiero  ocenić  inwentarz  archi- 
wum koronnego,  ułożony  przez  J.  Zamoyskiego;  dość  wskazać,  że 
w  jego  zestawieniu  >litterae  particulares«  województwa  ruskiego 
z  czasów  Warneńczyka,  niemal  bez  wyjątku  zastawy  dóbr  królew- 
skich, obejmują  numery  90  —  223  (III  str.  161—259),  z  których  prze- 
szło sto  nie  jest  znanych  ani  z  ogłoszonego  inwentarza  z  r.  1682 
(Rykaczewski:  Inventarium,  str.  255/7)  ani  z  oryginałów,  wydanych 
przez  A.  Prochaskę  (Materyały  archiwalne  z  metrj^ki  lit.,  nr.  99 — 
137).  Tak  np.  cała  ziemia  chełmska  była  zastawiona  Dersiawowi 
z  Rytwian  (nr.  116,  119  inwentarza),  starostwo  przemyskie  Przed- 
borowi   z  Koniecpola  (nr.  124,  208)  i  t.  d. 

*  Por.  liczne  zapisy  w  dziale  podolskim  inwentarza  J.  Zamoy- 
skiego, a  zwłaszcza  przywilej  z  **/9  1442.  który  wskazaliśmj' w  Arch. 
komisyi  histor.  XII  163/4. 

»  Materyał  drukowany  zestawił  A.  Prochaska  w  Kwart,  histor. 
VI  736  przyp.  I;  inwentarz  Zamoyskiego  uzupełnia  go  bardzo  zna- 
cznie, por.  zwłaszcza  nry  184,  Ul,  176,  182,  186,  198  etc. 

*  AGZ  V  str.  114.  • 


472  OKRES   KAZIMIBKZOWY    1440-1499 

nych  książąt'.  Ale  i  w  stosunku  do  przemożnych  magna- 
tów zwyciężyła  na  Rusi  koronnej  zasada  równości  szla- 
checkiej i  równouprawnienia  z  innemi  ziemiami  królestwa. 
Konfederacya^,  zawiązana  w  r.  1464  przeciwko  Odro- 
wążom przez  szlachtę  lwowską  i  żydaczowską,  sprzymie- 
rzoną z  mieszczaństwem  Lwowa,  obaliła  wyjątkowe  sta- 
nowisko tego  rodu,  a  parę  lat  później,  podczas  pobytu 
króla  Kazimierza  we  Lwowie  w  marcu  r.  1469,  przepro- 
wadzono dokładną  »rewizyę  listów«  na  zastawiane 
królewszczyzny  ruskie^,  która  wyprzedziła  prawie 
o  całe  stulecie  podobną    akcyę    na    obszarze  całej  Korony. 

Równoczesna  walka  o  wspólne  przywileje  przyśpieszyła 
zlanie  się  żywiołu  miejscowego  na  Rusi  Czer- 
wonej z  przybyszami  polskimi.  Mimo  zupełnego 
równouprawnienia  jednych  i  drugich,  najwyższe,  zwłaszcza 
senatorskie  godności,  dzierżone  zrazu  także  po  r.  1434 
przez  niektórych  potomków  rdzennie  ruskich  rodzin*, 
przechodziły  coraz  wyłączniej  w  ręce  domów  polskich 
osiadłych  na  Rusi,  które  jednak  zrastały  się  z  nią  tak 
szybko  i  przejmowały  tak  zupełnie  interesami  miejsco- 
wymi, że  niema  śladu  jakiegoś  odruchu  pąrtykularystycz- 
nego. 

Mimo  tego  gotowego  wzoru  stosunki  na  Rusi 
litewskiej  układały  się  pod  niejednym  wzglę- 
dem inaczej.   W  państwie  łitewskiem  stanowisko  dziel- 

*  Materyafy  archiw.,   nr.  75. 

*  AGZ  VII  nr.  55/6,  omówiona  w  pracy  A.  Prochaski:  Konfe- 
deracya  lwowska  1464  r.,   Kwart,   histor.    VI,  zwłaszcza  str.  734  nn. 

»  Źródła  dziejowe,  XVIII/1.  część  B.;  Inwentarz  J.  Zamoy- 
skiego, III  369  (»Kazimiro...  protunc  Leopoli  existente  et  literas  oin- 
niura  subditorum  suoium  super  bona  regalia  habilas  examinante« 
•o/s  1469),  por.  str.  239. 

*  N.  p.  Hryóko  Kierdejowicz,  kasztelan  lwowski,  potem  woje- 
woda podolski;  Sieńko  z  Siennowa,  kasztelan  lwowski;  1'iolr  z  Pró- 
chnika, kasztelan  przemyski.  Dwaj  ostatni  pochodzili  z  ruskiego 
rodu  Korczaków;  por.  .1.  Zamoyskiego  notaty  herald.,  nr.  211,  321. 


PANOWIR   MTBWSKO-  KU8CY  473 

nic  ruskich  wobec  jego  terytoryum  rdzennego  nie  mogło 
się  uksxtał'to\A^ać  według  przykładu  Korony,  ponieważ  tutaj 
w  r.  1434  dokonano  tylko  częściowego  zrówna- 
n  i  a  tych  dziehiic  z  właściwem  w.  księstwem.  Rozciągając 
na  ziemie  ruskie  wolności  i  prawa  społeczne,  które  dotąd 
otrzymała  Litwa  pod  wpływem  związku  z  Polską,  w  pierw- 
szym przywileju  ogólnopaństwowym  pominięto  wszystko, 
co  w  poprzednich  przywilejach,  przyznanych  samej  tylko 
Litwie,  odnosiło  się  do  udziału  panów  i  szlachty  w  życiu 
politycznem;  o  ten  udział  ziemie  ruskie  musiały  się  do- 
piero starać  w  następnych  latach.  Nadto  w  ziemiach  ru- 
skich w.  księstwa  nie  stworzono  wcale  urządzeń  wewnętrz- 
nych, analogicznych  do  litewskich,  lecz  każdej  z  nich  po- 
zostawiono odmienne  nieraz  urzędy  i  prawo 
sądowe.  Wreszcie  zjazdy  kniaziów  i  ziemian,  które  się 
odbywały  w  poszczególnych  dzielnicach  ruskich,  nie  pozo- 
stawały w  żadnym  związku  ze  zjazdami  wła- 
ściwej Litwy  a  nawet  później  z  sejmami  ogólnopań- 
stwowym!. Jeśli  dodamy  do  tego  wielkość  obszaru  Rusi 
litewskiej  i  brak  przewagi  kulturalnej  po  stronie  ziem 
rdzennych  państwa,  to  łatwo  zrozumieć,  że  w  w.  księ- 
stwie partykularyzm  Rusi  musiał  być  także 
po  r.  1434  o  wiele  silniejszy,  aniżeli  w  Koro- 
nie. Jego  znaczenie  osłabiało  tylko  to,  że  po  przelotnem 
zespoleniu  wszystkich  dzielnic  w  jedno  »w.  księstwo  ru 
skie«  Swidrigiełły,  znowu  każda  z  nich  stanęła  wobec 
Litwy  z  osobna,  jako  odrębna  jednostka  polityczna. 

Ziemie  ruskie  w.  księstwa,  granicą  państwową  coraz 
wyraźniej  odcięte  od  Korony,  z  jednej  strony  starały  się 
o  to,  aby  chociaż  drogą  przez  Litwę  zyskiwać  w  dalszym 
ciągu  prawa  i  wolności,  wzorowane  na  polskich,  a  z  dru- 
giej strony,  bezpieczne  od  napływu  obcych  żywiołów 
z  zachodu,  broniły  się  od  podobnego  napływu  z  Litwy, 
starając  się  zarazem  o  zachowanie  swych  odrębnych  urzą- 
dzeń, którym  Litwa  nie  mogła  przeciwstawić,  jak  Polska, 


474  0KRK8  KAZIMIKRZOWY   1440   1499 

lepiej  wyrobionych  form  ustrojowych.  Nawet  niektóre 
części  ściślejszego  w.  księstwa,  Żmudź  i  Podlasie, 
gdzie  pod  wpływem  zmiennych  przejść  politycznych  wy- 
robiło się  silne  poczucie  odrębności,  wyjednały  sobie  jej 
prawne  zabezpieczenie.  Pragnąc  udziału  w  przywilejach 
ogólnopaństwowych  i  głosu  w  tych  przynajmniej  ogólno- 
państwowych  sprawach,  które  wpływały  na  ich  własny 
los,  poszczególne  części  w.  księstwa  starały  się  nadto  także 
o  przywileje  partykularne;  prośby  o  »prawa 
wolne,  dobre,  eh  rz  esc  i  j  ań  skie,  j  ak  w  Koronie 
polskiejtt^,  łączono  przy  tem  z  zabezpieczeniem  miejsco- 
wej Astarinyw,  broniąc  jej  przed  nadużyciami  namiestni- 
ków z  ramienia  Litwy. 

Na  początku  omawianego  okresu,  w  burzliwych  latach 
po  wstąpieniu  Kazimierza  na  tron  wielkoksiążęcy,  Litwa 
była  skłonną  do  znacznych  ustępstw,  aby  powstrz,ymać 
poszczególne  ziemie  od  przejścia  do  współzawodni- 
ków nowego  w.  księcia  lub  odpadnięcia  do  Polski. 
Przeprowadziwszy  elekcyę  Jagiellończyka  jeszcze  na  wła- 
sną rękę,  bez  udziału  dzielnic,  które  mimo  to  miały  się 
dostosować  do  jej  wyniku  ^  niebawem  Litwa  zaczęła 
dopuszczać  ziemie  ruskie  do  udziału  w  sejmach  wi- 
leńskich ^  Przedewszystkiem  zaś  uwzględniła  w  zna- 
cznej mierze  dążenia  party  ku  larne:z  wyszcze- 
gólnionego stanowiska,  przyznanego  Żmudzi,  wyłaniało 
się  stopniowo  pojęcie  odrębnego  >k8ię8twa  żmudz- 
kiego«*;  Podlasie  miało  odtąd  swe   » księgi  ziemskie 


»  W  doslownem  brzmieniu  znajdujemy  ten  zwrot  w  przywi- 
leju dla  ziemi  polockiej ;  por.  Lubawskij:  Oczerk,  dod.  str.  357. 

«  Polnoje  sobr.  XVII,  68,  339.  399,  466. 

'  Wskazówki  co  do  sejmu  z  r.  1^442  zebrane  w  pracy  Osta- 
tnie lata  Swidryg.,  s.  34  nn.;  o  sejmie  z  r.  1445  poselstwo  Kazimie- 
rza w  Ordensbrłefarchiv  XVII  a  nr.  106. 

*  Genezę  jego  staraliśmy  się  wyjaśnić  w  Rozpr.  Akad.  hist- 
t.  59  s.  250/4. 


PANOWIK   LITEWSKO  -  RUSCY  475 

wedle  obyc/aju  tamtejszego  prawa«,  bacznie  przestrzega- 
nego przez  sąd  hospodarski  *;  wreszcie  w  niektórych  dziel- 
nicach ruskich  powTÓcono  chwilowo  do  systemu  książąt 
udzielnych,  którzy,  jak  zwłaszcza  Olelko  i  jego  potom- 
kowie, wznosili  się  znów  do  roli  władców,  stojących  po 
nad  społeczeństwem  szlacheckiem. 

Udział  ziem  ruskich  w  zjazdach  panów  i  szlachty 
w.  księstwa,  dawniej  zupełnie  wyjątkowy,  powtarza  się 
odtąd  coraz  częściej  i  da  się  stwierdzić  na  najważniej- 
szych sejmach  za  czasów  Kazimierza  Jagiellończyka  2.  Ale, 
pomijając  to,  że  wola  ogółu  bojarstwa  nawet  na  takich 
zjazdach  walnych  pozostała  nadzwyczaj  skromną,  trzeba 
zaznaczyć,  że  także  wśród  panów  rady  przewo- 
dziło i  właściwie  rozstrzygało  o  wszystkiem 
pewne  ściślejsze  grono^  złożone  z  najwyż- 
szych dostojników  rdzennej  Litwy;  składali  je, 
obok  biskupa  wileńskiego,  wojewodowie  i  kasztelanowie 
wileńscy  i  troccy,  ewentualnie  też  starosta  żmudzki.  który 
zresztą  nieraz  był  równocześnie  kasztelanem  wileńskim. 
Panowie,  którzy  piastowali  te  godności,  dostępne  —  według 
przywileju  horodelskiego  —  tylko  Litwinom- katolikom, 
skupiali  w  swem  ręku  faktyczne  rządy,  tembar- 
dziej,  że  wojewoda  wileński  od  r.  1458  był  stale  także 
kanclerzem,  wojewoda  trocki  zwykle  też  marszałkiem 
ziemskim,  a  często  niejeden  z  nich  piastował  równocze- 
śnie jakieś  ważne  namiestnictwo  w  ziemiach  ruskich. 

Przewaga   ich    stała    się    niezaprzeczoną,  gdy  nieba- 


»  Rusak,  istoricz.  bibl.  XXVII  433. 

*  Obok  wypadków,  wskazanych  w  cytow.  wyżej  referacie 
o  początkach  parlamentaryzmu  litewskiego,  por.  omówioną  wyżej  (str. 
421)  przysięgę  przedstawicieli  dzielnic  co  do  sukcesyi  po  Kazimierzu, 
złożoną  prawdopodobnie  na  sejmie  brzeskim  z  r.  1478. 

'  Cod.  epist.  III  nr.  284  (1479):  »ym  engen  rathe<.  O  jego  skła- 
dzie por.  cenną,  choć  znacznie  późniejszą  wzmiankę  w  Ss.  rer.  Pol. 
XV  173. 


476 


OKKKH   KAZIMIKlłZOWy   1440-1499 


wem  znikły  znowu  wielkie  księstwa  udzielne, 
stworzone  po  r.  1440,  z  których  władcami  poważnie 
się  liczono.  Zwłasza  Olelkowicze  umieli  zająć  groźne  sta- 
nowisko przez  związki  z  żywiołami  opozycyjnymi  wśród 
panów  litewskich.  Ale  odkąd  na  czele  tych  panów  stanęło 
grono  kilku  potężnych  wielmożów,  jak  to  stwierdziliśmy 
już  na  schyłku  rządów  Kazimierza,  nawet  potomkowie 
dawnych  książąt  udzielnych  nie  mogli  już  z  nimi  rywali- 
zować. Na  elekcyę  1492  r.  zaproszono  wprawdzie  dzie- 
sięciu do  dwudziestu  przedstawicieli  każdej  dzielnicy^,  aby 
nie  wywołać  podobnych  odruchów  niezadowolenia  co  po 
r.  1440,  ale  skoro  tylko  wybór  Aleksandra  gładko  przepro- 
wadzono, znowu  grupa  najwyższych  dostojników  właściwej 
Litwy  wyłączną  zagarnęła  władzę. 

Po  zgnieceniu  opozycyi  najmożniejszych  kniaziów 
w  r.  1471  i  1481,  stanowisko  udzielnych  państewek  zacho- 
wały tylko  niektóre  księstwa,  położone  na  ściślejszej  Li- 
twie, a  więc  poddane  pod  względem  wojskowym  woje- 
wodom w  Wilnie  i  Trokach*,  mianowicie  drobne  księ- 
stwa poleskie  i  znaczniejsze  od  nich  słuckie  i  mści- 
sławskie,  oraz  księstwa  graniczne  na  Siewier- 
szczyźnie  i  w  spornem  z  Moskwą  terytoryum 
nad  górną  Oką  i  u  rubieży  Smoleńszczyzny.  Kniaziowie 
kresowi  zaczęli  odpadać  do  Moskwy  już  za  Kazimierza 
a  potem  na  wielką  skalę  za  Aleksandra,  chociaż  właśnie 
oni  zachowali  najniezależniejsze  stanowisko.  Okazuje  się 
więc,  że  powodem  poddawania  się  w.  księciu  Iwanowi 
Wasilewiczowi  nie  był  ucisk  ze  strony  państwa  litew- 
skiego, lecz  coraz  wyraźniejsze  przechylanie  się  przewagi 
politycznej  ku   wschodniemu    sąsiadowi,  przed  którym  nie 

1  Akty  zap.  Rossii  I  nr.  100. 

*  Por.  Lubawskij:  OWastnoje  dielenije,  s.  133/9  (szczegółowa 
topografia  księstw:  sluckłego,  kleckiego  i  mścisławskiego,  w  obrębie 
województwa  wileńskiego)  i  s.  190—200  (księstwa:  kobryńskie  i  piń- 
skie z  Horodkiem,  w  obrębie  województwa  trockiego). 


l'ANO\VIK  LITEWSKO-  KUSCY  477 

umiano  ich  obronić'.  Inni  kniaziowie,  tak  na  Li- 
twie, j  a  k  i  w  ziemiach  ruskich,  zlewali  się 
w  dalszym  ciągu  ze  stanem  szlacheckim  2;  wy- 
jąwszy zaś  litewskich  Holszańskich,  oraz  możne  rody 
kniaziowskie,  skupione  na  Wołyniu,  z  których  od  czasów 
Aleksandra  wybijali  się  zwłaszcza  Ostrogscy,  ani  polity- 
cznie ani  majątkowo  nie  zdołali  utrzymać  się  na  tej  samej 
wyżynie  co  spotężniałe  rody  pańskie. 

Ostateczne  zanikanie  księstw  udzielnych  zacierało 
oczywiście  odrębność  danych  terytoryów,  ale,  jak  niegdyś, 
gdy  Witołd  po  raz  pierwszy  usuwał  książąt  dzielnicowych, 
tak  i  obecnie  stosunki  wewnętrzne  tych  dziel- 
nic nie  uległy  żadnej  rady kalnej  zmian  ie  przez 
to,  że  miejsce  księcia  zajmował  namiestnik 
wielkoksiążęcy.  Dlatego  nawet  w  Kijowie  po  r.  1471 
opozycya  przeciwko  bezpośredniemu  złączeniu  z  w.  księ- 
stwem litewskiem  nie  trwała  długo.  Środkiem  załagodzenia 
wszelkich  separatyzmów  były  przywileje  dzielnicowe,  które 
Kazimierz  świeżo  nadał  Smoleńszczanom,  Wołynianom 
i  Kijowianom  po  uregulowaniu  ich  stosunku  do  państwa 
litewskiego,  a  zatwierdził,  według  pierwotnych  koncesyi 
Witołdowych,  ziemi  połockiej  i  witebskiej '.  Wszystkie  te 
przywileje,  aczkolwiek  w  różnym  stopniu,  zabezpieczały 
partykularyzm  danej  ziemi,  zwłaszcza  w  zakresie  sądo- 
wnictwa, a  czasem    nawet     w     drobnych    na    pozór    spra- 


1  Memoryał  krzyżacki  z  r.  1500  (LEK,  2  Abteilg.,  I  nr.  1082 
str.  808)  stwierdza  wyraźnie,  że  powodem  odpadania  schizmatyckiej 
Rusi  do  Moskwy  jest  to,  >dasz  sey  von  irem  vorsten  nicht  konden 
beschirmth  werden«. 

*  >In  ordine  eąuestri  positi  sunt  nullamąue  partem  principatus 
in  Lituania  geruntc  pisze  o  tych  kniaziach  Górski  (Tomic.  I  nr.  8 
str.  15). 

*  Wzmianki  o  zaginionych  przywilejach  Kazimierza  ob.  w  póź^ 
niejszych  zatwierdzeniach,  zebranych  u  Lubawskiego:  Oczerk,  do- 
datki, grupa  druga. 


478  OKKBiS  KAZIMIERZOWY    UlO  -  U99 

wach  codziennego  życia;  mniej  lub  więcej  dobitnie  dawały 
wyraz  klasycznej  zasadzie:  »my  stariny  ne  ruchaj  em, 
a  nowiny  ne  uwodima^,  często  teź  zapewniały  mie- 
szkańcom danej  dzielnicy  pierwszeństwo  do  dzierżenia 
jej  grodów  i  włości  albo  też  wpływ  na  obsadzanie  urzę- 
dów, obiecywały  im,  że  w.  książę  będzie  ich  taksamo 
»trzymał  w  czci«,  jak  Litwinów  ^.  Przywileje  te,  uzupeł- 
niane jeszcze  za  Kazimierza  przez  »li8ty«  do  namiestni. 
ków,  którzy  chcieli  zaprowadzić  »nowiny«  ^,  za  Aleksandra 
i  Zygmunta  I  rozwijały  się  w  dalszym  ciągu,  przez  po- 
twierdzenia połączone  z  dodanierii  nowych  artykułów. 

Zadowoleni  w  swych  potrzebach  miejscowych,  ogra- 
niczeni na  sejmach  walnych  do  bardzo  nieznacznej  roli 
ziemianie  poszczególnych  dzielnic  na  ogół  mało  się  inte- 
resowali sprawami  ogólnopaństwowemi,  załatwiając  własne 
na  »sejmach«*  dzielnicowych,  które  powstały  bądź 
to  z  dawnych  wieców,  jak  na  Białejrusi,  bądź  też  ze  zja- 
zdów rady  dawnych  książąt  udzielnych,  jak  na  Wołyniu 
i  w  Kijowszczyźnie.  Dopiero  z  chwilą,  gdy  polityka 
ogóln  o  państwo  wa,  przez  błędy  i  zaniedbania  w  sto- 
sunku do  Moskwy  i  Tatarów,  spowodowała  niebez- 
pieczeństwa i  klęski,  które  spadały  właśnie 
przedewszystkiem  na  dzielnice,  rozciągające  się 
u  wschodnich  granic  państwa,  musiał  powstać  od- 
ruch niezadowolenia  przeciwko  wyłączności, 
z  jaką  kierowali  tą  polityką  panowie  ściślej- 
szej Litwy.  Taki  odruch  stwierdzimy  u  progu  nastę- 
pnego okresu,  w  związku  z  dziejami  nowej  unii,  która  go 
rozpoczyna;  będziemy  jednak  musieli  pamiętać  o  tem,  że 

*  W  doslownem  brzmieniu  po  raz  pierwszy  w  przywileju  dla 
miasta  Łucka  kolo  r.  1488/9  (Russk.  istor.  bibl.  XXVII  430). 

^  Por.  wzmiankę  przywileju  dla  ziemi  kijowskiej  u  Luba- 
wskiego, o.  c,  s.   354. 

*  Por.  w  przywileju  dla  ziemi  smoleńskiej,  ib.  s.  347/8. 

*  Arch.  jugo-zap.  Rossii  VIII/4  nr.  8. 


PANUWIĘ   LITEWSKO  -  RUSCY  479 

nie  mógł  mieć  charakteru  narodowo-religij- 
nego  antagonizmu  rusko-litewskiego,  ponie- 
waż już  przedtem,  w  drugiej  połowie  XV  wieku,  do- 
konał się  ważny  proces,  który  stworzył  zasa- 
dniczą jednolitość  —  wprawdzie  nie  państwa  — 
lecz  możnowładztwa  1  i  te  wsko  r  usk  i  ego  we 
wszystkich  ziemiach  w.  księstwa. 

Proces  ten  wywołały  po  części  przypadkowe  okolicz- 
ności współżycia,  ale  po  części  także  celowa  akcya  ze  strony 
w.  książąt  i  poszczególnych  rodzin  możnowładczych.  Dokonał 
się  zaś  przez  to,  że  coraz  liczniejsze  rodziny  pań- 
skie zaczynały  poza  obrębem  dzielnicy,  gdzie 
miały  swą  pierwotną  siedzibę,  piastować 
urzędy  i  nabywać  dobra,  bądź  to  przez  nadania  hos- 
podarskie,  bądź  też  przez  małżeństwa,  które  szczególnie 
szybko  zbliżały  do  siebie  rody,  pochodzące  z  różnych  stron 
w.  księstwa. 

W  tym  procesie  należy  rozróżnić  dwa  główne  prądy. 
Jeden  z  nich  to  prąd  odśrodkowy,  lecz  nie  w  prze- 
nośnem,  tylko  w  dosłownem,  geograficznem  znaczeniu. 
Polegał  na  tem,  że  rodziny,  pochodzące  ze  rdzen- 
nej Litwy,  dochodziły  do  wpływowych  stano- 
wisk i  znacznych  majątków  ziemskich  w  róż- 
nych dzielnicach  ruskich.  W  tych  wypadkach  naj- 
częściej można  się  dopatrywać  świadomej  swego 
celu  polityki  państwowej.  Najpierw  powierzano  ta- 
kim przybyszom  z  Litwy  jakieś  ważne  namiestnictwo, 
chociażby  wbrew  zasadzie  piastowania  tych  godności  przez 
krajowców,  zasadzie,  która  zresztą  w  niektórych  ziemiach, 
np.  na  Wołyniu,  nie  była  zabezpieczoną  prawnie.  Potem 
zaś  nadania  ziemskie  i  kolligacye  szybko  wprowadzały 
taką  rodzinę  litewską  w  poczet  gniazdowego  bojarstwa 
danej  dzielnicy.  Cel,  ściślejsze  związanie  pewnej  ziemi 
z  ośrodkiem  państwa,  występuje  przy  tem  całkiem  jasno. 
Typowego    zaś    przykładu    dostarcza  przemożny,  a  czysto 


480  OKKKS  KAZIMIKRZOWY    1440  -  !4S9 

litewski  ród  Gasztołdów,  który  w  ciągu  XV  stulecia 
osiedlił  się  zarówno  w  ziemi  smoleńskiej  i  kijowskiej,  gdzie 
Jan  Gasztołd  i  syn  jego  Marcin  byli  namiestnikami,  jak  i  na 
Podlasiu  i  na  Wołyniu  ^  Umyślcie  jednak  zaznaczyliśmy, 
że  tworzyła  się  przez  to  jedność  nie  państwa,  lecz  tylko 
moźt)owładztwa;  bardzo  często  bowiem,  zwłaszcza  gdy 
dany  ród  litewski  w  jednej  tylko  osiadał  dzielnicy,  zwy- 
ciężała siła  assymilacyjna  jej  partykularyzmu,  tak,  że  przy- 
bysze, jak  np,  Montowtowie  na  Wołyniu  2,  zupełnie  się 
stapiali  z  ziemiaństwem  miejscowem  aż  do  zatarcia  się 
świadomości  ich  pierwotnego    pochodzenia. 

Podobne  rezultaty  miał  prąd  drugi,  mimo  że  wyni- 
kał niemal  wyłącznie  z  prywatnych  interesów  i  dążeń 
pewnych  rodzin.  Był  to  prąd  do  środkowy,  który 
prowadził  ziemiaństwo  dzielnic  ruskich  do 
właściwej  Litwy,  kazał  im  szukać  miejsca  na  wileń- 
skim dworze,  dóbr  i  godności,  —  chociażby  marszałków 
hospodarskich  —  w  ściślejszem  w.  księstwie  i  w  otoczeniu 
władcy,  aby  się  zbliżyć  do  jego  osoby  1  zdobyć  sobie 
udział  w  rządach  nad  całem  państwem,  które  stamtąd  wy- 
konywano. Liczne  przykłady  można  wskazać  wśród  mo- 
żniejszych  rodów  wszystkich  dzielnic.  Najsilniejszym  jest 
ten  prąd  na  Białejrusi,  najbliższej  Litwie,  skąd  pochodzili 
Hlebowicze,  Sapiehowie,  Chreptowicze,  Iłinicze;  wyraźnie 
się  zaznacza  na  Kijowszczyźnie,  z  której  przybywali  na 
Litwę  Chodkiewicze,  Sołtanowie,  Tyszkiewicze;  najsłab- 
szym może  był  na  Wołyniu,  gdzie  można  wskazać  chyba 


*  W  Smoleńszczyznie :  Dok.  Mosk.  areh.  1  35  nr.  1;  na  Wody- 
niu: ib.  I  55  nr.  5  i  Russk.  istor.  bibl.  XXVII  564/7;  w  Kijowszczyź- 
nie: Arch.  Sang.  I  nr.  82,  Opisanije  rukop.  otdielenija  Wilenskoj 
publ.  bibl.  III  2;  na  Podlasiu  por.  wyżej,  str.  349  przyp.  2,  oraz  Teki 
Narusz,  t.  18  nr.  84. 

*  Boniecki:  Poczet  rodów,  s.  187/8. 


PANOWIK  LITEWSICO  -  RUSOIT 


481 


tylko  Bohowityridw  ^  Przez  te  rody,  które  rzeczywiście 
tą  drogą  dopięły  swego  celu,  dochodząc  do  wysokich 
dostojeństw  i  szerszego  znaczenia  w  całem  państwie;  dziel- 
nice niemal  samorzutnie  wiązały  się  z  jego  centrum, 
a  nadlo  pierwiastek  ruski  wzmacniał  się  także  na  ściślej- 
szej  Litwie. 

Wobec  tych  głównych  prądów  o  doniosłem  znacze- 
niu politycznem,  drugorzędnem  było  przesiedlanie  się 
pewnych  rodzin  kniaziowskich  i  pańskich  z  je- 
dnej dzielnicy  do  drugiej.  I  ten  jednak  objaw  czę- 
sto można  stwierdzić.  Zwłaszcza  bogata  i  stosunkowo  naj- 
bezpieczniej położona  ziemia  wołyńska  ściągała  przybyszów 
aż  z  dalekich  rubieży  białoruskich,  sama  zaś  zasilała  swem 
licznem  ziemiaństwem  słabo  zaludnione  kresy  kijowsko- 
bracławskie '.  Zdarzały  się  wypadki,  gdzie  za  jakimś  ro- 
dem pańskim  zależni  od  niego  bojarzy  służebni  przenosili 
się  z  jednego  krańca  w.  księstwa  do  drugiego,  jak  z  Ki- 
jowszczy/ny  na  Podlasie  ^. 

Wspólne  skutki  wszystkich  tych  ruchów  dadzą  się 
streścić  w  niektórych  ogólniejszych  wnioskach,  które  nam 
pozw^olą  zrozumieć  zagadnienia  wewnętrznej  polityki  ziem 
litewsko- ruskich  i  ich  stosunku  do  Polski  w  okresie  zyg- 

*  Najważniejsze  wiadomości  o  pochodzeniu  tych  rodzin  podaje 
A.  Bonieckiego:  Poczet  rodów  w  WKs.  Lit,  sub  vocibus;  o  niektó- 
rych także  praca  WZ.  Semkowicza  o  litewskich  rodach  bojarskich, 
zbratanych  ze  szlachtą  polską  w  Horodle  (Mieś.  Herald.  1913  zese. 
11/2  i  nast),  o  ile  mianowicie  te  ruskie  rodziny,  na  mocy  przywileju 
z  r.  1434,  zostały  adoptowane  do  polsko-litewskich  wspólnot  her- 
bowych. Dla  dalszych  badań  genealogicznych  pozostało  jednak  je- 
szcze pole  bardzo  obfite. 

*  O  kniaziach  i  panach  z  Białejrusi,  osiadających  na  Wołyniu, 
por.  Ostatnie  lata  Świdrygielły,  str.  255/6;  o  woZyńskiem  pocho- 
dzeniu wielu  rodzin  kijowsko -braclawskich  Źródła  dziejowe  XXII 
572  nn. 

*  Por.  przyw,  Aleksandra  Chodkiewicza  dla  »sfug  naszychc 
Sobolewskich  z  r.  1480,  Archeograf.  Sbornik,  VII  nr.  8. 

O.  Haleeki:  Dzieje  Unii  Jagiellońskiej.  31 


482  OKRRS  KAZIMIRUZOWY  1440  -  14«9 

muntowskim.  Wśród  spotężniałego  możnowładztwa  róż- 
nych ziem  w.  księstwa  nie  mogły  powstawać  anta- 
gonizmy zasadnicze  na  tle  różnic  narodowo- 
ściowych i  wyznaniowych.  Nawet  dawne  prze- 
ciwieństwa te  r  y  tory  alne,  zwłaszcza  między 
ściślejsze  w.  księstwem  a  jego  dzielnicami, 
musiały  się  zacierać.  Ale  właśnie  dlatego  utrzy- 
manie hegemonii  poli  ty  cz  nej  właściwej  Litwy 
stawało  się  coraz  trudniejsze,  a  dążenie  ziem, 
do  niej  przynależnych,  do  równego  udziału 
wżyciu  publicznem,  tembardziej  zrozumiałe. 
Równocześnie  zaś  otwierało  się  pole  do  antago- 
nizmów osobistych  i  rodzinnych  wśród  warstwy 
możnowładczej  całego  w  księstwa,  do  walk  między 
stronnictwami  magnackiemi,  których  zgubnej  dla 
państwa  zaciętości  nie  zdołały  osłabić  ani  s  kład  czysto 
incydentalnych  stronnictw,  ani  prywatny  w  swej 
genezie   charakter   sporów. 


^ 


y 


DK       Halecki,  Oskar 

4.25         Dzieje  unii  jagiellońskiej 

H3 

t.l 


PLEASE  DO  NOT  REMOYE 
CARDS  OR  SLIPS  FROM  THIS  POCKET 

UNIYERSITY  OF  TORONTO  LIBRARY 


\ 


Wmm 


X 


ł/  /r 


.#■